Rezultaty wyszukiwania dla: Ron Lim
Maciej Stańczak - Axis
Jest rok dwa tysiące czternasty, gdzieś w odległej galaktyce, w zupełnie innym świecie, gdzie wszystko jest sterowane przez maszyny, a życie jest kontrolowane przez pewnych ludzi, gdzie mieszkańcy nie wiedzą, co to głód czy cierpienie – żył chłopiec, który bał się jutra.
Wrześniowy wiatr wpadał do pokoju przez uchylone okno, otulając szczupłe ciało Xawiera, który leżał na łóżku przykryty kołdrą. Spojrzał na zegarek.
Trzecia w nocy.
Podniósł głowę i łokciami oparł się o poduszkę. W głowie szalały różne myśli. Jutro skończy siedemnaście lat – jak mówił ojciec jutro jego życie odmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Dzieciństwo pójdzie w kąt, a na jego miejsce szturmem wkroczy dojrzałość. I właśnie Xawier bał się owej dojrzałości.
Łapiąc się różnych sposobów, próbował zasnąć. Wizja jutrzejszego dnia wywarła na nim ogromne brzemię – ciężar, którego nie potrafił udźwignąć. Nikomu nie opowiadał o swoich wątpliwościach, a już w szczególności swojemu ojcu. Nie chciał go zawieść, dlatego zrobi wszystko, aby był z niego dumny.
Nie zorientował się, kiedy oczy zaczęły się zamykać – zasnął i pozwolił odpocząć swojemu zmęczonemu umysłowi.
- Xawier! – Usłyszał głos Terbuna. Ojciec wszedł do pokoju i spojrzał na zaspane oczy syna. – Mało spałeś tej nocy. Stresujesz się? – Palcem wskazującym przeciągnął po zasłonach, które po zsunięciu się na bok, wpuściły do pokoju poranne słońce.
- Tak – odparł bez zbędnych ozdobników.
- Ja, gdy byłem w twoim wieku, również bałem się tego dnia. Pamiętam, jak dziś, że nie spałem przez pół nocy. – Uśmiechnął się łagodnie. – Chce żebyś wiedział, że za kilka godzin staniesz się ważną częścią Axis. Będziesz kierował naszym światem, kiedy ja przejdę na emeryturę. Nasza rodzina włada Axis od kilkunastu pokoleń. Każdy mężczyzna w naszej rodzinie, w swoje siedemnaste urodziny przeżywał to, co ty teraz przeżywasz.
- Wiem, ale trochę się boję – wykrztusił z siebie oślepiony słońcem.
- Nie ma czego. Od dziś jesteś kimś wielkim – urwał. – A teraz wstawaj, bo o trzynastej przystępujemy do koronacji.
Xawier posłuchał ojca i zaraz wyskoczył z łóżka. Rozejrzał się po pokoju, a do uszu dolatywały odgłosy zza okna. Podszedł do niego i spojrzał na miasto, którym będzie władam. Dom, w którym mieszkał znajdował się na wzgórzu, dzięki czemu miał widok na całe Axis. Było piękne, kolorowe i takie zadbane. Każdy, choć najmniejszy element Axis był przemyślany i skonstruowany z ogromną pieczołowitością. W oddali ujrzał ogromny budynek w kształcie litery A – wydawało się, że wierzchołek dachu sięga samych chmur.
Odwrócił się i spojrzał na swoje łóżko, w którym spał po raz ostatni. Od dziś jego pokój już nie będzie jego pokojem, jego łóżko już nie będzie jego łóżkiem, a co najważniejsze jego nowym domem jest budynek w kształcie litery A. To w nim spędzi najbliższe trzy lata na poznanie mechanizmu Axis. Ojciec już coś wspominał o nowych obowiązkach, jednak wszystkiego dowie się na szkoleniach. Później przeprowadzi się z powrotem do tego domu, z tą różnicą, iż będzie w nim mieszkał sam. Od momentu powrotu będzie miał piętnaście miesięcy na założenie rodziny i trzy lata na spłodzenie syna, który w przyszłości zajmie jego miejsce. A rodzice...a rodzice znikną z jego życia, tak samo jak zniknęli dziadkowie i pradziadkowie, których nigdy nie poznał. Axis jest skonstruowany skomplikowanie, i Xawier będzie musiał się z tym zmierzyć.
Przeciągnął lewą ręką nad łóżkiem, czym sprawił, że mebel wsunął się w ścianę, a w jego miejsce pojawiła się kanapa. Usiadł wygodnie. Wyciągnął przed siebie prawą rękę i zacisnął ją w pięść – na całej ścianie pojawił się ekran komputera. Oglądnął wiadomości, w których piękna kobieta, ubrana w złoto-srebrny kombinezon – najmodniejszy w tym miesiącu – z wielkim podekscytowaniem oznajmiła, że dziś zmieni się władca Axis. Szalejący za nią tłum wykrzywiał – Xawier!, Xawier!, Xawier!
Po koronacji, gdy chłopak będzie gotowy przejąć władze, w mieście zaplanowano Hulację – podczas której mieszkańcy oddają hołd i witają nowego właściciela złotego tronu. W mieście przez tydzień odbędą się huczne imprezy, na ulicach miasta ludzie będą się radować, a wszystko pod bacznym okiem mechanizmu Axis, które nigdy nie śpi, i który sprawia wrażenie, że mieszkańcy mają wolny wybór.
Pod dom podjechała złota limuzyna i wzbijając się na dwa metry odjechała z Xawierem, pozostawiając w tyle ówczesne życie chłopaka. Siedząc w samochodzie, na skórzanym fotelu rozmyślał o swoim życiu. Czy da sobie radę?
Widok Axis napawał chłopaka okropną dumą, ale również przerażeniem – kilkudziesięciu metrowe budynki, wszystko bez maleńkiej skazy, mieszkańcy tacy spokojni i poukładani – jakby bali się być sobą.
Budynek A coraz bardziej się przybliżał. Widział wyraźniej jego wielkie okna oraz połyskującą w blasku słońca fasadę. Trudno było Xawierowi określić jej kolor i strukturę. Im bliżej, tym bardziej budynek zdumiewał. Wokół można ujrzeć prawie niewidzialną powłokę, która otaczała budynek.
- Pewnie zastanawiasz się, co to jest? – Usłyszał silny, męski głos z prawej strony.
Odlepił głowę od szyby, która w momencie zrobiła się całkowicie czarna. W kabinie panował półmrok, a Xawier słyszał tylko swój ciężki oddech. Gdy wsiadał do samochodu nie wiedział, że ktoś w nim jest. Chciał poznać właściciela głosu, jednakże bezskutecznie.
- Od dziś poznajesz świat Axis od podszewki – mówił głos. – To, co dla zwykłego śmiertelnika jest niejasne, bądź, jeżeli czegoś nie wie, dla ciebie jest jasne. Od dziś nie ma rzeczy, na którą nie będziesz znał odpowiedzi.
Chłopak rozglądał się po kabinie w nadziei, iż zobaczy mężczyznę, który przemawia do niego. Szyba stawała się coraz bardziej przeźroczysta, aż znowu mógł zobaczyć, co dzieje się po drugiej stronie.
Widok odmienił się diametralnie.
Teraz znajdował się bardzo blisko budynku, który im bliżej, tym bardziej przerażał. Nagle kształt litery A się zmienił i budynek przemienił się w ogromne zamczysko z licznymi kolumnami, których wierzchołki znajdowały się wysoko w chmurach. Fasada dziwnie błyszczała, jakby zrobiona była z tysięcy wijących się jak wąż błyskawic. Szybko zmienił pozycję na fotelu i zerknął w tylnie okno limuzyny. Spodziewał się widoku wzgórza i swojego domu – wszystko zniknęło. Ujrzał czarne pole pokryte setkami gwiazd. Wielką otchłań, nicość.
