Rezultaty wyszukiwania dla: X Men
Domostwo Błogosławionych
Oto historia miejsca, które nigdy nie istniało: królestwa Jana Prezbitera, utopii opisanej w anonimowym dwunastowiecznym dokumencie, który poruszył wyobraźnią średniowiecznego świata i sprawił, że setki zagubionych dusz ruszyło odkryć jego sekrety, inspirując przez wiele wieków odkrywców, misjonarzy i królów. A gdyby tak to wszystko było prawdą? Gdyby istniało takie miejsce i pewnego razu biedny, załamany kapłan natrafiłby na jego granice i odkrył nie chrześcijański raj, ale kraj gdzie wszystko jest możliwe, nieśmiertelność jest na wyciągnięcie ręki, a zachodni świat to nic innego jak niewyraźny i odległy sen?
Brat Hiob z Lucerny wyrusza jako misjonarz w himalajskie ostępy w przeddzień XVIII wieku i odkrywa wioskę, która strzeże cudownego drzewa, rodzącego książki zamiast owoców. Te dziwne księgi przedstawiają historię królestwa Jana Prezbitera i Hioba ogarnia obsesja na punkcie zawartych w nich opowieści. Domostwo Błogosławionych prezentuje fragmentaryczne relacje znalezione w tych żywych tomach, ukazujące życie księdza imieniem Jan i historię jego dojścia do władzy w tym kraju niemożliwych bogactw. Opowieść Jana przeplata się z wyznaniami jego żony Hagii, blemijki, bezgłowego stworzenia, które ma twarz na piersi oraz czułymi, zdobnymi historiami dla dzieci opowiadanymi przez Imtithal, piastunkę rodziny królewskiej. Nowa wizja legend o Janie Prezbiterze nominowanej do nagród Hugo i Word Fantasy Catherynne M. Valente to oszałamiający majstersztyk.
Dixit - Edycja jubileuszowa
Najbardziej wyjątkowy spośród wszystkich dodatków do gry Dixit!
10 lat temu na rynku pojawiła się podstawowa wersja gry Dixit. Graczom spodobała się niecodzienna rozgrywka oparta na komunikacji wizualnej, wymianie pomysłów i wyobrażeń. Dzięki fantastycznemu światowi, poetyckim ilustracjom oraz prostym zasadom gra stała się popularna na całym świecie.
Z tej okazji jej twórcy wpadli na cudowny pomysł - zaprosili do współpracy wszystkich grafików, którzy do tej pory przygotowywali ilustracje, i połączyli ich dzieła wspólną tematyką opowieści z całego świata.
W ten sposób powstała Edycja jubileuszowa - wyjątkowy zestaw 84 kart, które trafią do Waszych serc, rozbudzając moc nieograniczonej wyobraźni.
Księga mieczy
Jestem człowiekiem, który zawsze w negatywny sposób podchodzi do antologii czy też po prostu zbiorów opowiadań. Może nie bronię się przed nimi rękami i nogami, aczkolwiek zdecydowanie nie są to moje ulubione formy przekazu. Przepadam za dłuższymi i bardziej konkretnymi historiami, które rozwijają się stopniowo, a ja mam okazję kroczek po kroczku zagłębić się w świat tworzony przez autora. I byłam przekonana, że mój odbiór tego typu książek nigdy się nie zmieni, aż tu nagle w moje ręce wpadła „Księga mieczy”. Podchodziłam do niej niby niechętnie, ale jednak biorąc pod uwagę, że Gardner Dozois zebrał w niej dzieła najpopularniejszych autorów fantastyki, czułam, że powinnam zobaczyć, z czym to się je. Teraz śmiało mogę napisać, że ta antologia całkowicie mnie oczarowała!
