Rezultaty wyszukiwania dla: fantasty
Zakuty w stal
Miroslav Zamboch jest autorem, którego miłośnikom fantastyki nie trzeba chyba przedstawiać. Od kilku dobrych lat z bardzo pozytywnym wydźwiękiem jest publikowany na polskiej scenie tegoż gatunku literatury. I chociaż, jak każdy, miał w swoim dorobku lepsze i gorsze dzieła, jest jednym z poczytniejszych autorów zza naszej południowej granicy. Aktualnie powraca w swojej nowej książce — Zakuty w Stal. Jak zatem się prezentuje?
Świat stał się pustynią skażoną chemicznymi i radioaktywnymi truciznami. Czterysta lat po zakończeniu wojny globalnej ludzie potrzebują źródeł, surowców i przestrzeni życiowej. Przeszkadzają im w tym pogrobowcy Starej Wojny — stopniowo rozpadające się, ale nadal aktywne autonomiczne maszyny bojowe i degradujące się sztuczne inteligencje. Matyjasz Sanders jest mechanikiem wcielonym na siłę do załogi wielkiego czołgu. To zbieranina zawodowych najemników zapewniających ochronę konwojom handlowym. Dobry pancerz, sprzężone działka i armata to jedne z największych gwarancji pokoju. Zbliża się dzień, w którym ziemia znów będzie należała do ludzi.
Po ostatnich dwóch książkach Zambocha, które pojawiły się na polskim rynku, czułem mały niedosyt. Gatunkowo były to dzieła, które nie do końca wpisywały się w mój gust, wykonanie także zostawiało wiele do życzenia. Zapowiedź Zakutego w stal od razu rozbudziła moje zainteresowanie, i jak się okazuje, słusznie! Książka to naprawdę znakomita przygoda, po którą zdecydowanie należy sięgnąć — Zamboch w starej, dobrej formie! Generalnie to, co zwraca największą uwagę, to umiejętność budowania fabuły w sposób niezwykle powolny, bez spektakularnych scen akcji, a jednak w sposób ciekawy i niepozwalający czytelnikowi na nudę. Książka to potężne dzieło, jedne z obszerniejszych w dorobku autora, a do tego budzące zainteresowanie od pierwszej do ostatniej strony.
Na uwagę zasługuje także całe uniwersum. Konstrukcja fabuły, kreowana trochę na "powieść drogi", skupia się bardziej na bohaterach. To oni są przede wszystkim tym, co przyciąga czytelnika, na czele oczywiście z Matyjaszem Sandersem. Świat Zambocha to świat smutny, opuszczony, przedstawiony w szarych barwach. Jest to miejsce, w którym na nowo trzeba odkrywać najbliższe otoczenie, w którym w dodatku funkcjonują pozostałości nieżywego systemu władzy, rzecz jasna nastawionego wrogo do ludzkości. Całość kojarzy mi się z mieszanką filmów Ja, Robot i Mad Maxa!
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to jedynie do grafik. Ilustracje w środku, w moim odczuciu, całkowicie nie pasują do klimatu książki, nie oddają w ogóle tego, co dzieje się na kartach powieści. Drugim aspektem jest okładka. Rewelacyjny czołg autorstwa DarkCryon został przyćmiony przez schemat okładki, całe wznowienie książek Zambocha jest wykonane wizualnie w bardzo słabym stylu. Tym razem, a rzadko się to zdarza, Fabryka Słów się nie spisała. Jeśli chodzi zaś o wszystko inne to... WOW! Autor naprawdę zaskoczył, jest to pozycja przyjemna, ciekawa, warsztatowo napisana na najwyższym poziomie! Szczerze polecam i zachęcam do nabycia!
Ludzie i duchy
Wydawnictwo Papierowy Księżyc wydało czwarty tom Kronik Dziwnego Królestwa.
