listopad 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Wirus

sobota, 09 maj 2020 11:53

Skażenie

Biorąc do ręki ten cieniutki komiks z zakutym w mechaniczną, steampunkową zbroję osiłkiem raczej nie spodziewałabym się znaleźć w wiktoriańskiej Anglii. A jednak właśnie to ona jest tłem tego tomu. Ona, Sherlock Holmes i… zombie. Ale to nie wszystko, bo ktoś przecież ten zombiegenny wirus musiał wypuścić. Ktoś, kto zaraz na początku mierzy do królewskich gwardzistów na barykadach. Czy lepsza jest śmierć od spotkania z tłumem krwiożerczych zombiech czy może kulka snajpera czającego się gdzieś na londyńskich dachach? W sumie śmierć to śmierć, ale Londynu trochę szkoda...

Oto wizja nie do pozazdroszczenia dla stolicy Anglii: oto hordy nieumarłych, stworzone przez atak wirusa, pustoszą budynki, zabijają ludzi, palą pustostany. Londyn jęczy, płacze. Jednak gdzieś są jeszcze przylądki wolne od zarazy. To do nich podąża nieczynnym tunelem metra Sherlock, by dołączyć nie tylko do najważniejszych oficjeli w państwie, ale przede wszystkim ocalić miasto.

Sytuacja jest nie do pozazdroszczenia, bo nawet nie ma jak poradzić się rannego Watsona. Można liczyć tylko na spryt detektywa z Baker Street, kapitana Mycrofta i… Doktora Jekylla. Tym razem Holmes ramię w ramię z tym szalonym naukowcem będzie walczył nie tylko o Londyn, ale i o własne człowieczeństwo. Tym razem Holmes nie tylko będzie dedukował, ale i narażał własne życie i zdrowie.

Pod względem graficznym niesamowita jest nie tylko okładka projektu Ronana Toulhoata, ale jestem pod wrażeniem kreski. Sceny batalistyczne i walk są realistyczne, kuleje trochę projekt postaci po przemianie dokonanej przy pomocy szczepionki. Kadry są szczegółowe, w stonowanej kolorystyce Axela Gonzalabo. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to błąd w podanym imieniu rysownika na okładce.

Historia pozostaje spójna, bez przestojów w scenariuszu, napięcia dawkowane w racjonalnych dozach, a te rzadkie bardziej dramatyczne chwile z Holmesem w roli głównej sprawiają, że wydaje się on być bardziej ludzkim niż był przedstawiony w literaturze. Eksperyment reżyserski Sylvaina Cordurie się zdecydowanie udał. Dzięki temu otrzymujemy świetną detektywistyczną przygodę z wątkiem batalistycznym i z zombie bez pogrążania się w fantastyce! To jest to co lubię.

Dział: Komiksy
niedziela, 08 marzec 2020 19:01

Countdown

W cyfrowym świecie trudno już sobie nawet wyobrazić rzeczywistość bez smatfonów czy dostępu do sieci. Przyzwyczailiśmy się być zawsze on-line, korzystać z mobilnych aplikacji ułatwiających co prawda życia, ale też ograniczających nieco naszą swobodę i prywatność. Dotarliśmy też do takiego miejsca, w którym trudno ten rozwój technologiczny, a także uzależnienie od technologii zatrzymać. Nie sposób bowiem już nawet wyobrazić sobie codzienność bez telefonu, bez wyszukiwania w nim informacji, pisania wiadomości, aplikacji umożliwiających dokonywanie płatności czy innych, niezbędnych w codziennych aktywnościach. Mamy zatem aplikacje, które liczą nasze kroki, liczą kalorie, pilnują diety, analizują zakupy, mamy nawet takie , które … przepowiadają datę naszej śmierci.

