Rezultaty wyszukiwania dla: sci fi

niedziela, 12 styczeń 2025 10:31

Kill Show. Powieść w stylu true crime.

 

Wbrew pozorom zaginięcia nastolatek nie są czymś zaskakującym; młodzi dorośli często sami podejmują decyzję o ucieczce z domu, nierzadko w wyniku kłótni z rodzicami. Ten przypadek sprzed dziesięciu lat był jednak inny - szesnastoletnia Sara Parcell była świetną uczennicą, miała bardzo dobre kontakty z bliskimi, a jej marzeniem było pójście na studia związane z muzyką. Gdy tego dnia nie wróciła do domu, jej mama od razu wiedziała, że stało się coś złego.

Rozpoczęły się policyjne poszukiwania, do których po kilku dniach dołączyły media. Jednak nie w takim ujęciu, jak zazwyczaj - tym razem ktoś stwierdził, że pokazywanie wizerunku zaginionej to za mało. Tym razem stworzono serial, który miał na celu w czasie rzeczywistym relacjonować postępy w poszukiwaniach, jak również pokazać codzienność pogrążonej w niepewności rodziny. Wisienką na torcie miało być szczęśliwe zakończenie, gdy Sara trafia z powrotem w opiekuńcze ramiona rodziców. I producentka show, Casey Hawthorne, zamierzała to wszystko uwiecznić. To miał być prawdziwy show.

Byłam bardzo ciekawa tej pozycji, głównie dlatego, że wydawca określa ją jako „powieść w stylu true crime". Jestem ogromną fanką tego gatunku, a dopisek „w stylu” dodatkowo mnie zaintrygował. Wyruszyłam więc w kolejną, niezbyt długą, aczkolwiek bardzo wciągającą podróż literacką.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest to, że książka stworzona jest w formie wywiadu. Nie mamy co prawda pytań, lecz luźne wypowiedzi uczestniczących w wydarzeniach osób. A jest ich bardzo wiele, dlatego podczas lektury cieszyłam się, iż autor przy każdym nazwisku w nawiasie umieścił dopisek, jaką funkcję odgrywa dana postać. Początkowo jednak forma tej pozycji nieco mi przeszkadzała, trudno było mi się wbić w historię, w której nie było narratora i sądziłam, że przebrnięcie do zakończenia będzie kosztowało mnie sporo wysiłku. W trakcie jednak przywykłam i wreszcie zaczęłam zagłębiać się w meandry historii Sary Parcell.

Pierwsze rozdziały były dla mnie trudne w odbiorze nie tylko ze względu na formę wywiadu, lecz również dlatego, że praktycznie nie działo się nic szokującego czy wciągającego. „Słuchałam” opowieści ekipy telewizyjnej o ich producentce i całej sprawie zaginięcia, słów prowadzącego śledztwo detektywa oraz relacji najbliższych. Jako że wydarzenia toczyły się dziesięć lat wstecz, rodzina podchodziła już nieco chłodniej do tematu, więc emocje były dość okrojone. Niemniej jednak potrafiłam wyobrazić sobie (na tyle, w jakim stopniu osoba niemająca nikogo zaginionego w rodzinie) to, przez co musieli przechodzić w tamtym momencie. Dopiero po około połowie akcja zaczęła toczyć się szybciej, a na światło dzienne wychodziły kolejne fakty. I nagle okazało się, że zakończenie przyszło zdecydowanie za szybko.

Czy ta lektura w jakiś sposób mnie zaszokowała? Nie. Nie było tutaj rozlewu krwi, przemocy czy seryjnego mordercy. Moim zdaniem całe napięcie, jakie można było zbudować, pisząc tę historię, ze względu na formę wywiadu zwyczajnie... nie istniało. Prawdopodobnie, gdyby autor napisał tę książkę jeszcze raz, tylko jak standardowy thriller, odbiór mógłby być pozytywniejszy, czułabym jakiekolwiek emocje wylewające się z kolejnych kartek. Niemniej jednak plus za pomysł na tak rzadko spotykaną budowę.

