tytuł: Atlantis Rising 2: Miasto demonów
cykl: Atlantis Rising, tom 2
autor: Evan Currie
ISBN: 978-83-65661-54-8
EAN: 9788365661548
data wydania: 26-04-2018
cena detaliczna brutto: 39,90
liczba stron: 448
format: 125x195mm
okładka miękka
tytuł oryginału: The Demon City: Atlantis Rising Book 2
tłumaczenie: Małgorzata Koczańska
FRAGMENT
Aby przeżyć w jarzmie demonów, trzeba zapomnieć o dumie.
A jednak jakimś cudem Jolnir wciąż oddychał. Był m꿬czyzną wysokim i muskularnym, robił wrażenie brutala. Kiedyś gołymi rękami zabijał demony w odwecie za ich po¬gardę. Przeżył wyłącznie dzięki sile oraz władczyni znudzo¬nej zabijaniem.
No i dzięki dwóm przyjaciołom – na tym świecie ob¬chodzili go tylko oni. Ci dwaj poświęcili sporo czasu i wy¬siłku, żeby wydobyć Jolnira z tarapatów, w które wpędziła go duma.
Trzask i uderzenie bata rzuciły go na kolana, ręce za¬nurzyły się w posoce demona powalonego wcześniej. Na twarzy Jolnira zalśniła ukośnie pręga niemal tak czerwona, jak jego włosy i broda. Mężczyzna jęknął z bólu, ale tylko czekał na następne uderzenie.
Za plecami usłyszał syknięcie i łomot. Obejrzał się szyb¬ko. Jego usta rozciągnął szeroki uśmiech. Nad nadzorcą demonów stał Sindri, a jego brat Brokkr, mamrocząc pod nosem, obmacywał już nieprzytomnego stwora w poszuki¬waniu wartościowych przedmiotów.
Jolnir wstał i kuśtykając, podszedł bliżej. Poczekał, aż bracia skończą okradać nadzorcę. Obaj nie byli wysocy, sięgali mu zaledwie do ramion, ale nie miało to znaczenia. Bronili Jolnira, a on bronił ich. Odkąd pamiętał, zawsze trzymali się razem.
– Będziesz musiał go zabić – zauważył Sindri.
Jolnir skinął głową.
– Wiem.
Nadzorca, co za ironia, zobaczył zbyt dużo. Gdyby po¬został przy życiu, byłby to wyrok śmierci dla trzech przyja¬ciół oraz pewnie dla kilku innych osób. Jolnir pochylił się, żeby podnieść młot, upuszczony przy upadku. Młot na krótkim trzonku nie zwracał uwagi w osadach rządzonych przez demony, stanowił typowe narzędzie ludzkich pracowników i miał zastosowanie w różnorakich rzemiosłach, jednak po kilku drobnych i niewidocznych przeróbkach w rękach Jolnira zmienił się w broń zdolną skutecznie powalić większość demonów.
Kiedy Brokkr się wyprostował, Jolnir gestem nakazał braciom się cofnąć, po czym uniósł młot i spuścił go na nie¬przytomnego nadzorcę. Rozległ się trzask pękających kości i mlaśnięcie miażdżonych tkanek.
Jolnir wyprostował się i poruszył młotem, aby strząsnąć czarną posokę, a potem rozejrzał się czujnie.
– Chodźmy – mruknął. – Wynośmy się stąd.
Trzej przyjaciele oddalili się pośpiesznie. Na ziemi zo¬stały tylko dwa ciała w kałużach stygnącej czarnej krwi.
Życie w mieście demonów rzadko było sprawiedliwe, ale zwykle bardzo proste.
Przyjaciele wymknęli się z ciemnego zaułka i wmieszali w tłum ludzi, przechodzących kilka kroków dalej. Nawet gdyby któryś z przechodniów zauważył, co się stało, na pewno nie chciałby się do tego mieszać. Jolnirowi i braciom to odpowiadało. W mieście lepiej było nie widzieć za dużo.
„Dla nadzorcy źle się to skończyło” – pomyślał wielko¬lud i zaśmiał się cicho.
– Pakujesz się w kłopoty – zauważył ponuro Sindri.
– Wiem – mruknął Jolnir równie ponuro, jego dobry humor rozwiał się jak dym na wietrze. – Przykro mi, że was w to wmieszałem. – Pewnego dnia nie zdołamy cię uratować – podjął Sin¬dri. – I nie oczekuj, że ocali cię wtedy ta suka jaśnie pani. Je¬steś dla niej zabawką i wcześniej czy później się tobą znudzi.
– Och, zostaw go w spokoju, bracie – wtrącił Brokkr. – Jol to wie, ale po prostu nie potrafi się powstrzymać. Wciąż ma w sobie tę ludzką dumę.
Jolnir skrzywił się na te słowa, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie może im zaprzeczyć. Jedna z kardynalnych zasad życia w mieście demonów głosiła, że ludziom nie wolno odczuwać dumy. Duma stanowiła grzech śmiertelny na terenach pod władaniem demonów, tylko potulni i po¬korni mogli zachować życie. Jednak on nie potrafił się z tym pogodzić. Był potężniejszy od wielu demonów, siłą mięśni zdołałby zmiażdżyć niejednego z tych stworów... Dlaczego nie miałby z tego powodu odczuwać dumy?
Demony były pewne siebie, ale nie poradziłyby sobie z takim olbrzymem jak on.
Cóż, nieważne. Jolnir zamierzał żyć po swojemu, nawet jeżeli będzie to krótkie życie.