Rezultaty wyszukiwania dla: WITCH
Gregor i tajemne znaki
„Gregor i tajemne znaki" to książka, po którą z pewnością sięgnie każdy, kto miał styczność z poprzednimi tomami. Jeżeli jednak, drogi czytelniku, ominęła cię ta lektura, to koniecznie musisz nadrobić braki!
Z małego, przerażonego, białego szczurzątka Mortifer wyrósł na bardzo głupiego, ogromnego, młodego szczura. Gregor wie już, że będzie miał z nim problemy, a przypuszczenie to potwierdza się kiedy jego zgryźliwy nauczyciel szczur Ripred znika. Na domiar złego przyjaciele królowej Luksy, chrupacze, wysłały wezwanie o pomoc, a potem nagle słuch po nich zaginął. Gdy towarzysze wyruszają sprawdzić co się stało, na ich drodze pojawiają się setki martwych, mysich ciał. Czy kruchy pokój runie, a w Podziemiu znów rozpęta się wojna? I jaka jest tym razem rola wojownika oraz tajemniczych przepowiedni?
Seria spod pióra Suzanne Collins przypomina mi nieco „Grę o tron" - nie można za bardzo przywiązywać się do bohaterów, gdyż niestety często umierają. Na szczęście mimo wszystko jest to powieść dla młodszych czytelników i chyba tylko dzięki temu główni bohaterowie wydają się być bezpieczni. Stworzony przez pisarkę mroczny świat jednak niezwykle wciąga. Przygody Gregora i jego przyjaciół są po prostu niesamowite. Może właśnie to, że są takie niebezpieczne i realistyczne sprawia, że od książki nie sposób się oderwać.
Niektórzy bohaterowie mają dobre serca i działają w słusznej sprawie, inni niekoniecznie. Czasami ktoś posiada wąski punkt widzenia, a jego świat jest bardzo hermetyczny. Postacie w „Kronikach Podziemia" mienią się setkami barw - zupełnie tak jak w prawdziwym życiu.
Z dość poważną i mroczną rzeczywistością związane zostały jednak również komiczne elementy jak na przykład przepowiednie Sandwitcha. Humor Suzanne Collins jest dość czarnym humorem, mimo wszystko jednak nie można go pisarce odmówić. Tak samo zresztą jak i lekko pióra. Przygody Gregora czyta się błyskawicznie i właściwie nie sposób określić kiedy trafiło się z pierwszej na ostatnią stronę.
Cala seria wydana została w tej samej, ładnej i dopracowanej szacie graficznej. Tłumaczenie Doroty Dziewońskiej jest znakomite, a również i redakcja spisała się bez zarzutów. „Kroniki Podziemia" stanowią doskonały przykład na to jak można (i powinno się) wydawać książki.
„Gregor i tajemne znaki" to już czwarta podróż do Podziemia, a po przeczytaniu książki muszę przyznać, że nie mogę doczekać się piątej, finałowej części. Już teraz chciałabym wiedzieć co wydarzy się dalej! Całą serię oczywiście serdecznie wszystkim polecam - to cykl, po który naprawdę warto sięgnąć. Lektura porywa czytelnika do zupełnie innego świata i zamyka go w nim na wiele, cudownych godzin. Ani minuty czasu spędzonego w towarzystwie Gregora i jego przyjaciół nie można zaliczyć do straconych.
Uncanny Avengers #01: Czerwony cień
"Uncanny Avegners" to nowa seria komiksowa, która ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Egmont w ramach cyklu Marvel Now. Jej motywem przewodnim jest pakt jaki zawiązują ze sobą członkowie dwóch grup: Avengers oraz X-Men. Superbohaterowie oraz mutanci wspólnie, ramię w ramię, będą musieli stawić czoło kolejnym zagrożeniom, na jakie narażona zostaje nasza cywilizacja.
