Rezultaty wyszukiwania dla: przygoda
Samuraj i Stich
Myślę, że Sticha, głównego bohatera Disney’owskiej animacji „Lilo i Stich” nikomu nie trzeba przedstawiać. Jak jednak wyglądałaby jego przygoda, gdyby zamiast na współczesne Hawaje trafił do feudalnej Japonii, rozbijając swój statek kosmiczny tuż obok gotowego do ataku oddziału samurajów?
Zarys fabuły
Słynący z okrucieństwa i zbrodni wojennych dowódca samurajów Yamato Meison skrywa pewną słabość, a jest nią fakt, że bardzo lubi tanuki. Gdy pewnego dnia podczas ataku na zamek Shimbasy z nieba spada tajemniczy obiekt, z którego wychodzi mały, niebieski tanuki, który rozkłada na łopatki atakujących go samurajów, Yamato Meison uznaje, że to spotkanie musiało być im przeznaczone i postanawia oswoić niebiańskie zwierzę, którym jest zauroczony. Stich, który jak zawsze robi to co chce, uznaje, że miło jest jeść pieczoną rybę, którą tak chętnie podaje mu nowy opiekun. Tak rozpoczyna się ich wspólna przygoda i nikt nie wie, jak potoczą się ich dalsze losy.
Strona wizualna
Manga jest dokładnie tym, co obiecuje nam jej obwoluta. To urocza postać z animacji Disney’a wrzucona w realistyczny, twardy i brutalny świat samurajów, w którym zachowane zostały wszelkie realia historyczne. Uważam, że od strony graficznej to prawdziwy majstersztyk.
Moja opinia i przemyślenia
Jestem wierną fanką Sticha, którego przygody towarzyszą mi od wielu lat, ale nigdy nie pomyślałabym, że może trafić do historycznej Japonii i zamieszkać wraz z oddziałem samurajów. To niewątpliwie ciekawa koncepcja, która w projekcie Hiroto Wady sprawdza się znakomicie.
Stich wciąż pozostaje sobą, a jednak zupełnie inaczej odnajduje się w alternatywnej rzeczywistości, a kolejne wydarzenia powoli kształtują jego charakter. Manga przedstawiona została w sposób humorystyczny, ale tak jak i w oryginalnej opowieści jest w niej wiele powagi i samotności, z którą boryka się główny bohater. Fabuła mangi jest ciekawa i przemyślana, a przedstawiona historia wciąga. Jestem ogromnie ciekawa, jak rozwinie się w kolejnym tomie i w którą stronę będzie zmierzała.
Podsumowanie
„Samuraj i Stich” to oryginalna, ciekawie pomyślana i świetnie poprowadzona manga. Podczas lektury doskonale się bawiłam. Na ostatnich stronach komiksu okazuje się, że Stich nie będzie jedynym znanym nam bohaterem, który pojawi się w zeszytach autorstwa Hiroto Wady. Jestem ciekawa jak bedą wyglądały przygody niebieskiego tanuki, który schronienie znalazł u boku Yamato Meison, samuraja o wielkich ambicjach, który, tak jak Stich, nigdy wcześniej nie miał prawdziwego przyjaciela.
Nimona
Nieczęsto czytam komiksy i dopiero przekonuje się do tej formy. W młodości również stroniłam od takich wydań, jednak teraz dostrzegam same plusy i powoli poznaje coraz to nowe, wspaniałe tytuły. Za mną lektura „Nimony” ND Stevensona i jestem zachwycona, a dalej opowiem Wam dlaczego.
Kilka słów o fabule
Nimona jest młodą zmiennokształtną. I ma jedno marzenie - chce być łotrzycą, siać postrach i realizować naprawdę złe plany. Przybywa więc do arcyłotra i proponuje mu swoje usługi jako pomocniczka. Ballister Czarnoserce ma bardzo złą reputację i chce zemścić się na Instytucie Porządku Publicznego i Bohaterstwa oraz ich Złotym Rycerzu - Ambrozjuszu Złotobiordym. Wspólnie z Nimoną planują wielki przekręt, który pomoże im przejąć władzę nad królestwem. Jednak nasza zmiennokształtna ma pewne tajemnice, Czarnoserce również. Czy skrywane sekrety przeszkodzą im w realizacji planów?
