Rezultaty wyszukiwania dla: fantasy
Infamia
Próbujesz odzyskać coś najcenniejszego dla siebie, wkładając w to całe pokłady siły i czasu. Nagle nadchodzi moment, w którym okazuje się, że sukces jest na wyciągnięcie ręki. Co może pójść nie tak? Czy to, na co czekało się tak długo może nie dać satysfakcji? A może droga do celu okazała się inna?
Alkkenstan powrócił do świata żywych. Nie tylko udało mu się znaleźć na to sposób, ale i wprowadzić go w życie. Coś jednak poszło nie tak, przez co jego ucieczka magicznym portalem skończyła się dla niego w zimnym i ciemnym lochu. Nyteshad miał ciut więcej szczęścia niż jego przyjaciel. Portal wyrzucił go wprost na pole ziemniaków. Tam Nekromanta poznaje niezwykle atrakcyjną kobietę, która go ratuje i daje schronienie. Nic nie trwa jednak wiecznie. W końcu poznaje bowiem, kim jest jego towarzyszka. Musi podjąć decyzje komu zaufać i czy ratować się ucieczką. Po czyjej stronie stanie i co przyniesie jego nowa znajomość?
Po tak ekscytująco zakończonej „Kolekcji pośmiertnych portretów” mój apetyt na pióro Maćka Jakubskiego wzrósł. Na szczęście nie musiałam długo czekać na kolejną odsłonę historii. Jak wypadło spotkanie z "Infamią"?
Wszystko to, co zachwyciło mnie przy lekturze Kolekcji, pojawia się również w tej odsłonie. Klimat nie ma sobie równych. Autor umiejętnie szafuje mieszanką idealną złożoną z humoru, ironii i szczypty absurdu. Podobnie jak poprzedni tytuł spod pióra autora, tak i ten ciężko przypisać do konkretnego gatunku. To bardzo dobrze skonstruowana powieść, która niemal natychmiast pochłonie wasze zmysły. Pojawiające się postaci sprawią, że świat wykreowany przez autora nabiera niesamowitego kształtu.
Wampiry, nekromanci, czarodzieje czy piraci, wśród każdej z tych grup ktoś skradnie waszą uwagę, a fabuła wywrze ogromne wrażenie. Nyteshad stanie przed ciężkim wyborem. Będzie musiał wybrać, między co dla niego jest ważniejsze. Czy opowiedzieć się po stronie Alkkenstana i rozjuszonych wieśniaków, czy może ochrona jego wybawicielki jest właściwą drogą? Komu zaufać? Tego wam nie zdradzę, uchylę jednak rąbka tajemnicy. Tu nie jest nudno ani przez chwile i nie warto podejmować prób przewidzenia toku zdarzeń. Nic wam to nie da.
Ja przepadłam całkowicie, wszak nie codziennie można natknąć się na taką paletę różnorodności i świetnie skonstruowanych postaci. Czarny humor, duża porcja ironii i idealne tempo akcji doprowadziły mnie do smutnego końca. Czemu smutnego? Za szybko skończyłam tę przygodę, która nie tylko była przyjemna, ale i warta uwagi. To świetna kontynuacja przygód dobrze znanych mi bohaterów, która potrafiła mnie zaskoczyć. Przyjemna i szybka, świetnie sprawdzi się wśród tych czytelników, którzy nie dają zakuć się w ramy jednego gatunku lubujących się w czarnym jak węgiel humorze.
Onyx & Ivory
Dla wielbicieli książek Leigh Bardugo i Sarah Raasch
Autorka przenosi czytelników do pięknego, pochłaniającego i niebezpiecznego świata fantasy, w którym nic nie jest takie, jak się wydaje
Nazywają ją Zdrajczynią Kate. To przydomek, który Kate Brighton odziedziczyła po ojcu, po tym, jak próbował zabić arcykróla Rime.
Wypędzona z szeregów szlachty Kate pracuje jako kurierka pocztowa. W tym fachu mogą przetrwać tylko najlepsi i najszybsi z jeźdźców, bo kiedy zapada noc, na świat wychodzą gadźce – mordercze bezskrzydłe smoki. Na szczęście Kate ma sekret, który zapewnia jej przewagę. Jest dzikunką, władającą zakazaną magią, która pozwala jej wpływać na umysły zwierząt.
