Rezultaty wyszukiwania dla: powieść dla dzieci
Gra o tron. Książka do kolorowania
Kolorowanki dla dorosłych stały się ostatnio bardzo popularne w Europie. Od tych dla dzieci różnią się mnogością drobnych szczegółów, do których wypełnienia kolorem potrzebna jest znacznie większa precyzja oraz oczywiście tematyką obrazków do kolorowania. Nakładem wydawnictwa Akurat ukazała się niedawno kolorowanka przedstawiająca ilustracje z fantastycznej „Gry o tron" George'a R.R. Martina.
„Wspaniała zabawa, doskonały relaks, ogromna satysfakcja" - reklamuje książeczkę wydawnictwo. Kolorowanie to nowy sposób na odstresowanie się po ciężkich dniach pracy czy problemach w rodzinie. Kojarzy się z dniami dzieciństwa, sprawia przyjemność i zaspakaja twórcze ambicje. Jest to nowa moda, która stała się niezwykle popularna. Powstała zupełnie osobna kategoria książek, które sprzedają się w Europie w ogromnych nakładach, a jej popularność rośnie z każdym dniem.
„Gra o tron" to amerykański serial fantasy stworzony przez Davida Benioffa i D.B. Weissa dla HBO. Jest on adaptacją sagi „Pieśń lodu i ognia" autorstwa amerykańskiego pisarza George'a R.R. Martina. Premiera pierwszego sezonu miała miejsce 7 kwietnia 2011, ale jeszcze przed nią kilka odcinków pojawiło się w sieci. W Polsce serial zadebiutował tydzień później. Jego oglądalność jest ogromna, a wciąż pojawiają się nowi fani.
Kolorowanka zawiera nie tylko ilustracje, ale również cytaty z książki. Dla fanów będzie prawdziwą gratką. Może stanowić zarówno obiekt kolekcjonerski jak i umilenie czasu w oczekiwaniu na kolejną powieść czy odcinek serialu. Grafiki są ciekawe, szczegółowe i działające na wyobraźnię. Do tego tak naprawdę można samemu zdecydować co i w jaki sposób będzie ostatecznie wyglądało.
Dla kogo są przeznaczone kolorowanki? Właściwie dla wszystkich. Kupują je młodzi ludzie, ale również poważni menadżerowie, kobiety sukcesu czy zmęczone gospodynie domowe. W Internecie jest o nich bardzo głośno. Rozpętało się prawdziwe szaleństwo. Kolorowanie to nie tylko przyjemność, a również psychologiczna technika, która naprawdę działa, o czym każdy kto spróbował może przekonać się sam.
Książka do kolorowania zainspirowana „Grą o tron" zawiera w sobie kilkadziesiąt ładnych, szczegółowych grafik, a na odwrocie każdej z nich pojawia się cytat. Wydanie jest bardzo staranne, strony przewracają się bez problemu nie utrudniając nanoszenia barw (chociaż przez szycie może być problem z dosięgnięciem do wewnętrznych krawędzi). Każdemu wielbicielowi „Gry o tron" kolorowanka dostarczy kilkugodzinnej zabawy a przeglądanie jej sprawi niekłamaną przyjemność.
Gregor i przepowiednia zagłady
„Gregor i przepowiednia zagłady" to drugi tom „Kronik Podziemia" spod pióra autorki „Igrzysk śmierci" Suzanne Collins. Pisarka opowiada pełne akcji, fantastyczne historie dla młodych czytelników. Od kart jej powieści nie sposób się oderwać.
W pierwszej części „Gregor i niedokończona przepowiednia" okazało się, że w pralni Gregora znajduje się tajemnicze przejście do niezwykłej, przerażającej i śmiertelnie niebezpiecznej, podziemnej krainy. Jego młodsza siostra nazywana przez wszystkich Botką została w jakiś sposób porwana w dół, a on pospieszył jej na ratunek. Szybko okazało się, że to tam, wiele miesięcy wcześniej, zaginął ich ojciec. Gregor postanowił za wszelką cenę go odnaleźć.
