Rezultaty wyszukiwania dla: Uroboros
Cyberpunk Girls. Opowiadania
Na fali popularności gry Cyberpunk 2077, która tej popularności niestety nie utrzymała, wzrosło ogólne zainteresowanie cyberpunkiem. Zapowiedziano kilka publikacji, w tym właśnie „Cyberpunk Girls”, czyli zbiór opowiadań polskich autorek, w klimacie cyberpunk. Swoje opowiadania na rzecz zbioru stworzyły: Krystyna Chodorowska, Magdalena Kucenty, Gabriela Panika, Martyna Raduchowska, Jagna Rolska oraz Agata Suchocka.
Po „Cyberpunk Girls” sięgnęłam z ogromnym zaciekawieniem. Przyznam, że nie do końca wierzyłam w sukces tego zbioru i nastawiałam się na dość przeciętną rozrywkę. Miałam jednak ochotę na cyberpunkowe klimaty. Poza tym polskie autorki fantastyczne już nie raz miło mnie zaskoczyły. Tak więc z otwartym umysłem, w którym zaszczepiona była niepewność, sięgnęłam po tę lekturę.
I przyznać muszę, że się mile zaskoczyłam. Zbiór ten nie wywraca literatury w klimacie cyberpunk do góry nogami. Nie jest ani niezwykle odkrywczy, ani nie wprowadza, nie wiadomo jakiego powiewu świeżości. Niemniej, spędziłam bardzo miłe chwile z opowiadaniami, dobrze się przy nich bawiąc.
To, co spodobało mi się najbardziej to tak różne podejście autorek do tego klimatu. Poznajemy Keirę, która pokazuje nam świat w dobie koronawirusa i to, jak się ukształtował. Tyana jest kurierką, która przekazuje nielegalne informacje, będąc także ich nośnikiem. Rubble prezentuje świat podziemnych gangów i wyścigów motocyklowych. Walczy o przejście do historii i zostanie legendą w Dobówce.
Cały zbiór jest względnie równy. Są oczywiście lepsze i gorsze opowiadania. Te o Keirze i Tyanie wciągnęły mnie najbardziej. Jednakże poziom całości jest do siebie zbliżony a odchyły w tym, które opowiadania były lepsze, a które gorsze, są niewielkie. Opowiadania związane z koronawirusem dość mocno przyciągnęły mnie do siebie i utrzymywały uwagę na fabule, choć zdaję sobie sprawę, że przesyt pandemią i lockdownami może zniechęcić część czytelników do tych właśnie opowiadań.
Dlaczego więc oceniam zbiór na 3? Ano dlatego, że tak jak czyta się je szybko, tak szybko ulatują z naszej pamięci. Zaraz po przeczytaniu miałam wrażenie, że już mi co nieco pouciekało. Z biegiem czasu pamiętam z opowiadań coraz mniej. Mam więc wrażenie, że za kilka lat zapomnę kompletnie, że w ogóle po taki zbiór sięgnęłam.
Dlatego więc trzy jest oceną adekwatną. Książka zapewniła mi rozrywkę w momencie, w którym miała ją zapewnić. Przyniosła chwile wytchnienia i mile spędzonego czasu. Mimo wszystko nie sądzę, żeby historie te zostały ze mną na dłużej i to jest największy mankament tych historii. Bardzo szybko uciekają i się o nich nie pamięta. Porównując książkę do „Warcross”, który traktuję jako lekturę skierowaną do podobnej grupy docelowej, „Cyberpunk Girls” jeszcze do niej daleko. „Warcross”, choć czytane zaraz po premierze, nadal gdzieś tam we mnie siedzi i od czasu do czasu o sobie przypomina. „Cyberpunk Girls” z każdym kolejnym dniem ulatuje coraz bardziej. Niemniej, zainteresowanym tą lekturą, nienastawiającym się na ambitne, złożone historie, bardzo serdecznie ją polecam.
