Rezultaty wyszukiwania dla: thriller
13 minut
W styczniu Prószyński i S-ka proponuje kryminał Sarah Pinborough.
Byłam martwa przez 13 minut... teraz chcę wiedzieć, dlaczego.
Nie pamiętam, jak trafiłam do lodowatej rzeki, ale wiem jedno: to nie był wypadek.
Podobno przyjaciół trzeba mieć blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej, ale czasem trudno ich rozróżnić. Moje przyjaciółki mnie kochają. Wiem to.
Co nie znaczy, że nie chciały mnie zabić.
Terror
„Terror” – trzymający w napięciu thriller produkcji AMC, stworzony przez Ridley’a Scotta, Davida Kajganicha i Soo Hugh, będzie miał polską premierę 5 kwietnia 2018 roku o 22:00 na kanale AMC Polska. – takie informacje podaje oficjalna strona kanału AMC.
Pocałunek stali
Kolejna książka Jeffery'a Deavera ukaże się w styczniu nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka.
Kiedy w centrum handlowym na Brooklynie detektyw Amelia Sachs próbuje zatrzymać podejrzanego o zabójstwo, dochodzi do tragicznego wypadku: do układu napędowego schodów ruchomych wpada mężczyzna. Gdy Sachs rzuca się na pomoc, podejrzany ucieka.
Uczeń i śmierć
Szkolenie czyni mistrza...
Strzały padły jeden po drugim i były celne. W ciągu kilku sekund na lodowisku w Central Parku zginęły trzy osoby: młoda łyżwiarka, lekarz i nauczyciel. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszyscy troje są zupełnie przypadkowymi ofiarami.
Park Morderców - fragment
Murder Park − nowy bestsellerowy thriller Jonasa Winnera − to mroczna literatura, w wyrafinowany sposób grająca z klasyką gatunku. Autor, znany polskim czytelnikom z książki Cela, powraca z nową historią.
Zodiak Island to samotna wyspa u wybrzeży USA. A na niej park rozrywki: dwanaście tematycznych sektorów poświęconych znakom zodiaku. Wata cukrowa, rozbawione rodziny, diabelski młyn, kolejka górska. I maniakalny morderca, który szczególnie upodobał sobie młode kobiety.
Wieża
Takiej książki jeszcze nie czytaliście!
Połączenie mrocznego urban fantasy z thrillerem paranormalnym i komedią. Niespotykany dotąd koktajl gatunkowy, na punkcie którego oszaleli czytelnicy na całym świecie, a najczęściej stawianym przez recenzentów pytaniem jest: „Dlaczego nie poznałem Wieży wcześniej?!”.
Góry umarłych
Początek najbardziej mrocznej polskiej serii kryminalnej.
Strach, zmowa milczenia, ponura prawda ukryta w górskich lasach i echo mrożących krew w żyłach wydarzeń z przeszłości. Mała bieszczadzka miejscowość to miejsce, w którym nigdy nie było spokojnie. Tomasz Hildebrandt śmiało i bez kompleksów wkracza na scenę kryminalną. Jeszcze żaden polski kryminał nie był tak mroczny. Jeszcze żaden polski autor nie pisał jak Jo Nesbø. „Góry umarłych” ukazały się 22 listopada.
Foresta Umbra
W małej miejscowości Rowy, niedaleko Lwowa, dochodzi do brutalnych morderstw na młodych letniczkach- ktoś zabija je w bestialski sposób, dodatkowo podkuwając je. Nie wiadomo, kim jest "Kowal z lasu", nie padają żadne podejrzenia. Na miejsce zbrodni zostaje oddelegowany Jakub Stern, najpopularniejszy dziennikarz lwowskiego "Kuriera". Wraz z przydzielonym mu stażystą, Adamem Brodackim, opisuje tragiczne wydarzenia, jednocześnie szukając winnego. Foresta Umbra, ochrzczony tym mianem okoliczny las, ma jednak więcej tajemnic, niż mężczyzna mógłby się spodziewać...
Ta historia -patrząc po opisie- miała potencjał; nie ma nic lepszego, niż amatorskie śledztwo, tajemniczy morderca, a może i elementy nie z tego świata. Do tego prywatne problemy dziennikarskiej gwiazdy, przez co zakończenie również miało swój charakter. Ale do rzeczy.