- Właśnie minęła pierwsza lekcja – odezwał się głos. – Axis jest wielką mistyfikacją. To tu – głowa chłopaka kierowana magiczną mocą, skierowała się na budynek – toczy się prawdziwe życie. A ty zostałeś, do tego życia powołany. Od dziś przejmujesz władze nad Axis, decydujesz, co ludzie mają jeść, gdzie pracować, a nawet, w co mają się ubierać. Władasz życiem oraz śmiercią. Stajesz się panem Axis.
Xawiera kolejne słowa zdumiewały. Nie szadził, że Axis jest tak zbudowane.
- A teraz wyjaśnię, co się stało.
- Dobrze – odezwał się po raz pierwszy od dłuższego czasu.
- Axis jest podzielony na dwa światy. Ten tu i ten po drugiej stronie. Jak sam zauważyłeś wokół budynku rozpościera się powłoka, która z daleka nie jest widoczna. Budynek jest przykryty swego rodzajem bańką, a gdy zwykły śmiertelnik na nią spojrzy, widzi to, co chce lub raczej musi zobaczyć. Bańka jest ekranem wyświetlającym obraz, który jeszcze kilka minut temu sam widziałeś.
- To znaczy, że tego świata nie ma, że on nie istnieje.
- Nie Xawierze, Axis istnieje naprawdę. Tylko ludzie mają o nim troch inne mniemanie. Zresztą sam zobaczysz.
Limuzyna zatrzymała się i otworzyły się drzwi. Xawier wyszedł i postawił stopę na brązowym, kamienistym podłożu. Czuł jak stopy go parzą. W powietrzu można wyczuć słodki zapach, natomiast do uszu dolatywał dziwny, piszczący dźwięk. Chłopak odruchowo zasłonił uszy. Zrobił krok do przodu i poczuł, jak ciało walczy z otoczeniem. Każdy krok, każdy ruch sprawiał ogromną trudność, jakby został zanurzony w gęstej mazi, krepującej ruch. Rozejrzał się.
- Gdzie je jestem? – zapytał magicznego głosu. Swoje słowa usłyszał z lekkim opóźnieniem.
Gdy się odwrócił limuzyny już nie było i znowu pozostał sam. Panująca wokół czerń była niebywała, na jej płaszczu mieniły się setki mniejszych i większych punkcików. Przestrzeń koło budynku była pusta i jak Xawierowi się wydawało rozciągała się setkami kilometrów. Powietrze sprawiało wrażenie, iż jest gęste – można nawet rzec, że jest widoczne i wyczuwalne.
W głowie galopowały myśli. Wspomnienia zderzały się z nowym światem, światem, który wydawał się obcy. Był ciekaw mechanizmu Axis, lecz paradoksalnie bał się go poznać. Przebywał w drugim świecie zaledwie kilka minut, a już brakowało miejsca na nowe informację. Sam nie wiedział, czy to zaszczyt poznać Axis od podszewki, czy może...czy może kara. Czy nie żyłoby się lepiej, gdy o niczym nie wiedział? Być anonimową postacią, czy sobą? Zastanawiał się, czy będzie w stanie kierować Axis dobrze i co najważniejszy czy będzie w stanie kierować istotami i decydować o ich życiu i śmierci.
Czy będzie mordercą? Czy będzie miał taką moc, aby zabić?
Głowa pulsowała od bólu. Jeszcze przed chwilą stał na rozgrzanej ziemi, a teraz znajdował się w ogromnym pomieszczeniu, na końcu, którego było wielkie okno. Bogactwo, aż parowało, natomiast ściany mieniły się złotym kolorem. Zupełnie nie pamiętał, jak się tu znalazł.
- Co się dzieję? – powiedział do siebie.
Przybliżył się do okna i chciał przez nie wyjrzeć. Nim wychylił głowę dotknął jego, jak mu się wydawało szyby. Rażony prądem upadł na podłogę. Przez chwile czuł jeszcze, jak prąd krąży po jego całym ciele. Przestraszył się.
- Xawierze. – Odezwał się ten sam głos, co w limuzynie.
Chłopiec nerwowo rozglądnął się po pomieszczeniu. I tym razem nie ujrzał rozmówcy.
- Za chwile otrzymasz Aronę, księgę, która jest w waszej rodzinie od pokoleń, a która świadczy o waszej władzy – kontynuował głos. – Podejdź do okna i wyciągnij prawą rękę.
Chłopak posłuchał i podszedł do okna. Z obawą wyciągnął rękę, ponieważ bał się, że znowu kopnie go prąd. Zamkną oczy i poczuł, jak ręka zaczyna uginać się pod ciężarem. Otworzył księgę i wypłynęło z niej ogromna Jasność. Coś na kształt milionów świetlików zawirowało pod sufitem i w miejsce serca wbiło się w niego. Xawier poczuł dziwną energię w swoim ciele, poczuł, jakby miliony błyskawic przeleciało przez ciało. Nagle całe pomieszczenie, cały budynek zabłysnął miliardem świateł.
- Witamy Xawierze – odparł głos. – Od teraz jesteś władcą Axis. – Głos znikł.
Arona zniknęła za oknem, które podobnie, jak fasada budynku mieniło się setką błyskawic.
Od teraz Xawier władał Axis, a Jasność władała Xawierem – tak przynajmniej miało być.
- Dzień pełen wrażeń. – Xawiera zagadnął starzec z aż po pas siwą brodą, który wyrósł z ziemi.
Chłopiec trochę się zląkł na widok niespodziewanego gościa.
- Przestraszyłem cię?
- Tak, choć i trochę zdziwiłeś. Jeszcze się nie przyzwyczaiłem do magii panującej w tym budynku.
Starzec się zaśmiał.
- Wszystko przed tobą.
- Co się stanie z moimi rodzicami. – Wypalił bez ogródek. – Gdy pytałem rodziców, co się stało z dziadkami szybko zmieniali temat.
- Słucham? – zdziwił się, lecz nie pokazał tego Xawierowi. – Wszystko w swoim czasie – zakomunikował. I on zmienił temat.
Panowie zatrzymali się przed ogromnymi złotymi drzwiami. Choć Xawier przebywał w tym miejscu już kilka godzin, to widział zaledwie dwie osoby. Korytarze i wszystkie pomieszczenia wydawały się takie puste, jakby w budynku nie było nikogo oprócz jego, starca i kobiety, która troszczyła się o Xawiera. I oczywiście tajemniczego głosu.
Starzec wyciągnął kciuk i dotkał panelu mieszczącego się koło drzwi. Tez zapalił się na czerwono, po czym zaczął migać na niebiesko.
- Teraz twoja kolej. Nie bój się.
Xawier poszedł w ślady starca i dotknął panelu, z którego biło ogromne ciepło. Drzwi się otworzyły, a oczom ukazał się niewielki gabinet z mapą Axis, która sprawiała wrażenie, że żyje – było na niej widać przemieszczające się chmury, słońce, które oślepiło Xawiera.
- Jesteś tym tajemniczym głosem – zagadnął wpatrując się w stare oczy mężczyzny.
- Nie. Ten głos jest twoim mentorem. Niestety nigdy nie poznasz właściciela głosu. Będzie cię prowadził przez całe twoje panowanie. Każdy władca ma swój głos.
- Mój ojciec też miał?
- Tak – odparł zmieszany. – Nie myśl teraz o tym. Skup się na nauce. – Starzec podszedł do mapy. – Zapraszam do mnie.
Obaj stanęli blisko siebie.
- Jest to widok na całe Axis. Od dziś ta mapa stanie się twoim narzędziem pracy.
- Nie rozumiem. – Zmarszczył brwi.
