grudzień 14, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: powieść kryminał

poniedziałek, 18 październik 2021 18:06

Zapowiedż: Akwitania

Autorka bestsellerowej „Trylogii Białego Miasta” powraca z kolejną wciągającą i niezwykłą książką. Eva García Sáenz de Urturi zabiera nas do świata, gdzie historia miesza się z thrillerem i krwawym kryminałem. Zemsta, spiski, prześladowania, mroczne tajemnice, krwawe bitwy i najbardziej wpływowa kobieta średniowiecznej Europy, Eleonora Akwitańska. To wszystko znajdziemy w książce „Akwitania”, która do księgarń trafi już 10 listopada.

Dział: Książki
piątek, 15 październik 2021 19:09

Awans

Jak wiele zależy od promocji książki, od wydawnictwa, w którym została wydana, żeby zajaśniała wśród nowości. Czasami prawdziwe perełki potrafią przejść niezauważone, choć wydawać by się mogło, że historia, sposób pisania i bohaterowie są świetnie nakreśleni. Wydaje mi się, że tak właśnie jest przy powieści "Awans" Jakuba Bielikowskiego. O czym jest ta książka i dlaczego warto po nią sięgnąć? 

Warszawa w roku 1889, za czasów zaboru rosyjskiego. Andrzej Zaleski, porucznik carskiej policji pojawia się na miejscu zbrodni rodziny rejentostwa, podczas którego wszyscy domownicy zostali zamordowani a całe złoto skradzione. Okazuje się, że to kolejny taki przypadek w stolicy. Porucznik postanawia za wszelką cenę odkryć sprawców zbrodni, co zaprowadzi to w różne zakątki Warszawy i zmusi do podjęcia bardzo istotnych decyzji. Czy niektórzy są poza prawem? 

Bardzo szybko wchodzi się w klimat powieści, mroczną, lekką duszą atmosferę końca XIX wieku. Autor nakreślił świetne tło historyczne, podczas pracy nad książką posiłkował się sprawdzonymi źródłami informacji, które zawarte są w podsumowaniu. Podczas całej lektury znaleźć można rosyjskie wstawki idealnie oddające klimat tamtych lat. Dzięki temu historia jest niezwykle wiarygodna i na każdym kroku czuje się klimat ówczesnej Warszawy. 

Postać porucznika Zalewskiego z jednej strony jest trochę wyidealizowana, autor przestawia go jako mężczyznę, który mimo młodego wieku odbył służbę w wielu miejscach i dzięki temu zdobył sporą wiedzę, jego tężyzna fizyczna jest naprawdę niezwykła, a sposoby walki prawie zawsze pozwala mu wyjść cało z opresji. Jednocześnie nie jest on krystaliczny, ma pewne problemy z płcią przeciwną, a raczej z tym, że nie może oprzeć się pięknym kobietom. Bywało to lekko irytujące podczas lektury, ale jednocześnie pokazywało, że postać nie jest idealna i dzięki temu była o wiele bardziej realna. 

Największą przyjemność podczas lektury sprawiło tło historyczne, autor pokazał świat ówczesnej stolicy, wąskie uliczki bez światła, bramy na podwórza, drewnianą zabudowę, wiele dzielnic, które w owym czasie były oddzielnymi światami. Bardzo podobała mi się również praca policji kryminalnej, która w tamtych czasach spotykała się z wieloma problemami. Nie chodziło tylko o sam sposób na złapanie sprawców, choć i on bywał problematyczny, ale również o to, że niektórzy bywali "równiejsi" i nie do złapania. 

Autor przedstawia bardzo mięsisty, męski świat, w którym co i rusz leje się krew, trup pada gęsto i nic nie idzie po myśli głównego bohatera. Wraz z rozwojem akcji porucznik Zalewski daje się poznać coraz bardziej, odsłania się jego przeszłość, problemy, z którymi się boryka i niepewność, która go gnębi. Autor pokazuje świat administracji policyjnej, stopni służbowych i pewnych etapów nie do przejścia dla Polaka-Katolika. 