Wspaniała fantastyczna przygoda
Czego w tej historii nie było! Smoki, bitwy, wybuchy, magia, naukowe podejście, zbrodniarze, łotrowie, którzy wcale nie są tacy źli i dobrzy, którzy niejedną złą tajemnice skrywają za swoimi uśmiechami. Jak wspomniałam, bawiłam się przy tej powieści graficznej doskonale. Pełna napięcia, przygód, zwrotów akcji i nietuzinkowych bohaterów. Autor naprawdę potrafi zainteresować czytelnika. Cały komiks podzielony jest na rozdziały i nie da się zakończyć lektury, ponieważ wszystkie mają w sobie jakiś haczyk, który sprawia, że kontynuujemy czytanie. Gdy wydaje się, że nic już nas nie zaskoczy, to JD Stevenson wprowadza na scenę bohatera, który jakoś namiesza.
Humor i powaga
Cały komiks przepełniony jest humorem, ale autor przypomina czytelnikom, że „Nimona” to nie powieść groteskowa. Owszem, pojawiają się elementy zabawne, a sama relacja między tytułową bohaterką a Balliterem jest niesamowicie ciekawa i taka „pocieszna”, ale tutaj również umierają bohaterowie i spotyka ich krzywda. W momentach, gdy sytuacja tego wymaga, autor zachował pełną powagę.
Ah ci bohaterowie
Nie mogę nie wspomnieć o relacji pomiędzy Nimoną a Baliisterem. Chociaż Czarnoserce wzbrania się przed przyjęciem asystentki, nowej pomocnicy, to jednak ulega namowom dziewczyny. Ten duet jest idealny. Misje w ich wykonaniu są fenomenalne, a oboje mogą poszczycić się analitycznym umysłem i sporym ilorazem inteligencji, chociaż charaktery mają zupełnie inne. Bohaterowie uwielbiają się ze sobą droczyć, dokuczać, momentami dochodzi między nimi do kłótni, jednak więź, która między nimi się tworzy, jest niezniszczalna i piękna.
Podsumowanie
Chociaż nie czytam zbyt wiele komiksów, to uważam, że „Nimona” jest dziełem bardzo ciekawym, pięknie wydanym (pokochałam ten komiks i imiona bohaterów!) wyróżniającą się lekturą, obok której nie da się przejść obojętnie. Zachwyci wszystkich fanów nietuzinkowych rozwiązań, (nie)złych łotrów, tajemnic, trudnej miłości i wielkiej przyjaźni.
Zapowiedź: Assassin's Creed. Spisek Maga
Wojna pomiędzy asasynami a templariuszami wstrząsa Europą epoki wiktoriańskiej. Oto pełen zwrotów akcji thriller otwierający zupełnie nowy rozdział w dziejach uniwersum Assassin’s Creed.
Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka
Asteriks i Obeliks to jedni z tych bohaterów, którzy nigdy się nie starzeją. Na początku lutego polską kinową premierę miał nowy film z ich udziałem, noszący tytuł Asteriks i Obeliks: Imperium Smoka. Na jego podstawie szybko ukazała się również historia graficzna z doskonale wszystkim znaną kultową już kreską. Na polskim rynku publikacja ukazała się oczywiście nakładem wydawnictwa Egmont.
Zarys fabuły
Jest tok 50 pne. Daleko, bardzo daleko od małej wioski w Armoryce, którą dobrze znamy, cesarzowa Chin zostaje uwięziona po zamachu stanu dokonanym przez zdradzieckiego księcia Deng Tsin Qina. Księżniczka Fu Yi, jedyna córka cesarzowej, z pomocą swej wiernej wojowniczki Fang Ga i Kupidemaisa, siostrzeńca fenickiego kupca Epidemaisa, zdołała uciec i poprosić o pomoc nieugiętych Galów, dla których zaczyna się kolejna epicka przygoda.
Moja opinia i przemyślenia
„Imperium smoka” to album w formie opowiadania stworzony na podstawie filmu o tym samym tytule, którego polska premiera w kinach miała miejsce na początku lutego 2023 roku. Scenariusz napisał Olivier Gay, a rysunki stworzył Fabrice Tarrin. Ci dwaj francuscy autorzy są nam już znani z innego opowiadania o Asteriksie i Obeliksie pt. „Tajemnica magicznego wywaru”.
