czerwiec 29, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: własne

wtorek, 26 marzec 2019 22:01

Welcome to - zapowiedź

Zaprojektuj przedmieście jak ze snów!

Wciel się w architekta z lat 50-tych i zaprojektuj najbardziej funkcjonalne miasto w całych Stanach Zjednoczonych! Wykorzystaj dostępne możliwości według własnej wizji i udowodnij, że w planowaniu przestrzennym nie masz sobie równych.

Podczas zabawy z Welcome to… każdy gracz ma te same możliwości – na stole zawsze znajduje się zestaw trzech obiektów z przypisanymi im numerami. Jednak to, jak wykorzystacie je na swoim planie miasta, zależy wyłącznie od Was! Będziecie chcieli rozgrywać partię za partią, a każda kolejna będzie okazją do wypróbowania zupełnie nowej strategii.

Dział: Bez prądu
wtorek, 26 marzec 2019 16:11

Ostatni jednorożec. Wydanie rozszerzone

„Ostatniego jednorożca” kojarzę z filmu animowanego obejrzanego w dzieciństwie. Nie był to film szczególnie popularny, dość powiedzieć, że kasetę VHS z nim wyłowiłam w markecie z kosza z przecenami. Nie miał też szczególnej animacji ani historii z licznymi zwrotami akcji, która zmuszałaby do oglądania w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Ale coś sprawiło, że ten prosty i przyjemny film pozostał w mojej głowie aż do dorosłości. A potem dowiedziałam się, że istnieje też książka, i zapragnęłam ją przeczytać. Tak trafiła w moje ręce powieść Petera S. Beagle’a.

Książka jest nieporównywalnie bardziej rozpoznawalna od filmu, o czym świadczy fakt, że wydana przez Nową Baśń edycja rozszerzona to nie pierwsze polskie wydanie „Ostatniego jednorożca”. To zawiera dodatek w postaci niepublikowanej dotąd po polsku nowel „Dwa serca”, której akcja rozgrywa się wiele lat po wydarzeniach z powieści. Dodajcie do tego piękne kolory okładki i mamy gotowy materiał na książkę, którą warto się wstępnie zainteresować. A co z treścią?

Historia opowiada o jednorogini, która dowiaduje się, że prawdopodobnie jest ostatnią istotą ze swego gatunku. Jednorogini nie wierzy w to i opuszcza spokojny las, by szukać pobratymców. Wkrótce dowiaduje się, że za zniknięciem jednorożców stoi półlegendarny Czerwony Byk i postanawia stawić mu czoła, by pomóc pozostałym jednorożcom. Po drodze spotyka wielu przyjaciół i jeszcze więcej wrogów, zakochuje się (z wzajemnością!) w człowieku, sama przybiera ludzką postać… W szalonej misji wspiera ją dwójka ludzi: czarodziej-nieudacznik Szmendryk oraz prosta i bezczelnie szczera Molly. Tylko czy to wystarczy, by pokonać Byka, którego nie pokonał dotąd żaden jednorożec?

„Ostatni jednorożec” bez wątpienia należy do klasyki współczesnej baśni, ale w pełni odkrywa tę prawdę dopiero lektura w dorosłym wieku. Tak bowiem, dorośli też mogą przeczytać tę opowieść i ujrzeć w niej wiele uroku, życiowych prawd czy odwzorowanych fragmentów rzeczywistości. Powieści Beagle’a nie brak ani filozoficznej warstwy, pozbawionej jednak nachalnego dydaktyzmu, ani sporej dozy humoru (niech wam wystarczy ta krótka próbka: „Poczuła, że ze wszystkich żywych istot obecnych w kuchni jedynie kot i cisza patrzą na nią z jakim takim zrozumieniem”). Postacie, choć nakreślone kilkoma zdaniami, są żywe i wielowymiarowe, dalekie od baśniowej typizacji. Nawet sam Czerwony Byk, jak się okazuje, nie należy do jednoznacznie czarnych charakterów.