Fantastyka zawsze była bliska mojemu sercu – jako dziecko uwielbiałam „Gwiezdne Wojny”, razem z tatą oglądałam „Wiedźmina”, a książki Sapkowskiego spoglądały na mnie z wysokiego regału. Potem przyszła pora na „Władcę Pierścieni”, a po tej historii to już poleciało z górki. Zawsze mnie ciągnęło do tych klimatów i zawsze potrafiłam żyć opowieściami, które czytałam czy oglądałam. Wiele z nich zajmuje specjalne miejsce w moim sercu, więc być może dlatego „Księga mieczy” mnie tak urzekła. Pojawiają się tutaj naprawdę dobre historie, które spokojnie mogłyby stanowić zaczątek czegoś większego. Każde z opowiadań mogłoby być prequelem pełnowymiarowej powieści i wierzcie mi, po większość z nich chętnie bym sięgnęła. Czemu tylko po większość? Bo wiecie jak to jest, różne bywają ludzkie gusta, dlatego niektóre opowiadania spodobały mi się bardziej, inne nieco mniej, aczkolwiek każde z nich jest świetnie napisane.
Z tych najpopularniejszych nazwisk mamy tutaj do czynienia z Georgem R.R. Martinem, Robin Hobb, Scottem Lynchem czy Kenem Liu. Poruszana tematyka jest dosyć oczywista: poszukiwanie swojej drogi, dworskie intrygi, mroczne czary, odległe królestwa, niebezpieczne przygody, bitwy i wojny. Elementy typowe dla gatunku jakim jest fantastyka, przedstawione na wiele różnych sposobów. W wielu opowiadaniach pojawiają się zaskakujące zwroty akcji, ale tym, co urzekło mnie najbardziej, był fakt, że naprawdę miałam czas na wczucie się w każde z opowiadań... Niby nadal to krótka forma przekazu, ale akurat te opowiadania dały mi okazję ku temu, aby naprawdę poczuć ich klimat. A może wynika to z tego, że jednak przez tak wiele stron oscylowałam wokół podobnej tematyki? Nie dbam o to, ważne jest to, że ta antologia naprawdę mi się podobała!
„Księga mieczy” to szesnaście opowiadań, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. To także świetna okazja ku temu, aby spróbować zapoznać się z twórczością największych autorów fantastyki – oto próbka ich umiejętności, dzięki której możemy zobaczyć, czy najdzie nas ochota na coś więcej z ich twórczości. Przed każdym opowiadaniem pojawia się też krótka nota biograficzna, w której znajdziemy podstawowe informacje o danym pisarzu, o jego powieściach i nagrodach, którymi został uhonorowany. Myślę, że dzięki tej pozycji chętnie przyjrzę się bliżej pewnym sylwetkom autorów, a także ich twórczości – przyznaję, że kilka historii naprawdę mnie do siebie mocno przekonało, aż chciałabym poznać dalsze losy bohaterów, którzy się tutaj pojawili.
Śmiało mogę polecić tę pozycję wszystkim fanom dobrej fantastyki. Dla fanów antologii to wręcz książka obowiązkowa! Przepięknie wydana, robi wrażenie nie tylko swoim wyglądem, ale także zawartością – i piszę to ja, osoba z urazem wobec antologii. Gdybym zawsze trafiała tylko na takie antologie jak „Księga mieczy” to z pewnością moja przygoda z tym rodzajem literatury wyglądałaby zupełnie inaczej.
Kraina opowieści. Zaklęcie życzeń
Chris Colfer, gwiazdor młodego pokolenia znany z kultowego serialu „Glee” tym razem ujawnia swój talent pisarski. Colfer porywa młodych czytelników na szaloną wyprawę do krainy baśni, jednak stworzony przez niego świat w niczym nie przypomina tego z opowieści babci czy kolorowych kart książek dla dzieci. Tutaj Czerwony Kapturek posiada własne królestwo i dzielnie walczy z Watahą Złych Wilków, Jaś kocha się w Złotowłosej, która jest poszukiwana listem gończym, a Śpiąca Królewna prowadzi ze Złą Królową własną rozgrywkę. Czy jesteście gotowi wkroczyć do świata, w którym wszystko okazuje się zupełnie inne niż Wam się wydawało?
Mass Effect. Anromeda: Inicjacja
N.K. Jemisin & Mac Walters
Mass Effect. Anromeda: Inicjacja
Opis
Porucznik Cora Harper zaciągnęła się do armii Przymierza, by rozwinąć i wzmocnić swoje wyjątkowe talenty biotyczne. Otrzymuje przydział do Córek Talein, oddziału komandosów asari, gdzie staje się znakomicie wyszkoloną i śmiertelnie niebezpieczną łowczynią.