Pierwszy album pt. "Czerwony cień" to zbiór pięciu zeszytów, które ukazały się za oceanem. Chociaż otwiera serię, to jednak mocno nawiązuje do innych tytułów komiksów Marvela i jest bezpośrednią kontynuacją ważnych wydarzeń przedstawionych w "Avengers vs X-Men". Album rozpoczyna się w dniu pogrzebu profesora Charlesa Xaviera, który zginął z rąk opętanego przez Phoenix Force Cyclopsa. Kapitan Ameryka, mając świadomość, że przez lata Avengers bezczynnie przyglądali się powolnej eksterminacji mutantów, postanawia powołać Drużynę Jedności aby pomóc jednostkom X-Men. Chociaż do tej pory członkowie obydwu grup nie pałali do siebie sympatią, na głównego dowodzącego nowopowstałego oddziału Steve Rogers mianuje Havoka – brata Cyclopsa. Początkowo głównym zadaniem drużyny ma być ocieplenie publicznego wizerunku mutantów. Jednak w międzyczasie, na horyzoncie pojawia się nowe zagrożenie, które szybko zjednoczy jednych i drugich. Powraca odwieczny wróg Kapitana Ameryki - Red Skull, a dokładniej jego klon. Tym razem nazistowski zbrodniarz, wykorzystując wycięty mózg ze skradzionych zwłok Profesora X, dysponuje mocą telepatii. Postanawia wprowadzić on w życie swój misterny plan i całkowicie wyeliminować świat z ludzi obdarzonych genem X.
Za scenariusz cyklu odpowiada Rick Remender, autor wcześniejszej serii „Uncanny X-Force". Trzeba przyznać, że sam pomysł na skonstruowanie nowej drużyny jest bardzo ciekawy. Niesie on za sobą wiele oczekiwań, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. W większości przedstawionych scen drużyna Avengers została ograniczona głównie do wspomnianego już Kapitana Ameryka oraz Thora i Scarlet Witch. Przedstawicielami X-Men są oprócz Havoka, Rogue i Wolverine. Czasami w niektórych scenach, głęboko w tle pojawiają się inni znani bohaterowie, m.in. Iron Man czy Spider-Man. Jednak nie odgrywają oni żadnej ważnej roli, nie wypowiadają żadnej kwestii. Wielka szkoda, gdyż czytelnik biorąc do rąk komiks z nazwą Avengers na okładce, liczy, że spotka więcej ulubionych postaci na jego kartach. Oczywiście pozostaje nadzieja, iż w kolejnych odsłonach serii, lista bohaterów uczestniczących w pojedynkach będzie obszerniejsza. Co do pojedynków, są one dużym plusem albumu. Na kartach albumu jest ich sporo i przedstawiają sceny dużych i krwawych starć Drużyny Jedności z oddziałami Red Skulla o wdzięcznej nazwie ... S-Men czy krótkich pojedynków m.in. Rogue i Scarlet Witch (przypomnę, iż Rogue to była kochanka Magneto, zaś Scarlet Witch to jego córka).
Dużym mankamentem albumu jest narracja. Remender zastosował dziwne zabiegi, tak jakby chciał nawiązać do klasycznych komiksów lat 50. czy 60. Po pierwsze skacze w sposobach narracji. Raz jest ona pierwszoosobowa, by za chwilę przejść do trzecioosobowej i ponownie do pierwszoosobowej. Po drugie, w pierwszych zeszytach nieustannie komentuje i opisuje w chmurkach co się dzieje na poszczególnych rysunkach. Może nie ufał rysownikom i myślał, że nie będą oni w stanie przedstawić wydarzeń? Efekt tego jest czasami komiczny.
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, jest ona autorstwa Johna Cassaday'a i Oliviera Coipela. Cassaday, który polskiemu czytelnikowi znany jest m.in. z serii „Astonishing X-Men", odpowiadał za główną część albumu. Jego sceny walk są bardzo energiczne i żywe. Niektóre ujęcia wręcz brutalne (np. lobotomia z pierwszych kart albumu). Jednak Coipel, który stworzył ilustracje tylko do piątego zeszytu, według mnie wykazał się lepszą i ciekawszą kreską. Minusem Cassaday'a w pierwszych zeszytach jest skupianie się tylko na pierwszym planie. Na zbliżeniach jego postacie są dokładnie i realistycznie narysowane, jednak to co widać w tle, czasami woła o pomstę do nieba. Drugi plan, to czasami kilka kresek lub bohaterowie z karykaturalnymi twarzami.