Zapowiedź: Więzy nieba. Żywioły. Tom 2
Była Ziemia, czas na Powietrze…
Drugi tom zachwycającej tetralogii o Żywiołach, magii i walce o wolność!
Zapowiedź: Wszystko pochłonie morze
Baśń o syrenach, magii i poświęceniu.
Kiedyś syreny chodziły pomiędzy śmiertelnikami. Pamiątką tych czasów jest przepis na truciznę, na którą nie ma lekarstwa. Książę zostaje otruty Pocałunkiem Syreny i zapada w śpiączkę.
Zodiaki. Genokracja
Teksty Magdaleny Kucenty miałam okazję już czytywać, lecz zawsze były to opowiadania. Bardzo dobre, niektóre nominowane do nagrody im. Janusza Zajdla, jednego z najważniejszych wyróżnień dla polskiej fantastyki. Byłam jednak ciekawa, jak autorka poradzi sobie z dłuższą formą. Dlatego też z chęcią sięgnęłam po „Zodiaki. Genokrację”, tym bardziej że w tym uniwersum rozgrywały się już nominowane do Zajdla historie Koziorożec i Smok oraz Paradoks Bliźniąt. Już cieszę się na możliwość lepszego poznania bohaterów, których kojarzę z opowiadań, i spotkania nowych.
Zanim jednak o treści, muszę się zatrzymać przy okładce. Jest ona po prostu prześliczna. Wykonana z dbałością o szczegóły, z błyszczącą linią i niezwykłej urody ilustracją autorstwa dość znanej już artystki, Natalii Starkiewicz. Ekstraklasa wśród rysowanych okładek. Połączenie głębokiego błękitu i z intensywnym oranżem szokuje i przyciąga uwagę – czyli robi dokładnie to, co okładka robić powinna. Z zachwytem wstawię na półkę.
Gatunkowo „Zodiaki” należą do biopunka, czyli nurtu bliskiego cyberpunkowi – tylko skupionego na wpływie biotechnologii na ludzkie życie. To ta gałąź nauki jest najbardziej rozbudowana w powieści – osiągnięcia biotechnologii pozwalają tworzyć sztucznych ludzi, a do nich należą tytułowe Zodiaki, czyli „rodzeństwo” postludzi, de facto stale udoskonalanych eksperymentów. Poznajemy: Capricorna, oportunistę podążającego na fali losu i wikłającego się w niezłe tarapaty, gdy musi zmierzyć się na ringu z niezwyciężonym Smokiem; narwaną i bezkompromisową Pisces, która dla swojego Koziorożca zrobi wszystko, a najchętniej wysadzi świat, w którym przyszło im żyć; Gemmę i Inni, dwie osobowości w jednym ciele… Zodiaki mierzą się z rzeczywistością, w której świętym Graalem wciąż jest nieśmiertelność, ale odradzanie się przybiera różne formy… i czasem budzisz się jako dorosły w skórze niemowlaka. Wspólnie eksplorują świat, estetyką wzorowany na Starożytnym Rzymie (co znajduje w powieści ważkie uzasadnienie), i próbują zrozumieć swoje znaczenie w świecie. A przy okazji przeżywają przygody i mierzą się z rządzącą kastą genokratów zdolnych odradzać się w kolejnych ciałach.
Wciągnęła mnie i zachwyciła ta historia. O tym, że Kucenty sprawnie posługuje się językiem, wiedziałam od dawna, ale teraz do języka doszła misternie spleciona intryga i świat, ten świat, który trochę chciałby być starożytny, a trochę – nieprzyzwoicie wręcz nowoczesny. Tym samym autorka zwraca się i do tych, których fascynują niebezpieczne wizje przyszłości, i do tych, którzy lubią fantastykę osadzoną w dawnych czasach. Do tego dochodzą fenomenalnie wykreowani bohaterowie: chociaż jest ich wielu, nie ma szans pogubić się w ich gąszczu – każdy ma własny charakter i sposób bycia, wprowadzani też są stopniowo, by dać czytelnikowi szansę się z nimi zaprzyjaźnić. Co do fabuły – czuć, że to dopiero początek większej historii, więc raczej kierowałabym tę powieść do czytelników, którzy lubią dłuższe serie i nie rozczarują się umiarkowanym tempem pierwszego tomu.