Po powrocie na Ziemię Cora czuje się obco między ludźmi i postanawia dołączyć do Inicjatywy Andromeda jako zastępca Aleca Rydera. Celem misji, którą dowodzi, jest wysłanie stu tysięcy kolonistów w sześciusetletnią podróż w jedną stronę w nieznane. Kiedy niezwykle istotna i niebezpieczna technologia zostaje skradziona, Cora otrzymuje zadanie powstrzymania złodzieja, nim ten wykorzysta swoją zdobycz przeciwko Inicjatywie, a może nawet doprowadzi do udaremnienia misji jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Strażnicy Ga'Hoole. Wędrówka
“Wędrówka” to drugi tom cyklu “Strażnicy Ga’hoole”, historii, którą świat poznał dzięki fenomenalnej ekranizacji w reżyserii Zacka Snydera. Zasłynął on filmem “Świt żywych trupów” i “300”. Historia o Sorenie w oryginale liczy sobie aż osiemnaście tomów, więc fani tej opowieści z pewnością nie odczują niedosytu.
“Wędrówka” to bezpośrednia kontynuacja “Porwania”, która wypadła lepiej praktycznie pod każdym względem. Kathryn Lasky z wielkim rozmachem stworzyła epicką powieść z motywem drogi, utraty najbliższych, poznania i wielu, wielu innych. Pierwszy tom tego cyklu dorosłego czytelnika mógł od czasu do czasu lekko nudzić, co nie dzieje się przy lekturze drugiej części “Strażników Ga’hoole”, dlatego też z pełną odpowiedzialnością stwierdzić można, iż młodsi czytelnicy będą wręcz zakochani w tej historii.
Kathryn Lasky stworzyła powiastkę, w której niewielkie sówki uosabiają ludzkie przywary, namiętności (choć, oczywiście, pominęła te wysoce nieodpowiednie dla nieletnich) i wartości, którymi wszyscy powinni kierować się w swoim życiu. Z pewnością każdy czytelnik znajdzie tu charakter z którym się zidentyfikuje, gdyż autorka wykreowała bardzo różnorodne pod względem psychologicznym postaci, przy czym razem tworzą one spójną całość, żaden z elementów tej historii nie koliduje z pozostałymi.
W “Wędrówce” zdecydowanie lepiej poznajemy bohaterów. Każdemu z nich poświęcony jest fragment, autorka przybliża czytelnikowi historię każdej sówki, choć nie zapomniała też o Pani Pyton - ślepym wężu opiekującym się młodziutkimi ptakami, która jest dobrym duchem i najjaśniejszym punkcikiem w tej opowieści. Tutaj też autorka postawiła na malownicze opisy otaczającej sówki rzeczywistości oraz przybliżenie czytelnikowi historii wykreowanego świata. Pojawiła się także drobna wzmianka na temat nas, ludzi, którzy w “Strażnikach Ga’hoole” określani są jako Inni. Właśnie dzięki temu wtrąceniu opowieść jest bardziej wiarygodna.
“Strażnicy Ga’hoole” nie są cyklem przeznaczonym tylko dla najmłodszych odbiorców. Ktoś powiedział kiedyś, że dobra książka dla dzieci to taka, która porwie też dorosłych i historia stworzona przez Kathryn Lasky jest tego idealnym przykładem. “Wędrówka” to jak najbardziej udana kontynuacja “Porwania”, a ogromne tempo, którego nabrał ten cykl daje nadzieję na to, że kolejne jego tomy będą napisane z jeszcze większym rozmachem.
Człowiek yakuzy
Wzlot i upadek współczesnej japońskiej mafii
Gdy dziennikarz Jake Adelstein naraził się prominentnemu członkowi yakuzy, ochrony mógł szukać tylko u człowieka z półświatka. Z pomocą przyszedł mu Makoto Saigō, były boss w mafijnej rodzinie Inagawa-kai. Postawił tylko jeden warunek – dziennikarz spisze jego biografię.