- Dziś stałeś się właścicielem Axis. Wszystko teraz zależy od ciebie. – Spójrz na swój zegarek. – Chłopak spojrzał. – Która jest godzina?
- Dochodzi dwudziesta dziesięć.
- Za cztery minuty zachodzi słońce, lecz, aby zaszło, ty to musisz sprawić. Pamiętaj, że musisz to robić w ściśle określonych godzinach, aby ludzi nie zdziwiło, że słońce zachodzi i wschodzi o różnych godzinach.
Starzec spostrzegł, że chłopak zupełnie nie rozumie, o czym on mówi.
- Popatrz – kontynuował i kliknął na mapę, a tam ukazało się menu Axis – wybierasz zachód słońca, podglądasz, o której na zajść i ustawiasz. Gotowe.
Xawier patrzył, jak mapa nagle ściemnia się, a w miejsce słońca pojawia się księżyc w towarzystwie gwiazd.
- Nie musisz martwić się o fazy księżyca, ponieważ mapa sama je dostosowuję. Są rzeczy, które mapa sama potrafi zmienić, lecz są i takie, których nie potrafi. I tu pojawia się twoja rola, rola przywódcy Axis.
Chłopak przyjrzał się menu Axis. Oprócz zachodu słońca, dostrzegł wiele innych, jakby to ująć, funkcji.
- Masz trzy główne kategorię: Przyroda, Życie oraz ostatnia Ludzie.
- Jeśli, chce doprowadzić do zachodu, klikam w Przyroda.
- Świetnie, widzę, że szybko się uczysz. Poza wschodem i zachodem są tu między innymi opady deszczu, wiatry, opady śniegu, burza. Pamiętaj, że deszcz również musi padać, podobnie, jak muszą być burze. W kategorii Życie...
- Kierują życiem – przerwał.
- Dokładnie, to tu tworzysz osobowości, zainteresowania, umiejętności. Stwarzasz po prostu człowieka.
- To tu mogę stworzyć sobie syna?
- Nie. Syn jest do ciebie przydzielony automatycznie. Może już nawet gdzieś jest, tylko czeka na odpowiednią chwile.
- Jak to. Myślałem...
- Mechanizm Axis jest, jak już podejrzewasz skomplikowany. Są rzeczy, które nie zależą od nas. My nim kierujemy, lecz to on wyznacza granice. Posłuchaj, jestem tutaj od początku istnienia Axis i do dziś go nie poznałem. Niech cię nie zmyli możliwość kierowania. Zajmujesz się podstawowymi funkcjami, mechanizm sam się nakręca. Jest, jak dobrze naoliwiona maszyna.
- A co z kategorią Ludzie? – Dopytywał z zainteresowaniem.
- W tej kategorii zajmujesz się ludźmi, czyli tym, gdzie pracują, co zjedzą na śniadanie oraz o czym myślą. Jest to oczywiście wszystko w wielkim skrócie. Za parę dni już opanujesz mapę w stu procentach. Teraz kliknij na nią szybko dwa razy.
Po kliknięciu na środku pomieszczenia wysunął się z podłogi ogromna, czterometrowa kula z widokiem na Axis.
- Lekcja numer trzy. Widzisz tą kulę.
- Trudno nie zauważyć.
- Świetnie. Całe Axis pokrywa niewidzialna powłoka, która zabezpiecza przejście na drugą stronę. Można ją dopiero ujrzeć z bardzo bliska.
- Na drugą strony, czyli tutaj.
- Nie, Xawier. Przykro mi, że tak często musisz słuchać słowa nie, ale bardzo dobrze, ponieważ zadajesz pytania. Jesteś mądrym, młodym mężczyzną i myślę, że bardzo dobrze sprawdzisz się w roli przywódcy. Axis jest podzielony na dwa światy, miasto oraz Repę, czyli ten budynek. Jak już zauważyłeś Repa jest pokryta tą samą powłoką, co całe Axis. A wszystko, dlatego, aby ludzie nie zorientowali się o istnieniu tego miejsca. Natomiast po drugiej stronie powłoki, nie ma nic. Jest wielka nicość.
Xawier instynktownie dotknął kuli. Wybrał miejsce wokół budynku w literą A. Kula szybko okręciła się dwa razy i pokazał zbliżony obraz. Chłopiec przewijał po niej palcem w lewo i ujrzał młodą parę spacerującą chodnikiem. Przypadkiem dotknął nieba, a ono zaroiło się ciemnymi chmurami. Odruchowo spojrzał na mapę i zobaczył komunikat napisany grubymi, czerwonymi literami.
Czy akceptujesz deszcz?
Tak Nie
Zerknął na starca, który bacznie przyglądał się chłopakowi.
- Nie bój się, kliknij.
Skuszony możliwością zmoczenia młodych ludzi, kliknął Tak.
Jakie ma być nasilenie deszczu?
Słabe Umiarkowane Mocne Bardzo mocne
- Mogę. – Xawier popatrzył na starca.
- Ty tu rządzisz.
Po kliknięciu w Słabe pojawił się kolejny komunikat.
Pamiętaj o innych możliwościach. Znajdziesz je w kategorii przyroda.
Miłego dnia.
- Xawierze, przypominam, że nie jest to zabawa. Miej na uwadze, że skoro załączyłeś deszcz, to również musisz, go kiedyś wyłączyć. Jeśli tego nie zrobisz, to będzie padać przez cały czas.
- Dobrze. – Wyłączył deszcz i pozwolił cieszyć się mieszkańcom suchą nocą.
- Do twoich zadań należy również podgląd miasta za pomocą kuli, czy nie dzieje się coś złego. Jeśli, coś zobaczysz, musisz szybko reagować.
Chmury opuściły miasto, a wszystko obserwowali na kuli. Nagle do uszu doleciał głośny, lecz przyjemny dźwięk, dobiegający z mapy, na której pojawił się kolejny komunikat, tym razem: Życie.
- Co się dzieję? – Przerażony spojrzał na starca, którego już nie było.
Nerwowo rozglądał się po pomieszczeniu, lecz był w nim sam. Podszedł do mapy i kliknął w komunikat. Czy akceptujesz nowego członka Axis? Nacisnął Tak. Z jednej ze ścian wysunęła się półka z aktami, a w jego rękach pojawiły się akta podpisane Rodzina Robinsów. Przejrzał je. Przeczytał o rodzinie i miał wrażenie, że doskonale ją zna. Instynktownie kliknął w kategorię Życie, a następnie w stwórz człowieka. Wybrał jego osobowość, zainteresowania ora dopasował go do odpowiedniej kategorii i przypisał mu role, w której do końca życie będzie się spełniał. Mapa nagle poczerniała i nim z powrotem ukazał się widok Axis minęło kilka sekund, a wraz z nim kolejny komunikat. Mechanizm Axis dopasował nowej istocie numer 9870000000000, sześćdziesiąt dwa lata życia. Spojrzał jeszcze raz na akta rodziny i ujrzał w nich kolejną kartkę, której jeszcze kilka minut temu nie było. Wyciągnął ją i zobaczył w niej wszystkie dane dziecka. Nim zdążył ją przeczytać, akta powędrowały do szuflady i teraz patrzył się na swoje puste dłonie.
Wszystko działo się tak szybko.
Z mapy uleciało niebieskie światełko i złączyło się z tym, które pojawiło się na kuli. Obraz z kuli pokazywał zbliżenie domu rodziny Robinsów. Niebieska błyskawica zniknęła za malutkim kwadratem, który znajdował się na dachu domu. Ów kwadracik pełnił role procesora rodziny przypisanego do tego domu.
- Świetna robota Xawierze – odezwał się głos.
