październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: historia

czwartek, 08 grudzień 2016 23:34

Chłopcy 4: Największa z przygód

Nie ukrywam, że niezmiernie się ucieszyłam, gdy na Warszawskich Targach Książki podczas spotkania z Jakubem Ćwiekiem dowiedziałam się, że zamierza jesienią wydać czwarty tom „Chłopców”. Jednak gdy listonosz wręczył mi paczkę, bałam się rozpocząć lekturę. Tak uwielbiam tę serię, że nie chciałam się zawieść, szczególnie że to już finał serii. Na szczęście Jakub Ćwiek nadal trzyma poziom i nie zapowiada się na to, by coś miało się w tej materii zmienić.

Trudno opowiedzieć cokolwiek o fabule, by nie zaspoilerować czegokolwiek osobom, które nie czytały pierwszych trzech tomów. Pozwólcie się, że w tym miejscu zaproszę chętnych i odważnych do lektury opisu na stronie którejkolwiek księgarni internetowej. Nie polecam tego jednak tym, którzy nie czytali którejkolwiek poprzedniej części, ponieważ naprawdę każde słowo dotyczące wydarzeń "Największej z przygód" będzie spoilerem.

Historia Piotrusia Pana i jego chłopców ma to do siebie, że pełna jest ciekawych postaci, których bajka nie przedstawiła bliżej widzowi ani czytelnikowi. Kuba Ćwiek nadrabia ekranowe braki, nadając Dzwoneczkowi i chłopcom znacznie większą rolę. Przede wszystkim, nie ma tutaj typowo czarno-białych bohaterów. Charakter każdego ma swoje dobre i złe cechy, dzięki czemu czytelnik może sam ocenić, kto bardziej przypada mu do gustu. W tym miejscu pierwszy ogromny plus dla Ćwieka.

Jeśli oglądacie serial „Once Upon A Time” i znacie już trzeci sezon, to na pewno kojarzycie Piotrusia Pana i cienie rządzące Nibylandią, tak samo jak chłopców trwających w wiecznej zabawie i swego rodzaju hipnozie Piotrusia. Za każdym razem, gdy biorę się za lekturę któregokolwiek tomu "Chłopców" Kuby Ćwieka, znajduję w tych książkach tę samą magię, za którą pokochałam serial. Co lepsze, Kuba przedstawił Zagubionych Chłopców i resztę ferajny w całkowicie odmienny, oryginalny i niezwykle ciekawy sposób. Nie spotkacie drugiej takiej historii inspirowanej "Piotrusiem Panem", daję Wam słowo. I mówię to ja, fanka "Once Upon A Time" i ichniejszego, związanego z w/w bajką pirata, Killiana "Hooka" Jonesa.

Jak zwykle, styl i język są bez zarzutu. Jakub Ćwiek ma lekkie pióro, pisze tak, że przez tekst dosłownie się przepływa, podziwiając obrazy narzucane przez wyobraźnię. Pojawiają się oczywiście wulgaryzmy - mając na uwadze głównych bohaterów powieści, nie ma powodów do zdziwienia. Czuję się jednak w obowiązku przygotować na to osoby wrażliwe na takie słownictwo.

Podsumowując, Ćwiek od lat trzyma poziom i mogę śmiało porównać go do wina – im starszy, tym lepszy. Znam i uwielbiam serię o Kłamcy, jak i serię o Chłopcach, kolejne książki autora przede mną. Dziś wiem, że nie mam o co się bać przy kolejnych podejściach do jego twórczości i podczas kolejnych targów w Warszawie zapewne obkupię się we wszystkie brakujące powieści autora.

Dział: Książki
wtorek, 06 grudzień 2016 18:17

Piekło otwarte

Mimo że dopiero debiutuje w dziedzinie literatury, to jest to debiut z przysłowiowym przytupem. Gaard Sven zgarnął już niemal wszystkie nagrody zarezerwowane w Norwegii dla tego typu powieści. Piekło otwarte to druga książka z serii o detektywie Bergmannie, mężczyźnie nieco życiowo zwichrowanym, jednak budzącym w czytelniku sympatię.