Historia zawarta w albumie jest zabawna i pełna uroku, to przygody Asteriksa jakie od zawsze lubiłam i z przyjemnością wielokrotnie do nich wracałam. Kiedy już myślę, że w tym temacie zostało wszystko powiedziane i nie da się wymyślić niczego nowego, kolejni scenarzyści Asteriksa zupełnie mnie zaskakują. Tak stało się i tym razem. Przyznam też, że nie śledzę premier kinowych i gdyby nie nowy album, nie miałabym pojęcia, że zrealizowany został kolejny film, który oczywiście chętnie obejrzę, bo humor poprzednich jest moim zdaniem niezapomniany.
Podsumowanie
Asteriks i Obeliks nigdy się nie starzeją i swoimi wspaniałymi przygodami niezmiennie bawią kolejne pokolenia. Mimo że nie zmieniają się zarówno humor, jak i kreska, to przygody bohaterów i tak trafiają do szerokiego grona zarówno młodych, jak i starszych odbiorców. Wychowałam się na kreskówkach i komiksach z Asteriksem w roli głównej i mam nadzieję, że będę mogła na nich wychować również moje dzieci. Uważam, że to już klasyka klasyki i cieszę się, że wciąż pojawiają się nowe historie, które w cudowny sposób trzymają klimat pierwowzoru.
Pusty Horyzont
Gra w ludzi
"Gra w ludzi" jest pierwszą częścią książek o przygodach Anny, autorstwa Evy Minge, które ukazały się nakładem wydawnictwa Prószyński i Spółka. Byłam bardzo ciekawa tej historii i muszę przyznać, że jestem pozytywnie nią zaskoczona.
Nie łatwo skategoryzować "Grę w ludzi". W księgarniach widnieje w zakładce thriller/kryminał, ale dla mnie to książka sensacyjna w czystej postaci, choć można jej momentami przypisać elementy thrillera i kryminału. Czytałam już wiele powieści napisanych przez celebrytki i gwiazdy show biznesu, ale nie miałam przyjemności czytać książek projektantów mody. I to jeszcze takich znanych. Niezaprzeczalnie Pani Minge jest gwiazdą wielkiego formatu, jej kreacje i dodatki znane są na całym świecie, a kolekcja butów skradła zapewne niejedno serce. Moje na pewno skradła. Czy projektantka mody mogła napisać dobrą książkę sensacyjną?
Jestem przekonana o tym, że będąc taką osobą jak Eva Minge, ma się ogromną wiedzę dotyczącą funkcjonowania w showbiznesie. A jak wiemy, nie są to tylko piękne modelki i huczne pokazy mody. To również świat, do którego zaproszenie mają nieliczni. Bogacze, politycy, gwiazdy, osoby spod ciemnej gwiazdy, a ich zabawy i imprezy dalekie są od znanych nam, zwykłym ludziom. Na takich galach, pokazach, przyjęciach załatwia się brudne interesy lub spotyka ludzi, którzy mogą spełnić nawet najbardziej wyrafinowane prośby i chore fantazje. Seks, władza, alkohol, narkotyki i dobra zabawa. Niekiedy przekraczająca moralność. O tym właśnie jest "Gra w ludzi". Długo zastanawiałam się nad tym, czemu taki tytuł? Teraz już wiem. Showbiznes to gra. Gra, w której każdy musi odegrać swoją rolę. Ale wkraczając do świata ludzi władzy i wielkich pieniędzy, przekonujemy się, że to co dla nas jest grą, dla nich może oznaczać coś innego. Coś bardzo mrocznego, niebezpiecznego, ale i podniecającego.
Eva Minge w swojej książce pokazała, jak bardzo trzeba być ostrożnym, szczególnie gdy jest się kobietą. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i nie wierzyć w każde słowo, szczególnie jeśli ktoś obiecuje kobiecie małżeństwo i dostatnie życie. Trzeba uważać, bo ta przedstawicielka płci pięknej może być dla niego tylko pionkiem w grze, w której nagrodą jest jej śmierć.