Chłopak zdążył już się przyzwyczaić do głosu, dlatego nawet nie zareagował się, gdy go usłyszał, gdyż był pochłonięty swoim nowym zajęciem.
- Mapa teraz przejdzie w tryb nocy, a ty możesz sobie odpocząć, ponieważ na pewno był to dzień pełen wrażeń.
Głos zamilkł, a wraz z jego zniknięciem Xawier znalazł się w swoim pokoju. Przez siedemnaście lat żył w kłamstwie – okłamywany przez rodziców oraz przez władze Axis. Nie wiedział, czy będzie w stanie podołać powierzonemu zadaniu, ponieważ teraz to on musi kłamać. Zastanawiał się jak długo będzie żyć w kłamstwie, aż nagle przypomniał sobie o aktach rodziny Robinsów. Ile mechanizm Axis przypisał mu lat? – z tym pytaniem zasnął.
Minął pierwszy dzień, a Xawier już bardzo dobrze sobie radził, jako nowy przywódca. Coraz sprawniej poruszał się po mapie Axis. Już niewiele rzeczy go zadziwiało w tym nowym świecie. Z czasem przyzwyczaił się do nowego domu, do roli człowieka, który kieruję Axis.
Dziś, w drugim dniu sprawowania władzy, jak to jest w zwyczaju, Xawier ma pierwsze publiczne wystąpienie. Zastanawiał się, jak będzie wyglądało pierwszy kontakt z ludźmi, aby nie powiedzieć podwładnymi. Czy przyjedzie limuzyna i opuści Repę. Minie jeszcze wiele czasu, nim Xawier poczuje się, jak ryba w wodzie – o ile w ogóle się tak poczuję. Jak do tej pory wszystko sprawiało mu ogromną przyjemność i na razie nie widział ciemnych stron, choć nie ukrywał, że kierowanie ludźmi i wręcz ich podglądanie nie leżało w jego naturze. Możliwe, że z czasem wejdzie to w krew – taką przynajmniej miał nadzieję.
Razem ze starcem stali przed mapą i omawiali kwestię wystąpienia. Mężczyzna radził, aby był sobą. Ludzie liczyli na uśmiech, kilka dobrych słów, a Xawier miał im to dać.
- Gotowy? – zapytał starzec podchodząc do wielkiego okna, które w pierwszym dniu poraziło prądem Xawiera.
- Tak.
- Widzę, że już całkowicie się oswoiłeś – stwierdził.
- Prawie – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Jesteś pierwszym przywódcą Axis, który w tak krótkim czasie opanował wszystko do perfekcji.
- Jeszcze wiele rzeczy nie wiem.
- Tak ci się tylko zdaję, Xawierze – starzec spojrzał na chłopca – ostatnia lekcja. Axis jest zależna od alternatywnego świata, a mianowicie od Ziemi.
- Od Ziemi, a czym jest Ziemia?
- Ziemia to odległa planeta w kosmosie, na której żyją ludzie. Tacy jak my – dodał po chwili.
- Myślałem, że oprócz nas nie ma już nikogo.
- Pamiętasz, jak wspominałem o twoim synu, że już prawdopodobnie, gdzieś jest.
- Tak. – Chłopak szybko sobie przypomniał wczorajszą rozmowę.
- Jeśli ktoś umrze na Ziemi, to mechanizm Axis swoją mocą przyciąga tu tego człowieka. Przypomnij sobie, jak mówiłem, że nie można stworzyć wyglądu człowieka. – Xawiek kiwnął głową. – Ponieważ, gdy rodzi się nowy członek Axis, to jest wierną kopią ziemianina. My możemy stworzyć go od nowa, lecz wygląd jest ustalony przez mechanizm Axis. Oba światy są ze sobą związane i w każdym stopniu od siebie zależne. Prawdopodobnie twój syn już chodził po Ziemi i trafił do naszego zasobu. A kiedy ty doczekasz się potomka, to mechanizm Axis wybierze go właśnie z tego zasobu.
- Dlaczego żyjecie w kłamstwie? – Xawier lekko się poirytował.
- Idź i radu się razem z tłumem.
Chłopka stanął przed oknem. Przez chwile się obawiał, czy okno pokryte błyskawicami znowu go nie kopnie prądem. Lęki odrzucił na bok i pewnym krokiem poszedł w stronę okna.
- Jeszcze jedno. Gdy staniesz przed tym oknem, to ono przeniesie cię w miejsce, o którym pomyślisz.
Pomyślał o tłumie i znikł.
Czuł, jak każdy centymetr jego ciała płonie. Jakby został przypięty do gniazdka. Znajdował się w dziwnym tunelu – czuł jak się porusza, lecz jego nogi były nieruchome. Spojrzał na lewą rękę i zobaczył, że zamiast krwi w jego ciele płynie świecąca mazie. Była to Jasność, która wczoraj wstąpiła w serce, które podobnie, jak krew przepompowywało do żył błyskawice. Teraz i on pokrył się wężem błyskawic.
Zatrzymał się.
Ujrzał przed sobą drzwi. Chwycił za klamkę i wyszedł na powietrze. Znajdował się na ogromnym balkonie budynku w literę A. Tłum skandował jego imię. Podszedł do mikrofonu, a gdy po niego sięgnął zobaczył, że jest ubrany w złoty strój, typowy ubiór podczas pierwszego wyjścia.
- Witam – zaczął, po czym usłyszał tabun pisków i okrzyków. Pomyślał, że ludzie się cieszą, ale gdyby wiedzieli to, co on wie, to szybko by zmienili zdanie o instytucji A.
Rozejrzał się po ludziach. Na próżno szukał swoich rodziców. Choć był kimś ważnym w Axis, choć był przywódcą, to starzec nie chciał zdradzić, co stało się z rodzicami. Nie mogąc z siebie wyksztusić słowa, stał w ciszy i wpatrywał się w tłum, któremu w ogóle nie przeszkadzało milczenie chłopaka.
- Gdzie jest Xawier? –zapytał głos, który podobnie jak poprzednio rozbrzmiał się w pomieszczeniu.
- Odpoczywa. – Odpowiedział starzec siedząc w ciemnym pokoju. – Martwię się, że Xawier może zachwiać Axis. Może zniszczyć ten świat. Narodził się człowiek, o którym mówiła Księga Przyszłości. Wszyscy władcy po przyjęciu Jasności zapominali o poprzednim życiu i poświęcali się prowadzeniem Axis.
- Kiedyś narodzi się człowiek, który po przyjęciu Jasności nie zapomni swojej przeszłości. Ów człowiek będzie miał wątpliwości do słuszności świata Axis, a co w konsekwencji może doprowadzić do zniszczenia Axis. – Głos zacytował słowa Księgi.
Starzec wstał i wziął do ręki Księgę Przyszłości – otworzył ją. Niegdyś zapisane kartki, teraz stały się jedyni pustymi stronami. Księga po przyjęciu Jasności przez Xawiera wymazała wszystkie informację, a los Axis leżał w rękach siedemnastoletniego chłopca, który z każdą minutą spędzoną w tym budynku zastanawiał się o rezygnacji. Nie był w stanie żyć w kłamstwie i decydować o czyimś życiu. Teraz już wiedział, jak smakuję władza. Wiedział również, że ten smak nie przypadł mu do gustu.
- Trzeba go unicestwić. – Odparł starzec odkładając Księgę Przyszłości na swoje miejsce.
- Nie mamy takiej mocy, głupcze. Nawet Jasność nie posiada we władaniu mocy, która mogłaby zniszczyć chłopaka. Xawier jest istotą potężną, a nasz los leży w jego rękach.
- A co z podróżą na Ziemię?
- Musi się odbyć. Każdy władca powinien odwiedzić miejsce, w którym rodzi się życie w Axis. Jeśli podróż się nie odbędzie, to nie dopełni się ostatni punkt koronacji.
