kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i s ka

środa, 21 listopad 2018 11:03

Letnia noc

Ostatni dzień szkoły, perspektywa długiego okresu odpoczynku oraz wielu nowych przygód to dla młodzieży nie lada gratka; lato 1960 roku jednak od początku niosło ze sobą znamię czegoś... złego. Old Central School był potężnym gmachem, przywodzącym na myśl wyłącznie mroczne skojarzenia i to nie związane z niechęcią uczniów do nauki. Budynek, kryjący w swoim wnętrzu wiele tajemnych przejść oraz niezbadanych korytarzy wraz z rozpoczęciem wakacji miał zostać zamknięty na głucho, a później wyburzony. Duane, Lawrence, Kevin, Mike oraz Dale z westchnieniem ulgi przyjmują wieści o rychłym końcu Old Central School. Nigdy nie czuli się tam zbyt dobrze, zbyt bezpiecznie. A mimo to entuzjazm związany ze zniszczeniem budzącego niepokój gmachu zostaje przygaszony, gdy w Elm Haven zaczynają ginąć dzieci. Piątka nastolatków -zwących sami siebie Rowerowym Patrolem- niemalże siłą zostaje wciągnięta w coraz dziwniejsze wydarzenia. Muszą jak najszybciej rozwiązać tajemnicę Old Central School, nim złe moce porwą również ich. Gra się rozpoczęła, a stawką jest życie...

Choć horrory należą do mojego ulubionego gatunku od dawna, to zazwyczaj szłam bardzo utartą ścieżką. Największą dostępnością w moich okolicach cieszy się (oczywiście) Stephen King oraz Graham Masterton. Na twórczości tych panów wychowałam się literacko. Nie powiem, od czasu do czasu trafiała się powieść grozy innego autora, a jednak zawsze brakowało w niej tego magicznego "czegoś". Z lekką obawą podchodziłam więc do Letniej nocy pana Dana Simmonsa, jak się okazało- zupełnie niesłusznie. Lektura porwała mnie ze sobą praktycznie od pierwszej strony, przenosząc do rozgrzanego od letniego słońca Elm Haven.

Czym powinny zajmować się dzieci w czasie letnich wakacji? Spotkaniami ze znajomymi, graniem w piłkę oraz wszelkimi innego rodzaju zabawami. I początkowo tak właśnie było. Piątka naszych młodych bohaterów spędzała razem praktycznie każdy dzień, delektując się wolnymi chwilami. Kres beztrosce położyło zaginięcie ich szkolnego kolegi, którego rodzina nie widziała od zakończenia roku szkolnego. Duane, Lawrence, Dale, Mike i Kevin gdzieś podskórnie przeczuwają, że za zniknięciem chłopca wcale nie stoi chęć uwolnienia się od patologicznej rodziny. A późniejsze wydarzenia tylko to potwierdzają.

Pierwsze skojarzenie nasunęło mi podobieństwo do zekranizowanej w zeszłym roku powieści grozy Stephena Kinga, To. Głównie przez wzgląd na młodych bohaterów, którzy podjęli się walki ze złem. Te dwie historie różnią się jednak diametralnie. Dan Simmons stworzył tak intrygującą książkę, że niemal z utęsknieniem czekałam na chwilę wolnego, aby kontynuować lekturę. Autor wrzuca czytelnika w lata młodości- lata, które każdy z nas raczej wspomina bardzo dobrze. Na szczęście nad nami wówczas nie wisiała wizja śmierci z rąk zła. Pan Simmons bardzo dokładnie opisuje każdy detal, zarówno otoczenie, jak i np. opis maszyn rolniczych, którymi zajmował się ponadprzeciętnie inteligentny Duane. Dla niektórych tak rozwlekłe opisy mogą stanowić problem, jednakże moim zdaniem właśnie dzięki temu możemy całościowo wczuć się w codzienność bohaterów. Dodam, że akcja toczy się w 1960 roku, gdy nie istniały jeszcze wszelkiego rodzaju nowinki technologiczne, odciągające dzieci od prostych, grupowych zabaw. To taka bardzo przyjemna podróż w czasie.