Ludzie i duchy to czwarty tom niezwykłego cyklu fantasy autorstwa Oksany Pankiejewej, który spodoba się wszystkim fanom Olgi Gromyko i miłośnikom fantastyki pochodzącej zza naszej wschodniej granicy. Poprzednie tomy to: Przekraczając granice, Pierwszy dzień wiosny i Na przekór przeznaczeniu.
Śpiące królewny
Stephen King to postać niezaprzeczalnie znana. Nie ma wątpliwości, iż kiedy ukazuje się jego nowe dzieło, jest to spore wydarzenie w świecie literackim. Przyznam otwarcie, że osobiście zawsze czekam na nowe powieści Mistrza Grozy, natomiast prace Owena Kinga, syna Stephena, są mi zupełnie nieznane, dlatego też nie wiedziałam czego tym razem się spodziewać. Zatem, czy warto przeczytać „Śpiące królewny?”
Akcja powieści w znacznej części rozgrywa się w więzieniu dla kobiet w małym miasteczku Dooling w Appalachach. Bohaterów jest wielu, co nie powinno dziwić, ze względu na obszerną fabułę. Panowie Stephen i Owen jednak umiejętnie dokładają coraz to nowsze postacie, tak że czytelnik jest w stanie zapamiętać, kto jest kim i co wnosi do tej historii.
Jednymi z głównych bohaterów są Lila i Clinton Norcross. Lila jest szefową lokalnej policji, Clint psychiatrą w doolingowskim więzieniu dla kobiet. Ich całkiem standardowe życie zakłóca wybuch epidemii dziwnej śpiączki, na którą zapadają wyłącznie kobiety. Substancja przypominająca pajęczynę okrywa kobiety szczelnie niczym całun. Wystraszeni bliscy, nieświadomi zagrożenia starają się uwolnić je z tej pułapki, ale skutki przerwania kokonu są makabryczne. Obudzone kobiety atakują ze ślepą furią każdego, kto śmiał zakłócać ich błogi stan.
Jest też Evie, tajemnicza piękność o magicznych mocach. Jako jedyna kobieta na świecie potrafi obudzić się niespowita dziwacznym kokonem. Kim jest? Czy to ona jest kluczem? Kiedy zdesperowani mężczyźni dowiadują się o jej istnieniu, momentalnie dzielą się na dwie grupy – tych, którzy chcą ją chronić i tych, którzy pragną ją zabić.
Autorzy skonstruowali obszerną fabułę, w której losy bohaterów łączą się w przeróżnych okolicznościach. Akcja rozwija się powoli, poznajemy nowe postacie, zbieramy fragmenty informacji na ich temat, co dawkuje napięcie i przedłuża oczekiwanie na finał. Pisarze świetnie oddają atmosferę rozpaczliwej walki ze snem kobiet, które w obawie przed nieznanym losem pod białym całunem sięgają po środki, których w innych okolicznościach nigdy by nie użyły. Desperacje widać również u mężczyzn, próbujących uchronić swoje kobiety i córki przed być może wiecznym snem. Widzimy, jak zaczynają się zamieszki, plądrowanie sklepów i aptek, w poszukiwaniu wszelkich środków pobudzających. Atmosfera się zagęszcza, kiedy panowie o niekoniecznie szlachetnych zamiarach wkraczają do akcji. Świat przestaje być bezpiecznym miejscem.
Młodszy i starszy King serwują nam wizje świata bez kobiet i nie jest to piękny obraz. Zaślepieni mężczyźni budzą w sobie instynkty pierwotne, a co niektórzy starają się wykorzystać zamęt, by wyrównać stare porachunki. Książka „Śpiące królewny” z pewnością skłania do przemyśleń. Mimo iż to mężczyźni są autorami tej historii, nie stronią od ukazania męskiej natury pozbawionej hamulców. Serwują nam ciekawą historię i małomiasteczkowy klimat a na koniec skłaniają do refleksji. Ciężko też określić, który fragment napisał syn a który ojciec, chociaż miałam wrażenie, że to starszy pan King wiódł tu prym. Moim zdaniem całkiem udana współpraca.