Do tego wszystkiego dodajmy naprawdę znakomite tłumaczenie Michała Kłobukowskiego. Począwszy od zgrabnej „jednorogini”, przez imiona własne, aż po tak splecione słowa, że niespieszna narracja tej historii ujawnia się w pełnej krasie, tłumacz dokłada nie cegiełkę, lecz cały fundament do literackiego sukcesu „Ostatniego jednorożca”.

Masz dzieci, którym chcesz ukazać historię o triumfie dobra i piękna, ale bez taniego moralizatorstwa? To książka dla ciebie. Kochasz baśnie? To książka dla ciebie. Chcesz na jedno popołudnie wsiąknąć w zupełnie inny, tajemniczy i uroczy świat? To książka dla ciebie. Masz dosyć historii ponurych i smutnych? Po prostu przeczytaj „Ostatniego jednorożca”.

Dział: Książki
piątek, 15 marzec 2019 19:32

Wodny szlak

Prawdopodobnie ze świecą można by szukać miłośnika gier planszowych, który nie znałby kultowego Carcassonne. Kafelkowa gra, gdzie tworzy się miasta, rozwija drogi i prowadzi rzeki, była jedną z pierwszych, w jakie grałam i to od niej rozpoczęła się moja dorosła przygoda z planszówkami. Dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po Wodny szlak, autorską grę Wojciecha Grajkowskiego, wydaną przez Fox Games.

Cel gry
Jak można wywnioskować już z samego tytułu, zadaniem graczy jest przetrzeć, a właściwie utworzyć od nowa wodny szlak. Każdy buduje własną rzekę i zaplecze w postaci młynów, tartaków oraz portów, które dodatkowo może wzbogacać łąkami i innymi elementami. Gracz z najlepiej rozwiniętą i przemyślaną siecią, zdobywa najwięcej punktów i wygrywa.

Opakowanie
Już samo opakowanie cieszy oko barwną, szczegółową ilustracją. Równie dobrze prezentuje się wnętrze – wypraska jest wygodna do trzymania i segregowania kafelków, a same kafelki są wykonane solidnie i równie kolorowo. Ukłony w stronę Natalii i Bartłomieja Kordowskich, autorów ilustracji.

W opakowaniu znajduje się:
- 60 kwadratowych kafli rzeki
- 4 prostokątne kafle startowe
- 4 karty pomocy ze ściągą punktacyjną
- notes do zapisywania punktacji
- instrukcja (jasna i czytelna)

Rozgrywka
Liczba użytych do gry kafli zależy od liczby graczy. Autor proponuje wariant dla 4, 3 i 2 graczy, a także wersję gry solo. W zależności od tego, ilu jest uczestników, należy użyć od 30 do 60 kafli, które lądują w stosie na środku stołu. Każdy gracz otrzymuje podłużny kafel startowy, od którego będzie rozpoczynał swoją budowę oraz kartę pomocy, na której można sobie podpatrywać zasady punktacji.

Pierwszy gracz wyciąga 3 kafle ze stosu i wykorzystuje 1 z nich, a 2 pozostałe przekazuje sąsiadowi. Ten dobiera kafel ze stosu, by mieć w ręku 3, także wybiera jeden z nich i pozostałe podaje dalej. Gra toczy się do chwili, gdy zostaną wykorzystane wszystkie kafle z środkowego stosu, co zajmuje 13 rund.

Na kaflach, oprócz rzeki rzecz jasna, znajdują się obrazki przedstawiające młyny (z symbolem worka), tartaki (z siekierą) oraz porty (z kotwicą). Na niektórych na brzegu rzeki leżą także wolne worki i pnie drzew, które należy spławić do wymienionych wyżej budynków. Podczas układania własnego szlaku trzeba więc wziąć pod uwagę kierunek, w jakim płynie woda oraz kolejność układania poszczególnych elementów, aby uniknąć sytuacji, że młyn znajduje się powyżej dostępnych worków z mąką (zamiast do młyna odpłyną wówczas w siną dal, razem z punktami).