Miałem duży dylemat jak podsumować ten album. Pomysł na fabułę jest bardzo fajny oraz posiada bardzo duży potencjał do wykorzystania. Dwie najbardziej znane grupy ze stajni Marvela po jednej stronie barykady, walczące ramię w ramię. Czego chcieć więcej. Jednak po przeczytaniu albumu pozostał mały niesmak. Raz kuleje narracja, a raz kuleją rysunki. Czuć pewien niedosyt. Można mieć tylko nadzieję, że Rick Remender w następnych odsłonach serii odejdzie od dziwnych pomysłów, które nie sprawdziły się w tym wydaniu. Warto dać szansę temu tytułowi. Warto dać szansę autorom. Warto trzymać kciuki za serię, gdyż tacy bohaterowie zasługują na porządny komiks.
Łowca czarownic
„Łowca czarownic" to projekt ciekawy. Sam pomysł zainspirowany został klasyką RPG - grą Dungeons & Dragons, zaś główny bohater postacią stworzoną na potrzeby tejże gry. Niestety ostatecznie w filmie niewiele z tego zostało i stał się po prostu brawurową opowieścią fantasy - jedną z takich do których idealnie pasuje Vin Diesel jako odtwórca pierwszoplanowej roli.
Na świecie mieszkają ludzie obdarzeni umiejętnością używania magii, nie jest ona jednak ani dobra ani zła, to tylko narzędzie, którego można użyć w dowolny sposób. Pięćset lat wcześniej czarownice zesłały na ludzi zarazę. Zrozpaczeni ojcowie rodzin postanowili dokonać zemsty i powstrzymać sabat, zabijając królową czarownic. Udało się tego dokonać Kaulderowi, którego jednak spotkała za to surowa kara - stał się nieśmiertelny. Przez kolejne pięćset lat błąka się po świecie, jako stróż porządku magicznego świata, by ostatecznie ponownie zetknąć się z królową. Czy i tym razem uda mu się ją pokonać?
Trudno w wypadku tego typu filmu mówić o grze aktorskiej. Praktycznie w niemalże całym filmie zastąpiła ją akcja i efekty specjalne. Bez przerwy coś się dzieje. Myślę, że Van Diesel, gwiazda cyklu „Szybcy i wściekli", bardzo dobrze sprawdza się właśnie w tego typu rolach. Poza tym film sprawia sobą całkiem przyjemne wrażenie. Z pewnością nie jest to hit wielkich ekranów, ale nie jest to również pełen śmieszności szajs. Fabuła została stworzona w ciekawy sposób, akcja wartko płynie do przodu, pojawia się klika hollywoodzkich scen.
Raczej trudno tu mówić o zawodzie, chyba, że nastawiało się na kino niewiadomo jak wysokiej klasy. Wydaje mi się, że film w Polsce zbiera dość kiepskie opinie przede wszystkim dlatego, że widzowie zupełnie nie na to się nastawiali. Zapowiedzi obiecywały imponujące wręcz widowisko z intrygującymi bohaterami oraz rozbudowaną opowieścią podczas gdy „Łowca czarownic" to tak naprawdę sympatyczna bajka dla nieco starszych dzieci oraz dorosłych wielbicieli fantastycznych scenariuszy.
Podsumowując - „Łowca czarownic" to prosta historia, która zawiera sporo akcji i efektów specjalnych. Film ma przyzwoitą oprawę wizualną oraz dźwiękową, został też całkiem dobrze nakręcony. Raczej nie wnosi zbyt wiele w życie kina i z pewnością nie zostanie też nigdy superprodukcją, dostarcza jednak całkiem przyjemnej rozrywki i chyba właśnie z myślą o tym został w ogóle nakręcony. Obejrzenia go w żadnym razie nie uważam za stratę czasu. Nie sugerujcie się opiniami Internautów - warto dać mu szansę. Zasługuje na to.
The Witch Hunter. Łowczyni.
