kwiecień 16, 2024

czwartek, 26 kwiecień 2018 12:41

Atlantis Rising 2: Miasto demonów - fragment

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Wraz z Drageus Publishing House mamy zaszczyt przedstawić dzisiejszą premierę - Atlantis Rising 2: Miasto demonów, i zaprosić Was do zapoznania się z fragmentem powieści Evana Curriego.

Ludzkość przegrała wojnę z demonami. Garstka wraz z Elan uciekła i schroniła się na wyspie, z dala od wrogich hord. Jednak nawet tam nie było ucieczki przed zagrożeniem. Po drugiej stronie świata demony zmieniły bowiem dawną stolicę Ziemi we własne siedlisko. Lemuria, ostatni bastion ludzkości, stał się symbolem triumfu sił piekielnych i potężnej magii.
I Elan wie, że istnieje tylko jeden sposób, aby zapewnić ludziom bezpieczne schronienie przed odwiecznym wrogiem. Miasto demonów musi zniknąć z powierzchni Ziemi...

tytuł: Atlantis Rising 2: Miasto demonów
cykl: Atlantis Rising, tom 2
autor: Evan Currie
ISBN: 978-83-65661-54-8
EAN: 9788365661548
data wydania: 26-04-2018
cena detaliczna brutto: 39,90
liczba stron: 448
format: 125x195mm
okładka miękka
tytuł oryginału: The Demon City: Atlantis Rising Book 2
tłumaczenie: Małgorzata Koczańska


FRAGMENT

Aby przeżyć w jarzmie demonów, trzeba zapomnieć o dumie.
A jednak jakimś cudem Jolnir wciąż oddychał. Był m꿬czyzną wysokim i muskularnym, robił wrażenie brutala. Kiedyś gołymi rękami zabijał demony w odwecie za ich po¬gardę. Przeżył wyłącznie dzięki sile oraz władczyni znudzo¬nej zabijaniem.
No i dzięki dwóm przyjaciołom – na tym świecie ob¬chodzili go tylko oni. Ci dwaj poświęcili sporo czasu i wy¬siłku, żeby wydobyć Jolnira z tarapatów, w które wpędziła go duma.
Trzask i uderzenie bata rzuciły go na kolana, ręce za¬nurzyły się w posoce demona powalonego wcześniej. Na twarzy Jolnira zalśniła ukośnie pręga niemal tak czerwona, jak jego włosy i broda. Mężczyzna jęknął z bólu, ale tylko czekał na następne uderzenie.
Za plecami usłyszał syknięcie i łomot. Obejrzał się szyb¬ko. Jego usta rozciągnął szeroki uśmiech. Nad nadzorcą demonów stał Sindri, a jego brat Brokkr, mamrocząc pod nosem, obmacywał już nieprzytomnego stwora w poszuki¬waniu wartościowych przedmiotów.
Jolnir wstał i kuśtykając, podszedł bliżej. Poczekał, aż bracia skończą okradać nadzorcę. Obaj nie byli wysocy, sięgali mu zaledwie do ramion, ale nie miało to znaczenia. Bronili Jolnira, a on bronił ich. Odkąd pamiętał, zawsze trzymali się razem.
– Będziesz musiał go zabić – zauważył Sindri.
Jolnir skinął głową.
– Wiem.
Nadzorca, co za ironia, zobaczył zbyt dużo. Gdyby po¬został przy życiu, byłby to wyrok śmierci dla trzech przyja¬ciół oraz pewnie dla kilku innych osób. Jolnir pochylił się, żeby podnieść młot, upuszczony przy upadku. Młot na krótkim trzonku nie zwracał uwagi w osadach rządzonych przez demony, stanowił typowe narzędzie ludzkich pracowników i miał zastosowanie w różnorakich rzemiosłach, jednak po kilku drobnych i niewidocznych przeróbkach w rękach Jolnira zmienił się w broń zdolną skutecznie powalić większość demonów.
Kiedy Brokkr się wyprostował, Jolnir gestem nakazał braciom się cofnąć, po czym uniósł młot i spuścił go na nie¬przytomnego nadzorcę. Rozległ się trzask pękających kości i mlaśnięcie miażdżonych tkanek.
Jolnir wyprostował się i poruszył młotem, aby strząsnąć czarną posokę, a potem rozejrzał się czujnie.
– Chodźmy – mruknął. – Wynośmy się stąd.
Trzej przyjaciele oddalili się pośpiesznie. Na ziemi zo¬stały tylko dwa ciała w kałużach stygnącej czarnej krwi.
Życie w mieście demonów rzadko było sprawiedliwe, ale zwykle bardzo proste.
Przyjaciele wymknęli się z ciemnego zaułka i wmieszali w tłum ludzi, przechodzących kilka kroków dalej. Nawet gdyby któryś z przechodniów zauważył, co się stało, na pewno nie chciałby się do tego mieszać. Jolnirowi i braciom to odpowiadało. W mieście lepiej było nie widzieć za dużo.
„Dla nadzorcy źle się to skończyło” – pomyślał wielko¬lud i zaśmiał się cicho.
– Pakujesz się w kłopoty – zauważył ponuro Sindri.
– Wiem – mruknął Jolnir równie ponuro, jego dobry humor rozwiał się jak dym na wietrze. – Przykro mi, że was w to wmieszałem. – Pewnego dnia nie zdołamy cię uratować – podjął Sin¬dri. – I nie oczekuj, że ocali cię wtedy ta suka jaśnie pani. Je¬steś dla niej zabawką i wcześniej czy później się tobą znudzi.
– Och, zostaw go w spokoju, bracie – wtrącił Brokkr. – Jol to wie, ale po prostu nie potrafi się powstrzymać. Wciąż ma w sobie tę ludzką dumę.
Jolnir skrzywił się na te słowa, ponieważ zdawał sobie sprawę, że nie może im zaprzeczyć. Jedna z kardynalnych zasad życia w mieście demonów głosiła, że ludziom nie wolno odczuwać dumy. Duma stanowiła grzech śmiertelny na terenach pod władaniem demonów, tylko potulni i po¬korni mogli zachować życie. Jednak on nie potrafił się z tym pogodzić. Był potężniejszy od wielu demonów, siłą mięśni zdołałby zmiażdżyć niejednego z tych stworów... Dlaczego nie miałby z tego powodu odczuwać dumy?
Demony były pewne siebie, ale nie poradziłyby sobie z takim olbrzymem jak on.
Cóż, nieważne. Jolnir zamierzał żyć po swojemu, nawet jeżeli będzie to krótkie życie.