"Awans" to jedna z tych perełek, które odkryłam przypadkiem. Książka pokazuje mroczny świat końca XIX wieku, świetnie oddany świat ówczesnej Warszawy, pracę policji, sposób łapania przestępców i problemy, z którymi się to wiąże. Świat przedstawiony jest niezwykle rzeczywisty, autor dopracował szczegóły, które pozwalają wczuć się w tamten klimat. Główny bohater, dzięki temu, że nie jest idealny, również wzbudza sympatię. To jeden z kryminałów historycznych, które zapamiętam na długo i z pewnością sięgnę po kolejne książki autora, jak tylko się pojawią. 

Dział: Książki
wtorek, 12 październik 2021 19:12

Czas huraganów

Czas huraganów przyciąga uwagę okładką - prostą, a jednocześnie klimatyczną i intrygującą. Opis sugeruje powieść z pogranicza kryminału, jednak powieść Fernandy Melchor jest czymś zupełnie innym. Zubożała mieścina La Matosa, w której toczy się akcja, staje się sceną, na której głównymi bohaterami okazują się nie jej mieszkańcy, a przemoc, bród i zepsucie.
 
Punktem wyjścia dla akcji jest morderstwo miejscowej Wiedźmy, która od zawsze mieszkała na uboczu społeczności. Kobietom niosła pociechę i ratunek, pomagając przy dolegliwościach i wybawiając od niechcianych ciąż, zwłaszcza tych będących efektem gwałtu i przemocy. Mężczyzn odstręczała, lecz jednocześnie lgnęli do niej, szukając w jej domu używek i seksu.
 
Czas huraganów nie jest typową powieścią. Brak w nim dialogów. Jest zbiorem opowieści o kilkorgu mieszkańcach La Matosy. Każdy rozdział został poświęcony innej postaci, w pośredni lub bezpośredni związek związanych z zabójstwem Wiedźmy. Każdemu z nich przypadł los, któremu bliżej do egzystencji na granicy zezwierzęcenia niż normalnego życia. Nie mają perspektyw na lepsze jutro, a ich codzienność toczy się wokół zdobycia czegoś do jedzenia, alkoholu lub narkotyków i seksu. Wszystko zdaje się tu lepkie od brudu i zepsucia. Zarówno czysto fizycznego, jak i moralnego. Wśród przedstawionych tu rodzin nie ma bliskości, matka córce jest najgorszym wrogiem, widząc w niej zagrożenie dla samej siebie. Wszystko można tu sprzedać, każdego upodlić.
 
Znaczna część codziennej egzystencji bohaterów dotyczy ich seksualności, ale nawet ten aspekt jest przedstawiony odrażająco. Nie ma tu miejsca na czyste, szczere uczucia. Seks to produkt, kobiety kupczą własnym ciałem dla pieniędzy, ochrony i opieki. Dziewczynki często zbyt szybko muszą dojrzeć, stając się celem dla pedofilów. Chłopcy zresztą również. Przemoc wobec kobiet i dzieci jest tak wszechobecna, że nikogo nie dziwi i nikt się jej nie przeciwstawia.
 
Książkę czyta się szybko, jej lektura wciąga, lecz jednocześnie wymaga robienia sobie przerw. Brudny, wulgarny język, jakim jest napisana, niesprawiedliwość i okrucieństwo, o jakim czytamy, wszechobecna beznadziejność - to wszystko oblepia czytelnika i potrzeba czasu, by pozbyć się wrażenia nieczystości, gdy już odkładamy książkę na półkę. To przerysowane i nadmiernie uwypuklone zło meksykańskiej prowincji nie zostało jednak pokazane w ten sposób bez przyczyny. Można odczytywać je jako głos wołający o pomoc i uwagę, że są miejsca pozornie zapomniane przez Boga, gdzie córka jest dla matki „suką”, dziecko zbędnym balastem, a partnerka workiem treningowym, na którym można wyładować każdą frustrację. Inną kwestią pozostaje tylko pytanie, czy jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek, by to zmienić?
 