Wydawnictwo SQN na Targach Książki w Krakowie
Wydawnictwo SQN zaprasza na Targi Książki w Krakowie.
Już jutro rozpocznie się jedno z najważniejszych czytelniczych świąt w Polsce. W tym roku Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie odbędą się w dniach 26-29 października. Jak co roku zapraszamy na teren EXPO Kraków przy ul. Galicyjskiej 9. Wydawnictwo SQN będziecie mogli spotkać na stoisku D37. Warto zajrzeć, oficyna przygotowała atrakcyjne promocje oraz moc spotkań z autorami.
Hawkeye #01: Moje życie to walka
Clint Barton szerszej publiczności znany jest jako Hawkeye i członek grupy Avengers. Na tle zwykłych ludzi wyróżnia go jedynie mistrzowska umiejętność w posługiwaniu się łukiem, dobry refleks i celne oko. Z racji, iż nie posiada on żadnych nadzwyczajnych mocy, zawsze był traktowany po macoszemu i stał jakby na marginesie wielu marvelowskich historii – czy to komiksowych, czy filmowych. Pojawiał się gościnie przede wszystkim w komiksowej serii Avengers, Amazing Spider-Man, Black Widow czy Capitan America. Przez lata nie miał on niestety szczęścia do własnej serii komiksowej. Tę sytuację postanowili zmienić Matt Fraction i David Aja, którzy stworzyli 22-zeszytową serię skupiającą się na tym bohaterze. Nakładem wydawnictwa Egmont, w ramach cyklu Marvel Now ukazał się pierwszy tom tej serii pt. „Moje życie to walka”, który prezentuje pięć pierwszych zeszytów.
Barton w czasie, kiedy nie pomaga swoim kolegom i koleżankom z grupy Avengers w pojedynkach z potężnymi wrogami, zdejmuje kostium i wraca do normalności. Mieszka w starej kamienicy, wraz z sąsiadami uczestniczy w imprezach organizowanych na dachu budynku. Jest osobą towarzyską i zawsze z miłą chęcią służy pomocą w rozwiązywaniu sąsiedzkich problemów i zatargów. Przejmuje się trudną sytuacją w swojej dzielnicy oraz opiekuje się bezdomnymi zwierzętami. W skrócie wiedzie proste i normalne życie. Oczywiście w tej codzienności nie wieje nudą. Nie brakuje przygód, choć nie mają one takiego rozmachu jak walki z kosmicznymi najeźdźcami u boku Iron-Mana czy Kapitana Ameryki. Barton raz rozprawi się z nieuczciwym właścicielem kamienicy, który nieustannie podnosi czynsz lokatorom. Innym razem chcąc uratować psa przed śmiercią, pakuje się w kłopoty i zostaje nieźle poturbowany. Wraz ze swoją koleżanką Kate Bishop, dziewczyną, która podobnie jak on włada niezwykłymi zdolnościami łuczniczymi, bierze również udział w tajnej misji S.H.I.E.L.D. Wspólnie mają zdobyć cenną taśmę, która jest przedmiotem licytacji prowadzonej przez Madame Masque. Tajemnicza kaseta, jeśli wpadnie w niepowołane ręce, może ujawnić niekorzystne dla agencji i Avengers fakty.
