Rezultaty wyszukiwania dla: Zysk i Ska
Odrodzone Królestwo
Królestwo nareszcie się odrodziło, a historia Władysława Łokietka dobiegła końca. Piąty tom wieńczący jeden z najlepszych polskich fantastyczno-historycznych cykli był niczym spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi. A jego lektura wywołała odpowiednio radość, irytację, śmiech, a na końcu wzruszenie. Warto było na niego czekać!
Akcja Odrodzonego Królestwa to kontynuacja wydarzeń z Wojennej Korony. Rozpoczyna się w 1327 roku, kiedy to wybuchła wojna polsko-krzyżacka, a kończy w 1333 roku wraz ze śmiercią niewielkiego wzrostem, ale mocnego duchem monarchy, który zjednoczył polskie ziemie. Śledzimy więc losy Łokietka, który ma na głowie nie tylko konflikt z Zakonem Krzyżackim i Janem Luksemburskim, roszczącym sobie prawo do polskiej korony, ale również wizję braku następcy, jego jedyny syn jest bowiem na granicy życia i śmierci. To jednak jedynie jedno z licznych ogniw składających się na całą historię. Autorka kończy wątek Złotego Smoka, Michała Zaręby, bis reginy Rikissy i jej ukochanego Henryka z Lipy oraz pewnego joannity szukającego zemsty na krzyżackich braciach.
Wątki historyczne zgrabnie przeplatają się z fantastycznymi. Ukrytą przed powszechnych wzrokiem i świadomością, ale nadal potężną siłę stanowią w polskim państwie wyznawcy dawnych bogów, podzieleni jednak na dwie grupy, skonfliktowane z powodu odmiennego stosunku do oficjalnej, chrześcijańskiej władzy. Dodatkowym smaczkiem jest też postać Borutki, mojego ulubieńca od pierwszej chwili, gdy pojawił się na kartach powieści. Na szczęście autorka niemal całkowicie odeszła od nieco drażniącego na początku serii motywu ożywionych herbowych zwierząt i skupiła się na rozwijaniu innych fantastycznych elementów.
Nie będę ukrywać, że Elżbieta Cherezińska jest jedną z moich ulubionych autorek, a jej powieści historyczne można śmiało stawiać obok cykli Philippy Gregory czy C.W. Gortnera. Doskonale łączy świetny warsztat, płynną i wartką akcję oraz mnogość bohaterów, których losy splatają się ze sobą czasem w najmniej oczekiwanych chwilach. Świetnie gra na emocjach, pokazując ludzkie słabości, ale i chwile, gdy nawet najgorszy pozornie człowiek potrafi wykrzesać z siebie drobiny prawdziwego dobra. W przede wszystkim potrafi sprawić, że człowiek z wypiekami na twarzy czyta historię, którą de facto zna już w ogólnym zarysie, bo to przecież historia Polski.
Mówiąc krótko, gorąco polecam!
Z duchami przy wigilijnym stole
Zbrodnia wigilijna
"Nic tak nie wytrąca człowieka z równowagi, jak niepewność."
Spotkanie z powieścią okazało się bardzo przyjemne i interesujące. Już dawno nie byłam prowadzona w tak perfekcyjnie odmalowanym klimacie kryminału owianego starą nutą, wyobraźnia natychmiast mu się poddała i za nic nie chciała z niego wychodzić. Sugestywna i ładnie brzmiąca narracja, sprawiająca, że historię poznawałam ze szczerym oddaniem, wręcz z pietyzmem. Konstrukcja zagadki detektywistycznej głęboko przemyślana, nie pozostawiała nic przypadkowości i dowolności, każdy element trafiał na właściwe miejsce. Spokojne tempo akcji, ale nie można powiedzieć, że mało się działo. Wręcz odwrotnie, fabułę nasycono błyskotliwie i z humorem zilustrowanymi relacjami społecznymi, wchodzenie w ich warstwy sprawiało wielką radość i satysfakcję. Do wyjaśnienia zbrodni zbliżałam się małymi krokami, musiałam uważać na najdrobniejsze sygnały i wskazówki, tak aby umacniać się w domysłach i podejrzeniach. Nie od razu domyśliłam się tożsamości czarnego charakteru, jednak intuicyjnie wyczuwałam, kto może się za nim kryć. Zakończenie w pełni mnie zadowoliło, spójnie i realistycznie wszystko wyjaśniło, może ciut zbyt sentymentalnie, ale w końcu powieść przesiąknięta była właściwą dla dawnych czasów egzaltacją i teatralnością. Warto nadmienić, że książka po raz pierwszy wydana została w tysiąc dziewięćset czterdziestym pierwszym roku.