Liczba punktów za tartaki i młyny zależy od tego, jaka cyfra widnieje na poszczególnych budynkach oraz czy uda się dostarczyć do nich wymagany materiał. Źródłem punktów są także porty, które warto stawiać w jak największej odległości od siebie, ale należy uważać, by nie znalazły się między nimi mosty, młyny i tartaki. Wreszcie, podczas układania kafelków można zauważyć tworzące się łąki, które – o ile składają się z 3 lub 4 elementów – również zapewniają punkty.

Wariant jednoosobowy właściwie nie różni się niczym od tego kilkuosobowego, poza tym, że wykorzystujemy do niego 39 kafli i zamiast przekazywać niewykorzystane płytki sąsiadom, odkładami je na stół. Do tej rozgrywki należy także odłożyć wszystkie kafelki z krowami.

Wrażenia
Bardzo dobrze grało mi się zarówno w wersji solowej, jak i w towarzystwie. Gra jest pozornie prosta, ale w zależności od kafli, na jakie trafimy, wymaga czasem prawdziwego główkowania i planowania. Dzięki różnorodności i dużej liczbie płytek, jest także dobrze regrywalna, więc nawet po kilkunastu rozgrywkach wcale się nie nudzi. Co więcej, mogą w nią grać zarówno trochę starsze dzieci, jak i doświadczeni planszówkowicze. Czyżby trafiła się nam gra niemal idealna?

 

Dział: Gry bez prądu
piątek, 15 marzec 2019 18:41

Kłamca 2.8. Papież Sztuk

Kto by pomyślał, że minęła już dekada odkąd światło dzienne ujrzał Kłamca Jakuba Ćwieka. Opowieść o półbogu Lokim wpisała się szybko na listę najbardziej popularnych i wartych przeczytania książek na polskim rynku fantastycznym. Kłamca doczekał się czterech tomów wydanych przez Fabrykę Słów. Historia wydawała się już zamkniętą, jednak autor poczestował fanów jeszcze dwoma dziełami ze świata Lokiego. Pierwszym była Machinomachia - nowela, o której też miałem przyjemność napisać tutaj kilka pozytywnych słów. Drugim dodatkiem jest Papież Sztuk, który niegdyś był rodzajem prezentu na 10lecie Kłamcy. Jak prezentuje się zatem odświeżone wydanie?

Loki — nordycki bóg kłamstwa na usługach aniołów, a także bohater pięciu książek, komiksu i gry karcianej — nie ma czasu świętować. Oto bowiem przyjdzie mu się zmierzyć z jednym z największych swoich wrogów. W dodatku na własne życzenie, bo wszystko wskazuje na to, że Dezyderiusza Crane’a, samozwańczego boga popkultury, stworzył omyłkowo nie kto inny, jak Loki właśnie. Teraz rozpoczyna się gra z czasem, tym trudniejsza, że z każdą chwilą nowy bóg coraz lepiej poznaje swoje możliwości. Jego główną mocą jest kontrola nad narracją, a nawet… nad całą opowieścią!