Również postacie zostały stworzone z niezwykłą dbałością o szczegóły. Każdy z chłopców ma w sobie charakterystyczny rys, dzięki któremu z łatwością możemy ich od siebie odróżnić (nie tylko po imionach). Oczywiście trzeba zwrócić uwagę na fakt, że jak na jedenastolatków posiadają takie cechy, których dorośli często nie mają, ale to drobne przerysowanie ginęło w toku akcji. Czasami potrzebny jest taki superdzieciak, nawet, jeżeli w życiu realnym nigdy takiego nie poznamy.

Letnia noc Dana Simmonsa to jedna z tych powieści grozy, które polecę Wam z czystym sumieniem (i ręką na sercu). Jeżeli nie przeszkadzają Wam rozwlekłe opisy -często przytłaczające, szczególnie na początku podróży w głąb książki- to książka jest jak najbardziej dla Was. 

Dział: Książki
środa, 21 listopad 2018 09:31

Przedsprzedaż Ex Libris wystartowała!

Przedsprzedaż Ex Libris wystartowała!

Ex Libris to gra o kolekcjonowaniu wyjątkowych ksiąg z jeszcze bardziej wyjątkowymi tytułami!

Marzysz o sprawowaniu funkcji Głównego Bibliotekarza w mieście nie z tego świata? To prestiżowe stanowisko może być twoje pod warunkiem, że pokonasz kontrkandydatów – swoich (teraz już byłych) kolegów, kolekcjonerów rzadkich i wartościowych ksiąg.

W grze znajdziecie 12 dwustronnych Kafli Lokacji. Jedna strona jest taka sama dla wszystkich kafelków i pozwala na grę na podstawowych zasadach. Natomiast druga strona zawiera unikatową ilustrację z opisem specjalnej reguły działania Pomocnika, który mieszka w danej, wyjątkowej bibliotece. Każdy Pomocnik ma swojego specjalnego pionka, który reprezentuje go w grze. Na przykład zielony sześcian reprezentujący Galaretowatą Kostkę

Dział: Bez prądu
środa, 21 listopad 2018 09:16

Gizmos - premiera

Premiera Gizmos

Gizmos wydawnictwa Portal Games na licencji CMON debiutuje 21 listopada 2018!

Gizmos to sprytna gra wykorzystująca mechanikę budowania silniczka. Używać będziesz do tego energii w formie kulek pobieranych ze specjalnego podajnika. Zasilą one różne twoje wynalazki, generując punkty zwycięstwa. Dzięki nim prześcigniesz konkurencję w wyścigu o miano największego wynalazcy wystawy naukowej! W każdej kolejnej rozgrywce w Gizmos możesz konstruować zupełnie nowe maszyny, aby sprawdzić, jak bardzo szalone kombinacje możesz uzyskać!

Dział: Bez prądu
środa, 21 listopad 2018 08:47

Dom na Wyrębach

Niejeden z nas marzy o wyprowadzce do własnego domu na wsi. Niektórzy realizują swoje plany. Zrealizował je także bohater powieści Dom na wyrębach. Chata z bali, ogień pod kuchenną płytą, cisza za oknami. Idylla? Prawie. Nieznana siła przestawia rzeczy w zamkniętym domu. Mieszkający obok sąsiad okazuje się człowiekiem „któremu nie udowodniono”. Wokół naiwnego mieszczucha zaczyna się zaciskać pętla... Wartka, trzymająca w napięciu akcja i lekkie pióro autora sprawiają, że książkę trudno odłożyć przed poznaniem jej zakończenia.

Dział: Zakończone
poniedziałek, 19 listopad 2018 08:30

Plany wydawnicze Portal Games na 2019 rok!

Plany wydawnicze Portal Games na 2019 rok!

