Rezultaty wyszukiwania dla: Ron Lim
Rywalki - "Książę i Gwardzista" już w listopadzie!
Kiera Cass, po sukcesie trylogi rozpoczynającej się książką "Rywalki", postanowiła dać czytelnikom jeszcze skrawek życia w stworzonym przez nią świecie. Już w listopadzie, nakładem wydawnictwa Jaguar, ukaże się książka "Książę i Gwardzista".
Kuroshitsuji #02
Sławny Kuba Rozpruwacz - seryjny morderca grasujący w Londynie w 1888 roku, doczekał się wielu naśladowczych historii w literaturze i filmie. Przypisywane mu ataki zwykle dotyczyły prostytutek z ubogich dzielnic. Mordował je poprzez poderżnięcie gardła, a potem wycinał niektóre narządy wewnętrzne. Dlaczego jednak przedstawiłam tą historię? Otóż w tomie drugim Mrocznego Kamerdynera, młody hrabia Ciel Phantomhive, wyrusza do Anglii, by w służbie królowej, rozwiązać zagadkę Kuby Rozpruwacza.
Sebastian staje się coraz bardziej złośliwy. Autorka wyraźnie pokazuje sarkazm i ironię niemal w każdym jego geście. Tym razem kamerdyner rodziny Phantomhive odkrywa swoje mroczne oblicze i prezentuje czytelnikom, co myśli o innych (zwłaszcza o pracującej z nim służbie). Natomiast Cielowi dokucza najbardziej, umyślnie utrudniając mu śledztwo – choć oczywiście robi wszystko to, co do niego należy i jest w tym jak zwykle najlepszy. Poznajemy również ciotkę młodego hrabiego, jej kamerdynera i kilku innych – niekoniecznie pozytywnych – bohaterów. Dowiadujemy się również, że demon z piekła rodem jest... prawdziwym miłośnikiem kotów! I w tym momencie manga znów odzyskuje swój nietypowy urok. Mroczny kamerdyner jest bohaterem idealnym, takim „złym chłopcem" z serii tych, których tłumnie kochają dziewczyny. Niesamowicie przystojny, nie ma rzeczy, w której nie byłby dobry, a do tego jest chłodny, sarkastyczny i pozbawiony skrupułów. I jak tu Sebastiana nie kochać?
Drugi tom komiksu również jest zabawny, ale prawdę mówiąc humor, który w nim się pojawia jest w zupełnie innym stylu niż ten na początku. Podziwiam autorkę, której aż tak udało się go zmienić. Tłumaczy to tym, że tworząc go miała naprawdę podły nastrój i nic nie układało się po jej myśli, gdy się do tego specjalnie przedtem nie przygotowała. Jednak w dalszym ciągu cała atmosfera i sytuacje zawarte w książeczce są ujmujące. Dodatkowo ta kreska Yany Toboso! Po prostu aż ma się ochotę mangę przeglądać. Ciel w sukience (oczywiście to skutek tego, że Sebastian jest wredny, a nie żadnych niepasujących do klimatu dark fantasy perwersji) – to trzeba zobaczyć!
Kuroshitsuji, czyli mroczny kamerdyner nosi tym razem podtytuł (widoczny pod obwolutą) kurodokuta, mroczny lekarz. Jednak jest to jedynie ciekawy dodatek i zabawa w przebieranki dla Sebastiana, nie spoiler tomu. Z tyłu również czeka na fanów kilka interesujących ciekawostek – jak chociażby krótka historia, która podejrzewam została wyrzucona z głównej części, żeby nie rozleniwiać akcji.
Tym razem część nie kończy się wyraźnym rozwiązaniem wszystkich spraw, zapowiadając swojego rodzaju „to be continue" w najbliższym tomie. Na szczęście niezbyt długo trzeba będzie czekać, ponieważ komiks zaplanowany jest już na luty. Oczywiście gorąco tą serię polecam! Ciężko się przy niej dobrze nie bawić.