W przypadku „Kill Show”, a konkretniej odnosząc się do przewijających się w niej postaci, muszę stwierdzić, że ludzie to czasami naprawdę mądry, a jednocześnie głupi gatunek. Tam, gdzie ktoś wybija się na tle tłumu ze względu na spostrzegawczość czy bystrość umysłu, tam również pojawia się ktoś, kto zazwyczaj wpada na „genialne” pomysły, mogące przysporzyć jedynie większych problemów. Choć z różnymi ludźmi miałam do czynienia, to ów fakt wciąż mnie zaskakuje. Nie napiszę wprost, o kogo chodzi, ale każdy, kto po książkę sięgnie, powinien bez problemu się domyślić.

Czy polecam? Tak. Choć musiałam poczekać, aż historia się rozkręci, a także przekonać do niecodziennej dla mnie formy, to polecam. Historia zawarta w „Kill Show” co prawda nie mrozi krwi w żyłach, aczkolwiek daje do myślenia. I przede wszystkim pokazuje, że pewne decyzje powinno się podejmować po naprawdę, naprawdę długim namyśle.

Dział: Książki
sobota, 11 styczeń 2025 21:14

Zapowiedź: Popioły i przeklęty król

Przy ołtarzu mocy ofiarą jest miłość.

Po krwawym turnieju znanym jako Kejari Oraya jest teraz więźniem we własnym królestwie i opłakuje utratę jedynej osoby, która była dla niej rodziną. Teraz jest pewna tylko jednej rzeczy: nie może ufać nikomu, a już przede wszystkim Raihnowi, wampirowi, który ją zdradził.

Dział: Książki

 

Kiedy Batman i Superman łączą siły, wiadomo, że czeka nas coś spektakularnego. Jednak przyznam szczerze, że po licznych seriach o ich wspólnych przygodach zastanawiałam się, czy „Diabeł Nezha” ma coś nowego do zaoferowania. Okazuje się, że Mark Waid i Dan Mora doskonale wiedzą, jak połączyć klasyczną formułę z dynamiczną rozrywką, tworząc komiks, który zadowoli zarówno wiernych fanów, jak i tych, którzy szukają po prostu dobrej zabawy.

Fabuła tego tomu kręci się wokół niespodziewanej zmiany w mocach Supermana, spowodowanej przez atak Metalloa. Kiedy Człowiek ze Stali potrzebuje pomocy, kto może mu pomóc, jeśli nie Batman? A właściwie Batman i Robin – bo tak, dynamiczny duet jest tu w pełnej krasie! Aby rozwiązać zagadkę i ocalić Supermana, Bruce Wayne decyduje się na dość nietypowy krok – prosi o pomoc Doom Patrol.

Już sama ta kombinacja bohaterów zapowiada chaos i mnóstwo akcji. I rzeczywiście, Waid wrzuca nas w sam środek szalonych wydarzeń, gdzie na każdej stronie coś się dzieje – od walk po międzywymiarowe zagadki. Nie ma tu miejsca na nudę.

Mark Waid postawił na lekką, dynamiczną fabułę, która skupia się na widowiskowości i dobrej zabawie. To nie jest komiks, który próbuje być głęboki czy przełomowy. To raczej ukłon w stronę klasycznych, pełnych akcji opowieści z superbohaterami, gdzie chodzi o czystą rozrywkę. W „Diable Nezha” znajdziecie wszystko: intrygi, widowiskowe walki, trochę humoru i świetnie pokazane relacje między bohaterami. Batman i Superman różnią się od siebie jak dzień i noc, co daje okazję do zabawnych wymian zdań, ale i chwytających za serce momentów wzajemnego wsparcia.

Dan Mora naprawdę zna się na rzeczy. Jego kreska jest dynamiczna, pełna energii i świetnie oddaje różnorodność postaci. Sceny akcji są czytelne, a mimika bohaterów – zaskakująco ekspresyjna. Kolory autorstwa Tamry Bonvillain idealnie podkreślają klimat komiksu, balansując między mrocznym Gotham a jasnymi, pełnymi nadziei tonami Metropolis.