Na tegorocznym Essen Spiel Ignacy Trzewiczek, prezes Portal Games, podczas specjalnej konferencji zapowiedział wydanie kilku nowych tytułów. Portal Games ma przyjemność ogłosić, że w 2019 roku ukażą się następujące tytuły:

  • 51. Stan: Sojusznicy
  • Artefakty Obcych: Przełom
  • Robinson Crusoe: Opowieści Niesamowite
  • Stronghold: Undead
  • Detektyw: L.A. Crimes
Dział: Bez prądu
czwartek, 15 listopad 2018 00:01

Proxima

Czy można dostawać wciąż kolejne szanse i popełniać identyczne błędy, znając konsekwencje swoich działań? Ludzie nie zawsze wyciągają wnioski z podjętych przez siebie kroków. Krocząc wciąż tą samą, wydeptaną ścieżką nie zastanawiają się nad możliwością zboczenia z kursu i obrania innej mniej oczywistej drogi. Pytanie ile jeszcze szans jesteśmy w stanie ot, tak wyrzucić do kosza i poddać się przed rozpoczęciem rozgrywki?

XXVII wiek. Ludzkość zamieszkuje coraz większe połacie przestrzeni kosmicznej, której przestrzeń wydaje się nieskończona. Kolejna z zamieszkałych przez nas planet powoli dąży do upadku, jaki spotkał Ziemię. Trawiące planetę wojny zmuszają mieszkańców do poszukiwań kolejnej przyjaznej przystani. To właśnie tak jawi się Proxima Centauri, wystarczy wyruszyć na nią z misją zasiedlającą i stworzyć na niej kolonie, mającą być nowym początkiem. Tyle że nikt za bardzo nie pali się do pomysłu zamieszkania na planecie, która jest niczym niebezpieczne, nieznane nikomu pustkowie. Wyprawa nie należy do tych przyjemnych, o czym wkrótce przekona się Yuri Jones i tysiąc innych kolonistów. Czy Proxima stanie się nowym Edenem i rozwiąże problem przeludnienia? Czy jej ciemna, spowita wieczną ciemnością strona nie okaże się niebezpieczna?

Nie myślałam, że tak szybko sięgnę po powieść z kosmosem w tle. Nie wiedziałam, że znów przepadnę w świecie tak realnym i prawdopodobnym, że aż przerażającym. Myślicie, że znacie wszystkie odpowiedzi, a kosmos nie stanowi dla was tajemnicy, sięgnijcie po Proximę.

Od pierwszych stron uderzy w was klimat powieści, w którym można wyczuć tajemnice, niepokój i realność. Choć fabuła została osadzona w odległej przyszłości to schemat, jaki został w niej rozrysowany, przerażająco przypomina nasze dzisiejsze działania, wszelkie próby poszukiwań nowych sposobów na nowe miejsca kolonizacji i usprawnianie techniki, a to wszystko pomieszane z konfliktami i wojnami trawiącymi ludzkie organizmy.

Do tej pory Stephen Baxter był częścią pisarskiego duetu tworzonego z już nieżyjącym Terrym Pratchett'em. Seria Długa Ziemia okazała się wrotami do dalszej pracy, tym razem bez mistrza. O dziwo Baxter nie tylko poradził sobie sam, a wręcz zadziwia warsztatem i pomysłem na fabułę.

Proxima podkreśla to, co w naszym zachowaniu złe, niepotrzebne i bezmyślne. Czas rozgrywania się akcji powieści jest dość odległy, a błędy i złe decyzje jakby te same. Baxter pokazuje czytelnikowi, że ludzkość wciąż będzie popełniać masę błędów, które będą prowadzić do zagłady bez względu na planetę, z której ludzie będą korzystać.

Yuri większość swojego życia był za hibernowany, teraz budzi się w koloni na Marsie i choć ma wrażenie, że to wciąż ta sama przeludniona Ziemia rzeczywistość jest całkiem inna. Jego i pozostałych „ochotników” można by porównać do mieszanki ciemnych typków zasilających więzienia. Nie mając wyjścia, będą musieli podjąć wyzwanie, które ma przynieść ratunek ludzkości, dając im w zamian pustkę, niebezpieczeństwo, trud i samotność.