- Zdajesz sobie sprawę, że ta podróż może okazać się bardziej niebezpieczna od Xawiera.
Nagle z korytarza doszedł huk, jakby metalowy przedmiot upadł na betonową posadzkę. Starzec wyszedł z pokoju i ujrzał oddalające się plecy Xawiera. Chłopak biegł ile sił w nogach, a w głowie miał już wcześniej ułożony plan. Wiedział, że jego życie stało się jednym wielkim kłamstwem, że rodzice, podobnie jak dziadkowie nigdy nie istnieli. Znał swoją role w Axis i nie mógł się z nią pogodzić. Wolał umrzeć, niż uczestniczyć w tym świecie. Jeśli miałby wybór, to wybrałby najlepsze rozwiązanie dla siebie, a nie dla Axis. Gardził kłamstwem i życiem, które zgotował mu mechanizm Axis.
W całym budynku rozbrzmiał się alarm, który był tak głośny, że Xawierowi pękły prawie bębenki. Podłoga stała się lepka, co chłopakowi sprawiało trudności w bieganiu. Jednak jego moc była większa od mocy Repy, która wiedziała już o jego planie. Biegł, co sił w nogach. Na czole pojawiły się krople zmęczenia, które chłopak pozostawał w tyle. W oddali słyszał zmieszany z odgłosem uderzania butów o betonową podłogę, głos starca.
Xawier zatrzymał się na chwilę przy oknie pokrytym błyskawicami. Po raz ostatni spojrzał na mapę Axis, a jego usta wykrzywiły się w lekki uśmiech. Za plecami słyszał kroki. Przypomniał sobie, co starzec mówił o oknie. Jeśli staniesz przed oknem i pomyślisz o miejscu, w którym chcesz być, to okno cię w to miejsce przeniesie. Nie wahał się długo i wszedł. Gdy znajdował się w tunelu, poczuł silny ból w klatce piersiowej. Jakby coś go rozrywało od środka. Upadł na podłogę, a w momencie upadku Jasność uwolniła się z jego klatki piersiowej i z ogromną prędkością uderzyła w starca i rozerwało go na milion drobnych kawałeczków, jakby uderzyć porcelanową filiżanką o ścianę.
Zemdlał.
Delikatnie otworzył oczy, jak gdyby miał na nich stu kilowy ciężar. Próbował podnieść głowę, lecz okazała się za ciężka.
Każdy centymetr ciała krzyczał z bólu.
Rozejrzał się. Znajdował się na polu pełnym zboża, na samym środku dziwnych kręg. Spojrzał w niebo pełne gwiazd. Ujrzał, jak niewielki, srebrny punkt iskrzy się na czarnym, jak smoła niebie. Kątem oka zobaczył, jak punkt powoli, stopniowo znika. Zerknął na niebo jeszcze raz, a srebrny punkt zamienił się w maleńką kule ognia, która po pewnym czasie wybuchła.
Zemdlał po raz kolejny.
Ocknął się po kilku godzinach, lecz miał wrażenie, że spał całą wieczność. Zdziwił się, że widok przed zemdleniem zmienił się. Zamiast czarnego nieba dostrzegł biały sufit. Przy łóżku zobaczył kobietę, na oko osiemdziesięciu kilku letnią. Słyszał, jak wymawia jakieś imię, strasznie przy tym płacząc. Myśli kołatały się w jego głowie.
- Tadeusz! Tadeusz! – Słyszał coraz wyraźniej. Kobieta zbliżyła się do chłopaka i ucałowała go w czoło. Poczuł ciepło płynące z jej ust. Jakby kobieta znała go bardzo dobrze.
Zaczynał wszystko rozumieć i stopniowo przypominać sobie, gdzie jest. Ujrzał w oczach kobiety swoje odbicie. Wspiął się na łokciach i spojrzał w swoje odbicie w lustrze, na kobietę i znów na odbicie. Dostrzegł ogromne podobieństwo. Pomyślał, że może to jest jego babcia, jednakże szybko odgonił tą myśl. Nim się zorientował kobieta znikła, a wraz z jej zniknięciem Xawier zrozumiał, co się stało.
Znajdował się na Ziemi. Znowu przypomniał sobie słowa starca i skojarzył je z blaskiem w oczach kobiety.
Był jej synem, którego straciła kilkanaście lat temu. Mechanizm Axis wybrał, że synem Terbune będzie chłopak, którego w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwartym urodziła ziemianka, a który paręnaście lat później zmarł, trafiając na odległy świat Axis.
Teraz tego świata już nie ma. Zniknął wraz z buntem Xawiera, chłopcem, który nie potrafił żyć w kłamstwie. Chłopcem, którego magia miasta oraz jego machina przerosły.
Nim staruszka wróciła, Xawier zdążył już uciec przez otwarte okno. Biegł przed siebie po czarnej, żwirowej drodze. Choć zastanawiał się nad swoją przyszłością, to zupełnie nie żałował swojej decyzji. A nawet byłby zły sam na siebie, gdyby został i sterował życiem innych, jak szmacianą kukiełką.
* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie
Circus Maximus
„ - Zagubione dusze... - wyszeptał Charlie. - Słyszę ich wołanie. Mówią...
- Co? Co mówią?!
- Czekaj, słucham... "Oto zbliża się ten, który sprowadza rozpacz; człowiek wielkiej siły, ale próżnego serca... (...) Człowiek, który wierzy, że ultramaryna naprawdę podkreśla piękno jego oczu. Dajcie nam głowę Nathana Wyldera!".
- Zamknij się, Charlie, po prostu się zamknij! To jest rozkaz, słyszysz? Wszyscy mamy jakieś słabostki. Ty nie lubisz koziego sera i niepunktualności, uszanuj więc, jeśli łaska, tę moją jedną drobniutką fobię".*
Czeka cię kolejne zadanie do wykonania, a od jego wyniku zależą losy całej historii. Musisz być uważny i ostrożny, nie możesz dać się ponieść emocjom i zawsze powinieneś stawiać misję ponad wszystko. Sęk jednak w tym, że ty tak nie możesz, nie potrafisz poświęcić przyjaciół dla dobra sprawy, ale zrobisz wszystko by dobrze ją wykonać. Tylko czy to, że dajesz dojść do głosu emocją, nie zniweczy niczego? Czasem chęci nie wystarczają.
Jake Jones jest Strażnikiem historii. Co prawda od niedawna, ale ma już za sobą pierwszą misję, a teraz czeka go kolejna. Wraz dwójką przyjaciół musi przenieść się do XVIII Szwecji by odebrać atomium, substancję umożliwiającą podróżowanie w czasie. Zadanie jest bardzo ważne, bo zasoby tej mikstury są prawie na wykończeniu, a bez tego niema mowy o jakichkolwiek działaniach. Misja kończy się niestety niepowodzeniem, a za wszystko obwinia się właśnie Jake. Po powrocie do Punktu Zero chłopak ma szansę zatrzeć złe wrażenie wyruszając na kolejną misję. Jest ona bardzo niebezpieczna, ale tylko on i jego ciotka są w stanie przenieść się do 27 roku naszej ery. Okazuje się, że Agata Zeldt, najstraszniejsza kobieta świata, planuje zniszczyć całą cywilizacje, a ich zadaniem jest to powstrzymać. Czy strażnikom uda się przechytrzyć kobietę? Jak Jake zareaguje na to co spotka na miejscu i czy jego brat, Filip, żyje?
