kwiecień 23, 2025

×

Ostrzeżenie

JUser::_load: Nie można załadować danych użytkownika o ID: 3507.

Rezultaty wyszukiwania dla: Yi Nan

wtorek, 17 kwiecień 2018 17:18

Nora

Zawsze z dużą dozą niepokoju patrzę na opasłe powieści kryminalne. Mało który pisarz potrafi napięcie utrzymać przez kilkaset stron, a i dla mnie wzorem są powieści Christie, które objętościowo były cienkie, a przecież są absolutnym wzorem jeśli chodzi o kryminalną wirtuozerię. Skłamałabym jednak, gdybym napisała, że taki opasły tom nowej powieści Katarzyny Puzyńskiej mnie zmartwił. Obiecywał fantastyczny, wolny weekend w doborowym towarzystwie. Już dziewiąty raz gościmy w Lipowie, a pierwszy raz autorka zdradza nam nazw miejscowości. Czy poziom będzie utrzymany? Co robi ta tragiczna maska na okładce, kim/czym jest tytułowa nora. Czy problemy bohaterów nieco się rozwikłały? A może dołożyli sobie nowych. Ponad osiemset stron i wiele pytań.

Emilia, która po zamieszaniu w ostatnim tomie jest na cenzurowanym dostaje ostatnią szansę. Ma z Podgórskim rozwiązać zagadkę zaginięcia młodej dziewuchy, która mieszka ze swoim nauczycielem, z rodzicami nie kontaktowała się miesiąc a jej przyjaciółki nie miały z nią kontaktu od tygodnia. Jako, że Bibi często tak znikała, dopiero teraz się zaniepokoiły. Wokół tego zaginięcia jest dużo nieścisłości, białych plam, otóż BiBi zaczęła chodzić wokół znanych mieszkańców okolicy. Po co? Dlaczego? Czy szantażowała ich? A może znalazła jakiś sekret? Czy to jej zaginięcie to raczej sprawka jej partnera, ojca Zaręby z lipowskiego komisariatu. Zaręba senior nie ma dobrej opinii, znęcał się nad żoną i wiele wskazuje, że tłucze i swoją nową partnerkę. Pojawia się coraz więcej pytań. Na dodatek wszystko zaczyna się koncentrować wokół pewnej sprawy sprzed lat. Na dokładkę, na terenie opuszczonego ośrodka niezawodna Klementyna znalazła trupa. Jedno jest pewne. Na nudę narzekać nie będziemy.

Tym razem Katarzyna Puzyńska nie rzuca tropu na początek, nie rozpoczyna powieści retrospekcją. Przeciwnie, wybiega w przyszłość i podkręca emocje, jednak łatwo o tym zapomnieć w obliczu następnych wydarzeń. Jedno jest pewne, czytelnikowi stale towarzyszy napięcie i niepewność. Sekret i groza wiszą w powietrzu. Dodatkowo ja jestem fanką tego, jak Katarzyna Puzyńska łączy perypetie prywatne bohaterów ze sprawami, którą rozwiązują, nie jest to nachalne, ani od czapy, to wszystko toczy się spójnie i równolegle, chociaż szczerze mówiąc chciałabym, żeby się definitywne wyklarowało, chociaż wciąż mam problem po której stronie się opowiedzieć.

Bardzo podobała mi się ta sprawa, chociaż wydaje mi się, że nie da się samemu tej historii, a raczej tych historii rozwikłać. Jednak moim zdaniem nie umniejsza to zalet tej powieści, ja nie jestem aż taką radykałką, że muszę sobie sama krok po kroku rozgryźć zakończenie. Jestem zachwycona tą książką, albo wyposzczona po odwyku od Lipowa. Mnie kupiło wszystko i bohaterowie i dramatyzm i sekrety. Naprawdę bardzo polecam!

Dział: Książki
wtorek, 17 kwiecień 2018 17:08

Tekst

Dmitrij Głuchowski zaczął karierę pisarską z przytupem. Jego pierwsza powieść Metro 2033 pokochało mnóstwo osób z całego świata, a książki z serii Uniwersum Metro 2033 zaczęli pisać autorzy z wielu krajów. Autor napisał jeszcze Metro 2034 i Metro 2035, ale nie poprzestał na tym. Pokazał, że nie jest „autorem jednej powieści”, ale dobrze odnajduje się historiach innego typu. Czytałam jedynie jeszcze czas zmierzchu, ale to mi wystarczyło, aby zakochać się w stylu autora.

Jednak to były powieści fantastyczne, zmyślone, powstałe jedynie przy pomocy wyobraźni autora. Tekst miał być czymś innym. Powieścią realistyczną, bez potworów, katastrof, powieścią, którą ogranicza rzeczywistość. Ciężko określić czym ona jest. Thrillerem? Powieścią obyczajową? Może jeszcze czymś innym? Na pewno wiem, że nie jest ona dla mnie.