Taka zbieranina jakże niedoskonałych osobników sprawia, że powieść nabiera innego wymiaru. To nie przesłodzona i bardziej wiarygodna opcja kolonizacji. Dzięki temu zróżnicowaniu całość pochłania się zaskakująco szybko. Poza kolonizacją powieść ta zawiera również część naukową, jednak nie ma się czego bać, gdyż nie jest to, nie zrozumiały naukowy „bełkot”, a całość napisano przystępnie i lekko.

Baxter stworzył powieść, która może nie jest mocno wybitna, jednak wyróżnia się dość mocno na tle powieść tego typu. Czytelnikowi zostaje przedstawiona wizja przyszłości, która nie jawi się kolorowo, jednak skrywa przesłanie, które długo nie da wam zapomnieć o powieści i zasieje w was ziarenko niepewności. Lekka i przystępnie napisana książka o możliwej wizji przyszłości i zakamarkach ludzkiej natury, która wciąga i jednocześnie nie przytłacza naukowym żargonem to świetny kąsek dla fanów science fiction.

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 23:45

Okrutny książę

„Okrutny książę” to książka, która podbiła serca książkoholików na całym świecie. Książka Holly Black zdominowała na jakiś czas zagraniczny bookstagram, a polscy czytelnicy nie mogli doczekać się, aż jakieś wydawnictwo zdecyduje się ją u nas wydać. Gdy wydawnictwo Jaguar wyjawiło swoje plany wydawnicze, a wśród nich znalazł się bestseller Black, radości nie było końca. Jednak czy ta książka na pewno zasługuje na te wszystkie zachwyty?

Dawno dawno temu, w nie tak odległej galaktyce, gdy romanse paranormalne zaczynały podbijać serca polskich czytelniczek, na rynku wydawniczym pojawiła się książka „Żelazny Dwór”. W połowie śmiertelna dziewczyna trafiła do świata elfów, a tam na jej drodze stanął przystojny, aczkolwiek okrutny książę elfów. I trzeba przyznać, że w przypadku Holly Black jest niemal identycznie, aczkolwiek główna bohaterka nie ma w sobie ani krzty elfiej magii. Jest zwykłym człowiekiem, któremu przyszło żyć wśród elfów. Właściwie mogłoby się wydawać, że to spełnienie marzeń każdego śmiertelnika, jednak Jude z pewnością widzi to zupełnie inaczej.

Potężny wojownik służący królowi elfów, Madok, postanowił sprowadzić do swojego świata swoją córkę, którą spłodził ze śmiertelną kobietą. Pech chciał, że ta śmiertelna kobieta w trakcie jego nieobecności zdążyła urodzić jeszcze dwójkę dzieci, jednak nie miała zamiaru oddać mu żadnej z trzech córek. Madok zrobił to zatem po swojemu i tak oto odzyskał prawowitą córkę oraz jej dwie przyszywane siostry, choć nigdy nie pozwolił im odczuć, że są gorsze od Vivi. Jude i Taryn stały się częścią jego rodziny, aczkolwiek nigdy nie zapomniały o tym, jak się tam znalazły. I tutaj pojawił mi się już pierwszy zgrzyt w całej historii... Skoro elfy miały być okrutne, to po co w ogóle Madok przejmował się dwójką śmiertelnych bliźniąt? Mógł je spokojnie porzucić i zostawić na pastwę losu, w końcu elfy mają się za lepszych od ludzi.

Wydaje mi się, że w fabule tej książki nie znajdziemy nic oryginalnego. Mroczne elfy? Były. Dworskie intrygi? Były. Przenikające się światy? Były? Potencjalnie silna bohaterka i arogancki książę-dupek? Było. To wszystko było, a Holly Black po prostu stworzyła kolejną tego typu historię, która w moim odczuciu nie wyróżnia się niczym specjalnym. Właściwie momentami wzbudzała we mnie swego rodzaju irytację, bowiem porachunki bohaterów przypominały potyczki gimnazjalistów i typowe prześladowanie, którego w szkole doświadczają „ci gorsi”. Jude jest na każdym kroku poniżana, momentami w bardzo brutalny sposób, a elfy z niej kpią. Stanowi dla nich rozrywkę, aczkolwiek pozostaje harda i silna. Typowe. Zawsze przecież muszą pojawić się jacyś złośnicy, ale przecież główna bohaterka nie będzie się nad sobą użalać! Ma być silna! Przyznaję, że Jude ma kilka dobrych momentów, ale mimo wszystko nie chwyciła mnie za serce.