Po powrocie do domu i wypełnieniu przepowiedni młody bohater ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał wrócić do Podziemia. Los jednak chodzi własnymi drogami, pojawia się kolejne proroctwo. Ogromne szczury polują na Botkę, bo uważają, że dzięki jej śmierci zdobędą władzę. Gregor nie ma wyboru i ponownie musi udać się w niebezpieczną podróż by i tym razem uratować swoją rodzinę.
Suzanne Collins pisze w sposób brutalny. Nie ubiera wydarzeń w otoczkę różowego puchu. Jej bohaterowie giną, przeżywają mrożące krew w żyłach przygody, są niesłusznie oskarżani, a los rzuca im kłody pod nogi. Dzięki temu historie, które tworzy są niezwykle wciągające, a przygody bohaterów tak bardzo ciekawe.
Seria „Kroniki Podziemia" zdecydowanie bardziej przypomina „Harrego Pottera" niż „Tęczowe Misie" i to bardzo się jej chwali. Młodzi czytelnicy nie są głupi. Dzieci nie należy zamykać w szklanych bańkach. To właśnie dzięki takim powieścią jak ta o przygodach Gregora, gdy dorosną, będą potrafiły radzić sobie w życiu, nawet w trudnych sytuacjach, rozumiejąc, że nie wolno się poddawać.
Książka napisana została w świetnym stylu. Suzanne Collins, używając prostych słów, tworzy niezwykle spójną, wciągającą historię, która jednocześnie nie zatraca walorów literackich. Myślę, że to prawdziwa sztuka pogodzić łatwy do zrozumienia, przemawiający do dzieci język z wymogami powieści stojącej na wysokim poziomie. W tym wypadku jak najbardziej się to udało.
„Kroniki Podziemia" to cykl, który serdecznie polecam nie tylko młodym czytelnikom. Przygody Gregora są oryginalne, pomysłowe i niezwykle wciągające. Już wkrótce pojawi się również trzecia część, nosząca tytuł „Gregor i klątwa stałocieplnych". Szczerze przyznam, że nie mogę się jej doczekać.
Gry edukacyjne od Beaty Pawlikowskiej już w sklepach!
Beata Pawlikowska przygotowała zupełnie nowy projekt – autorską kolekcję puzzli i edukacyjnych gier memory. Puzzle w pięciu wzorach ukazały się 21 października, a cztery edukacyjne gry memory – 18 listopada. To pierwszy tego typu projekt w Edipresse Książki.
Zapowiedź: "Po drugiej stronie" – Rafał Cuprjak
W prawdzie wydawnictwo nie ustaliliło jeszcze ostatecznej daty premiery książki debiutującego autora Rafała Cuprjaka - "Po drugiej stronie", jednak na 99% będą to pierwsze dni grudnia.
Kolejne Bajkogry już wkrótce
Drruga i trzecia gra z serii Bajkogry, już wkrótce pojawi się na naszym rynku. 18 listopada w oficjalnym sklepie ruszy przedsprzedaż gry "Żółw i Zając" oraz "Baba Jaga".
Stacja Jedenaście
Wstrząsająca, niesamowicie przejmująca "Stacja Jedenaście" to powieść, której akcja toczy się w ponurych czasach po upadku cywilizacji i przedstawia niezwykłą historię hollywoodzkiego gwiazdora, jego niedoszłego ratownika oraz wędrującej grupy artystów, przemierzającej zniszczone tereny Wielkich Jezior i gotowej oddać wszystko w imię sztuki i człowieczeństwa.
Premiera już 18 listopada!
Premiera "Stacji Jedenaście" coraz bliżej!
Jedno z największych literackich wydarzeń roku! Obsypana nagrodami powieść, która wzrusza i zmusza do zastanowienia nad ulotnym pięknem tego świata.
Zdobywca nagrody Arthura C. Clarke'a za najlepszą powieść roku.
Finalista National Book Award i PEN/Faulkner Award.
Notowana na liście bestsellerów New York Timesa, w wielu prestiżowych podsumowaniach uznawana za jedną z najlepszych powieści roku.