To komiks przede wszystkim dla fanów superbohaterów, którzy szukają odskoczni od mroczniejszych i bardziej skomplikowanych opowieści. Jeśli lubicie akcję, dynamiczne tempo i widok swoich ulubionych bohaterów w nietypowych kombinacjach, ten tom to strzał w dziesiątkę. Dla wiernych fanów DC to także świetny sposób na poznanie Doom Patrolu, który wprowadza do historii szczyptę surrealizmu i humoru.

„Batman/Superman: World’s Finest. Diabeł Nezha” to idealna lektura na leniwe popołudnie z herbatą (albo kawą – w końcu jesteśmy w Gotham). Mark Waid i Dan Mora stworzyli historię, która, choć nie przełamuje żadnych schematów, dostarcza dokładnie tego, czego oczekujemy – solidnej dawki akcji, humoru i relacji między ikonami DC. Jeśli szukacie komiksu, który zapewni Wam dobrą zabawę bez zbędnego nadęcia, to zdecydowanie warto sięgnąć po ten tom. Bo w końcu – kto nie kocha, kiedy Batman i Superman ratują świat razem?

Dział: Komiksy
czwartek, 09 styczeń 2025 07:13

Śmierć w Kornwalii

 

„Pozwólcie, że opowiem wam o bardzo bogatych. Różnią się od ciebie i ode mnie”. Francis Scott Fitzgerald

Daniel Silva po dwudziestu tomach postanowił zmienić nieco klimat serii i bardzo dobrze, ponieważ zbyt mocne przywiązanie do jednego motywu mogło z czasem wywołać lekkie znużenie, nawet jeśli oferowało intrygujące wspaniałości i podkręcane napięcie. Od dwudziestej drugiej odsłony odpłynął z bezpiecznej i familiarnej przystani powieści szpiegowskiej i obrał kurs na wzburzone wody sensacji. Zmianę charakteru czytelniczej atmosfery sprytnie połączył z przejściem na emeryturę szefa izraelskiego wywiadu Gabriela Allona. Były szpieg i zabójca miał odtąd zajmować się na poważnie i w pełnym wymiarze drugą swoją profesją, restaurowaniem dzieł sztuki. Był w tym wyjątkowo biegły i skuteczny. I dobrze, bo właśnie te cechy, oraz oczywiście doświadczenie agenta specjalnego w terenie, przydawały mu się w prowadzonym dochodzeniu.

Świat sztuki, konkretnie malarstwa, okazał się nie tak przejrzysty i czysty, jak wielu postrzegało, z kolei wizerunek profesjonalizmu ocen prawdziwości dzieł i określania przynależności do twórców chwiał się w posadach. Z jednej strony miłośnicy sztuki, prywatni kolekcjonerzy, właściciele galerii i pracownicy muzeów, a z drugiej marszandzi, pośrednicy i anonimowi kupcy, między nimi zaś różne odcienie mniej lub bardziej nastawionych na zysk ambicji. Oraz owiany tajemnicami i mrokiem szlak obrazów skradzionych francuskim Żydom zgładzonym w niemieckim obozie Auschwitz podczas wojny, dotąd niezwróconych prawowitym właścicielom. Szemrane interesy na rynku sztuki, wielomiliardowe przekręty i ucieczki od podatków, a nawet morderstwa w imię prowadzonych w czarnej strefie interesów. Gabriel Allon został wciągnięty przez przyjaciela, kornwalijskiego detektywa, do nieoficjalnej pomocy w śledztwie zbrodni popełnionej na uznanej profesor historii sztuki, czołowej światowej ekspertce od badań proweniencyjnych. Zabicie kobiety przypisywano seryjnemu mordercy z toporem, ale czy faktycznie była to droga ku prawdzie?