Moim zdaniem pan Paweł Jaszczuk nie do końca wykorzystał potencjał historii, jaką miał w rękach. Brakowało mi typowego śledztwa, pełnego prób i błędów, mniejszych lub większych sukcesów. Nam, czytelnikom, nie dano do ręki żadnych poszlak,dzięki którym moglibyśmy się poczuć częścią sprawy i samodzielnie wskazać -błędnie lub nie- sprawcę. Owszem, towarzyszymy dziennikarskiemu duetowi w ich podróży do Rowów, słuchamy rozmów z okolicznymi mieszkańcami, ale to za mało. Nie padają żadne oskarżenia, a gdy odnajdują ciało zbiegłego więźnia, ukręcają śledztwu łeb. Po prostu- to na pewno on, więc nie musimy dalej szukać. Wszystko, co związane ze śledztwem jest bardzo oszczędnie opisane. Wątek tytułowego Foresta Umbra jest, ale także znikomy, pełen niedopowiedzień, luk. A przecież mógł stanowić niezłe oparcie dla całej historii.
O wiele bardziej skupiono się w tym rozpoczynającym serię tomie na postaci Jakuba Sterna. Oczywiście, to dobrze- skoro to pierwsza część, warto poznać jegomościa, z którym będziemy się spotykać przez kolejne tomy. Jednak tym samym zabrakło już miejsca na właściwą, główną historię. Szczerze, Jakub Stern nie należy do moich ulubionych postaci literackich. Za bardzo skupia się na karierze, poświęcając rodzinne szczęście. Może to również tłumaczy kierowane w jego stronę złośliwości, których nadawcą jest jego druga żona, Anna. Kobieta miała prawo poczuć się ignorowaną.
Ze Sternem to jest trochę tak, jakby liczył się nie wynik śledztwa i zamknięcie właściwego zbrodniarza, lecz posiadanie informacji, nadających się na krzykliwe nagłówki. Za to oczywiście plus, gdyż pan Jaszczuk ukazał tego bohatera w całej, dziennikarskiej okazałości (w końcu tak się myśli o reprezentantach owego zawodu, prawda?). Z drugiej jednak strony przedstawienie mężczyzny czytelnikowi niejako przesłoniło całość lektury.
Motyw tajemniczego lasu skusił mnie do sięgnięcia po ów thriller. Po części jestem zadowolona, gdyż spotykamy się tutaj z wątkiem nie do końca realnym, skłaniającym nas do myślenia, że może istnieją na tym świecie siły, o których nie mamy pojęcia. I których lepiej nie budzić! Z drugiej strony byłam żądna większej ilości szczegółów, uczestnictwa w śledztwie, wyjaśnienia, dlaczego akurat tak ochrzczono ów las. Niestety, nie do końca się to udało, aczkolwiek nie skreślam całkowicie tej serii.
Dla miłośników dziennikarskiego fachu książka będzie idealna; ci, którzy chcieliby się w domowym zaciszu pobawić w detektywów- amatorów, już trochę mniej.
Lekcja martwej mowy
Dwadzieścia dziewięć lat temu pracowali wspólnie nad "mającym wszystko zmienić" artykułem, po którego opublikowaniu miało spaść kilka sławnych głów. W jego wydaniu przeszkodziła im wojna. Dziś spotykają się ponownie, lecz nie przypadkiem... ktoś bardzo dobrze przygotował się do swojego zdania, zapraszając tak, aby nikt z zainteresowanych nie wiedział o obecności drugiej osoby. Do czasu. Jakub Stern i Wilga de Brie otrzymali zaproszenie do Lwowa, siedziby ich dawnej redakcji. Jak się jednak okazuje na miejscu, zapraszający ich mężczyzna dzień wcześniej uległ poważnemu wypadkowi. Nie wiadomo, w którym z lwowskich szpitali obecnie przebywa, nie wiadomo, po co wezwał dawnych znajomych. Mimo tego ich śladem podąża ktoś, kto za ich każdy sekret... i słabości. I pragnie, aby wykonali pewne zadanie.