Mając szesnaście lat każdy z nas -powoli, krok za krokiem- wchodzi w dorosłość, strefę, która tak intrygowała przez wiele lat. Ten wiek to być może pierwsze towarzyskie spotkania, imprezy, kontakty z innymi ludźmi. A teraz przenieśmy się w czasy średniowiecza, czasy, gdy przyszło żyć Elizabeth Grey. Mimo filigranowej figury, łagodnej twarzyczki i zaledwie szesnastu lat na karku ta dziewczyna widziała więcej zgonów, niż niejeden starzec, dobiegający setki. Dlaczego? Otóż ta na pierwszy rzut oka nastolatka jest łowczynią czarownic, należącą do gwardii króla Malcolma. Jej codzienność wypełniona jest polowaniami na ludzi oskarżonych o stosowanie magii, zabijaniem dziwnych stworów, oglądaniem wzbijających się do nieba płomieni, słuchaniem krzyków palonych na stosach oskarżonych. Ale jak każda nastolatka Elizabeth ma swoje marzenie- dopaść największego maga w Anglii, Nicholasa Perevila.
Los jednak uwielbia płatać ludziom psikusy, więc przez pewien zbieg okoliczności to właśnie Elizabeth zostaje oskarżona o korzystanie z magicznych zaklęć. Wtrącona do więzienia, z którego nie da się uciec, oczekuje na pomoc najlepszego przyjaciela, Caleba. Na ratunek przybywa ktoś zupełnie inny- ktoś, kogo łowczyni nigdy by się nie spodziewała. I od tej pory musi zweryfikować swoje poglądy na niemal wszystkie kwestie, które dotychczas stanowiły podstawę jej lojalności.
The Witch Hunter. Łowczyni. to pozycja, która intrygowała mnie od chwili, w której ujrzałam okładkę. Czytając opis od wydawcy zaciekawiła mnie jeszcze bardziej, gdyż lubię książki osadzone w czasach średniowiecza, a do tego dotyczące czarownic, palenia na stosie, etc. Decyzja o przeczytaniu literackiego dziecka pani Boecker była jedną z najlepszych decyzji literackich, jakie do tej pory podjęłam w tym roku.
Autorka nie bawi się z czytelnikiem w czułe słówka, nie wprowadza nas delikatnie w wykreowany przez siebie świat; od razu stajemy się świadkami płonących stosów, a także tego, jak wygląda aresztowanie ludzi posądzonych o korzystanie z magii. Dostajemy bardzo dokładny i dynamiczny opis walki, od pierwszych stron książki coś się dzieje. Jednocześnie pani Boecker pokazuje nam drugą, ludzką twarz łowców, przenosimy się wówczas do baru u Joego, gdzie spędzają czas, jesteśmy świadkami ich rozmów. Dzięki temu, iż narratorem jest sama Elizabeth Grey, możemy poznać jej myśli, uczucia, a ponadto widzimy świat jej oczami. Trzeba przyznać, iż dziewczyna (mimo krwawego fachu) nie jest aż tak bezwzględną morderczynią, jak jej kompani. Czasem drgnie jej serce, zaś przysłuchiwanie się krzykom płonących nie należy do jej ulubionych rozrywek.
Podczas lektury myślałam, że wiem o pannie Grey już wszystko, a autorka zajmie się raczej opisem wypełnienia pewnej misji. Ha, jakże się myliłam! Już, już wydaje się, że oto spada ostatnia zasłona z przeszłości łowczyni, a tu... cóż, okazuje się, że istnieje kolejna. To jak obieranie cebuli, warstwa po warstwie. Elizabeth należy do tego typu bohaterek literackich, których nie da się nie lubić; jest wyszczekana, waleczna, dumna i przede wszystkim lojalna, choć -jak się okazało- niektórzy korzystają z owego oddania w złym celu. I jak zapewne każda dziewczyna oddała swe serce komuś, kto towarzyszył jej od najmłodszych lat- Calebowi. Jednakże Elizabeth zostaje oskarżona, Caleb nie rusza jej na ratunek niczym rycerz na białym koniu, a mydlana bańka dziewczęcych uczuć w końcu pęka. Czas pokazuje, kto jest ogarnięty manią panowania, a kogo tak naprawdę można uważać za przyjaciela. O ironio, to w osobach uważanych za największych wrogów króla, a tym samym i swoich, dziewczyna odnalazła prawdziwych sprzymierzeńców.
