grudzień 03, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Ram V

poniedziałek, 12 grudzień 2016 15:34

Piąta pora roku

Z prozą Nory K. Jemisin miałam okazję się zaznajomić, czytając jej nagrodzone Locusem za najlepszy debiut „Sto tysięcy królestw”. Nie było to udane spotkanie, dlatego do „Piątej pory roku” podchodziłam bardziej niż sceptycznie. Czasem jednak warto dać pisarzowi jeszcze jedną szansę, by odwdzięczył się on w dwójnasób.

Nora K. Jemisin to amerykańska pisarka, którą polscy czytelnicy mieli okazję poznać dzięki Wydawnictwo Papierowy Księżyc i Wydawnictwu Akurat. Jednak proza Jemisin specjalnie nie zachwycała i nawet jej nagrodzony debiut nie oszałamiał, wręcz przeciwnie, nasuwał pytanie, za co ta nagroda została przyznana? Pięć lat po debiucie pojawia się „Piąta pora roku”, tom pierwszy „Pękniętej Ziemi”, który przywrócił moją wiarę w powieści fantasy.

Oto świat, w którym jeden człowiek może doprowadzić do katastrofy. Każdy utalentowany może rozbić skorupę ziemską na części i przynieść zagładę ludzkości - wywołać Piątą Porę Roku. Górotwory są naznaczone przez Ojca Ziemię, mają zdolność poruszania ziemią, ale na co dzień są nazywane pogardliwie roggami, ich dar jest przekleństwem. Jest to świat, w którym tych, którzy dysponują talentem, prześladuje się, gnębi, zabija, a w najlepszym wypadku oddaje „pod opiekę” Stróżom. W Fulcrum, paramilitarnej uczelni, roggi mogą nauczyć się, oczywiście pod ścisłą kontrolą, jak opanować swoje niszczycielskie umiejętności. Roggi, które się nie podporządkują są tropione, zabijane lub gorzej, pozbawiane wolnej woli, świadomości i osobowości, a następnie wykorzystywane jako bezwolne źródło mocy. W tym świecie żyje matka, której mąż zabił syna, bo okazał się roggą. W tym świecie mała dziewczynka zostaje oddana Stróżom, którzy nauczą ją, że krzywdzi się ją, by chronić innych przed jej mocą. W tym świecie jest też młoda kobieta, Cesarski Górotwór, którą traktuje się jak krowę rozpłodową, której celem jest urodzenie wszechmocnego górotwora. Wszystkie te historie łączą się i przeplatają, tworząc straszliwy obraz prześladowań i okrucieństwa.

„Piąta Pora Roku” bardzo mnie zaskoczyła, nie wierzyłam, że stać tę pisarkę na coś porządnego, na coś więcej niż tylko wymyślenie nowego, pokrętnego świata. Nigdy też nie przypuszczałam, ze powieść fantasy może być tak zaangażowana w problematykę społeczną, jednocześnie nie tracąc na swej atrakcyjności. Nie przypuszczałam, że cała powieść fantasy może traktować o nierównościach społecznych, dyskryminacji, nienawiści i okrucieństwie.