Jakiś czas temu, w sumie nie tak dawno, bo zaledwie kilka dni temu, miałam przyjemność zapoznać się z pierwszym tomem tego cyklu. Jak już wspominałam, przy okazji pisania o „Nadciąga burza", lubuję się w powieściach tego typu. Temat podróży w czasie bardzo mnie fascynuje, a gdy autor zadba jeszcze o detale przepadam z kretesem. Pierwszy tom zapunktował u mnie właśnie tym jak Dibben wszystko starannie dopracował i po jego zakończeniu byłam niezmiernie ciekawa co będzie dalej. Szybko sięgnęłam więc po kontynuację i oto mam ją za sobą. Jakie są moje wrażenia po „Circus Maximus"?
Nie będę trzymała was w niepewności i od razu powiem, że Dibben utrzymał poziom, który był w pierwszej części, a nawet go podwyższył, i to z pozytywnym rezultatem. Po raz kolejny zadbał oto by wszystko do siebie pasowało i ze sobą współgrało. Ze szczegółami opisuje miejsca gdzie wszystko się dzieje, bez zbytniego trudu oddając klimat XVIII Szwecji jak i Starożytnego Rzymu. Zwykłymi słowami zobrazował to tak dobrze, że bez problemu mogłam sobie wyobrazić co widzieli bohaterowie, a przyznać muszę, że było na co patrzeć. I tym razem udowadnia, że zna się na tym co opisuje i to lubi, bo potrafi przedstawić całość tak lekko i interesująco. Oczywiście oprócz barwnych opisów i podłoża pod całą fabułę sprawiającego, że nic nie wzięło się z powietrza autor uraczył mnie zawrotną akcją, której nie dało się przewidzieć.
Od samego początku coś się dzieje, i jest tak już do końca. Wszystko toczy się wartko i w zawrotnym tempie, ale nie da się w tym pogubić. Jak przystało na powieść przygodową o Strażnikach historii, bohaterowie przeżywali mnóstwo przygód. Często niebezpiecznych i zagrażających życiu, pełnych pułapek. Nigdy nie było wiadomo co ich może spotkać, i jak się okazuje, komu ufać. Wierność ideom szybko może się zmienić gdy ktoś nie jest wystarczająco silny i przedstawiają mu ofertę nie do odrzucenia. Jednak gdzieś pomiędzy tym całym galimatiasem było miejsce na żarty, przyjaźnie oraz miłość. Powieściopisarz sprawia tym, że książka jest jeszcze lepsza i ciekawsza. Co ważniejsze swoimi powieściami może sprawić, że potencjalny czytelnik na nowo zainteresuje się historią, postanowi poszerzyć wiedzę zdobytą w tych książkach oraz wybadać co jest w nich fikcją, a co prawdą.
„Circus Maximus" to książka, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i trzymała w swoich szponach do samego końca. Nie mogłam się od niej oderwać i tylko z zapartym tchem przewracałam kolejne strony. Dibbem przekazał mi masę wrażeń oraz emocji, dla których nie jestem w stanie znaleźć odpowiednich słów. Jak zafascynowana obserwowałam poczynania bohaterów próbując wraz z nimi rozwikłać zagadkę. Niesamowitą rzeczą był dla mnie to jak mocno wczułam się w całą historię i to, że nie mogłam odłożyć książki póki nie przeczytam ostatniego słowa. Zżyłam się z bohaterami i przeżywałam gdy coś im się działo. Uważam, że Ra część jest o wiele lepsza od swojej poprzedniczki pod wieloma względami cieszę się niezmiernie, że Dibben nie spoczął na laurach tylko zakasał rękawy i stworzył ten oto utwór. Czuję też, że jeszcze nie raz mnie autor zaskoczy.
Już teraz, z czystym sumieniem, mogę napisać, że Strażnicy historii to cykl, który fani podróży w czasie, przygód oraz historii, muszą koniecznie przeczytać. Tego i wiele więcej z pewnością tu nie zabraknie. Czeka was kilka godzin niezapomnianych ważeń, po których będziecie chcieli jeszcze więcej. Ja z pewnością sięgnę po kolejne tomy najszybciej jak się da.
*str.120
Black Ice
Becca Fitzpatrick to pisarka znana z fantastyczne sagi "Szeptem", która została przetłumaczona na kilkadziesiąt języków. Tym razem jednak postanowiła stworzyć coś zupełnie innego. "Black Ice" to lodowato-zimna powieść akcji z kryminalnymi zagadkami i delikatnym wątkiem romantycznym w tle.
Podczas gdy wszystkie jej koleżanki spędzają przerwę wiosenną na Hawajach, Britt wybiera się na wyprawę w góry. Z początku zaplanowała ją by wykazać sie przed swoim byłym chłopakiem. Miała nadzieję, że znów będą razem. Jednak wraz z upływem miesięcy przebycie górskiego szlaku stało się jej prywatną krucjatą. Gdy jednak wraz z przyjaciółką rozpoczęły podróż do domku w górach, niespodziewanie zastała ich śnieżyca. Musiały błąkać się po okolicy, szukając jakiegokolwiek domku. Pech chciał, że trafiły do miejsca, w którym ukrywało się dwóch młodych przestępców. którzy postanowili zatrzymać dziewczyny jako zakładniczki.
Do powieści podchodziłam odrobinę sceptycznie i w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że tak bardzo mnie wciągnie. Akcja toczy się wartko, niekiedy bywa naprawdę groźnie. Fabuła przeplatana jest przemyśleniami głównej bohaterki. Bez przerwy coś się dzieje i w tej historii nie ma miejsca na nudę. Książkę czyta się z niecierpliwością - bez chwili wytchnienia. Jest w niej wszystko. Od spraw zwyczajnej młodzieży, takich jak trudy przyjaźni, zauroczenie czy ból po rozstaniu, po wątek czysto kryminalny, w którym główną rolę odgrywają tajemnicze morderstwa.
Britt jest zwyczajną nastolatką, niekiedy dość bystrą, innym razem zupełnie głupiutką. Mającą swoje zalety i wady. Jest bohaterką prawdziwą, zupełnie realistyczną. To nie Mary Sue, ani żadna super bohaterka. Niekiedy się pogubi, nie do końca rozumie swoje uczucia, postępuje pochopnie i lekkomyślnie. Uważam, że została wykreowana naprawdę rewelacyjnie. W Calvinie natomiast nieco brakowało mi pewnej spójności, kilku drobnych szczegółów, które łączyłyby całą układankę. Pozostali jednak również przedstawieni zostali perfekcyjnie.
"Black Ice" określiłabym mianem młodzieżowego thrillera. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu. Powieść posiada intrygującą fabułę, dobrze skonstruowaną akcję i wiele ciekawych wątków pobocznych. Mroźny klimat gór, w którym dzieją się wydarzenia, jest niesamowity. Do tego historia została opowiedziana w taki sposób, że bez trudu można sobie wyobrazić co czuła podczas swojej wędrówki Britt. Lekturą jestem zauroczona, a tytuł "Black Ice" wszystkim serdecznie polecam, to naprawdę świetnie napisana książka.
Premiera: "Greccy bogowie według Percy'ego Jacksona"
Już za tydzień, 17 grudnia, ukaże się kolejna książka Ricka Riordana zatytułowana "Greccy bogowie według Percy'ego Jacksona".
