lipiec 22, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: własne

poniedziałek, 14 lipiec 2025 12:05

Dziewczyna z pokoju 12

 

Od jakiegoś czasu Hannah ma pewność, że coś niedobrego dzieje się z jej mężem. Co prawda mężczyzna tłumaczy osobliwy chłód wobec żony oraz córki nieustannym stresem w pracy, jednak Hannah ma przeczucie, że to nie wszystko. Wydawałoby się, że sprawy związane z prowadzeniem księgarni i chwilowymi problemami w małżeństwie pochłoną ją na tyle, że reszta przestanie istnieć. Nie wiadomo, dlaczego właśnie to morderstwo przyciągnęło jej uwagę. Co prawda ofiarą była młoda dziewczyna, jednak we współczesnym świecie nie był to aż tak odosobniony przypadek. Może to okoliczności, w jakich została odnaleziona, a może tajemnica związana z jej ostatnimi godzinami życia, spędzonymi w hotelu...

... A może to fakt, że w kieszeni Maxa Hannah znajduje kartę do pokoju hotelowego. Tego samego, w którym po raz ostatni widziano zmarłą Alice. Czy to mąż bohaterki stoi za morderstwem? A może tę dwójkę łączyło coś o wiele bardziej skomplikowanego?

Nikt nie jest w stanie udzielić jej jasnych odpowiedzi; aby poznać prawdę, Hannah musi rozpocząć swoje własne śledztwo. Przed nią wiele do pokonania.

Skądś kojarzyłam nazwisko autorki; nie byłam do końca pewna, czy rzuciło mi się w oczy gdzieś w odmętach internetu, czy miałam okazję przeczytać którąś z książek z literackiego dorobku pani Croft. Jak się okazuje - opcja druga. Kilka lat temu na moją listę książek przeczytanych trafiło dwie pozycje od autorki. I wciąż mam je w swojej biblioteczce. A jak się sprawa ma z najnowszą lekturą spod jej pióra?

Od początku „Dziewczyny z pokoju 12”, aż praktycznie do połowy historia idzie dość prostą ścieżką, powtarzaną w sporej części książek z gatunku: domniemanie zdrady, tajemnice, odkrycie mniej lub bardziej bolesnej prawdy. W trakcie amatorskiego śledztwa na drodze Hannah pojawia się kilka osób, dzięki którym ma szansę lepiej poznać zamordowaną dziewczynę, Alice. Nic dziwnego, w końcu zmarła w jakiś sposób wdarła się w jej życie, niszcząc to, na co tak skrzętnie przez lata pracowali z Maxem. Z odpowiedziami na niektóre pytania jest jednak często tak, że nie do końca mają one związek z rzeczywistymi wydarzeniami. Ot, ktoś coś zobaczył i wysnuł własne wnioski. Jak w takiej sytuacji dokopać się do prawdy?

Nowość od pani Kathryn Croft nie wyróżnia się na tle pozostałych książek z tego gatunku, aczkolwiek ma w sobie coś, co zmusza do przeczytania jej od deski do deski, na raz. Duży wpływ na to ma zapewne fakt, iż po tej części, w której nasza główna bohaterka stara się jak najlepiej poznać zmarłą i złożyć z tych nielicznych informacji spójny obraz jej relacji z Maxem, następuje dosłowne tsunami. Tsunami, bo akcja rozkręca się do tego stopnia, że chwilami ciężko nadążyć za bombardującymi czytelnika wydarzeniami. Bezwzględnie mogę powiedzieć, że pani Kathryn Croft potrafi upleść pajęczą sieć niedomówień i tajemnic, którą następnie owija nas, czytelników, od pierwszej strony.

Bohaterowie, choć dobrze stworzeni, nie budzili we mnie głębszych emocji. Oczywiście, że współczułam Hannah i potępiałam Maxa, aczkolwiek nie było to bardzo intensywne odczucie - i trwało dokładnie tak długo, jak lektura tego thrillera.

Podsumowując, „Dziewczyna z pokoju 12” to dobry thriller, który może nie powala na kolana oryginalnością, lecz rekompensuje to wartkością akcji, a także ilością dozowanych nam informacji, które dopiero zebrane „w kupę” dają nam część odpowiedzi. Co do zakończenia książki to muszę przyznać, że zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. A z drugiej strony - jak dla mnie - bylo ono odrobinę przekombinowane. Niemniej jednak zrobiło robotę, gdyż przyciągnęło uwagę.

Czy polecam? Myślę, że tak. Nie ma tutaj żadnego elementu, który nie grałby z całością fabuły. Takiego, który byłby na tyle niedorzeczny, że wzbudzałby w czytelniku irytację. Akcja płynie wartko, a my płyniemy, niesieni z nurtem. Idealny wybór na wieczór spędzony z książką, o ile ktoś chce zarwać noc.