Mówiąc krótko, Fernanda Melchor napisała książkę ważną, docenioną zarówno w samym Meksyku, jak i na arenie międzynarodowej - w 2017 r. została umieszczona na liście najlepszych książek iberoamerykańskich. Dlatego warto po nią sięgnąć, przygotujcie się tylko na lekturę obciążającą emocjonalnie, po której będziecie potrzebowali sporo czasu, by ochłonąć.
Dział: Książki

Disnejowski Miki ma różne oblicza – nie tylko humorystyczne, znane z komiksów o Myszogrodzie. Od 2016 r. francuskie wydawnictwo Glénat realizuje własne artystyczne wizje przygód Myszki Miki, powierzając je zasłużonym i docenianym europejskim twórcom. Dzięki temu mamy okazję przeczytać niezwykle oryginalne i różnorodne opowieści na nowo interpretujące przebogate uniwersum stworzone przez Walta Disneya.

Dział: Komiksy

Aby schwytać skrytobójcę, posłuż się innym skrytobójcą...

Girton Kulawiec, czeladnik najlepszej skrytobójczyni w krainie, nadal musi się wiele nauczyć o sztuce odbierania życia.

Jednak najnowsza misja stawia przed nim znacznie trudniejsze wyzwanie: musi ocalić życie. Ktoś ­– możliwe, że nie jest to nawet jedna osoba – usiłuje zamordować następcę tronu, a zadaniem Girtona oraz jego mistrz jest odkrycie tożsamości zdrajcy i powstrzymanie zabójstwa.

Dział: Książki
sobota, 21 sierpień 2021 07:23

Ciche wody

 

„Niektórzy posuwają się naprawdę daleko, by ukryć swoje drugie życie.”

Ciekawy pomysł na osadzenie powieści kryminalnej w czasach Bony i Zygmunta. Nie tylko wciągnięcie się w zagadkę detektywistyczną, ale również w klimat Krakowa z początku szesnastego wieku, a dokładniej tysiąc pięćset dziewiętnastego i dwudziestego roku. Patrycja Podrazik, pseudonim P.K. Adams, średnio poradziła sobie z historycznymi realiami, choć sporo z nich wplotła w fabułę, koloryzując wymyślonymi postaciami, odwołując się do architektury miasta, wyposażenia królewskich sal, ubioru, jedzenia i zwyczajów. Zachowania głównej bohaterki kojarzyły mi się ze współczesnością, znacząco wybiegały poza obowiązującą szesnastowieczną dworką etykietę, w zachowaniu i w dialogach.

Hrabina Caterina Sanseverino pełniła funkcję głównej damy dworu królowej Bony Sforzy. Właśnie dzięki spisanym przez nią wspomnieniom dowiadywałam się o wypadkach, jakie miały miejsce na dworze królewskim w Krakowie. Trzeba przyznać, że działo się tam wiele. Podstępy i intrygi były na porządku dziennym i nocnym, plotki i oskarżenia pełniły strategiczną funkcję, a szpiegowanie i donosicielstwo stały się chlebem powszednim. Można było odnieść wrażenie, że prawda kryjąca się za morderstwami dokonywanymi na dworze interesowała zaledwie garstkę osób. Pozostali nastawieni byli na ich wykorzystanie i przetrwanie w politycznej walce o władzę. Najpierw w Boże Narodzenie odnaleziono zasztyletowane ciało młodego dworzanina, cieszył się sławą niewiernego uwodziciela i hultaja. W Sylwestra klątwa śmierci dopadła znaczącą funkcją postać na dworze. Morderstwa doskonale obmyślono, popełniono precyzyjnie, pozostawiono mizerne tropy.

Niesatysfakcjonujące wygodne wyjaśnienia, wysuwane przez odpowiedzialnych za dochodzenie, skłaniają Caterinę do prowadzenia śledztwa na własną rękę, zadawania licznych pytań szukania odpowiedzi. W ustalaniu tożsamości mordercy mogła liczyć jedynie na drobną pomoc młodszego sekretarza króla. Presja czasu rosła, w święto Trzech Króli mogła zdarzyć się kolejna tragedia. Niestety, szybko wpadłam na to, kto stoi za zabójstwami, stwarzane przez sprawcę pozory nie zmyliły mnie, nie udało się odwrócić mojej uwagi od czarnego charakteru, co popsuło intrygujące dociekanie. Jednak czy głównej damie dworu uda się wyjaśnić zagadkę kryminalną? Jaka mogła być w tym wszystkim rola półtajnego stowarzyszenia? Nie zabrakło lekkiego wątku romantycznego i akcentów sensacji, za to brakło pogłębionych portretów kluczowych postaci i realniejszego zakończenia.