Sama fabuła robi się szybko dość przewidywalna. Spisek goni spisek, ktoś chce dokonać zamachu stanu, każdy knuje po swojemu, każdy znęca się nad każdym – brat nad bratem, elfy nad śmiertelnikami, śmiertelnicy nad elfami, elfy nad elfami. Coś w tym świecie zdecydowanie nie gra. Nie do końca też przekonywało mnie przenikanie się dwóch światów, bowiem wychodziło ono strasznie sztywno. W jednej chwili byłam w nowoczesnym centrum handlowym, a w drugim na królewskim dworze, choć i tak miałam pewne trudności z dokładnym wyobrażeniem sobie świata, w którym rozgrywa się akcja. Bohaterowie są kreowani na jedno kopyto, nie mamy okazji lepiej przyjrzeć się ich portretom psychologicznym. Jeżeli ktoś w zamyśle autorki miał być zły to po prostu jest zły, bez większej głębi. I nie mam tutaj na myśli nawet samego Cardana (swoją drogą nie rozumiem też tych wszystkich zachwytów nad nim), ale praktycznie każdego bohatera.

Przyznaję, że Holly Black ma lekkie pióro i książka jest napisana z gracją i płynnością, dzięki czemu bardzo przyjemnie się to czyta, aczkolwiek sama fabuła nie porywa. Owszem, jest logiczna i przemyślana, dobrze poukładana, ale nie ma w sobie nic nowego. Swego czasu czytałam tę powieść po angielsku i już wtedy mnie nie urzekła zbyt mocno, ale postanowiłam dać jej szansę jeszcze raz i przeczytać ją w polskim tłumaczeniu. Niestety, efekt pozostaje ten sam. „Okrutny książę” to książka dosyć schematyczna i powtarzalna, dlatego nie do końca jestem w stanie zrozumieć te wszystkie ody pochwalne kierowane w jej stronę. Jest poprawna, ale zdecydowanie mam w swojej pamięci inne książki o podobnej tematyce, które były znacznie lepsze, o czym świadczy chociażby to, że siedzą w mojej głowie już kilka dobrych lat.

Dział: Książki
środa, 14 listopad 2018 20:23

Wspólna orbita zamknięta

„Wspólna orbita zamknięta” ( ang. A Closed and Common Orbit) to tom drugi cyklu Wayfarers autorstwa Becky Chambers. Jeżeli czytaliście „Daleką drogę do małej, gniewnej planety”, to zapewne czekaliście na tę pozycję z niecierpliwością. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zetknąć się z prozą Becky Chambers, to po pierwsze należy to szybko nadrobić, po drugie możecie przeczytać recenzję tomu pierwszego - http://secretum.pl/ksiazki/item/2622-daleka-droga-do-malej-gniewnej-planety, a po trzecie możecie równie dobrze zacząć przygodę od tomu drugiego. Nie wiem, kto wpadł w Wydawnictwie Zysk i S-ka na pomysł wydawania powieści tej amerykańskiej pisarki, ale podwyżka się zdecydowanie należy za wyśmienity gust.

„Wspólna orbita zamknięta” naturalnie kontynuuje to, co zostało zapowiedziane w tomie pierwszym. Papryka, właścicielka „Wiadra Rdzy”, czyli warsztatu wymiany i naprawy urządzeń technicznych, mistrzyni w swoim fachu, postanowiła zaopiekować się Lovelace, SI Wędrowca, która znalazła się w specjalnie przygotowanym dla niej sztucznym ciele, zestawie. Papryka, uważając, że tak jest słusznie, zadba wraz ze swoim partnerem Niebieskim o to, aby Lovelace, która przyjęła bardziej organiczne imię Sidra, nauczyła się nie tylko właściwie korzystać z zestawu, czy poruszać się w społeczeństwie, ale przede wszystkim, aby zaakceptowała samą siebie. To głębokie poczucie zobowiązania wobec Sidry, wypływa bowiem z przeszłości Papryki, dziwnej, bolesnej i bardzo okrutnej.

