marzec 14, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: dla dzieci

poniedziałek, 10 październik 2016 19:51

Najgorsze dopiero nadejdzie

Nie zależało mi już na niczym. Jeśli miałem umrzeć, to ten moment był idealny. Śmierć byłaby wybawieniem. Spojrzałem na przybysza stojącego w progu, ale cieknący z czoła pot rozmazywał mi obraz. Zauważyłem tylko, że podnosi pistolet i celuje. Czas się zatrzymał.
Żadne obrazy z dzieciństwa nie przewijały mi się przed oczami. Nie modliłem się, a może zwyczajnie tego nie pamiętam. Nie widziałem też nikogo z bliskich zmarłych, chcącego radośnie powitać mnie w zaświatach. Jedyna rzecz jakiej wówczas doświadczałem, to brak czucia własnego ciała. Pełne zobojętnienie. Tak to zapamiętałem.


Muszę przyznać, że „Najgorsze dopiero nadejdzie” Roberta Małeckiego było dla mnie naprawdę miłą niespodzianką. Spodziewałam się kolejnego przewidywalnego kryminału, a dostałam coś nietuzinkowego z fabułą, która trzymała w napięciu, aż do ostatnich stron.


Zacznę może od początku. „Najgorsze dopiero nadejdzie” jest to powieść o dziennikarzu prasowym u schyłku swojej kariery. Marek Bener jest na tyle pogrążony w szaleńczych wręcz poszukiwaniach żony, że nie widzi iż jego życie zawodowe właśnie się skończyło. Na sam koniec dostaje on zadanie, które może pozwoli mu dostać jakąś ciepłą posadkę w biurze dogorywającego polityka. Nie spodziewa się jednak, że przez przypadek (a być może całkiem specjalnie) zostanie on uwikłany w kryminalną grę, w której stawką jest zdrowie i życie jego najbliższych. Sam Marek jest postacią niezwykle sympatyczną. Pewny siebie i tego co robi potrafiłby pewnie namówić nawet mnie do swoich nie do końca legalnych zagrań.


Co do samej fabuły - jest dość zaskakująca. W pierwszej chwili mamy wrażenie, że dostaniemy kolejne nudne śledztwo dotyczące podpalenia i przypadkowego morderstwa. Jednakże kolejne fakty ukazywane na poszczególnych stronach pokazują nam, iż wszystko zostało wcześniej zaplanowane, a każdy szczegół ma znaczenie. Ostateczne rozwiązanie koszmaru w jaki został wplątany Marek, okazuje się również rozwiązaniem spraw z przeszłości głównego bohatera.


„Najgorsze dopiero nadejdzie” jest książką dla fanów dobrego, polskiego kryminału, którzy w ciemne, jesienne wieczory lubią, tak jak ja, dostarczyć sobie odrobinę emocji i napięcia. Cicho liczę na to, że spotkam jeszcze Marka Benera w jakiejś innej, równie świetnie wykreowanej powieści.

Dział: Książki
poniedziałek, 10 październik 2016 14:26

Pomelo podróżuje

„Pomelo, filozofujący słoń mieszkający pod dmuchawcem, wyrusza w podróż, wiedziony tęsknotą za Nieznanym.

Ta książka, której celem jest Nieznane, poprowadzi nas również przez kuchnię, toń czajnika, szczyt babki, dywan, czubek skarpetki, skrzynkę jabłek i Kartofelocję.

Zabawny i mądry komentarz do życia (nie tylko słoni!) – dla dzieci i dorosłych. Świetne ilustracje Benjamina Chauda, którego znamy również z książek o Bincie, Lalo, Babo oraz Uno i Matim.”

Czy wszystkie dziecięce książeczki muszą mieć proste, jasne i zwięzłe przesłanie? Przygody Pomelo to doskonały przykład na to, w jaki sposób można wykorzystać niezwykłą moc wyobraźni i stworzyć historię rodem z dziecięcych snów.

Pomelo to mały, różowy słonik, który szuka czułości, miłości i akceptacji, z czego nawet nie zdaje sobie sprawy, aż do momentu, kiedy ich nie znalazł. Podróżuje po świecie pełnym zwyczajnych - niezwykłych przedmiotów, aż ostatecznie przez przypadek nie trafia do swojego wymarzonego miejsca. Trochę jak Calineczka, tylko nieco bardziej enigmatycznie.