Pierwsze, co trzeba powiedzieć to to, iż nowa książka Ćwieka fabularnie toczy się gdzieś obok akcji, którą znamy z czterech Fabrycznych tomów Kłamcy, dlatego też nowi czytelnicy przygód o Lokim nie muszą zaznajomić się z całym cyklem, by cieszyć się frajdą z czytania, bo tą, bez dwóch zdań i w ogromnej ilości, daje nam Papież Sztuk. Co jeszcze? Książka jest napisane w formie powieści a nie, jak to miało wcześniej miejsce, w formie mniej lub bardziej chronologicznych opowiadań. To, co rzuca się w oczy i też wyróżnia się nieco spośród innych książek Ćwieka (chociaż nie tylko), to zabawa konwencją. Czytelnik nie czyta lektury od początku do końca, autor bowiem ukrył dla swoich fanów kilka otwartych furtek, swego rodzaju marginesowych dopowiedzeń do całości, rozsianych w końcowej części powieści. Tak więc czytając dany fragment, przenosimy się nagle o sto kartek w przód by — dla przykładu — zapoznać się z komiksowym obrazem pewnej potyczki Lokiego. Jest to zabieg na pewno ciekawy i daje coś w postaci książkowej świeżości. Na koniec też trzeba pochwalić grafików wydawnictwa SQN - kolejny raz stanęli na wysokości zadania i stworzyli przyjemną nie tylko dla duszy, ale też dla oka serię.

Jeśli chodzi o sam tekst, to Jakub Ćwiek z pewnością stanął na wysokości zadania. Po Machinomachii czułem lekki niedosyt, lecz tym razem wszystko jest w porządku, co przyczyniło się do pochłonięcia przeze mnie książki w jeden dzień. Pierwszy raz od czasów cyklu Jakuba Wędrowycza Andrzeja Pilipiuka roześmiałem się na głos czytając, za co należą się Ćwiekowi ogromne brawa. Cięty dowcip Lokiego, trafne riposty i nutka kpiny w każdym zdaniu to coś, co szalenie ubarwia bohatera. Do tego dochodzi oczywiście łatwy w odbiorze styl. Cała historia napisana jest ciekawie i przejrzyście, a końcówka daje nadzieję na możliwość kontynuacji. Zdecydowanie polecam!

Dział: Książki
czwartek, 14 marzec 2019 21:51

Na skrzydłach - zapowiedź

W tej przepięknie ilustrowanej grze uczestnicy rozwijają własne rezerwaty, które są ostoją dla wielu różnorodnych gatunków ptactwa. Każdy kolejny okaz stanowi szansę na wzbogacenie naszej kolekcji, a także rozwój rezerwatu i realizację celów.

Podczas zabawy każdy z graczy będzie rozwijał swój własny rezerwat poprzez wykładanie na specjalną planszę kart ptaków. Gra składa się z następujących po sobie tur. Aby wykonać jedną z dostępnych akcji, należy umieścić kostkę akcji w odpowiednim miejscu swojej planszy. Z każdą rundą (a będzie ich cztery), gracze będą mieli coraz mniej akcji do wykorzystania, ale ich efekty będą bardziej rozbudowane. Na samym początku gra będzie szła szybciej, jednak w miarę krystalizowania się strategii, poszczególne tury mogą zajmować coraz więcej czasu.

Dział: Bez prądu
czwartek, 14 marzec 2019 21:23

Świątynia na bagnach - zapowiedż

Rzucony wyrokiem kapryśnych bogów poza granice znanego sobie świata, Zahred tkwi pośród trzęsawisk i moczarów.
Nawet jego klątwa nie działa tu tak, jak powinna. Los splata ścieżki śmiertelnych tak, że odnajduje go tam – zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią– młody, niewinny chłopiec. Co może stać się z umysłem dziecka, widzącego na własne oczy, że nie wszystko na świecie poddane jest tym samym prawom? Co stanie się, kiedy zwyczaj zamieni się w obrządek,
a nawyk stanie się świętym rytuałem?

Dział: Patronaty
czwartek, 14 marzec 2019 21:06

Sisters. Nadciąga tornado. Tom 12

Dwunasty tom humorystycznej serii o perypetiach dwóch sióstr: nastoletniej Wendy i o kilka lat młodszej Marine. Wendy i Marine w niewielu sprawach są zgodne. Kiedy opowiadają koleżankom o podróży do Ameryki, wygląda na to, że uczestniczyły w dwóch różnych wycieczkach. Kiedy nadchodzi Halloween, chcą zupełnie inaczej bawić się podczas tego „strasznego” dnia. A kiedy w coś grają, każda stosuje własne reguły... I właśnie dlatego ich życie to ciąg śmiesznych zdarzeń!