Polecam. Po prostu polecam. Nie możesz się zdecydować, czy wolisz poczytać o cyberpunkowej przyszłości, czy o wykwintnej starożytności? Autorka ma na to rozwiązanie! „Zodiaki. Genokracja” to ekstrawagancka mieszanka najwyższej technologii, transhumanistycznych rozważań nieodłącznie splecionych z losem kolejnych iteracji Zodiaków i spuścizny antyku. A pośrodku tej niecodziennej mozaiki: przejmująca opowieść o rodzeństwie Zodiaków – tak różnych i zarazem tak podobnych. Z ręką na sercu zapewniam – takiej historii jeszcze nie było. Jeśli więc czekasz, aż fantastyka da ci coś nowego, to właśnie dała.
Zapowiedź: Szept
Ekstremalnie wciągająca… Nie mogłam jej odłożyć. – Sarah J. Maas, autorka serii "Szklany tron", "Dwór cierni i róż" i "Księżycowe Miasto".
Zapowiedź: Zodiaki. Genokracja
Świat alternatywny. Bliżej nieokreślona przyszłość. Ludzie żyją w zamkniętych miastach skrytych pod gargantuicznymi kopułami. Społeczeństwo jest podzielone, segregacja kastowa bazuje na procencie człowieczeństwa, określającym czystość genetyczną jednostki.
Berło Ziemi
Młodziutka Shalia jest córką i członkinią pustynnego plemienia, znękanego wieloletnią wojną z sąsiednim krajem Kości. Lekarstwem na to i gwarantem pokoju może być małżeństwo z królem Calixem, rządzącym żelazną ręką Krainą Kości. Mając na uwadze dobro swego ludu, Shalia bez większego wahania zgadza się na małżeństwo. Pełna nadziei, wierzy, że uda się jej być dobrą królową i wiele zdziałać. Kolejne miesiące pokażą, czy jej plany się spełnią.
Już w dniu ślubu pewne sprawy idą inaczej niż sobie to Shalia wyobrażała. Mąż, mimo oczywistej atrakcyjności, budzi w niej spore obawy. Co więcej, w nowej ojczyźnie dziewczyny moce panowania nad żywiołami traktowane są jak herezja i grzech, a właśnie okazało się, że w Shalii budzi się moc powiązana z ziemią. Młoda królowa staje więc przed trudnym wyzwaniem - ułożyć sobie życie z trudnym w pożyciu mężem, nie zdradzając jednocześnie, co potrafi. Gdyby tylko jeszcze rzeczona moc nie objawiała się znienacka i bez kontroli, a mąż nie był tak nieprzewidywalny.
Rozpoczynająca nową serię Żywioły, powieść Berło Ziemi zaczyna się w interesujący sposób. Oto młoda dziewczyna szykuje się do ślubu z mężczyzną, którego nigdy nie widziała. Ma zostać jego żoną i królową obcego kraju, w którym nigdy nie była. Jak pustynna nomadka poradzi sobie w nowej dla niej, całkowicie odmiennej od wszystkiego roli?
Przyznam, że oczekiwałam dworskich intryg i meandrów pałacowego życia. Liczyłam też, że Calix, mąż naszej bohaterki, jednak okaże się wartościowym człowiekiem. Nic bardziej błędnego. Wspólnie z Shalią trafiamy co prawda do pałacu, ale wszystko idzie inaczej niż sobie to wyobrażaliśmy. Calix okazuje się zaślepionym fanatykiem, pragnącym zgłębić sekret żywiołów, by je totalnie zniszczyć. Jednocześnie nie obchodzi go, ile ofiar po drodze poniesie, nie przyjmuje też racjonalnych argumentów. Początkowo Shalia próbuje go zmienić, jednak szybko przekonuje się, że czeka ją walka o własne życie i życie jej bliskich.
