kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: czasu

czwartek, 11 luty 2021 12:57

Garfield. Tłusty koci trójpak. Tom 8

 

Potrójna porcja klasycznego, Garfieldowego humoru

Przyznam szczerze, że paski komiksowe z Garfieldem to jedna z nielicznych rzeczy, które bawią mnie niezmiennie od lat. Dlatego też z ogromną radością i zapałem sięgam po wszystkie nowe wydania. Tym razem w moje ręce trafił tom ósmy „Tłustych, kocich trójpaków”, w którym znalazły się tytuły: „Garfield na wagę”, „Garfield wspiera podbródki” i „Garfield bierze lanie”. Seria komiksów ukazuje się nakładem wydawnictwa Egmont. 

Co znajduje się w środku?

Książka, jak i pozostałe z serii, wydana została w twardej oprawie i wydrukowana na doskonałej jakości papierze. Ma kwadratowy, dość sporych rozmiarów format i jest prawdziwą cegiełką. W środku znajdują się oczywiście dziesiątki komiksowych pasków, których głównym bohaterem jest kot Garfield. Od czasu do czasu pojawiają się jednak również ciekawostki i fakty z życia pomarańczowego kota. Całość wydrukowana została w pełnym kolorze.  

Moja opinia i przemyślenia 

W sierpniu 2019 roku Viacom kupił Paws, Inc. (studio komiksowe założone przez Jima Davisa), w tym globalny merchandising i istniejących licencjobiorców, i umieścił go pod swoim banerem Nickelodeon. Niestety dla miłośników Garfielda nie są to najlepsze wieści. Firma nastawiona jest na duże zyski, w związku z czym z oficjalnej strony sławnego kota usunęła wszelkie dostępne za darmo materiały, takiej jak stare animacje, które miały swój pełen uroku klimat. W zamian za to zaczęła tworzyć puszczany na swoim kanale telewizyjnym serial, który jednak niewiele ma wspólnego z oryginałem. Na szczęście stare komiksy z Garfieldem wciąż są wznawiane i każdy, kto tylko chce, może mieć do nich łatwy dostęp.  

Komiksy z Garfieldem niezmiennie bawią czytelników w każdym wieku. Jim Davies nigdy nie słynął z oszczędzania swoich bohaterów, a w szczególności oczywiście właściciela Garfielda Johna, który sam twierdzi, że na świecie istnieją psiarze i kociarze, ale są też ludzie tacy jak on - ludzie głupi. Oprócz walorów czysto rozrywkowych Garfield dostarcza również wiele życiowych lekcji i niezwykle cynicznych prawd o świecie. 

Jako ciekawostkę na temat popularności pomarańczowego kota dodam, że komiks o przygodach Garfielda, który publikowany jest w 23 językach w 2,570 gazetach na całym świecie, czyta regularnie 263 milionów czytelników z 63 krajów. Sprzedano już ponad 130 milionów egzemplarzy książek o Garfieldzie, a czytelników wciąż nie ubywa.

Podsumowanie

Nieważne ile komiksowych pasków, których głównym bohaterem jest Garfield, bym nie przeczytała i tak zawsze chętnie sięgam po kolejne. Przygody pomarańczowego kota są idealnym remedium na poprawę humoru i po prostu zawsze wprawiają w dobry nastrój. 

Dział: Komiksy
piątek, 05 luty 2021 21:09

To nie jest mój mąż

Swego czasu nagminnie zaczytywałam się w kryminałach Olgi Rudnickiej – Zacisze 13, Natalii 5 – a nawet w Lilith, która jest książką odmienną i szkoda, że autorka nie zdecydowała się iść w tę stronę. Jednak po Diabli nadali, poziom książek autorki zaczął drastycznie spadać i zamiast ekscytacji i prawdziwej radości z lektury, miałam tylko zgrzytanie zębami i drgającą z irytacji brew. Ostatniej książki pani Rudnickiej nie doczytałam. Nie dałam rady, a zdarza mi się to bardzo rzadko. Skusiłam się jednak na To nie jest mój mąż. Tęsknie za humorem, zbrodniami i scenami, które fundowała mi autorka, a sięgałam po jej najnowszą książkę z ogromną nadzieją.
 
Marzenie Matyldy Dominiczak się spełniło – kobieta zrobiła licencję na prywatnego detektywa! Nasza bohaterka jest niezmiernie podekscytowana nowym zawodem. Jej pierwszym zadaniem jest uwiedzenie męża klientki, który jednak jej wdzięki ma w głębokim poważaniu. Nie mogłoby obyć się bez zwrotu akcji, bo mąż klientki postanowił… zaginąć. Matyldzie czas ucieka, bo ma tylko 48 godzin na odnalezienie zaginionego. Co więcej, zaginął również kochanek. Gdy nad rzeką zostają odnalezione zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny, los ponownie łączy ścieżki Matyldy ze śledczymi, Tomczakiem i Mareckim.
 