Dział: Komiksy
czwartek, 14 marzec 2019 17:37

Łowcy

Przeprawa przez bezimienną rzekę, w której dwa dni temu o mało co nie utopił nas praprzodek krokodyli, tym razem odbyła się bez problemów i uszczerbków na zdrowiu. Te zafundowaliśmy sobie sami: otarcia, siniaki, nerwy i podwyższone ciśnienie. Szacowałem, że mój puls dochodzi gdzieś tak do dwustu dwudziestu. Kiedy po kolejnych pięciu godzinach zauważyłam w oddali zarys obozowiska, odetchnąłem z ulgą - jakbym wrócił do domu.


Czy ktokolwiek z was zastanawiał się kiedyś, jakby to było cofnąć się w czasie o miliardy lat i zobaczyć dziką prehistoryczną Ziemię? Jakby to było na własne oczy obserwować żyjące dinozaury w naturalnym dla nich środowisku? Jakby to było czuć się malutkim wobec ogromu natury i tego co ówcześnie żyło na naszej planecie? Bohaterowie książki Miroslava Zambocha „Łowcy” dostali od pewnego młodego naukowca właśnie taką szansę. Oczywiście grubo płatną i z dość mocnymi obostrzeniami prawnymi, ale jednak dostali. Tylko chyba żadne z nich nie spodziewało się tego, w jaki sposób przywita ich kształtująca się dopiero Ziemia i jej mieszkańcu. Nie zdawali sobie sprawy jak szybko z tytułowych łowców, sami staną się zwierzyną.

Głównym bohaterem z perspektywy, którego opowiedziana jest cała historia to młody naukowiec – Mark Twilli, który pracuje przy wykrywaniu i badaniu wektorów, za pomocą których, być może kiedyś, uda się umożliwić podróże w czasie i przestrzeni. Całkiem przypadkiem, odkrywa dwustronny wektor, który pozwala wyruszyć w podróż w tę i z powrotem do czasów prehistorycznych. O wszystkim dowiaduje się, jego znajomy ze studiów – Jan Petr i proponuje mu układ. Mark dostanie grube pieniądze jeśli zdecyduje się zorganizować polowanie na dinozaury dla niego i jego obrzydliwie bogatych znajomych. Żaden z nich nie spodziewa się konsekwencji jakie przyjdzie im za to zapłacić. W końcu człowiek jest królem Ziemie, prawda? No cóż, okazuje się że nie koniecznie, bo dinozaury nie do końca chcą się dzielić swoim teren i umierać od nieznanej im broni. A świat jaki zastają na miejscu bardzo chce zjeść ich sobie na śniadanie.

Muszę przyznać, że książka Miroslava Zambocha wciągnęła i pochłonęła mnie w całości i bez reszty. Autor pokazuje w niezwykle piękny i kolorowy sposób świat, którego nigdy nie uda nam się zobaczyć. Pozwolił wyruszyć mojej wyobraźni w niezwykłą przygodę pełną niebezpieczeństw, adrenaliny i zapartego tchu, przy okazji pokazując, że ludzie nie zawsze byli (i być może nie zawsze będą) na szczycie łańcucha pokarmowego. Ponad to Pan Zamboch, tak kreuje wszystkich bohaterów, że nie da się ich nie lubić. Nawet największy dupek w eskapadzie – Henry Wirgan zyskał u mnie trochę sympatii, właśnie za bycie takim, a nie innym człowiekiem. Nie ma tutaj nijakich postaci, nie ma bladych i pustych charakterów. Każdy z członków wycieczki do prehistorii wnosi coś świeżego, coś co daje temu wszystkiego wyrazu i smaczku, dzięki któremu całość jest jeszcze bardziej do schrupania.