Daniel Silva atrakcyjnie konstruował scenariusz zdarzeń, stopniował napięcie, podgrzewał atmosferę niepewności, w małych porcjach wprowadzał kluczową dla powieści niewiadome. Co prawda, nie było wielu zaskakujących elementów, intryga wymykała się realności, ale czytelnik przyjemnie się angażował. Spodnia warstwa świata sztuki kryła mnóstwo zagęszczających się mrokiem sekretów. Nie brakowało silnych kobiecych pierwiastków, odwołań do dawnych znajomości. Styl narracji, porządny, przyjazny, sugestywny, i co charakterystyczne dla tego pisarza, konkretnie oddziałujący na wyobraźnię. Miło spędziłam czas przy książce, chętnie  wchodziłam w picassowską oprawę akcji, złodziejski fach i polityczną otoczkę. „Śmierć w Kornwalii” nie była reprezentantką czytelniczej przygody mocno trzymającej w napięciu, ale zgrabnie zaciekawiała długimi cieniami rzucanymi przez biznes w sztuce, niebezpieczne incydenty i rozwój wydarzeń zaś cechowała klasyczna
sensacja.

Dział: Książki
czwartek, 09 styczeń 2025 07:06

Dlatego kłamaliśmy

 

„Will zamarł. Tym razem nie miał żadnych wątpliwości. Krzyk był na tyle wyraźny, by stwierdzić, że pochodzi z ust kobiety”.

Karin Slaughter proponuje książki, w których wyśmienicie się odnajduję. Podchodzą klimatycznie, wciągają odważną fabułą, prezentują nietuzinkowych bohaterów, a przy tym dostarczają materiału do głębszych ciekawych spostrzeżeń i interpretacji. Wszystkie poznane tytuły otrzymują ode mnie wysokie noty („Zapomniana dziewczyna”, „Ostatnia wdowa”, „Moje śliczne”, „Ofiara”, „Dobra córka”, „Układanka”, „Milcząca żona”, „Fałszywy świadek”).

Również „Dlatego kłamaliśmy” zaliczam do udanych przygód czytelniczych, wciągających fabułą, budzących niepewność co do losów postaci, wystawiających na próbę w dociekaniu prawdy. Narracja na wysokim poziomie stylistycznym, można śmiało pisać, że sama płynie. Za sprawą dbałości o szczegóły oddziałuje na wyobraźnię, pozwala wczuć się w przeżycia bohaterów i podchwycić klimat scenerii. Karin Slaughter, jak to ma w zwyczaju, dokłada wszelkich starań, aby postaci okazały się pełne i wyraziste w kreacji. Ich barwność i różnorodność zdecydowanie na plus. Intryga atrakcyjnie zapętlona, dostarczająca wahań interpretacyjnych odnośnie do zachowań, postaw i motywów. W dwunastym tomie dość szybko trafiam na właściwy detektywistyczny ślad, nie do końca udaje się autorce długo trzymać zakryte karty prawdy. Niekoniecznie też środkowa część powieści daje silnego wiatru w skrzydła poznawania, wiele się dzieje, często dynamika mocno podkręcona, lecz zdarzenia wydają się lekko przeciągane. Niemniej jednak, łatwo się zanurzyć w „Dlatego kłamaliśmy”, angażuje wyobraźnię i emocje, zachęca do snucia przypuszczeń, wiedzie intrygującym klimatem. Odizolowany od reszty świata górski pensjonat, na którego terenie dochodzi do wyjątkowo makabrycznego morderstwa. Will Trent, kluczowa postać serii, i jego poślubiona dwa dni wcześniej żona, Sara Linton, znajdują się w oku cyklonu zbrodni. Dla nich to już koniec podróży poślubnej a początek śledztwa, trudnego ze względu na mnogość sekretów właścicieli i gości pensjonatu. Jako agent specjalny w biurze śledczym i lekarka sądowa nie mogą stać obojętnie wobec tego, czego są świadkami.

Trzeba przyznać, że autorka nie oszczędza postaci, zwłaszcza jednej kobiecej, tyle nieszczęścia i cierpień jej przypisuje, i o takim ciężarze gatunkowym, że powstaje wrażenie nieprawdopodobieństwa. A mimo wszystko, postać szalenie wciąga, ciekawie podąża się tropem osobowości, temperamentu, przeżyć, ambicji i marzeń. Jej smutna przeszłość sprzed siedemnastu lat kładzie się długim cieniem na wszystkim, co ją otacza i determinuje, oraz kim się staje. Różne złe rzeczy zdają się wieść prym w fabule, odciskać się na losach bohaterów, splatać ze sobą życia. Atrakcyjnie się to wszystko rozsupłuje i dociera do najbardziej wrażliwych stron ludzkiej duszy.