Nienawidzę Baśniowa Tom 1 : I żyli długo i burzliwie
Ten komiks to istna petarda!
Nawet nie pamiętam, kiedy pierwszy raz widziałam „Nienawidzę Baśniowa”, ale od pierwszego rzutu okiem na okładkę, wiedziałam, że będzie to nieprzyzwoicie niepoprawna miłość od pierwszego wejrzenia. Bo jak tu szacowna rodzicielka, stateczna pani domu ma się przyznać do zauroczenia tak słodkim i lepkim aż od krwi komiksem? Toż to nie przystoi.
A fuj to!
O Skottie Youngu – rysowniku, Jeanie Francoisie Beaulieu – koloryście i Nate Piekosiu – literniku, nigdy nie słyszałam. Co oznacza nie tyle, że jestem ignorantką, co jak zapewne wielu z was, laikiem w dziedzinie komiksu, i że w tej dziedzinie sztuki dopiero się rozkręcam. Dlatego plus dla wydawcy, a raczej nieskromnego Skottiego, któryż to opatrzył komiks notą biograficzną. Dzięki niej dowiedziałam się o takim zawodzie artystycznym, jak liternik, który odpowiada za krój i wygląd liter w komiksie, a którego toż owoc pracy nie dostrzegałam i brałam za coś oczywistego, dopóki nie spojrzałam na komiks jeszcze raz, właśnie przez pryzmat słowa pisanego. Okazało się również, że została wydana, niestety jeszcze nie w polskiej wersji językowej, komiksowa wersja „Na szczęście mleko” Neila Gaimana, po którą też chętnie sięgnę przy nadarzającej się okazji. Tak też kwestie porównywania prac panów na tle innych ich dzieł, osobistego rozwoju i wielu innych kwestii merytoryczno-historycznych, w tej recenzji nie znajdziecie.
A fuj z nimi!
Czy ja już pisałam, że to NIE JEST komiks dla dzieci? Nie, to teraz napiszę – TO NIE JEST ZDECYDOWANIE komiks dla dzieci. Po takim oświadczeniu wystosowanym do jedenastolatki, musiałam zastosować dodatkowe procedury, jak z ulotek z medykamentami – trzymać poza zasięgiem dzieci. To, że w tytule jest Baśniowo, że bohaterką z pozoru jest dziewczynka i kolory przypominają te z May Little Pony, to złudne elementy chorej popkultury.
A fuj...
„Dawno, dawno temu, żyła sobie dziewczynka imieniem Gertrude, która marzyła o niezwykłej krainie, pełnej cudów, magii, śmiechu i radości”, a jej marzenie się spełniło. Jak to jednak bywa z marzeniami, lepiej uważać, czego sobie człek życzy, bo a nuż to dostanie. I tak Gert trafiła do Baśniowa, pełnego niezwykłych istot, wszystkich w cudownych odcieniach landrynek, w której panuje, o rozkosznie brzmiącym imieniu, królowa – Chmuria. Dzielna dziewuszka, by wrócić do domu musi zdobyć klucz do drzwi do swojego świata. Nic prostrzego, gdy się ma specjalnego przewodnika i mapę...
27 lat później...
Poznajcie Gert, trzydziestosiedmioletni, sfrustrowany postrach Baśniowa uwięziony w ciałku dziesięcioletniej dziewczynki z rzygozielonymi lokami. Pałęta się zmora po Baśniowie w poszukiwaniu klucza, a że można być wykończonym życiem w słodkolepkim świecie, to dziewcze sobie nie żałuje. Każdy, kto jej się nawinie pod topór zostaje wypatroszony, dekapitowany lub posiekany. A do tego mała chleje, przeklina i prowadzi się nad wyraz niehigienicznie. A doskwiera wszystkim tak mocno, że, wiadomo, dobry władca musi wziąć sprawy w swoje ręce.
Zaczyna się rozgrywka na siłę i intelekt... dobrze, zostańmy przy sile. Kto wygra krwawa Gert, czy podstępna Chmuria?
