listopad 23, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: paranormal

sobota, 05 wrzesień 2020 18:55

Udręczeni. Prawdziwa historia

Koszmar rodziny Snedekerów nie rozpoczął się gwałtownie. Nie było grzmotów, demonów próbujących przejąć ich ciała ani gwałtownego wiatru. Można by powiedzieć, że zaczęło się niewinnie. Zmuszeni przez chorobę ukochanego syna, wynająć dom bliżej szpitala, myśleli, że przyniesie im pewną ulgę po żmudnych dojazdach i agresywnym leczeniu raka. Czy nie czuli aury otaczającej to miejsce? Zapewne tak, ale złożyli to na karb dawnego użytkowania tego mieszkania, czyli dawnego domu pogrzebowego. Myśleli, że przywykną, odnajdą spokój. Nie wiedzieli wtedy, że popełnili koszmarny błąd.


Zaczęło się od dzieci. Słyszały głosy, widywały dziwne, przerażające postacie, a przede wszystkim czuli, że w tym domu jest coś więcej, jakaś obecność, która przerażała je do szpiku kości. Najbardziej odczuwał to Stephen, któremu nie wierzono. Gdy mówił o tym, co widział, na początku Snedekerowie sądzili, że to przez trudne leczenie, któremu był poddawany, następnie, iż wygaduje te głupoty, aby uzyskać ich pełną uwagę. Początkowa cierpliwość przemieniła się w gniew. W rodzinie zaczęło się wszystko psuć. Przestali ze sobą rozmawiać, ich dzieci się zmieniły, a obecność, w której tak bardzo nie chcieli uwierzyć, stała się chciwa, złakniona ich strachu.


Przerażające wizje, dudniąca muzyka, głosy, znikanie rzeczy, tajemnicze wibracje i karykaturalne postacie – to nie był nawet początek. To coś, co nawiedzało ten dom, chciało ich zniszczyć, doprowadzić do szaleństwa. Gdy ataki stały się bardziej fizyczne, wiedzieli, że nie mogą dłużej zaprzeczać. Po wielu miesiącach, gdzie zatracili samych siebie, zaczęli szukać pomocy. Po wielu trudach, w końcu zdecydowali się skontaktować z Edem i Lorraine Warren – jedynym uznanym przez Watykan demonologu oraz niezwykle wrażliwym medium. Rozpoczęła się walka dobra ze złem, Bogiem i diabłem, człowiekiem i demonem. Czy Snedekerom uda się pozbyć tajemniczej obecności?


,,Udręczeni. Historia prawdziwa” to książka napisana przez Ed i Lorraine Warren we współpracy z Rayem Gartonem, Carmen Reed oraz Alem Snedekerem. Opowiada historię rodziny zamieszkałej w dawnym domu pogrzebowym, gdzie doświadczali różnego rodzaju paranormalnych aktywności. Jak przyznali państwo Warrenowie to jedna z najbardziej przerażających istot, z którymi mieli do czynienia, ponieważ nawiedzenie dotyczyło nie rodziny, a miejsca. Domu, w którym dochodziło do niewyobrażalnie ohydnych, mrożących krew w żyłach czynności, zanim rodzina Snedekerów się tam wprowadziła. Doświadczali oni wielu przerażających aktywności jak: przemieszczanie się rzeczy, ataki fizyczne, pojawiające się zjawy, głosy. Nie mogąc poradzić sobie ze złem, które opanowało ich dom, poprosili o pomoc światowej sławy demonologów, którzy całe swoje życie poświęcili na badanie zjawisk nadprzyrodzonych.


Historia rodziny Snedekerów to świetne tło do obserwacji zmian zachodzących w zwykłej rodzinie. Obserwujemy, jak za sprawą demonicznych mocy, coraz bardziej oddalają się od siebie, miejsce zrozumienia i cierpliwości zajmuje niedowierzanie oraz gniew. Mamy okazję zobaczyć, jak strach przed niezrozumieniem powoduje zamknięcie się członków tej rodziny, próbę racjonalizowania niewytłumaczalnych zjawisk, zmęczenie i strach, powodujące większe spożycie alkoholu, nieufność, aż wreszcie zaprzestanie walki i poddanie się tajemniczej obecności.


