Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi
Piorun kulisty
W trakcie burzy piorun kulisty zabija rodziców czternastoletniego Chena, spalając ich na popiół. Od tego czasu Chen postanawia poświęcić życie badaniu tego bardzo rzadkiego zjawiska atmosferycznego, wciąż otoczonego tajemnicą. Jako naukowiec obsesyjnie poszukuje prawdy w stacjach meteorologicznych, w laboratoriach wojskowych, a nawet w opustoszałej radzieckiej bazie ukrytej na Syberii. Kolejne odkrycia pokazują, że to tajemnicze zjawisko prowadzi na całkowicie nieznane obszary fizyki.
Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
Historia na pozór banalna. Romans dorosłego faceta i nastolatki, nastolatka ginie, zaś trzydzieści lat później jej zwłoki zostają odnalezione na posesji jej dawnego ukochanego. Wszystkiemu dodaje smaczku fakt, iż Harry to światowej sławy pisarz.
Początkowo opowieść zdaje się wręcz naiwna. Otóż na ratunek przyjacielowi rusza Marcus Goldmann - autor jednego książkowego hitu, aktualnie w wielomiesięcznej niemocy twórczej. Mamy tu klasyczny schemat: liczne tajemnice, niechętny detektywowi amatorowi policjant, sekrety, niedomówienia, kłamstwa. I gdy już czytelnikowi się wydaje, że wie wszystko, następuje zwrot akcji. A potem kolejny. I następny. Aż w końcu nie pozostaje nic innego, jak przetrzeć oczy ze zdumienia po finale.
Powieść prowadzona jest dwutorowo - w czasach współczesnych, kiedy toczy się bój o dobre imię tytułowego Harry’ego Queberta, oraz jako retrospekcja zdarzeń, gdy Nola żyła. I chociaż sam wątek romansu jest dość naiwny, to stopniowe dozowanie napięcia, kolejne pojawiające się wątki sprawiają, że i tak książki odłożyć nie sposób. Autor wspaniale przedstawia zależności rządzące małomiasteczkową społecznością, aspiracje zwykłych ludzi do świata tych, których uważają za “wielkich”. I, co znamienne, właśnie opisy tych międzyludzkich relacji są, w mojej ocenie, największym atutem opowieści.
Czy jest to książka, do której będę wracać po latach? Nie sądzę. Czy zmarnowałam czas na jej czytanie? Absolutnie nie. To po prostu jedna z tych pozycji, które można przeczytać. A potem obejrzeć nakręcony na jej podstawie serial.
Thorgal. Strażnik Sprawiedliwości
“Strażnik Sprawiedliwości” to ósmy tom z cyklu Thorgal - Kriss de Valnor. Jako, że tom ósmy, to wchodzimy w sam środek opowieści - cesarz Mangus walczy przeciwko wikingom, Jolan próbuje zjednoczyć swój lud przeciwko wrogom. By położyć kres wojnie obaj decydują się na pojedynek na śmierć i życie na arenie Strażnika Sprawiedliwości. W tym czasie Kriss podróżuje na Górę Czasu, by uwolnić swego syna. W tym momencie zaczyna się tom ósmy.
Tom zawiera krótkie, acz ważne dla całości epizody. Dowiadujemy się bowiem, jak kończy się pojedynek i jakie niesie za sobą konsekwencje, oraz to do jakich poświęceń jest gotowa Kriss, by odnaleźć syna. Krew się leje, zdrada goni zdradę, ludzkie słabości ustępują odwadze, by za chwilę znów nad tą zwyciężyć. Gdy rozstajemy się z bohaterami, nadal nie wiadomo jak potoczą się ich losy.