„I żyli długo i burzliwie” to pierwszy tom „Nienawidzę Baśniowa” i jeśli miewacie dni, w których czujecie, że otaczają was wyłącznie ludzie z intelektem obrażającym robactwo, kiedy mielibyście ochotę poczuć nieskrępowane żądze niszczenia wszystkiego bez ponoszenia konsekwencji i jesteście na tyle dojrzali, by wiedzieć, że „nie należy tego robić samemu w domu”, to to jest komiks skrojony na wasze biedne potępieńcze dusze. Ta nieskrępowana swoboda Gert do likwidowania wszystkiego, co jest irytujące wokół niej, pozwala doznać katharsis każdemu, kto chciałby pozbyć się ze swego otoczenia wszystkich zakłamanych, słodkich gęb, które musi czasem oglądać. Nie należy natomiast w „I żyli długo i burzliwie” doszukiwać się żadnego głębszego i moralnie usprawiedliwionego sensu, na tę całą krwawą jatkę, którą urządza bohaterka o dziecięcym obliczu. Czasami nawet akcja bywała dla mnie zbyt obrzydliwa wizualnie, ale teksty, które przewijały się w chmurkach rekompensowały estetycznie nieapetyczne doznania. Liternictwo, słownictwo, humor i kalki językowe okazały się mistrzostwem, które nie jeden raz wywołały banana na moich ustach. Nie miałam możliwości porównania edycji polskiej z oryginalną w całości, ale te fragmenty plansz, które dostępne są w sieci, pozwoliły naprawdę docenić zarówno humor oryginału, jak i kunszt tłumaczenia Marcela Szpaka.
Niecierpliwie czekam na kontynuację mocnej dawki krwawych przygód Gert.
Młoda krew
“Młoda krew” Wojciecha Wójcika to thriller z CIA, wywiadem wojskowym i polską historią w tle. Jej główny bohater - Michael - to chłopak wychowany w dwóch kulturach. Jako czterolatek opuścił z matką Polskę i dzięki matce zachował polską tożsamość i znajomość języka. Dzięki temu - jako tłumacz - rusza z doświadczonym oficerem amerykańskiego wywiadu oraz agentką CIA do Polski, szukać tajemniczego “Josepha” - zdrajcy przekazującego Rosjanom tajemnice NATO. Przy okazji budzi demony z własnej przeszłości.
Co z tego wyniknie - warto przeczytać. Wojciech Wójcik rozwija się bowiem jako autor i “Młoda krew” jest godną następczynią “Jeziora pełnego łez”. Wprawdzie konsekwentnie narracja przeprowadzona jest w pierwszej osobie, ale tu akurat jakoś specjalnie to nie przeszkadza. Być może to efekt ogólnej sympatii jaką wzbudza sam Michael. Chłopak, dla którego Ameryka stała się domem, ale który mimo wszystko ma dużo szacunku dla Polski i jej historii najnowszej. Nawet pomimo tego, że ta historia wcale łatwa nie jest. Zimna wojna, służba bezpieczeństwa, wojsko, potem czasy przemian i brudnych interesów. Wojciech Wójcik cały ten galimatias zebrał w zgrabną, ciekawą, a przede wszystkim trzymającą w napięciu powieść. I chociaż poddał się manierze wprowadzenia do powieści super agentki, radzącej sobie nawet z kilkoma bandziorami na raz, to spokojnie można mu to wybaczyć. W czasach galopującego feminizmu i ogólnej poprawności takie wątki chyba są już obowiązkowe. Inna rzecz, że sama Agnes naprawdę uroczo prezentuje ludzkie cechy, jak zazdrość chociażby.
Momentami akcja jest dość naiwna, fakt. Taka w stylu “zabili go i uciekł”. To też dość charakterystyczne dla autora i chyba z powieści na powieść razi coraz mniej. Ot, taki urok Wójcika. Kto wie - może nawet jego znak rozpoznawczy na przyszłość.
Całą powieść czyta się lekko. To też charakterystyczne dla autora. Ma on dar “lekkiego pióra”, który sprawia, że tak naprawdę te 617 stron można pochłonąć w trzy dni. I to nie zaniedbując innych, bardziej przyziemnych obowiązków. Co więcej - im dłużej czytałam, tym bardziej łapałam się na tym, że chętnie zobaczyłabym ekranizację. Z takim Jakubem Gierszałem w roli Michaela na przykład. I jestem przekonana, że wówczas polskie kino zyskałoby naprawdę dobry thriller.