Kuroshitsuji #01
Mroczny klimat wiktoriańskiej Anglii, wątek kryminalny, dark fantasy, czarny humor i genialnie wręcz skonstruowany główny bohater. Przyjemna kreska, zero sentymentów, a jedynie dobra zabawa. Kuroshitsuji to dzieło młodej, japońskiej autorki, która doskonale zdaje się wiedzieć, co tak naprawdę spodoba się dziewczynom.
Sebastian Michaelis jest kamerdynerem rodziny Phantomhive. Usługuje dwunastoletniemu chłopcu o imieniu Ciel. Mimo tego, że ze swoich zadań wywiązuje się perfekcyjnie, to wszystko wokół traktuje z ironiczną pogardą i drwiną. O dziwo jednak ma anielską cierpliwość do nieudolnej służby – kucharza z głupimi pomysłami, niezdarnej pokojówki i ogrodnika. Młody panicz jest właścicielem firmy produkującej gry i zabawki, doskonale zna się na tym co robi i nikogo to nie dziwi, bo przecież jest dzieckiem, które powinno znać się na zabawkach, a sam interes kwitnie. Przedsiębiorczy chłopiec nie unika kontaktów biznesowych i wdaje się w relacje z innymi angielskimi biznesmenami i szlachcicami. Pech chciał, że trafił akurat na szajkę handlarzy narkotyków... Kiedy Ciel zostaje porwany, Sebastian bez wahania postanawia ruszyć mu na ratunek – z jednym tylko założeniem – byleby zdążyć przed kolacją.
Akcja mangi toczy się w Anglii, w czasach wiktoriańskich. Osobiście bardzo lubię tą epokę, a fantazje na jej temat w wykonaniu Japończyków są rzeczą godną uwagi – tak samo fikcyjną i fantastyczną jak ciekawą i barwną. Mroczny kamerdynerbezdyskusyjnie jest komedią, aczkolwiek taką w dobrym guście, a na dodatek pełną czarnego humoru. Podczas czytania zaśmiewałam się niemal na każdej stronie. Do tego manga, obok normalnego życia w widzianej oczami – wówczas dwudziestodwuletniej - japonki Anglii, zawiera również wątki fantasy co tworzy w niej wręcz niesamowity klimat. Odpowiedź na wszelkie pytania, które czytelnik stawiał będzie podczas poznawania mangi, Sebastian zawiera w jednym, jakże prostym i urokliwym zdaniu: „...demon ze mnie, nie kamerdyner.".
Kreska Yany Toboso jest moim zdaniem świetna. Autorka specjalizuje się w tworzeniu Yaoi, więc właściwie nic dziwnego, żeKuroshitsuji zawiera takie elementy, jak niesamowicie przystojny główny bohater i urocze (niekoniecznie męskie) stroje, do których noszenia zmusza wszystkich w jednym z rozdziałów panienka Elizabeth – narzeczona Ciela. W takich momentach naprawdę trudno byłoby się nie uśmiechnąć.
Sama fabuła również do nudnych nie należy, choć z początku mogłaby się taka wydawać – ot zwyczajne życie w bogatej rezydencji. Głównym jej wątkiem jest jednak motyw kryminalny, w którym najważniejszą rolę odgrywa oczywiście kamerdyner. Nic skomplikowanego, nic nazbyt zagmatwanego, ale jednak akcja ciekawa i wciągająca. Od mangi naprawdę ciężko się oderwać, jak już zacznie się czytać i zdecydowanie tom jest na jeden raz. Z pewnością warto po niego sięgnąć. Ja sama jestem zachwycona. I cytując wypowiedź jednego z pracowników wydawnictwo Waneko, powiem, że – Kuroshitsuji, to manga, która nie potrzebuje reklamy. Z pewnością tak właśnie jest.