Obelisk kładzie się cieniem
Kiedy kilka lat temu przeczytałam pierwszą część przygód Flawii, przepadłam. Do gustu przypadł mi nie tylko niesamowity klimat książki, ale przede wszystkim charyzma i pomysłowość głównej bohaterki.
Lata 50. ubiegłego wieku, mała angielska osada, z tych, co to jeszcze dobrze człowiek nie kichnie, a już mu mówią na zdrowie. 12-letnia Flawia mieszka z ojcem i starszymi siostrami w wielkim domu, którego utrzymanie staje się coraz trudniejsze z racji niejasnej sytuacji dziedziczenia, która wynikła z przedwczesnej i nie do końca wyjaśnionej śmierci matki dziewczynki. W ogóle cała sytuacja rodziny jest trudna, a widmo wyprowadzki z tomu na tom przybiera na sile.
Dorastająca Flawia jest szczególnym dzieckiem. Pozostawiona samej sobie, bierze w swoje władanie ogromne laboratorium chemiczne zmarłego wuja i tam nie tylko przeprowadza przeróżne eksperymenty, ale też szuka odpowiedzi na dręczące ją pytania. Uważa bowiem, że chemia jest wszędzie, a co za tym idzie, wystarczy tylko uważnie szukać, by znaleźć rozwiązanie problemu. Oprócz tego dziewczynka ma inne zdolności, a mianowicie detektywistyczne. Wbrew pozorom w sennym Bishops Lacey dzieje się bardzo wiele i trup ściele się gęsto i tak już się jakoś układa, że w centrum wydarzeń zawsze znajdą się Flawia i jej bliscy. Dziewczynka nie chce zostawiać spraw własnemu biegowi i szuka śladów oraz poszlak, które doprowadziłyby ją do rozwiązania zagadki.
Tom piąty skończył się dość mocnym akcentem. Oto jak grom z jasnego nieba spada wiadomość, że odnaleziono zaginioną matkę Flawii. Jest to szok zarówno dla rodziny de Luce, jak i dla całej społeczności Bishops Lacey, gdyż Harriet de Luce, jak się wkrótce okaże, jest miejscową legendą i bohaterką. Kiedy skończyłam czytać tom piąty, od razu pomyślałam, że życie rodziny ulegnie teraz wielkiej zmianie. Nie sądziłam jednak, że zmiany te pójdą w takim kierunku.
W tomie szóstym spotykamy się z bohaterami na peronie kolejowym. Wszyscy oczekują przybycia zaginionej przed laty Harriet de Luce. Zanim jednak przyjedzie pociąg, na stacji dojdzie do zagadkowych wydarzeń. W tłumie oczekujących, nieznajomy wpadnie pod koła pociągu, jednak chwilę wcześniej powie coś do Flawii. Małą detektyw znowu czeka przekopywanie się przez tajemnice, które tym razem będą ściśle związane z tajemnicami jej rodziny, która ukrywa więcej niż nam się początkowo wydawało.
Gdybym miała porównywać część szóstą z jej poprzedniczkami, to muszę powiedzieć, że przede wszystkim nie jest ona tak zabawna i beztroska. Nie ma tu już miejsca na złośliwe figle, dokuczanie siostrom, czy towarzyskie gafy. Tym razem sytuacja jest poważna, bo powrót Harriet de Luce nie jest takim, o jakim ktoś mógł pomyśleć. Flawia będzie musiała wykazać się nie lada bystrością, aby prawidłowo odczytać wiadomość, którą zostawiła jej matka. Przy okazji pozna fakty z życia rodziców, o których dotąd nie miała pojęcia, a także spróbuje zdemaskować zdrajcę, który kryje się w szeregach rodziny.
Jednym słowem część szósta jest bardziej dojrzała od poprzednich, a może to sama Flawia dorosła do pewnych rzeczy, a czytelnik wraz z nią?