Dział: Książki
niedziela, 06 lipiec 2025 23:22

Jej promienna klątwa

 

Elizabeth Lim - Swoje własne opowieści zaczęła pisać w wieku 10 lat, kiedy to zafascynowała się światem Czarodziejki z księżyca oraz Gwiezdnych wojen. Z biegiem lat Elizabeth została twórcą filmów i gier wideo oraz uzyskała doktorat z kompozycji muzycznej, ale zawsze tęskniła za pisaniem. Kiedy potrzebowała wytchnienia od zajęć szkolnych, uciekała w pisarstwo. Pewnego dnia zdecydowała się napisać powieść - na początku dla zabawy, ale szybko przerodziło się to w poważne zajęcie. Od tamtej pory nie oglądała się za siebie. Elizabeth uwielbia klasyczne filmy, romanse książkowe, jedzenie, zachmurzone niebo, angielskie babeczki, jazdę na rowerze i pieczenie.

Trzymam w ręku najnowszą książkę Elizabeth Lim pod tytułem „Jej promienna klątwa”. Szczerze mówiąc, zamawiając powieść, nie zrobiłem do końca rozeznania na temat, gdyż okazuje się, że książką jest prequelem cyklu „Sześć szkarłatnych żurawi”, ale została wydana w Polsce już po premierze 1 i 2 tomu. Nie miałem okazji czytać wcześniejszych książek autorki, zatem można stwierdzić, że mam czystą kartę przed lekturą. To, co pierwsze przyciąga w książce to jej wizualna oprawa, która jest całkiem ładna i przyciąga wzrok potencjalnego czytelnika. Mam wrażenie również, że tematyka kultury dalekiego wschodu i sięganie w fantastyce po klimaty orientalne jest ostatnio bardzo na topie, stąd więc oczekiwałem czegoś fajnego i oryginalnego. Jak prezentuje się fabuła?

Channi od dziecka była odtrącana. Przeklęta przez Demoniczną Wiedźmę i ukarana twarzą węża, budzi strach i odrazę. Jedyną osobą, która widzi w niej coś więcej niż potwora, jest jej siostra Vanna – piękna, podziwiana i przeznaczona do tego, by wyjść bogato za mąż.

Gdy zostaje zorganizowany konkurs na rękę Vanny, Channi nie zamierza stać bezczynnie. Przez lata nauczyła się przetrwania, walki i oszustwa – i jest gotowa użyć tych umiejętności, by ochronić siostrę przed smutnym losem. Ale jeden z zalotników nie zamierza jej na to pozwolić. Wkrótce Channi zostaje wciągnięta w pełną niebezpieczeństw podróż, gdzie czeka na nią starcie z mrocznymi mocami, powierzenie zaufania pewnemu smokowi, zakazana miłość i wybór, który może złamać jej serce... lub na zawsze rozdzielić siostry.
Elizabeth Lim łączy elementy azjatyckiej mitologii, klasycznych baśni i epickiej fantasy, tworząc opowieść o sile więzi rodzinnych i cenie, jaką trzeba zapłacić za ochronę tych, których kochamy. To historia, która urzeka, rozdziera serce i nie pozwala o sobie zapomnieć.

(opis wydawcy)

Muszę Wam się do czegoś przyznać, otóż sięgając po książkę, nie do końca wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Okazuje się bowiem, że powieść Elizabeth Lim jest gatunkiem Young Adult Fantasy. Co kryję się pod tą sygnaturą? „Jej promienna klątwa” to dzieło skierowane przede wszystkim dla młodych czytelników, to książką w której głowni bohaterowie to zazwyczaj nastolatkowie, którzy muszą uporać się z problemami nie tylko fabularnymi, ale także przezywają swoje rozterki wynikające ze wstępowania w świat dorosłych. Często taka fabuła jest miękka, przyziemna, pozbawiona brutalności. Tam właśnie też jest w tym przypadku. Powieść Lim to książka poprawna, napisana lekko, przyjemnie i z zamysłem. Nie znajdziemy w niej jednak nic spektakularnego, co mogłoby w nas wywołać efekt WOW. Jest to dzieło, które – wydaje mi się, także dla dorosłych – będzie lekką rozrywką na jeden, czy dwa wieczory, ale nic ponadto. Pisze te słowa z perspektywy osoby dorosłej, która jednak na co dzień ma do czynienia z niego innym rodzajem fantastyki.

Trzeba też na koniec zaznaczyć, że cieszę się, że takie książki powstają, głównie chyba w opozycji do powszechnego przeświadczenia, że czytanie u najmłodszych zanika. Część tegorocznych maturzystów otwarcie napomina, że w swoim życiu nie przeczytali żadnej książki, nie tyle lektury, ile ogólnie – powieści. Jest to w moim odczuciu czymś nie do pomyślenia, aczkolwiek nadmiar bodźców, którymi są bombardowani aktualni nastolatkowie, w jakiś sposób daje mi wytłumaczenie tego problemu. Jeśli sposobem na przyciągnięcie młodych do czytania będzie książka „Jej promienna klątwa”, to jestem skłonny dać jej pozytywną ocenę. Jest to jakiś start w poważną literaturę, jest to zachęta do traktowania czytania jako przyjemności i przygody, a nie tylko nieciekawego obowiązku.

