listopad 22, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Rebis

piątek, 07 listopad 2014 20:15

Monument 14: Niebo w ogniu

Katastrofy ekologiczne nie są nam obce. Chociażby tsunami, które w marcu 2014 roku, wdarło się w Japonii 10 kilometrów w głąb lądu. Emmy Laybourne na podstawie takich właśnie tragicznych w skutkach wydarzeń postanowiła oprzeć swój cykl. W jej książce zaszło to jednak znacznie dalej – aż do wycieku niebezpiecznej, biologiczno-chemicznej substancji, która wcześniej była szczelnie zamknięta w wojskowej bazie.

Dzieci chroniące się w supermarkecie w Monumencie postanowiły się rozdzielić. Te z grupą krwi 0, które pod wpływem chemikaliów stawały się agresywne, zostały. Reszta wsiadła do naprawionego, szkolnego autobusu by wyruszyć w długą podróż do punktu ewakuacyjnego. Droga jest niezwykle niebezpieczna – nie tylko ze względu na skażenie, ale przede wszystkim z powodu ludzi. Supermarket jednak również nie będzie wiecznie idealnym schronieniem.

Tym razem fabuła przedstawiona została z punktu widzenia Deana i Alexa – jeden z braci został, drugi pojechał. Obydwaj prowadzą notatki i to ich treść poznaje czytelnik. Historie chłopców, okraszone ich własnymi przemyśleniami i odczuciami są iście makabryczne. Więzy, które tworzą się pomiędzy dziećmi stają sie coraz silniejsze. Pierwsza miłość, przyjaźń, szczere oddanie i uwielbienie od najmłodszych dzieci. Wszystko przedstawione zostało niezwykle realistycznie.

To co działo sie w sklepie zostało moim zdaniem nadmiernie przyspieszone. Opis drogi był znacznie ciekawszy i bardziej przejmujący. Bohaterowie nie są idealni, niejednokrotnie podejmują bardzo głupie decyzje, zachowują się desperacko, robią dziwne rzeczy. To jest właśnie między innymi moim zdaniem w tej historii genialne. Emmy Laybourne nie opisuje bandy wyidealizowanych robotów. Pisze o dzieciach – z krwi i kości. Natomiast one mają prawo na swój własny sposób radzić sobie z trudnymi sytuacjami.

Drugi tom kończy się mocnym akcentem. To by było na tyle. Zżera mnie wiec ciekawość o czym napisany został trzeci? Co jeszcze można dopowiedzieć? Jak długo będą jeszcze widoczne skutki katastrofy i jak to wpłynie na bohaterów? Zarówno „Odcięci od świata" jak i „Niebo w ogniu" to mocne, napisane jednak prostym i przejrzystym językiem, niezwykle wciągające powieści katastroficzne. Niekiedy pojawiały się pełne humoru fragmenty, był to jednak zawsze czarny, najczęściej nieco makabryczny humor. Czy trzecia cześć będzie tak samo dobrze napisana?

Również wydanie nie pozostawia wiele do życzenia. Świetna edycja tekstu, dobre tłumaczenie. Książka jest starannie oprawiona, ma skrzydełka, informacje o pozostałych tomach. Każda część zawiera w środku rozwijaną mapkę – rzecz bardzo pomocna gdy czytelnik ma wyobrazić sobie trasę podróży. Podział na rozdziały i fragmenty również był bardzo dobrym pomysłem. Odcina od siebie wydarzenia, tym samym jeszcze bardziej wzmacniając ich wydźwięk.

Nie mogę powiedzieć, że jestem zakochana w serii „Monument 14″. To po prostu nie tego typu historia. Wywiera spore wrażenie, silnie oddziałuje na wyobraźnię, ale jest wręcz makabryczna. Pochłania się ją, ale nie da się jej lubić – tak jak ciężko powiedzieć o lubieniu horrorów. Książkę przeczytałam bardzo szybko i w dalszym ciągu pozostaję pod jej wpływem. Szczerze ją wszystkim polecam! Jest naprawdę świetna!