To nie jest mój mąż to lektura lekka, prosta i można powiedzieć, że przyjemna. Nie ma co się nad nią rozpływać, bo to nadal nie jest ten poziom, którego oczekiwałam. Zaznaczę, że To nie jest mój mąż to druga część o Matyldzie Dominiczak, ale możecie ją czytać bez znajomości pierwszej. Jednak ta historia ma też dobre strony. Autorka niejednokrotnie udowodniła, że potrafi bawić się słowem, wprowadzić do akcji humor, wprawić bohaterów w niezwykle zabawne i jednocześnie przerażające kłopoty. Komedie kryminalne powinny być lekkie, pisane specyficznym językiem. Takim, który powoduje, że przez kolejne strony i wydarzenia się płynie. Czy tak było w tym przypadku? Owszem. To nie jest mój mąż”jest lekturą, która może was rozbawić. Autorka nie oszczędza swojej bohaterce, bawi się słowem, wprowadza komizm sytuacyjny. Sprawa kryminalna, chociaż jest osią napędową tej historii, schodzi na dalszy plan, bo czytelnik skupia się na bohaterce i jej kłopotach.
 
Jeżeli mogę się do czegokolwiek przyczepić, to będzie to… bohaterka. Matylda jest postacią niezwykle irytującą. Niejednokrotnie miałam ochotę rzucić książką o ścianę. Zgrzytałam zębami podczas czytania niektórych scen, bo … Nie chcę zdradzać szczegółów, bo może ktoś skusi się na to, aby samodzielnie przeczytać tę książkę.
 
Do najnowszego dzieła Olgi Rudnickiej mam bardzo mieszane uczucia. Ta książka miała dobre strony, ale jeżeli porównać sobie tę lekturę z poprzednimi, najstarszymi dziełami Olgi Rudnickiej, to niestety, możecie poczuć się zawiedzeni. Czy sięgnę po kolejną część? Czas pokaże. Na razie nie mam ochoty na kolejne spotkanie z Matyldą Dominiczak.
 
 
Dział: Książki
piątek, 05 luty 2021 19:54

Błyszczące sześciany

Błyszczące sześciany to debiutancka powieść autora skrywającego się pod pseudonimem Dex Carster. Debiut całkiem udany, znakomicie osadzony w klimacie science-fiction, przedstawiający ciekawą i zdecydowanie interesującą wizję niedalekiej przyszłości. Cieszy mnie fakt, że moja zła passa dotycząca debiutów polskich pisarzy prawdopodobnie odeszła w zapomnienie. O ile kiedyś mocno się do nich zniechęciłam, bo trafiałam na same kiepskie dzieła, które w ogóle niczym mnie do siebie nie przekonywały, o tyle od jakiegoś czasu w moje ręce trafiają całkiem udane lektury z tego obszaru. I powieść Carstera również mogę do nich zaliczyć.

Oto świat, który zdominowała technologia, ale nie byle jaka. Zaledwie w ciągu kilku lat jedno z miast mogło osiągnąć niesamowity postęp w tej dziedzinie, a wszystko dzięki tajemniczym skrzyniom eksploracyjnym. To artefakty, które umożliwiają znalazcy przenieść się do świata kreacji i zdobywać różne cenne nagrody oraz narzędzia technologiczne. To dzięki nim miasto Aylon jest tym, czym jest. Kwestia ta została również szybko podłapana przez sprytnych i wpływowych ludzi, którzy założyli firmę technologiczną całkowicie nadzorującą eksploracje skrzyń. Każdy, kto robi to bez ich zgody, jest przestępcą. W tym główny bohater, Roger Orter.

Autor naprawdę dobrze poradził sobie z kreacją tego świata. Z jednej strony odnosimy wrażenie, że jest w tym wszystkim nutka lekkiego postapo – jakby świat jakiś czas temu stanął na krawędzi zagłady, zatrzymał się, a potem powoli powracał do życia, gdzie punktem przełomowym było odnalezienie owych skrzyń. Z drugiej strony przypomina to niemal grę komputerową, w której trzeba stopniowo wykonywać konkretne zadania i szukać tajemniczych artefaktów, które przynoszą odpowiednie korzyści. Wciąż jest to jednak mocna dawka typowego science-fiction, gdzie nie brakuje dosadnej technologii czy androidów.