W 2008 roku Mroczny kamerdyner doczekał się swojej adaptacji filmowej (anime). Ja jednak nie oglądałam i nie obejrzę, dopóki nie przeczytam całej serii, bo jestem pewna, że to by mi ją popsuło. W 2010 roku zaczął ukazywać się również drugi sezon.
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem jakoby manga ta była jedynie dla dziewczyn. Co prawda jest tak naprawdę „o niczym" i z pewnością powiela niektóre schematy, ale jej klimat, kreska i humor rekompensują te wszystkie minusy z nawiązką. Jestem pewna, że płeć przeciwna również znajdzie w niej rzeczy, które uzna, za godne uwagi, a już z pewnością czytanie tomu umili każdemu czas. Tak jak niektóre pozycje uważam za średnie, waham się komu mogłabym je polecić, tak w tym wypadku, Kuroshitsuji z czystym sumieniem polecam każdemu, ponieważ sądzę, że każdy kto potrafi podejść do życia z dystansem, przyjemnie spędzi przy niej czas.
Czarny Wygon. Bisy
„Bisy" to trzecia część cyklu „Czarny Wygon", długo oczekiwana i z utęsknieniem wypatrywana przez fanów prozy Stefana Dardy. Jej premiera, zapowiedziana wstępnie na koniec maja bieżącego roku, w końcu stała się faktem i dwudziestego czwartego listopada do księgarń trafiła kolejna odsłona wydarzeń związanych z przeklętą wioską skrytą wśród roztoczańskich lasów. Poprzednie tomy stały na wysokim poziomie, co dość obiektywnie odzwierciedla fakt, że obydwa zostały nominowane do Nagrody im. Janusza A. Zajdla za rok 2010. Z tego też względu do lektury „Bisów" zasiadłam z jednej strony z niecierpliwością i entuzjazmem, a z drugiej, z pewną obawą, czy powieść okaże się dobrą kontynuacją, czy jedynie odgrzewaniem starego kotleta.
Książkę otwiera opowiadanie „Słowo Czarnego", które wiąże się tematycznie z fabułą „Czarnego Wygonu" i naprawdę zaostrzyło mi apetyt. Choć tekst jest krótki - liczy zaledwie kilkanaście stron, jest mroczny, trzyma w napięciu i świetnie wprowadza czytelnika w klimat grozy. Dopiero po nim rozpoczyna się właściwa powieść. Stanowi ona bezpośrednią kontynuację „Starzyzny". Witoldowi Uchmannowi, po dwóch latach spędzonych w przeklętej wiosce, udaje się powrócić do rzeczywistego świata. Niestety zło wydostało się z wioski wraz z nim i zaczyna zbierać krwawe żniwo.
Lektura „Bisów" wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia. Styl pisarza pozostał taki sam, książkę czyta się dobrze i płynnie, a jednak zabrakło mi w niej tego „czegoś", co sprawiało, że od „Słonecznej Doliny" i „Starzyzny" nie mogłam się wprost oderwać. Przede wszystkim książka jest nierówna – momenty, które intrygują i rozbudzają ciekawość przeplatają się ze znacznie rozleglejszymi fragmentami, w których niby dużo się dzieje, ale wiele z tego nie wynika. Choć wydarzenia opisane w trzecim tomie są bezpośrednią kontynuacją tych, które miały miejsce w poprzedniej części, można odnieść wrażenie, że „Bisy" to już oddzielna historia. Nie da się jej wprawdzie zrozumieć bez znajomości fabuły całego cyklu, jednak wprowadzenie zupełnie nowych wątków i postaci sprawia, że jest to opowieść nie tyle o przeklętej wiosce, a o Witoldzie Uchmannie, który ściągnął na siebie uwagę mrocznych sił i musi teraz zwalczać własne demony.