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2025 08:57

Black Bird Academy Bój się światła

 

Leaf, Falco, Craine, Zero, Lore. Te imiona są znane wszystkim, którzy czytali pierwszy tom „Black Bird Academy” – książki o demonach, egzorcystach i tego typu przyjemnościach. Jeśli ktoś nie zna, niech prędziutko nadrabia i nie czyta recenzji, bo może sobie niepotrzebnie zepsuć zabawę. A jak ktoś zna... To chyba tylko utwierdzi się w przekonaniu, żeby czytać dalej. No ale po kolei...

Pierwsza część rzuciła mnie na kolana pomysłem, obrzuciła garścią świetnego humoru i przypieczętowała wyrazistymi bohaterami. Byłam kupiona i niecierpliwie czekałam na drugi tom, szczególnie że końcówka zostawiała więcej, niż niedosyt. Rzuciłam się na drugi tom, jak tylko dostał się w moje ręce i zdecydowanie się nie rozczarowałam. I choć „Bój się światła” nie jest już aż tak zabawne, to nadal ma w sobie ogromne „coś”, co sprawia, że nie sposób się oderwać. A tym czymś jest świetny pomysł na fabułę, która dopiero teraz rozwija się jeszcze bardziej, pokazuje kolejne dna i stawia nowe wyzwania zarówno przed egzorcyzmami, jak i przed dziewczyną. Oczywiście Lore też ma tam swoje pięć minut. Wszystko się gmatwa, ale w taki sposób, że nie można się pogubić. Autorka ma dar przedstawiania skomplikowanych wydarzeń w taki sposób, że od razu wskakują na swoje miejsce i budują nowe teorie. Część moich z poprzedniej części potwierdza, część obala, tworzy nowe. Fantastycznie się bawiłam, lawirując między wierszami, dopowiadając sobie pewne rzeczy, by potem je skreślić i tworzyć na nowo.

Robi się mrocznie. Tak, ja wiem, że w pierwszym tomie też jasności anielskiej nie było, ale tu robi się naprawdę poważnie i niebezpiecznie. Dla każdego z bohaterów. Jest też dużo więcej scen erotycznych, niezłych, na poziomie, ale o ile w „Zabij mrok” rozważałam, czy nie pozwolić przeczytać tej książki nastolatce, tak tu nie mam wątpliwości. Ten tom nie nadaje się dla młodych ludzi ze względu na sporą dozę seksu i brutalności, dużo większej, niż w poprzednim. Nie sprawia to jednak, że książka kipi przemocą. To wszystko jest wyważone, ma swoje miejsce i takie po prostu musi być, jednak nastolatki z lekturą muszą trochę poczekać. Pozostałym czytelnikom, zakochanym w egzorcystach, demonach i stosunkach między nimi i ludźmi, zdecydowanie polecam, choć jak ktoś czytał pierwszą część, zapewne jest, jak ja, beznadziejnie zakochany w tej serii i żaden egzorcyzm nie powstrzyma go przed czytaniem. Resztę odsyłam do pierwszej części – nie będziecie żałować. A ja z utęsknieniem czekam na kolejną i zastanawiam się, czy naprawdę musi być ostatnia.

Dział: Książki
niedziela, 29 grudzień 2024 13:23

Amazing Spider-Man. Królewski okup

 

Kiedy po raz kolejny trafia w moje ręce komiks o Spider-Manie, zawsze zadaję sobie pytanie: „Czy jeszcze coś mnie zaskoczy?”. Okazuje się, że tak! „Amazing Spider-Man: Królewski okup” to lekka, pełna akcji i humoru historia, która przypomina, dlaczego to właśnie Spider-Man od dekad pozostaje jednym z najbardziej lubianych superbohaterów.