Tą przygodę mogło wymyślić wyłącznie dziecko z podstawówki - naprawdę. Rysunki do niej również w ten sposób wyglądają. Dlatego też jednak myślę, że dzieci mogą się w niej bez trudu odnaleźć. Niewielki format, twarda oprawa, zabawne, pełne uroku ilustracje i abstrakcyjna podróż małego, różowego słonika. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzebne, a tą książeczkę uwielbiam od kiedy tylko wzięłam ją do rąk.

Ramona Bădescu i Benjamin Chaud wspólnymi siłami stworzyli maleńkie, ale wspaniałe dzieło. Książeczkę inną niż wszystkie, która sprawiła, że mam ochotę poznać również inne przygody słonika Pomelo. „Pomelo podróżuje” to lektura idealna dla wszystkich tych, którzy nie chcą częstować swoich dzieci szarą rzeczywistością i popkulturą, za to od najmłodszych lat pragną rozwijać niesamowitą wyobraźnię swoich pociech.

Dział: Książki
poniedziałek, 10 październik 2016 14:13

Doris ma dość

Czy zastanawiacie się czasem co myślą i czują wasze dzieci? Jak może na nie wpłynąć dana sytuacja? Rodzicielstwo to nie tylko odpowiedzialność, nakazy i zakazy. To również próba kształtowania młodego człowieka, który jest samodzielnie myślącą istotką, na swój własny sposób postrzegającą świat - niezależnie od tego jak niewiele ma lat.

Doris to mała dziewczynka, która uwielbia swój przyciasny strój marynarski i nienawidzi sukienek. Jest zazdrosna o swojego przyrodniego brata Egona i nie rozumie dlaczego nigdy nie może skończyć kopać tuneli w piasku. Jej krótka, nieco abstrakcyjna przygoda, uświadamia rodzicom, że Doris potrzebuje jednak nieco więcej uwagi - zresztą tak jak każda mała dziewczynka.

Książeczka jest sympatyczna, zawiera elementy fantastyczne, które rozwiajają wyobraźnię, a autorce w doskonały sposób udało się przedstawić tok dziecięcego rozumowania. Wydaje mi się jednak, że przesłanie historii skierowane zostało nie do dzieci, a do rodziców, którzy nie zawsze dysponują odpowiednią ilością czasu, który mogą poświęcić swoim pociechom i również nie zawsze starają się zrozumieć uczucia własnych dzieci oraz ich sposób pojmowania otaczającego ich świata i interpretacji przeróżnych wydarzeń. Naprawdę powinniśmy niekiedy postarać się postawić na miejscu takich maluchów i zrozumieć dlaczego nie podoba im się ta czy inna rzecz.

Tytuł zasługuje na uwagę nie tylko dzięki mądremu przekazowi i fajnej historii, ale także ze względu na świetne ilustracje, które wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zostały utrzymane w jednej konwencji kolorystycznej i przypominają nieco zwariowane połączenie dziecięcych ilustracji z wizją nieco szalonego, doświadczonego rysownika. Z pewnością nie zabrakło tutaj fantazji. Również jakość wydania stoi na najwyższym, możliwym poziomie.

„Doris ma dość” to sympatyczna, świetnie zilustrowana książeczka dla najmłodszych czytelników. Nie moralizuje, ale pozostawia wiele do myślenia i to nie tyle dzieciom, co przede wszystkim ich rodzicom. Dodatkowo przedstawia krótką, ale ciekawą przygodę, która została napisana z humorem i dużą dozą wyobraźni. Gdy jest się rodzicem małych dzieci, z pewnością warto ją mieć w swojej domowej biblioteczce.

Dział: Książki

Wczoraj, nakładem wydawnictwa Rebis, trafił do księgarń "Gamedec. Granica rzeczywistości" autorstwa Marcina Przybyłka. To pierwszy tom cyklu GAMEDEC. Koniec XXII wieku. Ludzie żyją w miastach-klatkach oddzielonych od agresywnego ekosystemu barierami ABB. Światem rządzą korporacje, choć zwykły obywatel tego nie zauważa. Wielu spędza czas w światach sensorycznych – grach dających wrażenie pełnego uczestnictwa. Gdzie przebywają ludzie, pojawiają się kłopoty. A gdy kłopoty dotyczą sieci, potrzebny jest nie policjant, ale gamedec – detektyw od gier. Taki jak Torkil Aymore z Warsaw City.