Od samego początku możemy zaobserwować powolny rozpad tej rodziny, rodziców, którzy nie potrafią uwierzyć na słowo własnym dzieciom, chłopca, który pod wpływem niezrozumienia, ale również agresji spowodowanej strachem innych członków rodziny, zawierającego pakt z tajemniczą obecnością, aby wygrać ze strachem. Fizyczne naruszenia cielesności domowników, wizje wywołujące panikę to sposoby na zagarnięcie rodziny Snedekerów i zgotowania im piekła na ziemi.
Skupiając się głównie na sposobie wydania książki, należy wspomnieć, że napisana jest przystępnym językiem. W niektórych momentach pozwala uruchomić się kreatywności siedzącej w każdym z nas i wywołać pewien rodzaj lęku, co pozwala przeżyć to, co zdarzyło się Snedekerom, a nie tylko przeczytać. Czy możecie spodziewać się, że przy zapoznawaniu z lekturą, będzie towarzyszył wam strach? Nie. Opisałabym to bardziej jako dreszczyk, w pewnych momentach wywołujący dyskomfort, ale również zapewniający interesujące wrażenia.


,,Udręczeni. Historia prawdziwa” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich czytelników lubujących się w nadprzyrodzonych historia, gdzie mogą pozwolić pracować wyobraźni oraz poznać aktywności sugerujące opętanie. Warrenowie współtworzyli powieść opartą na wspomnieniach prawdziwych ludzi, przedstawiającą ich rozterki oraz strach, co pozwala szybko uporać się z lekturą, ponieważ czyta się ją niezwykle szybko. Jeżeli macie ochotę na chwilę zadumy i nadprzyrodzonej aktywności, to pozycja idealna dla was. Nie zawiedziecie się!

Dział: Książki
niedziela, 24 maj 2020 09:41

Oczy ciemności

Tylko matka wie, jak ogromny ból trawi codzienność po utracie dziecka- istoty, którą dziewięć miesięcy nosiło się pod sercem, pielęgnowało po urodzeniu, wychowywało. Cieszyło się z większych, ale i tych mniejszych sukcesów. I nagle pustka; nie ma go, nie ma go, tak boleśnie go nie ma...

Tina Evans rok temu straciła w tragicznym wypadku syna, Danny'ego. Chłopiec wraz z grupą kolegów i dwóch opiekunów ruszyli w podróż do serca lasu, by tam przeżyć przygodę życia. Niestety, autobus nigdy nie dojechał na wyznaczone miejsce, a zrozpaczeni rodzice dostali wyłącznie informację, że coś poszło nie tak. Tinie oraz jej ówczesnemu małżonkowi odradzano patrzenie na szczątki chłopca, prowadzący sprawę nie potrzebowali ich potwierdzenia, kim jest zmarły. Teraz, po roku czasu, kobieta nadal czuje dogłębny ból; wie jednak, że nie może zadręczać się do końca swoich dni. Powoli wychodzi na prostą, skupiając całą swą uwagę na pracy, którą kocha- tworzenie spektakli. I gdy już wydaje się, że cierpienie nie promieniuje tak mocno na całe ciało, że bohaterka z dnia na dzień coraz bardziej przyzwyczaja się do myśli, że Danny'ego już nie ma, wchodzi do jego pokoju. A tam, na tablicy, widnieje jedno zdanie: NIE UMARŁ. 

Może i kobieta -choć przerażona- zignorowałaby dziwne słowa, tłumacząc je zapomnieniem. Ale to, co pojawiło się w pokoju jej syna, było dopiero początkiem dziwnych wydarzeń. Serce matki zaczyna bić szybciej. A co, jeśli jej chłopiec naprawdę żyje? Co, jeżeli nie zginął w tamtym wypadku, a trumna zawiera obce ciało... ? I gdzie w tym momencie znajduje się Danny?