Dział: Książki
piątek, 06 czerwiec 2025 12:18

Włoski Skarbiec tom 5

 

 

Jeśli kochacie klasyczne disnejowskie komiksy, ale w nieco bardziej wyrafinowanej, kolekcjonerskiej odsłonie – „Włoski Skarbiec” jest serią właśnie dla was. Piąty tom, poświęcony twórczości Giorgio Cavazzano, to prawdziwa gratka zarówno dla wiernych fanów kaczych przygód, jak i dla tych, którzy po prostu cenią sobie dobrą rozrywkę w wyjątkowej oprawie. Bo tu nie chodzi tylko o fabułę – tu liczy się także styl, forma i pasja, z jaką komiksy zostały stworzone.

Tom piąty Włoskiego Skarbca to zbiór komiksów z lat 2006–2007, w których Cavazzano wchodzi na pełne obroty. Historie są dynamiczne, pełne akcji, humoru i lekkiego szaleństwa – czyli dokładnie to, za co czytelnicy pokochali disnejowskie przygody.

Na kartach tego tomu spotkacie m.in.:

  • Kaczora Donalda w kilku niecodziennych rolach – jako superbohatera, agenta specjalnego i oczywiście wiecznie pechowego poszukiwacza pracy.
  • Myszkę Miki, który próbuje rozwikłać tajemnicę Władcy chmur – historia z dreszczykiem i nutą science fiction.
  • Starego Trotyla – nieco zapomnianego, ale niezwykle barwnego bohatera sprzed lat, który powraca w pełnej krasie.
  • Czarnego Piotrusia, któremu ewidentnie nie służą rankingi złoczyńców (i to z humorem!).
  • Słynną 313-kę Donalda, która doczekała się własnej fabularnej ody – i słusznie!

Na szczególną uwagę zasługuje też opowieść rozgrywająca się w ukochanej Wenecji Cavazzano. Jest tu nieco nostalgii, trochę czystej fantazji i przepiękne kadry, które aż proszą się o zatrzymanie wzroku na dłużej.

Zastanawialiście się co wyróżnia „Włoski Skarbiec”? Moim zdaniem fakt, że każdy tom to małe dzieło edytorskie. Twarda oprawa, estetyczne wydanie, a przede wszystkim dodatki: teksty krytyczne, ciekawostki, oryginalne szkice i komentarze z warsztatu twórcy. Te detale sprawiają, że czytelnik ma poczucie, że nie tylko obcuje z komiksem, ale także z historią jego powstawania.

Historie w tomie są różnorodne – od szalonych, przez sentymentalne, aż po klasycznie przygodowe. Mnie osobiście najbardziej ujęła opowieść o Donaldzie, która pokazuje go z trzech stron – jako nieudacznika, agenta i superbohatera. Świetnie rozegrany motyw, zabawny finał i lekka autoironia.

Jedyna drobna łyżka dziegciu? Wspomnienie o komiksie Cavazzano inspirowanym „1900: Człowiek legenda” Baricco i Tornatorego, którego – niestety – nie uświadczymy w tym tomie. Po zobaczeniu kilku plansz i przeczytaniu opisu apetyt tylko rośnie. Może kiedyś?

Piąty tom „Włoskiego Skarbca” to hołd złożony kunsztowi Giorgio Cavazzano – jednemu z najważniejszych disnejowskich rysowników wszech czasów. Komiksy tu zebrane to pokaz siły klasycznej narracji graficznej, która łączy pokolenia.

Dla fanów Donalda, Myszki Miki i całej ferajny – pozycja obowiązkowa. Dla miłośników komiksu w ogóle – pięknie wydana perełka, której miejsce zdecydowanie powinno być nie tylko na półce, ale też w rękach. Bo czyta się to z ogromną przyjemnością.

A jeśli jeszcze nie zaczęliście tej serii – spokojnie. Da się to szybko nadrobić. I naprawdę warto!

Dział: Komiksy

 

„Saga klonów” to jedno z najbardziej rozpoznawalnych i kontrowersyjnych wydarzeń w historii Spider-Mana. Zapoczątkowane jeszcze w latach 70., a rozbudowane i przekształcone w latach 90. XX wieku w wielowątkową, intensywną narrację. Wydawnictwo Egmont Polska zdecydowało się na publikację pierwszego tomu tej historii w ramach serii Amazing Spider-Man Epic Collection. gromadząc w jednym, imponującym objętościowo albumie komiksy pierwotnie wydane w różnych seriach pajęczego uniwersum. Efektem jest pozycja istotna zarówno dla fanów klasyki, jak i dla czytelników pragnących zrozumieć fundamenty, na których zbudowano późniejsze narracje dotyczące Petera Parkera i Bena Reilly’ego.