Dział: Książki
wtorek, 04 październik 2016 13:37

Copernicon, czyli pierniki i supermani

Copernicon to młody i stosunkowo niewielki konwent gier i fantastyki, odbywający się co roku w Toruniu. W tym roku do grodu Kopernika przyjechało ponad 3 tysiące osób!

Dział: Konwenty
sobota, 01 październik 2016 12:33

Królik Iluzjonista i Festiwal Sztuk Magicznych

Kiedy otwierałam paczkę z kolejnym tomem przygód Gregora, okazało się, że wydawnictwo Iuvi sprawiło mi miłą niespodziankę i do przesyłki dołączyło książeczkę o wdzięcznym tytule „Królik Iluzjonista i festiwal sztuk magicznych”. Co takiego znaleźć można na jej stronach?

Książeczka zawiera ponad dwadzieścia pięć magicznych sztuczek i złudzeń optycznych. Zapewne przeglądając Internet każdy przynajmniej raz trafił na ciekawy obrazek, który oszukiwał wzrok. Dzieci jednak zazwyczaj nie mają tej możliwości, mogą natomiast zapoznać się z publikacją, która została stworzona specjalnie dla nich.

Każdy obrazek posiada własną „instrukcję patrzenia”, dzięki czemu łatwiej jest odnaleźć i ujrzeć zamysł autorki. Czy warto wierzyć własnym zmysłom? Falujący dywan, zabawne perspektywy, rybka, która nagle znajduje się w akwarium, słoń o niezliczonej liczbie nóg i wiele, wiele innych. Wszystko osadzone zostało w miniaturowej konwencji fabularnej - historii o króliku i jego uroczej asystentce, którzy pokazuję widzą niezwykłe, magiczne sztuczki.

W dzieciństwie wiele osób bawi się przy pomocy notesu i ołówka tworząc króciutkie animacje. To właśnie ten sam typ zabawy, za które odpowiedzialne są złudzenia optyczne. Dzięki szybkiemu przewijaniu kartek wydaje nam się, że umieszczone na nich obrazki się poruszają. Na Festiwalu Sztuk Magicznych znaleźć możemy naprawdę wiele tego typu pomysłów.

Warte uwagi jest również samo wydanie. Format zbliżony do A4, twarda oprawa, ciekawe ilustracje. Podoba mi się minimalistyczna szata graficzna książki, która uwypukla te ważne, „magiczne” elementy. Krótkie, umieszczone nad obrazkami napisy, również są rzeczowe i przejrzyste, a jednocześnie utrzymane w odpowiedniej konwencji, oddając ducha pokazu.

Przyznam szczerze, że książkami, które ukazują się nakładem wydawnictwa Iuvi jestem zachwycona. Jeszcze ani razu się na nich nie zawiodłam. „Królik Iluzjonista i festiwal sztuk magicznych” to niezwykle miły dodatek do mojej wciąż rosnącej kolekcji.

Dział: Książki
piątek, 30 wrzesień 2016 14:30

Planeta zwierząt

Świat fauny jest bardzo bogaty i niezwykle interesujący. Różnorodność zwierząt oraz środowisk ich życia jest tak obszerna, że pewne jest, iż do tej pory nie wszystkie gatunki zostały odnalezione i zbadane. Jednak mając na uwadze znane nam już zwierzęta, zastanawialiście się kiedykolwiek jak poszczególne gatunki mają się względem siebie biorąc pod uwagę ich różne cechy? Czy zastanawialiście się kto jest szybszy: sarna czy gazela? Kto dłużej żyje: krokodyl czy kameleon? Czy cyraneczka jest większa od sikorki? Odpowiedzi na powyższe i inne pytania na pewno dostarczy Ci wyjątkowa gra familijna od wydawnictwa Granna pt. „Planeta zwierząt”. Pozycja ta ukazała się w ramach serii IQ Granna, która wspomaga edukację dzieci.

Autorem „Planety zwierząt” jest Filip Miłuński, który w swoim dorobku posiada takie tytuły jak m.in. „CV”, „Mali Powstańcy” czy „Faras”. W tytuł ten bawić się może od 2 do 6 graczy w wieku minimum 8 lat.