Tina Evans jeszcze nie zdaje sobie sprawy, w jak misterną sieć kłamstw owinięty jest wypadek sprzed roku. Za wszelką cenę chce poznać prawdę i być może odzyskać syna. 

Twórczość Dean'a Koontz'a poznałam baaardzo dawno temu, za sprawą mojej ulubionej pani bibliotekarki. Wiedziała, że zaczytuję się w książkach Graham'a Masterton'a, więc gdy biblioteczne półki z horrorami (a było ich początkowo bardzo niewiele) opustoszały, skierowała moją uwagę na Koontz'a właśnie. I tak rozpoczął się mój kolejny wieloletni "związek", w którym oczywiście razem z autorem mamy raz wzloty, raz upadki, aczkolwiek mimo wszystko wiernie przy nim trwam. I choć Oczy ciemności jest wznowionym wydaniem, to dla mnie jest jak nowość- dotychczas nie miałam okazji czytać tej pozycji. 

Przed lekturą zastanawiałam się, dlaczego po różnych literackich stronach wyświetlają się komentarze typu: "bardzo aktualna historia". Oczywiście od razu pomyślałam o toczącej świat pandemii, aczkolwiek opis książki nie wskazywał, jakoby autor umieścił w niej cokolwiek dotyczącego tematu. A jednak byłam w błędzie, o czym oczywiście przekonałam się przy końcu lektury. 

Nie wyobrażam sobie, co muszą czuć rodzice, którzy utracili swoje dziecko; to na pewno ogromny ból, którego nie zrozumie nikt o podobnych, przykrych doświadczeniach. I mam cichą nadzieję, że nigdy nie będę musiała przechodzić przez podobną katorgę. Tina Evans jednak po roku radzi sobie coraz lepiej, co oczywiście nie znaczy, że ból po śmierci Danny'ego zniknął. Gdy w jej domu, a także miejscu pracy doszło wielokrotnie do dziwnych przejawów tajemniczej, nadnaturalnej siły, obie zrozumiałyśmy, że dzieje się coś, co wykracza poza ludzkie pojęcie. Oczywiście zakładałam jakiś typowy scenariusz- duch zmarłego dziecka próbuje skontaktować się z matką, aby przynieść jej ukojenie i móc spokojnie opuścić ziemski padół po rocznej tułaczce. Ale nie, jak się okazało, zamysł autora był zupełnie inny.

To, co początkowo brałam za thriller z nutką paranormalności, po pewnym czasie przeobraziło się niemalże w powieść sensacyjną. Autor bawi się nami, wprowadzając nas w świat matki, której delikatna konstrukcja psychiczna wciąż chwieje się za każdym razem, gdy wspomni syna, by później przedstawić ją jako superbohaterkę, gotową zrobić wszystko, by poznać prawdziwy los dziecka. Matki zwykłej, zajętej codziennymi obowiązkami, która dla potomka jest w stanie wykrzesać z siebie multum odwagi. Kobiety, która dopnie swego wbrew temu, co próbuje jej wmówić cały świat.

Tak, Oczy ciemności nawiązują do obecnej sytuacji na świecie. Ale nie jest to wątek, który zawładnął całą lekturą- na pierwszym planie nieustannie jest dążenie Tiny do poznania prawdy o losie Danny'ego. Pan Koontz postarał się, byśmy z łatwością mogli wślizgnąć się w jej uczucia, patrząc na świat jej oczami. Doceniam jego pracę, a Wam polecam skierowanie swojej uwagi na to wznowienie. Warto!

Dział: Książki
poniedziałek, 20 kwiecień 2020 09:42

Piętno

W Zielonej Górze ktoś bestialsko morduje ludzi; i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego dla śledczych pracujących nad sprawą, gdyby nie fakt, iż sprawca nie kryje twarzy przed kamerami monitoringu- ba, wręcz przeciwnie, patrzy prosto w ich obiektyw. Policja identyfikuje go jako Filipa, jednego ze sławniejszych, zielonogórkich lekarzy. A jednak nie mogą trafić na miejsce jego obecnego pobytu.