Dział: Książki
czwartek, 06 listopad 2014 16:54

Premiera: "Smoki na zamku Ukruszon"

"Smoki na zamku Ukruszon" to zbiór wczesnych opowiadań Pratchetta. Kolosalne poczucie humoru oraz wachlarz postaci są, jak to zwykle u tego autora, imponujące. Jak sam mówi: "Wystąpią w nich smoki i czarodzieje, radcy i burmistrzowie, żądny przygód żółw i potwór z jeziora, a także rozliczne spiczaste kapelusze oraz mniej liczne magiczne zaklęcia (z których tylko garstka działa tak, jak powinny)". Premiera już 10 listopada!

Dział: Książki
środa, 05 listopad 2014 01:24

Monument 14: Odcięci od świata

Koniec świata to niezwykle popularna, literacka wizja. Zawsze zastanawiało mnie jak wielu pisarzy, w swoim niesamowitym wręcz realizmie, stoi niezwykle blisko granicy prawdy. Czy kiedyś, gdy nie będziemy się tego w ogóle spodziewać, anomalie pogodowe i sama natura lub wyniki nieprzemyślanych, ludzkich działań, nie doprowadzą Ziemi na skraj apokalipsy?

Kolejny, zupełnie zwyczajny dzień. Dean i jego młodszy brat Alex jak co dzień niemalże spóźniają się na szkolny autobus. Tylko, że dalej już nic nie będzie takie samo. Zaczyna padać grad, ogromny, niczym kule armatnie. Kierowcy autobusów dla starszych i młodszych dzieci starają się schronić w supermarkecie, podczas gdy jeden z nich wpada w poślizg, drugi przebija drzwi i wjeżdża do środka. Zawsze zorganizowana, zachowująca zimną krew pani Wooly, zostawia w sklepie maluchy, po czym wraca po starszą młodzież. Gdy bezpiecznie zamknięci w sklepie, w którym opadły zabezpieczające, metalowe bramy, czekają aż kobieta sprowadzi pomoc, rozpoczyna się prawdziwa apokalipsa.

Dzieciaki zamknięte w supermarkecie miały niezwykłe szczęście. Potrafiły się również zorganizować. Starsze opiekują się młodszymi, starają się by ich miniaturowe społeczeństwo jakoś funkcjonowało. Tęsknią za rodzinami. Wszystko to co dzieje się na zewnątrz jest znacznie bardziej przerażające niż w ich małym, prawie-bezpiecznym azylu. Oczywiście i w ich gronie nie obejdzie się bez kłótni oraz walki o władzę. Pojawia się także wiele innych problemów. Jak sobie z nimi poradzą?

Powieść, choć ciekawa i dobrze napisana, nie jest dziełem nowatorskim. Niestety pod względem wielu elementów kojarzy mi się z zupełnie inną literaturą – choćby bardzo popularną „Mgłą" Stephena Kinga. Ludzie, którzy w supermarkecie chronią się przed apokalipsą. Koniec świata powoduje nie tyle sama natura, co eksperymenty wojska. Podobieństw jest mnogość, choć trzeba przyznać, że Emmy Laybourne spojrzała na sprawę z zupełnie odmiennej perspektywy.

Książka napisana jest świetnie. Mimo że nie jest zbyt obszerna, to podczas jej czytania udało mi się poznać wszystkich jej bohaterów – nie są oni bezbarwni i puści, wykreowani zostali w doskonały sposób, z dbałością o przeróżne szczegóły. Akcja toczy się wartko, a wydarzenia, ukazują się w bardzo realistycznym świetle. Fabuła przeraża i skupia uwagę czytelnika. To jedna z tych powieści, od których nie sposób się oderwać – aż do samego końca.

Jednym z elementów, które najbardziej mi się podobały, był obiektywizm pierwszoosobowego narratora. Dean opowiadał całą historię, czasami usprawiedliwiał, ale nigdy nie potępiał działań kolegów i koleżanek. Opowiadał z punktu widzenia obserwatora, nie uczestnika wszystkich akcji. Nawet gdy mówił o swoich własnych uczuciach, albo opowiadał to co się z nim działo, był obiektywny, a jego przemyślenia nie irytowały, tylko dodawały historii smaku i logicznie wyjaśniały niektóre wydarzenia oraz zachowania.

