kwiecień 20, 2024

środa, 30 wrzesień 2015 15:18

Anatomia zła

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Nie znoszę recenzować kiepskich polskich filmów. Tym bardziej, jeśli zapowiadały się naprawdę poprawnie, jeśli kryły w sobie jakiś potencjał. Wtedy mój wewnętrzny patriota się burzy, domagając się mniej surowej oceny. W przypadku „Anatomii zła" odczekałam kilka dni, aby gniew na Jacka Bromskiego się ulotnił. Rozczarowanie nie minęło, a wręcz się spotęgowało, bo po raz kolejny polscy twórcy udowodnili, że zrobienie dobrego filmu gatunkowego nadal jest w naszym kraju wyzwaniem, któremu większość z nich nie umie sprostać.

Współczesna Polska. Płatny zabójca o pseudonimie Lulek (Krzysztof Stroiński) został niedawno warunkowo zwolniony z więzienia. Wkrótce potem kontaktuje się z nim prokurator, który kierował wobec niego nie tak dawno oskarżenia i składa mu propozycję. W zamian za zabicie dyrektora Centralnego Biura Śledczego Lulek dostanie 100 tysięcy złotych i będzie mógł opuścić kraj na zawsze. Niestety, okazuje się, że wzrok snajpera nie jest już taki jak kiedyś. Lulek potrzebuje pomocy – nie ujawniając szczegółów sprawy, zwraca się do sierżanta Staszka (Marcin Kowalczyk), który został kozłem ofiarnym nieudanej misji w Afganistanie. Czy żołnierz uwierzy w kłamstwa Lulka? Czy uda im się wykonać zadanie?

„Anatomię zła" początkowo nawet nieźle się ogląda. Lecz w ostatnich 20-stu, może 15-stu minutach ma miejsce tak wiele nielogicznych wydarzeń, że ciężko je przełknąć, zaakceptować i zapomnieć o nich, pozostawiając w pamięci wyłącznie pierwsze kilka sekwencji filmu. Ostatecznie to marny thriller i z przykrością muszę stwierdzić, że ciężko dopatrzeć się w nim wyraźnych atutów. Jacek Bromski ewidentnie miał dobrą koncepcję, niezły plot (przynajmniej jeśli chodzi o wprowadzenie) i gdyby wszystkie elementy zaprezentować przynajmniej na akceptowalnym poziomie, wyszłoby z tego prawdopodobnie całkiem ciekawe kino gatunkowe. Tym bardziej, że produkcja rzeczywiście niesie w sobie znamiona thrillera.

Najlepiej więc odbierać obraz jako historię o płatnym mordercy na emeryturze osadzoną w naszych polskich realiach. Mamy więc polskie skandale, polską policję, polski absurd, polski brak logiki, a i polską mądrość. Lulek wypowiada parę kwestii, które nieźle definiują naszą mentalność, przy których nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. To cecha charakterystyczna Bromskiego, który, gdyby się postarał, pozostałby irytującym, lecz wyjątkowym, narodowym kpiarzem.

Główny bohater to mieszanka cech samotnego emeryta, płatnego zabójcy i byłego więźnia. Lulek wczuwa się w rolę mentora oraz ojca Staszka, ucząc go zasad savoir-vivre, a także... jego przyszłego zawodu. To również postać, po której nie wiadomo, czego się spodziewać. W jednej chwili morduje z zimną krwią, w drugiej radośnie kupuje warzywa i zachwala uroki pomidorów. Nieco się te zachowania ze sobą gryzą, choć rozumiem, że w jego osobowości znajdują się dwie strony – zawodowa i prywatna. Jednak zabrakło mi czegoś, aby zachowanie Lulka uwiarygodnić.

Aktorsko dobrze wypada wyłącznie Krzysztof Stroiński, który zresztą trzyma cały film w ryzach. Jednak nawet jego starania nie zatuszują marnego Marcina Kowalczyka i pojawiającej się epizodycznie w roli prostytutki Michaliny Olszańskiej (co ciekawe trzy czwarte kobiet w filmie to prostytutki lub kochanki, nie jestem feministką, ale jedna ze scen w barze co najmniej mnie zażenowała i obrzydziła).

Filmowi towarzyszy także okropna, tragiczno-dramatyczna muzyka, która została bardzo źle dobrana. Wydaje mi się, że komuś zamarzyło się Hollywood, jednak droga wiedzie w zupełnie inną stronę niż  ta w kierunku upiornych dźwięków rodem z popularnego polskiego tasiemca.

Jacek Bromski nakręcił kilka niezłych filmów i przeglądając jego dorobek można dojść do wniosku, że najlepiej sprawdza się w komediach. W dodatku w takich, które przepełnione są „polską mądrością". „Anatomia zła" to nijaka próba wpisania się w kino gatunkowe. Produkcja spala się od początku, fundując na koniec, na dobicie, widzom katastrofalne rozwiązanie fabuły. A przecież wiele można było z tego uratować. Tym razem znowu polskiemu kinu się nie udało.

Czytany 2013 razy