Uwaga! Wpis zdradza wszystkie ważne dla fabuły wydarzenia!

I znów marudzę.

Tak. Marudzę. Ale może od początku. Książka opowiada o Ilji. Młody chłopak wyszedł z więzienia, w którym niesłusznie przesiedział siedem lat. Funkcjonariusz, któremu odważył się postawić, podrzucił mu narkotyki. Po wyjściu okazuje się, że nie zostało mu nic poza mieszkaniem po zmarłej matce i żalem. Dziewczyna, którą bronił przed funkcjonariuszem, odeszła i ułożyła sobie życie, matka, jak już pisałam, zmarła, a znajomych także już nie ma.

Główny bohater chce porozmawiać z osobą, która jest przyczyną nieszczęścia, choć nie wie, co chce mu powiedzieć. Upojony alkoholem zabija człowieka, wrzuca go do studzienki kanalizacyjnej i bierze w posiadanie jego telefon. Rano po przebudzeniu orientuje się, co zrobił i postanawia utrzymać iluzję, że jego ofiara żyje i na chwilę przejąć jego życie.

Zaczyna się nieźle, ale na tym koniec.

Abyście dobrze zrozumieli, z czym mam problem. Większość książki, prócz wydarzeń wspomnianych wyżej, zawiera opis czytania esemesów i pisania ich. Koniec. Znaczy, ja rozumiem, co chciał przekazać autor. Chciał ukazać jak smartfony wpłynęły na nasze życie i je przejęły. Ale sposób przedstawienia tego w Tekście całkowicie do mnie nie przemawia.

Mam problem nie tylko z fabułą. Z formą także. Otóż w poprzednich częściach pokochałam opisowy, barwny i malowniczy styl autora. Tutaj jednak mi on zgrzytał. Szczególnie gdy mamy taki fragment:
„Moskwa była jednak przepiękna, chociaż trochę opuchnięta od kaca. Kiedy tylko rozsuwali nad nią marmurową kopułę i wpuszczali niebiańskie światło, od razu stawała się ludzka”.
A chwilę wcześniej autor użył bardzo prostego języka wręcz kolokwialnego:
„Zaczął mu zwisać Igor ze swoimi intrygami, śmietnikowa kołomyja, to, że towar przepadł. Do czwartku jeszcze wymyśli, co ściemniać. Jakoś się wykręci. Wszystko to były drobiazgi w porównaniu z tym, że Nina się rozmyśliła”.
Język powieści jest bardzo nierówny. Z jednej strony mamy górnolotne porównania, hiperbole, a z drugiej język codzienny, prosty, bez wyobraźni. Z jednej strony bohater był człowiekiem z nizin społecznych, po długiej odsiadce w więzieniu i język prosty, kolokwialny mu pasuje. Ale z drugiej studiował filologię i ma ponoć artystyczną duszę. Autor nie mógł się zdecydować, jak wyraża się postać?

Kolejny problem: główny bohater. Nie jest ani trochę fascynujący, nie ma w nim nic, co spowodowałoby, że chciałabym mu towarzyszyć, że przejmowałabym się jego losem. Możliwe, że to był celowy zabieg. Bohater nie miał kompletnie nic, nawet swojego życia, także musiał ukraść je komuś innemu. Ale on nie ma nawet osobowości. Jedyne, co o nim wiem, to to, że lubi pić. I jest kretynem.

Decyzje, które podejmuje, są po prostu idiotyczne. Po co on w ogóle zaczął się bawić w życie swojej ofiary? Dlaczego pojechał do szpitala do Niny? Po co w ogóle utrzymywał tę iluzję i kręcił na siebie bat? Czemu nie uciekł? Czemu nie włożył tej energii, którą zużył na naprawianiu życia Pietii w planowanie wykaraskania się z tej sytuacji? Czemu bawił się w narkotyki?

Swoją drogą jak to możliwe, że Pietia nie chodził do pracy, nawet nie dzwonił, a nikt się nie zorientował, że coś jest nie tak? Nawet Ilja parę razy rozmawiał przez komórkę. Raz udał chorobę, ale w metrze? Dlaczego rozmówca się nie zorientował, że rozmawia z kimś innym?

I jak to możliwe, że bohater trzymał pierwszy raz Iphone'a w ręku i tak świetnie się w nim się odnalazł? Jak to możliwe, że bez problemu czytał wiadomości od najstarszej do najnowszej, swobodnie przeskakując między wątkami wiadomości, e-mailem oraz galerią? Czy ten smatfon ma możliwość zmiany ustawień wyświetlania SMS-ów?

Książka mnie mocno wymęczyła.