Fragment: "Pan na Wisiołach. Trzeba to zabić"
Prolog
Klinika Psychiatryczna św. Franciszka, Oddział Zamknięty dla Nierokujących, Stężew, gmina Nowe Warpno, województwo zachodniopomorskie
„Szczęścia nie ma tutaj, bynajmniej"
Fragment: "Czarownice z Wolfensteinu. Wstęga i kamień"
I
W taką noc ktoś się zjawia
Śnieg padał cicho, usypując na zewnątrz okna małą zaspę, która niespiesznie sobie rosła. Zasłaniała już czwartą część wnęki i zaczynała przykrywać też dolną część framugi uchylonego okna. Drewniany parapet w pokoju zaczął błyszczeć małymi śniegowymi brylancikami, chwytającymi światło księżyca. Ostre górskie powietrze, wnikając przez lufcik, skutecznie wychładzało pokój, zapobiegając zmianie owych brylancików w o wiele mniej urocze kropelki wody. Zimno objęło w panowanie małą, wykończoną drewnem sypialnię. Skotłowana, przepocona pościel, leżąca na podłodze obok łóżka, zaczynała powoli twardnieć pod wpływem niskiej temperatury, ale skulona na nagim materacu postać nie wyglądała na zziębniętą. Z jej ust przy każdym oddechu wydo-bywały się obłoki pary. I przy każdym jęku. Mokre od potu włosy, przyklejone miejscami do rozgrzanej gorączką twarzy, tworzyły zmieniającą się czarną siateczkę fantazyjnych wzorów na jasnej skórze za każdym razem, gdy dziewczyna gwałtownie obracała się z boku na bok. Coraz szybciej.
Rogi
W tegoroczne Halloween, w polskich kinach, pojawiła się premiera filmu "Rogi" w reżyserii Alexandre Aja. Główne role zagrali w nim Daniel Radcliff oraz Juno Temple. Równolegle wydawnictwo Prószyński i S-ka wprowadziło do sprzedaży również powieść Joe Hilla, na której podstawie powstała produkcja. Książka i ekranizacja pojawiające się jednocześnie to ostatnio bardzo popularna idea, tylko czy adaptacja filmowa dorównuje książce? A może w tym wypadku jest zupełnie na odwrót?
Dziewczyna głównego bohatera, Ignatiusa Perrisha, zostaje zgwałcona i zamordowana. Mężczyzna nie potrafi sobie poradzić z jej śmiercią i faktem, że to on sam zostaje oskarżony o morderstwo. Pewnego ranka po przebudzeniu zdaje sobie sprawę, że wyrosły mu na głowie rogi. Nikogo jednak, poza nim samym, ani odrobinę to nie dziwi. Natomiast ludzie zaczynają się dziwnie zachowywać i zdradzają Ignatiusowi swoje najgłębiej skrywane, mroczne tajemnice. Świat oszalał, ale być może właśnie do szaleństwo pomoże mu odkryć kto zabił jego ukochaną.
Książka posiada oczywiście mroczną, filmową okładkę. Jako ciekawostkę dodam, że Joe Hill to pseudonim literacki Josepha Hillstroma Kinga - starszego syna znanego wszystkim doskonale Stephena Kinga i w powieści (zwłaszcza w stylu jej pisania) można zauważyć jego wpływ. Nie wszystko jednak jest tak jasne i przejrzyste jak na filmie. Wielu spraw trzeba się domyślić lub bardzo uważnie śledzić wydarzenia by nie zgubić sensu całej historii.
Akcja skupia się na poszukiwaniu mordercy Merrin. Pomysł na fabułę Joe Hill miał niewątpliwie ciekawy. Powieść trzyma w napięciu, jest napisana mocno, brutalnie i bez ogródek. Dodatkowo treści towarzyszy spora dawka czarnego humoru. Ta książka nie jest dla ludzi o słabych nerwach i nadaje się przede wszystkim dla miłośników horrorów. Choć miejscami historia wydaje się nieco tandetna, to odniosłam wrażenie, że taki właśnie był zamysł jej autora - stworzyć nieco zabawny, ale jednocześnie nie pozbawiony przesłania horror.
"Rogi" to powieść, która bez wątpienia posiada swój specyficzny, mroczny klimat. Joe Hill w umiejętny sposób snuje swoją opowieść, wiedząc co i kiedy należy przekazać czytelnikowi. Powoli, kartka po kartce, odkrywamy tajemnice przedstawionych nam bohaterów i kończymy układać skomplikowane puzzle, które w rezultacie tworzą całkiem logiczny i intrygujący obrazek. Myślę, że książka jest warta przeczytania, ale raczej potraktowałabym ją jako "czytadło", bo choć niesie w sobie pewne przesłanie, to nie widzę potrzeby by na siłę doszukiwać się w niej drugiego dna. Jako ciekawie skonstruowany, pełen mrocznego humoru horror, powieść zdecydowanie polecam. Film również.
Druga recenzja - Terebka
Tytuł powieści Joe Hilla został utrafiony w samo sedno. Pewnego dnia Ignatius Perrish budzi się na solidnym kacu i odkrywa, że w nocy wyrosły mu najprawdziwsze rogi. Nie pamięta co robił poprzedniego wieczoru, szczegóły nikną w mgle wywołanej upojeniem alkoholowym, ale sam Ig ma świadomość, że nie znalazły się na jego głowie bez powodu.
O nowej części ciała nie da się tak łatwo zapomnieć – nie można jej przykryć włosami, ani ukryć pod kapeluszem. Zresztą nie ma nawet takiej potrzeby bo wraz z rogami pojawiło się coś jeszcze. Dar, którego wielu będących na jego miejscu mogłoby mu pozazdrościć. Dzięki rogom ludzie zaczynają zwierzać mu się z najskrytszych pragnień. Mówią wszystko, jak na świętej spowiedzi, w najdrobniejszych szczegółach. Wystarczy też, że ich dotknie, a przeszłość każdego staje się dla Iga otwartą księgą. Zwykłe grzeszki, ale i niegodziwości, ukryte na samym dnie pamięci. Błędy młodości, drobne, mało poważne, ale i zbrodnie, których lepiej nie ujawniać publicznie.
Umiejętność jak znalazł. Oto bowiem rok temu brutalnie zamordowano jego dziewczynę. O zbrodnię posądzono Iga, i choć niedługo potem uwolniony został od oskarżeń, wydarzenie to odcisnęło na nim głębokie piętno. Załamał się. Rozpił. Z nowym nabytkiem w postaci rogów i nadludzkich zdolności będzie mógł odkryć, kto stoi za morderstwem pięknej Merrin. Czy mu się uda? Bo rogi dały Igowi coś nowego, ale jednocześnie systematycznie odbierają to, co w nim ludzkiego.
Joe Hill, okazało się, jest świetnym psychologiem. W swojej książce przedstawił pełną paletę ludzkich zachowań i, co najistotniejsze, uczynił to w pełni wiarygodnie. Aby jednak czytelnik nie miał zbyt łatwo, odwrócił role. Nie do końca wiadomo, kto tu jest człowiekiem, a kto demonem. „Rogi” nie dają na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Człowiekiem zaczynamy pogardzać, zaś demonowi współczuć i dzielnie sekundować jego poczynaniom. Chcemy, pragniemy wierzyć, że mu się uda. Że na końcu drogi znajdzie odpowiedź i że dzięki niej na powrót stanie się człowiekiem.
To nie jest zwykłe czytadło. Rozpoczyna się niczym rasowa powieść grozy, stopniowo przeobrażając się w powieść psychologiczną. „Rogi” są zaledwie drugą pełnometrażową książką Hilla – wraz ze zbiorem opowiadań trzecią – lecz już wiadomo, że papa Stephen będzie miał w swym starszym synu solidnego kontynuatora rodzinnej tradycji, tworzenia opowieści grozy. Nie obędzie się bez porównań do starszego Kinga, ale Joe Hill się wybroni. Dał to do zrozumienia wielbicielom horroru „Pudełkiem w kształcie serca” i „Rogi” mówią im dokładnie to samo: Jabłko padło niedaleko jabłoni, ale potoczyło się we własnym kierunku i już znalazło dla siebie idealne, żyzne miejsce. Wierzę, że już wkrótce wyrośnie tam solidne drzewo.