Przyznam, że nie mogę doczekać się przeczytania kolejnej części. „Monument 14″ zawładnął moimi myślami. Sprawił, że mam poczucie, że każda kolejna książka, po którą sięgnę, będzie zwyczajnie nudna. Teraz pragnę jedynie zapoznać się z – mam nadzieję, że równie udaną – kontynuacją. Natomiast samą powieść oczywiście gorąco polecam. Jest wciągająca, dobrze napisana i niezwykle barwna.

Dział: Książki
poniedziałek, 17 sierpień 2009 15:21

Panowie z Pitchfork

Kamil Gruca osadził akcję swojej debiutanckiej powieści w pełnym wojennych zawieruch XV wieku. Jedną z nich mamy okazję śledzić: to wojna angielsko-francuska, jedna z kilku w trakcie tak zwanej wojny stuletniej.

Król Francji, Karol VI, znany też pod przydomkiem Szalony, nękany urojeniami nie jest w stanie zapanować nad tym, co dzieje się w kraju. Jego wasale dzielą się na stronnictwa walczące między sobą o wpływy w państwie. Wewnętrzne problemy Francji obserwują z uwagą sąsiednie kraje. W 1415 r. Henryk V, władca Anglii, wykorzystując tę sytuację decyduje się na zbrojne uzasadnienie swoich roszczeń odnośnie północy Francji.

Na tym tle rozgrywają się dwa główne i kilka mniejszych wątków. Wraz z armią angielską na ziemie francuskie wkracza trzech tytułowych panów z Pitchfork: zubożały weteran sir Ralf Neville z marzącym o powrocie na uniwersytet synem Robertem i swoim bogatym, aczkolwiek niespecjalnie lotnym bratankiem Arturem. Równolegle obserwujemy perypetie Marii Rambures, która by uniknąć niechcianego zamążpójścia ucieka z zamku ojca w męskim przebraniu, by szukać szczęścia. A co poza tym? Szpiedzy, zdrajcy, mordercy, dużo walk, politycznych intryg, ale też obowiązkowo wątek miłosny.
Wykształcenie filozoficzne autora objawia się w prowadzonych przez rycerzy, głownie młodego Roberta, dysputach. Duża wiedza widoczna jest też odnośnie kwestii wojennych: uzbrojenia (w dopasowaniu nazw do części uzbrojenia pomocne są słowniczek i szkic zbroi znajdujące się na końcu książki) i technik walki, w tym przebiegu bitew. Dokładnie odmalowano realia średniowiecznego życia: od uczt i ubioru po maniery i architekturę.

O ile wszystkie te „rekwizyty" pasują do miejsca i czasu zdarzeń, o tyle mentalność bohaterów jest bardziej współczesna niż średniowieczna. Autor posługuje się archetypami: mądry ojciec, młodzieniec nie wiedzący jak żyć, nieskazitelny rycerz (nieodmiennie wydają mi się być wyjętymi z symboliki tarota). Jego bohaterowie to bardziej postaci z chansons de geste, niż osoby które mogłyby rzeczywiście w swoich czasach istnieć. Jest to raczej romantyczne wyobrażenie o wiekach średnich, gdzie kobietom uciekającym z domu nie grozi niewiele ponad niewygodne noclegi i poznanie miłości swojego życia.
W tym momencie można by odnieść wrażenie, że książka mi się nie podobała. Ale jednak jest wprost przeciwnie: język jest taki, jaki być powinien, nie czuję tu żadnych zdań pisanych na siłę. Czyta się szybko, a całość skrzy się lekkim dowcipem – nie przyprawiającym o wybuchy śmiechu, ale raczej o porozumiewawczy uśmiech dla autora puszczającego oko do czytelnika. Autor skupia się głównie na akcji, nie pozwalając na dłuższe jej przestoje, tak że czytelnik może się niekiedy pogubić w gąszczu nazwisk i miejsc. Warto jednak poświęcić czas i uwagę na rzecz tej książki.