Głównym motorem napędowym fabuły jest magiczna Tablica Linii Życia – artefakt o niemal nieskończonej mocy, na który ostrzy sobie zęby Wilson Fisk, burmistrz Nowego Jorku i jednocześnie Kingpin, czyli odwieczny wróg Spider-Mana. Ale żeby zdobyć tablicę, Fisk musi najpierw dorwać Bumeranga – tak, tego Bumeranga, który… został współlokatorem Petera Parkera! Już samo to brzmi jak gotowy przepis na przezabawną, nieoczywistą historię.

Spider-Man i Bumerang łączą siły, by stawić czoła przestępczemu półświatkowi i pokrzyżować plany Kingpina. A stawka jest wysoka – jeśli tablica trafi w niepowołane ręce, może sprowadzić na świat prawdziwą katastrofę.

Jednym z najciekawszych wątków jest nowy strój Spider-Mana, sponsorowany przez… J. Jonaha Jamesona! Kiedyś największy krytyk człowieka-pająka, teraz jego gorący fan, Jonah decyduje się na coś naprawdę odważnego – umożliwia śledzenie akcji Spider-Mana na żywo w social mediach. Wątek jest pełen humoru i jednocześnie subtelnej satyry na współczesną obsesję na punkcie lajków i streamów. Dla mnie to prawdziwa perełka tego tomu.

Fabuła komiksu jest dynamiczna i nie daje się nudzić. Pościgi, starcia, nieoczekiwane zwroty akcji – to wszystko znajdziemy w „Królewskim okupie”. Humor, który od zawsze jest wizytówką Spider-Mana, tutaj w pełni błyszczy, szczególnie w dialogach między Peterem a Bumerangiem.

Choć historia jest dość prosta, w tle dzieje się sporo – wątki poboczne, jak zakazana miłość czy próby Jamesona, by „przebić się” w erze cyfrowej, dodają całości uroku i głębi. Jedyny minus? W niektórych miejscach akcja bywa chaotycznie przedstawiona, przez co łatwo się pogubić, zwłaszcza na dynamiczniejszych kadrach.

Za stronę wizualną odpowiada zespół utalentowanych artystów – Patrick Gleason, Federico Vincentini i Federico Sabbatini. Kolory są żywe, kadry pełne energii, a klimat Nowego Jorku oddany idealnie. Niestety, w kilku miejscach kreska jest na tyle chaotyczna, że trudno od razu zorientować się, co właściwie dzieje się na rysunku. Mimo to, ogólne wrażenie wizualne jest bardzo pozytywne.

Warto też wspomnieć o samej jakości wydania – śliskie, solidne strony, świetna czcionka i tłumaczenie Bartosza Czartoryskiego, które jak zawsze trzyma wysoki poziom. A alternatywne okładki? To już prawdziwe dzieła sztuki!

„Amazing Spider-Man: Królewski okup” to idealny wybór na leniwe popołudnie lub wieczór z herbatą. To komiks pełen akcji, humoru i odrobiny refleksji nad współczesnym światem. Jeśli szukasz lekkiej odskoczni od codzienności i masz ochotę na szybką przygodę ze Spider-Manem, ten tom na pewno Cię nie zawiedzie.

Dział: Komiksy
sobota, 28 grudzień 2024 19:21

Sandman Uniwersum. Kraina koszmarów

 

„Sandman Uniwersum” to świat, który od lat fascynuje fanów komiksów swoją mroczną głębią i niepowtarzalnym klimatem. Tym razem w nasze ręce trafia kolejna opowieść, a jest nią „Kraina koszmarów”. To pierwszy tom nowej, pełnej magii i grozy, serii. Czy James Tynion IV, uznany scenarzysta, podołał wyzwaniu rozwinięcia uniwersum stworzonego przez Neila Gaimana? Dowiecie się z dzisiejszego wpisu.