Przedsprzedaż Zombicide: Zielona Horda
Przedsprzedaż Zombicide: Zielona Horda ruszyła!
W piątek, 15 lutego 2019 ruszyła przedsprzedaż kolejnej gry z serii Zombicide, które w Polsce wydaje Portal Games. Tym razem nadszedł czas na inwazję zombie-orków w grze planszowej Zombicide: Zielona Horda!
Wydawnictwo Portal ma też z tej okazji specjalną okazję dla fanów: Zamawiając Zieloną Hordę w przedsprzedaży otrzymasz też dodatkowo zestaw figurek – Abominarata i Dr. Stormcrow! Dodatkowe figurki, podobnie jak cała gra Zombicide: Zielona Horda, kompatybilna jest z poprzednimi pozycjami Portali z tej serii: Czarną Plagą i Wulfsburgiem.
Zły król - zapowiedź
Kontynuacja bestsellerowej powieści Okrutny książę
Sprzedaż I tomu serii – 10.000 egzemplarzy
Ziemia kryje szczątki tych, którzy musieli odejść, ale to dopiero początek….
Najpierw bestialski mord, potem krwawa rzeź królewskiej rodziny i nieoczekiwana koronacja – ale tak, to był dopiero początek.
Niemało trzeba sił, by zadawać cios za ciosem i nigdy nie poddawać się znużeniu. O tak, to pierwsza i najważniejsza lekcja: musisz być silna.
Nomen omen
Czy można wieść zwyczajne życie mając na imię Salomea Klementyna? A na nazwisko – jakby mało było jeszcze nieszczęść - Przygoda? Ten fatalny start z takim imieniem zapowiada wcale nie lepszą przyszłość, bowiem kogoś o takiej tożsamości mogą spotykać wyłącznie klęski żywiołowe i same tragiczne przypadki. I jeśli wydaje ci się drogi czytelniku, że to tobie pech depcze po piętach, to koniecznie musisz sięgnąć po przygody panny Przygody. Poprawa humoru – gwarantowana.
Owa Salomea, Salka – jak wszyscy ją nazywają – to dwudziestopięcioletnia kobieta o bujnych kształtach, z której „bucha erotyzm” (przynajmniej według jej matki). Stojąc na życiowym zakręcie ze zdziwaczałą matką i bratem-nierobem, nicponiem i awanturnikiem, postanawia rzucić wszystko i pomimo swojej paranoi, wyjechać do Wrocławia. Dzięki swojej starej przyjaciółce, która postanowiła szukać szczęścia w Leeds, w Anglii, Salka znajduje zatrudnienie w małej księgarni naukowej mieszczącej się w podziemiach wydziału filologicznego, gdzie (zważywszy na znikomą liczbę klientów) tylko udaje, że pracuje. Nudną pracę rekompensuje za to dosyć osobliwe miejsce zamieszkania, na stancji u ciotki owej przyjaciółki.
Wprowadzając się pod adres, którego nikt nie chciał jej wskazać, do zrujnowanej willi, gdzie wszystko trąci myszką, Salka nie jest nawet świadoma, co ją we Wrocławiu i pod tym osobliwym dachem czeka. Okazuje się, że adres „ulica Lipowa pięć” jest we Wrocławiu dość znany, i to jeszcze z czasów, kiedy miasto nazywano Breslau. Mówiono wówczas o siostrach bliźniaczkach, które ten dom zamieszkiwały, czyli … o czarownicach.
Dziwna gospodyni domu, pani Bolesna, to dopiero początek niezwykłych osób, rzeczy i zdarzeń, które stają się udziałem Salki. Nie dość, że na głowę zwala się jej brat, Niedać, którego właśnie wyrzucono z akademika Roy Keane. Na domiar złego dom wydaje się żyć własnym życiem, zaś z radia i telefonu wydobywają się tajemnicze szepty. I jak tu egzystować w takich warunkach?