Z drugiej strony, dużym, o ile nie największym atutem książki jest niesamowita wręcz pieczołowitość, z jaką autor odmalowuje przed oczami czytelnika kolejne miejsca, w których toczy się akcja. Zwłaszcza dla mieszkańców Lubelszczyzny realizm w pokazywaniu różnych miejscowości będzie stanowił smakowity kąsek. Tym razem Darda postarał się także o wyjątkowo starannie odzwierciedlić realia polityczno-kulturowe panujące w Polsce w 2005 roku. Dostajemy więc sporą porcję informacji na temat ówczesnych rządzących, wyboru nowego papieża oraz kilka nowinek sportowych.
Zastanawiam się nad wymową tytułu książki – nazwa Bisy występuje w powieści dwukrotnie i to w różnym znaczeniu. Jest to nazwisko trzech braci, którzy pojawiają się w obszernym prologu i których dość dobrze możemy poznać, ale przygoda z nimi kończy się wraz z rozpoczęciem pierwszego rozdziału. Po drugie jest to niewielka miejscowość, w której toczą się wydarzenia opisane w ostatnich rozdziałach. Prawdopodobnie przesłanie to stanie się czytelniejsze dzięki czwartemu, ostatniemu tomowi cyklu – wcześniej autor zapowiadał, że „Czarny Wygon" będzie trylogią, ale podczas pracy nad trzecią częścią okazał się tak płodny, że materiału i pomysłów starczyło na dwie książki, a nie jedną.
Z wielkim żalem muszę stwierdzić, że „Bisy" odstają nieco od poprzednich dwóch tomów cyklu „Czarny Wygon". Żywię jednak ogromną nadzieję, że w czwartej części Stefan Darda pokaże pełnię swoich możliwości i zachwyci czytelników tak samo, a może jeszcze bardziej, jak swoimi poprzednimi powieściami. Sam cykl o Witoldzie Uchmannie jest zdecydowanie godny polecenia, mimo słabszej jednej części, więc niech to nie zniechęca Was do sięgnięcia po historię przeklętej wioski na Roztoczu i ludzi, którzy mieli pecha, by do niej trafić.
Anima Vilis
Zbiór opowiadań Krzysztofa Dąbrowskiego niewątpliwie możemy zaliczyć do gatunku powieści grozy. Na szczęście (moim skromnym zdaniem) nie mamy tu do czynienia z hektolitrami krwi i wnętrznościami na co drugiej firance... Sam autor we wstępie przyznaje się że tego typu literatura miała na niego duży wpływ, jednak historie, które wyszły z pod jego pióra mają zupełnie inny charakter.
Mamy tu do czynienia z grozą która przemawia do nas za pomocą codziennych zdarzeń, które jednak mają źródła nie tam gdzie byśmy się ich spodziewali. Autor zapoznaje nas z polską rzeczywistością, z dniem dzisiejszym, oraz z przeszłością i alternatywną wizja przyszłości. Pokazuje nam mroczną stronę ludzkiej natury.
Cztery z opowiadań wiążą się ze sobą, pokazując nam między innymi wędrówkę dusz, dusz skrajnie złych i plugawych, oraz tych, które szukają pomsty za uczynki, które miały miejsce za ich życia. Mamy tu również wątek skrajnego bohaterstwa, odwagi i miłości, ukazany w formie, której na pewno nie będziecie się spodziewać.
Spotkamy w opowiadaniach postacie ze słowiańskich legend, demony, kosmitów oraz wiedźmy. Z tym wszystkim stykać się będą niczego nie świadomi ludzie, a spotkania te, jak można przypuszczać nie będą należały do najprzyjemniejszych.
Autor pokazuje się nam również z innej strony – w opowiadaniu „Uprowadzenie" możemy na chwilę oderwać się od „ ciężkiego" klimatu i zdrowo pośmiać – historia oczywiście jest jak najbardziej klimatycznie związana z horrorem, jednak nazwał bym ją komedią – napisaną w naprawdę dobrym stylu.