Nie wiem dlaczego, ale po lekturze czuję się rozczarowana. Uniwersum Thorgala czytałam za dzieciaka i wtedy był ten efekt “wow”. W tym tomie tego brakło. I nawet nie chodzi o to, że ja się zestarzałam. Komiksy z dzieciństwa nadal czytam chętnie i te naprawdę dobre, zachwycają mnie pomimo upływu lat. Cykl o Kriss de Valnor zaś mi ewidentnie “nie leży”. Niby kreska ta sama, zamysł całości też w klimacie pierwotnego cyklu, ale jest coś, co sprawia, że to jednak nie to. Cieszyłam się na to spotkanie. Czekałam, że chociaż rysowane współcześnie, będzie miało tamtego ducha. Niestety nie doczekałam się. Komiks jest poprawny i tyle. A na taką klasykę sama “poprawność” to niestety stanowczo za mało. I chociaż komiksy z uniwersum Throgala zawsze będą mi się kojarzyły z godzinami wspaniałej przygody, to jednak wątek Kriss de Valnor pozostanie jako element, który czyta się dlatego, że jest częścią całości. Niestety słabą częścią.
Amelka Kieł i Złodziej Wspomnień - zapowiedź
Witajcie w Nokturnii po raz trzeci!
Amelka Kieł jest już dorastającą wampirzycą! Za kilka dni zaledwie na Dyniowym Pustkowiu odbędzie się całonocne przyjęcie z okazji jej jedenastych urodzin. Gości zjedzie się z pewnością niemało. Wszak Amelka wraz z Dyńką, Florką, Kostkiem i księciem Tadżinem dopiero co doprowadzili do sojuszu między Królestwami Mroku i Światła, a Świetliste i Mroczne Istoty nie są już wrogami, lecz przyjaciółmi.
Smocza perła - zapowiedź
Trzynastoletnia Min pochodzi z prastarego rodu lisich duchów, ale zupełnie na to nie wygląda. By chronić najbliższych przed niebezpieczeństwem, matka zakazała im posługiwania się lisią magią: nie wolno czarować, nie wolno zmieniać postaci. Wszyscy przez cały czas muszą zachowywać ludzką formę.
Min czuje się przytłoczona rodzinnymi zasadami. Nie znosi niekończących się domowych obowiązków, panoszących się wszędzie kuzynów i wiecznie krytykujących ciotek. Marzy, by uciec z rodzinnej Jinju – zapomnianej, ubogiej, pustynnej planety. Nie może się już doczekać, kiedy dorośnie i będzie mogła, jak jej starszy brat Jun, zaciągnąć się do Sił Kosmicznych i zobaczyć inne planety należące do Ligi Tysiąca Światów.
Ostatni - zapowiedź
„Nadzór jest najbardziej niebezpieczny, gdy zostaje mu niewielu członków. Wielu z tych, którzy o tym zapomnieli, już nie żyje”.
Nadzór tysiące lat temu zaprzysiągł, że będzie chronić krainy śmiertelników i istot nadnaturalnych przed żerowaniem na sobie nawzajem.
Teraz, gdy tajne stowarzyszenie znalazło się na skraju zagłady, jego siedziba została zniszczona, a ostatni członkowie rozproszyli się po świecie, Nadzór musi walczyć o przetrwanie. Będzie też musiał stawić czoła najgroźniejszemu wrogowi, z jakim się kiedykolwiek zetknął: sobie samemu.
Oto „Sukcesorzy”, poruszająca ostatnia część mrocznej i zniewalającej trylogii „Nadzoru”.
Świat Inkwizytorów. Płomień i Krzyż t.3 - zapowiedź
Arnold Lowefell i Mordimer Madderdin wspólnie ruszają do walki!
Dwaj szczególni Inkwizytorzy znowu się spotykają. Tym razem, by wspólnie wypełnić zadanie w przeklętej krainie zamieszkanej przez dziki lud, który wiarę w Chrystusa połączył z pogańskimi obrządkami. Tysiące mil od granic Cesarstwa, inkwizytorzy będą musieli spełnić misję kluczową dla całego chrześcijaństwa.