Na to pytanie odpowiedzi szukać będziemy w oryginalnej książce autorstwa Marty Kisiel, pt. „Nomen Omen”. Opublikowaną nakładem Wydawnuctwa Uroboros pozycję trudno nawet sklasyfikować, wciąż bowiem zastanawiam się, czy mamy do czynienia z niekonwencjonalną powieścią obyczajową, czy raczej z dość chaotycznym i nieoczywistym kryminałem. Ta wieloznaczność książki sprawia, że z pewnością nie wszyscy czytelnicy będą nią zainteresowani, co więcej, nie każdy będzie poczuwał się w obowiązku, by przedzierać się przez kolejne strony. Będą i ci czytelnicy, którzy zachwyceni pochłoną ją i będą zdruzgotani, że tak szybko się kończy. Ja, choć sceptycznie nastawiona zarówno do stylu narracji, jak i do niektórych bohaterów (w tym brata Salki) przyznać muszę, że czasu spędzonego na lekturze „Nomen omen” nie mogę uznać za czas stracony. Na uwagę zasługuje przede wszystkim sama bohaterka, kobieta wieloznaczna, fascynująca, pomimo ewidentnych skłonności do pakowania się w tarapaty. Osoba głównej bohaterki, w połączeniu z całą plejadą mniej lub bardziej dziwnych postaci, tworzą prawdziwie oryginalną mozaikę, którą pragniemy zrozumieć nawet pomimo tego, iż nie zawsze nam się podoba. Bez wątpienia tę książkę Kisiel można nazwać pozycją nieszablonową - dla wybranych.
Made in Abyss #3
Ogromna rozpadlina zwana Otchłanią bezlitośnie pozbawia życia tych, którzy w poszukiwaniu przygód i bogactwa zapuszczą się w nią zbyt głęboko. Riko w towarzystwie Rega wyrusza na samo jej dno, aby odnaleźć swoją mamę. Po drodze spotykają Ozen, pod okiem której przechodzą trening czeluśniczy. Jednak podczas dalszej wędrówki przekonują się, że nawet legendarny biały gwizdek nie mógł przygotować ich na wszystkie niebezpieczeństwa czające się na niższych warstwach Otchłani.
Płomień i krzyż. Tom. 3 - zapowiedź
O KSIĄŻCE:
Arnold Lowefell I Mordimer Madderdin wspólnie ruszają do walki!
Dwaj szczególni inkwizytorzy znowu się spotykają.
Tym razem, by wspólnie wypełnić zadanie w przeklętej krainie zamieszkanej przez dziki lud, który wiarę w Chrystusa połączył z pogańskimi obrządkami.
Ku twej wieczności #4
Czwarta odsłona cyklu Ku twej wieczności utwierdza mnie w przekonaniu, że mamy przed sobą mangę, niezwykłą o tyle, że powinna w pełni zaspokoić oczekiwania zarówno fanów gatunku, jak i laików, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z tym gatunkiem.
[UWAGA NA SPOILERY, o ile nie znasz poprzednich części, od razu przeskocz do kolejnego akapitu]
Od wydarzeń, które miały miejsce w poprzednim tomie, mijają cztery lata. Niesio, który przybył wówczas na Ziemię jako przyjmujący obce formy byt, dorósł i niemal w pełni upodobnił do człowieka. Wśród przyjaciół - Gugu, Rean i dwojga staruszków – odnalazł wreszcie dom i spokój. Tak przynajmniej można by oczekiwać. Niestety, przeznaczenie w końcu go dopada w postaci kołatnika, który atakuje w najmniej spodziewanym momencie.
Kolejna odsłona historii Niesia to, podobnie jak poprzednie, opowieść o dojrzewaniu i szukaniu swojego miejsca na ziemi, odkrywaniu swoich możliwości i mierzeniu się z obowiązkami i odpowiedzialnością, na które możemy nie być gotowi. Jest przy tym okraszona licznymi wątkami fantastycznymi, a humor przeplata się w niej z momentami, w których trudno jest nie uronić łzy. Lub dwóch. Czasem potrzebna jest wręcz chusteczka. Odnoszę wręcz wrażenie, że autorkę mógł zainspirować George R.R. Martin, ponieważ z lubością i systematycznie pozbawia czytelnika i bohaterów towarzystwa postaci, które zdążyli obdarzyć dużą sympatią.
Po raz kolejny zachwyciła mnie także piękna kreska. Rysunki są niby proste, ale jednocześnie mocno przemawiają do wyobraźni. Całość jest utrzymana w czarno-białej tonacji i od razu ostrzegam, że ilustracja na okładce w przewrotny sposób odzwierciedla wydarzenia z środka. Podobnie zresztą, jak to było w poprzednich tomach.