Fabuła drugiej części serii jest oparta na sprawie, która w Skandynawii zyskała w ostatnich latach niesamowity rozgłos. Okrzyknięty szwedzkim Hannibalem Lecterem Thomas Ouick trafił do zamkniętego zakładu psychiatrycznego. Przyznał się do brutalnych zabójstw 33 osób, głównie młodych chłopców. Sprawa Quicka była największym i najbardziej kosztownym procesem w historii szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości, tyle tylko że z biegiem lat zeznania oskarżonego, zaczęły budzić coraz więcej wątpliwości, głównie dlatego, że rażąco rozmijały się z pewnymi faktami dotyczącymi konkretnych spraw. Obecnie coraz więcej wskazuje na to, że Ouick jest nie tyle zabójcą, ile notorycznym kłamcą, który wodził za nos cały wymiar sprawiedliwości tylko po to, by zyskać rozgłos i sławę.

W powieści Piekło otwarte detektyw Bergmann staje przed kolejnym wyzwaniem, być może kluczowym w jego nadwątlonej ostatnio karierze. Znaleziona w ciężkim stanie młodociana prostytutka trafia do szpitala. Odniesione przez nią obrażenia, prowadzą śledczych do sprawy, którą już dawno zamknięto, co więcej sprawca od dawna siedzi za kratkami. Czyżby trafił się naśladowca? Może morderca miał wspólnika? A może Anders Rask kłamie i zabijał ktoś inny? Pytania i wątpliwości mnożą się. W sprawę jest też uwikłana matka jednej z ofiar, co potęguje tajemniczość całej sytuacji.

Bardzo przyjemnie było ponownie spotkać Tommy'ego Bergmanna. Pozornie to zwykły policjant, ma jednak intrygującą przeszłość, której sam jeszcze do końca nie odkrył. Z tego zaś wynikają problemy, z którymi boryka się w życiu zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Ma swoje za uszami, z niewiadomych jemu i czytelnikowi powodów, pobił swoją żonę, choć nigdy za brutala nie uchodził. Teraz ma wrażenie, że przeszłość upomina się o niego, że sprawy, które jego matka zostawiła, uciekając z nim, od niepoznanego nigdy ojca, wracają z siłą tornada. Czy dolegliwości bohatera mają swoje źródło w przeszłości? Prawdopodobnie tak i z ogromną niecierpliwością czekam na trzecią część serii. Wtedy bowiem poznamy nie tylko tajemniczą przeszłość detektywa, ale też kulisy sprawy, której nie domknięto w finale części drugiej.

Piekło otwarte czytałam w ogromnym zaciekawieniem i podobała mi się ta książka bardziej niż cześć pierwsza. Pogłębiony rys psychologiczny głównego bohatera sprawił, że cała historia nabrała zupełnie innego wymiaru i mocniej mnie do siebie przyciągnęła. Polecam powieść nie tylko miłośnikom kryminałów z mroźnej Północy. Myślę, że każdy fan sensacji znajdzie tu coś dla siebie.

Dział: Książki
wtorek, 29 listopad 2016 16:48

Za niebieskimi drzwiami

Czasem zbiegiem okoliczności wpada mi w ręce książka, której nigdy bym nie przeczytała, a potem cieszę się, że tak się stało. Lektura „Za niebieskimi drzwiami” zbiegła się z premierą filmu Mariusza Paleja, który powstał na podstawie książki, ale przyczyna sięgnięcia po tę pozycję była całkiem inna, a mianowicie szkolny konkurs czytelniczy. Nie, nie mój, tylko mojej latorośli.

O książce „Za niebieskimi drzwiami” nie wiedziałam nic, prawdę powiedziawszy twórczość Marcina Szczygielskiego kojarzyła mi się z innymi jego powieściami dla młodszego czytelnika, które rozważałam kupić, z „Czarownicą piętro niżej” i „Tuczarnią dla motyli”. Do głowy mi, niestety, nie przyszło, że jest to również „poważny” pisarz dla dorosłych. Zapoznając się z jego dorobkiem, nie dziwi mnie fakt, że „Za niebieskimi drzwiami” podejmuje ciekawy, intrygujący, ale również delikatny temat, jakim jest los osób pogrążonych w śpiączce.

Łukasz Borski od Gwiazdki wyczekiwał wakacji. Jego marzeniem było spędzenie z mamą czasu z dala od jej pracy, która ją na co dzień całkowicie absorbuje. Krystyna Borska, nie jest „wyrodną” matką, jest po prostu samotnie wychowującą swojego syna kobietą. Gdy następuje ten długo wyczekiwany moment, wydarza się tragedia. Audi, którym jechał Łukasz z mamą, uderza najpierw w samochód, a potem w drzewo, obydwoje trafiają do szpitala. Łukasz musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości; nie ma przy nim jedynej bliskiej osoby, poddawany jest długiemu leczeniu, aż w końcu trafia pod skrzydła swojej sąsiadki. Niestety to nie koniec zmian w życiu Łukasza. Nagle w życiu dwunastoletniego już wtedy chłopca, pojawia się nieznana dotychczas ciotka Agata Borska, rodzona siostra mamy. Zostaje zabrany do Brzegu, niewielkiej miejscowości nad morzem, gdzie od teraz będzie mieszkał w „Wysokim Klifie”, pensjonacie ciotki. Tam Łukasz odkryje wiele rodzinnych tajemnic.