Szczury Wrocławia. Kraty
Wrocław jeszcze nigdy nie był wystawiony na tak ogromne niebezpieczeństwo; mimo że nie minęło wiele czasu, od kiedy granice miasta opuścili ostatni najeźdźcy. Teraz wrocławianie muszą zmierzyć się z czymś o wiele gorszym... i nie dającym się zabić. Rok 1963 miał dać ludności odetchnąć, a jest coraz gorzej. Pierwsze doniesienia o epidemii czarnej ospy obudziły panikę w sercach wielu, zaś część ludności musiała zostać poddana przymusowej kwarantannie. A jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Hordy nieumarłych zalegają miasto, zabijając wszystko, co żywe. Ofiary zombie, nawet jeżeli okrutnie pokaleczone, wkrótce dołączają do swoich oprawców w śmiertelnym tańcu, krocząc powoli kolejnymi uliczkami. Nie imają się ich kule, z żyjącymi trupami nie poradzi sobie nawet siekiera, maczeta czy inny, ostry sprzęt.
Okrutny, znajdujący się obecnie na terenie własnego więzienia, ma nie lada zagwozdkę- wypuścić osadzonych wprost w ramiona zombie i sprowadzić bliskich wszystkich kolegów za więzienne mury, czy może jednak spróbować żyć tuż obok złoczyńców, wykorzystując ich do pomocy w walce z nieumarłymi. Mężczyzna zdaje sobie jednak sprawę z tego, że wśród "pomieszkujących" w więzieniu oprychów znajduje się grupa równie niebezpiecznych jak zombie potworów. Postanawia więc zamknąć ich w kilku więźniarkach (samochodach transportujących osadzonych) i pozostawić na Dworcu Głównym. Plan Okrutnego prawie wypalił... usunął tych złych, przyjmując dobrych. Nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że tak sprytny morderca (i kanibal w jednym) jak Fabian Sprycha stworzy swój własny plan. Plan, w którym po uwolnieniu się z tymczasowej pułapki nie będzie miejsca na litość, nie ważne- żyjących czy chodzących trupów.
Niespełna rok temu miałam okazję zapoznać się z pierwszym tomem Szczurów Wrocławia. Trafiłam na tę książkę zupełnym przypadkiem, podczas przekopywania promocyjnych koszy w jednym z większych supermarketów. A że horror należy do moich ulubionych gatunków, nie zastanawiałam się długo. Po lekturze poprzednika miałam nadzieję, że uda mi się gdzieś dorwać tom kolejny. Ale czas mijał, w zapowiedziach wydawnictwa jakoś go nie widziałam... więc zapomniałam. A tu taka niespodzianka!
Czy temat zombie może się... przejeść? W końcu w ostatnich latach ów wątek dosyć często przewija się zarówno w literaturze, jak i filmie. Dotychczas każda książka o nieumarłych na jaką trafiłam, różniła się od następców zaledwie kilkoma prostymi szczegółami- miejscem akcji oraz czasem akcji (zazwyczaj bieżące lata), bohaterami oraz drobnymi detalami odnośnie cech charakterystycznych dla zombie. A pan Robert J. Szmidt poszedł w nieco inną stronę: nie dość, że akcja toczy się w roku 1963, gdzie technologia nie ma na razie czasu na rozwój (nie zapominajmy, miasta dopiero co powoli podnosiły głowy po wojnie!), to wyposażył swoich zmarłych- niezmarłych bohaterów w... nieśmiertelność. O ile w innych produkcjach zombiaka można było zabić celnym strzałem w głowę, o tyle w Szczurach Wrocławia nie pomaga ani kulka, ani nawet odcięcie wspomnianej części ciała od właściciela. Jak więc TO zabić? Otóż... nie wiadomo. Jeszcze. Miejmy nadzieję, że to kwestia czasu.
Książka ma ponad sześćset stron czystej przyjemności dla fana zarówno horrorów, jak i żywych trupów. To prawda, w wydaniu autora są one odrobinę ciamajdowate, ale nadrabiają innymi aspektami. Przy tej lekturze po prostu nie można się nudzić, szczególnie, że akcja została rozdzielona na trzy zespoły- grupę Okrutnego, ukrytą za więziennymi murami, gang morderców, który sieje postrach wszędzie tam, gdzie się pojawi, a także grupę Biedrzyckiego, planującego oczyścić i zasiedlić Wielką Wyspę ocalałymi, a jednocześnie (przy pomocy doktora Arendzikowskiego) prowadzącego badania nad nieumarłymi.