Koszmar z Nieskończonych

Głównym bohaterem tego tomu jest Koryntczyk – koszmar stworzony przez Sen z Nieskończonych. Jeśli nazwa „patron seryjnych morderców” brzmi złowieszczo, to uwierzcie, że jego postać w pełni na to miano zasługuje. Tym razem jednak nie jest to jedynie morderczy potwór. Koryntczyk wyrusza na polowanie na Uśmiechniętego Człowieka – inny koszmar, który w niepokojących okolicznościach przedostał się do naszego świata. Co więcej, okazuje się, że nie stoi za nim Sen, a sama intryga szybko nabiera nadprzyrodzonego rozmachu, w który zostaje wplątany… anioł znany z amerykańskiego folkloru.

O fabule słów kilka

James Tynion IV dobrze radzi sobie z budowaniem atmosfery grozy, a „Kraina koszmarów” to prawdziwy horror z krwi i kości. Mamy tu wszystko: mroczne zakamarki snów, potwory, lejącą się krew i odrobinę makabry. Ale, choć klimat jest niepodważalny, fabuła momentami wydaje się zbyt „typowa”. Postacie, mimo swej potencjalnej głębi, mogą sprawiać wrażenie jednowymiarowych – brakuje tu tej magii i psychologicznej głębi, które charakteryzowały opowieści Gaimana.

Rysunki pełne magii

Tym, co zdecydowanie wynosi ten komiks na wyższy poziom, jest szata graficzna. Lisandro Estherren i inni artyści tchnęli życie w uniwersum Sandmana, oddając jego mroczną i surrealistyczną estetykę. Ilustracje pełne są emocji, a kolorystyka wprowadza nastrój tajemniczości i grozy. Nawet jeśli fabuła nie wciągnie każdego, oprawa graficzna zasługuje na uznanie i może być głównym powodem, dla którego warto sięgnąć po ten tytuł.

Dla kogo?

„Kraina koszmarów” to pozycja obowiązkowa dla zagorzałych fanów Sandmana. Tych, którzy chcą zgłębiać każdy zakamarek tego świata. Jednak dla nowych czytelników może okazać się zbyt mało angażująca – zwłaszcza w porównaniu do kultowych tytułów z tej serii. To także doskonała propozycja dla miłośników horroru i mrocznego dark fantasy, którzy cenią sobie artystyczny kunszt w komiksach. Dla szaty graficznej zdecydowanie warto!

Podsumowanie

„Sandman Uniwersum: Kraina koszmarów” to solidna kontynuacja przygód w znanym uniwersum. Choć komiks nie dorównuje pierwowzorom, to wciąż potrafi zaintrygować. Klimatyczne rysunki, mroczna fabuła i hołd oddany Gaimanowi sprawiają, że warto dać albumowi szansę. Fani mrocznych opowieści i koszmarów z pewnością znajdą tu coś dla siebie.

Dział: Komiksy
sobota, 04 styczeń 2025 19:14

Zapowiedź: Osobliwy hymn

Przetrwała spotkanie z szalonym królem… ale koszmar trwa.

Syrena Callypso Lillis nadal nosi fizyczne ślady po torturach z rąk Karnona, mimo że udało się jej powrócić do swojego mistycznego partnera Desmonda Flynna, Króla Nocy. W dodatku piętrzą się dowody, że Złodziej Dusz – który odpowiada za zniknięcia niezliczonych elfich wojowników – wciąż z ukrycia pociąga za sznurki.

Dział: Książki
sobota, 04 styczeń 2025 18:32

Zapowiedź: Biuro Ludzi Zagubionych

Klara prowadzi przytulną kawiarnię w Gdańsku. Każdego dnia aromatem kawy zwabia mieszkańców i turystów, a szumem ekspresu zagłusza tęsknotę za bratem bliźniakiem i więzią z matką.

Lokal mieści się przy urokliwej uliczce Kaletniczej i nosi nazwę Biuro Ludzi Zagubionych, bo kiedy kawiarnia była jeszcze pierogarnią, a Klara kelnerką, ciągle ktoś tu zachodził i pytał o drogę. Wtedy rysowała ludziom mapki na serwetkach, a w jej głowie powstawał pomysł na kawiarnię pod nowym szyldem.

Dział: Książki