październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

niedziela, 27 sierpień 2017 23:33

Uniwersum Metro 2033. Krucjata dzieci

Historia lubi się powtarzać. Mediolanowi grozi nowa zagłada atomowa, a dzieci znowu przygotowują wyprawę krzyżową. Czy mają szansę, czy też – jak poprzednio – religijni fanatycy prowadzą ich na bezsensowną śmierć? Czy prawdziwymi potworami są mutanty, które zajęły ruiny Mediolanu, czy ludzie ukrywający się pod miastem? Czy jest miejsce dla Boga tam, gdzie wiara spłonęła w atomowym ogniu, i po czyjej jest On stronie?

Dział: Książki
sobota, 26 sierpień 2017 17:45

Widzę cię

Codziennie wsiadasz do metra, tramwaju czy autobusu, by dotrzeć do pracy lub wrócić do domu po upragniony odpoczynek. Razem z tobą podróżuje tysiące innych ludzi. Ot, codzienna rutyna. Wydawałoby się, że pośród tych wszystkich osób możesz czuć się bezpiecznie, przecież razem z tobą jest cały ten tłum, zajętych sobą ludzi. Ale Obserwator też tam jest. Widzi cię, ale ty go nie widzisz. Clare Mackintosh w swoim thrillerze „Widzę Cię” zabiera nas do świata, który może powodować paranoję, szczególnie jeśli zdamy sobie sprawę, że autorka pracowała kiedyś w policji kryminalnej, więc zna się na rzeczy.

Zoe Walker poznajemy, gdy wraca do domu swoją standardową trasą, przerzucając w metrze strony gazety dla zabicia czasu. Nie jest nią zbyt zainteresowana, dopóki pewne zdjęcie nie przykuwa jej uwagi. Kobieta na nim uderzająco przypomina Zoe, ale najgorsze jest to, że fotografia znajduje się w sekcji ogłoszeń sekstelefonów. Mąż i dzieci nie do końca widzą to podobieństwa, ale Zoe nie przestaje czuć niepokoju. Przez kolejne dni odnajduje w gazecie zdjęcia innych kobiet z tym samym nieistniejącym numerem telefonu i tajemniczą stroną internetową, która pozornie nic nie zawiera. Niepokój przeradza się w paranoję, gdy okazuje się, ze wszystkie te kobiety padły ofiarą przestępstwa.

Zoe zgłasza się po pomoc do niepokornej policjantki, Kelly Swift, która dobro ofiar stawia na pierwszym miejscu. Mimo młodego wieku Kelly ma już swoje za uszami, ponieważ częściej słucha swojego przeczucia niż przełożonych. Losy Zoe i Kelly się łączą i szybko, okazuje się, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana, niż wydawało się na początku.

Historię bohaterek poznajemy w przeplatających się rozdziałach. Zoe przedstawia nam swoje poczynania osobiście, losy Kelly poznajemy z trzeciej osoby. Co jakiś czas, dla podniesienia napięcia odzywa się tajemniczy Obserwator. Jego wypowiedzi są krótkie, ale budzące niepokój i podsycające poczucie niepewności. Obserwator zwraca się bezpośrednio do czytelnika. Według mnie te akapity są najciekawszym elementem książki.

„Myślisz, że poznaliście się przypadkiem. (...) Może tak było, a może nie. Teraz, gdy już wiesz, że istnieją tacy jak ja, nigdy nie będziesz pewna”.

Szczerze powiem, że książka nie spełniła moich oczekiwań. Bohaterki były dla mnie raczej irytujące, niezbyt ciekawe. Ciężko mi było wczuć się w ich sytuację, czy chociażby poczuć empatię. Cała historia ma ogromny potencjał. Skomplikowane przestępstwo, podejrzenia spadające na kolejne osoby, poczucie paranoi i prześladowania, nawet w biały dzień w miejscach publicznych. Niestety nie poczułam tego klimatu, w związku z tym książkę oceniam na średnią. Nie byłabym sprawiedliwa, gdybym nie dodała plusa za zaskakujące zakończenie.

Dział: Książki
piątek, 25 sierpień 2017 21:08

Amazing Spider-Man #01: Szczęście Parkera

Spider-Man to chyba jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w uniwersum Marvela. W zestawieniu 50 najlepszych bohaterów komiksowych magazynu Empire zajął piąte miejsce. O tym, jak jest on bardzo popularny, świadczy fakt, iż oprócz licznych komiksowych historii, które ukazywały się na całym świecie,  tylko w XXI wieku powstało aż sześć filmów o jego przygodach. Całkiem niedawno mogliśmy zapoznać się z dość oryginalną historią Człowieka Pająka, a mianowicie serią „Superior Spider-Man”. W niej to ciałem i umysłem Parkera zawładnął Doktor Octopus. Ostatecznie jednak dobro zatriumfowało, a Ock został unicestwiony.

W pierwszym tomie nowej serii „Amazing Spider-Man”, która jest bezpośrednią kontynuacją „Superior”, nad nowojorskimi dachami ponownie zaczął przemieszczać się znany i lubiany przez wszystkich Spider-Man. No właśnie, czy rzeczywiście nadal lubiany? Otto podczas zmiany osobowości nieźle namieszał w życiu prywatnym Petera. Wprowadził wiele istotnych zmian, a dodatek narobił sobie (a raczej Parkerowi) sporo nowych wrogów.

Dan Scott w otwierającym serie albumie „Szczęście Parkera” wywraca znany nam świat Człowieka Pająka  do góry nogami. Tytułowe szczęście bohatera zaś  jest tylko chwilowe. Okazuje się, że Peter nie jest już fotoreporterem wiążącym ledwo koniec z końcem, tylko prezesem wielkiej i prężnie działającej firmy zajmującej się nowymi technologiami. Pracownicy go szanują, ale jest to szacunek przez strach. Chłopak jest również w stałym związku, ale wybranką jego serca nie jest Mary Jane. Nawet obywatele Nowego Jorku nie darzą sympatią już pajęczego bohatera. Choć Parker stara się być wesoły i pozytywnie nastawiony, nie do końca udaje się mu odnaleźć w nowej sytuacji. Dodatkowo jego dawna sojuszniczka Black Cat planuje zemstę za wszystkie krzywdy, które wyrządził jej Octopus w ciele Pająka. Nawiązuje sojusz z Electro i w duecie wypowiadają wojnę Parkerowi.