Jestem pod wrażeniem tego, o czym opowiada historia Anny i choć doskonale zdaję sobie sprawę, że bardzo ryzykowała, to jestem z niej dumna. Postawa Anny świadczy o tym, że była silniejsza niż początkowo przypuszczałam. A miała prawo się załamać po tym, co zrobił jej Robert. Mimo tego postanowiła wziąć odwet i zniszczyć byłego kochanka. Czy jej się to udało? Tego Wam nie zdradzę.
Książka pełna jest niesamowitych zwrotów akcji. Wielowątkowa i wielopostaciowa historia wymaga skupienia i najlepiej przeczytać ją za jednym zamachem, by cały czas czuć emocje, które przez całą książkę towarzyszą naszej bohaterce. To historia dziewczyny, która ulokowała swoje uczucia w nieodpowiednim mężczyźnie. Mężczyźnie, który okazał się diabłem.
Jeśli jesteście ciekawi czy Annie uda się ocalić życie swoje i synka, a także chcecie dowiedzieć się więcej o brudnej stronie showbiznesu, to koniecznie musicie przeczytać "Grę w ludzi". Nie jest to książka długa, ale szeroko otwierająca oczy, wstrząsająca i bardzo emocjonująca.
Cytoniczka
"Czasem zbyt łatwo się zapomina to, co powinno się pamiętać, i pamięta to, o czym należałoby zapomnieć.”
„Cytoniczka” okazuje się najlepszym tomem serii, fantastycznie się w nim odnajduję. Pełen jest on dynamicznych przygód i zaskakujących zwrotów akcji. Rewelacyjnie poprowadzony wątek odkrywania tożsamości kluczowej postaci, krok po kroku przybliżanie się do prawdy, stopniowe poznawanie tajemnic mocy, a przy tym znakomicie oddawana aura dojrzewania Spensy. Pełnowymiarowa bohaterka, jak najbardziej z wadami i ułomnościami, jednak potrafiąca uczynić z nich atuty. Brandon Sanderson doskonale wikła ją w niesamowite cytoniczne zdolności, które nie pojawiają się znikąd, ale wynikają z wielkiej determinacji, ciężkiej pracy, niezliczonych ćwiczeń i zagęszczającej się wiary w siebie. A przy tym świadomości uczestnictwa w niezwykłej misji ratowania macierzystej planety Detritusa i przyjaciół, członków eskadry „Do Gwiazd”.
Podstępna zmiana władzy w galaktycznym rządzie Zwierzchnictwa, zmusiła Spensę do ucieczki w niepoznany i niezrozumiały niebyt. Autor mistrzowsko przeprowadza i wątek powieści związany z poznawaniem, czym tak naprawdę jest centralnie usytuowany Rozbłysk, otaczające go wyspy, jak to możliwe, że materia przecieka z rzeczywistości do innego wymiaru. Bohaterowie balansują na granicy wszystkiego i niczego. Chet, nazywający się międzygalaktycznym odkrywcą, towarzyszy Spensie w podążaniu Drogą Starszych i penetrowaniu pamięci portali. Oczywiście, nie brakuje Straszliwego Ślimaka, stworka, którego nie da się nie lubić. A także M-Bota, uwięzionej w dronie sztucznej inteligencji uwielbiającej poznawać nowe gatunki grzybów.
Wybornie wytworzony klimat czegoś mocno zagadkowego, o dalekiej przeszłości, zapomnianych faktach, niebezpiecznych informacjach. Poznawanie starożytnych dziejów cytoniki szalenie wciąga i podkręca wyobraźnię. Z ogromną przyjemnością obserwuje się, jak główna bohaterka wypełnia przeznaczenie, ani ona, ani czytelnik, nie wiedzą, na czym polega i z czym się wiąże. Zaczynają rozumieć, że nie definiują ich pytania, tylko to, jak na nie odpowiedzą. Sanderson perfekcyjnie gmatwa fabułę, w pewnym momencie nie można już być niczego pewnym, komu ufać, kogo uważać za przyjaciela, a kogo nie zbliżać do sekretów, czy liczyć na pomoc. Mnogość ciekawie przedstawionych ras, atrakcyjnie zindywidualizowanych i zróżnicowanych form życia we wszechświecie, a zwłaszcza w bezdennej nieskończonej otchłani.