Początkowo czytając „Piątą Porę Roku” obawiałam się, że trafiłam na stereotypową powieść fantasy; społeczeństwo podzielone na kasty użytkowe i grupy wybrańców władających mocą. Bardzo obawiałam się, że poza oryginalnie wymyślonym światem nie znajdzie się nic ciekawego w tej powieści, tym bardziej, że właśnie takie było „Sto Tysięcy Królestw”. Nic bardziej mylnego. Władający mocą są zniewoleni, pomimo że mogliby w jednej chwili zniszczyć świat, dali się zastraszyć i ograniczyć przez specjalnie wyznaczonych do tego Stróżów. Społeczeństwo zamiast korzystać i doceniać umiejętności tłumienia wstrząsów przez górotworów, prześladują ich, izolują, a często po prostu mordują. Nora K. Jemisin dogłębnie, z wielką wrażliwością nakreśliła główne postaci; matkę, która czuje się winna śmierci swego syna, pomimo że zabił go jej mąż; dziecko, które odkrywa, że jej własna rodzina boi się jej, a ona sama jest traktowana jak tykająca bomba, która może zabić lub okaleczać ludzi; czy dziesięciopierściennego górotwóra, który chciałby po prostu żyć, a nie być wykorzystywany i traktowany jak narzędzie woli innych. Ogrom dyskryminacji i prześladowań w tej powieści jest olbrzymi, czytając książkę zastanawiałam się wielokrotnie, jak można egzystować w takim społeczeństwie. Najgorsze jest to, że autorka przedstawia dogłębnie problemy, które toczą współcześnie społeczeństwa. Zatrważające jest to, jak wiele nieszczęść może wynikać po prostu ze ślepego strachu i jak wiele niesprawiedliwości może wynikać z lęku.
„Piąta Pora Roku” jest napisana w sposób bezwzględnie przemyślany, nie ma miejsca na zbędne wątki, a wszystko łączy się ze sobą w zaskakującą całość. Świat wykreowany stoi na granicy zagłady, zresztą nie pierwszy raz, a pojawiające się elementy z naszej rzeczywistości, jak elektryczność, telegraf, czy tory kolejowe, intrygują jeszcze bardziej i powodują, że czytelnik zastanawia się, czy poprzednie Piąte Pory Roku, nie były apokalipsą naszego świata. Wszystkie elementy są jak puzzle, mają swoje, przemyślane miejsce.

Pierwszy raz spotkałam się z poważną literaturą fantasy, dogłębnie przemyślaną, traktującą o problemach społecznych, z którymi spotykamy się również w naszej rzeczywistości. Przygody bohaterów są dramatyczne, zazwyczaj tragiczne, a przecież traktują wyłącznie o jednym, o pragnieniu wolności, o życiu, w którym można po prostu być sobą. Nora K. Jemisin w pełni sobie zasłużyła na Nagrodę Hugo dla najlepszej powieści. Fantastycznie, że Wydawnictwo SQN postanowiło wydać tę powieść i bardzo liczę na to, że szybko wydadzą również tom drugi. Każdy w powieści znajdzie coś dla siebie, jednak tylko, ci, którzy doceniają trudną tematykę w literaturze, będą nią zachwyceni.

Dział: Książki
poniedziałek, 12 grudzień 2016 10:48

Wielka Biblioteka. Atrament i krew

“Atrament i Krew” to pierwszy tom z zaplanowanego przez Rachel Caine cyklu “Wielka Biblioteka”. Pierwszy i od razu doskonale rokujący na przyszłość.


Akcja powieści rozgrywa się w świecie, w którym Wielka Biblioteka Aleksandryjska nie tylko nie spłonęła, ale wręcz przejęła całkowitą kontrolę nad książkami. Tym samym stały się one dobrem luksusowym, niedostępnym dla zwykłych ludzi, szmuglowanym towarem, za który zarówno szmuglerzy jak i kolekcjonerzy tracą życie. W takim świecie, targanym wojną, biedą i zwykłymi ludzkimi problemami, jedynie wąski krąg ludzi ma dostęp do wiedzy. Trudny egzamin, morderczy trening, a wszystko to, by dostać dostęp do wiedzy starożytnych oraz, by chronić ją przed światem. W takie warunki wpadają młodzi ludzie, bohaterowie powieści. Pod czujnym okiem nauczyciela - buntownika przechodzą kolejne próby, dzięki którym przekonają się co znaczy przyjaźń, lojalność i czy oby Wielka Bibliotek jest naprawdę taka, jak ją postrzegają.