A raczej to ja ją męczyłam. Na ostatnich parę stron potrzebowałam tygodnia. Perypetie Ilji mnie nie wciągnęły, nie zatrzymały ani na chwilę. Sam bohater i jego przygody mnie tylko irytowały, a zamiast pytań, które w teorii powinny się pojawić, zadawałam sobie takie: jak to możliwe, aby dorosły facet zachowywał się w ten sposób? Sama ta mdła historia zakończyła się dokładnie tak, jak się spodziewałam.

Chociaż polecam sprawdzić tę powieść samodzielnie. Może znajdziecie coś, czego ja nie umiałam odnaleźć? Przecież Tekst zbiera w większości dobre opinie.

Dział: Książki
poniedziałek, 16 kwiecień 2018 22:14

Player One

OASIS - miliardy ludzi na całym świecie dzień w dzień loguje się do niesamowitego wirtualnego świata, gdzie wszelkie problemy nękające świat odchodzą w zapomnienie. Projekt Jamesa Halliday'a miał być tylko grą, sposobem na zabicie nudy i aplikacją mającą na celu poprawienie ludzkiego życia poprzez możliwość odsunięcia się do zagrożeń, wojen, głodu i coraz szybciej następującego niszczenia świata. OASIS miał stanowić tylko odskocznię, a ewoluował w prawdziwy wirtualny świat, gdzie ludzkość wolała przenieść swój żywot. Sfera stworzona przez Halliday'a szybko przeistoczyła się w miejsce, gdzie wszystko okazało się możliwe. Zawieranie wirtualnych ślubów z osobami, o których nie wie się nawet, jak wyglądają, uczęszczanie do szkoły w wymyślonych klasach, zakładanie przedsiębiorstw na niesamowitych planetach, gdzie często można zamienić się na chwilę miejscem z ulubionym aktorem i przeżyć jego historię odgrywaną w firmie. OASIS gwarantuje anonimowość. W tym świecie wszystko jest możliwe, a ludzkość pragnie zapomnieć o śmierci planety. Tylko, czy wirtualna rzeczywistość może do końca zastąpić naturę?

,,Player One" intryguje oryginalnym pomysłem zrealizowanym z wielkim rozmachem. Niesamowicie dopracowana, pełna tajemnic oraz zagadek, nawiązująca do popkultury lat 80. powieść zabierze was do dwóch światów: pierwszego - wirtualnego, gdzie główny bohater powieści przybierając postać awatara o nicku Parzival, po wielu latach zdobywa Miedziany Klucz umożliwiający mu odgadnięcie położenia dwóch kolejnych, a tym samym zdobycia złotego jaja Halliday'a - oraz drugiego, rzeczywistego, gdzie Wade Watts musi dzień w dzień mierzyć się z otaczającą go szarą rzeczywistością, a po zdobyciu pierwszej bramy ten inteligentny nastolatek zostaje wystawiony na cel dla organizacji pragnącej przejąć udziały w OASIS. Wciągająca, trzymająca w napięciu i niezwykle oryginalna powieść napisana przez Ernesta Cline'a ukaże wam miejsce, gdzie wszystko jest możliwe. Zapraszam do zapoznania się z recenzją!

,,Bycie człowiekiem przeważnie jest do kitu. Życie da się jakość znieść jedynie dzięki grom komputerowym."

Bestsellerowa powieść, która stała się już klasykiem swojego gatunku. Jest rok 2045. Ziemia jest okropnym miejscem. Zasoby ropy się wyczerpały. Klimat się rozregulował. Na planecie panują głód, bieda i choroby.

Większość ludzi ucieka od przytłaczającej rzeczywistości, prowadząc wirtualne życie w OASIS, pełnej rozmachu utopii online, gdzie można być, kim się chce i spokojnie funkcjonować, grać i zakochiwać się na jednej z tysiąca planet. Wade Watts żyje w OASIS od wczesnego dzieciństwa i podobnie jak wielu innych, ma obsesję na punkcie Miedzianego Klucza, cyfrowego „wielkanocnego jajka”, ukrytego gdzieś głęboko w cyfrowej rzeczywistości. Schował go przed śmiercią tam założyciel OASIS, James Halliday, multimiliarder.

Ten, kto go znajdzie, odziedziczy jego majątek i przejmie kontrolę nad grą. Przez całe lata miliony ludzi próbowały odnaleźć ten skarb; jedyną wskazówką była wiedza, że prowadzące do celu zagadki są oparte na kulturze masowej końca XX wieku. Ale to właśnie Wade natrafia na klucz do pierwszego zadania i nagle odkrywa, że w desperackim wyścigu po największą nagrodę przeciwko sobie ma tysiące konkurentów. Ta coraz bardziej zaciekła rywalizacja wkrótce przenosi się z OASIS do świata rzeczywistego...

,,Kiedy wszystko wokół się wali, a my możemy porozmawiać tylko ze swoim zarządcą systemowym w komputerze, to wiadomo, że spieprzyliśmy sobie życie."