Album otwierają słowa: „Był najlepszych łucznikiem w dziejach ludzkości. Później dołączył do Avengers. Tak wygląda jego życie, gdy nie jest z Avengers. Niczego więcej nie musicie wiedzieć”. Wstęp ten podsumowuje wszystko to co najlepsze w tej serii o przygodach Hawkeye’a. Autorzy starają się całkowicie odciąć od wcześniejszych epizodycznych występów bohatera. Nie ma tu żadnych odwołań i nawiązań do jakichkolwiek walk u boku m.in. Avengers. Nawet każda przedstawiona tutaj opowieść to osobna, niezależna historia. Fraction prezentuje nam Bartona jako zwykłego człowieka, postać z krwi i kości oraz zwykłego kolegę z sąsiedztwa. Skupia się na jego prywatnych sprawach, problemach, czy relacjach z bliskimi. Oczywiście jak przystało na bohaterski komiks, nie brakuje tutaj akcji, pościgów, pięknych kobiet i przede wszystkim pojedynków z „tymi złymi”. Nie brakuje również humorystycznych dialogów, żartów, nawiązań do popkultury czy kryminalnych wątków.
Nie gorzej wypadła strona wizualna. Autorem ilustracji pierwszego opowiadania jest David Aja. Kolejne stworzył zaś Javier Pulido. Ich kreska jest prosta, czasami wręcz schematyczna, ale i realistyczna. Bardzo dobrze pokazane zostały sceny akcji czy dynamika ruchów postaci. Uboga kolorystyka pasuje do fabuły i oddaje klimat opowieści. Dodatkowo komiks wyróżnia niestandardowe kadrowanie czy układ plansz.
Oryginalność fabularną i wizualną tej serii można docenić czytając gościnnie zaprezentowany w albumie jeden zeszyt z serii „Young Avengers Presents”. Autorem ilustracji w tej opowieści jest Alan Davis. Jego prace charakteryzują się bogatą paletą barw. Przez ten kontrast graficzny od razu widać, iż mamy do czynienia z innym komiksem.
Podsumowując, autorzy serii o przygodach Clinta Burtona w pierwszych pięciu zeszytach udowodnili, że z tak mało znanej postaci można wykrzesać tak dużo. W specyficzny i oryginalny sposób zabawili się gatunkiem i uciekli od epickich i schematycznych historii o superbohaterach. Szczerze mogę uznać, iż „Moje życie to walka” to kolejny jeden z najlepszych albumów, jakie ukazały się w ramach cyklu wydawniczego Marvel Now. Warto dodać, iż jedenasty zeszyt serii „Hawkeye”, z którym będziemy mogli zapoznać się w drugim albumie, otrzymał najważniejsze komiksowe wyróżnienie - nagrodę Eisnera. Ja z niecierpliwością czekam już na dalsze przygody Bartona.
Odeszła Julian May
17 października, w wieku 86 lat, zmarła Julian May.
Julian urodziła się 10 lipca 1931 roku na przedmieściach Chicago. Była amerykańską pisarką science fiction, horroru i fantasy. Najbardziej znana jest z serii Saga o Plioceńskim Wygnaniu. Już jako nastolatka działała w amerykańskim fandomie, redagowała fanziny, a swoje pierwsze opowiadanie - "Dune Roller" sprzedała w 1950 roku Johnowi Campbellowi do Astounding, ale już w latach 50. wycofała się z fantastyki. Poświęciła się pisaniu literatury dla dzieci - ma na swoim koncie ponad 250 publikacji dla młodego czytelnika. Wróciła do fantastyki w latach 70. Ciekawostką jest fakt, że pochodziła z polskiej rodziny, May - pierwotnie Majewski.
[Zdjęcie i tekst opracowany na podstawie Encyklopedii Fantastyki]
Gar`Ingawi Wyspa Szczęśliwa. Oczekiwanie
Czekając na boga
„Ludzie potrzebują wiary w bogów, choćby dlatego, że tak trudno jest wierzyć w ludzi” - pisał Terry Prachett. I coś rzeczywiście jest w tym, że ludzie zwracają się do bogów czerpią z nich siłę i moc, licząc na pomoc w złych chwilach i kurczowo czepiając się myśli o lepszej przyszłości. Ta wiara, mimo iż niekiedy irracjonalna, pomaga przetrwać całym pokoleniom, jest bowiem jedyną stałą w niestałym życiu.