Powieść wręcz “czyta się sama”. Autorka ma bowiem doskonały styl i kreuje świat i bohaterów w sposób dla czytelnika najatrakcyjniejszy, nic bowiem nie jest czarno - białe. Nie sposób bowiem zgodzić się z chowaniem książek przed ludźmi (szczególnie molowi książkowemu takiemu jak ja), ale też czyż nie byłoby sensowne chronić za wszelką cenę dzieła starożytnych przed zniszczeniem. A i zastanowić się warto, czy naprawdę przysłużyło się historii to, że ludzkość otrzymała dostęp do wszelkich idei. Brak jednoznacznie dobrych i złych bohaterów, czyni ich po prostu ludzkimi, w całej gamie naszych błędów, rozterek i wątpliwości.


Tom pierwszy jest wspaniałą zapowiedzią całości. Rozstanie z bohaterami następuje w momencie, kiedy ich dalsze losy zdają się być przesądzone, a jednak wiadomo, że zgody u części z nich na tenże los nie ma. Przeplatające się wątki zapewne jeszcze bardziej się zapętlą, krew z atramentem nie raz wymiesza. I dlatego tak niecierpliwie czekam na kolejne części.

Dział: Książki
wtorek, 06 grudzień 2016 11:16

Bramy Światłości Kossakowskiej

Maja Lidia Kossakowska powraca w "Zastępy Anielskie". Po ponad sześciu latach cykl doczekał się kontynuacji. "Bramy Światłości" to jedna z najbardziej oczekiwanych książek w rodzimej fantastyce. Ukaże się ona już 13 stycznia nakładem wydawnictwa Fabryka Słów.

Dział: Książki

Konami Digital Entertainment B.V. wraz z Wydawnictwem Techland, będącym polskim dystrybutorem Pro Evolution Soccer 2017, zapowiadają szereg atrakcji, które przypadną do gustu przede wszystkim fanom FC Barcelony. Do gry trafią legendarni gracze katalońskiego klubu, których możemy podziwiać na nowym zwiastunie.

Ambasadorem piłkarskiej serii został kapitan FC Barcelony – Andres Iniesta. By uczcić tą współpracę, Konami startuje z serią promocji dotyczących “Dumy Katalonii” i trybu myClub w PES 2017. Już teraz wszyscy gracze mogą zatrudnić specjalnego agenta oferującego historyczne gwiazdy FC Barcelony. Wśród nich znajdują się takie ikony jak Thierry Henry, Xavi, Gary Lineker, Rivaldo, Luis Enrique, Carles Puyol i wielu innych.

Zwiastun legend FC Barcelony dostępny pod adresem https://youtu.be/m-S-EfxCGos

Konami nagrodzi użytkowników myClub stosowaną w grze walutą. Jeśli w ciągu tygodnia rozegrają 500 tysięcy meczów, otrzymają bonus w postaci 5 tysięcy GP. 4 miliony meczów zapewnią 40 tysięcy GP i legendarnego gracza, a 5 milionów – 50 tysięcy GP i dwóch legendarnych zawodników. Ponadto gracze mogą skorzystać na postawie FC Barcelony w zaplanowanym na 3 grudnia El Clasico. Użytkownicy myClub otrzymają agenta oferującego legendarnych piłkarzy za każdą bramkę, którą “Barca” strzeli w sobotnim spotkaniu.

Więcej informacji znajdziesz na:

https://www.konami.com/wepes/2017/eu/en/

www.twitter.com/officialpes

www.facebook.com/PES

Premiera Pro Evolution Soccer 2017 odbędzie się 15 września. Gra dostępna będzie na konsolach PlayStation 4 i Xbox One w cenie 259,90 zł, a także na konsolach poprzedniej generacji (PlayStation 3, Xbox 360 – w cenie 199,90 zł) oraz na komputerach PC (199,90 zł).