Liczę, że kolejny tom okaże się bardziej dopracowany, mimo wszystko po niego sięgnę, bo z takimi historycznymi kryminałami rzadko mam okazję się spotkać. Powieść może sprawdzić się na lekkie niezobowiązujące wakacyjne czytanie. Może lepiej ją odbierzecie.

Dział: Książki

Bohaterką powieści, dziejącej się na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na przedmieściach Charlestown, jest Patricia Campbell – niczym niewyróżniająca się kura domowa, której jedynym urozmaiceniem w nudnym, monotonnym życiu są spotkania w lokalnym klubie literackim.

Dział: Książki
niedziela, 08 sierpień 2021 22:08

Utracony element

Nie od dziś wiadomo, że ludzki umysł potrafi płatać figle i to nie tylko w przypadku choroby. Wystarczy zmęczenie, a nawet sugestia, by zmienić nasz obraz widzenia sytuacji. Nie potrzeba do tego osób trzecich, gdyż w naszej naturze leży pragnienie przetrwania, a umysł odgrywa niebanalną rolę – niestety, często sprowadzając nas na manowce. Żyjemy schematycznie, przyjmując za pewnik to, co znane, a więc bezpieczne, dając się złapać w taką pułapkę, jak efekt pierwszego wrażenia czy inne. Tylko jak daleko nasz umysł może nas zwodzić? Jak bardzo możemy się mylić? Gdzie leży granica między zdrowiem psychicznym a szaleństwem?
 
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań rodzących się w trakcie lektury, znajdziemy w książce pt. „Utracony element”, autorstwa Adrianny Rozbickiej. Opublikowana nakładem wydawnictwa MOVA publikacja szokuje, dezorientuje i skłania się do zastanowienia nie tylko nad naturą ludzkiego umysłu, ale również nad tym, co my właściwie czytamy i do jakiego gatunku należy zaliczyć książkę – kryminał a może fantasy? Niezależnie od szoku, który przeżywamy podczas lektury i chaosu, który się wkradł już od pierwszych stron, brniemy mozolnie przez kolejne rozdziały, z jednej strony zastanawiając się nad przyczyną takiego masochizmu, z drugiej zaś coraz bardziej wciągając się w opowieść, usilnie zastanawiamy się, o co właściwie w tej historii chodzi.
 
Poznajemy Konstantyna, młodego mężczyznę pochodzącego z krakowskiej Huty, mieszkającego od wielu lat w Londynie. Udało mu się zrobić karierę w firmie brokerskiej zajmującej się doradztwem inwestycyjnym, jest przystojny, bogaty, może przebierać w kobietach, prowadzi też wystawny tryb życia, choć tak naprawdę skoncentrowany na karierze nie ma nawet czasu na podtrzymywanie znajomości. Nie jest lubiany, bo zupełnie o popularność i sympatię nie zabiega, udało mu się zdobyć tylko jednego przyjaciela. Dość osobliwego o zupełnie odmiennej posturze, osobowości czy ambicjach, Gramma. Bezrobotny syn portiera o mało atrakcyjnej aparycji i zerowych oczekiwaniach wobec życia uzupełnia niejako Konstantyna i świetnie się razem czują, w żadnej mierze ze sobą nie rywalizując.
 