O czym opowiada „Saga klonów”?

Historia rozpoczyna się dramatycznym spotkaniem Petera Parkera z Benem Reillym – mężczyzną, który jest jego genetycznym bliźniakiem, stworzonym wiele lat wcześniej przez szalonego naukowca Milesa Warrena (znanego jako Jackal). Wydawało się, że klon zginął, tymczasem powraca po pięciu latach nieobecności. Wydarzenie całkowicie burzy emocjonalną i psychologiczną równowagę głównego bohatera. Reilly, przywdziewając strój Scarlet Spidera, podejmuje własną walkę z przestępczością. Jego drogi wielokrotnie krzyżują się ze ścieżkami Petera.

Na tle osobistego kryzysu Parkera rozwija się szereg dramatycznych wydarzeń. Pojawiają się nowi przeciwnicy i dawni znajomi – między innymi Venom, Daredevil czy tajemniczy Judasz Podróżnik (Judas Traveller), który obserwuje i analizuje działania obu Spider-Manów, otaczając się grupą równie enigmatycznych współpracowników. To wszystko prowadzi do stopniowego pogłębiania pytań o tożsamość, człowieczeństwo i sens życia, zarówno w kontekście klona, jak i jego pierwowzoru.

Analiza i refleksje

Narracja komiksowa zawarta w pierwszym tomie Saga klonów stanowi interesujące połączenie intensywnej akcji i introspektywnej, psychologicznie pogłębionej fabuły. Szczególnie zasługuje na wyróżnienie wątek Bena Reilly’ego. Choć genetycznie identyczny z Peterem – zmaga się z fundamentalnym pytaniem o prawo do samostanowienia i pragnieniem stworzenia własnej tożsamości. Prowokuje to do rozważań natury egzystencjalnej: czy bycie klonem oznacza automatycznie bycie „mniej” człowiekiem?

Równocześnie w postaci Petera obserwujemy erozję emocjonalnej stabilności – zderzenie z przeszłością, z narastającym poczuciem dezorientacji i rosnącym ciężarem odpowiedzialności. Autorzy – w szczególności J.M. DeMatteis, znany z „Ostatnich łowów Kravena” – świadomie eksponują napięcia emocjonalne. Prezentują bohaterów jako jednostki zmagające się z własnymi słabościami i dylematami moralnymi.

Graficznie tom stoi na wysokim poziomie. Rysownicy tacy jak Mark Bagley, Sal Buscema czy Steven Butler oferują dynamiczne, a zarazem spójne wizualnie kadry, które dobrze korespondują z wielowątkową strukturą fabularną. Styl lat 90. jest tu wyczuwalny – nieco bardziej ekspresyjny, z charakterystyczną kreską i kolorystyką – lecz mimo tego nadal broni się jako estetyka pełnoprawna i rozpoznawalna.

Znaczenie edytorskie i wydawnicze

Wydanie przygotowane przez Egmont Polska jest solidne i skierowane do kolekcjonerów oraz miłośników klasyki. Zawartość obejmuje zeszyty „Web of Spider-Man” #117–119, „Amazing Spider-Man” #394–396, „Spider-Man” #51–53, „Spectacular Spider-Man” #217–219 i „Spider-Man Unlimited” #7. Są to kluczowe epizody wprowadzające tytułową sagę. Budują podwaliny pod jej dalsze rozwinięcie, które w oryginalnych wydaniach amerykańskich liczy kilkadziesiąt zeszytów.

Czytelnik otrzymuje więc esencję wydarzeń, ale także pretekst do zadania pytania o kontynuację – zarówno w kontekście publikacji kolejnych tomów Epic Collection, jak i możliwości wydania całości Clone Saga w oparciu o pełne, jedenastotomowe wydanie amerykańskie.

Podsumowanie

Amazing Spider-Man Epic Collection: Saga klonów to publikacja, która ma bardzo atrakcyjną formą wizualną. To komiks dla prawdziwych miłośników Spider-Mana. Wydanie ma charakter wprowadzający, lecz jednocześnie wystarczająco treściwy, by stanowić samodzielny punkt wyjścia dla dalszego poznawania jednego z najbardziej złożonych okresów w historii pajęczego uniwersum. Warto, by znalazł się na półce każdego czytelnika, który zdaje sobie sprawę, że również komiksy mogą przekazywać głębsze historie.

Dział: Komiksy

 

Brawurowa fantastyka w najlepszym wydaniu? Jeżeli taką lubicie, to koniecznie przeczytajcie dzisiejszą recenzję! „Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy” to książka, która przypomina miks „Szóstki Wron” i „Gry o tron”, ale z własnym, intrygującym twistem. Świat inspirowany kulturą azjatycką, spiski, zdrady, magia w tle i bohaterowie, których nie sposób nie pokochać (lub znienawidzić). Brzmi dobrze? To dopiero początek.