Inspektor Romuald Czarnecki wraz ze swoimi współpracownikami tworzą niemalże perfekcyjną grupę dochodzeniową do trudnych zadań. Wie, że może im ufać- wielokrotnie sprawdzili się w innych tego typu sprawach. Zwołując zebranie pracownicze jeszcze nie wie, że czeka go ogromna niespodzianka. Pukanie do drzwi zapowiada nowe informacje; osoba, która staje na progu ich sali, budzi ogromny szok. Sprawca sam pakuje się w ręce policji?! Nic bardziej mylnego... Igor Brudny (bo to właśnie on postanowił dołączyć do zielonogórskiego zespołu śledczych) jest bliźnaczo podobny do mordercy i to jedyne, co go z nim łączy. Jest gliną, pracującym i żyjącym na co dzień w Warszawie, choć jego korzenie sięgają Zielonej Góry. Tylko pogoń za nieuchwytnym sprawcą sprawia, iż postanowił ponownie pojawić się w mieście, gdzie pozostawił demony przeszłości.

Czarnecki nie wie, na ile może ufać Brudnemu. Żaden z nich nie zna odpowiedzi na pytanie, dlaczego Igor jest lustrzanym odbiciem Filipa, oskarżonego. Warszawiak zdaje sobie jednak sprawę z tego, iż rozwiązanie morderczej zagadki może tkwić w mrokach jego przeszłości.

Kilka lat temu miałam okazję zapoznać się z książką o niezwykle intrygującym tytule Droga do piekła. Wciąż wspominam ją z nostalgią- była bardzo dobra, wręcz świetna. Autor pogrywał sobie z czytelnikiem, wprowadzając go do świata, który za żadne skarby nie mógłby być realny. A jak to się skończyło wie każdy, kto również po ową lekturę sięgnął. Teraz, gdy tylko pojawiła się okazja przeczytania nowości od pana Przemysława Piotrowskiego, nie zastanawiałam się ani sekundy. Czekałam na powtórkę z tego emocjonalnego rollercoaster’a. I otrzymałam ją. Jazda bez trzymanki!

Igor Brudny w żadnym wypadku nie zamierzał pojawiać się w Zielonej Górze. Tamten etap zamknął już dawno, starając się zatrzeć złe wspomnienia nieprzerwaną pracą. To informacja od jego przyjaciółki sprawia, iż musi podjąć trudną decyzję o tymaczowym powrocie- kobieta pokazuje mu zdjęcia z monitoringu, na którym bliźniaczo podobny do niego mężczyzna morduje. Oboje zdają sobie sprawę, iż wywołają one ogromne poruszenie wśród dziennikarzy, jak również tamtejszej policji. Stąd też decyzja o wyruszeniu w podróż, na końcu której być może czeka rozwiązanie zagadki.

Przeczytałam tę książkę jednym tchem. Przez całą lekturę autor pogrywa z nami, kierując naszą uwagę na różnorodne detale, tkając piękną sieć intryg i kłamstw. Nie wiedziałam, czy mordercą jest człowiek z krwi i kości, czy za zakrętem czeka na mnie istota nie z tego świata (co prawda w każdej książce doszukuję się wątków paranormalnych, ale w tym przypadku nie jest to trudne). Zazwyczaj w tego typu lekturach kieruje się uwagę odbiorcy na przeszłość głównego bohatera i Piętno nie stanowi wyjątku. Dobrze czy źle- rozstrzygnijcie sami, jak dla mnie ta „powtarzalność” nie stanowiła żadnego problemu. Tak naprawdę nie ma się do czego przyczepić- akcja wartko rwie przed siebie, bohaterowie są ciekawie skonstruowani, a wydarzenia noszą znamiona lekkiego odrealnienia. Nie sposób się nudzić. Wszystko zgrabnie się ze sobą łączy, pióro naszego polskiego autora jest przyjemne, dzięki czemu nie kręciłam nosem na żadne słowne „kwiatki”. A co najciekawsze, nowość od pana Piotrowskiego to pierwszy tom nowej serii, w której –mam takie przeczucie- odnajdę coś dla siebie.