Ostre walki powietrzne wzmacniają spektakularny i sensacyjny ton intrygi. Wszystko penetrujące wnikacze, jedne z największych tajemnic kosmosu, oddzielne byty, ale identyczne, nie zbiorowe umysły, a mimo to jedność, silnie wtrącające się w (nie)rzeczywistość i życie Spensy. Jestem pod wrażeniem wyśmienicie wybrzmiewającego zakończenia, jak wiele zaskakujących elementów i nagłych zwrotów interpretacji. Już dawno nie należę do młodzieży, ale przy „Cytoniczce” kapitalnie się bawiłam, głównie kilkoma kierunkami tajemnic, niejasności i zagadek. Satysfakcjonująca przygoda czytelnicza, zdecydowanie warto po nią sięgnąć, wejść do punktu pozbawionego czasu i miejsca, a jednak przypominającego rozległy wszechświat. Zerknij również na wrażenia po spotkaniu z poprzednimi tomami „Do gwiazd” i „Wśród gwiazd”.
Zapowiedź: Legendy i Latte
Co powiecie na gorący kubek świeżo palonej fantasy z domieszką romantycznej pianki?
Legendy i Latte Travisa Baldree, najbardziej uroczej premiery tej wiosny, szukajcie w księgarniach już 22 marca!
Kapitan Ameryka. Proces Kapitana Ameryki
Kapitan Ameryka, urodzony w umysłach Joe Simona i Jacka Kirby'ego w roku 1941, nie jest jedynie postacią z komiksu — jest symbolem nadziei, wytrwałości i niewzruszonej determinacji w obliczu przeciwności. Jego powstanie, w trakcie Drugiej Wojny Światowej, miało na celu dostarczenie czytelnikom herosa, który mógłby stanąć w obronie wolności i demokracji przed rosnącym zagrożeniem nazizmu. Lecz przez dekady istnienia Kapitana Ameryki, jego rola i znaczenie ewoluowały, przekształcając go w wielowymiarowego bohatera, który odzwierciedla zmieniające się oblicze Stanów Zjednoczonych i ich wartości.
Wielu pamięta go jako Steve'a Rogersa – chudego chłopaka z Brooklynu, który pragnął służyć swojemu krajowi, lecz był wielokrotnie odrzucany z powodu słabego zdrowia. Dopiero tajny program rządowy przekształcił go w super żołnierza, który stał się orędownikiem sprawiedliwości. Jednak to nie tylko jego niewiarygodne zdolności sprawiły, że stał się jednym z najbardziej ikonicznych superbohaterów wszech czasów. To jego moralny kompas, wierność ideałom i nieugięta postawa w dążeniu do słuszności. Jak więc doszło do tego, że Kapitan Ameryka ostatecznie stanął przed sądem?
Mimo powrotu Steve Rogersa (oryginalnego Kapitana Ameryki) do świata żywych, zastępujący go Bucky Barnes (Zimowy Żołnierz) dalej wiedzie pierwsze skrzypce w roli Kapitana Ameryki. Tytułowy proces Kapitana Ameryki poprzedzony jest dwoma krótkimi przygodami, w których ratują Stany Zjednoczone przed fałszywym Kapitanem Ameryką i próbują wmówić Bucky’emu Barnesowi, że nie nadaje się do roli, którą przybrał. Mimo że Bucky Barnes jest teraz de facto Kapitanem Ameryką będzie się on musiał zmierzyć z własną przeszłością Zimowego Żołnierza. Jest to walka tak fizyczna jak i mentalna.
Scenarzysta świetnie ukazał rozterki Buckiego, głównie skupiając się na jego rozważaniach czy jest godny bycia Kapitanem Ameryką i czy jako były zabójca zasługuje na odkupienie. Na łamach komiksu nie zobaczymy wiele super mocy, tym razem Ed Brubaker skupia się głównie na szpiegowsko kryminalnych klimatach.
Steve Rogers pozostaje aktywny w walce z przestępczością, ale tak naprawdę mało pojawia się w fabule. Chociaż poza głównym wątkiem jego postać znajdziemy również w pobocznej historii, której jest głównym bohaterem. Niestety oryginalny komiks został wydany ponad dziesięć lat temu (2010), więc wątek raczej nie zostanie dokończony w najbliższym czasie pozostając jedynie ciekawostką.