O czym jest ta książka?

W królestwie Yusanu nastały mroczne czasy. Królem jest Joon – władca i bóg. Nieśmiertelny, bezlitosny, oderwany od cierpienia swoich poddanych. Bogaci się bawią, biedni umierają z głodu. Nadzieja? Garstka nieznajomych, z których każdy ma swój powód, by pozbawić króla życia. Wśród piątki wybrańców mamy m.in. najemnika z przeszłością, zabójczynię marzącą o wolności, księcia, który zapłacił za własne błędy wygnaniem. Każdy z nich jest wyjątkowy, nieprzewidywalny, śmiertelnie skuteczny. Każdy kłamie i skrywa sekrety. Mają jeden cel – zabić króla. Jednak ostatecznie tylko jedna osoba sięgnie po koronę…

Moja opinia i przemyślenia

Początek? Trudny. Naprawdę, miałam chwilę zwątpienia, bo sześć różnych perspektyw na starcie może człowieka zmęczyć. Wystarczyło jednak trochę cierpliwości, żeby nagle powieść stała się porywająca. Kiedy bohaterowie zaczynają się spotykać, a fabuła nabiera tempa, wciąga jak wir.

Ogromnym plusem jest moim zdaniem pierwszoosobowa narracja, zmieniająca się zależnie od postaci. Styl pisania różni się subtelnie między rozdziałami, co daje bardzo autentyczne wrażenie. Każdy bohater myśli inaczej, mówi inaczej, działa inaczej – i to widać.

Uwielbiam moment, w którym drużyna się kompletuje. Chemia między postaciami jest wyraźnie wyczuwalna. Mamy tu wszystko — od wrogów, którzy zaczynają coś do siebie czuć, po byłych kochanków z bagażem emocjonalnym. Tych relacji nie da się przewidzieć – i właśnie to jest najlepsze. Plot twisty są rozsiane po całej książce, nie tylko na sam koniec. To oczywiście sprawia, że naprawdę trudno oderwać się od lektury. A zakończenie? Z jednej strony byłam zadowolona, że coś przewidziałam, z drugiej wielu elementów naprawdę się nie spodziewałam.

Czy wszystko mi się podobało? Nie do końca. Aeri – jedna z postaci – działała mi na nerwy od pierwszych stron i nawet wyjaśnienie jej zachowania nie do końca mnie przekonało. Jednak reszta ekipy zdecydowanie nadrabiała te minusy.

Podsumowanie

„Five Broken Blades” to książka, która nagradza cierpliwego czytelnika. Początek może być wyzwaniem, ale warto się przez niego przebić, ponieważ dalej robi się naprawdę intensywnie. Świetnie skonstruowani bohaterowie, napięcie, intrygi i świat, w którym łatwo się zanurzyć. Jeśli lubisz powieści w stylu „Szóstki Wron” to śmiało sięgaj. A ja? Z niecierpliwością czekam na drugi tom. Bo czuję, że ta historia dopiero się rozkręca.

Dział: Książki
sobota, 21 grudzień 2024 14:18

Nieobliczalna. Wydanie filmowe

 

„Miłość to uczucie wymykające się czasowi i przestrzeni, rozwijające i zarazem destrukcyjne”.

Sympatycznie spędziłam czas z książką, dałam się wciągnąć w wielobarwną intrygę, poczułam dreszcz emocji, jednak nie wszystko mi się spodobało. Magda Stachula zaprezentowała ciekawy przekrój postaci, zwłaszcza w kobiecej odsłonie, wydawałoby się prawdziwych i przekonujących, ale wymykających się prawdopodobieństwu w obrazach drobnych zachowań i postaw. Uznałam portret zaborczej macierzystej miłości, znakomicie odmalowany w przypadku Alicji, przelewania własnych ambicji na syna, prób uniknięcia powielenia błędu z młodości w przypadku młodszego pokolenia. Znakomicie wczułam się wyobraźnią w pozycję Martyny, sfrustrowanej życiem, w którym mocno coś poszło nie tak, naznaczonym poczuciem niekompletności, pozbawionym codziennego okazywania przywiązania ze strony partnera. Bohaterki niejako na własne życzenie doprowadziły do mało satysfakcjonującego życiowego scenariusza. Nawet Adelina niepotrzebnie uwikłała się w matczyne żale i przestrogi.