Pan Przemysław Piotrowski pisze dobrze, ba- nawet bardzo. Zdecydowanie zachęcam do zapoznania się ze wspomnianą już Drogą do piekła i sądzę, że wówczas tego autora nie trzeba będzie już polecać, gdyż po Piętno sięgniecie już z własnej, nieprzymuszonej woli. Oby tak dalej!

Dział: Książki

Literaturze grozy przypięto łatkę niewymagającej, trywialnej, czasem wręcz prymitywnej, co jest krzywdzące zarówno wobec tworzących ją pisarzy, jak i sięgających po nią czytelników. W końcu horror horrorowi nierówny, a obok nieskomplikowanych historii, których siłą napędową jest ilość tryskającej krwi, mamy całą gamę powieści, które naprawdę potrafią wbić w fotel i pozostać w pamięci na długie lata.

Dział: Felietony
środa, 15 styczeń 2020 23:32

Fragment II: Instytut

– Ładnie, prawda?

Teddy odwróciła się i zobaczyła obok bardzo niską dwudziestolatkę. Teddy od razu przyszło na myśl, że ta dziewczyna być może spędziła więcej czasu na czytaniu pod kołdrą Władcy Pierścieni niż na spacerowaniu w słońcu. Pod jej oczami widniały ciemne półkola.

Dział: Książki
środa, 08 styczeń 2020 11:31

Ostatni

W 2020 rok weszłam z przytupem, ponieważ rozpoczęłam go od „Ostatniego”. Powieść Hanny Jameson to niesamowity thriller w klimacie postapo, który fascynuje, przeraża i… zmusza do refleksji. Autorka stworzyła po prostu ciekawą wizję końca świata oraz fenomenalnie zobrazowała nieludzką-ludzką naturę w krytycznych chwilach…

W powieści zatraciłam się od pierwszych stron. Styl pisarki jest zachwycający, a emocje miotające bohaterami wydawały mi się przedziwnie realne. Nie mam pojęcia, jak ja bym zachowała się w takiej sytuacji, ale – jak przypuszczam – wpadłabym w paranoję, podobnie jak Jon, główny bohater „Ostatniego”. Zresztą, ciężko mu się dziwić – jest jednym z dwudziestu ocalałych, a wkrótce dowiaduje się, że wśród jego towarzyszy niedoli jest zabójca i to dopiero zalążek nieszczęść. Samobójstwa, paranormalne zjawiska, zaginięcia, akty kanibalizmu – straszliwych wydarzeń tutaj nie brakuje. Przerażający obraz tego do czego człowiek może być zdolny w skrajnej rozpaczy i zagubieniu…

„Ostatni” dopracowany jest nie tylko pod względem psychologicznym. Jak nie trudno się domyślić, kreacja bohaterów tutaj również jest na naprawdę wysokim poziomie, ale na większą uwagę zasługuje tutaj mistrzowskie budowanie napięcia. Hanna Jamenson po mistrzowsku wprowadza nagłe zwroty akcji, karmi nas tajemnicami oraz silnymi emocjami, a także wprowadza w treść nutkę… humoru. Miejscami jest on dość specyficzny, jednakże idealnie wpasowuje się w nietypową walkę o przetrwanie. Nie zabrakło tutaj miejsca również dla wątku kryminalnego (próba odnalezienia mordercy), choć – jak się pewnie domyślacie – groza wiedzie tutaj główny prym. Można tu nawet wyczuć drobne nawiązania do „Lśnienia” Stephena Kinga, co było dla mnie dodatkowym smaczkiem i zaowocowało jeszcze większą przyjemnością czytania.