To wygodne życie Konstantyna rozsypuje się w ciągu kilku chwil niczym domek z kart. Kiedy pewnego dnia wychodzi z pracy, zatrzymuje się przy nim piękna dziewczyna, wciskając mu do kieszeni tajemniczy przedmiot. Mężczyzna usilnie zastanawia się, skąd może ją znać, ale przede wszystkim uderza go strach dziewczyny, a zanim zdąży zainterweniować, nieznajoma znika. Wkrótce Konstantyn ma szansę przekonać się, jak to jest, kiedy w jednej chwili rozpada się życie niczym domek z kart. Wkrótce po ucieczce dziewczyny sam rzuca się do biegu, gdyż jest ścigany przez podejrzanie wyglądających typów. Kiedy jednak później weryfikuje zdarzenia z zapisem kamery – jest na dworze sam. To nie koniec zaskoczeń, bo okazuje się, że w miejscu pracy nie poznaje go portier, jego przepustka nie działa, co więcej, nie ma go nawet na liście zatrudnionych pracowników, a szef odkłada telefon od niego, myśląc, że to pomyłka. Nie może się też skontaktować z żadnym z klientów, a jego dom przypomina pobojowisko.
 
Jednak straty materialne są niczym. Najgorsze, że wszystko wskazuje na to, że w niebezpieczeństwie znajduje się Gramm. Mimo starań, Konstantyn nie może go odnaleźć, jedyną wskazówką może być pocztówka. Czy to wystarczy, by uratować przyjaciela? Czy Gramm faktycznie znajduje się w niebezpieczeństwie? O co chodzi w przypadku Yumy, młodej kobiety cudem wyleczonej z raka, która krótko po uzdrowieniu zaczyna słyszeć głosy? Jaki jest cel pojawiającego się na drodze Konstantyna sławnego włoskiego neurochirurga i psychiatry? Co jest prawdą, a co wytworem umysłu bohatera.
 
Historia opisana z perspektywy trzech bohaterów zaskakuje, ale też dezorientuje. Długo nie możemy zrozumieć, o co naprawdę w niej chodzi, ilość wątków i osób sprawia, że zaczynamy się w niej gubić. Jednak zainteresowanie tym, by odkryć prawdę, jest ogromne i nie możemy oderwać się od lektury, aż do ostatniej strony. I choć w powieści znajdziemy dużo medycznej terminologii, choć niektóre wątki czy sceny wydają się zbędne, to książka jest jedną z tych, o których się długo myśli, analizuje i zastanawia się, co jeszcze przeoczyliśmy.
Dział: Książki
sobota, 31 lipiec 2021 12:33

Pogranicznik

Zimny, październikowy wiatr od początku zapowiadał, że tej nocy wydarzy się coś niecodziennego. Na szczycie Orlicy zostają odnalezione zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje jednak na to, że należą do człowieka zmarłego wiele lat temu. Ktoś „zabawił się”, profanując grób i wynosząc je aż na szczyt. Jednak tu nie kończy się sprawa; szybko okazuje się, że sprawca ma większy plan. Giną kolejne osoby, a jedynym wspólnym mianownikiem jest przedziurawiona czeska moneta z 1900 roku - uniwersalny podpis sprawcy.
Do śledztwa zostaje przydzielona starsza aspirant Lena Dobrowicz, nowa tymczasowa mieszkanka Orlickiej wioski. Od jej przyjazdu krążą o niej przeróżne informacje, budzi jednocześnie zaciekawienie i zniesmaczenie okolicznych matron, przyzwyczajonych do spokojnych, ułożonych dziewcząt. Lena jednak jest nie tylko bezczelna, ale też bardzo skuteczna. Tym razem ma połączyć swoje siły z psychologiem Oktawianem Szakalikiem. Zależy im na jak najszybszym schwytaniu szaleńca - obawiają się bowiem, że ciał może być jeszcze więcej.
 
Czy Lena przebije się przez mur niechęci miejscowych, by uzyskać tak niezbędne śledztwu informacje? I czy wypadek sprzed lat może mieć jakikolwiek związek z tym, co dzieje się obecnie?
 
Już po opisie od wydawcy książka autorstwa Joanny Bagrij wydawała się intrygująca. Ciekawa byłam, jaka tajemnica kryje się na tych prawie pięciuset stronach. W końcu taka objętość daje pole do popisu, co nie każdy potrafi dobrze wykorzystać. Na szczęście zostałam zaskoczona pozytywnie.
 