Jakby tego było mało, Scott zaszalał i we wstępie albumu odsłonił nam nieznany fakt z genezy Spider-Mana. Tego feralnego dnia, kiedy to radioaktywny pająk ukąsał nastoletniego, nieśmiałego Parkera, wydarzyło się coś jeszcze. Stworzenie to przed śmiercią zdążyło jeszcze ugryźć inną osobę. Tak oto wyjątkowe i niesamowite umiejętności otrzymała dziewczyna o imieniu Cindy.  Przez te wszystkie lata żyła odseparowana od rzeczywistości, więziona w bunkrze przez Ezekiela. Po tym, jak została uwolniona przez Spider-Mana, przyjmuje pseudonim Silk i zaczyna towarzyszyć swojemu wybawcy.

Nie chcę zdradzać za bardzo fabuły tej historii. Powiem tylko, że ta mieszanka różnych charakterów sprawia, że dzieję się dużo. Jest gorąco, można rzec wręcz bardzo gorąco.

Dan Scott udowodnił po raz kolejny, że potrafi zaskoczyć czytelnika. Choć wydawało się, że Spider-Man jest postacią już mocno wyeksploatowaną, to scenarzysta potrafił wcześniej namieszać w jego historii poprzez zamianę z Octopusem. Teraz zaś nie tylko otwiera nowy rozdział w życiu Parkera, ale umiejętnie wprowadza postać - jego żeńską wersję. Bardzo fajnie również tłumaczy jej nieobecność przez te wszystkie lata. Silk, jak się okazuje, dysponuje o wiele potężniejszymi mocami niż Człowiek Pająk i choć nie ma żadnego doświadczenia jako superbohaterka, potrafi umiejętnie je wykorzystać. Tak naprawdę, to ona prowadzi prym w tej historii. Nawet intryga elektryzującego duetu Electro-Black Cat schodzi gdzieś na dalszy plan. Scott zostawił szeroko otwarte drzwi w jej wątku, więc można liczyć na to, iż kolejne numery przyniosą nam kolejne ciekawe wydarzenia z udziałem Cindy.

Jeśli chodzi zaś o Spider-Mana, cieszy fakt, że Parker znowu jest tym starym, dobrym Parkerem. Nie ukrywajmy, Octopus jako Superior humorem nie grzeszył. Peter znowu żartuje, zachowuje się wręcz jak luzak, nawet przy członkach grupy Avengers. Oczywiście niektórym może trochę przeszkadzać to, że nie jest już tym skromnym i nieśmiałym fotografem, lecz jako szef dużej firmy, stylizowany jest trochę na drugiego Tony'ego Starka. Jednakże bardzo fajnie zobaczyć tego bohatera w nowej odsłonie.

Powiew świeżości widoczny jest również w oprawie graficznej. Odpowiadał za nią znany m.in. z serii „Superior Spider-Man” Humberto Ramos. Jego styl charakteryzują bardzo żywe kolory, wyidealizowane postacie (szczególnie zgrabne i kształtne kobiety) czy dynamiczne sceny pojedynków. Efekt jest bardzo dobry, współgra z fabułą i nadaje fajny klimat całej historii. Komiks cieszy oko i z tego powodu szczególnie powinien trafić w gusta młodych odbiorców.

Podsumowując, pierwszy tom nowej serii o przygodach Spider-Mana, to komiks bardzo dobry. Nie brakuje w nim akcji, dobrego humoru czy fajnych i widowiskowych pojedynków. Oczywiście w komplecie otrzymujemy bardzo ciekawą i co najważniejsze zaskakującą historię. Na pewno zainteresuje on odwiecznych fanów Człowieka Pająka, wychowywanych na komiksach wydawanych w Polsce w latach ‘90, jak również tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym bohaterem. Szczególnie że dopiero co na ekrany kin weszła kolejna ekranizacja przygód Petera Parkera. Osobiście polecam i z niecierpliwością czekam na kolejne odsłony przygód nowego pajęczego człowieka.

Dział: Komiksy
poniedziałek, 21 sierpień 2017 11:08

Rozpaleni

Książka „Alight/ Rozpaleni” stanowi drugą część cyklu „Trylogia Generacje”. Pierwszy tom dostałam od przyjaciółki, nie znałam autora, nie wiedziałam czego się spodziewać, usiadłam do niej bez żadnych oczekiwań i bez reszty mnie wciągnęła. Byłam zachwycona wszystkim: narracją, bohaterami, tłem... nawet tym, że na końcu nie wszystko było jasne. Zatem wiadome było, że wobec następnego tomu mam spore oczekiwania.

Znów Em budzi się w trumnie. Tym razem już nie jest tak zdezorientowana, jak ostatnio. Szybko przypomina sobie poprzednie wydarzenia i jej rolę w społeczeństwie. Główna bohaterka dźwiga ogromny ciężar. Dowodzi dość liczną grupą ludzi, nie wiedząc, gdzie leci, co zastanie i jakie przygody na nich czekają. To ogromna odpowiedzialność. Nie raz będzie musiała ryzykować życiem, aby ratować członków swojej społeczności. Ale Em nie walczy tylko z zastanymi zagrożeniami.

Em będzie musiała stawić czoło malejącym zapasom jedzenia, tajemniczej, chorobotwórczej pleśni, gigantycznym pająkom, dziwnym stworzeniom na zewnątrz oraz zagrożeniu, które kryje się na statku. Nie każdy, kto wygląda na wroga, jest nim rzeczywiście. Prawdziwe zagrożenie nadejdzie z niespodziewanej strony.