Dział: Z prądem
piątek, 02 grudzień 2016 13:00

Nie do pary

Imprezowe gry pozwalają na urozmaicenie czasu spędzonego nie tylko w gronie rodzinnym, ale również pośród znajomych. Te wymagacie naszego refleksu, wysilenia komórek mózgowych cieszą się sporym zainteresowaniem oraz najczęściej trafiają w gusta wielu graczy zebranych przy jednym stole. A co jeśli do tego dołożymy zabawę w skojarzenia? Wspólna gra przerodzi się dodatkowo w wzajemne, lepsze poznawanie się uczestników. Taką rozrywkę umożliwia nam m.in. wydana ostatnio nakładem wydawnictwa Rebel gra „Nie do pary”.

Tytuł ten zaprojektował Stephen Glenn, zaś autorem ilustracji jest Matt Roussel. Gra przeznaczona jest dla 3-8 graczy w wieku minimum 10 lat. Według mnie spokojnie granicę wieku można obniżyć do 7 lat. Dodatkowo jeśli jesteście ciekawi ile macie wspólnego ze swoją drugą połówką, polecam nawet nietypowo wypróbowanie rozgrywki 2-osobowej.

Strona wizualna

Rebel przyzwyczaił nas już do solidnych i porządnych wydań gier. Nie inaczej jest w tym przypadku. „Nie do pary” otrzymujemy w średniej wielkości tekturowym pudełku. W środku znajdziemy 156 niewielkich kart ze zdjęciami po obu stronach (co nam łącznie daje 312 ilustracji), plastikową klepsydrę, teksturową planszę ułatwiającą rozkładanie kart, karty symbolizujące łączenie par (łącznie 88 sztuk), notesik przydatny do liczenia punktacji oraz oczywiście instrukcję.

W sumie gdyby nie to, że karty ze zdjęciami mogłyby być trochę większe, nie ma się do czego przyczepić.

Cel i przebieg rozgrywki

Celem gry jest sparowanie wedle naszego uznania wyłożonych na stole jedenastu ilustracji. Im więcej naszych par pokryje się z wyborami innych graczy, tym więcej punktów zdobywamy. Do rozegrania są cztery rundy.

Na początek na środku stołu kładziemy planszę z cyframi. Wokół niej losowo wykładamy karty ze zdjęciami. Każdy z graczy otrzymuje zestaw ponumerowanych kolejno do 11 kart. Przygotowujemy klepsydrę i czas start.

W czasie, który odmierza nam klepsydra (90 sekund), każdy z graczy przygląda się wyłożonym obrazkom i tworzy z nich pięć par mając na uwadze wszelakie cechy, np. przeznaczenie, kolor, właściwości charakterystyczne itd. Tak naprawdę ogranicza nas tylko logika i nasza wyobraźnia. Stworzone pary oznaczamy odkładając z ręki konkretne karty z numerami. Dla przykładu, jeśli chcemy stworzyć parę łącząc słonia (karta leży na planszy pod numerem 6) oraz małpę (karta leży na planszy pod numerem 2), z naszej tali odkładamy na bok karty z numerami 2 i 6. Ostatnia karta, którą nie wykorzystamy do stworzenia pary to dla nas tzw. zepsute jabłko, za które na koniec tury można zdobyć punkty.

Kiedy minie wyznaczony czas następuje zliczanie punktów. Polega one na porównywaniu swoich wyborów. Za każdą parę otrzymujemy tyle punktów, ilu graczy wybrało takie same karty. Przykładowo jeśli trzech graczy ułożyło parę ze słonia i małpy, każdy z nich otrzymuje 3 punkty. Jeśli jako jedyni dokonaliśmy takiego wyboru, niestety na karcie punktacji zapisujemy 0 punktów za tą parę. Dodatkowo, na koniec tury otrzymujemy punkty za nasze „zepsute jabłko” czyli niewykorzystaną kartę. Warte jest one dwukrotność liczby graczy, którzy również je wybrali.

Przed przejściem do drugiej rundy, obracamy wszystkie karty ze zdjęciami na drugą stronę. Przy trzeciej, wykładamy nowe obrazki.