Tej ostatniej apki, nawet jeśli jeszcze nie mamy, to (jak pokazuje doświadczenie) szybko zainstalujemy. Nawet jeśli wszyscy będą nas przed nią ostrzegać, a my podważać będziemy sens jej posiadania. Tak przynajmniej robią bohaterowie horroru „Countdown”. Obraz, będący reżyserskim debiutem Justina Deca, to doskonały przykład zagrożeń związanych z intensywnością funkcjonowania w sieci oraz z zawieraniem umów bez czytania regulaminu. Zwykle jednak taka niedbałość skutkuje co najwyżej stratami finansowymi bądź utratą dostępności do pewnych funkcji urządzenia czy ograniczeniami w korzystaniu z usługi. W filmie Deca prowadzi natomiast do śmierci. Szczególnie, jeśli nie poddamy się przeznaczeniu, choć trudno wyobrazić sobie, że spokojnie przyjmujemy wyrok śmierci nie próbując odmienić swojego losu…

Zabawa ze śmiercią rozpoczyna się niewinnie, podczas mocno zakrapianej imprezy, w trakcie której grupa przyjaciół postanawia ściągnąć nowa aplikację, dającą im wiedzę o dacie ich śmierci. I może nawet byłoby to dość zabawne (w nieco upiorny sposób), gdyby nie fakt, że jedna z dziewczyn dowiaduje się, że niewiele jej już życia pozostało, a zegar w komórce zaczyna odmierzać ostatnie trzy godziny. Zabawa zabawą, ale Courtney zapewne nie było wesoło, skoro odmawia jazdy samochodem z pijanym chłopakiem. Wybiera spacer do domu, co – jak się okazuje – nie ratuje jej od śmierci. Tyle tylko, że nie ginie w wypadku samochodowym (który rzeczywiście ma miejsce) a we własnym domu, porwana przez nieznaną siłę i porzucona ze złamanym karkiem niczym szmaciana lalka. Niedługo po niej zresztą ginie chłopak, który co prawda przeżył wypadek, ale czeka go stosunkowo prosta operacja. Aplikacja, którą w międzyczasie pobrał, wskazuje jednak na jego śmierć właśnie na bloku operacyjnym. Postanawia uciec śmierci (i to dosłownie) opuszczając szpital. Tyle tylko, że nie udaje mu się nawet opuścić piętra, kiedy rozprawia się z nim demon.

Przed śmiercią zdołał jednak podzielić się swoimi obawami z pewną pielęgniarką, Quinn, prezentując przy tym aplikację. Oczywiście i ona pobiera Countdown, a my mamy wrażenie, że apka roznosi się niczym wirus. Pech chce, że – mając za sobą pierwszy dzień pracy jako pielęgniarka, nie stażystka – dowiaduje się o tym, że zostały jej ostatnie dwa dni życia. Nic zatem dziwnego, że wpada w lekką (delikatnie mówiąc) panikę, szukając pomocy w sieci i rozpaczliwie próbując odinstalować aplikację. Tym bardziej, że im bliżej końca życia, tym dziwniejszych rzeczy jest świadkiem. W podobnej sytuacji jest też poznany w punkcie serwisowania komórek Matt, a także niepełnoletnia siostra Quinn. Mając świadomość rychłego końca jednoczą swoje siły w walce z nieznanym wrogiem, pomocy szukając u księdza. Dość osobliwego, trzeba przyznać, któremu trudno powstrzymać się przed tym, by dając upust emocjom zakląć czy też przyznać z rozbrajającą szczerością, że jego wiedza na temat demonów (bo to Szatan, jak się okazuje, stoi za aplikacją), jest czysto teoretyczna. Rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem, wszystko bowiem wskazuje, że – by przeżyć – trzeba oszukać aplikację…

Wszystko krok po kroku zmierza do łatwego do przewidzenia zakończenia, zapewniając nam całkiem niezłą rozrywkę, choć niestety absolutnie nie strasząc. Kilka pojawiających się demonów w dość przewidywalnych momentach, upiorne dźwięki wydawane przez aplikację to za mało, by zbudować atmosferę grozy, szczególnie że szybko rozgryzamy schemat działania aplikacji (jesteśmy mądrzejsi od bohaterów po obejrzeniu „Oszukać przeznaczenie”). To sprawia, że jeśli szukamy dobrego, trzymającego w napięciu, przerażającego horroru obarczonego ryzykiem „zejścia” na zawał serca, to z pewnością „Countdown” takim filmem nie jest. Jeśli jednak planujecie spokojny wieczór z oderwaniem się od technologicznych nowinek, to ten film z pewnością was do tego zmobilizuje. Podobnie zresztą, jak do czytania regulaminów ...