Nie będzie zaskoczeniem zapewne, jeśli napiszę, że ta część nie jest lepsza niż poprzednia. Pierwsze spotkanie z historią było zaskakujące. Nie spodziewałam się tak dobrej młodzieżówki, dopracowanej w każdym szczególe. Tajemniczej, spójnej, wciągającej. Ale to, że historia nie jest lepsza, albo równie dobra, nie znaczy, że jest zła. Wręcz przeciwnie. W dalszym ciągu to jedna z najlepszych historii, jakie czytałam w życiu.

Nastolatkowie mniej więcej znają swoje położenie. Powoli akceptują to, kim są i ile fizycznie mają lat. Akceptują swoją seksualność i to, że oni tak naprawdę nie mają swojej historii. Nie urodzili się, a zostali wyprodukowani jako naczynia na umysły Starszych, których własne ciała odmawiają posłuszeństwa. Jednakże chcą walczyć o swoje przetrwanie, o pozostanie sobą. Ich walka jeszcze trwa.

Wyobrażam sobie, jak przerażająca musi być myśl, że wspomnienia nie należą do mnie, że emocje i uczucia nie są moje, że zostałam stworzona dla kogoś innego. To dość ciekawe zagadnienie etyczne. Czy mamy prawo tworzyć ludzi wyłącznie po to, aby przekopiować umysł kogoś innego? Czy jest to odpowiedni sposób na przedłużanie sobie życia? Czy mamy moralne prawo robić takie rzeczy, wiedząc, że tak naprawdę człowiek nie powstaje „pusty”? Czy mamy prawo zabić pojawiającą się osobowość w imię takiego celu? Czy zawsze cel uświęca środki?

Na to pytanie książka nie odpowiada. Każdy sam musi to zrobić. Odpowiada natomiast na wiele innych. Niektóre zadałam we wpisie na temat poprzedniego tomu. Dowiadujemy się na przykład, czemu miały służyć symbole na czołach ludzi, dlaczego niektórzy mają wiedzę za zakresu medycyny, nauki, dlaczego jedni walczą, inni próbują nawracać wiernych, a jeszcze inni są świetnymi doradcami. Pojawia się natomiast parę innych zagadnień: dlaczego na planecie jest wymarłe miasto, czym jest czerwona pleśń i jak ją zwalczyć oraz to, czym są dziwne stworzenia i jakie mają intencje.

Ta część jest zupełnie inna od poprzedniej. Z ciasnych korytarzy i pokładu statku przenosimy się na obcą, nie do końca gościnną przestrzeń. Bohaterowie są w ciut lepszym położeniu, niż w poprzednim tomie, ale nadal jest ono do pozazdroszenia. Gorąco zachęcam was do zapoznania się z tym i poprzednim tomem. To jest naprawdę świetnie opowiedziana historia.

Dział: Książki
wtorek, 08 sierpień 2017 15:39

Tajne akta Obozu Herosów

Hej, ty! Tak, właśnie Ty! Mówię do ciebie. Nie odwracaj się! Przeklęci młodzi herosi, zawsze robią wszystko po swojemu. Kto słuchałby starszego, poczciwego nauczyciela? Kto się pytam? A jednak wróciłeś. Czyżby na twoją decyzję wpłynęły moje piękne kopyta? Zapewne tak. W końcu kto nie obejrzy się za cudownymi, zgrabnymi kopytkami? Nie patrz tak na mnie dzieciaku. Nie zwariowałeś. Nie, wcale nie jestem koniem. Nie wierzysz? Może i masz rację, w końcu w jakiejś części jestem kopytnym. Pewnie mi zazdrościsz? Zapewne tak. Chciałbyś tak kłusować, prawda dzieciaku? Hej, hej, nie mdlej mi tu! Nie mam zamiaru się nadwyrężać. Przestań, przecież widzę, że nic Ci nie jest. Nie widziałeś nigdy centaura? Nie? A no tak, w końcu nie znasz świata herosów. Za chwilę Ci wszystko wytłumaczę. Poczekaj, nie uciekaj! Nie, nie, nie. Wyobrażasz sobie, że będę Cię gonił? Co to, to nie. Zapomnij o tym! O tak, właśnie tak. Wracaj tu, grozi Ci niebezpieczeństwo. Potwory niedługo zaatakują. Nie marnuj naszego cennego czasu. Wyruszamy do Obozu Herosów. Nie wiesz, co to jest? Hmmm, niedługo się dowiesz, a tymczasem trzymaj. Będziesz miał, co poczytać w drodze i choć trochę przygotować się na to, co Cię czeka. Właśnie tak! W twoich rękach spoczywają ,,Tajne akta obozu herosów" - dzięki nim dowiesz się tego, co najważniejsze. Ruszajmy. Czas ucieka! Pamiętacie niesamowitą, wciągającą serię Ricka Riordana o Percym Jacksonie? Zapewne tak. Kto nie słyszał o tym młodym uzdolnionym herosie? Chciałabym zaprosić dziś was na recenzję dodatku do świata dzieci bogów, a mianowicie jedynego, prawdziwego przewodnika po obozie treningowym dla półbogów. To pozycja obowiązkowa dla każdego fana twórczości pana Riordana! Cudownie było móc zagłębić się w obozowe opowiastki, przeczytać wywiady z bohaterami, poznać tajemnicze zakątki, a przy okazji mieć wgląd w film Apolla przybliżający życie półbogów w tym miejscu. Jesteście ciekawi, co jeszcze można znaleźć w tym dodatku? Jeśli tak, to zapraszam do zapoznania się z całą recenzją?

W tym przewodniku Percy Jackson i inni mieszkańcy Obozu Herosów odpowiadają między innymi na takie pytania jak: „Co to jest miejsce?” i „Czy mogę zatrzymać koszulkę?”. Nowicjusze mogą poczytać o domkach, sprawdzić swoją wiedzę o magicznych znakach i zapoznać się z rozdziałem poświęconym treningom. Ale Tajne akta Obozu Herosów opisują nie tylko teren obozu i budynki. Książkę uzupełniają opowieści o herosach, dla których obóz jest domem, i takich, którzy zawitali tu tylko na chwilę w drodze w nieznane. Chejron osobiście napisał wstęp zawierający krótki rys historyczny treningu półbogów oparty na tysiącach lat jego doświadczenia. No i oczywiście są tu też boskie słowa mądrości Apollina, ponieważ... no, ponieważ półboscy autorzy woleliby nie zostać pobici, dziękujemy.