Z twórczością pana Pawła Jaszczuka miałam do czynienia kilka lat temu; kojarzyłam nazwisko, ale dla pewności musiałam sprawdzić, czy mowa o tym samym autorze. Jak się okazuje, czytałam wówczas jeden tom z serii o Jakubie Sternie. i z tego, co pamiętam, lektura nie do końca trafiła w moje gusta. Tym bardziej byłam ciekawa tego, jakie okażą się pozostałe części serii.
Rzecz dzieje się we Lwowie, w roku 1968. Główny bohater, choć od wielu lat nie postawił stopy w owym mieście, na zaproszenie dawnego znajomego z redakcji postanawia ruszyć w podróż. Kierowany dziennikarską ciekawością nie wie, skąd to nagłe zainteresowanie jego osobą. Sprawa ma jednak o wiele głębsze, drugie dno. A głównym celem pewnych osób jest odkrycie, o czym miał być artykuł, który ostatecznie nie ukazał się. I jak wiele osób zna jego treść...
Cała sprawa jest mocno poplątana, ponieważ dobrzy mieszają się ze złymi, a źli z dobrymi. Nie wiadomo, komu ufać, a kto chce zrobić bohaterom krzywdę. Wilga de Brie, dawna współautorka wspomnianego artykułu, przyjeżdża do Lwowa aż z Francji, gdzie obecnie mieszka z córką i mężem. Tylko wrogowie znają jej problem. I nie zamierzają trzymać go w tajemnicy, chyba że kobieta zgodzi się na współpracę. Bohaterka jest tutaj słabszym ogniwem, łatwiejszym do manipulacji, choć walczy twardo.
Lekcja martwej mowy cechuje się historycznym tłem, dzięki któremu czytelnik może się bardzo wiele dowiedzieć. W tej kwestii jestem zupełna ignorantką, a historię toleruję jedynie w literaturze tego typu. Najbardziej intrygowały mnie raporty niejakiej Wandy, podstawionej towarzyszki znanego pisarza. Ona również miała swego rodzaju związek z dwójką głównych bohaterów, choć jest to relacja raczej drugoplanowa. Całość skupia się na próbach ucieczki Sterna i de Brie, na śledzących ich osobach i tym, czego tak naprawdę od nich żądają. Bo mimo upływu lat ani Jakub, ani Wilga nie zapomnieli ani jednego słowa z artykułu. I za żadne skarby nie chcą przekazać go w ręce wroga...
Motywy polityczne w literaturze nie do końca trafiają w moje gusta; Lekcję martwej mowy ratuje fakt, iż posiada ona bardzo wartką akcję. Nie sposób się przy niej nudzić, a już na pewno nie można odłożyć na chwilę książki- grozi to jeszcze większym poplątaniem wątków. Dzięki temu lekturę czyta się w trybie natychmiastowym. Nie zapominajmy jeszcze o tym, iż nie wiadomo, kto przyjaciel, a kto wróg. Elementy zaskoczenia również na dobrym poziomie.
Reasumując, Lekcja martwej mowy to książka dobra, aczkolwiek ten cały polityczny pościg to nie moja bajka. Dla osób, które lubią tło historyczne i różnego rodzaju polityczne akcje czy zagrywki lektura będzie idealną do spędzenia czasu.
Ja. Dobra. Zła
Sięgając po powieść Ali Land, Ja. Dobra. Zła, nie spodziewałam się właściwie niczego specjalnego. Choć oczywiście zarys fabuły nastroił mnie jak najbardziej pozytywnie, to uznałam, że będzie to dobra książka do przeczytania ot tak sobie, ale nic więcej. Okazuje się jednak, że ta pozycja ma nam sporo do zaoferowania. To nie tylko zagłębienie się w umysł zdegenerowanej piętnastolatki z trudną przeszłością, to dosyć mocny thriller psychologiczny, który potrafi zmusić do refleksji i przemyśleń. A zakończenie? Niby mogłabym napisać coś w stylu: „Można się było tego spodziewać”, ale też nie było tak do końca...
