Rezultaty wyszukiwania dla: Ana Ana
Batman/Wojownicze Żółwie Ninja
Napisane przez Jamesa Tyniona IV i narysowane przez Freddiego Williamsa II i Kevina Eastmana. Historia bardzo przypomina stare, dobre, międzykomiksowe crossovery z lat 90-tych. Choć skrzyżowanie np. Batmana i Spider-Mana mogło być udane, tak tu nie do końca jest dobrze.
Zacznijmy od fabuły. Pod względem formuły jest ona dość prosta. Bierzesz jednego złoczyńcę z galerii łotrów danego uniwersum i czarny charakter z innego uniwersum. Jednego bohatera z danego świata i grupę bohaterów z innego. Każesz im spiskować, aby opanowali miasto w jednym ze światów. Następnie bohaterowie spotykają się, żeby skopać tyłek i pokonać złych. Proste i logiczne.
Komiks „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” to właściwie trzy takie historie. W pierwszej z nich bohaterowie i Splinter udali się do DC Universe, a dokładniej do Gotham City. Oprócz tego, że Żółwie znajdują się w mieście Batmana, Shredder i Klan Stopy przeszli przez ten sam portal. Shredder ma nikczemne plany dotyczące swojego nowego domu i udaje mu się połączyć siły z tym, co zasadniczo jest jego sobowtórem w komiksach DC, Ra's al Ghulem. Oboje są nieśmiertelnymi wojownikami, mistrzami sztuk walki i kontrolują tajną organizację ninja. Naturalnie Batman i Żółwie łączą siły, aby pokonać wrogów i sprowadzić wszystkich z powrotem do swoich wszechświatów.
Druga historia skupia się znowu na walce, tym razem na terenie Żółwi. Tu antagonistami są przeobrażony Baine, ale nie tylko walki stanowią oś fabuły. Ciekawe jest skupienie się na Donatellu i jego dążeniu do osiągnięcia siły. Nie chce on być dłużej żółwiem do wiecznego ratowania. Może i ma pomysły i gadżety, trochę słabsze niż Batman, ale czuje się źle, że właściwie musi ciągle liczyć na braci.
W trzeciej części Krang opanował dość niebezpieczną technologię, tworząc multiwersum. Gdy ujawnia się prawdziwa moc Kranga, Batman i Żółwie muszą go powstrzymać, choć będzie to trudne, bo każdy z nich ciągle ma jakieś traumy z dzieciństwa. Cała piątka walczy klanem ninja dowodzonym przez brutalnego Laughing Mana (połączenie Shreddera i Jokera). Żeby było ciekawiej, sprzymierzeńcami w tej walce stają się dawni wrogowie, jak choćby Klan Stopy. Bruce'a nawiedzają dziwne sny i uczucia, że coś jest nie tak. Okazuje się, że wszystko jest ułudą. Jedynym sposobem, aby obalić Kranga i ponownie oddzielić swoje wszechświaty, jest odkrycie przez Batmana i Żółwie tego, kim naprawdę są. Tylko to spowoduje, że oba uniwersa wrócą do normalności.
Być może najmocniejszą częścią tej książki jest kreska. Freddie Williams II, jak i Kevin Eastman, choć on mniej, wykonuje dobrą robotę z ilustracjami. Batman wygląda bardzo groźnie w swoich walkach z Żółwiami, a każdy z Żółwi jest rozpoznawalny nawet bez maski. Być może moją ulubioną częścią artystycznie w tym komiksie była walka ze złoczyńcami z Arkham, po ekspozycji na mutagen. Chociaż jest to jedna z najgłupszych części historii, wizualnie jest to świetna zabawa. Choćby po to, by sprawdzić, kto wcieli się w jakie zwierzę.
Lektura komiksu „Batman/Wojownicze Żółwie Ninja” jest satysfakcjonująca i zabawna, ale nic poza tym. Nie jest tak świeże, jak by się oczekiwało, a żarty często zwyczajnie nie śmieszą. Uproszczona historia i niektóre z bardziej banalnych scen i scenariuszy mogą być atrakcyjne, ale głównie dla młodych, dorastających czytelników. Jednak u mnie, nieco starszej, te rzeczy mogą wywołać tylko westchnienia zawodu. Ale to wciąż szalona jazda przez obie franczyzy. Cowabunga!
Brzemię białego człowieka. Jak zbudowano Imperium Brytyjskie
Zdradzona
Powieści Kierry Cass zaliczam do grona tych, które czyta się niezwykle lekko, i pozwalają oderwać się od rzeczywistości oraz zapomnieć o problemach. Bardzo dobrze odstresowują. Wiem, co mówię, bo „Rywalki” czytałam w przerwach od nauki do licencjatu. Chociaż „Narzeczona” to nie jest lektura wysokich lotów, to mi się spodobała. Byłam niezmiernie ciekawa, jak potoczyły się losy Hollis.