Zdecydowanie mamy tutaj do czynienia z dobrą dynamiką, zaskakującymi zwrotami akcji i ciekawą fabułą. Z jednej strony śledzimy poczynania Ortera, który handluje znaleziskami na czarnym rynku, przez co w końcu popada w poważne tarapaty. Z drugiej obserwujemy, jak mocno uzależnił się on od eksploracji, jak wiele jest w stanie zaryzykować dla tego zajęcia, jak być może chwilami nawet traci zmysły. Jednak ostatnia wyprawa całkowicie odmieniła jego życie – zaczął dostrzegać wiele intryg i spisków, a jedyne, czego pragnie, to odnalezienie Kreatora, który stoi za wymyślaniem różnych światów związanych ze skrzyniami. Tylko kim tak naprawdę jest ów Kreator? Jaki ma związek z gigantem technologicznym, który praktycznie rządzi całym miastem? I czy faktycznie da się go odnaleźć?

Książka ma naprawdę dobry klimat i potrafi zainteresować czytelnika. Jest przyjemna w odbiorze i znaleźć w niej można sporo ciekawych, dobrze ze sobą współgrających wątków. Jest tajemnica, jest intryga, akcja i determinacja. Są emocjonalne przeżycia głównego bohatera i próba uporania się z otaczającą go rzeczywistością. To naprawdę niezłe połączenie sensacji i typowego science-fiction, które ma spore szanse spodobać się tym, którzy pokochali Łowcę androidów, czy też dobrze bawili się przy tytułach takich jak Warcross Marie Lu, czy Cyberpunk. Odrodzenie Andrzeja Ziemiańskiego.

Dział: Książki
wtorek, 02 luty 2021 01:01

Gwiazdy moim przeznaczeniem

Gwiazdy moim przeznaczeniem to kolejna powieść, która ukazała się w serii Wehikuł czasu. Historia na pozór prosta, a jednak na tyle dynamiczna, że czytelnik nie ma czasu na poczucie żadnego znużenia. Oto historia zwykłego człowieka, Gully’ego Foyle’a, który stopniowo zaczyna popadać w obłęd i paranoję. Chwilami agresja bierze górę nad jego normalnością, ale nie można się temu zdziwić – gdybyście tak jak on dryfowali między planetami uwięzieni we wraku statku, to zapewne też zaczęlibyście tracić zmysły, a potem szukać zemsty na tych, którzy do tego doprowadzili.

Foyle miał szansę na ratunek – obok przelatywał frachtowiec, ale zignorował sygnał dochodzący z wraku. No wiecie, w sumie, gdyby to samo zrobiła załoga Nostromo, to na pewno ich historia potoczyłaby się inaczej… Foyle jednak, zamiast popaść w rozpacz, rozbudza w sobie żarliwą chęć zemsty. Jego życia staje się niemal misją odkrycia tego, kto wydał rozkaz zignorowania sygnału alarmowego oraz dokonanie wendety. Zdecydowanie jest to opowieść, w której dominuje właśnie chęć zemsty, to ona jest tutaj elementem najmocniej widocznym, przejawiającym się w niemal każdym zachowaniu głównego bohatera. To ona jest siłą napędową jego obecnego życia.

Tak naprawdę już sam fakt tego, że przelatujący frachtowiec porzucił rozbitka, daje czytelnikowi do myślenia. To jedna z tych kwestii, które stale trzymają nas w napięciu w trakcie lektury i rozbudzają ciekawość. Powieść skrywa w sobie nieco tajemnic, a są one odpowiednio odkrywane dzięki zaskakującym zwrotom akcji. Chwilami można odnieść wrażenie, że Alfred Bester chciał w tej historii umieścić zbyt wiele elementów, bo poza istnieniem różnych planet i istot na nich żyjących śmiało brnął w motyw telekinezy czy teleportacji (choć tutaj mamy do czynienia ogólnie rzecz biorąc z wymyślonym określeniem dżauntowaniem), ale to wszystko dobrze ze sobą współgra.

Autor naprawdę doskonale poradził sobie z kreacją głównego bohatera i zaprezentowaniem jego emocji. Początkowo jest nieco zagubiony, chwile odzyskiwania świadomości bywają dla niego absurdalnie zaskakujące, ale gdy w końcu stara się na dobre stanąć na nogi, to doskonale widzimy buzującą w nim złość czy rozgoryczenie. Bywa agresywny i nieprzewidywalny, ale śmiało brnie do celu – którym w tym przypadku jest opisana wyżej zemsta. Czy słusznie? To już być może kwestia perspektywy, innej w przypadku każdego czytelnika, ale na pewno odkrycie prawdy o jego porzuceniu jest tym, co buduje tutaj odpowiednie napięcie i działa na korzyść tempa akcji.