Powieść historyczno-przygodowa ma w Polsce długą tradycję, dającą się streścić w haśle „Bóg, honor, ojczyzna". Kamil Gruca zręcznie nawiązuje do tych wzorców, ma zadatki na dołączenie do panteonu takich pisarzy, jak Henryk Sienkiewicz. Mam nadzieję, że druga część powieści okaże się jeszcze lepsza, bo w to, że wydawnictwo Rebis będzie kontynuować współpracę z autorem nie wątpię.

Dział: Książki
niedziela, 05 kwiecień 2009 14:53

Bolo!

Książka Davida Webera „BOLO!" powstała na podstawie pomysłu Keitha Laumera o inteligentnych czołgach. Opowiadania i powieści z tego cyklu pisali m.in. S.M Stirling, David Drake, Mercedes Lackey, William R. Fosthen, William Keith, John Ringo oraz David Weber, znany głównie z wydawanego przez wydawnictwo Rebis cyklu „Honor Harington". „ Bolo!" jest typowym przykładem militarnej fantastyki naukowej. Zawiera w sobie 4 opowiadania obejmujące okres 1400 lat, które dzieją się w rozmaitych momentach historii wojen prowadzonych przez ludzkość.

Oczywiście głównymi bohaterami tychże opowiadań są bojowe czołgi, które dzięki cudowi psychotroniki, posiadają własne osobowości oraz charaktery, które wraz z ich ludzkimi dowódcami tworzą niepowtarzalny duet. Takie połączenie sztucznego intelektu wraz z ludzką intuicją sprawia, że Bolo są postrachem całej galaktyki i główną siłą w walce z obcymi. Książka ta jest też doskonałym przekrojem historii rozwoju Bolo, od pierwszego który był w pełni świadomy, do połączenia przez sprzęg człowieka z maszyną.

Pierwsze wrażenie, dla kogoś kto trzyma się z daleka od książek militarnych, może być mało ciekawe. Jednakże po przeczytaniu pierwszych stron książka wciąga i jest więcej niż tylko przystępna. Początkowo podchodziłam do tej książki z lekkim dystansem, ponieważ spodziewałam się opisu bitew kosmicznych, przeładowanych technicznym bełkotem i pełnych taktycznych posunięć, nad których sensem musiałabym się zbyt długo zastanawiać. Miłym rozczarowaniem było dla mnie, że książka, mimo iż jest bardzo dynamiczna i dużo w niej akcji, jest także bardzo ludzka. I co jest ciekawe, głównie przez osobowości jakie posiadają czołgi: poetki, szalonego obrońcy, weterana oddającego życie za nowicjusza oraz Bolo wojennego mściciela. I tutaj wielkie brawa dla autora, który potrafił z takiego punktu obserwacyjnego przedstawić pola kosmicznych potyczek, że czytający wczuwa się w sytuację, a nie analizuje ją. Niejednemu czytelnikowi uda się uronić łezkę pod koniec „I wiele mil", pierwszego opowiadania wprowadzającego Bolo z nieograniczoną w pełni świadomością. Każda kolejna opowieść jest obrazem tego, jak wielkie uczucie może łączyć człowieka i maszynę na tle okrutnych walk, gdzie honor, odwaga, a także żądza mordu jest nieodłącznym elementem wojny. Interesującą rzeczą dla prawdziwych fanów militarystyki są zestawione w dość obszernej postaci dane taktyczno-techniczne oraz ogólne uwagi o uzbrojeniu wszystkich typów Bolo produkowanych w historii.