Dział: Filmy
sobota, 05 październik 2019 13:47

Pandemia

"Dziś nawet uczeń szkoły średniej, wyposażony w powszechnie dostępne odczynniki i odpowiednio poinstruowany, może nauczyć się modyfikowania genotypu żywych komórek, a te przekażą owe zmiany kolejnym generacjom."

Tom jedenasty, ale w tej serii można zacząć od dowolnej odsłony, każda obroni się bez znajomości poprzednich. Przyznam, że szczególnie chętnie rzucam się na thrillery medyczne, a zwłaszcza powieści Robina Cooka, w rewelacyjny sposób oddziałują na wyobraźnię, zapewniają dobrą rozrywkę czytelniczą, a przy tym dostarczają ciekawej wiedzy ze zdobyczy świata nauki. 

Fabuła opiera się na niebezpieczeństwie, jakie niesie machinalne i bezmyślne zajmowanie się modyfikacjami genetycznymi, zabawianie w boga decydującego, kto ma żyć i jakim kosztem. Żargon naukowy przedstawiony w czytelnej i zrozumiałej formie, szybko oswajamy i odnajdujemy się w klimacie. Tradycyjnie, autor nakłania czytelnika do zajmujących refleksji, wciąga w świat etycznych dylematów i mrocznej sfery natury człowieka. Przed odpowiedziami na niewygodne pytania trudno uciec, to one kształtują nasz pogląd na wybrane zagadnienia życia. Podoba mi się podejmowanie kwestii powiązanych z tym, co faktycznie dzieje się na scenie medycyny, biznesu i polityki. Momentami dreszcze przechodzą po plecach na myśl, że scenariusz wykreowany na potrzeby powieści może znaleźć wierne odbicie w prawdziwym świecie.

I jak zwykle w powieściach Cooka, wszystko zaczyna się od indywidualnego przypadku, dzięki uszczegółowionemu opisowi zaprzyjaźniamy się z postacią, wczuwamy w jej sytuację, poznajemy okoliczności ciążącego nad nią niebezpieczeństwa, aby za chwilę się z nią pożegnać. Jedna tragedia pociąga za sobą kolejne, a wszystkie cechuje niejasność, zawiłość i podejrzliwość. Zdajemy sobie sprawę, że coś mrocznego czai się za zgonami pozornie zdrowych osób, bynajmniej nie chodzi tu o zjawisko nieoczekiwanej śmierci. Patolog Jack Stapleton dociera do niepokojącej informacji o zadziwiającej zgodności DNA przeszczepionego serca z DNA odbiorcy. Podejrzewa, że śmiercionośny wirus dopiero rozpoczyna działalność, a Nowy Jork staje przed katastroficznym obliczem masowej epidemii. Rozpoczyna się wyścig z czasem, jednak trudno zająć się prewencją, kiedy nikt nie chce uwierzyć w przypuszczenia Jacka, a zwłaszcza Laurie, jego szefowa i zarazem żona, piastująca wysokie stanowisko w służbach medycznych.

Autor zgrabnie miesza ze sobą wątki, wciągająco prowadzi po etapach śledztwa, frapująco przywabia głównego bohatera w niebezpieczne rejony. Nieustannie coś się dzieje, narasta atmosfera grozy, nasila się uczucie wielkiego spisku i zręcznej manipulacji. Jak poznać typ wirusa, z którym przyszło się zmierzyć, jak go wyizolować? I jakie siły stoją za jego uwolnieniem? Także życie prywatne Jacka toczy się wartkim rytmem, nie obce mu perturbacje, wahania i wątpliwości. Z jednej strony to przerywnik od ciężkiej tematyki zgonów, z drugiej ściśle splata się z główną intrygą. Książka zapewnia udany wieczór czytelniczy, w moim odczuciu warto się z nią zapoznać, mam wrażenie, że przy tak atrakcyjnych pomysłach na fabułę i przyjaznej narracji twórczość Robina Cooka jeszcze długo zapewniać mi będzie wyczekiwaną przyjemność czytelniczą.