Zabrana o zmierzchu
"Zabrana o zmierzchu" to trzeci tom cyklu noszącego tytuł "Wodospady Cienia". Seria opowiada historię nastoletniej Kylie Galen, która z dnia na dzień znalazła się w świecie nadnaturalnych stworzeń, sama dokładnie nie wiedząc czym jest - wszyscy byli zgodni wyłącznie co do jednego - nie była zwyczajnym człowiekiem.
Kylie zdecydowała się na umawianie z Lucasem - przystojnym wilkołakiem, choć wciąż przeszkadza jej, że nic nie zostało powiedziane oficjalnie. Gdy jednak Derek - elf z którym umawiała się wcześniej - powraca do obozu przy Wodospadach Cienia, serce i myśli dziewczyny znów zaczynają wariować. Zwłaszcza, że chłopak nie wrócił sam. Przywiózł ze sobą naprawdę bliską jego sercu, wampirzą przyjaciółkę. Gdyby jednak pojawiające się problemy były jedynie tego rodzaju... W snach Kylie wciąż pojawia się Red - wampir, morderca, który koniecznie chce ją poślubić. Towarzyszy jej również nowy duch i wszystko wskazuje na to, że jest to wzbudzająca strach, od dawna nie żyjąca, dzieciobójczyni.
W każdym tomie, pod koniec, coś się dzieje i Kylie grozi niebezpieczeństwo. Nie inaczej fabuła potoczyła się i tym razem. Choć przez większość czasu rozstrzygają się rozterki miłosne głównej bohaterki i jej przyjaciółek, to w rezultacie i tak nie zabraknie w książce akcji. Przyznam, że pierwsza połowa powieści była wręcz nudna, dopiero później historia powróciła do swojego klimatu z poprzednich tomów i dalej już czytało się ją lekko i z przyjemnością.
To już nieco irytujące, że w dalszym ciągu nic nie wiadomo. Pod koniec Kylie wreszcie dowiaduje się kim jest, co jednak oczywiście niczego jej nie tłumaczy, a dziewczyna dalej pozostaje w drażniącej niewiedzy. Wszystko krzyczy - "Wodospady Cienia" będą miały kolejne tomy. Cóż... pozostaje jedynie cierpliwie na nie czekać, a z tego co można znaleźć na oficjalnej stronie autorki, będzie ich całkiem sporo. Mimo kilku niedociągnięć historia przypadła mi do gustu i chętnie będę ją kontynuować.
"Zabrana o zmierzchu" to jak do tej pory część w której dzieje się najmniej, nie jest jednak kiepska, po prostu zależy kto co lubi. Znam wiele osób, które z wypiekami na twarzy czytały będą o romantycznych rozterkach bohaterki, a niekoniecznie zainteresują je opisy bijatyk czy sceny porwania. Trzeci tom serii będzie właśnie idealny dla nich.
"Wodospady Cienia" to przyjemny, niewymagający cykl. Stworzone przez C.C. Hunter powieści wciągają i można się przy nich naprawdę dobrze bawić. Myślę, że niejedna nastoletnia czytelniczka zakocha się bez pamięci w przygodach, które bezustannie przytrafiają się Kylie Galen.
Premiera: "Ścieżki przeznaczenia"
Dalszy ciąg przygód Rolanda z Montferratu, zwanego Czarnym Rycerzem. Tom II serii "Samotny Krzyżowiec" swoją premierę będzie miał już 11 grudnia.
Urodzona o północy
Czy słyszeliście o serii „Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy"? Chyba mało kto nie słyszał. Tam potomkowie starożytnych bogów odkrywają swoje zdolności w specjalnie przygotowanej dla nich szkole. Zamysł „Urodzonej o północy" prezentuje się podobnie. Dzieci istot nadnaturalnych – wilkołaków, wampirów, czarownic, zmiennokształtnych czy elfów, uczestniczą w specyficznych zajęciach na letnim obozie, by poznać wzajemnie kulturę pozostałych ras, rozwinąć swoje własne umiejętności oraz utrzymać bardzo kruchy, panujący pomiędzy nadnaturalnymi stworzeniami pokój.
Życie Kylie Galen zamieniło się w koszmar. Jej rodzice się rozwodzą, chłopak w którym była naprawdę zakochana, rzucił ją, bo nie chciała z nim pójść do łóżka, a ona sama nie potrafi odnaleźć swojego miejsca na Ziemi. Za namową psychologa mama postanawia wysłać dziewczynę na letni obóz dla trudnej młodzieży. Tam jednak okazuje się, że jadące na obóz dzieciaki wcale nie są trudne, a raczej posiadają pewne specjalne umiejętności. Kaylie jednak nie wierzy, że ona sama również mogłaby jakieś posiadać. Nienawidzi swojej sytuacji do czasu, gdy zaprzyjaźnia się z „nowonarodzoną" wampirzycą oraz czarownicą, która nienajlepiej radzi sobie ze swoimi zdolnościami. Obóz pokochać pomogą jej również dwaj chłopcy – półkrwi elf Derek, który równie mocno co ona pragnie pozbyć się swojego daru oraz Lucas, były sąsiad Kylie, na temat którego dziewczyna posiada przede wszystkim jedno, straszne wspomnienie. Gdy była mała, Lucas, z zimną krwią zamordował jej ukochanego kotka.
Książka jest odrobinę niegrzeczna. Nie ukrywa tematu seksu i imprezowania z alkoholem, tak jak robią to na przykład produkcje Disneya. Nie promuje wspaniałego, beztroskiego i pozbawionego problemów życia amerykańskich nastolatków. Za to sama główna bohaterka jest chyba grzeczna aż nazbyt. Niekiedy sprawia wrażenie małej, zagubionej, naiwnej dziewczynki. Przyznam, że to może nadaje jej jakiś specyficzny charakter, ale momentami bywa również nieco męczące. Zwłaszcza, że cała fabuła została opisana z jej punktu widzenia.
Powieść została napisana w lekkim stylu. Czyta się ją niesamowicie płynnie i szybko. Nastoletni bohaterowie zostali stworzeni perfekcyjnie – w taki sposób, że chłonie się informacje na ich temat, żałując, że pisarka dostarcza ich tak niewielką ilość. Choć momentami mnie irytowali – zwłaszcza sama Kylie – to nie mogę powiedzieć, żebym ich nie polubiła. Fabuła również została ciekawie zarysowana i choć sam pomysł może i nie jest unikatowy, to jednak autorce udało się zgrabnie połączyć fantastyczny, nadprzyrodzony świat z życiem prywatnym bohaterów i ich rodzinnymi problemami, przez co stworzyła swój własny, oryginalny gatunek – coś na kształt paranormalnej młodzieżówki.
Choć „Urodzona o północy" wydaje się nie wyróżniać niczym szczególnym, to jednak książka bardzo mi się spodobała. Pisarka wydaje się mieć talent do podbijania dziewczęcych serc. Lektura zawiera wszystko to, co chciałam w tego typu powieści znaleźć. Miłość, przyjaźń, ciekawe przygody, dobrze i pomysłowo wykreowany świat. Jej czytanie dostarcza wiele przyjemności. Z tą książką naprawdę dobrze się bawiłam.
Teraz, kilka dni po przeczytaniu powieści, gdy już ochłonęłam, zadaję sobie pytanie: co takiego niezwykłego ta książka miała w sobie? Przecież fabuła wydaje się być banalna i schematyczna, motyw jest powtarzalny, a historia sprawia wrażenie infantylnej, ale... „Urodzona o północy" miała w sobie to coś. Podczas czytania nie sposób oderwać się od jej stron. Wciąga, pochłania, zmusza do przewracania kartek i czytania kolejnych słów. Z niecierpliwością czekam na kontynuację i liczę na to, że zakocham się w niej tak samo jak w pierwszej części.