„Kapitan Ameryka. Proces Kapitana Ameryki” to świetnie opowiedziana, skomplikowana i wielowątkowa historia, od której stron nie sposób się oderwać. Dodatkowo komiks został wspaniale wydany, a jego szata graficzna jest szczegółowa, idealnie dopasowana do klimatu i z pewnością przyciąga uwagę czytelników.
Co się stało z Mirandą Huff?
„Małżeństwo jest jak scenariusz. Liczy się każdy dialog”.
Fantastycznie spędziłam czas z książką, mocno zaangażowałam się, nie podejrzewałam, że będzie to aż tak wyśmienita przygoda. Jakże musiałam rozruszać szare komórki, aby próbować podchwycić prawdę i dotrzeć do jej sedna. Jakże musiałam uruchomić pokłady empatii, aby zrozumieć, co działo się w duszach i sercach bohaterów. Jakże musiałam się otrząsać, aby nie dać się omamić manipulacji i iluzji. Javier Castiloo zachwycił pomysłem na fabułę, nieoczywistą, wymykającą się schematyczności, momentami cierpką aż do bólu, trudną do przyswojenia w aspekcie motywów i zachować bohaterów. Tu nic nie było takim, jakim na pierwszy, drugi, czy nawet trzeci, rzut oka się wydawało. Im głębiej wchodziłam w intrygę, tym bardziej doceniałam jej złożoność, wielowarstwowość i krętość. Czarne nagle zmieniało się w białe i odwrotnie, biel coraz intensywniej przyjmowała odcienie czerni.
Postaci wymykały się interpretacji, co zaskakujące, obdarzałam się je zarówno sympatią, jak i antypatią. Do końca nie mogłam być pewna ich losów. Autor wyjątkowo sprytnie podsuwał materiał do zabawy w domysły i przypuszczenia, dostarczał dowodów do wydania wyroku na bohaterach, ale za chwilę całkowicie zmieniał obraz sytuacji, podsuwał tropy do moralnych i etycznych ocen, aby za jakiś czas całkowicie skołować czytelnika. Dostrzegałam niekiedy powierzchowne brzmienie akcji, lecz absolutnie nie odmówiłam jej logiczności, powiązania z całością, a nawet realności. Dlatego zupełnie nie przeszkadzało, wyśmienicie wpisywało się w klimat całości, ciężki, duszny i mroczny. Nie było idealizowania, przypisywania sztucznych cech, a odwoływanie się do najbardziej mrocznej i obrzydliwej sfery ludzkiej natury. Zewnętrzne wizerunki kłóciły się z wewnętrznymi, lecz to sprawiało, że z uwagą i entuzjazmem wnikałam w pobudki i postawy. Fantastycznie zrelaksowałam się przy tej powieści, wybornie przemyślana, pozytywnie zakręcona, nieunikająca niewygodnej prawdy o człowieku i daleko idących konsekwencjach nawet najdrobniejszych czynów. Finałowa odsłona wpisała się w pazur bezwzględności i niewzruszoności, co mnie bardzo odpowiadało.
Ryan i Miranda byli małżeństwem przeżywającym kryzys, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym jako scenarzyści. Wydawało się, że już nic nie mogło ocalić ich związku, jedyną szansą pozostawała terapia i weekendowy wyjazd we dwójkę. Jednak, kiedy mężczyzna dotarł do odludnej leśnej chatki, zamiast żony trafił na ślady przemocy. Miranda zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. W sprawę poszukiwań włączyła się policja, a Ryan natychmiast stał się pierwszym podejrzanym. Następnego dnia śledczy odnaleźli, niedaleko miasteczka Hidden Springs, zwłoki młodej kobiety. Od tej chwili podążałam dwoma ścieżkami narracji, tym, co działo się obecnie, i tym, co miało miejsce czterdzieści lat wcześniej. Wszystko kręciło się wokół filmu „Wspaniałe wczorajsze życie”, w reżyserii ekscentrycznego Jamesa Blacka, stojącego na szczycie sławy i uznania w filmowym środowisku, mentora i przyjaciela Ryana. Koniecznie muszę spotkać się z innymi książkami Javiera Castillo, odpowiadał mi typ pazura pisarskiego, szczególny klimat i nieprzejednanie wobec bohaterów.