Dział: Książki
wtorek, 02 lipiec 2019 04:04

Mistrz thrillera medycznego powraca!

Przenieś się w świat najnowszych odkryć genetyki, które dają człowiekowi możliwości, o jakich dotychczas nie mógł nawet marzyć.

Dział: Książki
wtorek, 28 maj 2019 19:48

Dwunastu

Przycisnął kolbę do ramienia. Skąd nadejdą? Od strony drzew? Sąsiedniego pola? Przecież ludzie Dillona wszystko sprawdzili. Oczywiście nie oznaczało to, że wiroli nie nam a tylko, że nie zdołali ich wypatrzyć.
Kątem oka dostrzegł słaby ruch w kukurydzy. Nie większy niż szelest. Obok chorągiewek na skraju pola. Powiększył obraz i przyłożył oko do lunety. Klapa schronu jest otwarta.
Jedyne miejsce, którego nie sprawdzili. Nigdy nie zaglądali do schronów.

Peter, Alicia, Amy i reszta ferajny po tragedii jaka rozegrała się na drodze do Rosewell powoli wracają do życia. Myślą, że być może w końcu, za murami Kerrville znaleźli upragniony dom. Może nie spokojny, bo ciągle zagrożony napadami wiroli i dziwnymi zniknięciami ludzi podczas tych napadów, ale jednak dom. Nie zdają sobie jednak sprawy, że gdzieś na terenach Iowa opętany żądzą nieśmiertelności Horace Guilder szykuje się do zapoczątkowania na tym świecie nowej ery, jeszcze bardziej mrocznej, niebezpiecznej i okrutnej. Dwunastu to doskonała kontynuacja Przejścia. Pełna tajemnic, śmierci ale i niespodziewanych powrotów. Pełna walki o nowe, lepsze jutro.

Powieść po raz kolejny zaczyna się w momencie wybuchy epidemii, jednak w innym miejscu i z innymi bohaterami, których w życiu bym się nie spodziewała. Tym razem, przez pewien czas towarzyszymy Greyowi. Temu, który zapoczątkował to wszystko wypuszczając Zero, Lili, byłej żonie Wolgasta, która pod wpływem szoku nie potrafi przyjąć do świadomości otaczającej jej rzeczywistości oraz Horacemu Guilderowi, umierającemu urzędnikowi, w którego chorej głowie rodzi się szatański plan na przetrwanie.

W całości nie zabraknie również znanych postaci. Petera, Alicii, Micheala, Hollisa i oczywiście Amy. Autor przez większą część książki próbuje pokazać jak radzą sobie w nowej rzeczywistości. Jak próbują znaleźć swoje miejsce w nowej społeczności, jednocześnie nie zapominając o tych, którzy odeszli. Mają plan na całkowite pokonanie wiroli, chcą zniszczyć pierwszą Dwunastkę (teraz już Jedenastkę) co pozwoli odrodzić się ludzkości. Jednak kiedy nie znajdują Martineza (jednego z pierwszych) tam gdzie powinien on być, a na horyzoncie pojawia się kobieta, która potrafi kontrolować wiroli zdają sobie sprawę, że zaczyna się dziać na świecie coś, co może zakłócić ich pozory spokoju.

Czy Dwunastu dorównuje swojej poprzednicze? Jak najbardziej. Co więcej, moim zdaniem nawet jest lepsza. Pomimo tego, że autor buduje fabułę i napięcie powoli, to nie miałam odczucia, że coś mi się dłuży. Każde wydarzenie wynikało jedno z drugiego i miało swoje miejsce w całości, bez którego reszta nie miałaby sensu. Wszystko pokazane jest w taki sposób, że czytelnik, mimo zawiłości fabuły i wielowątkowości nie gubi się w tym co się aktualnie dzieje, a jednocześnie jest „głodny” tego co wydarzy się na kolejnych stronach. Zniknęło również poczucie urwanych fragmentów, które czasem towarzyszyły mi podczas czytania pierwszej części.