Tom drugi skończył się w takim momencie, że wręcz umieram z ciekawości, jak autor rozstrzygnie sprawę nieśmiertelności zombie. Mam cichutką nadzieję, że pan Robert J. Szmidt nie da nam długo czekać na trzeci tom.
Wracać wciąż do domu
Wznowienia powieści i opowiadań Ursuli Le Guin to prawdziwy rarytas dla fanów autorki. Wielkoformatowe, w twardej oprawie i z prostą, symboliczną grafiką nie tylko cieszą oko, ale też zapewniają doskonałą lekturę. Wracać wciąż do domu to czwarty z kolei tom, doskonale uzupełniający te poprzednie.
Książka dzieli się na pięć część, chociaż tak właściwie można ją podzielić na trzy. Znajdziemy w niej trzy powieści wchodzące w skład trylogii Kroniki Zachodniego Brzegu, tytułowe Wracać wciąż do domu oraz niewydane wcześniej w Polsce Międzylądowania. Na marginesie warto wspomnieć, że z dwie z części Kronik... także ukazały się w tym tomie po raz pierwszy w naszym kraju.
W skład Kronik... wchodzą powieści Dary, Głosy i Moce. Ich akcja toczy się w bliżej nieokreślonym świecie, w którym magia niby nie jest rzeczą oczywistą, lecz żyją w nim ludzie obdarzeni niezwykłymi umiejętnościami. Niektórzy potrafią przywoływać zwierzęta, inni nawet z dużej odległości mogą coś zniszczyć lub kogoś zabić. Każdy dar jest więc nie tylko błogosławieństwem, ale też wiąże się z dużym obciążeniem.
Każda z część Kronik toczy się w innym regionie, każda ma też innych bohaterów, mimo że ostatecznie wszystkie są ze sobą splecione. Poznajemy w nich kolejno parę młodych ludzi obdarzonych darami, z których nie chcą korzystać, dziewczynę żyjącą w mieście okupowanym od kilkudziesięciu lat przez najeźdźców z pustyni oraz młodego niewolnika, którego życie wywraca się do góry nogami po tym, gdy spotyka go osobista tragedia, a ze względu na swój status nie ma prawa dochodzić sprawiedliwości.
W zamierzeniu i w licznych opisach Kroniki Zachodniego Brzegu są przedstawiane jako powieści młodzieżowe, ale wcale ich tak nie odebrałam. Klimatem skojarzyły mi się nieco z Ziemiomorzem, mimo że ich charakter i sam świat są odmienne. Ich bohaterów, mimo że są młodzi wiekiem, spotyka los nie do pozazdroszczenia. Są świadkami i ofiarami brutalności, okrucieństwa i zwykłej ludzkiej niegodziwości, która eskaluje, jeśli tylko pozostaje bezkarna. Nie ukrywam też, że chętnie poznałabym dalszy ciąg, dlatego wielka szkoda, że już nie ma na to szansy.
Interesujące ze względu na formę jest tytułowe Wracać wciąż do domu, chociaż przyznaję, że w mojej subiektywnej ocenie była to najsłabsza część z wszystkich powieści Le Guin, jakie miałam okazję czytać. Jest to na poły fabularna historia ludu Kesh, w której opowieści przeplatają się z zapiskami antropologicznymi, wierszami i legendami. Sama koncepcja świata jest niebanalna i charakterystyczna dla autorki, jednak właściwie brak akcji w pewnym momencie nuży i lekturę tej akurat części trzeba sobie dawkować.