Podsumowując, seria w niczym nie traci na jakości i nadal reprezentuje wysoki poziom. Tomik czyta się świetnie i po prostu błyskawicznie, dlatego bardzo dobrze, że piąty tom ma się ukazać już w lutym. Będzie mniej czekania.
Odrodzenie
Na rynku nie brakuje kolorowych komiksów, które zachęcają po sięgnięcie zarówno piękną kreską, jak i interesującą fabułą. Sama mam za sobą wiele barwnych pozycji, które podobały mi się mniej lub bardziej, jednak żadna nie zaskoczyła mnie tak pozytywnie jak trylogia „Wbrew Naturze” Mirki Andolfo. Ten cykl ma po prostu wszystko – niezwykłą szatę graficzną, przyjemną dla oka kolorystykę i całkowicie pochłaniającą historię,a tom trzeci, zatytułowany „Odrodzenie”, przynosi jeszcze więcej niespodzianek i zachwytów.
Autorka po raz kolejny udowodniła, że jest nie tylko świetną rysowniczką, ale i bardzo dobrze potrafi prowadzić fabułę. Co prawda, wkrada się tutaj nieco znanych motywów, ale są one poruszone w sposób inny, oryginalny. Rozwinięte zostają również wątki, które kłopotały mnie w poprzednich tomach, m.in. matka Leslie, postać głównego antagonisty czy też sam nietolerancyjny program rozrodczy. Wszystkie te elementy – i więcej – w „Odrodzeniu” zostają obłędnie przedstawione, a ich wyjaśnienie absolutnie satysfakcjonujące. I jeszcze ta akcja! Trzeci tom jest przepełniony akcją, która porywa, a sam komiks wręcz się pożera, czyta z zapartym tchem. Kto wygra? Leslie, wilczy bóg czy złowroga organizacja?
Sama postać głównego antagonisty i wspomnianej organizacji to majstersztyk. Autorka serwuje niezły plot-twist, o którym mogę powiedzieć jedynie WOW. Poszczególne karty doskonale ukazują także zaplecze „programu rozrodczego”, jego drugą stronę – m.in. okrutne traktowanie dzieci „przestępców” - osób darzących miłością osobniki tej samej płci lub innego gatunku – oraz paskudny i przemyślany plan, który miał podzielić społeczeństwo już na zawsze. I po zapoznaniu się z całością i żywą nienawiścią do pewnej bohaterki, tak teraz... jest mi przykro z powodu tego, co ją spotkało...
„Odrodzenie” to także ogromna dawka emocji – narastającego napięcia, smutku, wzruszenia, gniewu, niedowierzania, ale gdzieś w to wszystko zakrada się również uśmiech. Mirka Andolfo wyśmienicie zrównoważyła wszystko i mimo tego, że sporo w tym tomie brutalności i rozlewu krwi, tak niektórym kadrom nie brakuje uroku. I prawdy - o tym jak łatwo manipulować osoby zranione, jak łatwo kogoś stracić, jak jeden błąd potrafi przekreślić wszystko – a przynajmniej nam tak się wydaje. To także opowieść o tolerancji i słynnym motywem walki ze złem, przedstawiony w zupełnie nowy sposób. No, i nie można zapomnieć o erotycznych ilustracjach – jest na czym oko zawiesić.
„Wbrew naturze” to jedna z najlepszych komiksowych serii, z jakimi się dotychczas spotkałam. Jak pisałam wcześniej – jest tutaj wszystko, co w dobrym komiksie znaleźć się powinno, a antropomorficzny aspekt dodaje całości smaczku. Żałuję tylko, że jest to już ostatni tom, choć nieco tajemniczy kadr na końcu daje mi nadzieję, że Mirka Andolfo za jakiś czas wróci do cyklu. Chciałabym zasmakować więcej tego świata i spędzić więcej czasu z Leslie, którą jestem absolutnie zauroczona. Koniecznie zapoznajcie się z poprzednimi tomami, nim sięgnięcie po „Odrodzenie”. Polecam z całego serca!