Bohaterowie stają się jeszcze dojrzalsi, nie boją się oddać życia za swoich przyjaciół. Największa przemianę przechodzi jednak Amy, która z stuletniej dziewczynki zamienia się w dojrzałą kobietę, która doskonale wie co musi zrobić i w jaki sposób się poświęcić, żeby zakończyć tą nierówną walkę między ludźmi, a wirolami. Doskonale przedstawiona jest też postaci Alicii, która z butnej nastolatki, którą mieliśmy w pierwszej części przeradza się w kogoś silnego, niezłomnego i pewnego tego czego chce. Nie jest jednak idealna. Musi walczyć z wirusem w sobie i instynktami, które się w niej budzą.

Dwunastu to świetna pociągnięta historia dostarczająca czytelnikowi rozrywki i pozwalająca oderwać się od szarej, nudnej rzeczywistości. Zamyka pewne wątki, które zostały otwarte w Przejściu, ale otwiera nowe, inne, równie intrygujące. Dlatego ze zniecierpliwieniem czekam na trzeci tom, który ma ukazać się jesienią. Na pewno po niego sięgnę, żeby zobaczyć jak skończy się ostateczna potyczka między ludźmi i wirolami. Kto zwycięży i jakim kosztem. Komu zatem polecam Dwunastu? Wszystkim tym którzy czytali poprzednią część i którym się ona podobała. Niestety czytelnik nieznający treści Przejścia nie będzie potrafił odnaleźć się w przedstawionym świecie.

Dział: Książki

„Kiedy zawodzi wszystko inne, wkraczamy do akcji.”

W Nowym Jorku w Czarny Piątek wybuchła niszczycielska pandemia, która doszczętnie zrujnowała Stany Zjednoczone.

Kilka miesięcy później cywilizacja zaczyna się odradzać. Nadchodzi wiosna. Ludzi przepełnia nadzieja; łączą się w grupy, tworzą osady i próbują ułożyć sobie życie. Ponieważ rząd nie istnieje, a cała nowoczesna infrastruktura jest zniszczona, tylko Division – niezależna jednostka tajnych agentów pojawiających się dopiero wówczas, gdy zawiedzie wszystko inne – chroni ludzi przed żądnymi krwi drapieżnikami, śmieciarzami i wszystkimi, którzy tylko czekają, by wykorzystać naiwnych i słabszych.

Aurelio Diaz jest agentem Division i człowiekiem honoru. Ściga jednego z kolegów, który w niewyjaśnionych okolicznościach porzucił służbę, przyczyniając się do śmierci wielu cywilów.

April Kelleher opuszcza Nowy Jork, by dotrzeć na niespokojny Środkowy Zachód. Ma nadzieję, że znajdzie tam wyjaśnienie zagadki morderstwa swojego męża i dowie się, czy rzeczywiście istnieje panaceum na śmiertelną zarazę.

Agent Diaz i April odkrywają, że stabilna przyszłość odradzającego się kraju jest poważnie zagrożona. Muszą podjąć zdecydowane kroki, by powstrzymać nowego wirusa oraz uchronić cywilizację przed ostatecznym upadkiem.

Dział: Zakończone
sobota, 04 maj 2019 11:48

Epidemia

Już od lat wiadomo, że by wywołać panikę, a nawet zniszczyć ludzkość, wcale nie jest potrzebna bomba atomowa. Od kiedy bowiem trwają pracę nad bronią biologiczna wiadomo jest, że to ona nie tylko podstępnie zabija, ale też sieje panikę i sprawia, że ludzie zaczynają zachowywać się w irracjonalny sposób. Wszelkiego rodzaju wirusy i bakterie przerażają, wystarczy tylko przypomnieć sobie atmosferę strachu i niepewności, która panowała całkiem niedawno przy epidemii ptasiej grypy. Nie mówiąc już nawet o przypadkach chorób, które mają szczególnie wysoką śmiertelność, które zaledwie w kilka dni potrafią zniszczyć organizm, doprowadzić do śmierci i … na które nie ma lekarstwa.