The Witch Hunter. Łowczyni. jest książką, którą czyta się bardzo szybko i za żadne skarby nie chce się jej odkładać na stolik nawet na minutę. Wartka akcja, ciekawi bohaterowie i opisy kolejnych zadań czy potyczek bitewnych sprawiają, że z łatwością można wczuć się w dany moment, niemal poczuć smród dogasających stosów. Wbrew pozorom to nie jest lekkie czytadło, napisane tylko po to, by wątek miłosny przebił się na pierwszy plan i całkowicie pochłonął myśl przewodnią, nie. Owszem, jest miłość, ale to nie ona jest tu najważniejsza. Najważniejsza jest wolność i życie pewnego maga...
Refleksja na koniec? Z niecierpliwością czekam na kolejne tomy. Także Was zachęcam do sięgnięcia po tę nietuzinkową lekturę. Zapewniam, że Was nie zawiedzie.
Polski fenomen popkultury. Naukowa książka o Wiedźminie dostępna w Internecie
Stowarzyszenie Trickster opublikowało drugi tom tekstów naukowych o źródłach popularności Geralta z Rivii, na całym świecie znanego także jako The Witcher. Książka „Wiedźmin – polski fenomen popkultury" jest od dziś dostępna w internecie – w całości i za darmo. Zachęcamy do lektury!
Nowa seria Wydawnictwa Jaguar - "Łowczyni"
2 marca na półkach sklepowych zadebiutował pierwszy tom nowej serii Wydawnictwa Jaguar - "Łowczyni" Virginii Boecker.
Wywiad z Jakubem Ćwiekiem
Na spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem w Empiku w łódzkiej Manufakturze przychodzę niemal spóźniona. Poza brakiem wolnych krzeseł nie mam się jednak czym martwić, bo – jak pocieszają mnie zebrani, kiedy w panice próbuję wydostać się z szalika – „Kuba zawsze się spóźnia". Chwilę później żartuje już z tego także prowadzący. Przytulam się do skrawka miejsca między filarem a regałem i czekam. Ludzi wciąż przybywa.
Łowca czarownic
„Łowca czarownic" nie został ciepło przyjęty przez krytykę. Vin Diesel, miałka fabuła, słabe efekty specjalne – to główne zarzuty większości recenzentów. Ja jednak tych wad nie odnalazłam podczas seansu. Znalazłam za to ciekawą wizualnie produkcję, wykorzystującą niebanalne spojrzenie na świat przedstawiony, z aktorem, który stworzył sympatycznego bohatera i bardzo zaangażował się w swoją rolę.
Kilkaset lat temu wybuchła wojna pomiędzy czarownicami, które chciały pogrążyć Ziemię w chaosie, a ludźmi. Dzięki jednej walce udało się unicestwić zły sabat. Kaulder (VIn Diesel), Łowca Czarownic, zdołał zabić ich królową. Jednak tuż przed śmiercią rzuciła na niego klątwę nieśmiertelności. Kaulder żyje już 800 lat i od tylu też tropi czarownice, które łamią pakt pomiędzy ludźmi a magicznymi stworzeniami. Pomaga mu w tym Dolan (Michael Caine/Elijah Wood), którą to funkcję od samego początku istnienia Łowcy Czarownic pełnią członkowie Zakonu. Gdy jeden Dolan odchodzi na emeryturę i ma go zastąpić kolejny, dochodzi do tragedii. Wrogi sabat staje się zagrożeniem dla istnienia ludzkości. Czy Łowcy Czarownic po raz kolejny uda się go uratować?
W filmie magia przeplata się z naszą rzeczywistością w bardzo konsekwentny sposób. Czarownice żyją obok ludzi, lecz na nich nie wpływają. Niektórzy balansują na granicy tego, co nielegalne, z tym co legalne, pomagając za sprawą magii osiągnąć sukces. Oczywiście wszystko jest w cenie. Twórcy bardzo interesująco przedstawiają w produkcji iluzję. Wchodzenie w sny innych bohaterów, przeplatanie się dwóch światów, a nawet walka w dwóch... czasach, które wzajemnie się przenikają. Sięgnięto również do elementów baśniowych, których najmocniejszym wyrazem jest dziecko, które odkrywa drzewo, na którym rosną żelki.
Twórcy nie decydują się na to, aby wyjaśniać widzom świat przedstawiony od podstaw lub nawet w podstawowym zakresie. Odbiorca zostaje w niego po prostu wrzucony. Cieszy to, że nie zostajemy obarczeni tuzinem wytłumaczeń na temat funkcjonowania świata czarownic, jakiego rodzaju mają moce, jak mogą rzucać zaklęcia, co jest dozwolone w związku z paktem, a co nie. Otrzymujemy garść informacji ze zdarzeń, w których uczestniczy Łowca, z kilku scen – dokładnie tyle, ile potrzeba, aby zrozumieć fabułę.