Muszę przyznać, że powieść Marcina Szczygielskiego pozytywnie mnie zaskoczyła. Wygląda na to, że jeżeli polski pisarz pisze powieść obyczajową z elementami fantastycznymi, nie brnie zbyt głęboko w przytłaczającą, tak bardzo w polskiej literaturze dziecięcej, parenetykę. „Za niebieskimi drzwiami” jest powieścią mądrą, ale nie wydumaną. Z pewnością tą dydaktyczność ogranicza szczęśliwie narracja pierwszoosobowa. Opisywanie wrażeń, odczuć, a także spostrzeżenia pozostają na poziomie jedenasto/dwunastoletniego chłopca. Jest to o tyle ważne, że młody czytelnik, a muszę nadmienić, że była to pierwsza zaleta, którą spostrzegła moja córka, identyfikuje się z bohaterem, tym bardziej, że używa on słownictwa, a także otacza się przedmiotami znanymi dla współczesnego młodego człowieka; nie są to inkausty, stalówki i kałamarze, ale play station, iPhone'y, mentosy, sprite'y, i inne elementy życia codziennego. Sytuacje przedstawiane w powieści też są bliskie relacjom między dziećmi, a dorosłymi. Gniew, którym pała Łukasz, jego bezsilność i brak wpływu na to, co dzieje się wokół niego, przerasta go, dlatego wyładowuje te wszystkie negatywne uczucia na Bogu ducha winnej ciotce, która wykazuje się może brakiem psychologicznego podejścia do trudnej dla chłopca sytuacji, ale z pewnością ma świętą cierpliwością w obliczu inwektyw, którymi obrzuca ją siostrzeniec. Relacje Łukasza z rówieśnikami, również bardzo przypomina codzienność młodych, które czasem bywają trudne, zabarwione są często obopólnym okrucieństwem, choć w obliczu wspólnego celu, antypatie schodzą na dalszy plan. A co z fantastyką? Przecież adaptacja filmowa reklamowała się jako najlepszy polski film fantasy dla dzieci? Jest oczywiście i element fantastyczny, czyli przenoszenie się Łukasza do innych światów poprzez drzwi od pokoi w pensjonacie. Nie chcę za dużo zdradzać, ale jak w wielu powieściach dla młodszego czytelnika, elementy magiczne są jakby metaforą problemów dziecięcych, a także środkiem do ich rozwikłania.

Czy powieść ma wady? Pod koniec powieści autor tłumaczy skąd się wziął świat za niebieskimi drzwiami, abstrahując od absurdalności jego proweniencji, to forma tego wyjaśnienia nosi znamiona dyletanctwa. Cała historia świata podana jest w sposób, jak to określiła moja córka – wykładu. Wszystko podane jest od razu w całości. Niestety odniosłam wrażenie, że autor nie miał po prostu wcześniej przygotowanej koncepcji i wymyślił coś naprędce.

Na zakończenie wspomnę, że powieść „Za niebieskimi drzwiami” w 2011 roku zdobyła w konkursie Donga, organizowanym przez Polską Sekcję IBBY (Międzynarodowa Izba ds. Książek dla Młodych), Dużego Donga, czyli I Nagrodę Jury Profesjonalnego oraz Wyróżnienie Jury Dziecięcego, a także w tym samym roku uzyskała II Nagrodę w III Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej i wpisanie jej na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej. Ważne jest również, że od sprzedaży książek i biletów na film, odprowadzana jest część funduszy na fundację Akogo Ewy Błaszczyk, która w ekranizacji powieści zagrała ciotkę Agatę.

Serdecznie z córką polecamy tę książkę, nie tylko dlatego, że opowiada o nas samych, gdy czujemy się bezsilni, a także nie dlatego, że porusza delikatny temat śpiączki i wszystkich związanych z tym konsekwencjami, nie tylko medycznymi, ale również społecznymi, ale dlatego, że czyta się ją z przyjemnością, że wciąga swoją intrygującą fabułą, a czasami może nawet lekko przeraża.