Oglądaliście film Apollina pt. "Witajcie w Obozie Herosów", który ma za zadanie przybliżyć nowym półbogom zadania, jakie na nich czekają? Nie? Całe szczęście - o tym nie da się zapomnieć. Wpadliśmy na niego przez przypadek i szczerze mówiąc, takich bzdur jeszcze nigdy nie słyszeliśmy. Ała, przecież mówię prawdę! [...] Annabeth twierdzi, że ktoś może być niezadowolony, a zarazem uraczyć nas kolejnymi szaleńczymi lirykami. Zapomnijcie o tym, co pisałem wcześniej. Zacznijmy od początku. My, półbogowie mieszkający w Obozie Herosów pragnie przybliżyć Ci bardziej sylwetkę tego miejsca, opowiedzieć, jak powstały niektóre zakątki, przybliżyć zasady panujące w tym obozie. Gwarantujemy, że nie znajdziecie lepszego przewodnika. A w dodatku będziecie mogli przeczytać kilka wywiadów oraz mieć wgląd w najpilniej strzeżone tajemnice obozowiczów. W końcu musicie być przygotowani. Satyrowie już się szykują, a to oznacza, że pojawi się tu nowa krew. Mamy nadzieję, że dzięki naszej zbiorowej pracy, poczujecie się choć trochę spokojniejsi. I pamiętajcie, nigdy nie oglądajcie filmu wprowadzającego do obozu Apolla! Nigdy o nim nie zapomnicie. Ostrzegam.

"Tajne akta Obozu Herosów" to dodatek do świata stworzonego przez pana Riordana, gdzie mamy okazję dowiedzieć się czegoś więcej o salach treningowych, obozowych pomieszczeniach, zapoznać się z wywiadami przeprowadzonymi przez młodych półbogów, mamy wgląd w tajemniczą korespondencję między satyrami a przede wszystkim znów możemy przeczytać krótkie opowiadania o naszych ulubionych bohaterach. Percy, Annabeth, Nico i wiele innych postaci czekają, aż w wasze ręce wpadnie jedyny, prawdziwy przewodnik po Obozie Herosów. Przygotujcie się na dużą dawkę humoru, kilkanaście stron poświęconych urywkom filmu Apollina, które rozśmieszą was do łez, obozowe historyjki oraz cudowne ogniska, o których się nie zapomina. "Tajne akta Obozu Herosów" to książka na kilka godzin, którą koniecznie muszą poznać fani twórczości Ricka Riordana. Dowiecie się tego, o czym się w jego pozycjach nieczęsto mówi. Świetne poczucie humory, lekki sarkazm oraz ciekawostki o tym tajemniczym miejscu sprawią, że znów zapragniecie powrócić na obrzeża Olimpu!

"Tajne akta Obozu Herosów" to książka, która uzupełni waszą wiedzę o miejscu zapewniającym ochronę półbogom. Będziecie mieli okazję poznać nowe postacie, dowiedzieć się, skąd w ogóle powstał pomysł na utworzenie tego miejsca i co wspólnego z tym wszystkim ma Apollo. Percy i jego przyjaciele oprowadzą was po miejscu tak bardzo chronionym przed ludźmi, pokażą miejsca, w których można się zrelaksować lub sprawdzić swoje umiejętności. Jesteście ciekawi historii Chejrona? Zastanawiacie się, dlaczego to właśnie on stał się nauczycielem półbogów? Specjalnie dla was, nasz kochany centaur podzieli się swoją historią. Nadal nie jesteście przekonani? W takim razie może do sięgnięcia po ten dodatek, zachęci was cudownie uzdolniony, niesamowicie skromny bóg Apollo, który postanowił wyprodukować film mający przybliżyć przyszłym kadetom Obóz Herosów. Jesteście ciekawi, co takie wymyślił? Nie zawiedziecie się. Powrót do świata Ricka Riordana to niesamowita przyjemność. Polecam!

Dział: Książki
niedziela, 06 sierpień 2017 10:01

Tajemnica wyspy Flatey

Tajemnicza księga, mroczne opowieści, pradawne rytuały, okrutne zabójstwa - to wszystko stanowi elementy wielkiej spirali nakręconej wiele lat temu. Czy we współczesnym świecie nadal możemy poczuć wpływ dawnych legend? Ile razy w swoim całym życiu mogliśmy spotkać się ze starożytnymi historiami? Czy mogą one nas czegoś nauczyć? Dawno, dawno temu na pewnym statku pewien mężczyzna stworzył zagadkę, którą odgadnąć może tylko największy znawca tajemniczej księgi ,,Flateyjarbók" opisującej pradawne bitwy, wojny, intrygi wikingów. Mężczyzna stworzył coś, co na wiele wieków zajęło umysły najwybitniejszych geniuszy. Nikt nie potrafił rozwiązać tej zagadki. ,,Flateyjarbók" po wielu latach trafiło tam, gdzie jego miejsce - na malutką wyspę Flatey, gdzie czas płynie jednostajnym rytmem. Nikt tu się nie śpieszy, życie każdego mieszkańca to codzienna rutyna. Wydawałoby się, że nic nie może wyrwać osób zamieszkujących wyspę z ich urokliwego otępienia, ale wtedy na pobliskiej wysepce zostają odkryte zwłoki. Kim jest tajemniczy mężczyzna, który najwyraźniej spędził zimę w zapomnianym przez wszystkich miejscu? Co wspólnego z jego śmiercią ma tajemnicza księga?