Vin Diesel znacząco przyłożył się do efektowności obrazu. Nieważne, w czym gra, w jakiego bohatera się wciela, zawsze zaangażowany jest w stworzenie swojej kreacji; ma w sobie także sporo z typowego geeka. Tym razem odgrywa postać, która jest niezwykle sympatyczna, a przy tym samotna, nieco znudzona swoją nieśmiertelnością. Co ciekawe, „Łowca czarownic" jest pewną wariacją na temat „Dungeons & Dragons", w którą to grę amerykański aktor uwielbia grać. Tym bardziej nie dziwi więc, że dał z siebie wszystko. Mimo, że nie jest aktorem oscarowym (choć nikt nie wie, co przyniesie przyszłość), to jeden z tych artystów, którzy zasługują na szacunek odbiorców swoją postawą oraz zaangażowaniem. Na ekranie towarzyszy mu Rose Leslie, która wciela się w czarownicę Chloe. Pomimo, że aż czekamy na pocałunek, na to, aż się w sobie zakochają czy padną między nimi jakieś pompatyczne deklaracje, nic takiego się nie dzieje. W tym aspekcie twórcy trafili w dziesiątkę. Elijah Wood pasuje do roli adepta i wydaje mi się, że został stworzony do wcielania się w takie postaci – początkujących, dopiero się uczących młodych ludzi. Michael Caine po raz kolejny wciela się w swego rodzaju mentora – aktorsko najlepiej prezentując się z całej obsady. Właściwie wszystkie postaci budzą sympatię oraz ciepłe uczucia.
„Łowca czarownic" to także obraz atrakcyjny wizualnie. Najbardziej utkwił mi w pamięci obraz drzewa czarownic prezentowany z dalszej perspektywy, a także jego wnętrze. Ciekawość budzi nawet płonący miecz, który jest główną bronią Łowcy. Dodajmy do tego jeszcze na przykład chmarę owadów zwiastujących zarazę. A to tylko te, które zapamiętałam. Takich elementów, dobrego wykorzystania efektów specjalnych oraz ujęć można w tym obrazie znaleźć całe mnóstwo.
Nie rozumiem, czemu ten film został tak negatywnie odebrany przez krytykę. To rozrywka na przyzwoitym poziomie, zawierająca w sobie wszystko, co zawierać powinno porządne fantasy. „Łowca czarownic" zaskakuje nie tylko zdjęciami oraz efektami specjalnymi, ale także podejściem do wprowadzenia odbiorcy w świat przedstawiony. Warto więc go obejrzeć z kilku powodów, a jak i one nie są dla Was wystarczające to poświęćcie mu nieco czasu chociażby po to, aby się przekonać, czy zawsze należy słuchać opinii większości.
Dying Light: The Following – 15 minut z rozgrywki
Po prezentacji pełnej akcji wideo zapowiedzi Dying Light: The Following, Techland daje teraz fanom szansę przyjrzenia się z bliska rozgrywce w nadchodzącym dodatku fabularnym. Opublikowany został ponad 15 minutowy nieedytowany filmik wideo z rozgrywki połączonego z komentarzem developerów Dying Light – nagranie zeszłotygodniowej transmisji z Twitch.tv. Przedmiotem rozgrywki będzie zadanie 'The Trust Is Out There', podczas którego gracze będą mogli zobaczyć ogromną nową mapę, pojazdy, które można rozbudowywać, oraz nowe rodzaje broni.
Powstanie remake ''Nosferatu - symfonia grozy''
Robert Eggers, autor horroru "The Witch", za który otrzymał nagrodę festiwalu Sundance, realizuje nową wersję klasycznego filmu "Nosferatu - symfonia grozy". Dzieło Friedricha Wilhelma Murnau z 1922 ciągle inspiruje kolejne pokolenia twórców. Eggers nową wersję zarówno wyreżyseruje, jak i napisze do niej scenariusz. Producentami remake są Jay Van Hoy i Lars Knudsen.