Spotykamy tu też bohaterów, którzy pojawili się w poprzednich tomach, co zwiększa krąg podejrzanych i utrudnia wychwycenie osoby mającej złe zamiary. Dlatego komuś, kto nie czytał poprzednich części, nie polecam zaczynania lektury od tomu szóstego. Zbyt wiele w nim nawiązań do minionych wydarzeń i postaci i cała historia może być po prostu dla początkującego czytelnika niezrozumiała.
Wszystko to odebrałam jako swoiste podsumowanie dotychczasowych osiągnięć bohaterki, która w finale powieści znowu stanie przed nie lada wyzwaniem. Tom siódmy ma być finałowym i prawdopodobnie jest symbolicznym końcem dzieciństwa, a początkiem dorosłości. Zmieni się także lokalizacja.
Niecierpliwie czekam na finałowy tom przygód Flawii, bo jestem bardzo ciekawa, jak poradzi sobie z nowymi wyzwaniami oraz tego, z kim przyjdzie się jej zetknąć. Zapowiada się naprawdę ciekawie.
Czytelnikom, którzy chcieliby zacząć swoją przygodę z Flawią polecam gorąco lekturę początkowych tomów, które czarują śmiechem, dobrym humorem w sennym angielskim klimacie i masą ciekawych rozwiązań. A sama Flawia i jej pomysły to istny majstersztyk, słowem, nie da się jej nie lubić. Warto także wspomnieć, że nie ma tu limitu wiekowego: ubawi się i ktoś, kto ma lat 13 i 30.
Polecam.
Cienie Barcelony
Opis na okładce „Cieni Barcelony" nie różniłby się dla mnie od szeregu podobnych, gdyby nie to, że informuje o tym, że fabuła książki została oparta na historii wampirzycy z ulicy Ponent. Jako miłośniczka krwawych opowieści znałam również tę dotyczącą Enriquety. Czy zatem Marcowi Pastorowi udało się oddać brutalność zbrodni obłąkanej kobiety i dopisać do tego porywającą historię jej ujęcia?
Okładka książki przyciąga wzrok, obiecując niepokojącą, mroczną historię. Utrzymana w brązie i czerni przedstawia most, którego tunel spowija gęsta mgła. Właśnie w tym tunelu dostrzec można postać dziecka, którego poza sprawia, że wydaje się być zagubione. W tle, nad mostem, ukazuje się miasto, które również zdaje się tonąć w mglistej poświacie.
Barcelona, początek XX wieku. W cieszącej się złą sławą dzielnicy dochodzi do tajemniczych porwań. Znikają dzieci żebraczek i prostytutek. Mieszkańcy nazywają porywacza „potworem", lecz sprawa zostaje ignorowana przez policję. Jedynie Moises Corvo, inspektor-buntownik, próbuje znaleźć sprawcę i rozwikłać tajemnicę zaginięć dzieci. Nie ma pojęcia, że za tymi wydarzeniami stoją ludzie piastujący najważniejsze stanowiska w mieście. Corvo wraz ze swoim partnerem, Juanem Malsanem, naraża się na wielkie niebezpieczeństwo.
Fabuła powieści została oparta na autentycznych wydarzeniach rozgrywających się w Barcelonie na początku XX wieku. Ich bohaterką była tak zwana wampirzyca z ulicy Ponent. Marc Pastor nie zmienił nawet jej imienia czy nazwiska, tyczy się to samo historii z jej pierwszym mężem czy dziewczynki, którą porwała jaką ostatnią, za którą została skazana na karę więzienia.
Sam przebieg śledztwa pozostawia nieco do życzenia. Kolejne spotkania inspektorów z podejrzanymi początkowo fascynują, lecz w pewnym momencie czuć ich przesyt – każde wydaje się być niezwykle podobne. Mimo to, całą historię śledzi się z zapartym tchem, tym bardziej, że dochodzenie inspektorów znacząco utrudnia komisarz policji i jego „przyjaciele". Enriqueta służyła nie tylko samej sobie, lecz także ludziom bardzo wysoko postawionym, którym była potrzebna jej działalność, jej umiejętności i bezwzględność.