Kochani, zapraszam was na recenzję książki, co do której mam mieszane uczucia. Spodziewałam się niesamowitego, świetnie skonstruowanego kryminału, gdy wciągnie mnie od samego początku, a historia opisana w "Tajemnicy wyspy Flatey" zaczęła rozkręcać się dopiero po 100 stronach, choć cała powieść ma ich tylko 255. Viktor Arnar Ingólfsson miał bardzo ciekawy zamysł, ale nie wykorzystał go w pełni. Pomijając te wady, "Tajemnica wyspy Flatey" potrafi zaskoczyć. Zapraszam was do zapoznania się z całą recenzją!

Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Brei∂afjör∂ur, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu.

Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. Szybko okazuje się, że mieszkańcy wyspy mają swoje głęboko skrywane tajemnice, które w zadziwiający sposób łączą się z mroczną przeszłością. Kluczem do rozwiązania zagadki jest średniowieczny manuskrypt: księga Flateyjarbók, zbiór sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Aby znaleźć przyczajonego zabójcę, Kjarten musi zejść do ciemnego, niebezpiecznego świata starożytnych legend, symboli i tajnych stowarzyszeń.

Trzymasz w dłoni świetny kryminał łączący w sobie elementy klasyki literatury zbrodni i thrillera. Drobiazgowo odmalowane tło historyczne i kulturowe powoduje, że opowieść staje się niezwykle realistyczna i już po pierwszych kilkunastu stronach nie można się od niej oderwać. Wiernie oddana atmosfera maleńkiej wyspiarskiej osady, gdzie teraźniejszość przenika się ze światem legend i krwawych mitów, intrygująca, tajemnicza księga sprzed wieków, umiejętnie dozowany humor i hipnotyzujące, wciągające czytelnika napięcie — tym jest „Tajemnica wyspy Flatey”!

Nie zgasisz lampki nocnej, póki Kjartan nie złamie odwiecznej tajemnicy...

Islandia to jedno z najbardziej tajemniczych terenów na świecie. Skrywa ona wiele tajemnic. Piękne, skaliste wybrzeża, spokojne miasteczka, wiele maleńkich wysp. Nadchodzi wiosna. Natura w końcu może ukazać swoje piękno. Silny, porywisty wiatr, tysiące gatunków zwierząt, które tylko czekają na odkrycie i ONA - maleńka wyspa Flatey. Parę domów na krzyż, żadnego dostępu do większych miast. Wydawałoby się, że nic się tam nie dzieje. Mieszkańcy żyją we własnym rytmie, każdy zna każdego. Nic nie mogłoby zakłócić ich spokoju. Do czasu...

Kjartan zostaje wysłany przez prefekta do zbadania sprawy tajemniczych zwłok znalezionych na niezamieszkałej przez nikogo, maleńkiej wysepce. Jedyną jego nadzieją na wyjaśnienie śmierci i ustalenie tożsamości trupa jest podróż na Flatey. Miejsce, w którym każdy zna każdego, a znalezienie zwłok zaburza codzienną rutynę mieszkańców. Kjartan korzystając z gościnności miejscowych, próbuje rozwikłać tajemniczą zagadkę i zrozumieć przebieg wydarzeń, które doprowadziły do śmierci niezidentyfikowanej osoby. Tajemnicza kartka znaleziona w ubraniach nieżywego mężczyzny może być jedyną wskazówką, na jaką może liczyć przedstawiciel prefekta. Wszystko wskazuje na to, że aby odkryć zagadkę śmierci mężczyzny, Kjartan musi zapoznać się z tajemniczą księgą ,,Flateyjarbók", która opisuje pradawne losy wikingów. Z czasem na wyspie dochodzi do kolejnego przestępstwa. Czas nie ubłagalnie pędzi do przodu, a sprawca pozostaje na wolności. Co przydarzyło się ofiarom? Jaki związek z ich śmiercią ma "Flateyjarbók"?

"Tajemnica wyspy Flatey" to kunsztownie skonstruowana powieść, w której akcja zagęszcza się bardzo powoli - praktycznie przez połowę książki autor buduje napięcie, zarzuca na czytelnika sieć niedomówień, przeplata teraźniejszą historię z fragmentami ,,Flateyjarbók", która opowiada wszelkie losy nieustraszonych wikingów. Głównym tematem w tej pozycji nie jest wcale znalezienie sprawcy tajemniczych śmierci podróżników, którzy zawitali na wyspę, a raczej rozwiązanie zagadki stworzonej przez pewnego badacza tajemniczej księgi wiele lat temu. Odkąd zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach wydawnictwa, poczułam, że muszę ją przeczytać. Choć rzadko czytam kryminały, to naprawdę je cenię. Uwielbiam wraz z bohaterami poszukiwać coraz to kolejnych tropów, rozwiązywać mroczne zagadki. Jak zapewne wywnioskowaliście ze wstępu mojej recenzji, poczułam się zawiedziona. Spodziewałam się czegoś całkowicie innego. Książkę, która ma raptem 260 stron, czytałam ponad tydzień. Przebrnięcie przez pierwszą połowę tej powieści nie było wcale łatwe. Choć starałam się, jak mogłam, nie potrafiłam zainteresować się tym, co działo się na pierwszych stronach. Nie zauważyłam żadnego szybszego bicia serca, ciarek na rękach. Miałam wrażenie, że autor za bardzo skupił się na ukazaniu czytelnikowi losów wikingów i nie potrafił odnaleźć żadnej równowagi, która zapewniłaby mu zainteresowanie osoby, która sięgnęła po jego powieść. Dopiero w połowie książki zaczęło się coś dziać. Akcja się zagęściła, bohaterowie w końcu zaczęli tak naprawdę badać przyczyny tajemniczych śmierci, a fabuła w końcu nabrała tempa. Przyznam szczerze, że koniec był naprawdę zaskakujący - nie spodziewałam się, że tak wszystko się potoczy i właśnie za to należy się duży plus dla autora!