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 17:40

Zapowiedź: Pryncypium

Jak masz na imię? – słyszymy setki razy w życiu.

Imię towarzyszy nam od narodzin, aż po kres naszych dni. Czy jednak mamy świadomość, że imię może nas definiować, wpływać na to jacy jesteśmy?

Premiera 10 lutego 2017.

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 17:15

Majstersztyk powieści historycznej w Fabryce Słów

Powieści Bernarda Cornwella już dostępne w sprzedaży!

AZINCOURT

Niezwykły i pełen dramatyzmu opis legendarnej bitwy pod Azincourt pióra czołowego autora powieści historycznych.

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 12:33

Świt, który nie nadejdzie

Ernest Wilmański to były pięściarz, który w poszukiwaniu lepszego życia wyruszył do Warszawy. Jednak od samego początku przewrotny los rzuca mu kłody pod nogi- ratując z opresji młodą złodziejkę naraził się grupie przestępczej, Bannikom. A oni nie zapominają własnych krzywd... Mimo tego Ernest ma wiele do zaoferowania hersztowi bandy, Fryderykowi Hertz. I nie omieszka uciec się do szantażu czy rozwiązania siłowego, by osiągnąć to, czego pragnie.

Do tej pory nie miałam styczności z twórczością pana Remigiusza Mroza; jednak czytając niemal same pochlebne opinie na różnych portalach czy nawet pytając o zdanie znajomych stwierdziłam, że warto. Mój wybór padł na niedawną premierę. I przyznam, że pozytywne noty jak najbardziej należą się autorowi.

Wilmański to twardy mężczyzna, którego (jak mawia przysłowie) gdy wyrzucisz drzwiami, to wejdzie oknem. Co prawda nie planował pracować jako członek gangsterskiej grupy, ale los po raz kolejny spłatał mu figla. Morderstwa, narkotyki, agresja i Eliza Zarzeczna, policjantka, której oddech nieustannie czuł na karku- to jego nowa rzeczywistość. 

Rzecz dzieje się w przedwojennej Warszawie, jednak ja przez cały czas trwania lektury miałam wrażenie, jakbym przeniosła się na Dziki Zachód, gdzie królują przyodziani w kapelusze kowboje. Naprawdę można poczuć się jak w westernie! Do tego dodajmy, że miasto opanowane jest w całości przez różne, "konkurencyjne" grupy/ mafię, a wyłącznie jednostki (mam tu na myśli Zarzeczną) starają się ponownie wprowadzić pokój do Warszawy. Czy to jednak jest jeszcze możliwe?

Autor podkreślił, jak nisko oceniano kobiety w służbie mundurowej. Wspomniana już Eliza dopiero co wstąpiła w szeregi "Policji kobiecej", ale już od samego początku spotkała się z nieprzychylnymi komentarzami, śmiechem czy kpinami. Mundur znaczył wiele, jednak odziana w niego kobieta- już nie. Tak naprawdę opłacana przez Hertza policja nie zamierzała wcinać się w gangsterskie porachunki, dbając o własne dobro. Cała rzecz dzieje się pomiędzy ugrupowaniami, przewodzącymi miastu. Policja znajduje się gdzieś w tle i -jak to zazwyczaj bywa- przedstawiona jest jako skorumpowana garstka osób bez sumienia i chęci naprawiania świata. 

Świt, który nie nadejdzie jest gangsterską historią, osadzoną w przeszłości. Pan Mróz bardzo dobrze oddał atmosferę tamtych czasów. Kolejnym pozytywnym aspektem są wykreowani przez niego bohaterowie, ponieważ nie są to zwykłe, szare i papierowe postacie, o których szybko się zapomni. A wręcz przeciwnie, wyobraźnia autora stworzyła człowieka niemal z krwi i kości. Ogromny ukłon dla pisarza za ilość intryg, nieustającą akcję oraz stworzenie historii tak ciekawej, że aż magnetycznej. Teraz już wiem, czemu Polska oszalała na punkcie twórczości pana Mroza.

A już prawdziwą "wisienką na torcie" okazało się zakończenie. Wyobraźcie sobie- ring, a na nim dwóch przeciwników. Obaj coraz bardziej opadają z sił, a stawka, o jaką walczą, jest niezwykle wysoka. Nagle jeden z nich upada i... zapada ciemność. Czytelnik nie wie, co dalej. I tu niespodzianka, bo autor daje nam coś, na co decyduje się niewiele literatów- możliwość dopisania sobie takiego zakończenia, jakie naszym zdaniem będzie odpowiedniejsze. Co prawda sama zazwyczaj stawiam na gotowe rozwiązania (uwielbiam, kiedy na końcu wszystko wychodzi na jaw i nie muszę się głowić nad tym, co kierowało bohaterami), to przyznam, że pomysł był dobry. 