Strona wizualna

W kartonowym pudełku odnajdziemy 110 dwustronnych kart, pionki ekologa i myśliwego, 6 żetonów kontynentów, 3 żetony cech oraz 50 żetonów z różnymi ilościami punktów. Wszystkie elementy, za wyjątkiem kart, zostały wykonane z tektury. Znakomicie prezentują się karty. Z jednej strony posiadają one bardzo ładne i idealnie wykadrowane zdjęcia zwierząt wraz z ich polską i łacińską nazwą. Plus za to, iż nie są to grafiki, zazwyczaj spotykane w podobnych grach familijnych, tylko odpowiednio dobrane fotografie. Na odwrocie każdej z kart odnajdziemy ważne informacje: kontynenty na jakich występuje dany gatunek, maksymalną prędkość i wiek oraz średnią wielkość (przy ptakach jest to rozpiętość skrzydeł).

planeta zwierzat

Cel i przebieg gry

Celem gry jest odpowiednie przyporządkowanie danego gatunku nie tylko do konkretnego kontynentu ale również uszeregowywanie go wśród innych zwierząt pod kątem danej wartości cechy.

Przed rozpoczęciem rozgrywki przygotowujemy odpowiednio żetony kontynentów, dzieląc je na trzy pary: obydwie Ameryki, Europa z Afryką oraz Azja z Australią. Nad każdą parą losowo umieszczamy znacznik cechy, jaka będzie wytyczną do porównywania w danej rundzie. Następnie rozdajemy uczestnikom karty w odpowiedniej ilości uzależnionej od liczby graczy. W grze 2-osobowej rozdajemy po 10 kart, zaś w 6-osobowej – po 4 karty. Każdy z graczy otrzymuje również po 5 żetonów punktów karnych. W Australii umieszczamy figurkę ekologa (o figurkach za chwilę). Ważne, żeby każdy trzymał w ręce swoje karty tak, aby pozostali uczestnicy widzieli dobrze cechy danego zwierzęcia.

Gra dzieli się na dwie tury. Pierwszą z nich rozpoczyna osoba, która posiada w domu najwięcej zwierząt. Spośród kart na ręce wybiera jedno zwierzę i głośno decyduje, w którym miejscu je umiejscowić. Czyli po pierwsze wskazuje kontynent, na którym występuje dany gatunek, a po drugie przyporządkowuje odpowiednio pomiędzy innymi kartami, w ciągu rosnącym mając na uwadze cechę, która jest wytyczną na tym kontynencie. Pozostali uczestnicy gry weryfikują zamiar gracza i informują go, czy prawidłowo wskazał lokalizację swojej karty. W przypadku dobrze przydzielonej karty, gracz umieszcza ją we właściwym miejscu względem innych oraz obraca ją tak, aby widoczne były opisy cech a nie zdjęcie. Jeśli źle odgadł lokalizację, karta pozostaje na ręce, a swój ruch rozpoczyna gracz siedzący po jego lewej stronie. Pierwsza runda trwa do momentu w którym któryś z graczy pozbędzie się ostatniej karty z ręki. Należy jednak wtedy kontynuować grę, aż do osoby siedzącej po prawej stronie tego gracza.

Zanim przystąpimy do drugiej rundy, każdy gracz otrzymuje punkty karne równe liczbie kart, które zostały mu na ręce. Następnie tasujemy wszystkie karty biorące udział w pierwszej rundzie i ponownie je rozdajemy graczom. Dodatkowo przesuwamy żetony cech nad kontynentami o jedno miejsce w prawo.

Druga runda przebiega podobnie do pierwszej, z kilkoma jednak różnicami. Po pierwsze grę rozpoczyna gracz siedzący po lewej stronie gracza, który jako pierwszy zagrał ostatnią kartę z ręki. Po drugie, jeśli ktoś źle przyporządkuje zwierzę, nie tylko pozostawia sobie kartę na ręce, ale od razu otrzymuje punkt karny.

Po zakończeniu rundy drugiej, sprawdzamy kto posiada najmniej punktów karnych. Osoba ta wygrywa zabawę w „Planetę zwierząt”.