Również mieszkańcy Wyspy Szczęśliwej wypatrują swojego boga zwanego Orem, uporczywie wstrzymując się od bycia szczęśliwym, aż do jego powrotu. Lud ten charakteryzuje się biernością i obojętnością na wszystko, poza Powrotem. Oczywiście chodzi o powrót Ora, którego poprzednie przejście pamięta niewielu. Kim jest to tajemnicze bóstwo? Dlaczego co kilka pokoleń odwiedza właśnie Gar'Ingawi? To zaledwie dwa z dziesiątek pytań rodzących się podczas lektury książki, która zdecydowanie nie jest lekką i przyjemną, a w której Ludy i ich barbarzyńskie niekiedy zachowania i makiaweliczne plany, przypominają niestety zachowania współczesnego społeczeństwa. Mowa tu o powieści autorstwa Anny Borkowskiej, pt. „Gar'Ingawi. Wyspa szczęśliwa”, której pierwszy tom – „Oczekiwanie”, wprowadza nas w atmosferę panującą na wspomnianej Wyspie Szczęśliwej, a także w sytuację mieszkańców pobliskich wysp, ich tęsknoty i dążenia. To powieść zdecydowanie dla wybranych, być może miłośników J.R.R. Tolkiena, choć oni właśnie mogą oczekiwać od autorki czegoś więcej, niż zaprezentowała. Wciągnąć się w wydarzenia opisane w książce dadzą się natomiast miłośnicy spiskowych teorii, a także fantastyki koncentrującej się na wojennych strategiach i bitwach pomiędzy różnymi gatunkami bądź też mieszkańcami odmiennych ziem czy planet.
Na Wyspę Szczęśliwą przenosimy się w chwili śmierci Taguna Imanu, ostatniego wśród Ludu, który pamiętał poprzednie przejście Ora. Rządy nad tą wyspą sprawuje od wieków rodzina Nile, a obecnym królem jest Ungana, który objął rządy po ojcu na pięć lat przed śmiercią Taguna. Ten dobry i mądry władca charakteryzuje się spokojem i konsekwencją, nie ma w nim nienawiści czy rządzy władzy.
To jednak nie jedyny kraj, który odwiedzamy, bowiem na wschód od Wyspy znajduje się ziemia, o której Lud nic nie wie, bowiem nie ma w zwyczaju zadawać pytań Obcym. Ta kraina jest podzielona rzeką na dwie części, różniące się od siebie, niczym dzień i noc. Jedna z nich jest dorodna i bogata, wznoszą się zatem na niej miasta, a ludzie bogacą się korzystając z różnych możliwości zarobkowania, natomiast druga, górzysta, dzika i niedostępna, zamieszkiwana jest przez ludzi stosujących prawo pięści. Król Równin, chcąc zawrzeć przymierze, pojął za żonę najstarszą córkę króla Gór – Hagrit, jednak kiedy urodziło im się dziecko, Dżauri, ów pakt przestał funkcjonować. Z Gór zeszła prawdziwa lawina dzikich wojsk, które bez problemu pokonały wojska Równin, zabijając ich króla, zaś dziedzica zmuszając do ucieczki. To zaledwie tło historii o tajemniczym Orze – Jasnym Bracie i wygnanym niegdyś Ciemnym Bracie o którym słuch zaginął, historii skomplikowanej, choć utworzonej z niezwykłą fantazją i wyczuciem tych fikcyjnych przecież światów.
Jak potoczy się ta opowieść? Przekonamy się sięgając po lekturę „Oczekiwania”, choć trzeba pewnej dozy cierpliwości i zaciekawienia, by przebrnąć przez początkowe strony, nieco przygniatające nadmiarem informacji, a jednocześnie niczego nie wyjaśniające. Choć lektura może zniechęcić wielu czytelników, to – jakby dla przeciwwagi dla chaosu, który się do powieści wkrada – zwrócić uwagę należy na piękny język Borkowskiej, która operuje nim niezwykle sprawnie, rozciągając przed nami wizję obcych ziem i pobudzając wyobraźnię. Dlatego też, po zakończeniu części pierwszej, większość wielbicieli literatury tego gatunku z pewnością sięgnie po kolejny tom historii o Gar'Ingawi.