Nie jestem jednak pewna, czy można się tutaj doszukiwać jakiegoś drugiego dna, czy tego, z czym czasami mamy do czynienia w klasykach science-fiction. Myślę tutaj o swego rodzaju skłanianiu czytelnika do refleksji, nad pewnymi dywagacjami na temat życia czy ludzkiej egzystencji. Fabuła sama w sobie jest raczej prosta – owszem, trzyma nas ciekawość, dużo się dzieje, ale jeżeli się nad tym tak naprawdę zastanowimy, to mamy tutaj po prostu zwyczajną historię o mścicielu, osadzoną w klimacie kosmicznych wypraw. Nie oznacza to jednak, że jest to jakaś ujma, bowiem trzeba przyznać, że to, co miało w tej historii być naprawdę mocno widoczne, takie właśnie się okazało być.

Myślę, że jeżeli ktoś, podobnie jak ja, zaczytuje się w tym cyklu wznowień klasyków sci-fi, to powinien sięgnąć również po dzieło Alfreda Bestera. Oczywiste jest, że każda historia trafiać będzie do każdego w nieco innym stopniu, i chociaż są w tej serii znacznie lepsze pozycje – przynajmniej w moim odczuciu – tak nie żałuję czasu spędzonego u boku Gully’ego Foyle’a.

Dział: Książki
piątek, 22 styczeń 2021 11:05

Konkurs: Droga wiedzie przez sen

Klątwa nie zostaje zdjęta, rytuał się nie udaje. Okazuje się, że podczas jego odprawiania miejsce Nikodema zajął jego brat bliźniak, Mikołaj, o którego istnieniu nikt dotąd nie wiedział. No, prawie nikt… Za sprawą zaklęcia makowego kwiatu bracia, na zmianę, zapadali w sen na pół roku. Nikt nigdy nie zorientował się, że jest ich dwóch. Aż do czasu rytuału.

Dział: Zakończone

Według legendy wiele stuleci temu czwórka przyjaciół została wygnana z rodzinnej wioski, gdyż ludzie lękali się ich czarów. Rozeszli się w cztery strony świata, ale zadziwiającym zbiegiem okoliczności i tak wszyscy dotarli w to samo miejsce – do czarciego kamienia.

Dział: Książki
poniedziałek, 18 styczeń 2021 18:48

Oko Horusa

Lubię sięgać po książki nieznanych mi autorów, piszących książki na nieoczywiste tematy. Powieść Joli Czemiel „Oko Horusa” od jakiegoś czasu pojawiające się na Instagramie w końcu na tyle zwróciło moją uwagę, że postanowiłam po nie sięgnąć.

Już sama okładka zasługuje na komentarz – czerń i złoto dosłownie obiecują odnalezienie w środku skarbu odznaczającego się od mroku dziejów. Być może jest to moja nadinterpretacja, ponieważ pisząc te słowa, jestem już po lekturze tej książki, nie mniej jednak tak właśnie odczytuję ten niewątpliwie udany projekt graficzny.

Kobieta-faraon, słynna Hatszepsut w swej pięknej świątyni pozostawiła tajemnicze przesłanie. Jest ono kluczem do rozwiązania niezwykłej zagadki, jaką niewątpliwie jest nieśmiertelność. Chociaż minęło już przeszło trzy i pół tysiąca lat od śmierci wielkiej władczyni, to nadal nikt nie rozwiązał pozostawionej przez nią tajemnicy.
Benedict Rutherford — były najemnik, obecnie pracujący jako detektyw, biorąc udział w uroczystym otwarciu Świątyni Miliona Lat, wzniesionej z rozkazu Hatszepsut, zostaje wplątany w międzynarodową intrygę. Jej celem jest sięgnięcie po życie liczone w setkach lat.

Styl autorki jest niezwykle plastyczny i bardzo przyjemny w odbiorze. Poznając kolejne partie tekstu, chce się czytać szybciej i jeszcze więcej. Cieszę się, że miałam wystarczająco dużo czasu, aby przeczytać całość, ponieważ ciężko byłoby odłożyć książkę na bok i zająć się jakimiś obowiązkami.
Sposób, w jaki opisano poszczególne miejsca, wskazuje na to, że pisarka zna owe miejsca, bądź też poświęciła sporo czasu, aby poznać je na podstawie materiałów historycznych oraz dostępnych zdjęć i planów.
Postacie, nie tylko te główne, zostały stworzone na tyle szczegółowo, iż nawet język używany w dialogach, zmienia się wraz z osobą mówiącego. Przeszłość bohaterów ujawniana jest stopniowo, tak aby dodatkowo wzbogacić samą historię.
Cała intryga jest tak pieczołowicie zaplanowana, że trudno przed zakończeniem przewidzieć pewne jej elementy. Oczywiście, kilku rzeczy domyślałam się już wcześniej, ale inne były dla mnie absolutnym zaskoczeniem.