Oczywiście grę wygrywa osoba, która na koniec czwartej rundy zdobędzie największą ilość punktów.

nie do pary 5

Wrażenia

Gra stawia ona przede wszystkim na proste skojarzenia. Czasami nie ma co kombinować, wyszukiwać zagmatwanych i kreatywnych połączeń, gdyż punkty zależą od ilości graczy, którzy dokonali takie samego wyboru jak my. Bez względu na właściwości jakimi się kierowali. W związku z tym szuka się bardzo prostych i szybkich skojarzeń, np. białe tło dwóch zdjęć. Dla zaawansowanych graczy, przyzwyczajonych do cięższych tytułów, nawet w tak lekkiej grze, jest to trochę denerwujące.

Z drugiej strony można na to przymknąć oko i oddać się zabawie. Ją znacznie urozmaicają dyskusje w trakcie porównywania wyników na temat cech jakimi się kierowaliśmy łącząc nasze pary. To chyba jedna z większych atrakcji tej gry. Niejednokrotnie nasze tłumaczenia wywoływały salwy śmiechu. Wbrew pozorom u wielu graczy nawet te same pary powstały z różnych względów, czasami będących na granicy absurdu. Dochodziło nawet do sytuacji, iż zastanawialiśmy się czy zaliczyć takie abstrakcyjne połączenia.

Dużym plusem gry jest jej regrywalność. Ilustracji jest bardzo dużo, są one różnorodne tematycznie i unikalne. Dzięki temu jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że powtórzą się nam w trakcie przyszłych rozgrywek.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na aspekt dydaktyczny tej gry. Tytuł ten można bardzo fajnie wykorzystać w zabawie z małymi dziećmi w opisywanie ilustracji przedstawionych na kartach. Taka forma nauki jest atrakcyjna i rozwija wyobraźnię.

Podsumowanie

„Nie do pary” to gra lekka i przyjemna z banalnymi zasadami. Idealnie sprawdzi się w gronie rodzinnym, szczególnie w grze z jej młodszymi członkami. Na tle innych podobnych tytułów wyróżnią ją to, iż punktowane są pomysły na które wpadli również inni gracze. Warto jednak zwrócić uwagę iż tytuł ten stawia głównie na szukanie prostych skojarzeń. Dlatego poszukiwacze wysublimowanych połączeń i rozgrywek mogą czuć się zawiedzeni. Jeśli jednak oczekujecie szybkiej i fajnej zabawy, to pozycja dla Was.


Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel.pl

Dział: Gry bez prądu
wtorek, 29 listopad 2016 19:45

Dom czwarty

“Dom czwarty” to już siódma część cyklu Lipowo. Katarzyna Puzyńska po raz kolejny zabiera nas na spotkanie z całą plejadą interesujących postaci. Serwuje nam solidną dozę napięcia i zwrotów akcji. Wraz z każdym przeczytanym rozdziałem mnożą się zagadki, dochodzą nowi podejrzani. To specjalność autorki. Gdy tylko wydaje nam się, że jesteśmy blisko rozwiązania problemu, znamy odpowiedź na nurtujące nas pytania, autorka serwuje nam trzęsienie ziemi, które obraca w gruz nasze teorie, i zostawia z niczym.

Akcja powieści oscyluje wokół zaginięcia Klementyny Kopp, która po latach postanawia odwiedzić rodzinne strony, by ponownie zająć się zabójstwem sprzed kilku lat. Morderca jest już osądzony i odsiaduje wyrok. Matka Klementyny jednak nie wierzy w jego winę. Prosi córkę o pomoc. Klementyna przyjeżdża do rodzinnej wsi i trop się urywa. Zaniepokojona partnerka kobiety zawiadamia byłych współpracowników Klementyny. Daniel, Weronika i Emilia postanawiają wyjechać do Złocin by odnaleźć koleżankę. Na miejscu okazuje się, że rodzina Klementyny i pozostali mieszkańcy Złocin mają swoje mroczne sekrety, sięgające wydarzeń z 1939 roku. Czy Daniel i spółka rozwikłają tajemnice z przeszłości? Kto i w jakim celu maluje wszędzie napis “Złociny - złe czyny”?