Wspomnę jeszcze o figurkach ekologa i myśliwego. Znacznie wzbogacają one rozgrywkę. Ekolog zlokalizowany na kontynencie, w którym udało się nam prawidłowo zlokalizować zwierzę pozwala na pozbycie się jednego punktu karnego. Myśliwy zaś, stojący na kontynencie uniemożliwia zagranie karty w tym miejscu. Po każdym prawidłowym zagraniu karty mamy możliwość przesunięcia danej figurki, trzymając się zasady, że na jednym kontynencie nie mogą jednocześnie przebywać obydwie postacie.

Ponieważ myśliwy, jakby nie patrzeć, utrudnia rozgrywkę, polecany jest w rozgrywaniu zaawansowanego wariantu gry.

Wrażenia

„Planeta zwierząt” na pierwszy rzut oka bardzo kojarzy się z serią gier autorstwa Frédérica Henry’ego (seria Timeline i Cardline), a dokładnie z tytułem „Cardline: Zwierzęta”. Jednak tytuł Filipa Miłuńskiego wyróżnia nie tylko oprawa graficzna, dzięki wykorzystaniu zdjęć zwierząt, ale również bogatsza mechanika i pomysł, czyli np. wprowadzenie kontynentów. Dobrym pomysłem jest również stopniowanie rozgrywki ze względu na ilość graczy, czyli różna liczba kart. Przekłada się to mniej więcej na porównywalną płynność i czas rozgrywki. Dla chcących przeżyć jeszcze większe emocje w grze, twórca przewidział również drugi wariant zaawansowany (oprócz tego z wprowadzeniem myśliwego). Można rozegrać trzecią rundę, w której złe wytypowanie lokalizacji gatunku wiąże się z odpadnięciem z gry oraz zdobyciu punktów karnych.

Dodatkowe figurki postaci pozawalają na częściowe planowanie swoich ruchów np. aby pozbyć się żetonu karnego lub utrudnić grę przeciwnikom (blokując z pomocą myśliwego kontynent).

„Planeta zwierząt” jako gra edukacyjna sprawdza się znakomicie. Nie tylko przybliża ona graczom świat fauny, ale również zachęca do poznawania poszczególnych cech zwierząt. Warto zauważyć, iż zgodnie z zasadami gry, w każdej rundzie korzystamy z tych samych kart (nie dobieramy z talii nowych). Dzięki temu mamy okazję bardziej przyswoić sobie informacje na temat gatunków. Jeśli dziecko jest jeszcze za małe aby grać z nami według obowiązujących zasad gry, możemy wprowadzać je w fascynujący świat dzikiej przyrody, wykorzystując do tego zdjęcia zwierząt. Dodatkowo jeśli pokusimy się w trakcie rozgrywki o szersze opisywanie danego gatunku własnymi słowami, wzbogacimy wiedzę również starszych graczy.

Podsumowanie

Jeśli jesteś miłośnikiem zwierząt, wycieczki do ZOO są dla Ciebie jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu oraz jeśli tradycyjne gry-quizy już Ci się znudziły, „Planeta zwierząt” to tytuł idealny dla Ciebie. Pozycja ta pozwoli się Tobie zmierzyć z trudnymi pytaniami oraz utrwalić dotychczasową wiedzę. Dzięki niej wraz z dziećmi odkryjecie jak niezwykle bogaty i intersujący jest świat fauny. Za niewielkie pieniądze otrzymujecie nie tylko ładnie wydany, ale niezwykle edukacyjny produkt. Polecam.


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Granna.

Ilustracja w tekście pochodzi z materiałów wydawcy.


Dział: Gry bez prądu
środa, 28 wrzesień 2016 17:07

Quiz: Gdzie raki zimują?

Rodzinne podróże samochodem, pociągiem czy nawet autobusem bywają często nużące. Szczególnie dla młodych uczestników. No bo jak długo można podziwiać widoki za oknem lub wpatrywać się w tablet zawieszony za zagłówkiem przedniego siedzenia? Czytanie na dłuższą metę również okazuje się męczące, gdyż niejednokrotnie wywołuje chorobę lokomocyjną. Na szczęście istnieje bardzo dobre rozwiązanie na urozmaicenie wyjazdów. Warto wykorzystać specjalne, kompaktowe gry. Takową serię gier podróżnych przygotowało wydawnictwo Granna. Chciałbym przedstawić Wam jeden z tytułów: „Quiz: Gdzie raki zimują?”.