Powieść „Oko Horusa” jest już drugą powieścią, której bohaterem jest Benedict Rutherford, ale nieznajomość faktów z pierwszej części w żaden sposób nie utrudniała mi czytania, dlatego tytuł ten można traktować jako niezależną historię. Nie mniej jednak zdecydowanie sięgnę po poprzednią książkę autorki - „Protektor”, aby poznać pierwszą przygodę detektywa. Nie ukrywam, Jola Czemiel właśnie zyskała nową fankę.

Podsumowując: jeśli lubicie dobrą sensację czy kryminał z nutką historii w tle, na pewno nie będziecie zawiedzeni.

Dział: Książki
Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie
Dział: Patronaty

Dywan z wkładką rozbawił mnie do łez! Ma wszystko, co dobra komedia kryminalna powinna mieć. Humor, intrygę, wciągającą fabułę i… wkładkę w dywanie! Czułam się, jakbym czytała Joannę Chmielewską! Dawno się tak nie chichrałam w głos! Polecam.

Dział: Książki
"Jeśli święta rzeczywiście oznaczają pokój na ziemi, to przychodzi on dopiero później, a w żadnym momencie nikt z uczestników tego cyrku nie okazuje bliźnim dobrej woli." (dotyczy dnia ostatnich przedświątecznych zakupów, z przymrużeniem oka)
 
Prawdę pisząc, intensywnie polowałam na tę książkę, koniecznie chciałam, aby powiększyła mój domowy księgozbiór, gdyż łączy ukochane przeze mnie elementy, ciekawe zagadki kryminalne i miłą świąteczną oprawę. Ponadto w ferworze wykończeniowych prac związanych z końcem roku, krótkie formy najlepiej się sprawdzają. Spotkania z opowiadaniami zaliczam do bardzo udanych i satysfakcjonujących. Publikację czytałam po nocach, gdyż tylko wtedy mogłam znaleźć dla niej czas. Nie potrafiłam odłożyć jej na mniej wyczerpujące pracą dni, pragnęłam aplikować radość czytania już teraz. Z przyjemnością zanurzałam się w różnorodnych kryminalnych brzmieniach, ciesząc się zwłaszcza tymi, na których osiadła już patyna czasu, ale wciąż potrafiły oddziaływać na wyobraźnię czytelnika. Miałam wspaniałą okazję przyjrzeć się odmiennym stylom pisania, budowania atmosfery, podgrzewania emocji, wyprowadzania czytelnika w pole w zakresie domysłów, zaskakiwania rozwiązaniami, dorzucania zajmujących elementów.
 
Antologię ciekawie skompletowano i podzielono na pięć segmentów. Cieszymy się zbiorkami opowiadań o charakterze tradycyjnym, zabawnym, sensacyjnym, niesamowitym i o Sherlocku Holmesie. Każdy znajdzie coś, co mu się szalenie spodoba, wprawi w zaskoczenie, podniesie adrenalinę, wywoła serdeczny uśmiech, a przy okazji przybliży do zimowego i świątecznego nastroju. Świetny pomysł zgromadzenia w jednej księdze cudownych utworów, które przyjemnie relaksują, wbijają się w oczekiwania, sprawiają, że natychmiast ma się ochotę sięgnąć po kolejny. Jestem zachwycona wysokim poziomem opowiadań, przyznam, że zaledwie trzy na dwadzieścia osiem wydały mi się mniej barwne, a jednak podtrzymywały dobry standard. Gdybym chciała wyliczyć, które najbardziej mi się spodobały, musiałabym wymienić sporo tytułów. Zatem tym razem nie sugeruję, po które w pierwszej kolejności warto sięgnąć, niech książka sama prowadzi. Od wiktoriańskich ujęć po współczesne wariacje, przez kradzieże, otrucia, zabójstwa w dobrej wierze, poznania zagadek świata, dziedzictwa zabójczej krwi, szpiegostwo, dobre złodziejskie uczynki, słodką zemstę i wiele innych. Książkę opłaca się uwzględnić w planach czytelniczych.
Dział: Książki