Całość oceniam bardzo pozytywnie. Opisy nie były przesadzone, dialogi nie były na siłę, a i sprawy związane z paleontologią zostały przedstawione w dość prosty i zrozumiały sposób. Bardzo przypadło mi do gustu też zakończenie. Daje nadzieje na kolejne części, które mam nadzieję, że powstaną. I które bardzo chętnie przeczytam. Dodatkowo dużym plusem jak dla mnie są zamieszone w książce ilustracje, które umieszczone w odpowiednich miejscach jeszcze bardziej pobudzają wyobraźnie i chęć czytania. Czas spędzony przy tej powieści był niezwykle przyjemnie spędzonym czasem.

Dział: Książki
poniedziałek, 11 marzec 2019 18:45

Dziewczynka z atramentu i gwiazd

Każdy z nas nosi ze sobą mapę swojego życia . Mamy ją na skórze, w sposobie poruszania się, a nawet w tym, jak rośniemy i dojrzewamy.

Kiran Milwood Hargrave zabierana przez rodziców w wiele podróży po świecie, trafiła pewnego razu na La Gomerę, jedną z siedmiu Wysp Kanaryjskich. Tam podziwiając nie tylko piękne wulkaniczne krajobrazy, poznawała również mitologię Guanczów i zastanawiała się, jakby to było stać i patrzeć na te wszystkie dziwne wytwory natury, zastygłe jęzory lawy, martwe lasy i nie mieć świadomości, skąd, ani dlaczego powstały.

Tak narodził się świat Isabelli, córki kartografa z wyspy Moya. Dom Riosse niesie ze sobą gorzko-słodki posmak. Każdy odnajdzie w nim odrobinę własnego świata. Rodzina bowiem doznała strat, nie ma w nim już Ma i Gabo, mamy i brata Isy, ale jest pasja tworzenia map, zapach papieru i atramentu, wspólne marzenia ojca i córki o podróżach i jest, co najważniejsze, miłość i troska o drugą osobę. W Gromerze bowiem panuje dyktat Gubernatora, który jak za czasów kolonialnych, twardo i bez skrupułów wyzyskuje miejscową ludność, a w takich warunkach, ciężko nie poddać się smutkowi i zniechęceniu. Isabella pomimo radość odnajduje w spędzaniu czasu z przyjaciółmi - rosłym Pablem, zadziorną kura Panią La i koleżanką z klasy, Lupe, córką nielubianego Gubernatora. Dni toczyłyby się dla wszystkich jednakowo, gdyby nie dziwne znaki, które, jak mawia Masha, matka Pabla, zwiastują katastrofę; zwierzęta uciekają z wyspy i się topią, a jedna z uczennic wioskowej szkoły, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Minorowe nastroje urastają do buntu przeciwko Gubernatorowi, gdy ten lekceważy śmierć dziewczynki i próbuje uciec z wyspy. Przyjaźń Isabelli i Lupe zostanie wystawiona na próbę, tym trudniejszą, że w ich życie i życie całej społeczności wmiesza się mityczny demon Yota.

Motyw kartografii w powieści, pani Hargrave zaczerpnęła z własnego dzieciństwa, gdy wodziła palcem po mapach wielkiego atlasu i wymyślała zabawy w miejscach, gdzie się akurat zatrzymał jej wzrok. Ta więź między dzieckiem a rodzicami, która nawiązuje się, gdy łączy ich wspólna pasja, przebija przez całą książkę. Jednak to przyjaźń jest motywem przewodnim. To ona bowiem pcha Lupe do karkołomnej wyprawy w głąb wyspy, by udowodnić Isabelli, że nie jest tak samo zepsuta, jak jej ojciec, i to ona pcha Isabellę na ratunek przyjaciółce. Ich wspólne zmagania z przeciwnościami, które na ich drodze będzie stawiał demon Yote, pozwolą odrodzić się całej wyspie Moya na nowo.