Ta rodzinna gra przeznaczona jest dla dzieci w wieku od 6 lat. Może w niej wziąć udział od 2 do 4 graczy. W podręcznym, kartonowym pudełku znajdziemy 45 dwustronnych kart z pytaniami, cztery kartonowe figurki raków z plastikowymi podstawkami oraz planszę – tor punktacji. Wszystkie elementy są solidnie wykonane oraz kolorystycznie prezentują się bardzo dobrze. Każda karta zawiera po 3 pytania (często podchwytliwe) na każdej stronie (podzielone stopniem trudności), czyli łącznie mamy 270 zagadek. Każda z nich ma trzy odpowiedzi, z których tylko jedna jest prawidłowa. W dolnym narożniku karty znajdują się rozwiązania.

quiz gdzie raki zimuja2

Zasady gry są banalnie proste. Każdy z graczy wybiera kolor raka i kładzie jego figurkę na pierwszym polu toru punktacji. Rozgrywkę rozpoczyna najmłodszy uczestnik. Z talii pobiera on pierwszą kartę, a następnie pyta osobę po swojej lewej stronie o wskazanie numeru pytania. Oczywiście przeciwnik po wysłuchaniu trzech propozycji odpowiedzi, wskazuję tę, według niego, prawidłową. Jeśli udzielił prawidłowej odpowiedzi, przesuwa swoją figurkę raka o jedno pole do przodu i następnie zadaje pytanie kolejnemu graczowi. Grę wygrywa ta osoba, której rak jako pierwszy przejdzie 8 pól toru i dotrze do mety.

Ta prostota zasad to niewątpliwie jeden z największych plusów gry. Wytłumaczenie ich dzieciom zajmuje dosłownie kilkanaście sekund. Kolejną mocną stroną gry są pytania. Na początku, biorąc przed rozgrywką do ręki losowo kilka kart i czytając na wyrywkę pytania, miałem wrażenie, iż mam do czynienia z bardzo prostym quizem. Powiem więcej, przez myśl przeszło mi nawet, iż grając z dziećmi będę musiał trochę udawać i specjalnie błędnie odpowiadać. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że pytania są naprawdę zróżnicowane, dotykają wiele dziedzin nie tylko nauki, ale również kultury. Nierzadko są one bardzo podchwytliwe. Szczerze przyznam, że kilka razy miałem problem aby wskazać prawidłowe rozwiązanie. Bardzo często pytania czy odpowiedzi są humorystyczne. Dla przykładu wiecie co ma skąpiec w kieszeni? Węża? A może drewniane pięć złotych? Albo dlaczego zebra ma na skórze paski? Czy przez to, że nie zdejmuje nigdy piżamy? A może jest policjantem wśród zwierząt i musi być dobrze widoczna? Nie no, oczywiście, że to jej ubarwienie ochronne.

Gra potrafi naprawdę wciągnąć całą rodzinę. W idealny sposób wpaja wiedzę dziecięcym umysłom, które chłoną ją niczym gąbka. Na dodatek podczas rozgrywki uśmiech nie schodzi z twarzy. Nie ważne czy się prawidłowo czy źle odpowiedziało. Dobra zabawa cały czas góruje.

Podsumowując, „Quiz: Gdzie raki zimują?” to znakomity tytuł na rodzinne potyczki, który idealnie łączy naukę z zabawą i pozytywną rywalizacją. Sprawdza się w domu, jak i w podróży (oczywiście w aucie proponuję zastąpić tor punktowy zwykłą kartką papieru, na której będziemy zliczać punkty). Produkt ten można spokojnie polecić do wykorzystania w placówkach przedszkolnych. Taka edukacja to sama przyjemność.


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Granna.

Ilustracja w tekście pochodzi z materiałów wydawcy.


Dział: Gry bez prądu
wtorek, 27 wrzesień 2016 18:58

Wybrana

„Wybrana” Naomi Novik to powieść młodzieżowa, od którego to gatunku raczej trzymam się z daleka. Sami jednak przyznajcie, ile książek przeczytaliście, w których bohater ma tak samo na imię jak wy? A „Wybrana”, to w dodatku powieść zagranicznej autorki.