Sięgając po tom drugi, wiedziałam, że jest on mocno odrębną częścią fabularnie względem „Dalekiej drogi do małej, gniewnej planety”. Nie byłam również zachwycona faktem, że bohaterką ma być sztuczna inteligencja, obawiałam się męczliwych i przede wszystkim nie pozwalających się identyfikować z bohaterami problemów. Moje obawy na szczęście okazały się bezpodstawne.

„Wspólna orbita zamknięta” wbrew temu, co wielu wypisuje nie jest space operą. Większa część akcji powieści odbywa się w jednym mieście, na jednej planecie – w Port Coriol. Fabuła toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, koncentrując się wokół dwóch bohaterek. Wątek dotyczący Sidry skupia się wobec problemów samoakceptacji i społecznych konsekwencji odmienności, drugi wątek, to retrospektywna historia o Papryce vel Jane 23 i jej trudnym dzieciństwie pod skrzydłami innej SI, Sowy. Ci, którzy szukają fajerwerków i akcji rodem z Gwiezdnych Wojen, nie odnajdą ich. Wydarzenia rytmicznie po sobie następują, nie ciągną się, ale zdecydowanie jest to powieść bardzo refleksyjna.

Powieść Becky Chambers jest historią niezwykłą i pomimo że różni się od „Dalekiej drogi do małej, gniewnej planety”, ma z nią wspólne to, co najważniejsze, to co jest kręgosłupem twórczości tej pisarki. Obie powieści są pogodne, przepełnione przyjaznymi relacjami bohaterów, tolerancją i pełną szacunku akceptacją innych. Można by rzec, że to tak bardzo nie współczesne, a w fantastyce (!) wręcz nie spotykane, pisać o dobroci. Tym większą sztuką jest pisać o trudnych tematach w sposób naturalnie zrozumiały i wręcz codzienny. A we „Wspólnej orbicie zamkniętej” od tych kontrowersyjnych, niewygodnych i trudnych społecznie i kulturowo kwestii aż się roi.

Czym jest bowiem dzieciństwo Jane 23, jak nie podjęciem dyskusji na temat wykorzystywania dzieci w krajach, gdzie nikt nikomu nie patrzy na ręce, a wszyscy udają, że nie ma takich fabryk. Sidra i jej zestaw, to cały wór różnorodnych problemów od akceptowania własnego ciała, po brak poczucia jedności z nim, przez podjęcie problematyki ukrywania własnych problemów z obawy przed reakcją społeczeństwa (transeksualność, homoseksualizm, itp.), aż po jawną krytykę głupiego prawa niekompatybilnego z prawem kulturowym, czy społecznym. Kolejnym punktem do dyskusji podjętym przez autorkę jest sprawa samostanowienia SI, w którym momencie można mówić o kodzie programu, a w którym już o świadomości.

Prawdę powiedziawszy można by kopać i kopać do trzewi, do osnowy powieści i ciągle znajdowałoby się dobry temat do rozmowy. Treściwość, bogactwo i różnorodność podejmowanych kwestii świadczy o wrażliwości Becky Chambers, a wykonanie o wyjątkowej delikatności.

„Wspólną orbitę zamkniętą” mogę szczerze polecić każdemu, kto nie boi się pogodnych, delikatnych, mądrych książek. Chętnie zarekomendowałabym ją jako lekturę szkolną, gdyby nie świadomość, że byłaby to raczej gwóźdź do trumny, więc rekomenduję ją każdemu dorastającemu nastolatkowi, by spojrzał na świat mądrzej i łagodniej, i każdemu dorosłemu, aby w swej dorosłej mądrości nie zacietrzewiał się z takim strasznym stuporem.

Bądźmy bardziej tolerancyjni.