"Tajemnica wyspy Flatey" to pozycja dla wytrwałych czytelników. Może na początku zniechęcić swoją powolnością, która sprawia, że ta historia naprawdę wiele traci, ale jeśli już ktoś wytrzyma, może poczuć się na końcu mile zaskoczony i zaintrygowany tym, jak potoczyła się ta historia. Viktor Arnar Ingólfsson miał naprawdę ciekawy pomysł, który mam wrażenie, po prostu źle poprowadził. Czy żałuję, że zapoznałam się z tą powieścią? Nie, ponieważ na końcu poczułam się usatysfakcjonowana. Nie mogę wam z ręką na sercu polecić tej powieści - sami powinniście wyrobić sobie o niej opinię. Uważam, że warto spróbować i zapoznać się z tajemnicami małej islandzkiej wysepki, która kryje wiele tajemnic. Kto wie, może wciągnie was od pierwszej strony, a być może tak, jak mnie zaintryguje dopiero od połowy?

Dział: Książki
czwartek, 03 sierpień 2017 18:04

To, o czym nie wiesz

Seryjny morderca, liczne zwłoki upchane w jego domu, wielokrotne przesłuchania, kara śmierci. Ot, wydawałoby się jak w zwykłym thrillerze. Jednak tutaj dopiero zaczyna się ta historia. JoAnn Chaney w swojej debiutanckiej powieści pokazuje, jak wygląda życie ludzi, którzy stali twarzą w twarz z prawdziwym potworem.

Thriller ten rozpoczyna się tam, gdzie inne się kończą. Dwóch detektywów z nakazem przeszukania domu puka do drzwi Jacky'ego Seevera, lubianego i odnoszącego sukcesy biznesmena, wolontariusza w szpitalu dla dzieci. Po wstępnych oględzinach docierają do korytarza z węzłami sanitarnymi, w którym znajdują makabryczne odkrycie. Wydawałoby się, że to koniec, mają niepodważalne dowody, więc mogą zacząć żyć innymi sprawami. Jednak rzeczywistość wygląda inaczej. Teraz dopiero zaczyna się żmudna praca wydobycia ponad trzydziestu ciał, a detektyw Paul Hoskins ma pełne ręce roboty podczas wielogodzinnych przesłuchań tego zwyrodnialca. A on mówi. Wszystko. Nawet to, czego Hoskins nie chciałby wiedzieć.

Sprawa jest długa, męcząca i odciska piętno na wszystkich w nią zaangażowanych. Jest detektyw Ralph Loren, porywczy i niecierpliwy człowiek pozbawionym poczucia humoru. Równie związana ze sprawą jest Sammie Peterson, bezwzględna reporterka, której artykuły o Seeverze trafiały na pierwsze strony „Posta”. Poznajemy także Glorię – żonę Seevera, która jest tak niezaradna i niesamodzielna, że po aresztowaniu męża zostaje z niczym. Mija siedem lat, a nasi bohaterowie niezbyt dobrze radzą sobie w życiu „po Seeverze”. Na dodatek w Denver pojawia się morderca naśladowca i nasi bohaterowie zmuszeni są do powrotu do sprawy z przeszłości.

Dużą rolę w tej historii odgrywa aspekt psychologiczny. Skupiamy się bardziej na postaciach niż na zbrodniach. Każdy bohater jest inny, przeżywa własne dramaty. Ich postępowanie czasem może złościć czy irytować a czasem zwyczajnie zasmucać. Autorka pozwala czytelnikowi zagłębiać się w mroku razem z nimi. Można wręcz poczuć ich depresję i desperackie zmagania z „poseeverowym” życiem. Widzimy, jak Seever zaszczepił w nich swoje zło i czym ono teraz kiełkuje.

„Przed sprawą Seevera Hoskins był innym człowiekiem. Lepszym człowiekiem. Ale Seever wydarł z niego zębami lepszą część jestestwa. Przetrawił go i wypluł z powrotem”.

Nie jest to książka ociekająca krwią, chociaż nie brakuje obrazowych opisów. Jest to mroczna historia, nienależąca do lekkich. Losy bohaterów przeplatane są nieoczekiwanymi zwrotami akcji, co dodaje akcji dynamiczności. Autorka bez ostrzeżenia przeplata przeszłość z teraźniejszością, niekoniecznie wyraźnie dzieli to na osobne rozdziały czy choćby akapity. Pisze o bieżących wydarzeniach, w kolejnym zdaniu przytacza rozmowy z przeszłości, by za chwilę znów wrócić do zdarzeń teraźniejszych. Robi to na tyle umiejętnie, że nie zakłóca to czytania. Nie wiem, czy był to zamysł autorki, czy nie, ale udało mi się rozszyfrować, kim był morderca jakiś czas przed otwartym ujawnieniem tego czytelnikom, także nie można mówić tu o elemencie zaskoczenia, jeśli chodzi o finał. Mimo tego myślę, że książkę warto przeczytać, chociażby z tego względu, że nie jest typowo skonstruowanym thrillerem.

Dział: Książki
środa, 02 sierpień 2017 18:04

Fałszywy pocałunek

17-letnia księżniczka Lia z domu Morrighan szykuje się do zamążpójścia, które właściwie zaraz się odbędzie. Mariaż ten to sprawa polityczna, ma połączyć ze sobą dwa królestwa i zapobiec wojnie. Lia jednak nie chce wychodzić za mąż z powodów politycznych za kogoś, kogo nie zna, dlatego decyduje się na ucieczkę.
W odległej, spokojnej wsi ma zamiar rozpocząć nowe życie. Czy zmyli licznych łowców?

Historia z pewnością spodoba się młodszym, nastoletnim czytelniczkom, które będą się identyfikować z rozterkami uczuciowymi Lii oraz wątpliwościami dotyczącymi życiowych decyzji.

Starsi, bardziej wymagający czytelnicy, mogą być nieco zirytowani powolnym tempem narracji oraz brakiem bardziej radykalnych rozwiązań. W trakcie czytania miałam takie wrażenie, że wszyscy bohaterowie są jakby za dobrzy, nawet ci źli, innymi słowy nie czułam grozy sytuacji. Być może młodsi czytelnicy tego nie wyczują.