Całość opowiadań trzyma naprawdę wysoki poziomi i przyznam, że choć nie jestem miłośnikiem tego typu literatury czytałem te historie z dużą przyjemnością. Uważam, że każdy znajdzie tu dla siebie coś, co mu przypadnie do gustu (oprócz tych z Was, którzy kochają duże ilości krwi i flaków J). Autor pokazuje swoja klasę potrafiąc pisać w różnych stylach, w zależności od klimatu i świata, który nam opisuje. Bohaterowie są zarysowani w stopniu idealnym dla potrzeb danej historii, Autor pozwala nam do dopowiedzenie wielu rzeczy, ale szkielet świata i osób w nim występujących pokazany jest rewelacyjnie. Szczerze polecam tą pozycję na obecne deszczowe wieczory, warto poświęci czas tej książce. Na koniec jedno wyjaśnienie Anima Vilis to z łaciny nędzna dusza, podła istota.
Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973
"Słuchaj pieśni wiatru" oraz "Flipper roku 1973" są najwcześniejszymi powieściami Harukiego Murakamiego. Nigdy jednak nie były jeszcze publikowane w Europie ani Stanach Zjednoczonych, mimo że są to dwie pierwsze części "tetralogii Szczura", której kontynuacją są "Przygoda z owcą" oraz "Tańcz, tańcz, tańcz". Dziwnym jest więc fakt, że powieść zaczęła się ukazywać od końca.
Historie zawarte w książce są świetnym dopełnieniem poprzednich utworów. Czytelnicy poznają głównego bohatera, jego życie, młodość oraz przyjaciół. Samotność, zagubienie, ludzka egzystencja. Przez cały czas słowa układają się, tworząc wokół siebie magiczny, baśniowy klimat. Bohaterowie są na tyle realistyczni, że aż ciężko uwierzyć, iż należą jedynie do świata literatury. Jeżeli jednak chodzi o fabułę i akcję - ich tu po prostu nie ma. Opowiadania są niczym szkice, dopiero w późniejszej twórczości zapełnione paletą barw.
W książce po raz pierwszy pojawia się bezimienny bohater dobrze znany z kolejnych powieści, jego przyjaciel Szczur, chiński barman Jay, a także Naoko z Norwegian Wood. Jeżeli ktoś jest fanem prozy Murakamiego, będzie to dla niego prawdziwa gratka. Mimo że jest to pierwsza publikacja pisarza, to zaskakuje tak jak wszystkie kolejne. Jest to takie dzieło zwyczajne - niezwykłe. Niby nic wielkiego, a jednak zawiera w sobie magię.
Haruki Murakami ma swój unikalny styl, który, jak się przekonałam, widać już w jego pierwszych historiach. Pisarz ukazuje nie tylko surrealistyczne wizje i obrazy swojej niezwykłej wyobraźni, ale także zwyczajne, ludzkie życie i towarzyszące mu uczucia. Wszystko natomiast przedstawia w taki sposób, że czytanie jego prozy to przyjemna rozrywka. Gdy kończy sie czytać jedną z jego powieści, pozostaje po niej niedosyt i chęć by poznać kolejne, jeśli sie jeszcze wszystkich nie przeczytało.
Książka, tak jak "Po zmierzchu", sprawia wrażenie napisanej o niczym. Gdy ktoś jednak zna lepiej twórczość pisarza, polubi także i ten tom. Nie radziłabym jednak od niej zaczynać przygody z prozą Murakamiego. Moim zdaniem dobrze wyszło, że została wydana tak późno, gdy wszyscy już wiedzą na co stać pisarza. Nie oznacza to oczywiście, że jest gorzej napisana od innych jego powieści. Sprawia po prostu wrażenie bardziej enigmatycznej i odległej. Zarówno "Słuchaj pieśni wiatru", "Flipper roku 1973" jak i inne historie spod pióra Murakamiego serdecznie wszystkim polecam. Niejednego czeka miła niespodzianka. To twórczość, która potrafi zupełnie zmienić postrzeganie świata.