Myślę, że osoby znające już twórczość pana Remigiusza Mroza i bez mojej zachęty sięgną po tę pozycję. A jeżeli ktoś (jak ja) jeszcze nie zdecydował się na lekturę, to serdecznie zapraszam- nie będziecie żałować!

Dział: Książki
poniedziałek, 28 listopad 2016 12:28

Mroczna materia

Czy jesteś w życiu szczęśliwy? Czy wybory jakie dotychczas podejmowałeś były słuszne? Czy gdybyś miał taką możliwość poszedłbyś inną drogą i podjął inną decyzję? Czy często zastanawiasz się nad tym "co by było gdyby..."?

Wybory jakich dokonujemy w decydujący sposób wpływają na jakość naszego życia. Czasami drobny, mogłoby się wydawać, że nic nie znaczący element, w diametralny sposób może przyczynić się do nieprzewidzianych zmian, które zaprowadzą nas w bliżej niesprecyzowanym kierunku. A co, by było gdybyś miał możliwość poznania kilka wariantów swojego życia, w których historia potoczyła się w odmienny sposób i wybrać to, które najbardziej ci odpowiada?

Jason Dessen jest szanowanym wykładowcą uniwersyteckim, ma kochającą żonę i wspaniałego syna. Kilkanaście lat wcześniej mógł podążyć ścieżką swoich ambicji i zostać cenionym naukowcem odnoszącym znaczne sukcesy, jednak Jason wybrał rodzinę. Dla nienarodzonego syna zrezygnował z kariery i chociaż zaprzepaścił szansę na osiągnięcie czegoś wielkiego to nigdy nie żałował podjętej decyzji, czasami tylko zastanawia się nad tym co by było gdyby...Poukładane i stabilne życie mężczyzny w jednej chwili zmienia się w najgorszy koszmar. Pewnego dnia Jason budzi się w nowej, nieznanej rzeczywistości, gdzie nie ma jego rodziny, a on sam otrzymał wybitną nagrodę naukową za niewyobrażalne odkrycie. Czy tak miałoby wyglądać jego życie gdyby w kulminacyjnym momencie postanowił porzucić Daniele i ich nienarodzonego syna? Brzmi niewiarygodnie, jednak wraz z postępem czasu i wyjaśnianiem kolejnych niewiadomych wszystko zaczyna układać się w jedną spójną całość. Jason postanawia wrócić do domu i za wszelką cenę odzyskać rodzinę, którą utracił.

Blake Crouch w swojej powieści wykorzystał teorię wieloświatów, gdzie nasze życie przebiega w sposób alternatywny okraszając je elementami thrillera. Mieszanka jaką otrzymujemy jest niemalże wybuchowa. Autor w znakomity sposób buduje napięcie i wprowadza czytelnika w dezorientację. Czy Jason zwariował? Czy to co się dzieje jest rzeczywistością, czy tylko wymysłem chorego umysłu? Dążenie do odkrycia prawdy stanowi najbardziej pasjonujący element powieści.

Kreacja Janon'a Dessen'a jest niemalże genialna, a emocjonalne rozterki bohatera bardzo prawdziwe i ludzkie. Z jednej strony zderzenie wybitnego umysłu naukowca zafascynowanego tym co się dzieje, z kochającym, opiekuńczym mężem i ojcem, który jedynie czego pragnie to odzyskać swoją rodzinę. Głównym bohaterem targają rozterki, wielokrotnie zastanawiał się jakby potoczyło się jego życie gdyby nie niespodziewana ciąża jego partnerki. Czy rezygnacja z kariery naukowej była dobrym posunięciem? W momencie gdy staje przed obliczem utraty tego czego kocha wszelkie wątpliwości zostają rozwiane. Tylko rodzina się liczy, tylko rodzina jest najważniejsza.

W powieści nie brak również warstwy naukowej, która przedstawiona jest w sposób prosty i rzeczowy. Teoria strun, mostu Einsteina - Rosena, kota Schrodingera, wieloświatów, superpozycje czy mechanika kwantowa, to z pewnością nie są pojęcia powszechnie znane. Na szczęście autor nie popada w przesadnie naukowy ton, a podaje tyle szczegółów ile jest to konieczne dla zrozumienia powieści i zagmatwanej sytuacji bohatera.