Na zaproszenie jednego z mieszkańców posiadłości Lexham Manor przybywają na świąteczne dni goście. Zbiorowisko diametralnie różnych osobowości, trudno powiedzieć, aby łączyła je nić zrozumienia i sympatii. Pod płaszczykiem pozorów i efekciarstwa kryją się liczne animozje i nienawiści. Już od pierwszych stron czytelnik wystawiany jest na konfrontację z intrygującymi postaciami, każda z nich wnosi coś ciekawego i oryginalnego, potrzeba więcej czasu, aby zdobyć umiejętność rozszyfrowywania zachowań i postaw. Atmosfera diametralnie zagęszcza się, kiedy w Wigilię dochodzi do morderstwa właściciela posiadłości. Na wierzch wypływają sprawy dotąd ukryte w cieniu mrocznych tajemnic i ciemnych sekretów. Autorka fantastycznie podgrzewa atmosferę niepewności, wystawiając cierpliwość czytelnika na próbę, oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego sformułowania. Sprowadzony w sprawie wyjaśnienia zbrodni inspektor ze Scotland Yardu nie ma łatwego zadania, brakuje mu jakichkolwiek tropów i punktów zaczepienia, śledztwo nie może nabrać rozpędu, zatem nie ma postępów, jedynie dywagacje i spekulacje. Czy mimo wszystko uda się wskazać zabójcę Nathaniela Herriarda i poznać kierujące nim motywy?
Noli me tangere!
Urzekła mnie jej okładka – utrzymana w czerni i bieli, na których tle doskonale wyróżniała się czerwona szata spowijająca ciało człowieka, prawdopodobnie kobiety. Zastosowanie takiej oszczędnej kolorystyki wywołało we mnie, jako przyszłym czytelniku, poczucie grozy, ale też ekscytacji przed nieznanym.
Historia zawarta w tej krótkiej, liczącej zaledwie nieco ponad dwieście stron powieści, toczy się w kilku różnych okresach historycznych. Z jej pomocą czytelnik ma okazję poznać Krzysztofa Tuczyńskiego de Wedel, lokalnego możnowładcę i krzewiciela wiary chrześcijańskiej. To on, chcąc zhańbić luterankę, mieszkającą na terenie jego majątku, zgwałcił ją, pozostawiając samą sobie w lesie. Dopiero poniewczasie dowiedział się, że nosząca imiona Maria Magdalena kobieta, była gorliwą katoliczką... Co ciekawe, prawie czterysta lat później, w tym samym miejscu, ktoś morduje młodą dziewczynę, która nie dość, że pośmiertnie została upozowana na świętej Marię Magdalenę, z obrazu znajdującego się w pobliskim kościele, to dodatkowo nosiła właśnie te dwa imiona!
Konstrukcja książki jest uporządkowana, ale przez to momentami nudna. Teraźniejszość – Przeszłość – Teraźniejszość. Jeśli autor poprzeplatałby te wątki nieco, opowieść zyskałaby z pewnością nieco więcej dynamiki. Przyznam szczerze, że chociaż uwielbiam wstawki historyczne, to wolę, aby dostarczano mi ich w małych porcjach, na poszczególnych etapach rozwoju współcześnie toczącej się akcji.
Drugim zgrzytem jest zakończenie powieści. Morderca wydaje mi się na siłę przypisany do tej okropnej zbrodni. Mimo przedstawionych powodów, ze względu na które dziewczyna „musiała” zginąć, jakoś w nie nie wierzę.
Jednak niech Was to nie zraża. Książka ma również wiele plusów. Język zastosowany przez autora jest lekki i przyjemny w odbiorze, a samą powieść czyta się szybko. Całkiem udanie wyszła również stylizacja językowa przenosząca czytelników w XVII wiek. Andreas Hoff zagłębił się w realia epok, które opisał w swojej historii. Perełką jest scena rozmowy polskiego szlachcica z przyszłą sułtanką – Hürrem i oczywiście niesławne kalesony posłane w prezencie królowi Polski.
Ciekawym zabiegiem było wplecenie losów Kościoła Katolickiego oraz wpływ na dzieje Europy (i nie tylko), jego machinacje i afery pedofilskie.
Bohaterowie są całkiem nieźle zarysowani. Pamiętajmy jednak, że na dwustu stronach trudno jest umieścić postacie wielowymiarowe z bogatą przeszłością i rozbudowanym zapleczem psychologicznym. Niestety, żaden z bohaterów nie utkwił mi jakość szczególnie w pamięci.
Podsumowując: Ciekawy kryminał z nieco rozczarowującym zakończeniem. Warty przeczytania ze względu na wątki historyczne, ale też nawiązania do dawnych, słowiańskich wierzeń.
Alicja w krainie słów
Niezwykle szybka, szalona gra słowna doskonała na imprezy.