Wade Watts żyje w czasach, które wielce odbiegają od współczesnych. Rok 2045 wcale nie zachwyca, a tak naprawdę powoduje wiele cierpienia, gniewu oraz smutku. Świat umiera - kryzys energetyczny, wojny, zniszczona natura - i nikt nie może tego powstrzymać. Jedyną odskocznią dla ludzkości jest OASIS - wirtualny świat stworzony przez największego introwertyka świata oraz geniusza, Jamesa Halliday'a.

Tylko w tym złudnym świecie społeczeństwo może naprawdę odetchnąć i zapomnieć o tym, co je otacza, czyli obrazie zniszczeń, głodu i najczystszego zła. OASIS to miejsce, gdzie za pomocą konsoli zakładanej na oczy i elastycznych rękawic dotykowych można przenieść się, gdzie się tylko chce. Wirtualny świat stworzony przez Halliday'a na początku miał być tylko grą, ale rozrósł się do takich wymiarów, że życie w rzeczywistości tak naprawdę nie istnieje - uczniowie uczą się w złudnych klasach, przedsiębiorstwa powstają na różnych wymyślnych planetach, a miłość rodzi się między dwoma awatarami, za którymi stoją ludzie, którzy prawdopodobnie nigdy się nie poznają.

Wade Watts od pięciu lat żyje tylko jednym - pragnie odnaleźć złote jajo Halliday'a, które stanie się dla niego przepustką do całkowitego przejęcia udziałów i pieniędzy ekscentrycznego stwórcy. Po śmierci Jamesa do sieci trafiło nagranie, w którym miliarder ogłasza konkurs polegający na odszukaniu trzech kluczy i otworzeniu trzech bram, które na koniec otworzą pomieszczenie, gdzie znajduje się istny Graal. Osoba, która przejdzie wszystkie testy, otrzyma wyłączne prawo do udziałów w OASIS i przejmie cały majątek, który sławny ekscentryk zgromadził za życia. Choć to zadanie na pozór wydaje się łatwe, to Halliday ukrył klucze tak dobrze, że od pięciu lat nikt nie jest nawet ociupinkę bliżej niż wcześniej do wygranej.

Właśnie wtedy, w roku 2045 Wade Watts odkrywa trop, który ma poprowadzić go do zdobycia pierwszego klucza. Niepozorny chłopak w ciągu kilku chwil staje się rywalem, którego wiele osób chce wyeliminować. Wyścig o złote jajo Halliday'a w końcu się ruszył, a Wade musi poradzić sobie z wrogością organizacji oraz znaleźć to, czego tak wszyscy szukają. Czy mu się to uda?

,,Rozumiałem ją, ufał jej i kochałem jak najlepszego kumpla. Nic się nie zmieniło i nie mogło zmienić, zwłaszcza z tak nieistotnych powodów jak płeć, kolor skóry czy orientacja seksualna."

,,Player One" zabierze was do zaawansowanego wirtualnego świata, gdzie wraz z głównym bohaterem - Wade'm Wattsem - wyruszycie w niezwykłą, niebezpieczną pogoń za złotym jajem Halliday'a - przedmiotem mającym zapewnić wygranemu wszelkie udziały w tworzeniu OASIS - oraz poznacie smak miłości zaczynającej się od kilku wpisów na blogu, przechodzącej przez sarkastyczne rozmowy w czasie spotkań w eterze oraz pierwszego realnego spotkania. Ernest Cline w nowatorski, ale jakże wyszukany sposób przedstawia czytelnikowi wizję przyszłości, w której ludzkość tak bardzo nienawidzi otaczającej ją rzeczywistości, która pełna jest głodu, gwałtów wojen, że możliwość rozpoczęcia nowego, anonimowego życia w fantastycznym świecie stworzonym przez maniaka gier komputerowych jawi się jako wybawienie. ,,Player One" pozwoli wam również przeżyć powrót popkultury lat 80. będących inspiracją dla osobliwego miliardera. Historia Wade'a pełna jest zagadek, odniesień oraz tajemnic, które czekają, aż każdy z Was postanowi zrobić decydujący krok i sięgając po powieść, przeniesie się do przyszłości pełnej niebezpieczeństw i przygód. Autor sprawi, że każdy kolejny rozdział będziecie witali z otwartymi ramionami, ponieważ jeden niepozorny nastolatek znajdzie trop, który może doprowadzić go do wielkiej fortuny lub śmierci.

,,Granica między prawdziwą tożsamością człowieka a tożsamością jego awatara zaczęła się zacierać. Nastał początek nowej ery, w której większość rasy ludzkiej spędzała cały wolny czas wewnątrz gry komputerowej."