Książka dzieli się właściwie na dwie części. Pierwsza opowiada o ucieczce głównej bohaterki od rodzinnego przeznaczenia, a pobyt w spokojnej osadzie z dala od domu nie obfituje w zbyt wiele wydarzeń. Lia wciela się w nową rolę dziewczyny służącej, uczy się pracować i sama na siebie zarabiać. Oczywiście taka historia nie może się obyć bez wątku romansowego. Wokół Lii zaczynają się kręcić dwaj przystojni młodzieńcy: Raffe i Kaden. Jeden z nich to niedoszły przyszły mąż, a drugi wysłany zabójca. Który jest który? Autorka stara się mylić tropy i przez pewien czas się jej to udaje. Dla którego z nich serce księżniczki zabije mocniej? Hmmm, tego nie zdradzę, powiem tylko, że obydwaj panowie mają wiele przymiotów.

Druga część powieści to podróż, w trakcie której Lia dowiaduje się więcej na temat swojego daru, poznaje też lepiej krainy na obrzeżach swojego królestwa. Z bezbronnej dotąd dziewczyny rodzi się wojowniczka, na którą trzeba będzie uważać, nie jest bowiem tak łagodna, na jaką do tej pory wyglądała.

Czy Lia odkryje swoje przeznaczenie? Czy pozna prawdę na temat starych manuskryptów? Z kim zwiąże swoje życie: dzielnym, upartym księciem czy gburowatym, odważnym zabójcą?

Fałszywy pocałunek to miła i sympatyczna pozycja na wakacje. Jeśli szukacie dla siebie historii o księżniczce w opałach, przystojnych konkurentach o jej względy, prastarym królestwie z bogatą tradycją oraz naturalnych magicznych darach, to powieść M. E. Pearson Fałszywy pocałunek powinna Wam się spodobać!

Dział: Książki
czwartek, 27 lipiec 2017 17:53

Zdrada

Giordano Bruno jest filozofem o niemałym talencie do wykrywania kłamstw; jako Włoch musi znosić nieprzychylne komentarze ludzi, mimo że tak jak oni służy Anglii. Do tego dochodzi również fakt, iż dla wielu pozostaje heretykiem od chwili, gdy postanowił zrzucić z siebie habit. Tym razem doktor Bruno zostaje uwikłany przez przyjaciela, sir Philippa Sidney'a, w sprawę tajemniczej -ponoć samobójczej- śmierci Roberta Dunne'a na statku sławnego na świecie sir Francisa Drake'a. Kapitan chce jak najszybciej rozwikłać sprawę, aby ruszyć w kolejną, pełną przygód i niebezpieczeństw podróż do Hiszpanii. Bruno nie zdaje sobie jednak sprawy z jeszcze jednej ważnej rzeczy- na statku, w posiadaniu Drake'a, znajduje się bardzo cenna księga, mogąca zatrząsnąć Kościołem w posadach. Nie wie, iż jej tropem ruszył jego zaciekły wróg, pewien księgarz bez uszu...

I nie wracaj do mnie, dopóki nie będziesz moja.

Thriller historyczny to -jak dla mnie- połączenie idealne. Zawsze intrygowało mnie, w jaki sposób, bez cudów współczesnej techniki, radzono sobie z wykrywaniem sprawców przeróżnych wykroczeń. Dlatego też nie zastanawiałam się długo nad wyborem owej lektury i mówiąc całkowicie szczerze, nie żałuję ani sekundy spędzonej ze Zdradą.

Giordano Bruno to mężczyzna spokojny, rozważny oraz niezwykle inteligentny. Jednak przez wzgląd na przyjaźń z młodszym od niego sir Sidney'em, który wprost uwielbia pakować się w nieciekawe historie (mające oczywiście przekonać cały świat o jego męstwie), równie często co kompan wpada w kłopoty. Sprawa zgonu Roberta Dunne'a także należała do jednej z takich historii. Sidney, mając nadzieję na wyrwanie się spod domowej kurateli, przekonuje przyjaciela, aby towarzyszył mu w podróży na statek sir Francisa Drake'a, a gdy już znajdują się na miejscu okazuje się, że miał w tym swój ukryty cel. Otóż załoga z przerażeniem myśli o podróży statkiem, na pokładzie którego jeden z nich popełnił samobójstwo- źle to wróży owej wędrówce. Kapitan Drake zauważył jednak pewne nieścisłości w całej sprawie, a żeby móc zamknąć śledztwo, potrzebuje kogoś, kto odnajdzie dla niego sprawcę. I tak wybór pada na Giordano Bruno, oczywiście w towarzystwie Sidney'a.

Początkowo akcja raczkuje, opowieść rozwija się dość powoli. Poznajemy statek, jak również jego załogę. Zauważamy, kto mniej lub bardziej jest przychylny gościom (szczególnie doktorowi Bruno, w końcu jest Włochem). Główni bohaterowie rozglądają się uważnie, badają każdy kąt, dyskretnie -albo i przy pomocy dźwięczących monet- przepytują ludzi. Rozpoczynając przygodę, nie mogłam się wczuć w całą tę opowieść; jednak im więcej stron przeczytałam, im dalej towarzyszyłam w śledztwie mężczyznom, tym ciekawiej się robiło. Teraz, po zakończeniu mojej kilkaset stronicowej przygody, czuję się, jakbym sama dopiero co zeskoczyła z pokładu na stały ląd. Bardzo, bardzo ciekawa podróż w przeszłość!

Pani Parris doskonale oddała klimat tamtych lat, jak również wyraziście zarysowała tło epoki. Metody, jakie stosował Bruno, także świetnie wpasowały się w ówczesny okres, dając nam możliwość lepszego poznania epoki.