Dział: Książki
wtorek, 13 listopad 2018 00:10

Niebieska porcelana

Kiedyś świat był miejscem mało przyjaznym kobietom, które każdego dnia musiały walczyć o swoje miejsce wśród mężczyzn. Ograniczone prawa, przymus wyboru zawodu lub konkretny zestaw zachowań. W takim świecie było również miejsce na tragedie i trudne wybory. Los nie szczędzi swoich zakrętów, a drogi, z których należy wybrać, nie zawsze przynoszą upragniony cel.

Catrijn po śmierci męża wyjeżdża ze swojej małej wioski i zatrudnia się jako służąca u rodziny Van Nulandt mieszkających w Amsterdamie. Podczas towarzyszenia swej pani w lekcjach malarstwa, które ta prowadzi Catrijn odnajduje w sobie pasje i talent. Niestety przeszłość daje o sobie znać i kobieta zmuszona jest uciekać. Osiada w Delft i zatrudnia się w fabryce porcelany, gdzie odnajduje spokój, a jej talent malarski zostaje doceniony. Gdy kobieta myśli, że szczęście i spokój zagoszczą w jej życiu na dobre, los kolejny raz stawia ją przed trudnym wyborem.

Złoty wiek, kobieta pełna pasji i z ciężką przeszłością. Czy takie informacje wystarczą, by sięgnąć po książkę? A jeśli tak, to czy było warto zagłębiać się w tak odległe czasy?

Czasami tak różne czynniki przesądzają o wyborze lektury, że nie mogę mieć pewności, w jakim świecie przepadnę za chwilę. Chyba dlatego nie ograniczam się gatunkowo. Nie żałuję, że zabrałam się za Niebieską porcelanę, choć przyznam, że jestem nią mile zaskoczona.

To historia pełna piękna, bólu i prawdy, o życiu, o nas samych i o przeszłości, która stawiała inne przeszkody, a pomimo to można z niej czerpać nawet dziś. Tajemnicza i spowita mgłą niedopowiedzeń przeszłość, pasja do malarstwa, która staje się napędem do zmian czy też walka kobiety o godne miejsce w świecie zdominowanym przez mężczyzn, to tylko kilka elementów tworzących ciekawą, klimatyczną i niesztampową powieść. Czytelnik może bez problemu wczuć się w klimat tamtych czasów, wsiąknąć w atmosferę Amsterdamu tamtych lat i odkryć nieopowiedziane.

Autorka w niezwykły sposób połączyła prostotę z głębią przekazu. Prosty język i przystępny styl nie tracą na jakości, a wręcz podkreślają to, co Simone Van der Vlugt chce nam przekazać poprzez swoją opowieść.

Wybrała nader ciekawe czasy i postawiła na wyrazistych bohaterów, którym towarzyszymy w chwilach radości i smutku, niepewności i bezpieczeństwa. Główna bohaterka od początku zyskuje naszą sympatię i nie traci jej pomimo swych rozterek. Musi mierzyć się z problemami, które nie tracą na aktualności nawet dziś.

Niebieska porcelana to powieść o poszukiwaniu szczęścia, walce o równouprawnienie i próba odnalezienia własnej drogi po traumatycznych przeżyciach. Wszystko to połączone z klimatem XVII wiecznej Holandii, bez problemu jest w stanie porwać czytelnika w podróż pełną wzruszenia i dylematów. Ponadczasowa powieść zyska rzesze czytelników, a wieść o niej rozniesie się niczym dżuma, z którą musieli zmagać się bohaterowie. Wartościowa, zapadająca w pamięci, dopracowana i pobudzająca wyobraźnie. Polecam z czystym sumieniem, sama będę do niej wracać nie raz, by czerpać siły do walki o własne pasje i swoje miejsce na ziemi.

Dział: Książki
czwartek, 08 listopad 2018 15:19

Gizmos

Zbliża się Wielka Wystawa Naukowa!

Jesteście najbardziej błyskotliwymi wynalazcami swojego pokolenia, starającymi się stworzyć w przydomowych warsztatach najbardziej pomysłowe i efektywne machiny. Czy będziesz potrafił ujarzmić
różne formy energii i zbudować najlepszą kombinację machin, aby wyjść z tej rywalizacji zwycięsko i zdobyć nagrodę za pierwsze miejsce.

Dział: Bez prądu