Alicja w Krainie Czarów to niezwykle popularna, uwielbiana przez pokolenia historia, która doczekała się również wielu doskonałych wariacji, które nie zawsze mają wiele wspólnego z oryginałem. Jednak zarówno dzieci, jak i dorośli, z przyjemnością sięgają po kolejne książki, filmy i gry (zarówno z prądem, jak i bez) rodem z „Wonderland’u”. Jedną z takich gier jest właśnie „Alicja w krainie słów”.
Liczba graczy: 3-8
Wiek: 10+
Czas gry: 25 minut
Zarys fabuły
Gracze wcielają się w postacie z baśni o Alicji w Krainie Czarów, którzy zostali zaproszeni na herbatkę u Królowej Kier. Są tam wszyscy: Alicja, Szalony Kapelusznik, Kot z Cheshire, Biały Królik i tak dalej. Jak wiadomo, sławna królowa specjalizuje się w wymyślaniu dziwacznych zasad. Na szczęście nasi bohaterowie również dysponują swoimi specjalnymi mocami i być może uda im się przetrwać do końca podwieczorku…
Strona wizualna
Gra ma bardzo ładną szatę graficzną jest śliczna i kolorowana, a jednocześnie, jak na Krainę Czarów przystało, odrobinę zwariowana. Jej elementy zostały solidnie wykonane, a rozgrywkę urozmaica wyjątkowy, grający imbryczek. Dołączona do pudełka instrukcja jest przejrzysta i dobrze poukładana, więc nie trudno zrozumieć nawet te bardziej skomplikowane, występujące w trudniejszym wariancie, zasady gry.
Na czym polega rozgrywka?
Gracze losują swoje postacie, które mają specjalne umiejętności. Jeden z nich jednak zawsze musi otrzymać kartę gospodyni, czyli Królowej Kier. Rozgrywka toczy się przez liczbę tur odpowiadającą ilości graczy. W każdej z nich zawodnicy wymieniają się postaciami zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Pierwszy gracz losuje dwie karty tematów, a potem wybiera jedną z nich, a drugą odrzuca. Zadaniem uczestników, będzie wymyślanie słów, które kojarzą się z danym tematem. Zabronione jest jednak używanie liter, które zostały odsłonięte na początku rozgrywki z kolorowych talii. Czas na wypowiedź ograniczony jest muzyczką grającą z imbryka. Jeżeli ktoś nie wymyśli swojego słowa, poda błędne, zawierające zakazane litery lub powtórzy takie, które już padło, odpada z danej tury. Graczom przyznawane są punkty w zależności od tego, jak długo uda im się przetrwać na herbatce.
Wrażenia
Rozgrywka toczy się dynamicznie, ale wbrew pozorom jest bardzo wymagająca. Wcale niełatwo jest wymyślić tak wiele słów na jeden temat, szczególnie gdy nie mogą zawierać wskazanych liter. Zazwyczaj to właśnie słowa z tymi literami przychodzą nam od razu do głowy. Gdy do tego trzeba spamiętać umiejętności specjalne postaci, stajemy przed nie lada wyzwaniem.
Oprócz ślicznej szaty graficznej miłym akcentem gry jest nucący wesołą melodyjkę imbryczek. Szczególne dla młodszych graczy będzie stanowił fantastyczne urozmaicenie. Twórcy gry zadbali również o oznaczenie kart z tematami, wybierając te lepiej nadające się dla młodszych graczy. To moim zdaniem świetna inicjatywa.
Podsumowanie
„Alicja w krainie słów” to ciekawa, wzbudzająca chęć współzawodnictwa i niezwykle dynamiczna gra rodzinna. Sprawdzi się jednak również podczas towarzyskich spotkań. Myślę, że tytuł ten może być idealnym prezentem pod choinkę. Polecam! Rozgrywka jest fantastyczna!
Nawałnica mieczy. Krew i złoto. Edycja ilustrowana
Zapowiedź: Piknik na skraju drogi i inne utwory
Klasyka światowej fantastyki.
Arkadij i Borys Strugaccy to klasycy radzieckiego science fiction. Ich powieści doczekały się miana kultowych, przetłumaczono je na kilkadziesiąt języków, są regularnie wznawiane na całym świecie. Do Polski twórczość Strugackich dotarła w latach 70. XX wieku i szybko zyskała grono zagorzałych fanów, ze Stanisławem Lemem na czele.
Zapowiedź: "Wybrańcy" Veronica Roth
Veronica Roth powraca w wielkim stylu!
Cykl „Niezgodna” podbił serca czytelników na całym świecie. Teraz Veronica Roth powraca – silniejsza niż kiedykolwiek przedtem – z nową dylogią dla młodych dorosłych.
Magiczny ekspres
Premiera V tomu serii Odrodzone Królestwo
Trzy wrogie siły wypowiadają wojnę Królestwu
Rozpoczyna się starcie o przyszłość korony
Stary król rusza na swą największą wojnę