Nie identyfikowałam się z powieściowymi kobietami. Rozumiałam, co im w duszy grało, ale nie potrafiłam usprawiedliwić pewnych zachowań. Jednakże lubię, kiedy postaci są na tyle realnie zaprezentowane, że wywołują zarówno pozytywne, jak i negatywne odczucia, mieszankę współczucia, zaciekawienia, a nawet trochę złości. Brak zerojedynkowości w portretach wyszedł zdecydowanie na plus. Kryminalny wątek powiązany z ciałem znalezionym pod blokiem przez całą powieść otaczała aura tajemniczości i niewiadomych. Ciekawie odsuwał się na dalszy plan, przypominał o sobie, lecz się nie narzucał. Tragedia mogła paść na każdą z bohaterek, zatem zagadka rozwijała się we wciągającym rytmie. Sceny składające się na finałową odsłonę nie w pełni przekonały, pewnych rozwiązań nie spodziewałam się, ale niektóre zbyt łatwo doszły do głosu wobec wcześniejszej skali dramatyzmu.

Jak na thriller, za mało napięcia, jak na obyczajową historię, udana kumulacja emocji. Wydaje mi się, że odbiór książki w dużym stopniu zależeć będzie od preferencji i upodobań czytelnika, czego będzie potrzebował i na co będzie liczył, czy będzie dopuszczał w wyobraźni przejaskrawienia w postawach bohaterów lub wolał mocno trzymać się realnych motywów, w jakim stopniu polubi zanurzanie się w gęstej sieci pułapek, kłamstw, zdrad i przemocy psychicznej. Styl narracji zgrabny i przyjazny, czasem za bardzo rozpływały się dialogi, ale wpisywały się w mentalność osób i wydarzeń. Nie do końca thriller, nie do końca hipnotyzujący, jak zapewnia okładka, ale pozwalający przyjemnie spędzić czas w wakacyjne dni.

Dział: Książki
sobota, 21 grudzień 2024 14:00

Confessio

 

W dzisiejszych czasach przemoc staje się coraz bardziej alarmującym problemem społecznym. Codziennie słyszymy o aktach brutalności i okrucieństwa, które wstrząsają naszą wyobraźnią i podważają nasze poczucie bezpieczeństwa. Każde takie wydarzenie zmusza nas do refleksji nad naturą zła i granicami ludzkiej moralności. Właśnie dlatego, aby naświetlić problem, wydana została powieść „Confessio” napisana przez prokurator posługującą się pseudonimem Natalia Kruzer.

Natalia Kruzer „Confessio”

Natalia to doświadczona prokurator, która jednocześnie musi radzić sobie z wyzwaniami matki samotnie wychowującej syna z autyzmem. Jej życie staje na głowie, gdy zostaje przydzielona do rozwiązania skomplikowanej sprawy serii brutalnych morderstw niemowląt.

Natalia, zdeterminowana zawodowo i osobowościowo, musi zmierzyć się z najcięższymi aspektami ludzkiej natury. Krok po kroku odkrywa szokujące tajemnice i motywy sprawcy, który dopuszcza się tak drastycznych czynów. Jednak każde odkrycie stawia ją przed dylematem moralnym: jak zachować równowagę między sprawiedliwością a własnymi emocjami, zwłaszcza kiedy jej osobista przeszłość zaczyna wywierać wpływ na jej decyzje.

Obok głównej linii fabularnej, książka eksploruje także osobisty rozwój Natalii i jej walkę z demonami przeszłości. Konfrontując się z brutalną rzeczywistością swojej pracy oraz codziennymi wyzwaniami matki dziecka z autyzmem, Natalia przeżywa intensywne emocje, które zmuszają ją do głębokiej introspekcji.

Autorka w skrupulatny sposób przedstawia skomplikowane mechanizmy śledztwa kryminalnego i pracy prokuratora, ale także rysuje portret silnej kobiety, która nie boi się stawiać czoła zarówno osobistym, jak i zawodowym trudnościom. Powieść ta nie tylko wciąga czytelnika swoim wartkim tempem i napięciem, ale również angażuje go do refleksji nad granicami ludzkiej moralności i etycznymi dylematami, które towarzyszą trudnym decyzjom życiowym.

W mrocznym labiryncie ludzkiej natury

Książka „Confessio” Natalii Kruzer to literackie arcydzieło, które porusza tematykę kryminalną, zapewniając czytelnikowi głębokie doznania literackie i emocjonalne. Autentyczność i realistyczne ukazanie świata są kluczowe: autorka, będąca prokuratorem, precyzyjnie oddaje atmosferę pracy w systemie sprawiedliwości oraz skomplikowane etyczne dylematy, z jakimi zmaga się zawód prawnika. Głęboka psychologiczna charakteryzacja postaci, zwłaszcza Natalii, rysuje jej wewnętrzne konflikty, osobiste przeżycia oraz rozwój na tle trudnych wyzwań życiowych, dodając powieści głębi i autentyczności. Dodatkowo książka angażuje czytelnika i zmusza do refleksji nad moralnością oraz różnymi aspektami sprawiedliwości społecznej.