Premiera: "Gundam Build Fighters Try"
Już 8 października swoją premierę będzie miało nowe anime studia Sunrise "Gundam Build Fighters Try". Film będzie z gatunku Sci-fi i mecha.
Anubis
Tajemnice z dalekiej przeszłości, mroczne zagadki i niezwykłe wykopaliska, są często inspiracją do napisania książki. Autorem "Anubisa" jest popularny niemiecki pisarz Wolfgang Hohlbein. Jest autorem wielu dobrych, znanych tytułów należących do gatunku fantasy, science fiction, horror, historycznych. Książka pojawiła się pod koniec lipca bieżącego roku nakładem wydawnictwa Red Horse.
Czytelnik poznaje barwne postaci: każda inna, mająca swoje indywidualne cechy i zachowania, co ma wpływ na ciekawe, interesujące losy bohaterów. Fabuła jest znakomita. Początkowo jest prosta, nieskomplikowana, z czasem szybko się gmatwa, okazując się bardzo wciągającą. Podczas czytania rodzą się w głowie setki pytań, na które odpowiadają nam kolejne strony. Skomponowany nastrój przez Hohlbeina jest niezwykły, autor nie użył banalnych scen brutalności, makabryczności rodem z prostego horroru, które w tym przypadku mogło by tylko zaszkodzić. Doskonale pasuje panujący niepokój otoczony tajemniczą atmosferą.
Opowieść rozpoczyna się w małym miateczku Thompson na amerykańskiej prowincji, gdzie mieszka główny bohater, a jest nim absolwent Harvardu, archeolog, profesor Morgens VanAndt. Uczony nie prowadził imponującej kariery naukowej z powodu nieprzyjemnego incydentu w poprzedniej pracy, przez który musiał wyjechać. Poznajemy go jako wykładowcę na trzeciorzędnym college'u. Mieszkał w małym pensjonacie prowadzonym przez starszą od niego, dość wścibską gosposię - pannę Preussler.
U profesora Morgensa zjawia się jego dawny znajomy doktor Graves, z którym bohater nie miał miłych wspomnień, ponieważ przyczynił się do zniszczenia zapowiadającej się kariery naukowej. Graves dał Morgensenowi propozycję pracy przy wykopaliskach świątyni. Możliwość poprawienia reputacji, uznania w kręgach naukowych i sama ranga pracy przy przełomowych dla świata odkryciach, skłoniła profesora do przyjęcia propozycji. Jak potoczą się losy bohaterów i postęp prac?... To już musicie sprawdzić sami.
Poznajemy również przeszłość profesora, jego studenckie życie, kobietę - z którą miał spędzić resztę życia - oraz wiele interesujących spraw związanych z poprzednią pracą i życiem bohatera.
Mimo 650 stron, ksiażkę czyta się szybko i przyjemnie, oczekując kolejnych wątków i przygód. Dla niektórych małym minusem mogą być rozbudowane opisy, co może być strasznie meczącym przerywnikiem akcji, choc z drugiej strony spełniają rolę wprowadzania klimatu między dialogami. Mimo tego ocena "Anubisa" nie może być inna- sukces Wolfganga Hohlbeina. Jeszcze raz podkreślę: narracja, doskonały nastrój i wciągająca fabuła zmuszają do przeczytania tej książki.
Serdecznie zapraszam do lektury i gorąco polecam!
13 ran
Po "11 cięciach" i "15 bliznach" przyszła pora na kolejną antologię horroru zatytułowaną "13 ran". W jej skład wchodzą opowiadania autorstwa czołówki polskich i zagranicznych pisarzy, których proza jest dobrze znana miłośnikom gatunku. Rozpoznawalne nazwiska, które łatwo skojarzyć z charakterystycznym dla każdego z twórców stylem, w pewnym stopniu przygotowują czytelnika na to, co czeka nań w tekstach zgromadzonych w niniejszym zbiorze, idealnie wpisującym się w konwencję swoich poprzedników.