Piętnastoletnia Annie trafia do rodziny zastępczej, ponieważ jej matka jest morderczynią. Dokonuje swoich brutalnych zbrodni na dzieciach i nawet jej córka jest w pewnym stopniu jej ofiarą. Ofiarą molestowania i znęcania się psychicznego, już od najmłodszych lat. I w końcu dziewczynka nie wytrzymuje – donosi na własną matkę policji. Choć ma szansę rozpocząć zupełnie nowe życie, nawet z nowym imieniem, Milly, to im bliżej procesu jej matki, tym bardziej dziewczyna zaczyna się obawiać. Nie jest w stanie zaznać spokoju. Dodatkowo wiecie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, prawda? Czyżby zbrodnia tkwiła w genach?
Nie dajcie się zwieść pozorom. Choć główną bohaterką jest tutaj piętnastoletnia dziewczyna, to mimo wszystko książka ta jest rasowym thrillerem psychologicznym, przeznaczonym dla ludzi, którzy potrafią docenić nieszablonowe myślenie. Ali Land przekroczyła granice już w momencie, gdy stworzyła kobietę, która morduje małe dzieci. I znęca się nad własną córką. Z czym zazwyczaj mamy do czynienia w literaturze tego typu? Czy motyw mordowania dzieci jest aż tak powszechny? Nie wydaje mi się. Chyba do tej pory nigdy się z tym nie spotkałam. Molestowanie owszem. Znęcanie się psychiczne? Też. Ale tutaj idziemy o krok dalej. Właściwie nieco żałuję, że nie poznajemy też punktu widzenia matki Annie, to mogłoby być mocne! Gdyby autorka pokusiła się o napisanie drugiej książki, która byłaby przedstawieniem tej samej historii właśnie z takiej perspektywy, wierzcie mi, byłoby to genialne. Psychiczne, mocne, dosadne, ale na pewno genialne na swój chory sposób.
Milly, czy też Annie, jak kto woli, jest zagadką. Choć to ona prowadzi nas przez tę powieść, to tak naprawdę potrafi nas zaczarować swoją niewinnością, bezbronnością. Ale co naprawdę dzieje się w jej głowie? Co ta dziewczyna planuje? Czy osoba z taką przeszłością, gnębiona przez rówieśników nastolatka, zamknięta w sobie i nieco płochliwa, może mieć mroczną stronę? Potrafi krzywdzić siebie, a czy ma w sobie również coś z matki? Można by się nad tym długo zastanawiać, bo mimo wszystko czytelnikowi jest jej żal. To ten typ osoby, której się głęboko współczuje. Chce się dla niej dobrze. Pragnie się, aby mimo wszystko doczekała się happy endu, aby pojawiła się szansa na nowe życie, porzucenie smutnej i przygnębiającej przeszłości. Z jednej strony poznajemy ją naprawdę dobrze, ale i tak nie wiemy, czego można się po niej spodziewać. Ali Land ładnie miesza czytelnikowi w głowie.
Podoba mi się kreacja bohaterów, a zwłaszcza Milly. To, że można w niej dostrzec drugą naturę, dwie skrajności. Ta dziewczyna ma zniszczoną psychikę, na co znajdujemy wytłumaczenie niemal w każdym jej wspomnieniu. To mieszanka przeszłości i teraźniejszości, w której główna bohaterka stara się odnaleźć. I tworzy sobie takie małe cele i dąży do nich po swojemu, choćby małymi kroczkami, ale wystarczająco skutecznie. Nowe życie przed nią, trzeba tylko zmienić kilka rzeczy... Z jednej strony można by o niej powiedzieć, że jest słaba. Zniszczona. Ale czy na pewno? Ali Land spisała się na medal, bo stworzyła naprawdę złożoną, pełnowymiarową bohaterkę z krwi i kości. I nie da się ukryć, że pozostałe postaci na tym nie ucierpiały. Są porządnie wykreowane.
Ta książka to naprawdę dobry i mocny thriller psychologiczny, który pozwala nam zajrzeć w głąb zdegenerowanego, zniszczonego młodego umysłu. Potrafi zaskoczyć. Potrafi trzymać w napięciu i zaciekawić. Cechuje ją też dobra atmosfera, idealnie dopasowana do rozgrywających się tutaj wydarzeń. Zdecydowanie polecam!