Błękit szafiru
„I po raz drugi moje serce - tym razem w drugiej wersji, proteza serca, która odżyła pod wpływem czystej nadziei - stoczyło się z krawędzi i roztrzaskało na dnie wąwozu na tysiące maleńkich odłamków.”*
Po tym, jak twoje życie zostało przewrócone do góry nogami, starasz się je jakoś uporządkować. Nie jest to jednak łatwe, bo nie jesteś przygotowana na nic, co ma się za chwilę wydarzyć. Tajemnice i wieczny brak odpowiedzi na pytania, które zadajesz, w ogóle ci nie pomagają.
Gwendolyn jakiś czas temu dowiedziała się, że to ona jest podróżniczką w czasie, a nie jej kuzynka Charlotta. Z racji tego, że nie była do tego przygotowywana od dziecka, ma trudności z odnalezieniem się w zaistniałej sytuacji. Wraz z Gedeonem ma pewne zadanie do wykonania, ale brak wiedzy jej wszystko utrudnia. Nie wie, jak ma się zachować w danym roku, nie zna języków obcych, nie potrafi śpiewać czy tańczyć. To wszystko musi opanować w krótkim czasie. Niby ma względne pojęcie o tym, w czym bierze, ale i tak nie wszystko rozumie, a nikt nie chce jej nic wyjaśnić. Gwen nie do końca wie, po której ze stron się opowiedzieć - próbuje na własną rękę uzyskać jakieś informacje. Jakby dziewczyna miała mało na głowie, jej serce zaczyna szybciej bić na widok pewnego aroganckiego młodzieńca. Do czego doprowadzą ją nadchodzące zdarzenia? I co takiego odkryje wraz z przyjaciółmi?
Po tym, jak w czerwcu odświeżyłam sobie „Czerwień rubinu” w nowym wydaniu wiedziałam, że niecierpliwie będę wyczekiwała kontynuacji Trylogii Czasu. Pierwsza część ponownie z miejsca mnie porwała i najchętniej zaraz po jej zakończeniu zabrałabym się za „Błękit szafiru”, ale stwierdziłam, że poczekam na wznowienie. I w końcu się doczekałam.
„Błękit szafiru” zaczyna się w momencie zakończenia części pierwszej i szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiadało, za równo za pierwszym razem, jak i teraz. Czułam, jakbym tylko na chwilę odłożyła lekturę i właśnie do niej wróciła. Powieściopisarka w dalszym ciągu serwuje nam wszystko, co najlepsze. Ciekawa fabuła, wartka i – nadal - zaskakująca akcja. Ciągłe tajemnice, podejrzenia i zagrożenie życia powoduje brak tchu i niecierpliwe przewracanie stron. Dodajmy do tego różnobarwne postacie oraz dialogi, które nie raz doprowadzały do niekontrolowanego śmiechu. Tutaj wszystko dzieje się w zastraszającym tempie, ale bez problemu się w tym odnajdujemy. Nie wiadomo komu ufać i kto tak naprawdę ma rację. Niespodziewane zwroty akcji powodują, że nic nie jest przewidywalne. No ja, pomimo tego, że znam już całą trylogię, czułam zaskoczenie w pewnych momentach i bardzo, bardzo mi się to podobało.