Książkę polecam dla wszystkich tych, którzy lubią lekką literaturę, w szczególności dla zapaleńców którzy lubią czołgi i podobne „zabawki", których w książce jest wiele. Osobom, które preferują literaturę typu Jacek Dukaj, odradzam tę pozycję - będzie zbyt prosta i opierająca się na zbyt jasnych intencjach. Jednym minusem jest niestety oprawa wizualna książki, która zdecydowanie nie zachęca, jednakże przy niskiej cenie nie jest to aż tak wielki mankament. Podsumowując: książka jest przystępna, żywiołowa i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji. Na pewno podbije serce niejednego nastolatka z pasjami militarystycznymi, pozostałym wbrew pozorom też przyniesie wiele przyjemności z czytania.

Dział: Książki
czwartek, 02 październik 2014 10:49

Premiera: "Władcy świtu"

Już 7 października swoją premierę będzie miała kolejna książka z cyklu Nowe Horyzonty wyd. Rebis. Tym razem będzie to powieść Andrzeja Zimniaka "Włądcy świtu". Jest to powieść science-fiction z zakresu social fiction, która mimo silnego sztafażu fantastycznego skupiona jest na aspektach socjologicznych i psychologicznych.

Dział: Książki
czwartek, 05 czerwiec 2014 11:58

Wilkołaki

Ciemny, gęsty las. Biegł. Jeszcze tylko kilkaset metrów. Taki dystans dzielił go do bezpiecznego schronienia. Jeszcze tylko kilka chwil, lecz ... było już za późno. Gęste chmury na lasem nagle rozwiały się i niewiadomo skąd na czarnym niebie ukazała się wielka srebrna tarcza. Pełnia księżyca. Porażony srebrnym blaskiem zaczął krzyczeć. Jego krzyk zaczął się stopniowo zmieniać w przeraźliwy, zwierzęcy skowyt. Jego młodzieńcze usta zmieniły się w wypełniony ostrymi zębami pysk. Po jego bokach wyrosły długie wąsy. Dalej biegł lecz teraz już na czworakach. Zwierzęce mięśnie rozerwały ubranie. Jego ciało porosła gęsta sierść aż po czubek ogona. Dokonało się. Stał się wilkołakiem....
Wilkołak, kim tak naprawdę jest? Czym wytłumaczyć jego obecność w mitach ludów całego świata?

Dział: Felietony

Graham Masterton oddaje do rąk czytelnika wciągającą powieść, która zmusza zarazem do poważnej refleksji nad kondycją współczesnego świata i nad koniecznością ponoszenia odpowiedzialności za błędy naszych przodków. "Infekcja" ukaże się nakładem wydawnictwa Rebis i między innymi pod patronatem medialnym Secretum już 3 czerwca.

Dział: Patronaty
piątek, 23 maj 2014 15:18

Wywiad z Tomaszem Pacyńskim

Wywiad przeprowadzony w 2004 roku.

Witam serdecznie i w imieniu Secretum.pl chciałbym  podziękować za udzielenie wywiadu. Zacznę od tradycyjnego już  pytania: jak to się stało, że zainteresowałeś się literaturą  fantastyczną, jakie były początki Twojego pisarstwa?

Cóż, jak powszechnie wiadomo, facetom po czterdziestce odbija. I, niestety, zamiast przeżywać drugą młodość, wziąłem się za pisanie, co pewnie jest jednak nieco bardziej szkodliwe dla otoczenia.

Widzisz, fantastykę czytałem odkąd pamiętam, ten gatunek to były moje pierwsze lektury. Dość długo to trwa, i, bez przesadnej skromności mogę powiedzieć, że znam gatunek. A takim bezpośrednim bodźcem do pisania stała się proza Andrzeja Sapkowskiego. Po prostu postanowiłem też spróbować. Spróbowałem, a ponieważ zawód, który wykonywałem (czyli informatyka), tak mniej więcej po ćwierci wieku staje się śmiertelnie nudny, postanowiłem nawet zmienić zajęcie.

Dział: Wywiady
piątek, 25 kwiecień 2014 19:23

Czarodzieje skrzydła nocy

Sięgając po „Czarodziei Skrzydła Nocy” myślałem iż mam do czynienia z kolejną komercyjną powieścią powstałą w trendzie „potteromanii”. Opis z okładki mówiący o skrzyżowaniu przygód czarodzieja Harry'ego z serialem „Buffy – postrach wampirów” utwierdzał moje przekonanie. Pod wieloma względami jednak się myliłem. Ale przejdźmy do rzeczy. O czym mianowicie jest owa książka ??