Przyzwyczaiłem się (i pewnie nie tylko ja) do cyklu Lipowo. I chociaż Katarzyna Puzyńska wydaje dwa opasłe tomy rocznie, nie czuję przesytu bohaterami. Wręcz przeciwnie, mam ochotę na jeszcze więcej i zastanawiam się co autorka wymyśli w kolejnych tomach. Jak pokieruje losem stworzonych przez siebie postaci. Biorąc pod uwagę zaskakujące metamorfozy, szczególnie tak drastyczną jak Daniela Podgórskiego (bo mieszkańcy Lipowa, podobnie jak my, zmieniają się pod wpływem doświadczeń), możemy spodziewać się, jak to w życiu, wszystkiego.

Niepewność, zaskoczenie, cała masa niebanalnych postaci, oraz zaczepienie w autentycznych wydarzeniach historycznych, jakimi były egzekucje mające miejsce w okolicach jeziora Bachotek w pierwszym roku wojny, sprawiły, że z ogromną przyjemnością przeczytałem “Dom czwarty”. Polecam i czekam z niecierpliwością na kolejny tom.

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 17:15

Majstersztyk powieści historycznej w Fabryce Słów

Powieści Bernarda Cornwella już dostępne w sprzedaży!

AZINCOURT

Niezwykły i pełen dramatyzmu opis legendarnej bitwy pod Azincourt pióra czołowego autora powieści historycznych.

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 12:33

Świt, który nie nadejdzie

Ernest Wilmański to były pięściarz, który w poszukiwaniu lepszego życia wyruszył do Warszawy. Jednak od samego początku przewrotny los rzuca mu kłody pod nogi- ratując z opresji młodą złodziejkę naraził się grupie przestępczej, Bannikom. A oni nie zapominają własnych krzywd... Mimo tego Ernest ma wiele do zaoferowania hersztowi bandy, Fryderykowi Hertz. I nie omieszka uciec się do szantażu czy rozwiązania siłowego, by osiągnąć to, czego pragnie.

Do tej pory nie miałam styczności z twórczością pana Remigiusza Mroza; jednak czytając niemal same pochlebne opinie na różnych portalach czy nawet pytając o zdanie znajomych stwierdziłam, że warto. Mój wybór padł na niedawną premierę. I przyznam, że pozytywne noty jak najbardziej należą się autorowi.

Wilmański to twardy mężczyzna, którego (jak mawia przysłowie) gdy wyrzucisz drzwiami, to wejdzie oknem. Co prawda nie planował pracować jako członek gangsterskiej grupy, ale los po raz kolejny spłatał mu figla. Morderstwa, narkotyki, agresja i Eliza Zarzeczna, policjantka, której oddech nieustannie czuł na karku- to jego nowa rzeczywistość. 

Rzecz dzieje się w przedwojennej Warszawie, jednak ja przez cały czas trwania lektury miałam wrażenie, jakbym przeniosła się na Dziki Zachód, gdzie królują przyodziani w kapelusze kowboje. Naprawdę można poczuć się jak w westernie! Do tego dodajmy, że miasto opanowane jest w całości przez różne, "konkurencyjne" grupy/ mafię, a wyłącznie jednostki (mam tu na myśli Zarzeczną) starają się ponownie wprowadzić pokój do Warszawy. Czy to jednak jest jeszcze możliwe?