Poprzednia część nie zakończyła się dla naszej bohaterki dobrze. Straciła ukochanego Sillasa, nie mogła nacieszyć się małżeńskim szczęściem, a w dodatku, razem z teściową, opuściła swoją ojczyznę. Czy dziewczyna ma szansę na odnalezienie szczęścia? Troska, jaką otacza Hollis rodzina Eastoffe, bardzo jej pomaga, ale nastawienie kuzyna Etana, może odbić się negatywnie na samopoczuciu dziewczyny.
Przed rozpoczęciem lektury zrozumiałam, że jednocześnie nie mam żadnych oczekiwań, oprócz tego, że chcę się przy „Zdradzonej” dobrze bawić i nie irytować. Chociaż Hollis nie należy do bohaterek, które nie mają wad, można ją polubić. Autorka wcale jej nie oszczędzała, wszak przeżyła śmierć ukochanego mężczyzny, zaledwie zaraz po ślubie. Nie wiedziałam, jak mogłyby potoczyć się jej dalsze losy. Czy autorka postawi kogoś na jej drodze? A może miłość zejdzie na dalszy plan, a Hollis zajmie się polityką i intrygami dworskimi, wśród których się wychowała?
Relacja pomiędzy bohaterką a Etanem jest o wiele ciekawsza niż te, które Kierra Cass zafundowała w pierwszym tomie. Ich kłótnie i wzajemne przytyki wywoływały uśmiech na mojej twarzy i dodawały lekturze barw i tak zwanego pazura, którego zabrakło mi w pierwszej części. Niektórzy mogą poczuć się zawiedzeni, że po śmierci męża, Hollis tak szybko zacznie pałać uczuciem do kogoś innego. Jednak nasza bohaterka jest osobą silną, zdeterminowaną; wszystko, czego doświadczyła, zmieniło ją. Wydarzenia, których była świadkiem, spowodowały, że dziewczyna bardzo szybko dorosła i zmądrzała.
„Zdradzonej” nie dotknęła słynna klątwa drugiego tomu. Co więcej, ta część stoi poprzeczkę wyżej niż jej poprzedniczka, a ja mam nadzieję, że autorka utrzyma tę tendencję. O ile w „Narzeczonej” akcja rozwijała się bardzo powoli, to w „Zdradzonej” dzieje się dużo. Nie można się przy tej powieści nudzić, a strony w ekspresowym tempie przesuwają się między palcami.
Książka Kierry Cass to opowieść o miłości, polityce, zdradzie, walkach i smutku. Ta lektura na pewno spodoba się fanom twórczości autorki, a także tym, którzy mieli kilka obiekcji co do „Narzeczonej”.
Dziewczyna, która klaszcze
„Miał wrażenie, że systematyczne, jednostajne klaskanie dobiega z pokoju, z którego przed chwilą wyszedł. Obrócił się na pięcie i zrobił krok przed siebie. Przystanął. Nadal słyszał klaskanie, teraz ciut intensywniejsze. Zrobił kolejny krok i znów zamarł. Odgłos narastał.”
Mam mieszane odczucia po spotkaniu z książką, z jednej strony wiele elementów zrobiło pozytywne wrażenie, z drugiej znalazłam kilka niedostatków. Przekonywał zgrabnie oddany klimat ciężkości mroku, początkowo zupełnie niedefiniowalny, wymykający się rozsądkowi, wielokrotnie przekraczający granicę jawy i snu. Z czasem coraz więcej ciemności osadzało się w wyobraźni, zaciskały się węzły iluzji wokół bohaterów, sugestywnie odbierałam ich wpadnięcie w pajęczynę niemocy, przyklejanie się niebezpiecznych sekretów. Odpowiadało mi końcowe zafiksowanie myśli postaci, bez możliwości ucieczki od wyimaginowanych obrazów. Tomasz Kozioł udanie pokazał, jak rzeczywistość może zmienić się w koszmar, a wyobrażenie przyjąć realną postać. Coś, co najpierw szokowało, stopniowo zbliżało się do percepcyjnej normalności. Zwątpienia i obawy były przenoszone do sfery przeświadczenia, podszytej niejednoznacznością i paranormalnością.