Hanna Jameson nabałaganiła mi swoją powieścią w głowie. „Ostatni” to mroczny pamiętnik, który zdaje się kryć w sobie to, co w człowieku najgorsze, choć znalazło się w nim i kilka pozytywnych akcentów. Jeśli chodzi o wady książki, to można się tutaj przyczepić jedynie do literówek w tekście (o zgrozo) oraz mało spektakularnego zakończenia, jednakże radioaktywne tło, dramatyzm wylewający się ze stron i bardzo dobry warsztat pisarski autorki wynagradza to wszystko z nawiązką. Mam nadzieję, że wydawnictwo Czarna Owca pokusi się i o wydanie innych tworów popełnionych przez autorkę, bowiem kapitalnie połączyła thriller psychologiczny z klimatem postapo i – co tu dużo mówić – czytelniczo zadurzyłam się w niej od pierwszej książki. Polecam z całego serca, lektura idealna dla miłośników mocnych wrażeń!

Dział: Książki
niedziela, 04 sierpień 2019 12:50

The World of Lore: Niegodziwi śmiertelnicy

Czy są na sali fani niesamowitych opowieści? Takich z dreszczykiem, kryjących w sobie najczęściej mroczne tajemnice? Jeśli tak, to seria książek The World of Lore Aarona Mahnke’a jest w sam raz dla Was. Rok temu ukazały się Potworne istoty, a na początku lipca drugi tom o wdzięcznym tytule Niegodziwi śmiertelnicy.

Jeżeli spodobał Wam się poprzedni tom, ten również Was nie rozczaruje, chociaż od razu spieszę wyjaśnić, że możecie po niego sięgnąć również bez znajomości Potwornych istot. Tym razem autor wziął na warsztat nie zjawiska paranormalne czy stworzenia rodem z legend, ale prawdziwe potwory kryjące się wśród nas pod postacią uprzejmych sąsiadów, niepozornych nieznajomych czy powszechnie szanowanych obywateli.

Zebrane tu historie zostały podzielone na pięć części: Kroczący w cieniu. Ze śmiercią jej do twarzy, Trudy i kłopoty, Trochę dziwne oraz Magiczne sztuczki. A kogo spotkamy na kartach książki? Seryjnych morderców, którzy przez lata „kolekcjonowali” ciała swych ofiar tuż pod nosem nieświadomych tego sąsiadów. Pielęgniarkę, która zamiast pomagać pacjentom, doskonale bawiła się podając im truciznę. Kobietę, która dla pieniędzy z ubezpieczenia nie cofnęła się przed zamordowaniem męża, dzieci i kilkunastu kolejnych mężczyzn, którzy mieli pecha stanąć na jej drodze. Łowcę czarownic mającego na sumieniu ponad dwieście kobiet oskarżonych o czary. XIX-wiecznych sprzedawców zwłok, którzy zamiast bawić się w hieny cmentarne, skupili się na mordowaniu i tym samym zawsze mieli pod ręką „świeży towar”. Łącznie zgromadzono tu kilkadziesiąt historii, niektóre wyjaśnione, inne nie do końca, pozostawiające czytelnika z osobliwym uczuciem niepokoju.

Mimo że mamy do czynienia z makabrycznymi opowieściami, które często przyprawiają o gęsią skórkę, Mahnke przedstawia je w formie lekkiej, czasem zabarwionej ironicznym humorem gawędy. Czyta się je świetnie, chociaż warto robić przerwy w lekturze, ponieważ pochłaniane za jednym podejściem mogą po pewnym czasie znużyć. Natomiast dawkowane, zapewniają świetną rozrywkę aż do samego końca.

Dodatkowym smaczkiem są ilustracje autorstwa M.S. Coreya, którego prace można także zobaczyć nie tylko w poprzednim tomie, ale również w amerykańskich zbiorach opowiadań Edgara Allana Poego czy Orrina Greya. Doskonale komponują się z zawartymi tu historiami. Są proste, ale jednocześnie balansują na granicy tego co zabawne i makabryczne.

Podsumowując, jeśli lubicie opowieści z dreszczykiem, na pewno nie będziecie rozczarowani. Gorąco polecam wszystkim fanom tajemnic i grozy, tym razem w formie lekkiej i przystępnej, co wcale nie oznacza, że nie napawającej strachem.