Autor podkreślił, jak nisko oceniano kobiety w służbie mundurowej. Wspomniana już Eliza dopiero co wstąpiła w szeregi "Policji kobiecej", ale już od samego początku spotkała się z nieprzychylnymi komentarzami, śmiechem czy kpinami. Mundur znaczył wiele, jednak odziana w niego kobieta- już nie. Tak naprawdę opłacana przez Hertza policja nie zamierzała wcinać się w gangsterskie porachunki, dbając o własne dobro. Cała rzecz dzieje się pomiędzy ugrupowaniami, przewodzącymi miastu. Policja znajduje się gdzieś w tle i -jak to zazwyczaj bywa- przedstawiona jest jako skorumpowana garstka osób bez sumienia i chęci naprawiania świata. 

Świt, który nie nadejdzie jest gangsterską historią, osadzoną w przeszłości. Pan Mróz bardzo dobrze oddał atmosferę tamtych czasów. Kolejnym pozytywnym aspektem są wykreowani przez niego bohaterowie, ponieważ nie są to zwykłe, szare i papierowe postacie, o których szybko się zapomni. A wręcz przeciwnie, wyobraźnia autora stworzyła człowieka niemal z krwi i kości. Ogromny ukłon dla pisarza za ilość intryg, nieustającą akcję oraz stworzenie historii tak ciekawej, że aż magnetycznej. Teraz już wiem, czemu Polska oszalała na punkcie twórczości pana Mroza.

A już prawdziwą "wisienką na torcie" okazało się zakończenie. Wyobraźcie sobie- ring, a na nim dwóch przeciwników. Obaj coraz bardziej opadają z sił, a stawka, o jaką walczą, jest niezwykle wysoka. Nagle jeden z nich upada i... zapada ciemność. Czytelnik nie wie, co dalej. I tu niespodzianka, bo autor daje nam coś, na co decyduje się niewiele literatów- możliwość dopisania sobie takiego zakończenia, jakie naszym zdaniem będzie odpowiedniejsze. Co prawda sama zazwyczaj stawiam na gotowe rozwiązania (uwielbiam, kiedy na końcu wszystko wychodzi na jaw i nie muszę się głowić nad tym, co kierowało bohaterami), to przyznam, że pomysł był dobry. 

Myślę, że osoby znające już twórczość pana Remigiusza Mroza i bez mojej zachęty sięgną po tę pozycję. A jeżeli ktoś (jak ja) jeszcze nie zdecydował się na lekturę, to serdecznie zapraszam- nie będziecie żałować!

Dział: Książki
poniedziałek, 21 listopad 2016 14:30

Star Wars Legendy: Najlepsze opowieści

Wydawnictwo Egmont wszystkich fanów Gwiezdnych Wojen uraczyło wypuszczeniem na polski rynek wyjątkowego zbioru nowel komiksowych w ramach serii „Star Wars Legendy”. „Najlepsze opowieści”, jak sam tytuł wskazuje, to wybór najlepszych wg wydawcy krótkich historii z uniwersum, które były publikowane oryginalnie w zeszytach „Star Wars Tales” nakładem Dark Horse Comics w latach 1999-2006. Polscy czytelnicy mieli okazję zapoznać się z wybranymi z powyższego zbioru tytułami również w ramach serii „Gwiezdne Wojny Komiks” czy „Star Wars Komiks”.

Najnowszy album to wyjątkowa i bardzo zróżnicowana antologia. Wydawca przeprowadził wręcz ścisłą selekcję, wybierając z wielu tytułów, te które wyróżniają się na tle innych nie tylko fabułą ale i kreską. Spektrum przedstawionych historii jest bardzo szerokie. Znajdziemy tu opowiadania osadzone w czasach Starej Republiki, spin-offy czy humorystyczne alternatywne warianty klasycznej trylogii Lucasa.

Antologie zazwyczaj mają to do siebie, iż bardzo rzadko udaje się im utrzymać równy poziom przedstawianych nowel. Oczywiście związane jest to z gustem redaktora, który wybiera nowele i spina je tematycznie w całość. Zadanie o tyle ciężkie, iż trudno ze wszystkimi krótkimi historiami trafić w gust pojedynczego czytelnika. Jak z tym zadaniem zmierzył się redaktor „Najlepszych opowieści” – Jacek Drewnowski? Według mnie na dziewięć przedstawionych w albumie historii prawie wszystkie pozytywnie się wyróżniają. Nie oznacza to, że reszta trzyma słaby poziom. Po prostu cześć z nich wyraźnie na dłużej zapada w pamięć.