Takim właśnie wirusem jest Ebola – najbardziej śmiertelny, wśród wszystkich znanych wirusów, który zabiera ponad dziewięćdziesiąt procent zarażonych nim osób. Jego epidemia, co jakiś czas wybucha w różnych stronach świata, wciąż jednak nie udaje się znaleźć na tę chorobę szczepionki. Zwykle pozostaje nam tylko modlić się, byśmy nie znaleźli się w „polu rażenia” wirusa, byśmy nie zetknęli się z kimś, kto został nim zarażony. Niestety te modlitwy nie pomogły ludziom w Los Angeles, w Phoenix czy w Filadelfii. Tak naprawdę w zminimalizowaniu ofiar epidemii pomóc może tylko Marissa Blumenthal, młoda lekarka, inspektor wywiadowczej służby epidemiologicznej z Centrum Kontroli Epidemiologicznej w Atlancie. Tajemnicze zachorowania stwierdzone w Los Angeles są pierwszą jej sprawą, odkąd została zatrudniona. Małe doświadczenie nadrabia jednak zaangażowaniem, dla wielu jest też jedyną szansą, by powstrzymać kolejne zarażenia.

Okazuje się, że pierwszym przypadkiem chorobowym był znakomity lekarz okulista, założyciel prywatnej kliniki Richtera. Niestety zaraził on kilku swoich pacjentów, którzy zarazili kolejne osoby. U wszystkich stwierdzono te same objawy, wskazujące na … wirusa Ebola. Mimo starań Blumenthal nie udaje się wykryć sposobu, w jaki mógł zarazić się lekarz. Kilka tygodni wcześniej uczestniczył on co prawda w konferencji medycznej w San Diego, przebywał także poza granicami kraju, został ponadto ugryziony przez małpę, nic jednak nie wskazuje, by którekolwiek z tych zdarzeń zapoczątkowało chorobę. Marissie pozostaje jedynie podjąć szybkie kroki zmierzające do izolacji chorych, dzięki czemu minimalizuje zakres wystąpienia epidemii.

Kiedy jednak kilka tygodni później, w innym mieście kolejny chory ma objawy wskazujące na wirusa Ebola, sprawa robi się poważna. Tym bardziej, że osoba, która najprawdopodobniej zaraziła kolejne, również była lekarzem i także uczestniczyła w konferencji medycznej. I znów jedyne, co kobieta może zrobić, to podjąć środki zapobiegające większej ilości przypadków śmiertelnych, Jednocześnie jednak w kolejnych przypadkach – bo takie pojawiają się w innych miastach – zaczyna doszukiwać się pewnego prawdopodobieństwa. Wszystkie osoby, które stały się pierwszymi nosicielami choroby, zostały na około tydzień przed wystąpieniem objawów napadnięte. W jej myślach rodzi się przerażająca teoria, którą przełożeni odrzucają zdecydowanie, na nią zaś ściąga prawdziwe niebezpieczeństwo. Szczególnie, że pomimo odsunięcia od sprawy Eboli, Blumenthal nie przestaje poszukiwać prawdy, odkrywając coraz bardziej wstrząsające fakty.

Czy to możliwe, żeby do wybuchu tych epidemii doszło w wyniku celowego działania ludzi? Kto mógłby dopuścić się takiej podłości i w jakim celu? Odpowiedź jest bliżej, niż myśli, jest też znacznie bardziej przerażająca, niż mogłoby nam się wydawać. Te wszystkie emocje możemy przeżywać dzięki opublikowanej nakładem Wydawnictwa Rebis książce pt. „Epidemia”, śmiało można stwierdzić, że klasyce thrillera medycznego, autorstwa Robina Cooka. Pisarz, jak nikt inny, potrafi nie tylko zasiać w nas ziarno niepewności, ale tez wzbudzić prawdziwą panikę, jednocześnie odsłaniając kulisy działań lekarzy, organizacji zajmujących się rzekomo ochroną zdrowia i szeroko rozumianego świata związanego z ochrona zdrowia. To sprawia, że po książkę „Epidemia” mogą sięgnąć tylko czytelnicy o mocnych nerwach, którzy lubią spiskowe teorie dziejów, szczególnie iż część z nich … może okazać się prawdziwa.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 kwiecień 2019 19:12