Antologię otwiera mocne uderzenie w postaci opowiadania Jacka Ketchuma, "Silniejszy". Autor "Jedynego dziecka" i "Dziewczyny z sąsiedztwa" i tym razem postawił na psychologiczną grozę po mistrzowsku budując mroczny, ponury klimat. Jest to opowieść o mężczyźnie, którego psychikę naznaczyła przeżyta w dzieciństwie trauma i który po latach wreszcie zdobywa się na to, by odpłacić swemu oprawcy. Historię tyleż przygnębiającą i posępną, co wzruszającą, wieńczy mocny i dosadny, jak to u Ketchuma, finał potwierdzający jego pisarski kunszt.
Kolejne opowiadania cechuje dość spora różnorodność tematyczna oscylująca między klasyczną ghost story, gatunkami slasher, gore i dopiero zdobywającym wiernych fanów bizarro. Oferują one czytelnikowi całe spektrum wrażeń - od ekstremalnej grozy, poprzez odrazę wywołaną epatowaniem wyuzdanym seksem, przemocą i makabrą po nieco łagodniejsze doznania zasadzające się głównie na psychologicznym niepokoju. Taka rozpiętość tematyczna gwarantuje, że każdy miłośnik horroru znajdzie tu coś dla siebie. Jak to zwykle bywa w przypadku antologii, nie wszystkie teksty charakteryzuje równy poziom i porównywalna intensywność doznań, dlatego w pierwszej kolejności chciałabym omówić te, które w jakiś sposób wyróżniają się na tle pozostałych.
Edward Lee, dobrze czytelnikom znany ze swego zamiłowania do makabry i tym razem nie zawiódł stając na wysokości zadania. "Pan Kadłubek" opowiadający o zmaganiach policyjnego detektywa z psychopatą porywającym i okaleczającym kobiety, przekonanym o swej boskiej misji, jest dokładnie tak odrażające, jak po autorze "Sukkuba" można się było spodziewać. To jedno z najbardziej pokręconych i ohydnych opowiadań w zbiorze dobitnie świadczące o tym, że Lee nie wyczerpał jeszcze wszystkich swych zwyrodniałych pomysłów. Świetna stylizacja językowa i finał, który ścina z nóg to kolejne elementy charakterystyczne dla prozy tego autora, rozpoznawalne na pierwszy rzut oka.
Rick Hautala proponuje nam całkiem przyzwoite opowiadanie o starszej kobiecie, której odlot samolotem uniemożliwia zjawa pilota kamikadze. Tekst wyróżnia się interesującym pomysłem, odpowiednio mrocznym klimatem oraz smutną i refleksyjną, zapadającą w pamięć wymową.
Dla odmiany Łukasz Radecki oferuje czytelnikowi historię o zupełnie innym charakterze. "Imperium robali" przeraża tyleż psychologicznym realizmem, co odpychającymi obrazami. W odróżnieniu od niektórych opowiadań zawartych w zbiorze, mają one jednak swoje uzasadnienie i wzmagają wymowę treści. Jest ono posępne, balansujące na granicy surrealizmu - i skłaniające do refleksji, warto poświęcić mu większą uwagę.
Na drugim końcu tematycznej skali plasuje się "Duch z Greenbriar" autorstwa Jonathana Mayberry'ego. Jest to historia będąca udaną wariacją na temat przygód Sherlocka Holmesa, klasyczną ghost story o klimacie i stylistyce porównywalnej do prozy Artura Conan Doyle'a oraz "Opowiem ci mroczną historię" Stefana Dardy. Niczym nie rozczarowuje ona wielbicieli jego talentu proponując to, do czego zdążył już przyzwyczaić czytelnika autor "Domu na Wyrębach".