Na pochwałę zasługują także stworzone postacie. Różnice między Brunem a Sidney'em są aż nadto widoczne. Czytelnik zastanawia się, co jeszcze -kolokwialnie mówiąc- zmaluje Sidney, aby osiągnąć upragniony cel. Ale, ale! Nie myślcie, że to Giordano Bruno jest w tym "związku" głosem rozsądku- może po części, jednak pod tą rozważną powłoką kryje się gorące serce, ale i ostry jak brzytwa umysł. Warto także wspomnieć o umiejętnościach do walki, które niejednokrotnie ratowały jego włoskie życie.

Podsumowując, Zdrada to historia jakich mało. Z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej, zaczynamy oddychać tamtejszym powietrzem, wciągając do płuc mniej lub bardziej przyjemne zapachy. Wy też, razem z Giordanem i Sidney'em, ruszcie tropem mordercy!

Dział: Książki
wtorek, 25 lipiec 2017 14:53

Baśnie osobliwe

Baśnie osobliwe to piękno w czystej postaci. Piękno dla oka i piękno dla ducha.

Książka jest niezwykle trafnym uzupełnieniem trylogii o osobliwych dzieciach Pani Peregrine. Fani osobliwców na pewno kojarzą mądrego Millarda Nullingsa i jego opowieści. Na pewno pamiętają także wspominane przez dzieci baśnie oraz to, jaką one stanowiły dla nich wartość. W tym zbiorze mamy niewątpliwy zaszczyt poznać je dokładniej, do tego opowiedziane przez Millarda, który większą część swojego osobliwego życia poświęcił na ich zgłębianie, kolekcjonowanie i rozpowszechniane. Baśnie te stanowią niewątpliwe jestestwo osobliwców.

Pierwsze co mnie zachwyciło w tym zbiorze to przepiękne wydanie. Złocone ornamenty na okładce zawładnęły mną całkowicie. A to był dopiero początek! Wewnątrz książka jest równie zdobna jak jej okładka. Czarno-białe ilustracje, złoty tusz w przypisach i tytułach rozdziałów, zdobione inicjały.  Niby prostota, a jednak zachwyca. Długo nie mogłam oderwać oczu od rysunków, które mimo że pozbawione kolorów, zachwycają mnogością detali. Książka urzeka swym fizycznym pięknem.

Przedmowa samego Millarda jest ciekawym wstępem do baśni i przygotowuje czytelnika na spotkanie z tym niezwykłym dziełem. Jego przypisy uzupełniają historię i pomagają zrozumieć zawiłość historii. Każda z baśni, a jest ich 10, opowiada o ważnych wydarzeniach z historii osobliwców. Przenoszą nas one w czasie, uzupełniają naszą wiedzę na temat ich świata i rzucają sporo światła na zawiłą naturę odmieńców. Millard opowiada nam o mniej znanych pierwszych osobliwcach i ich życiu, ale także przytacza znane nam już z trylogii historie. I tak możemy na przykład dokładnie zgłębić zagadnienie powstania pierwszych ymrynek i ich rady. W książkach nie raz było o tym wspomniane, jednak nigdy nie było nam dane poznać szczegółów. Tutaj mamy ku temu okazję. Dodatkowo poznajemy także proces powstawania pierwszych pętli czasowych. A pamiętacie londyńskie gołębie? Ich historia również nierozerwalnie łączy się z osobliwcami, o czym mamy okazję dowiedzieć się z baśni „Gołębie od Świętego Pawła”. Po jej przeczytaniu wszystkie dotyczące ich szczegóły wskakują na właściwe miejsce, co daje nam pełne zrozumienie ich zachowań z drugiej części trylogii. Moją ulubioną jednak jest baśń o olbrzymie Cuthbercie. Zapewne kojarzycie jego historię z „Miasta cieni”. Tu mamy ją całą, więc możemy poznać jego losy dokładniej. Czytanie jej sprawiło mi o tyle przyjemność, że dokładnie pamiętałam jak bardzo Cuthbert przyczynił się do uratowania bohaterów książki. Poza tym był po prostu bardzo sympatyczny.

Każda z baśni opowiada o innym osobliwcu i jego przedziwnych losach. Możemy poznać ich nowe moce, o których nie było wspomniane nic w książkach. Dzięki tym opowieściom mamy lepszy wgląd w historię osobliwców. Muszę przyznać, że ten zbiór baśni rzuca dużo światła na przygody Jacoba i Emmy, pozwala lepiej zrozumieć ich świat i jest ciekawym uzupełnieniem całości. Wprowadzenie do nich osoby Millarda Nullingsa w roli narratora dodaje temu zbiorowi wiarygodności, gdyż jak wiemy Millard był strażnikiem osobliwych baśni. Poza tym, jego postać dodaje baśniom tajemniczego charakteru. Podczas czytania miałam nieodparte wrażenie wyróżnienia mojej osoby poprzez dopuszczenie mnie do poznania tajemnic osobliwców. Czułam się tak, jakby Millard otwierał przede mną swoją duszę ufając, że jestem godnym odbiorcą. Może to trochę na wyrost filozoficzne, jednak magia tej książki obezwładnia. Poza tym każdy fan osobliwców zdaje sobie sprawę, jak ogromną wartość emocjonalną i historyczną miały dla nich baśnie, więc możliwość obcowania z nimi można odebrać jako przywilej.

Czy zatem zbiór ten ucieszy tylko znających losy Pani Peregrine? Otóż nic bardziej mylnego! Dla fanów będą bonusem, dla nie zaznajomionych z tematem – ciekawostką. Są one na tyle uniwersalne, że nawet małe dzieci znajdą w nich coś dla siebie. W końcu są to baśnie, a te jak wiadomo zawsze zawierają pierwiastek i magii i mądrości. Baśnie są piękne i przejmujące, a niektóre wręcz niepokojące. Pokazują jak wiele musi znieść człowiek, który różni się od innych. Uczą one także o wytrwałości, oddaniu, wierności własnym przekonaniom i pewności siebie. Jest to zatem lektura dla każdego, bez względu na wiek czy powiązanie z osobliwcami. I jak to powiedział sam Millard: „jestem żywym dowodem na to, że baśnie nie tracą na przydatności pomimo upływu lat”.

Dział: Książki