"Mroczna materia" to niezwykle intrygująca i trzymająca w napięciu powieść, która zabiera nas w fantastyczną, pełną niebezpieczeństw przygodę po światach równoległych, gdzie historia potoczyła się na diametralnie różne sposoby (żałuję, że autor dłużej nie pociągnął tego wątku i nie przedstawił nam większej ilości różnych wersji Chicago). Jest to kompletna, dopracowana historia, w której nie ma miejsca na niedopowiedzenia czy zbędne wątki. Historia Jasona jest nieprzewidywalna, autor wielokrotnie zaskakuje kolejnymi pomysłami i rozwiązaniami, a samo zakończenie pozostawia czytelnika z uczuciem lekkiego szoku i niedowierzania. Z chęcią obejrzałabym ekranizację, ta powieść wręcz się o to prosi.

Dział: Książki
piątek, 25 listopad 2016 20:36

Niebezpieczna gra

Joanna Opiat-Bojarska ukończyła Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu. Jak sama podkreśla, pisać zaczęła przez przypadek. Zadebiutowała powieścią autobiograficzną, ale najbardziej są znane jej kryminały. Czytelnicy kochają ją za prawdziwie napisane postacie, społeczne problemy, poruszane dość często i wartką akcję. Ja wiedziałam, że po przeczytaniu „Gry pozorów” muszę zapoznać się z częścią drugą serii.

Aleksandra posłała dzieci na kolonie i miała zamiar odpocząć po ostatnich wydarzeniach. Chciała także naprawić nadszarpnięte relacje z przyjaciółką. Niestety nie było jej to dane. Z Łodzi zadzwonił dawny znajomy, prosząc o pomoc przy pacjencie z amnezją. Z jakiegoś powodu chciał rozmawiać jedynie z bohaterką. Używał jej panieńskiego nazwiska.

Jednocześnie łódzka policjantka próbowała rozwikłać nierozwiązana sprawę morderstwa sprzed lat, pomimo sprzeciwu jej przełożonego. Ilona w dalszym ciągu próbuje odebrać dzieci Aleksandrze.

Autorka jak zwykle po mistrzowsku wprowadzała akcję. Poruszyła wiele wątków. Początkowo wszystko sprawiało wrażenie, że nie są one ze sobą połączone, a w powieści króluje chaos. Nie przejęłam się tym ani trochę. Wiedziałam już, jak pisze autorka. Tak jak się spodziewałam, wszystko zaczęło się ze sobą wiązać. Lubię styl Joanny to, w jaki sposób prowadzi akcję. Jej powieść się łykało, a nie czytało. Tak jak od pierwszej części, ciężko mi się było oderwać na moment.

Niestety i tutaj jestem nieco zawiedziona. Po rewelacyjnej „Grze pozorów” postawiłam poprzeczkę bardzo wysoko. Myślę, że gdyby to była pierwsza książka Opiat-Bojarskiej, którą czytałam, pewnie moje wrażenia byłyby inne.

Zacznijmy od tego, że niezwykle irytuje mnie wątek „samotnego wilka” w kryminałach. W jednej chwili Aleksandra porzuciła dzieci, partnera i przyjaciółkę, aby zająć się sprawą. Wiedząc, że Ilona znów próbuje odebrać jej dzieci, nie zrobiła kompletnie nic. Co więcej, w ostatniej chwili wysiadła z pociągu do Poznania, nie dając znaku życia partnerowi. Wspomniałam, że bohaterka chciała poprawić relacje z przyjaciółką? Nie za wiele zrobiła w tej kwestii.

Drugi motyw, jakiego nie znoszę, to ciemna przeszłość bohatera. Aleksandra ma niezbyt długą przygodę z młodości, o której nie chwali się w towarzystwie. I nie opowiada dzieciom. Trwała dwa tygodnie, ale to wystarczyło, aby wszystkie watki łączyły się z historią Aleksandry.

Nie podobało mi się także kiepska kreacja bohaterów. To, co ostatnio często mi się zdarza to jednowymiarowość postaci. Także zagadka była rozwiązana zbyt szybko. To także mnie rozczarowało. A ta scena w kinie? Trąciła jakąś sztucznością.

Ta powieść nie była do końca zła, ale kompletnie nie umiałam się w nią wgryźć, nie poczułam napięcia, nie porwała mnie. Z niecierpliwością czekam na kolejna część. Mam nadzieję, że będzie zbliżona do pierwszego tomu.