Na "Wybraną" Naomi Novik zwróciłam uwagę dzięki pięknej okładce Scotta McKowana, przykuła moją uwagę, marketing zadziałał, wysiłki ilustratora nie poszły na marne. Normalnie książki Naomi Novik z cyklu Tremeraire nie wzbudzały mojego zainteresowania, tą też bym się nie zaciekawiła, nawet pomimo pięknej ilustracji, gdyby nie fakt, że bohaterką jest moja imienniczka, i że reklamowana była jako powieść nawiązująca tematyką do baśni polskich.

„Wybrana” opowiada historię pewnego Boru, Smoka i rzeszy niewinnych dziewcząt poświęcanych na rzecz okiełznania złych mocy. Zabrzmiało, jak wstęp do książki o nekromancji lub co najmniej czarnej magii. Żartuję, nie jest tak ciekawie, tzn. okropnie, w końcu to powieść dla młodzieży. Opowieść rozpoczyna się, gdy zgodnie z tradycją Smok - choć niezgodnie z tradycją nie jest łuskowatym gadem ziejącym ogniem, tylko czarodziejem zamieszkującym wieżę na skraju Boru - wybiera z Dwiernika, pobliskiej wioski, młodą dziewczynę na swoją towarzyszkę. Nadal należy pamiętać, że to powieść dla młodzieży. Wszyscy przekonani są, że wybranką zostanie piękna i powabna, przygotowywana do tej roli od urodzenia, Kasia. Jednak Smok wszystkich zaskakuje i wybiera ciapowatą i nierozgarniętą Agnieszkę, dlatego jest to powieść dla młodzieży, w wersji dla dorosłych wygrałaby ta piękna i powabna. Początki współpracy czarodzieja z wybranką, nie mylić z oblubienicą, są dość ciężkie, Smok, pomimo że jest człowiekiem, zachowuje się, jak gruboskórny, łuskowaty gad ziejący ogniem, wydając polecenia, ale niczego nie tłumacząc, a Agnieszka z braku jakichkolwiek wyjaśnień, miota się w roli, w której nigdy nie chciała być obsadzona. W trakcie, gdy bohaterowie próbują się pozabijać, pojawiają się w wieży nowe dramatis personae; Książe Marek oraz matka Kasi. Do akcji wkracza Bór, który stara się zagarnąć dla siebie coraz większy teren. Agnieszka i Smok muszą stawić czoła zamachowi stanu, bezkrólewiu, inwazji Boru, roszczeń Księcia Marka, a nawet uratować Polnię przed zakusami Rusji.

Autorka w wywiadzie i w podziękowaniach wspomniała, że inspiracją do napisania książki były jej wspomnienia z dzieciństwa, związane z matką, która czytała jej baśnie Natalii Gałczyńskiej „O wróżkach i czarodziejach”. Jedna z baśni pt. „Agnieszka – Skrawek nieba” zainspirowała Naomi Novik do napisania właśnie „Wybranej”. Polski odbiorca jednak nie odnajdzie poza nazewnictwem żadnych powiązań z Polską, bowiem baśnie, którymi inspirowała się autorka, są tak naprawdę francuskimi baśniami ludowymi. Czytelnicy, którzy spodziewaliby się nawiązań do kwiatu paproci, siedmiu śpiących rycerzy, czy smoka wawelskiego, mocno się rozczarują. Nie będę jednak zbytnim malkontentem, bo nawet tak luźne nawiązania do polskości u autorów zagranicznych, cieszą. Sama powieść przypomina po trosze książki wschodnich autorek, takich jak Gromyko, Izmajłowa, czy Ruda, jednak nie zawiera tego najważniejszego, swobodnego, niewymuszonego humoru. Historia Agnieszki i Smoka porywa, jest lekka w odbiorze, fabuła rozwija się dynamicznie, a czasem nawet zaskakuje. Agnieszka jest bardzo podobna do bohaterek zza wschodniej granicy; impulsywna, przekonana o tym, że świat jest biało-czarny, pełna idei i ukrytych, nierozwiniętych jeszcze talentów oraz wiary w słuszność wyłącznie swoich przekonań. W „Wybranej”, gdyby nie traktować jej jedynie jako lekkiej i przyjemnej powieści, można by odnaleźć wiele problemów, z którymi młodzież się spotyka w czasie dorastania. Agnieszka, jako młoda dziewczyna, zostaje rzucona na głęboką wodę i oddana pod opiekę Smokowi, musi nauczyć się żyć w nowym dla niej otoczeniu, sprostać dorosłym obowiązkom, rozpocząć trudną naukę czarowania, jednocześnie dręczy ją tęsknota za rodzinnym domem, często musi podejmować decyzje kierując się rozumem, a nie impulsywnym uczuciom (nie to, żeby jej to wychodziło), a przez cały czas buntuje się przeciwko autorytetom. „Wybrana” wydaje się być dobrze skonstruowaną, ciekawą powieścią. Pomimo, że fabuła rozwija się we względnie standardowy sposób w mniej więcej znanym kierunku, to koncepcja Boru, tym czym okazuje się on być, jest zaskakująca, oryginalna i okrutna, wzorowana na mrocznych i okrutnych baśniach.