Wystarczył mi niecały dzień na ponowne zapoznanie się z tą pozycją. W trakcie czytania straciłam kontakt z rzeczywistością i nic do mnie nie docierało. Mało kiedy tak się wczuwam w to, co obecnie czytam, zwłaszcza, jeśli jest to powtórna lektura, ale lubię takie stany rzeczy. „Błękit szafiru” wciąga niemal od pierwszych zdań i wzbudza masę przeróżnych emocji. Bez problemu wczułam się w sytuację Gwen i czułam niepewność, złość, rozczarowanie i konsternacje. Razem z nią bałam się i śmiałam. Odbywałyśmy podróże w czasie i uczyłyśmy się manier i zachowania. Razem próbowałyśmy rozgryźć Gideona i jego wieczne zmiany zachowania. Kłócili się i godzili tyle razy, że zgubiłam rachubę gdzieś w połowie. Są jak ogień i woda. Ich uczucie sprawiło, że książka stała się tylko ciekawsza. I tak jak ją tak i mnie hrabia Germain przyprawiał o dreszcze. To niesamowite, jak bardzo można zżyć się z bohaterami i to z każdym powrotem do lektury.
W tej części poznajemy dwie nowe postacie, które okazują się bardzo pomocne w poszukiwaniach i równie ciekawe jak te, które znamy z poprzedniego tomu. Każda z nich odgrywa tu ważną rolę, ale niektóre postacie zostały trochę pominięte. Szkoda, bo są niezwykle ciekawe i z pewnością dodałyby książce jeszcze więcej smaczka. W dalszym ciągu intrygują mnie Lucy i Paul. Strasznie mało ich w tej historii. Co do Gwen nie zmieniła się za bardzo i bardzo dobrze. Nadal jest wesoła i lekko zdystansowana do siebie. Tym razem stała się trochę pewniejsza siebie i bardziej uparta. Brak wiedzy nadrabia sprytem. Kolejną ciekawą postacią jest Leslie, przyjaciółka Gwendolyn. Pełna energii, pomysłowa i kreatywna. Ona jedyna jest całym sercem za przyjaciółką i robi wszystko, by jej to ułatwić. Jest jeszcze Xemerius, który przysparza naszej bohaterce nie mało problemów, ale i jest bardzo pomocny. Do tego jest przyczyną wielu zabawnych sytuacji. Co do Gideona... Chłopak jednocześnie niesamowicie działa mi na nerwy i sprawia, że serce zaczyna za szybko bić, a wzrok robi się maślany. Jest nie do przewidzenia. Nigdy nie wiadomo, jaki ma obecnie humor. No i hrabia de Saint Germain, który wyzwala we mnie same negatywne emocje. Najchętniej bym mu dokopała za to, jaki jest. Dwulicowy i bezwzględny typ.
„Błękit Szafiru” to bardzo udana kontynuacja. Wciąga tak samo, jak część pierwsza i sprawia, że chce się więcej i więcej. Dosłownie wszystko w tej książce sprawia, że pochłania się ją w ekspresowym tempie. Mam jednak nadzieję, że zachęciłam tych, co jeszcze nie czytali trylogii do sięgnięcia po nią. Osobiście nadal zaliczam ją do jednej z ulubionych serii i szczerze polecam, a sama niecierpliwie czekam na „Zieleń szmaragdu”.
Fantastyczne zwierzęta ilustrowane
W listopadzie ukażą się nakładem Wydawnictwa Media Rodzina "Fantatstyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Wydanie ilustrowane".
Zachwycające wydanie leksykonu Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć Newta Skamandera ilustrowane przez Olivię Lomenech Gill, laureatkę Kate Greenaway Medal i English Association Picture Book Award. W tej wyjątkowej edycji przy użyciu różnych technik zilustrowane zostało każde fantastyczne stworzenie, od akromantuli po yeti.
Opolcon 2017
Secretum.pl objęło swym patronatem medialnym listopadowy Opolcon 2017.
Opolcon 2017 to konwent miłośników fantastyki organizowany przez Opolski Klub Fantastyki Fenix. Kolejna, piąta już edycja wydarzenia odbędzie się w dniach 17-19 listopada 2017 roku, tradycyjnie w budynkach Zespołu Szkół Elektrycznych i Zespołu Szkół Ekonomicznych w Opolu.