To zepsucie mieszczaństwa, wyższych sfer społeczeństwa świetnie dopełniło klimat mrocznej, dusznej, wręcz zatęchłej Barcelony początku XX wieku. Mimo, że pisarz nie opisuje szczególnie dzielnic czy przybytków, które odwiedzają bohaterowie, czuć w tym mieście mgłę, która je zasnuwa. Nie można dostrzec w nim nawet odrobiny piękna czy prawości.
Najlepszym składnikiem tej historii jest niewątpliwie postać Corvo. Poznajemy jego historię, przyczyny, dla których stał się tym, kim jest, skąd bierze się jego samozaparcie, czemu rozwiązanie tego śledztwa stało się dla niego tak istotne. Cała jego osobowość wydaje się klarowna, ale nie sztampowa. Niestety, w opozycji do niego postawić należy wampirzycę. Enriqueta wydaje się jak wycięta z szablonu podręcznika „jak stworzyć złego bohatera". Po prawdzie nie otrzymujemy nawet żadnych poszlak, skąd mogło się wziąć jej szaleństwo. Ani kiedy ono się zaczęło. Rozumiem, że autor stara się być wierny historii, którą wziął na warsztat, lecz w tym zakresie mógł bardziej dopisać swoją część historii, jak zrobił to w przypadku inspektora.
Marc Pastor nie stroni od brutalnych opisów tortur, których Enriqueta dopuszcza się na dzieciach. Jedna jest tak makabryczna, że narrator przed nią ostrzega. Z pewnością u niejednego czytelnika wywoła ona... szereg nieprzyjemnych emocji, o których zapragnie on jak najszybciej zapomnieć. Niemniej, te sceny stręczycielstwa, a również te, które ocierają się o pedofilie, dopełniają obraz zbrodni morderczyni, ukazując, jak w mroku tonęła niegdyś Barcelona.
Narratorem powieści jest śmierć, która relacjonuje wydarzenia dziejące się w Barcelonie. Wciela się także w ludzkie ciała, aby zgłębić historię Enriquety – rozmawia z jej ojcem, ludźmi, którzy ją w przeszłości otaczali lub nadal otaczają. A wszystko to dla czytelnika, aby zaspokoić jego wiedzę i zaprezentować jak najdokładniej historię, z różnych perspektyw. Taki sposób narracji krył w sobie ogromny potencjał. Niestety, nie został on w pełni wykorzystany. Zabrakło mi w tym narratorze czegoś charakterystycznego, być może cynizmu, bo opowieści o tym, kogo zabrał na tamten świat, a kogo nie, wcale mi nie wystarczyły.
„Cienie Barcelony" to mroczna, brutalna historia, którą wzbogaca obecność praworządnego inspektora. Wydaje mi się, że Marc Pastor mógł mniej skupić się na opisywaniu poszczególnych spotkań głównych bohaterów z kolejnymi epizodycznymi postaciami, a bardziej na zgłębieniu psychologii postaci. Ostatecznie to ociekający przemocą i strachem kryminał oparty na prawdziwych wydarzeniach, niewykorzystujący jednak w pełni swojego potencjału.
Łowcy Trolli
Guillermo del Toro chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Ten oryginalny i niezwykle pomysłowy reżyser zasłynął zwłaszcza takimi filmami jak Labirynt fauna czy Hellboy. Polskim czytelnikom dał się poznać także jako pomysłowy pisarz i twórca nowego, a jednak trochę starego typu wampirów w elektryzującej powieści Wirus, wydanej u nas jesienią ubiegłego roku. Jedno jest pewne, del Toro potrafi tworzyć interesujące potwory i z lubością bawi się konwencjami, przełamując momenty zagrożenia czarnym humorem. Najlepszym tego dowodem jest jego najnowsza powieść, napisana we współpracy z Danielem Krause, zatytułowana Łowcy Trolli, a wydana w Polsce przez wydawnictwo Galeria Książki.