Należy zwrócić uwagę, że „Dziewczynka z atramentu i gwiazd” to powieściowy debiut Kiran Milwood Hargrave. Jak na osobę tak młodą i niedoświadczoną pisarsko, umiała wyjątkowo plastycznie zaprezentować swój świat. Na tyle mocno odrysowała La Gomerę w Moyi, że czytając powieść czułam fale ocenu i przesypujący się czarny piasek między palcami. Ta obrazowość urzekła mnie od pierwszych stron książki. Przywołała wspomnienia z własnych podróży. Miłe było również odkrywanie krok po kroku, że Yota to Guayota, o którym i jego Tibicenach, szukałam tak niedawno informacji, czytając „Zamęt nocy” Patricii Briggs.

Jednak nie wszystko jeszcze jest dopracowane. Przez całą powieść drażniły mnie dialogi, które były trochę toporne i sztywne, proste i nie tchnęła z nich lekkość. Zdecydowanie nad nimi autorka musi popracować. Druga część fabularna, ta związana w szczególności z wędrówkami Isabelli i Lupe po czeluściach Moyi,  przytłoczone są przez nadmierną ilość wydarzeń  dziejących się na raz. To nierówne tempo, wywołuję trochę chaosu.

„Dziewczynka z atramentu i gwizd” to powieść o przyjaźni i odpowiedzialności, ale przede wszystkim o tym, by być dla siebie nawzajem inspiracją. Arinta, legendarna bohaterka, prowadziła Isabellę odważnie przez życie, dawała jej odwagę, natomiast Isabella dała Lupe powód, by ta udowodniła, że jest szlachetną i dobrą dziewczynką. Czasem ktoś musi wyjść ze swego kokonu konformizmu, inaczej całe społeczności mogą legnąć w gruzach.

Dział: Książki
piątek, 08 marzec 2019 10:32

Fantastyczny Dzień Kobiet

PRZYSTAŃ WIATRÓW

Mieszkańcy Przystani Wiatrów odkryli, że na ich planecie możliwe jest realizowanie odwiecznego marzenia ludzi.

Wspomagani przez słabą grawitację i gęstą atmosferę, na skrzydłach wykutych z metalu uzyskanego z porzuconego statku - zaczęli latać!

Na planecie małych wysepek, trapionych przez potwory mórz i rozdzierające powietrze sztormy, Lotnicy pełnili funkcję wysłanników i zazdrośnie strzegli prawa do dziedziczenia skrzydeł. Jednak Maris z Amberly, która ponad wszystko pragnęła latać, rzuciła im wyzwanie i wywalczyła skrzydła dla siebie. Wkrótce przekonała się, że toczy bój nie tylko o własne przetrwanie, ale także o dalsze istnienie Przystani Wiatrów.

Powieść jest rozwinięciem wielkokrotnie nagradzanego opowiadania "Planeta burz", znanego polskiemu czytelnikowi z łam miesięcznika "Fantastyka".

CENA SZCZĘŚCIA

Zdumiewająca opowieść o pozaziemskiej interwencji.
Najnowsza powieść jednego z najbardziej poczytnych pisarzy fantastyki.
Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…
Tak oto rozpoczyna się zdumiewająca, prowokacyjna, świetnie napisana i niepokojąco wizjonerska historia pierwszego kontaktu.

 

NAGRODA W KONKURSIE
2 x pakiet “Przystań wiatrów” + “Cena szczęścia”

 

ZADANIE KONKURSOWE

Jaką cenę zapłacilibyście za to, by być szczęśliwym w wybranym przez siebie świecie fantastycznym?

 

REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: DZIEŃ KOBIET
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 12 marca 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.

Sponsorem nagrody jest Wydawnictwo Zysk i S-ka
Życzymy powodzenia!


Nagrody otrzymują:

malinka97

mva

Serdecznie gratulujemy!

Dział: Zakończone