Dział: Książki
poniedziałek, 21 listopad 2016 18:33

Wdowa

Od czasu do czasu media szokują świat historiami, w których jedno ze współmałżonków okazuje się mieć mroczną stronę, o której nikt włącznie z żoną nie miał pojęcia. Czy aby na pewno? Wtedy rozpoczynają się spekulacje, dochodzenia, domysły, często pochopne i bardzo okrutne oceny. Trudno osobom postronnym uwierzyć, że najbliższa żonie osoba czyli mąż, może mieć drugie życie, życie sekretne i haniebne. Jak można o tym nie wiedzieć. Czy to faktycznie prawdziwa niewiedza, czy podświadome wyparcie? Podobny wątek podjęła w swojej debiutanckiej powieści Fiona Burton, dziennikarka z 30 letnim doświadczeniem zawodowym.

Jean Taylor jest żoną idealną, o takiej marzy każdy mężczyzna. Cicha, uległa, wierna i kochająca. Wszystko przetrzyma, wszystko wytłumaczy na korzyść partnera, wszystko wybaczy, nigdy nie potępi, nie powie dość. Słowem anioł w ludzkiej postaci. Przez lata trwa przy swoim mężu, który, choć obiektywnie idealnym partnerem nie jest, dla niej ucieleśnia ideał. Zarabia na dom, jest troskliwy, dba, by żona nie musiała za dużo sama myśleć, ani robić, a wszystko to robi z troski i miłości do niej.

Kiedy z przydomowego podwórka niespodziewanie znika mała Bella, cała policja zostaje postawiona w stan gotowości. Poszukiwania z udziałem mocno zaangażowanej opinii publicznej, mediów, a przede wszystkim matki dziewczynki, nie dają jednak rezultatów. Wszystkie ślady, znikome trzeba dodać, prowadzą donikąd, a jedyny podejrzany, Glenn Taylor, choć ewidentnie coś ukrywa, wychodzi ze sprawy czysty jak łza.

Co tak naprawdę stało się z małą Bellą i czy Taylor miał z tym coś wspólnego?

Sprawę poznajemy z bardzo ciekawej perspektywy. Wszystko to wydarzyło się na przestrzeni ostatnich czterech lat. Sprawę właściwie już zamknięto i gdyby nie fakt, że Jean zdecydowała się na udzielenie jednej z gazet wywiadu, niewielu by o niej pamiętało.

Aby wzbogacić swoją historię, autorka zdecydowała się na pokazanie jej oczami trzech narratorów: tytułowej wdowy, ambitnej dziennikarki oraz policjanta prowadzącego sprawę. Dzięki temu historia jest nie tylko bogatsza, ale też zasiewa w czytelniku ziarna niepewności, bo od każdej strony wygląda to zupełnie inaczej.

Jean Taylor jest bardzo interesującą postacią, zlepkiem poznanych przez Fionę Burton na sali sądowej kobiet, żon "potworów", gwałcicieli, morderców, pedofilów. Z tych właśnie autorskich fascynacji wyrosła tytułowa wdowa i jej historia.

Początkowo akcja rozwija się dość powoli i właściwie nie wiedziałam co myśleć, o głównej bohaterce i jej roli w sprawie. Z czasem jednak robi się coraz ciekawiej. Najmocniej uderzyło we mnie zakończenie tej historii. Było takie życiowe, bez nagłych zwrotów akcji i cudownych rozwiązań, takie prawdziwe, a jednocześnie smutne. Sprawę zamknięto, życie potoczyło się dalej i tylko nieliczni będą pamiętać.

Z zamieszczonego na LC wywiadu z autorką można się dowiedzieć, że powieść ta nie wyczerpuje losów Jean Taylor, wręcz przeciwnie możemy się spodziewać trylogii utrzymanej z klimacie noir. W sumie to dobra wiadomość i chętnie przeczytam drugą część, gdy tylko pojawi się na naszym rynku.

Dział: Książki
poniedziałek, 21 listopad 2016 14:30

Star Wars Legendy: Najlepsze opowieści

Wydawnictwo Egmont wszystkich fanów Gwiezdnych Wojen uraczyło wypuszczeniem na polski rynek wyjątkowego zbioru nowel komiksowych w ramach serii „Star Wars Legendy”. „Najlepsze opowieści”, jak sam tytuł wskazuje, to wybór najlepszych wg wydawcy krótkich historii z uniwersum, które były publikowane oryginalnie w zeszytach „Star Wars Tales” nakładem Dark Horse Comics w latach 1999-2006. Polscy czytelnicy mieli okazję zapoznać się z wybranymi z powyższego zbioru tytułami również w ramach serii „Gwiezdne Wojny Komiks” czy „Star Wars Komiks”.