Czym są trolle wiedzą wszyscy. Stwory te pochodzą z mitologii skandynawskiej i są równie głupie, co złośliwe i brzydkie. Niemal każde książkowe uniwersum ma swoją wersję tych stworzeń. Spotykamy je w tolkienowskim Śródziemiu, Świecie Dysku T. Pratchetta, czy w serii książek o Harrym Potterze J.K. Rowling. Najczęściej są kłopotliwe ze względu na swoje rozmiary i łatwe do pokonania ze względu na podatność do manipulacji.
Skierowana do młodszej grupy czytelników powieść Łowcy Trolli ukazuje nam nieco inny wizerunek tych stworzeń. Ale po kolei.
Pod koniec lat 60. ubiegłego wieku małe miasteczko San Bernardino przeżyło wielką tragedię, gdyż w krótkim czasie zniknęło tam blisko 200 dzieci. Zjawisko to było tak nagłe i masowe, że nie nadążano z poszukiwaniami, a kartony z mlekiem nagle zapełniły się zdjęciami zaginionych. Ostatnim dzieckiem, które zniknęło, był nastoletni Jack Sturges. W rowerowym wyścigu z bratem podjechał zbyt blisko starego mostu i tam jego brat widział go po raz ostatni. Jim z trudem uszedł z życiem, gdyż dziwaczne monstrum zaczęło ścigać także i jego. Tragedia ta na zawsze zmieniła Jima Sturgesa. 45 lat później jest zmęczonym życiem człowiekiem, który zarabia na życie kosząc trawniki, ma obsesję na punkcie domowych zabezpieczeń i panicznie obawia się o bezpieczeństwo nastoletniego syna Jima.
Narratorem tej historii jest właśnie Jim, zwyczajny chłopiec. Jego najlepszy przyjaciel, puszysty Tub walczy z nadwagą i szkolnym dręczycielem Chuckiem, obaj nie cierpią wf-u, a zwłaszcza wspinania się po linie i obaj mają trochę skomplikowaną sytuację domową.
Wszystko zmienia się pewnego dnia, gdy Jim zaczyna widywać rzeczy rodem z najgorszych koszmarów. Na nic zdają się domowe alarmy i kody bezpieczeństwa. Potwory wychodzą z podziemi, by przerwać spokojne życie mieszkańców. Życie dzieci znowu jest zagrożone. Trochę wbrew sobie, Jim staje się członkiem bardzo oryginalnej grupy, której celem jest powstrzymanie potworów. Czy im się to uda? Warto przekonać się samemu.
Łowców Trolli czyta się jedynym tchem, bo jest to bardzo sprawnie napisana książka i nie mam tu na myśli tylko przyjaznej czcionki, czy - co ostatnio rzadko się w książkach zdarza - ilustracji, dzięki którym łatwiej wyobrazić sobie opisywane przez autorów stwory. Nieciekawa sytuacja rodzinna Jima: odejście matki i kryzys psychiczny ojca, trwający właściwie od czasów porwania brata, spowodowały, że nastolatek jest nie tylko dojrzały jak na swój wiek i umie sobie radzić sam. Ma też niezwykły dystans do wszystkiego co go spotyka i opowiada o tym z pewną dozą życiowej ironii, właściwej ludziom po ciężkich przejściach.
Bardzo pomysłowo są tu przedstawione trolle, które są nie tylko duże, wielokończynowe i niezwykle żarłoczne. Większość z nich jest inteligentna i świadoma zagrożenia, jakie stanowią dla świata ludzi. Wśród tej dużej grupy znajdą się jednostki, które są opiekuńcze i waleczne i potrafią walczyć o to co słuszne.
Łowcy Trolli to historia z ikrą i potencjałem, pełna niezwykłych i oryginalnych rozwiązań. Okazuje się, że z potworami można walczyć nie tylko mieczem; nadają się do tego też inne narzędzia, jakie nie zdradzę, aby nie zepsuć przyjemności poznawania tej historii.
Summa sumarum, Guillermo del Toro i Daniel Kraus wykazali się pomysłowością i mile mnie zaskoczyli. Jeśli okaże się, że historia będzie miała ciąg dalszy, a są ku temu pewne przesłanki, chętnie się z nią zapoznam.