Devon March już jako sześciolatek dowiaduje się od ojca, iż nocne zmory i potwory z szafy to nie wymysł jego dziecięcej wyobraźni tylko naprawdę istniejące demony z piekieł. Na dodatek jest on ich głównym celem. Chłopiec jednak posiadając olbrzymią moc, może przezwyciężyć zło.

Osiem lat później Devona dotyka tragedia rodzinna. Umiera jego ojciec, który na łożu śmierci wyznaje iż go adoptował. Na dodatek chłopiec zmuszony jest przeprowadzić się do nieznanej mu rodziny mieszkającej w Kruczym Dworze – olbrzymiej posiadłości na klifie, którą według miejscowych legend nawiedzają duchy. Devon wierzy, iż przyczyna jego wyjazdu ma związek z jego pochodzeniem, magicznymi zdolnościami i tajemniczym głosem w jego głowie.

Pozory go nie mylą, już pierwszego dnia zauważa, iż jego nowa prawna opiekunka, pani Crandall, coś przed nim ukrywa. Jego nowy dom kryje zaś masę tajemnic, a legendy o nim wydają się być prawdziwe.

Devon chcąc się dowiedzieć całej prawdy o sobie, wraz ze swoją przybraną siostrą Cecily, rozpoczyna prywatne śledztwo. Z czasem odkrywa tajemnicę, iż jest potomkiem wielkiego czarodzieja, założyciela Bractwa Skrzydła Nocy, które od trzech tysięcy lat sprawuje pieczę nad portalami między piekłem a ziemią. Będąc dzieckiem w sto pierwszym pokoleniu, jest dziedzicem wielkiej magicznej mocy. Przed nim wielkie wyzwanie unicestwić ducha, który zamierza wykorzystać piekielne demony do własnych celów.

"Czarodzieje Skrzydła Nocy” to doskonałe połączenie przygody i fantasy z odrobiną horroru. Począwszy od prologu czytelnik zostaje wciągnięty w wir tajemniczych i zaskakujących wydarzeń. Wielowątkowa fabuła pełna jest nagłych zwrotów akcji. Masa zagadek, z rozwiązaniem których będziemy musieli nawet poczekać, aż do przeczytania kolejnych tomów, na pewno również ucieszy wielbicieli prozy Hitchcocka. Na pierwszy rzut oka „Czarodzieje ...” oraz seria przygód Harry'ego Pottera, wydają się być do siebie bardzo podobne, szczególnie, że obydwie skierowane są do tej samej grupy wiekowej. Jednak w powieści Geoffrey'a Huntingtona poza czarodziejami, duchami i piekielnymi demonami nie znajdziemy innych postaci rodem z powieści fantasy. Jest również bardziej poważniejsza, co ma związek z przeżyciami i dylematami głównego bohatera (śmierć ojca, rozłąka z przyjaciółmi, zmiana środowiska, pierwsza miłość).

Jednak „Czarodzieje ...” nie są pozbawieni wad.  Mi osobiście przeszkadzało prowadzenie akcji w czasie teraźniejszym. Po drugie piekielne demony z opisu  jako jaszczurowate, pokryte łuską potwory nie wydawały się nazbyt przerażające. Walka wręcz Devona, który posiadał w końcu magiczne zdolności, z nimi wydawała się śmieszna.

Podsumowując „Czarodzieje Skrzydła Nocy” to dobra powieść. Wciągająca fabuła, ciekawe zagadki oraz prosty język przemawiają za nią. Miłym akcentem ze strony wydawnictwa jest twarda oprawa oraz gruby papier, które znacznie wpływają przyjemność czytania oraz estetykę. W przygotowaniu również są pozostałe tomy trylogii - „Królowa demonów” oraz „Krwawy księżyc”.

Dział: Książki