marzec 19, 2024

środa, 18 kwiecień 2018 14:08

Hawkeye #02: Lekkie trafienia

By 
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Matt Fraction i David Aja w pierwszym tomie przygód Hawkeye’a udowodnili, że z tak mało znanej postaci można wykrzesać tak dużo. Panowie skupili się na ukazaniu zwyczajnego, ludzkiego oblicza jednego z członków grupy Avengers. Clint Barton po tym, jak ściągnie swój kostium superbohatera oraz odwiesi na ścianę swój łuk, staje się zwykłym chłopakiem z sąsiedztwa. Nie stroni od imprez ze znajomymi, pomaga w rozwiązywaniu lokalnych problemów i zatargów oraz ma psa. W jego życiu nie brakuje kobiet. Szczególne miejsce przy jego boku zajmuje bliska mu przyjaciółka Kate Bishop, która również włada niezwykłymi umiejętnościami łuczniczymi i wielokrotnie ratowała go z opresji. Hawkeye to po prostu gość, którego nie sposób nie lubić.

W drugim tomie pt. „Lekkie trafienia” autorzy nadal idą wyznaczoną przez siebie, oryginalną ścieżką. Kolejny raz stawiają Bartona w konfrontacji z mniejszymi czy większymi problemami lokalnej społeczności. Tym razem nasz sokolooki bohater musi stawić czoło pogodowemu kataklizmowi. Historia o walce z żywiołem nie tylko wzrusza, ale przede wszystkim ukazuje, jak rozterki pobocznych bohaterów wpływają emocjonalnie na Clinta. Ponownie pojawia się również rudowłosa piękność, która w pierwszym tomie zawróciła w głowie Bartonowi. Nie inaczej jest teraz. Kolejny raz bohater wpada przez nią w kłopoty.

Tom ten w ogóle obfituje w żeńskie postacie. Wszystkie dotychczasowe kobiety życia Clinta starają się mu pomóc w uporaniu się z problemami. Oprócz znanej nam już Kate Bishop pojawia się Natalia Romanova (Czarna Wdowa), Jessica Drew czy Barbara Morse (Mockingbird). Ciekawostką jest, iż ta ostatnia, agentka S.H.I.E.L.D., okazuje się byłą żoną Bartona. To właśnie sceny z jej udziałem składają się według mnie na jedne z lepszych momenty w tym albumie.

hawkeye2 p

Z pewnością, jeśli nie najciekawszą, to na pewno najbardziej oryginalną jest przedstawiona w tym tomie detektywistyczna historia z psem w roli głównej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, iż jest ona prowadzona z perspektywy czworonoga. Szczegółów nie będę zdradzał, ale warto zwrócić uwagę również na zastosowane w niej mało komiksowe zabiegi typu schematy, ideogramy czy wykresy oraz ... Polaka w roli złoczyńcy. Dodam jeszcze, iż zeszyt nr 11 z tą historią otrzymał najważniejsze komiksowe wyróżnienie - nagrodę Eisnera.

Strona wizualna albumu nadal stoi na wysokim poziomie. David Aja przyzwyczaił nas już do swojego charakterystycznego i unikalnego stylu. Bawi się kadrowaniem, perspektywą oraz światłocieniami. Jego wyraziste kontury, surowa, a jednocześnie realistyczna kreska nadają całości minimalistyczny ton. Dodatkowo hiszpańskiego rysownika tym razem wsparli Francesco Francavilla i Steve Lieber. Ich styl różni się nieznacznie od Aji, jednak pasuje do całości i nie wpływa negatywnie na odbiór albumu.

Pierwszy tom serii – „Moje życie to walka” – swoją oryginalnością fabularną i wizualną zachwycił. Autorzy  zabawili się gatunkiem i uciekli od epickich i schematycznych historii o superbohaterach. Drugi tom podąża nadal tym samym kursem, dlatego sympatycy na pewno nie poczują się zawiedzeni. Album trzyma równe tempo i czyta się go niemal jednym tchem. Jak przystało na bohaterski komiks, nie brakuje tutaj akcji, pościgów, pięknych kobiet i przede wszystkim pojedynków z „tymi złymi”. Nie brakuje również humorystycznych dialogów, żartów, nawiązań do popkultury czy kryminalnych wątków. Jeśli macie ochotę na odrobinę świeżości, zmęczyły Was pełne rozmachu walki z kosmitami i podróże między wymiarami, sięgnijcie po przygody Clinta Bartona. To po prostu sympatyczny „swój chłop”.

Czytany 2071 razy