,,Player One" zachwyci was swoją magią, zaszokuje ponurymi wizjami przyszłości i odkryje nowoczesne technologie, co prawda, na razie kotłujące się w głowie autora, ale być może kiedyś w naszym prawdziwym świecie OASIS również powstanie. Wciągająca, tajemnicza, zabawna historia Wade'a Wattsa - nastolatka walczącego o wolność w wirtualnym świecie oraz jego niesamowitych, przebojowych przyjaciół i jednej dziewczyny kryjącej się pod nickiem Art3mis, która nigdy się nie poddaje i w pewien sposób uczy tego również głównego bohatera. Oryginalna, ekscytująca i intrygująca powieść, będąca istnym odpoczynkiem dla umysłu. Polecam!

Książke możecie nabyć w --> Księgarni.

Dział: Książki
niedziela, 15 kwiecień 2018 21:21

Narzeczona księcia

Są książki, które nigdy się nie starzeją. Dzisiaj „Wojnę i pokój” Tołstoja czyta się tak samo jak pod koniec XIX wieku, a taki „Rok 1984” Orwella w roku 2018 wciąż jest aktualny i przerażający. Te książki nazywamy klasyką. Są też książki, które starzeją się bardzo szybko, zastosowane w nich chwyty stają się nudne, a fabuła – miałka. Wydana po raz pierwszy przed czterdziestu pięciu laty „Narzeczona księcia” teoretycznie nie miała prawa się jeszcze zestarzeć, ale w świecie fantastyki czas działa trochę inaczej. Czy ma wciąż aktualną datę przydatności do czytania? Czas to sprawdzić.

Napisana przez Williama Goldmana powieść, w 1987 roku zekranizowana, została przez autora przypisana pióru niejakiego „S. Morgensterna z Florenu”. Zabieg stworzenia fikcyjnego autora i opowiadania historii, która już jakoby została opowiedziana, służy Goldmanowi jako narzędzie gry z czytelnikiem, lecz także okazja do wprowadzenia do tekstu własnych uwag i dopowiedzeń. To literackie burzenie czwartej ściany sprawia, że już przedmowa staje się, tak postmodernistycznie, fragmentem tekstu, a zadaniem czytelnika jest oddzielenie twierdzeń prawdziwych od wytworów wyobraźni autora. Gra toczy się dalej na przestrzeni tekstu, co pozwala Goldmanowi wtrącać się ze swoim głosem do fabuły, komentować poczynania bohaterów czy omijać partie tekstu, nazywając je wyciętymi z oryginalnej opowieści. I ten autorski głos staje się niekiedy ciekawszy od samej historii.

Oto bowiem mamy klasyczne – w znaczeniu „typowe” – fantasy: królestwo, żyjącą w nim śliczną młodą dziewczynę (czy raczej dziewczynę, która byłaby śliczna, gdyby bardziej dbała o higienę), zakochanego w niej parobka, okrutnego hrabiego pragnącego pochwalić się kolekcją śmiertelnie niebezpiecznych potworów i najpiękniejszą żoną na świecie, bandę rzezimieszków, tajemniczego człowieka w czerni... Dziewczyna, jak nietrudno zgadnąć, staje się narzeczoną hrabiego-księcia, parobek wyrusza ją odbić, banda rzezimieszków porywa ją, a człowiek w czerni postanawia z sobie tylko znanych powodów się z nimi rozprawić i uwolnić pechową porwaną. Sama linia fabularna przypomina typową opowieść bohaterską, jakich pełno w większości kultur świata jeszcze od czasów, kiedy nasi przodkowie jak jeden mąż byli niepiśmienni. Tym, co wyróżnia opowieść Goldmana, są szczegóły. W nich ujawnia się prawdziwy zamysł autora – stworzyć nie klasyczne fantasy, lecz jego parodię. Zatem piękna Buttercup woli konie od ludzi, nie lubi myć się za uszami, a w relacji z parobkiem Westleyem w mgnieniu oka przeskakuje od uprzejmej obojętności do wielkiego uczucia. W bandzie rzezimieszków jest ten przebiegły, Sycylijczyk Vizzini, ten silny, turecki olbrzymi Fezzik, i ten waleczny, mistrz szpady Inigo Montoya, a gdy Vizzini ginie, pokonany własną bronią, pozbawiona mózgu (poniekąd dosłownie) szajka radzi sobie, jak może. Opowieść o „prawdziwej miłości i wielkiej przygodzie” przeradza się w farsę i cykl gagów, jak to w parodii.