Natalia Kruzer „Confessio” – recenzja książki

„Confessio” Natalii Kruzer to nie tylko intrygująca powieść kryminalna, ale także głębokie studium ludzkiej natury i moralności. Poprzez historię Natalii, czytelnik jest zmuszony do refleksji nad tym, jak daleko można się posunąć w walce ze złem, nie tracąc przy tym swojej własnej ludzkiej godności. Książka skłania do zastanowienia się nad skomplikowanymi kwestiami etycznymi i osobistymi, stając się niezapomnianym doświadczeniem literackim. Gorąco polecam!

Dział: Książki

A gdyby tak ideę globalnej jedności, rozmach oraz nieznającą granic fantazję, czyli wszystko to, z czego znany jest jeden z największych festiwali muzycznych na świecie, przelać na karty książki? To właśnie się stało! A efekt? Przekonajcie się sami!

Dział: Książki
wtorek, 22 październik 2024 14:54

Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1

 

„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to kolejna odsłona legendarnej serii wydawnictwa Vertigo. Publikacja wprowadza czytelników do świata Johna Constantine’a, brytyjskiego maga i okultysty, nieustannie walczącego z demonicznymi siłami zagrażającymi jego duszy. Tom oparty jest na scenariuszu Paula Jenkinsa. Kontynuuje mroczne i niepokojące przygody, jednocześnie wprowadzając nowe wątki, które rzucają światło na nieznane wcześniej aspekty życia Constantine’a. Historia jak zawsze osadzona jest w znajomym, brudnym i posępnym świecie. Tym razem jednak stara się otworzyć nowe drzwi do mistycznych obszarów. Czy się udało? 

O czym jest komiks?

Główna oś fabularna „Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” krąży wokół zmagań Johna Constantine’a z mrocznymi siłami. Wrogami jednak nie są jedynie nadprzyrodzone istoty, ale także i ludzie. Paul Jenkins wprowadza czytelnika w różnorodne historie, pokazując mistyczną podróż do Australii, gdzie Constantine wchodzi w kontakt z duchami plemiennymi. Pojawia się też wiele osobistych wątków, związanych z historią rodziny bohatera. 

Tom składa się z 12 opowiadań. Wspólnie prezentują one bogaty wachlarz przygód bohatera. Możecie spodziewać się konfrontacji z duchami przodków, walki z demonami lub zwyczajnego rozwiązywania zagadek lokalnych morderstw. Album zgrabnie łączy różnorodne wątki, pokazując, jak różnorodne i pełne niebezpieczeństw jest życie John’a.  

Moja opinia i przemyślenia

Album uważam za wyjątkowo udany! To przede wszystkim powrót do korzeni postaci Johna Constantine’a, który pod piórem Paul’a Jenkins’a zyskuje nowe, ale jednocześnie znajome oblicze. Scenarzysta kontynuuje narrację zbudowaną przez swoich poprzedników – Jamiego Delano i Gartha Ennisa. W świetny sposób zachowuje mroczny ton oraz surowy klimat serii. Co więcej, scenarzysta dobrze odnajduje się w tworzeniu postaci, które mają silne, emocjonalne konflikty wewnętrzne. Uważam, że idealnie pasuje to do natury Constantine’a. Ostatecznie jest bohaterem, który wciąż walczy z przeszłością i demonicznymi konsekwencjami swoich decyzji.

Podoba mi się też różnorodność przedstawionych historii. Album balansuje między mistycznymi opowieściami a bardziej osobistymi, wręcz melancholijnymi wątkami. Fabuła ma swoją głębię, a strona graficzna urzeka czytelnika. Dzięki nim klimat komiksu można niemalże fizycznie czuć podczas lektury. Szczególnie poruszająca jest opowieść „Grzechy ojca”, gdzie Constantine konfrontuje się z dachem ojca. Za naprawdę dobry uważam również tytuł „Na dawnych gościńcach”. To nostalgiczna historia zaginionego przyjaciela, która wprowadza do świata Hellblazera nieco lirycznego tonu. Choć w serii najcześciej dominują mroczne i brutalne historie, jest w niej miejsce na odrobinę odpoczynku i oczywiście czarnego humoru.

Rysunki w tym tomie, głównie autorstwa Seana Phillipsa, idealnie współgrają z klimatem serii. Styl Phillipsa, surowy i nieco brudny, świetnie oddaje atmosferę przedstawianych historii. Jest pełen cieni, półmroku i niepokoju. Ilustracje Pat McEowna i Ala Davisona również wpasowują się w ten klima. Choć można zauważyć pewną różnicę w stylu, co wprowadza odrobinę różnorodności wizualnej. Mimo tego, rysunki tworzą spójną całość. Kadrowanie i sposób przedstawienia postaci podkreślają dynamikę komiksu.