The Division. Skoro świt - zapowiedź

Alex Irvine
The Division. Skoro świt
Oficjalna powieść gry The Division 2

W Nowym Jorku w Czarny Piątek wybuchła niszczycielska pandemia, która doszczętnie zrujnowała Stany Zjednoczone.
Kilka miesięcy później cywilizacja zaczyna się odradzać. Nadchodzi wiosna. Ludzi przepełnia nadzieja; łączą się w grupy, tworzą osady i próbują ułożyć sobie życie. Ponieważ rząd nie istnieje, a cała nowoczesna infrastruktura jest zniszczona, tylko Division – niezależna jednostka tajnych agentów, którzy pojawiają się dopiero wówczas, gdy zawiedzie wszystko inne – chroni ludzi przed żądnymi krwi drapieżnikami, śmieciarzami, zamierzającymi ich ze wszystkiego ograbić, i wszystkimi innymi, którzy tylko czekają, by wykorzystać naiwnych i słabszych.

Dział: Książki
piątek, 26 kwiecień 2019 09:09

Przejście

Theo był małomówny, jak ojciec – porozumiewał się z innymi za pomocą pojedynczych słów i milczenia. Po wielu dniach Peter próbował przypomnieć sobie tamten poranek przy bramie. Czy brat wydał się inny? Czy wiedział, jak ojciec, że wyjeżdża ostatni raz? Nie przypomina sobie niczego takiego. Tamtego ranka wszystko odbyło się jak zwykle, rutynowa wymiana załogi, Theo z charakterystyczną niecierpliwością wiercił się w siodle, bawiąc się wodzami.

Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałby świat, gdyby apokalipsa, która spada na świat nie była apokalipsą zombie tylko wampirów? Jak ludzie broniliby się przed żądnymi krwi potworami, który straszne jest tylko światło, a zabić je można tylko celnym ciosem w mostek? Jak długo ludzkość przetrwałaby taką inwazję? „Przejście” Justin’a Cronin’a pokazuje właśnie taki świat, gdzie wszystko skończył jeden nieudany eksperyment, a jedynym ratunkiem może okazać się dziewczyna, która wzięła się znikąd.

„Przejście” jest tym typek książki, gdzie fabuła poprowadzona jest od samego początku. Od momentu gdzie się to wszystko tak naprawdę zaczęło, od narodzin Dziewczyny Znikąd – Amy, która jako kilkuletnia dziewczynka została wplątana w dziwny, rządowy projekt Noe, który miał dać szanse ludzkości na pokonanie chorób oraz nowe możliwości militarne. Jednak projekt wymknął się spod kontroli, a świat został pogrążony w chaosie. Ludzie w szybkim czasie zostali zdziesiątkowani przez tajemniczy wirus. Ci natomiast, którzy mieli mniej szczęścia, zostali przemienieni w wiroli – potwory, które zatraciły swoje człowieczeństwo, a ich jedynym celem jest mordowanie i pożeranie. Powieść napisana jest przyjemnym językiem, który trochę przypomina mi styl Stephena Kinga, co dla mnie jest sporym plusem, bo lubię czytać w takich klimatach. Opisy są barwne, a fabuła poprowadzona w taki sposób, że nie nudzi się po kilku stronach, cały czas coś się dzieje, a oczywiste staje się nieoczywiste. Zwroty akcji pojawiają się w najmniej spodziewanych momentach, a poszczególne sceny w większości przypadków świetnie się przenikają.