Otóż właśnie. W tym tkwi główna siła i zarazem główny problem „Narzeczonej księcia”. Parodie nie żyją długo, głównie dlatego, że albo za którymś razem przestają być śmieszne, albo przestaje być żywotne to, co parodiują. Dziś niewielu już autorów pisze typowe fantasy oparte na schematach, do których odwołuje się Goldman – w modzie jest właśnie przełamywanie schematów. Fantasy samo stało się zbiorem albo parodii, albo niehumorystycznej gry z kliszami, a klisze jako takie odeszły do lamusa lub na niższe półki w księgarniach. Gagi z „Narzeczonej księcia” przypominają te, które czytałam już kilkanaście razy w różnych wydaniach i z tego powodu nie bawią. Nie odwołują się też do współczesnej czytelnikowi popkultury, więc przegrywają w starciu z tekstami nowymi, zanurzonymi w kulturze codzienności XXI wieku.

Również zabieg dopuszczenia do głosu autora i wprowadzenia pośrednika między autorem a tekstem – fikcyjnego twórcy – to ograna sztuka. Jednak nie to jest jej bolączką w powieści Goldmana, lecz fakt, iż autor przeciąga strunę. Zbyt często jego głos zagłusza głos samego tekstu, a budowanie nowych legend na starych chwytach już nie przyciąga. Przy opowieści o muzeum Morgensterna niemal usnęłam, a kiedy Goldman kolejny raz wybijał mnie z rytmu tekstu, tłumacząc, jak dana scena wyglądała w oryginale lub na kilka stron opisując odczucia swoje, swojego ojca i swojej żony przy czytaniu danego fragmentu, miałam przemożną chęć przekartkowania książki do momentu wznowienia akcji. Na dłuższą metę ta gra z czytelnikiem jest bardzo męcząca, a autor zgubił gdzieś umiar. Szkoda. Wielka szkoda.

Lecz chociaż „Narzeczona księcia” zestarzała się i na twarzy dzisiejszego czytelnika wzbudzi raczej pobłażliwy uśmiech, niż szczerą radość, warto ją przeczytać. Jest świadectwem gry ze schematami w latach siedemdziesiątych XX wieku, pokazuje jakiś fragment kultury, a poza tym opowiada klasyczną baśń w nieklasyczny sposób w czasach, gdy nie było to jeszcze na porządku dziennym. Z tego względu warto spojrzeć na ten tekst łaskawszym okiem.

Dział: Książki
sobota, 14 kwiecień 2018 07:48

Ostry dyżur

Bez bicia przyznaję, że jestem prawie totalnym laikiem, jeśli chodzi o kryminały, a tym bardziej te medyczne. Ale właśnie straciłam dla Was przysłowiowe dziewictwo w tej materii z, a właściwie na “Ostrym Dyżurze”- jak szaleć to na całego. Nie mam niestety porównań do innych książek tego typu, więc trudno jest mi tę książkę w ogóle oceniać w konwencji „medyczności,” ale co tam - będę dzielnie próbować. Bo jak się ostatnio dowiedziałam bycie progeniturą pielęgniarki pracującej od zarania dziejów w zawodzie powoduje, że w życiu codziennym dla innych stałam się jakoś ekspertem w dziedzinie medycy i jej przyległych. Więc co, ja nie podołam? W końcu znam trzy metody resuscytacji, chociaż nie mam pewności czy potrafiłabym którąkolwiek z nich właściwie wykonać...

Abby Dolan przeniosła się do małego sennego górskiego miasteczka Patience z San Francisco, gdzie pracowała jako zastępca szefa izby przyjęć. Jej “taki tam prawie” narzeczony Josh po zbyt długim bezrobociu otrzymuje pracę w Colstarze, firmie produkującej baterie oraz zajmującej się tajnymi zleceniami dla rządu. Abby po przeprowadzce zauważa, że jej partner się dziwnie zachowuje, a na izbie przyjęć miejscowego szpitala, gdzie szybko znajduje zatrudnienie, nie brakuje przypadków - NMPCPJ - “Nie mam pojęcia, co pacjentowi jest”. Zaczyna także u swojego Josha zauważać niepokojące objawy, jakie występują u części pacjentów z jakimi miała już styczność. Nasza dzielna lekarka wraz z kolegą z ostrego dyżuru Alvarezem, stara się dotrzeć do prawdy. Ale prawda jest taka, że nic nie wydaje się takie jakie jest, a w sprawę zamieszany jest senator. Bardzo szybko Abby dowiaduje się, że trudno jest cokolwiek osiągnąć w mieście, gdzie każdy jego mieszkaniec jest w jakiś sposób powiązany z Colstarem, a jej przełożeni jasno stawiają sprawę, że pewne informacje nie powinny ją w ogóle interesować.