Podsumowanie

„Hellblazer. Paul Jenkins. Tom 1” to solidna odsłona przygód Johna Constantine’a. Skutecznie rozwija postać niepokornego maga. Paul Jenkins doskonale balansuje między mistycyzmem, brutalnością a osobistymi dramatami. Sprawia, że fabuła jest wielowarstwowa i pełna emocji. Choć nie wszystkie historie są równie angażujące, większość z nich dostarcza intensywnych wrażeń.  Pokazuje też, że Paul Jenkins potrafi wprowadzić własne, unikalne elementy do tej kultowej serii. Mroczny klimat, świetnie zarysowane postacie oraz interesujące wątki fabularne — to właśnie oferuje nowy album. Jeśli jesteś fanem tego uniwersum, na pewno znajdziesz w nim coś dla siebie!

Dział: Komiksy
piątek, 22 październik 2021 14:31

Grzechy mojej siostry

 

„Grzechy mojej siostry” to powieść, która porusza trudne i bolesne tematy Znalazło się w niej miejsce na przemoc domową i traumy z dzieciństwa. Książka opowiada historię dwóch sióstr, Rity i Lili. Kobiety, teraz już dorosłe, próbują zmierzyć się z przeszłością, choć ta wciąż odbija się na ich obecnym życiu. Autorka wprowadza czytelnika w okrutny, pełen cierpienia świat. Czy jednak całkowicie obedrze go z nadziei? 

O czym jest książka?

Główne bohaterki, Rita i Lila, wychowywały się w patologicznym, wypełnionym przemocą domu. Ich dzieciństwo zostało naznaczone męską brutalnością i kobiecą słabością. Miało ogromny wpływ na ich dorosłe życie. Obie siostry próbowały ułożyć sobie życie osobiste, ale nie zdołały uciec przed powracającymi demonami przeszłości. Kiedy dorosłe już kobiety spotykają się ponownie, po latach milczenia, okazuje się, że obie utknęły w związkach z mężczyznami, którzy są dla nich źródłem bólu i cierpienia. Nie udało im się wyrwać z przeszłości. Mąż Lili znęca się nad nią fizycznie i psychicznie, a ona nie ma możliwości złożenia pozwu o rozwód. Jej mąż jest nietykalny. Kobieta prosi Ritę o pomoc w rozwiązaniu swojego problemu w najbardziej drastyczny sposób — chce, aby siostra pomogła jej zabić męża.

Z tej sytuacji wynika pytanie: jak daleko mogą się posunąć dwie kobiety, które zostały zniszczone przez przemoc? Czy Rita, będąca w trakcie własnej sprawy rozwodowej, pomoże swojej siostrze, nawet jeśli oznaczałoby to morderstwo? Książka pełna jest dylematów moralnych i trudnych wyborów. Pokazuje do czego zdolna jest naprawdę zdesperowana kobieta.

Moja opinia i przemyślenia

„Grzechy mojej siostry” to powieść o wielkim potencjale. Muszę jednak przyznać, że niestety pisarka nie do końca go wykorzystuje. Autorka podejmuje ważne tematy związane z przemocą domową, a to z pewnością zasługuje na uznanie. Jednak sposób, w jaki zostały one przedstawione, momentami pozostawia wiele do życzenia. Fabuła, choć z początku intrygująca, szybko staje się przewidywalna. Zamiast napięcia, które mogłoby narastać w miarę rozwoju historii, otrzymujemy liczne powtórzenia i ckliwe momenty. W tego typu powieści jest to naprawdę męczące. Zakończenie, które zajmuje dużą część książki, niestety nie przynosi satysfakcji. Jest przewidywalne i pozbawione elementu zaskoczenia. To niestety osłabia ogólny wydźwięk powieści.

Jednym z największych problemów książki jest brak dynamiki w narracji. Chociaż temat przemocy i rodzinnych dramatów jest wystarczająco silny, by przyciągnąć uwagę, to jednak sposób jego przedstawienia nie daje rady emocjonalnie zaangażować czytelnika. Dialogi, momentami przypominają sceny z telenoweli. Powtórzenia tych samych wątków i myśli bohaterów sprawiają, że książka traci tempo. Pojawiają się niechciane dłużyzny. Jestem tym naprawdę zawiedziona.  

Dodatkowo w powieści brakuje głębszej analizy psychologicznej postaci. Zarówno Rita, jak i Lila, mimo że mają wiele wspólnych doświadczeń, wydają się przedstawione bardzo powierzchownie. Ich relacja praktycznie nie istnieje, poza samym stwierdzeniem, że gdzieś tam sobie jesc. Motywy ich działań nie zawsze są jasne, a niektóre kluczowe decyzje są podejmowane bez większej refleksji. Bardzo żałuję, że tak się stało, bo samą tematykę książki uważam za ważną i zdecydowanie potrzebną. 

Podsumowanie

„Grzechy mojej siostry” to książka, która porusza ważne i trudne tematy, jednak to by było na tyle. Postacie są płytkie, a w treści pojawia się wiele dłużyzn. Sama fabuła jest przewidywalna i dość nijaka. Przykro mi, ale po prostu nie potrafię polecić tego tytułu. Moim zdaniem nie warto tracić na niego czasu. 

 

Dział: Książki