Sam pomysł na fabułę - nieoczekiwany spadek, nawiedzony dom, niezamieszkany przez ćwierć wieku - nie należy do nowych. Wielokrotnie był już wykorzystywany, a jednak udało się autorowi wyjść nieco poza schemat, sprawdziło się dołączenie tajemnic skrywanych przez mieszkańców małej podlaskiej wsi, co ciekawe, trudnej do znalezienia na mapach, czy przytoczenia nazwy. Wymykająca się uchwyceniu ludzka osada, niejako zapomniana przez świat, chroniąca się szczelnie przed obcymi. Jednak i w tym kryje się przerażający sekret, ciekawie się go poznawało. Rozrywkę psuło szybkie odkrywanie kart, przesadą było wystawienie staruszki na intensywne zeznania, gdyby podzielić je na fragmenty i wpleść między inne ze scenariusza zdarzeń, byłoby bardziej frapująco niż w ramach jednego ciągu. Za wcześnie też pojawiła się kobieta ostrzegająca przed niebezpieczeństwem. Miała wzmocnić aurę niepokoju, dziwnej atmosfery, podskórnego napięcia, oddać przygnębiającą moc okolicy, a jednak nie wniosła nic szczególnego.
Fantastycznie rozprzestrzeniały się niezrozumiałe dla bohaterów szepty i klaskania, szczelnie przylegały do incydentów, wywoływały nieprzyjemne myśli i wrażenie bycia obserwowanym, nakładały się na osobliwe zjawiska. Bohaterom przytrafiały się rzeczy dziwne i wymykające się interpretacji. Atmosfera gęstniała, dramatycznie ograniczały się pola manewru, wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko Adamowi i Mirkowi. Popsuty nagle samochód, brak zasięgu sieci komórkowej, nieuzasadniona agresja mieszkańców, to łagodne niedogodności w porównaniu z kolejnymi. Szkoda, że autor nie wprowadził do pierwszego planu jeszcze kogoś, kto znacząco pojawiałby się równolegle do rozmów między mężczyznami. Ograniczenie się do dialogu między Adamem i Mirkiem nie do końca wybrzmiewało naturalnie. Natomiast zakończenie wyśmienite, zaskoczy niejednego czytelnika, przypasowało mi. Jak bardzo nieprzepracowane traumy z przeszłości, niewyjaśnione tajemnice, nieodkryte prawdy, potrafią zatruć życie człowieka?
Dzieci ziemi i nieba
„Kiedy jest się lwem i okazuje się, że na świecie są też inne lwy, to szyderstwo może zabić.”
Pierwsze spotkanie z twórczością Kaya zaliczam do bardzo udanych. Wyśmienicie bawiłam się przy książce, mocno wciągnęła, sprawiła, że wyobraźnia poszybowała z losami bohaterów, poniosła w dalekie przestrzenie. Obszerna, z przyjemną narracją, zwracająca uwagę na szczegóły, oddająca barwnego ducha przygód i złożoność ludzkiego życia. Przedstawiony świat wykorzystał wiele elementów prawdziwej rzeczywistości, te same miejsca, ale z alternatywnym historycznym przesunięciem, dzięki czemu zyskały dodatkowy wymiar i ciekawy charakter. Odwołanie do postaci historycznych bazowało na zmienionych imionach i mechanizmie skojarzeń, w końcu, informacja to klucz otwierający świat.
Średniowieczne klimaty, połowa piętnastego wieku, dwadzieścia pięć lat po upadku rzeczywistego Konstantynopola a fikcyjnego Miasta Miast, czyli Sarancjum, funkcjonującego pod nową nazwą Aszarias, nadaną mu przez Osmanlich, pojęciowo powiązanych z Imperium Osmańskim. Święte Cesarstwo Dżadyckie z władającym od trzydziestu lat Rodolfem to też ważny rejon na mapie, z Obravić, wietrznym miastem malarzy, filozofów i alchemików. Mocne karty w ogólnej równowadze świata rozdawała Seressa niczym Wenecja z kanałami, mostami i pałacami. Przeciwstawiała się pirackiemu Senjanowi z kamienistym wybrzeżem i dumnymi mieszkańcami. Funkcjonowanie nowobogackiego portu Dubrava opierało się na bliskim i dalekim handlu. Uwzględniono inne punkty i obszary na mapie, przykładowo pustynia Ammuz, miasto Chatib, Rhodias, wyspy Candaria i Hrak. Kompozycja śródziemnomorskich klimatów w morskiej sereskiej odsłonie. Wybrzuszenia i wklęsłości w stosunku do realnego świata tworzyły powiązania, ale zachowały własne dodatki.