Rozwiązanie zagadki nie było, aż takie oczywiste, jak zakładałam na początku. Pewne fakty mnie zaskoczyły inne tylko utwierdziły w początkowym przekonaniu. Robią też wrażenie zwroty akcji stosowane przez autora - tu chylę czoła, naprawdę potrafił mnie miejscami ogłupić i ostatecznie zaskoczyć. Nie wiem niestety na ile tendencją tego typu literatury jest tworzenie aż takich “epickich” wariantów, a na ile jest to przypadłość samego pisarza. Chociaż kto wie... wszystko jest możliwe. Przyznaję, książka mnie wciągnęła, czytało się ją przyjemnie i naprawdę chciałam dowiedzieć się, co tak rzeczywiście dzieje się w Patience. A sam autor na pewno wie o czym pisze, pracował bowiem przez wiele jako internista, co czuje się w trakcie czytania. Nie używa on natomiast, na szczęście czytelników, przesadnie skomplikowanej terminologii medycznej, dlatego statystyczny oglądacz „Dr. House'a” bez problemu zrozumie, co autor miał na myśli. Jednak, moim zdaniem, szkoda, że autor nie zdecydował się na “pogłębienie” postaci, oczywiście za wyjątkiem Abby, która jako główna bohaterka jest opisana bardzo szczegółowo. Mam wrażenie, że nie poznałam tam nikogo poza nią, a reszta bohaterów jest trochę nie metaforycznie papierowa. Postać Ivesa, Josh, czy nawet sam Lew pojawiają się... ale nie wzbudzili we mnie żadnych emocji i nawet samą Abby trudno jest po prostu polubić, czy chociaż się do niej przywiązać - chociaż jest dość ludzka i nie kreowana na super’med’woman. Na pewno za to bez zastrzeżeń mogłabym być przez nią leczona, bo naprawdę bardzo fajnie poczytać o lekarzu, który dobro pacjentów stawia wyżej niż swoją karierę.

Jeśli macie ochotę spędzić naprawdę dość przyjemny wieczór i pogłowić się trochę razem z Abby nad tym co dzieje się w sennym Patience, to mogę Wam bez wahania polecić “Ostry dyżur”. Nudzić się na pewno nie będzie, a przy okazji możecie się dowiedzieć jak wygląda praca na ostrym dyżurze w Stanach.

Dział: Książki
czwartek, 12 kwiecień 2018 19:42

Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna

18 kwietnia nakłądem Wydawnictwa Insignis i pod naszym patronatem ukaże się "Uniwersum Metro 2035: Piter. Wojna".

Pierwsza książka nowego cyklu Uniwersum Metro 2035, gałęzi Uniwersum Metro 2033; oba wywodzą się z kultowej postapokaliptycznej powieści Dmitrija Glukhovsky’ego – Metro 2033.

Piter. Wojna to niewiarygodne przygody Ubera, marzyciela i romantyka, który przez dwadzieścia lat wegetacji w metrze nie utracił wiary w sprawiedliwość i lepszy świat. Więcej: jest nadal gotów walczyć o swoje idee do ostatniej kropli krwi.

Dział: Patronaty
czwartek, 12 kwiecień 2018 15:34

Fandom - fragment

18 kwietnia ukaże się "Fandom" książka Wydawnictwa Jaguar, którą objęliśmy naszym patronatem.

Dzisiaj zapraszamy do zapoznania się z fragmentem powieści.

Prolog

Powieszą mnie dokładnie za tydzień. Zawisnę w imię przyjaciół i rodziny. Przede wszystkim jednak zawisnę w imię miłości. Niewielka to pociecha wobec myśli o zaciskającejsię na mojej szyi pętli. O stopach rozpaczliwie szukających stabilnego podparcia, o nogach gwałtownie wymachujących w obłąkańczym tańcu. Jeszcze dziś rano nie miałam o niczym pojęcia. Rano bawiłam się na festiwalu Comic Con, oddychałam zapachem hot dogów, potu i perfum. Podziwiałam krzykliwe kostiumy fanów, mrużyłam oczy w blasku fleszy, uszy wypełniał mi basowy pomruk perkusji i przenikliwy dźwięk skrzypiec. Jeszcze wczoraj, w szkole, stresowałam się na angielskim jakąś głupią prezentacją i marzyłam, by znaleźć się w zupełnie innym świecie.
W życiu należy dobierać marzenia bardzo ostrożnie. Spełnione, okazują się niekiedy zupełnie do dupy.

Dział: Książki
czwartek, 12 kwiecień 2018 14:38

Kiedy Bóg zasypia - fragment

Już niedługo, bo 20 kiwetnia ukaże się książka Rafała Dębskiego "Kiedy Bóg zasypia".

Król Mieszko II został zamordowany. Kraj pozbawiony władcy popada w ruinę. Możni walczą między sobą o wpływy, u granic stoi wroga armia. Kapłani starej wiary robią wszystko, by wyplenić z ludzkich serc niemieckiego boga jedynego. Nastały mroczne, złe czasy. Człowiek staje przeciwko człowiekowi, ramię w ramię ze strzygą i upiorem. Nie ma już „dobra” i „zła”- są tylko różne drogi do zaspokojenia ambicji, żądzy władzy i namiętności. Nadchodzi czas krwi, przerażenia i dzikiego okrucieństwa. Kiedy bóg zasypia, budzą się demony.