Pierwsze, co rzuca się w oczy już na samym początku, to bohaterowie. Mamy tutaj dwójkę głównych postaci - Lenę Dobrowicz oraz Oktawiana Szakalika. Ich charaktery zbudowane są na zasadzie opozycji: starsza aspirant jest kobietą wyzwoloną, pewną siebie, cyniczną. Bierze od życia to, co chce, nie przywiązując się zbytnio ani do miejsc, ani do ludzi. Silna osobowość. Psycholog na jej tle wypada bardzo... spokojnie. Oddaje się całkowicie pracy, jest profesjonalistą. Jednocześnie jego życie prywatne nie istnieje, nic więc dziwnego, że jego zainteresowanie przyciągnęła Lena. Razem tworzą duet może nie idealny, ale na pewno bardzo ciekawy. Oboje mają w sobie to samozaparcie, które wbrew wszystkim przeciwnościom pcha ich do rozwiązania sprawy. To bohaterowie z gatunku tych, którzy zapadają w pamięć na długo.
 
Joanna Bagrij bardzo dobrze oddała również atmosferę małego miasteczka. Lena - jako ta „nowa" - budzi ogromne zainteresowanie, ale też niesmak. Lokalna społeczność nie jest przyzwyczajona do osób, które żyją tak, jak chcą, mając w poważaniu opinię innych. Każdy zna każdego i trzeba naprawdę wiele się natrudzić, by „obcy” wyciągnął od nich jakiekolwiek informacje.
 
Śledztwo jest tym bardziej skomplikowane, że prócz przedziurawionej monety policja nie ma praktycznie nic. Co prawda kilkakrotnie już wydaje się, że są blisko, lecz ostatecznie okazuje się to ślepym zaułkiem. Czytelnik ma pole do popisu, te nieliczne wskazówki w jakimś stopniu pomagają wytypować prawdopodobnego sprawcę. Ostatecznie i tak okazuje się to fiaskiem, lecz przynajmniej lektura zmusza nas do uważnego śledzenia wydarzeń i przede wszystkim myślenia. Mroczna atmosfera Orlickiego miasteczka dodaje tylko smaczku całej opowieści. Fabuła „Pogranicznika” to nie tylko poszukiwanie mordercy. Wiąże się z nią również historia sprzed lat, o której nasi bohaterowie początkowo nie mieli pojęcia. Być może niektórzy będą mogli odnaleźć w niej również prawdę o swoim pochodzeniu...
 
Tajemnice, tajemnice i jeszcze raz tajemnice - coś, co większość z nas lubi najbardziej. Im mroczniejsza, tym ciekawsza. Im fabuła bardziej skomplikowana, tym lepiej. Myślę, że „Pogranicznik” ma w sobie coś, co każe nam zwrócić na tę pozycję uwagę. Niby nie powala na kolana, ale jednocześnie potrafi przyciągnąć i utrzymać naszą uwagę. Nie jest w żaden sposób przesadzona, wszystkie elementy idealnie do siebie pasują, współgrając. Niemal nie czuje się, że ta lektura jest tak obszerna. Akcja wartko gna przed siebie, nie było chyba ani jednego rozdziału, podczas czytania, którego poczułabym nudę. Zarówno próby psychologicznej analizy sprawcy przez Oktawiana, jak i dążenie Leny do uzyskania odpowiedzi na coraz liczniejsze pytania były bardzo wciągające. Oby więcej takich książek.
Dział: Książki
sobota, 31 lipiec 2021 12:21

Sowniki

Bernard sądził, że wie wszystko o swojej żonie, Weronice. Kochał ją do szaleństwa i czuł, że uczucie jest odwzajemnione. Gdy więc kobieta umiera w wypadku, jego szczęśliwe dotychczas życie rozsypuje się jak domek z kart. W niczym nie widzi już sensu. Może właśnie dlatego wpada na pomysł, by wyruszyć do rodzinnej wsi zmarłej żony, Sowników. Nigdy nie miał okazji poznać jej bliskich prócz siostry. Teraz liczy na to, że spacer uliczkami, którymi chadzała w młodości Weronika, uspokoi trochę jego skołatane nerwy, a poznanie jej ojca ułatwi przeżywanie żałoby.
Na miejscu zostaje przyjęty przez mieszkańców ciepło, choć z dystansem; nikt nie wie, dlaczego po tylu latach Bernard postanowił odwiedzić Sowniki. Nie przeszkadza im to jednak w podzieleniu się z mężczyzną historiami o zaginięciu kobiet sprzed lat. Jedną z zaginionych była matka Weroniki.
Coś w postawie mieszkańców i w ich sprzecznych opowieściach nie pasuje Bernardowi. Zastanawia się, czy zmarła żona nie miała dobrego powodu, by trzymać go z daleka od jej rodzinnej miejscowości. Co ukrywała?
 