Najnowszy album to wyjątkowa i bardzo zróżnicowana antologia. Wydawca przeprowadził wręcz ścisłą selekcję, wybierając z wielu tytułów, te które wyróżniają się na tle innych nie tylko fabułą ale i kreską. Spektrum przedstawionych historii jest bardzo szerokie. Znajdziemy tu opowiadania osadzone w czasach Starej Republiki, spin-offy czy humorystyczne alternatywne warianty klasycznej trylogii Lucasa.

Antologie zazwyczaj mają to do siebie, iż bardzo rzadko udaje się im utrzymać równy poziom przedstawianych nowel. Oczywiście związane jest to z gustem redaktora, który wybiera nowele i spina je tematycznie w całość. Zadanie o tyle ciężkie, iż trudno ze wszystkimi krótkimi historiami trafić w gust pojedynczego czytelnika. Jak z tym zadaniem zmierzył się redaktor „Najlepszych opowieści” – Jacek Drewnowski? Według mnie na dziewięć przedstawionych w albumie historii prawie wszystkie pozytywnie się wyróżniają. Nie oznacza to, że reszta trzyma słaby poziom. Po prostu cześć z nich wyraźnie na dłużej zapada w pamięć.

Jedną z nich jest nowela „Apokalipsa na Endorze”. Jej bohaterem jest imperialny weteran, który opowiada o traumatycznych przeżyciach jakie doznał wiele lat wcześniej podczas bitwy o Endor. W jego wspomnieniach Ewoki to żądne krwi bestie, które satysfakcje czerpały z torturowania jeńców. To lekka i humorystyczna historia z ciekawą puentą na koniec, która wywołuje uśmiech na twarzy. Księżyc Endor jest również tłem fabularnym innego komiksu w antologii. Szort „Rozbitkowie” przedstawia losy dwóch porzuconych po zakończeniu bitwy żołnierzy. Są oni przedstawicielami przeciwnych stron konfliktu (jeden z nich jest rebeliantem, drugi zaś imperialnym zwiadowcą). Każdy z nich jest święcie przekonany, iż to właśnie jego strona wygrała wojnę. Z czasem skazani na siebie żołnierze starają się przezwyciężyć wzajemne uprzedzenia.

Innym wyjątkowym tytułem, również prowadzonym w humorystycznym tonie jest komiks „Narodziny Gwiazdy Śmierci”. Ta historia to wręcz alternatywne i przedstawione w krzywym zwierciadle spojrzenie na plan stworzenia Gwiazdy Śmierci. Ukazuje kulisy spotkania Wielkiego Moffa Tarkina z Lordem Vaderem i Imperatorem Palpatinem na Coruscant. Świetne dialogi z nawiązaniem do popkultury, lekka i karykaturalna kreska sprawiają, iż jest to jeden z rarytasów tej antologii. Wspomnę dodatkowo, iż dwie wcześniej wspomniane nowele łączy również wspólny autor - Lucas Marangon.

sw7no2

Osobiście wysoko oceniam również nowelę pt. „Żołnierz”. Jest to historia szturmowca ukazująca jego losy od przyjęcia do wojska, aż do pewnego wydarzenia znanego z filmu „Nowa nadzieja”. Komiks pozwala spojrzeć na wojnę oczami zwykłego żołnierza, poznać jego rozterki i wewnętrzną walkę z samym sobą.

Bardzo dobre wrażenie po lekturze pozostawia również jedyny komiks prowadzony w czarno-białej oprawie. „Niewidziany, niesłyszany” to znakomita historia o Visas Marr oraz zagładzie rasy Miraluka na planecie Katarr. 

Podsumowując, album „Star Wars Legendy: Najlepsze Opowieści” to bardzo udany zbiór graficznych nowel z kanonu Gwiezdnych Wojen. Warto zapoznać się z posłowiem Jacka Drewnowskiego, aby poznać motywy wyboru tych konkretnych dziewięciu komiksów. Pod względem graficznym jak również fabularnym, każdy komiks ma swój unikalny styl. Opowieści są niezwykle różnorodne. Dlatego na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Dla fanów jest to oczywiście pozycja obowiązkowa. Nawet jeśli w swojej kolekcji posiadacie stare numery „Star Wars Komiks”, warto posiadać zebrane najlepsze opowieści w jednym albumie. Choć „najlepsze” to oczywiście kwestia gustu, ciekawe ile tych opowiadań trafi w Wasz gust.

Dział: Komiksy