Dział: Książki
wtorek, 10 kwiecień 2018 11:19

Smocze kły

PORYWAJĄCY THRILLER AUTORA BESTSELLEROWEJ POWIEŚCI PARK JURAJSKI

Rok 1876, Dziki Zachód. Wojsko amerykańskie prowadzi zaciętą walkę z indiańskimi plemionami, a na fali gorączki złota wszędzie zaczynają wyrastać miasteczka bezprawia. W tej scenerii toczy się również słynna wojna o kości. Dwóch rywalizujących ze sobą profesorów paleontologii poszukuje skamieniałych szczątków dinozaurów, uciekając się do wszelkich możliwych chwytów.

Dział: Książki
wtorek, 10 kwiecień 2018 10:22

Ona to wie

“Ona to wie” Loreny Franco to thriller, ale thriller specyficzny, tak jak specyficzne są hiszpańskie filmy tego gatunku. Specyficzny, bo nasycony metafizyką, tak charakterystyczną dla literatury iberyjskiej. Z informacji na okładce dowiadujemy się, że pani Franco to prawdziwie bestsellerowa autorka dwunastu powieści, zaś “Ona to wie” to jej debiut na rynku polskim. Ale od początku.

Powieść to historia niespełnionej autorki kryminałów, borykającej się z problemami małżeńskimi, niemożnością poczęcia dziecka, niemocą twórczą, lekomanią i alkoholizmem. Zacna mieszanka? A pewnie, że tak. Spędza przeto Andrea całe dnie w domu, obserwując sąsiadów, przepijając tabletki na uspokojenie whisky i zaniedbując siebie i dom coraz bardziej. Podgląda przez kuchenne okno sąsiadów, licząc na jakiś gwałtowny przypływ weny, gdy tymczasem zupełnie tego nieświadoma, sama jest bohaterką afery kryminalnej z udziałem jej męża, szwagra, przyjaciółki. Co napisać więcej, by nie zaspolierować?

Narracja powieści prowadzona jest w pierwszej osobie i opowiada o zdarzeniach i przeżyciach nie tylko Andrei, ale i pozostałych ofiar dramatu, bowiem, że z dramatem mamy do czynienia, czuć już od pierwszych kart. Każdy z bohaterów przedstawia zdarzenia ze swojej perspektywy, co daje ciekawy i ludzki dowód na prawdziwość tezy, iż "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia". Tyle tylko, iż autorka prowadzi powieść tak inteligentnie, że praktycznie do ostatnich stron nie wiemy, czego ów dramat dotyczy, jakie było jego źródło i jaka w tym wszystkim rola Andrei. I chociaż narracji pierwszoosobowej nie znoszę, tu jest ona uzasadniona, bowiem przemyślenia jakimi raczą nas poszczególni bohaterowie są ostatecznie istotne dla całości opowieści.

Andrea budzi litość. To załamana kobieta, nieradząca sobie z życiem, chociaż sama przed sobą próbuje udawać, że jest inaczej. Jej mąż Nico budzi odrazę od pierwszych stron, swym egoizmem, cwaniactwem i przekonaniem o własnej wyższości, ale przynajmniej na początku próbowałam go tłumaczyć tym, że po prostu przestał walczyć o Andreę, skoro ona już walczyć o siebie nie chce. Maria, Victor - postaci ważne, acz niejednoznaczne, trzeba doczytać do końca, by móc się do nich ustosunkować, a i to nie daje gwarancji, że uda się je ocenić. I wreszcie Carlos - ktoś kogo nienawidzi się od samego początku.

Pierwsza część powieści nudziła mnie. Rozterki Andrei, w większości w pijackim widzie odstręczały mnie od czytania. Powoli jednak akcja zaczęła się rozwijać, by ostatecznie tempo zdarzeń i ich zagmatwanie dało efekt “wow”, chociaż mam wewnętrzne przekonanie, iż to “wow” wyszło autorce raczej przez przypadek. Ot, jak już zaczęła uśmiercać bohaterów, to poszło... Chociaż trzeba uczciwie przyznać, intryga przednia i nawet, kiedy zaczęłam domyślać się o co chodzi, to i tak kilka niespodziewanych zwrotów akcji się trafiło.

“Ona to wie” to świetny przykład na zaginione ogniwo w łańcuchu łączącym tzw. kobiecą prozę obyczajową z thrillerami/kryminałami. Fana tych ostatnich raczej nie zachwyci, ale jeśli jakaś pani ma ochotę przeczytać coś mroczniejszego nad książki Grocholi, to ta pozycja świetnie się nada i kto wie - może zachęci do zgłębienia literatury gatunku. Czy ja sięgnę po inne książki Loreny Franco - nie wiem.

Dział: Książki