Nie ma to jak mroczna tajemnica sprzed lat, skryta pośród spętanych mgłą, podlaskich lasów. Długo nie musiałam się zastanawiać nad sięgnięciem po tę pozycję. Byłam szczególnie ciekawa, jak autorka poradziła sobie z historią- „Sowniki” są bowiem jej debiutem literackim. I szczerze powiedziawszy chciałabym, żeby każdy debiut udał się tak dobrze, jak Kamili Bryksy.
 
Trudno sobie wyobrazić, co czuje mężczyzna po utracie ukochanej żony. Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że Bernard postanowił poszukać namiastki Weroniki w jej rodzinnych stronach, mimo że kobieta od wielu lat nie odwiedzała Sowników. Wycięła je ze swojej biografii, utrzymując sporadyczny kontakt z siostrą. Może i czasami owa decyzja zastanawiała Bernarda, ale nie zamierzał jej kwestionować. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że zmarła żona mogła mieć coś do ukrycia.
 
Zacznijmy od tego, że autorce świetnie udało się uchwycić atmosferę małej prowincji. Wszyscy wszystkich znają, dlatego przyjazd głównego bohatera wzbudził tam niemałe poruszenie. Szczególnie że nikt dotychczas nie widział go na oczy. I jak to na wsiach bywa, od razu został zasypany wszelkimi informacjami odnośnie rodziny jego żony, w których królowała ta o zaginięciu jej matki przed wielu laty. Do tego dochodzą bardzo obrazowe opisy krajobrazów - niemalże czułam, że tam jestem. A chwilami naprawdę chciałam być, bo okolica wydawała się niezwykle malownicza.
 
Od początku wiemy, że w Sownikach skrywa się jakaś tajemnica; i to nawet nie tylko z opisu wydawcy, co zachowania siostry zmarłej Weroniki. Zbieramy poszlaki, słuchamy niespójnych opowieści, towarzyszymy Bernardowi podczas jego mini śledztwa. Co prawda rozwiązanie zagadki sprzed lat nie zwróciłoby życia jego żonie, ale pozwoliłoby zrozumieć, dlaczego kobieta trzymała go z dala od rodzinnej miejscowości. Samego Bernarda określiłabym jako „natrętną muchę”, a przynajmniej takim musiał zdawać się miejscowym. Zadawał pytania, drążył, łączył ze sobą fakty. Niektórzy mogli się bać tego, co odkryje. Był konsekwentny w swoim działaniu, choć i on nieraz dał się sprowadzić na manowce. Tylko któż z nas się nie myli?
 
Nie spodziewałam się, że ów debiut będzie tak dobry. Owszem, w dużej mierze możemy się spodziewać tego, co zastaniemy w książce. Gdzieś w połowie już zaczynamy się domyślać, co tak naprawdę mogło się wydarzyć, aczkolwiek nie mamy jeszcze stuprocentowej pewności. Z drugiej strony jednak autorka stworzyła tak realistyczny obraz małej miejscowości, że zaczęłam się zastanawiać, ile takich mniejszych lub większych tajemnic może skrywać prowincja. Myślę, że jak na debiutującą pisarkę, Kamila Bryksy poradziła sobie bardzo dobrze. Nie jest to co prawda historia, która zwala z nóg, ale autorka dała dowód na to, że potrafi dobrze pisać. I czuję, że kolejne jej książki mogą być jeszcze lepsze.
 
Jeżeli lubicie klimat małych wiosek pośrodku niczego i tajemnice, skrzętnie skrywane przez mieszkańców, to „Sowniki” są zdecydowanie lekturą odpowiednią dla Was. Świetnie spędzicie przy tej książce czas.
Dział: Książki