Hawkeye #04: Rio Bravo
Hawkeye z racji, iż nie posiada żadnych nadzwyczajnych mocy, zawsze był traktowany po macoszemu i stał jakby na marginesie wielu marvelowskich historii – czy to komiksowych, czy filmowych. Tę sytuację zmienili Matt Fraction i David Aja, którzy stworzyli 22-zeszytową serię skupiającą się na tym bohaterze. Wszystko, co dobre, szybko się jednak kończy. „Rio Bravo” to czwarty i ostatni tom kończący te jakże oryginalne przygody Clintona Bartona.
Ze słonecznego Miasta Aniołów na zachodnim wybrzeżu, gdzie towarzyszyliśmy Kate Bishop w jej przygodach, wracamy do Nowego Jorku. Warto przypomnieć, iż zeszyty z przygodami żeńskiej Hawkeye, które zostały zebrane przez polskiego wydawcę w trzecim tomie pt. „L.A. Woman”, oryginalnie ukazywały się na przemian z zeszytami z „Rio Bravo”. W odróżnieniu od np. amerykańskich czytelników uniknęliśmy skakania po fabule i naładowani pozytywną energią młodej bohaterki, powróciliśmy do pesymistycznego Burtona.
W życiu Clinta niespodziewanie pojawia się jego starszy brat Barney. Chłopaków łączy wiele, ale dzieli jeszcze więcej. Starszy Barton to typ człowieka, który niczym magnes non stop ściąga na siebie kłopoty. Lubi wędrowny tryb życia oraz nieustannie szuka łatwych możliwości zarobku (m.in. poprzez wdawanie się w płatne bójki). Jednak Bartonów łączy mocna braterska miłość, na którą wpływ miało bardzo trudne wspólne dzieciństwo. Matt Fraction przywołuje różne wycinki z przeszłości braci, które niestety nie było usłane różami. Dzięki tym retrospekcjom lepiej rozumiemy, co ukształtowało taki trudny charakter Clinta.
Bracia wchodzą w konfrontację z miejscową dresiarską mafią (o wschodnioeuropejskich korzeniach), która na zlecenie dużej korporacji próbuje przejąć grunt, na którym stoi kamienica Clinta. Dresiarze uprzykrzali już życie naszemu bohaterowi w pierwszych zeszytach serii. Jednak teraz, kiedy ginie jeden z mieszkańców kamienicy, Hawkeye i Barney zamierzają rozwiązać ostatecznie problem. Czeka ich starcie z polskim najemnikiem Kazimierzem Kazimierczakiem znanym jako Clown.
Fraction umiejętnie wiąże ze sobą rozpoczęte w poprzednich tomach wątki. Wszystko składa w jedną całość i prowadzi do spektakularnego finału. Wiele się dzieje, powracają znani z wcześniejszych zeszytów bohaterowie z Kate Bishop na czele. Ponownie pomocną dłoń głównemu bohaterowi wyciągają jego byłe kobiety – m.in. Mockingbird i Czarna Wdowa.
W czwartym tomie nie zabrakło znanych z wcześniejszych części rysowników, dlatego nadal oryginalna oprawa graficzna stoi na wysokim poziomie. David Aja wspomagany przez Chrisa Eliopoulusa i Francesco Francavilla konsekwentnie bawi się kadrowaniem, perspektywą i światłocieniami. Grube kontury, skupianie się na szczegółach typu lecąca strzała oraz dodatki w postaci ideogramów czy wykresów to jego znak rozpoznawczy. W „Rio Bravo” poszedł krok dalej. W pewnym momencie Clint traci słuch i od tej pory pojawiają się m.in. puste dymki czy migane dialogi.
Podsumowując ten album, jak i całą serię o przygodach Clinta Burtona można śmiało rzec, iż autorzy udowodnili, że z tak mało znanej postaci można wykrzesać tak dużo. W specyficzny i oryginalny sposób zabawili się gatunkiem, jak i formą. Uciekli od epickich i schematycznych historii o superbohaterach. Ostatni tom nadal trzyma poziom całej serii i dostarcza dobrej zabawy. Szczerze mogę uznać tę serię za jedną z lepszych, które ukazały się w ramach cyklu wydawniczego Marvel Now. Więc ziom, jeśli jeszcze nie czytałeś przygód Hawkeya, migiem łap pierwszy tom. Ziom w serii tej albo się zakochasz, albo ją znienawidzisz. Na pewno jednak o niej nie zapomnisz..ziom.