Zanim zawieje wiatr
Podróż, która ma odmienić twoje życie. Ludzie tak odmienni i nieprzewidywalni stają się jedynymi kompanami. Majaki ze starej legendy i skarb dający władzę. Tylko jaka jest cena tej władzy? Kto pierwszy zdradzi i spróbuje sam zawładnąć światem? Czemu prawdziwa nauka zasłonięta przez cienie pozostaje niewidoczna? Ile jesteś w stanie poświęcić w drodze ku władzy?
Wiele wieków temu, gdy chciwość wyszła przed szereg, ucierpiały królewskie ziemie. Dziś spopielenie i wydarzenia sprzed wieków to zatarte wojenne wspomnienia. Jednak wciąż żywa pozostaje legenda o kamieniach Lyshanach i ich mocy, które miały zapewniać potęgę. Wiele lat później wiedziony słowami nieznajomego w kapturze Yun decyduje się opuścić wioskę i wyruszyć w podróż. Na swej drodze spotka młodą Alchemiczkę Minę oraz Skrytobójcę Garetta. Podróż po Czterech Krainach dla tak osobliwej grupy okaże się niebywale niebezpieczna, a jakże odmienne motywy poszukiwania legendarnych kamieni nie pozwolą na swobodę i pełne zaufanie. Zdrada czai się dookoła, pytaniem jest, kto zdradzi jako pierwszy.
Urzeczona okładką i zachęcona porywającym, choć ciut tajemniczym opisem z radością sięgnęłam po tę cegiełkę. Cóż tu dużo mówić, książka jest spora i miałam nadzieje, że historia nie tylko obiecuje masę emocji, ale również je zapewnia. Czy tak było?
I tak i nie. Sam pomysł na fabułę, kreacja bohaterów i misternie stworzony świat były elementami porywającymi i spełniły moje oczekiwania. Jednak radość z poznawania historii momentami zaburzały zbyt długie i dość nudne opisy. Nie sądzę, by zmniejszenie ich liczby odebrałoby fabule cokolwiek. Raczej przyspieszyłoby tempo akcji i pozwoliło na całkowite skupienie się na jakże ciekawych wątkach.
A tych tu nie brakuje. Autorka ma ciekawy styl, bardzo obrazowy i poprawny. Czasami zbyt dokładny, jednak mam wrażenie, że spowodowane jest to chęcią dokładnego wyjaśnienia wszystkich piętrzących się zdarzeń i zobrazowanie zależności między przeszłością i teraźniejszością. Skupmy się jednak na całokształcie, gdyż dostajemy do rąk ciekawą fantastykę z sympatycznymi bohaterami. Pełno w niej przygód, niewyjaśnionych zdarzeń, bestii i dzielnych rycerzy. Jest również chciwość, zazdrość, kłótnia dwóch braci doprowadzająca do wielkiej wojny. Podróż po kamienie mające dać władze to równocześnie wyprawa obcych ludzi muszących ze sobą współpracować, by przetrwać i osiągnąć cel.
To trochę powieść drogi, bohaterowie przemierzają świat, w poszukiwaniu jednej rzeczy, którą każde z nich chce dla siebie. Ich wędrówka pozwala czytelnikowi na wciągnięcie się w atmosferę powieści i czerpanie przyjemności z czekających przygód.
Książka ta ma kilka mankamentów, jeśli jednak skupić się na tym, co dobre, to plusy z pewnością przeważą nad drobnymi uchybieniami, a sama historia zainteresuje nie jednego fana magii, bestii i rycerzy. Każdy z bohaterów, choć na chwile przykuje waszą uwagę i da się polubić. Ich różnorodność niweluje nudę a dobre odwzorowanie cech charakteru, czyni ich naturalnymi i żywymi.
Nie bez niedociągnięć i błędów, jednak z potencjałem. Historia o tym, jak ważne jest niepowielanie błędów innych, jak ciężko jest się oprzeć chciwości i jak ważne jest zaufanie, wiara w innych i ciągłe szukanie dobra w sobie.