Raczyłam się powieścią, wiele czasu dla niej przeznaczyłam, chciałam docenić każdy wymiar, zwłaszcza że pierwsze dwieście stron przywoływało liczne miejsca i postaci. Kiedy ogarnęłam niuanse polityczne, ekonomiczne, społeczne, kulturowe i religijne, głównie za sprawą gładkiego i sugestywnego stylu przedstawiania, stopniowego wdrażania w tematykę i atmosferę, poczułam gotowość na właściwą przygodę, śledzenie losów, interpretację postaw, identyfikowanie relacji. Każda z postaci wnosiła coś frapującego i znaczącego, wszystkie pierwszoplanowe obdarzyłam zrozumieniem i sympatią. Piratka Danica, malarz Pero, szpieg Leonora, kupiec Marin i żołnierz Neven, naprzemiennie pojawiali się i znikali, razem lub osobno. Podobnie wyraziści i przekonujący byli drugoplanowi bohaterowie, gościli na chwilę lub dłużej. Zaskakująco zobrazowano zależności między dokonywanymi wyborami a konsekwencjami w ujęciu jednostek, grup i narodów. Ciasne sploty ludzkich żyć, intrygujące wzory wypełnienia, dramatyczna mieszanka sukcesów i porażek, walki o przetrwanie, konflikty zbrojne, szpiegowskie aktywności, podszepty zmarłych i światła milionów gwiazd, świetnie się w tym odnalazłam. Czas poznać inne książki Guya Gavriela Kaya.
Konkurs: Zdradzona
Czy możesz podążać za swoim sercem, gdy jest już złamane?
Po ucieczce z Koroaniii pozostawieniu pamięci o ukochanym Silasie, Hollispowoli przyzwyczaja się do życia w Isolcie. Troska rodziny Eastoffejest dla niej lekarstwem, chociaż Etan, gburowaty kuzyn, z głęboką niechęcią próbuje zburzyć jej spokój.
Podczas gdy napięcia w domu narastają, niepokój w królestwie Isoltyosiąga szczyt. Eastoffe'owiemogą uwolnić króla -ale tylko z pomocą Hollis.
Czy dziewczyna, która straciła wszystko, może postawić los swojej przybranej ojczyzny ponad sekretnymi tęsknotami swojego serca?
Zapowiedź: Harry Potter: Hogwarts Battle – Zaklęcia i eliksiry
Pora wrócić do szkoły! Z tym dodatkiem do kooperacyjnej gry przygodowej Harry Potter: Hogwarts Battle wcielacie się w Harry’ego, Rona, Hermionę, Neville’a i zupełnie nową postać, Ginny Weasley, by rozwijać swoje magiczne umiejętności. Podczas rozgrywki weźmiecie udział w 4 coraz trudniejszych lekcjach. I pamiętajcie: skuteczna współpraca to klucz do zwycięstwa!
Na ekranach kin "Piotruś Pan i Alicja w Kranie Czarów"
Pierwsze w historii kina spotkanie bohaterów dwóch ponadczasowych i uwielbianych przez wszystkie pokolenia baśni. Dowiedz się, kim był Piotruś, zanim stał się Piotrusiem Panem i co robiła Alicja, zanim trafiła do Krainy Czarów? To właśnie ich wspólną historię opowiada porywające widowisko fantasy, w którym pierwsze skrzypce gra laureatka Oscara – Angelina Jolie, a wspierają ją: David Oyelowo, Anna Chancellor, Clarke Peters i Michael Caine. Za kamerą produkcji stanęła zdobywczyni Nagrody Amerykańskiej Akademii, Brenda Chapman – reżyserka oscarowej „Meridy Walecznej” i współtwórczyni takich familijnych hitów, jak: „Król Lew”, „Auta” czy „Piękna i „Bestia”. „Come Away to nowy dziecięcy klasyk. Baśń, która z pewnością oczaruje każdą generację widzów” – zachwala film serwis Slashfilm.com.
Zapowiedź: Sprawa Sary
Witold Wedler to prawie 40-letni, niespełniony zawodowo i prywatnie dziennikarz śledczy. Kiedy zapada na nietypowy rodzaj padaczki - podczas ataków zaczynają go dręczyć wizje z przeszłości - szef odsyła go na zwolnienie. Zamiast tego Witek jedzie do Brzezińca, miejscowości, w której jako dziecko spędził w 1993 roku ostatnie szczęśliwe wakacje. Sara była jego pierwszą miłością.
Zapowiedź: World of Warcraft: Vol'jin: Cienie Hordy
Kto powiedział, że każda powieść z uniwersum, które ma Wojnę w swej nazwie, powinna traktować o wielkich bitwach i potyczkach? Nawet dla najzacieklejszych wojowników musi w końcu przyjść chwila odpoczynku, zastanowienia się nad swoim życiem i wejrzenia w głąb siebie.