Jedną z nich jest nowela „Apokalipsa na Endorze”. Jej bohaterem jest imperialny weteran, który opowiada o traumatycznych przeżyciach jakie doznał wiele lat wcześniej podczas bitwy o Endor. W jego wspomnieniach Ewoki to żądne krwi bestie, które satysfakcje czerpały z torturowania jeńców. To lekka i humorystyczna historia z ciekawą puentą na koniec, która wywołuje uśmiech na twarzy. Księżyc Endor jest również tłem fabularnym innego komiksu w antologii. Szort „Rozbitkowie” przedstawia losy dwóch porzuconych po zakończeniu bitwy żołnierzy. Są oni przedstawicielami przeciwnych stron konfliktu (jeden z nich jest rebeliantem, drugi zaś imperialnym zwiadowcą). Każdy z nich jest święcie przekonany, iż to właśnie jego strona wygrała wojnę. Z czasem skazani na siebie żołnierze starają się przezwyciężyć wzajemne uprzedzenia.

Innym wyjątkowym tytułem, również prowadzonym w humorystycznym tonie jest komiks „Narodziny Gwiazdy Śmierci”. Ta historia to wręcz alternatywne i przedstawione w krzywym zwierciadle spojrzenie na plan stworzenia Gwiazdy Śmierci. Ukazuje kulisy spotkania Wielkiego Moffa Tarkina z Lordem Vaderem i Imperatorem Palpatinem na Coruscant. Świetne dialogi z nawiązaniem do popkultury, lekka i karykaturalna kreska sprawiają, iż jest to jeden z rarytasów tej antologii. Wspomnę dodatkowo, iż dwie wcześniej wspomniane nowele łączy również wspólny autor - Lucas Marangon.

sw7no2

Osobiście wysoko oceniam również nowelę pt. „Żołnierz”. Jest to historia szturmowca ukazująca jego losy od przyjęcia do wojska, aż do pewnego wydarzenia znanego z filmu „Nowa nadzieja”. Komiks pozwala spojrzeć na wojnę oczami zwykłego żołnierza, poznać jego rozterki i wewnętrzną walkę z samym sobą.

Bardzo dobre wrażenie po lekturze pozostawia również jedyny komiks prowadzony w czarno-białej oprawie. „Niewidziany, niesłyszany” to znakomita historia o Visas Marr oraz zagładzie rasy Miraluka na planecie Katarr. 

Podsumowując, album „Star Wars Legendy: Najlepsze Opowieści” to bardzo udany zbiór graficznych nowel z kanonu Gwiezdnych Wojen. Warto zapoznać się z posłowiem Jacka Drewnowskiego, aby poznać motywy wyboru tych konkretnych dziewięciu komiksów. Pod względem graficznym jak również fabularnym, każdy komiks ma swój unikalny styl. Opowieści są niezwykle różnorodne. Dlatego na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Dla fanów jest to oczywiście pozycja obowiązkowa. Nawet jeśli w swojej kolekcji posiadacie stare numery „Star Wars Komiks”, warto posiadać zebrane najlepsze opowieści w jednym albumie. Choć „najlepsze” to oczywiście kwestia gustu, ciekawe ile tych opowiadań trafi w Wasz gust.

Dział: Komiksy

Jeśli wiedza to władza, to Biblioteka jest największą potęgą na świecie. I najbardziej okrutną...

Rachel Caine tworzy historię od nowa i kreuje niebezpieczny alternatywny świat, gdzie Wielka Biblioteka kontroluje dostęp do wiedzy, a posiadanie książek jest okrutnie karane.

Dział: Książki