Wreszcie całość wieńczą wspomniane wcześniej Międzylądowania, zbiór opowiadań, z których każde przedstawia inny świat, tak bardzo jednak podobny do naszego. Niektóre są lżejsze, inne mają znacznie poważniejszy i cięższy wydźwięk, a jednak mimo krótkiej formy, zapadają w pamięci. Są wśród nich opowieści o narodzie, w którym zdolność mówienia zanika wraz z wiekiem i mowa jest domeną jedynie najmłodszych. Jest też zaawansowany technologicznie, lecz biedny świat, żegnający się kolejno z kolejnymi gatunkami zwierząt, a także miejsce, gdzie można spotkać ludzi nieśmiertelnych i leżące w ziemi diamenty, a jednak przesiąknięty melancholią i daleki od raju.
Zbiór liczy blisko 1200 stron, może więc stanowić wyśmienitą lekturę na dobrych kilka wieczorów. Teksty są utrzymane w charakterystycznym dla autorki stylu i pod fasadą fantastyki pokazują prawdziwą naturę człowieka, z tym co w nim najlepsze, ale i najgorsze. Dla każdego fana twórczości Ursuli Le Guin to pozycja obowiązkowa.
Zwierzęta, które zniknęły. Atlas stworzeń wymarłych
Świat pełen jest stworzeń, które każdego dnia żyją sobie gdzieś obok nas i tworzą z ludźmi spójną całość. Dzieci od pierwszych chwil pochłaniania wiedzy poznają kolejno te domowe i te bardziej tropikalne zwierzaki. Uczą się ich wyglądu, pochodzenia i codzienności, by móc w pełni zrozumieć otaczający ich świat. Na to, jak w tej chwili wygląda flora i fauna na ziemi składało się wiele czynników, a każde zwierze ma swoich przodków. Co jednak z tymi zwierzętami, które już nie istnieją? Czy jesteśmy w stanie odtworzyć ich wygląd, zachowanie i charakterystyczne cechy ich gatunku?
Nikola Kucharska już jakiś czas temu zagościła w sercach dzieci książką „Opowiem ci mamo, co robią koty”, a teraz powraca z książką, w której główną rolę grają zwierzęta wymarłe. Autorka nie poskąpiła nam wiedzy i stworzyła atlas, który poprowadzi nas przez świat, w którym ptak dodo czy syrena morska to nic nadzwyczajnego.
Już od pierwszego rzutu okiem czytelnik czuje, że spotkanie z tą książką będzie przeżyciem niezwykłym i niezapomnianym. Twarda oprawa i spory format gwarantują trwałość i przejrzystość, a uwierzcie, jest co oglądać. Ciekawe i jakże realne ilustracje wprowadzają w świat tak mało znany nawet nam dorosłym. Ich dokładność nieraz nas zaskoczy i przykuje wzrok na dłuższą chwilę.
Jeśli ilustracje to dla was za mało, to nic straconego, autorka bowiem zadbała o zaplecze pełne wiedzy spisanej w dogodny sposób. W książce nie tylko można znaleźć pełną charakterystykę wszystkich wymarłych stworzeń, ale dowiedzieć się również, w jakiej żyły erze i co było przyczyną ich wyginięcia. Gratką dla mnie okazała się część, która ukazuje wymarłe gatunki z niedalekiej przeszłości i te, którym grozi to w najbliższym czasie.
Zwierzęta, które zniknęły to idealne kompendium wiedzy dla małych miłośników zwierząt, ich historii i odkrywania tego, co za nami. Jeśli dzieciaki fascynują się przeszłością, paleontologią i zwierzętami, bez problemu odnajdą się w tej publikacji. To kompleksowe i konkretne podejście do tematu, dzięki czemu nasze dzieci i my wraz z nimi zdobędziemy wiedzę, która przyda się nie tylko w szkolnych murach.
Myślę, że dzieciaki w grupie 7 lat i więcej doskonale odnajdą się w przygodzie, jaką jest czytanie tej książki. Sami musicie się przekonać czy wilk straszny był przerażający tylko z nazwy, jakie muzea mogą poszczycić się największą kolekcją skarbów z tamtych lat i kto jest odpowiedzialny za wymarcie choćby poczciwego dodo? Ale pamiętajcie, że ta podróż będzie długa i niezwykle wciągająca, a lista gatunków, jakie poznacie, jest imponująca.