Podsumowując; „Wybrana” Naomi Novik to po prostu dobrze napisana powieść fantasy dla młodzieży, doprawiona szczyptą polskości. Dorosły czytelnik zadowoli się po prostu jej lekką formą i zwięzłą fabułą.

Dział: Książki
poniedziałek, 26 wrzesień 2016 17:31

Gregor i Kod Pazura

„Gregor i Kod Pazura” to już piąty tom opisujący niebezpieczne przygody dwunastoletniego bohatera, w wiecznie objętym wojną Podziemiu. Jak to wszystko się zakończy? Czy istnieje choćby najdrobniejsza szansa na zawieszenie broni i prawdziwy pokój?

Według przepowiedni Gregor ma zginąć i chłopiec jest pewien, że tak właśnie się stanie. Tylko czy przepowiednie Sandwitcha rzeczywiście się sprawdzają? Gregor zaczyna mieć wątpliwości w momencie gdy dowiaduje się o istnieniu kopaczy - rasy ogromnych kretów, podstępem wypędzonych z ziemi, na której postawiona została Regalia. Czy rzeczywiście to nie ludzie z Podziemia, nazywani przez inne rasy „uśmiercaczami” są w tym konflikcie tą złą stroną?

Przyznam szczerze, że moim zdaniem to „Igrzyska Śmierci” powinny być promowane przy pomocy „Gregora”, a nie na odwrót. Mimo że tamta trylogia podobała mi się bardzo, to sądzę, że cykl o Podziemiu jest po prostu genialny. Suzanne Collins stworzyła świat, który sam z siebie brzmi dość banalnie, ale to jak świetnie go opisała jest po prostu nie do uwierzenia.

„Gregor i Kod Pazura” to książka od której nie sposób się oderwać i to niezależnie od tego w jakim jest się wieku. Powieść bez trudu porwie zarówno młodszych jak i starszych czytelników. Suzanne Collins nie szczędzi nikomu przerażających, niezwykle plastycznych obrazów, nie twierdzi, że otaczający nas świat jest cukierkowy, ale również ukazuje te ważne, dobre i pozytywne rzeczy, w oparciu o które powinno się żyć, a czyni to w taki sposób, żeby czytelnik na kartach powieści mógł dostrzec je sam.

Bardzo żałuję, że to już ostatnie spotkanie z poznanymi w podziemnym świecie bohaterami. Z pewnością będę za nimi ogromnie tęskniła. Przez pięć tomów zdążyłam się do nich naprawdę przywiązać. Jestem również niezwykle ciekawa jak mogłoby potoczyć się ich dalsze życie - przede wszystkim dorastanie Luksy, Gregora, Lizzie i Botki.

Stworzony przez Suzanne Collins świat przeraził mnie, ale również i oczarował. Serię przygód Gregora serdecznie wszystkim polecam i to przez duże „P”. Cykl jest nie tyle świetny co naprawdę genialny! Kolejne tomy porywają od pierwszych do ostatnich stron i ciężko byłoby wśród nich wybrać ten najlepszy. Książkę „Gregor i Kod Pazura” pochłonęłam w ciągu doby, a po lekturze nie mogę się z nią rozstać. Cała seria znalazła miejsce zarówno w moim sercu jak i na półce wśród ulubionych pozycji.

Dział: Książki