Dział: Książki
środa, 24 lipiec 2019 20:59

Skrzynia ofiarna - zapowiedź

Nigdy nie przychodź do skrzyni sam.
Nigdy nie otwieraj jej po zmroku.
Nigdy nie wyjmuj daru ofiarnego.

Dział: Książki
poniedziałek, 17 czerwiec 2019 22:52

Vice Versa - zapowiedź

Drugi tom serii o nienormatywnych z przymrużeniem oka!
Przezabawny misz-masz gatunków. Mamy tu urban fantasy z przymrużeniem oka, umowny kryminał, pastisz paranormalnego romansu i powieść obyczajową – oficjalna recenzja z portalu lubimyczytac.pl

Dział: Książki
czwartek, 31 styczeń 2019 02:11

Biały Kruk

Jak to jest mieć rodzinną tajemnicę, która na zawsze odmieni nasze życie, zapędzając nas w zupełnie obcy, nieznany nam do tej pory świat? Taką właśnie historię przedstawia swoim czytelnikom bestsellerowa autorka „USA Today” J.L. Weil w swojej powieści dla młodzieży, noszącej tytuł „Biały kruk”.

Matka Piper i TJ’a zostaje zamordowana. Po tej tragedii ojciec rodzeństwa załamuje się i bez wahania korzysta z propozycji teściowej, która zaprosiła dzieci na wakacje do swojej rezydencji na tajemniczej wyspie u wybrzeży Nowej Anglii. Piper i TJ jednak nigdy nie mieli okazji poznać swojej babci i wyjazd jest dla nich zesłaniem i karą, a nie wybawieniem. Kiedy jednak Piper spotyka rodzeństwo Hunterów, przymusowe wakacje zaczynają być niezwykle ciekawe.

Powieść jest dobrze napisana, ale z początku historia w ogóle do mnie nie przemówiła. Nie potrafiłam się w nią wciągnąć. Myślę, że miało to wiele wspólnego z główną bohaterką, która zupełnie nie przypadła mi do gustu. Rozumiem, że w zamyśle autorki przeżyła tragedię, ale to nie usprawiedliwia jej niegrzecznego, niekiedy wręcz wulgarnego zachowania oraz zupełnej lekkomyślności. Piper to źle wychowana, zadufana w sobie pannica, a nie jak głosi zajawka o preferencjach pisarki „dziewczyna z ikrą”.

Druga połowa książki to zupełnie co innego. Wciąga czytelnika w wir wydarzeń i już nawet wzdychane do cudownego Zane nie jest takie uciążliwe. Gdy jednak ostatecznie dałam się porwać, to powieść po prostu się skończyła. Na szczęście jestem w posiadaniu drugiego tomu, po który sięgnę z prawdziwą przyjemnością, jak tylko skończę pisać notkę na temat pierwszego.

J.L. Weil wykreowała ciekawą fabułę i w cudowny sposób oddała klimat tajemniczej wyspy. Wątek fantasy okazuje się pewnym zaskoczeniem, dlatego nie będę zdradzała, kim są owiani cieniem bohaterowie. Podoba mi się styl pisarki i nie przeszkadza mi język, którym się posługuje (ona lub tłumaczka, bo z tym to tak do końca nigdy nie wiadomo). Nie jestem natomiast zadowolona z relacji Piper z babcią, bo dziewczyna, która ma zostać dziedziczką, zupełnie jej nie poznała. Tak naprawdę wszystkie tajemnice musi odkrywać sama (może dlatego, że była taka niemiła?) parokrotnie omalże nie przypłacając tego życiem.

Podsumowując - J.L. Weil miała świetny pomysł na fabułę powieści fantasy, jednak nie udało jej się dopracować paru wątków. Mimo to książkę czytałam z przyjemnością, a teraz, wciąż zaintrygowana, z miłą chęcią sięgnę po drugi tom. Polecam wszystkim miłośniczkom romansów paranormalnych i młodzieżowej fantastyki. Myślę, że bez trudu wciągnie ich lektura „Białego Kruka”, a z rozwoju akcji będą bardzo zadowolone.

Dział: Książki