W pamięć zapada wyjątkowo udane opowiadanie Aleksandry Zielińskiej zatytułowane "Lipiec w Coyoacan", które zaskakuje mroczną atmosferą i przerażająco realistycznym studium szaleństwa kobiety przeżywającej głęboka traumę na wskutek utraty dziecka. Tekst zwraca uwagę ponurym klimatem, psychologiczną wiarygodnością i wyrazistą puentą oraz niezwykłym dopracowaniem stylistycznym.
W skład antologii wchodzi również kilka innych opowiadań, które jednak nieszczególnie zwróciły moją uwagę i nie wywołały większych emocji. Zaliczyć do nich z całą pewnością należy "Wszystkich nieświętych" Roba Kaymana, które poza tym, że próbuje łączyć grozę z humoreską, niczym specjalnym się nie wyróżnia. Obiecujący początek przechodzi w absurdalne zakończenie pozostawiając palące uczucie niedosytu. Również "Kulka" Anny Klejzerowicz wypada co najwyżej przeciętnie. Zalety historii magicznego przedmiotu destrukcyjnie wpływającego na życie pewnej rodziny ogranicza się do ciekawego pomysłu, rozczarowuje brakiem napięcia oraz zbyt przewidywalnym przebiegiem akcji i mało zaskakującym finałem.
"13 ran" zawiera także teksty nastawione tylko i wyłącznie na szokowanie i wywoływanie obrzydzenia, nie dające nic poza głębokim niesmakiem. Prym wiedzie tu opowiadanie duetu pisarskiego, Robert Cichowlas - Kazimierz Kyrcz Jr, zatytułowane "Pragnienie". Historia chłopaka, który zafascynowany znajomą ze studiów postanawia odszukać jej dom, stanowi pretekst do szafowania wulgaryzmami, epatowania seksem i dziwacznymi wizjami, które jak rozumiem stanowią koszmar każdego mężczyzny. Siła rażenia obrazu jest śmiesznie niewspółmierna do treści przesłania, co razi dodatkowo. Podobnie nie zachwyca "Mechanik" Grahama Mastertona, będący charakterystycznym dla tego autora połączeniem pierwiastka niesamowitości, wyuzdanego seksu i makabry w stylu horroru klasy B. Jestem jednak pewna, że oba opowiadania znajdą swoich zwolenników.
Podsumowując: "13 ran" to świetnie skomponowana antologia, której głównym atutem jest duże zróżnicowanie tematyczne i wymieszanie konwencji. To atrakcyjna, mocna lektura, w której każdy znajdzie coś dla siebie - czy to pełną grozy opowieść o duchach, czy też makabryczną groteskę. I choć można odnieść wrażenie, że w porównaniu do swojej poprzedniczki, czyli "15 blizn", mieści w sobie znacznie więcej przemocy i erotyki, wynaturzeń i makabry, jaką najłatwiej można odnaleźć w filmach klasy B, po raz kolejny zaskakuje zmianami konwencji, nastroju, tematyki oraz sposobami oddziaływania na wrażliwość i emocje czytelnika. Nie zawiedli uznani twórcy literatury grozy i horroru, zarówno polscy, jak i zagraniczni: teksty zamieszczone w zbiorze są rozpoznawalne pod względem stylu i charakterystyczne dla autorów, co w tym wypadku jest zaletą, nie wadą. Warto dać się ponieść wyobraźni, poznać granice własnej odporności i przekonać się na własnej skórze, czy rzeczywiście po tym spotkaniu pozostaną Wam rany.
Premiera: "Cztery" - Początek trylogii "Niezgodna"
Początek trylogii "Niezgodna" – największego przeboju literatury młodzieżowej ostatnich lat - zapowiedziany został już na 16 października. Cała seria ukazuje się nakładem wydawnictwa Amber.