Nie da się tutaj wyróżnić jednego głównego bohatera, bo ta rola dynamicznie się zmienia. Najpierw jest to Amy i Wolgast, którzy próbują uciec przed wirolami, które zniszczyły stacje badawczą. Potem są to już mieszkańcy Pierwszej Kolonii, którzy starają się przetrwać za murem i światłami, które już wkrótce mogą zgasnąć. Generalnie nie ma tutaj postaci nijakich, pustych i bezbarwnych. Nie ma też takich, które w jakiś sposób by mnie do siebie zniechęcały. Wszyscy w ten czy inny sposób wzbudzili moją sympatię – nawet Ci teoretycznie źli. Jednak moją ulubioną postacią stała się Amy, Dziewczyna Znikąd. Dlaczego? Chyba dlatego, że była po prostu inna. Cicha i spokojna, ale jednocześnie zdeterminowana by osiągnąć swój cel i ochronić ludzi, którzy bardzo szybko stali się jej przyjaciółmi, rodziną. Ponadto od początku była w pewien sposób wyjątkowa. Nawet przed przemianą była dzieckiem niezwykłym, które posiadało ponadprzeciętne zdolności.

Ale żeby nie było zbyt kolorowo, były też rzeczy, które mi się nie podobało. A mianowicie – urywanie scen. Zdarzały się takie momenty, kiedy nie z tego ni z owego scena została urwana i nie do końca było wiadomo co się stało w tak zwanym międzyczasie, bo późniejszy przeskok nie ujawniał tego. Przez takie momentu czasami czułam się odrobinę skołowana i nie do końca byłam pewna, co się przed chwilą stało. Minusem jak dla mnie była też długość książki, bo chociaż czytało się ją niezwykle przyjemnie, to fakt, że stron nie ubywało bywało frustrujące. Chociaż rozumiem, że poprowadzenie fabuły tak by nie leciała na łeb, na szyję wymagała takiej, a nie innej długości.

Przyjemnym zaskoczeniem było zakończenie. Wiele powrotów, trochę odpowiedzi i jeszcze więcej pytań. Justin Cronin pokazał jak świetnie poprowadzić przemiany bohaterów. Jak z tak naprawdę dzieciaków, mogą stać się ludźmi dorosłymi, rozważnym i odpowiedzialnymi za siebie i za swoich towarzyszy. Pokazał również, że teoretycznie „słabsza” płeć, może się nie raz okazać dużo silniejsza pod każdym względem od płci „brzydkiej”.

Czy „Przejście” mi się podobało? Oczywiście. Czy będę wracała do tej książki? Bez dwóch zdań. Czy sięgnę po kolejne tomy? Bezzwłocznie. Drugi tom już się czyta, bo jestem zbyt ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów i czy uda im się ocalić… Świat, jakby nie było. Bo to jest teraz ich celem, ocalenie świata. Komu polecam tę książkę? Miłośnikom science fiction. Wszystkim tym, którzy kochają postapokaliptykę oraz wampiry, które może i świecą w ciemności, ale są groźne. A już na pewno nie zakochują się w śmiertelnikach, tylko zjadają ich na śniadanie. I niech nie odstrasza nikogo długość, bo mimo że wspomniałam o niej jak o minusie, to dla niektórych może okazać się idealna.

Dział: Książki

Trzynaście lat temu katastrofalna pandemia, nazywana apokalipsą, zabiła miliardy.

Dla tych, którzy przetrwali, to szansa na stworzenie nowego świata. Jednak apokalipsa nie była zwyczajnym wirusem. U części ocalałych obudziła dziwne moce – potrafią uzdrawiać, wyrządzać szkody, a nawet przewidywać przyszłość.

Fallon Swift nie zna dawnego świata – lecz jej przeznaczeniem jest ukształtować ten nowy. Dorastała na spokojnej farmie z trójką braci, chroniona przed zagrożeniami przez mamę i ojczyma.

Teraz musi ich opuścić i nauczyć się walczyć. Fallon jest nie tylko potężną "Niesamowitą" – ma również do odegrania decydującą rolę w nadchodzących krwawych bitwach. Szykuje się wojna pomiędzy dobrem i złem, a Fallon – młoda, twarda, nieustępliwa – musi być gotowa.

Dział: Książki