Finał powieści zostawia czytelnika z pewną dozą niepewności. Co będzie dalej? Trudno powiedzieć. Ze strony Goodreads wiem, że istnieje druga część cyklu, traktuje ona jednak o innej bohaterce. Jak autorka poprowadzi fabułę i czy te dwie bohaterki będą miały ze sobą coś wspólnego? Warto zaczekać na polską premierę, aby się przekonać, a na razie polecam lekturę części pierwszej. To intrygująca historia o budzących się talentach i niezwykłych uczuciach, oczywiście zakazanych. Mamy tutaj ciekawych, nietuzinkowych bohaterów oraz kilka zaskakujących zwrotów akcji. To wszystko gwarantuje dobrą, odprężającą lekturę. Polecam.
Płacz
Marta Kisiel jest autorką kultową, dowiedziałam się o tym kilka lat temu na Targach w Krakowie, gdy ustawiały się do niej dosłownie tłumy, a stada fanów chciały ją nosić na rękach. Wówczas jej książki były łakomym kąskiem, nakłady się rozchodziły. Zabłąkane na allegro egzemplarze chodziły w bajońskich kwotach, więc gdy coś wznowiono znajomi życzliwie radzili, bym nie zastanawiała się, bym kupowała, bo warto. Ja miałam wiele obaw, bo nie lubię książek, w których autor zakłada, że oczaruje mnie swoimi żartami, to rzadko na mnie działa. Zwykle żenuje, niż bawi, ale już tyle osób mnie namawiało, że w końcu stwierdziłam, a co mi szkodzi. Najwyżej mi się nie spodoba i będę wytykała znajomym, jak mają kiepski gust. Akurat to ja się myliłam, książki Marty Kisiel mnie kupiły i to nazwisko miało pojawić się na liście moich polowań. I w tym roku, na wiosnę pojawiła się nowa powieść.
„Płacz” to trzeci tom Opowieści wrocławskich, pierwszy tom „Toń” czytałam dosyć dawno temu, nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam ciało wypływające nad ranem i to, że mi się podobało. „Nomen omen” kupiłam, bo znajomi mnie katowali, ale jeszcze nie czytałam i dopiero teraz pisząc ten tekst, orientuję się, że to cykl, ale można dobrze się bawić bez znajomości tomów wcześniejszych. To kontynuacja losów sióstr Stern, cudowna wariacja na temat Mojr, który to powoli zaczyna mnie coraz bardziej interesować, a od czasu bajki „Herkules” Mojry mnie fascynują. W „Płaczu” przeplatają się różne historie i chociaż ciężko kojarzyć wojnę z humorem, ból i łzy z czymś przyjemnym, to jednak Marta Kisiel ma niezwykle sprawne pióro i niesamowicie mi imponuje jej styl, dystans, sarkazm. Majstersztyk.
Spotkałam się z mieszkańcami ulicy Lipowej 5, dopiero czytając „Toń” i uważam, że chociaż „Płacz” jest książką przesyconą większą dozą dramaturgii, zagubieni ludzie, zestawieni z zagubioną łyżeczką, tu losy sióstr, tu wielka historia, to jednak moim zdaniem to nowe oblicze Marty Kisiel jest frapujące i niezwykłe, że czego nie tknie, to zamieni w świetną powieść. Muszę się teraz zabrać koniecznie za „Nomen omen”, bo chyba chcę sobie to wszystko dopełnić.
Mam nadzieję, że wtedy będę Wam mogła zaktualizować informację o tym, w jakiej kolejności czytać i czy ma to znaczenie? Dajcie się porwać powieściom Marty Kisiel, jako że ja pierwszy raz sięgnęłam po jej powieści właśnie na jesieni, to dla mnie ta pora roku jest idealna do wejścia do świata tajemnic, inteligentnego humoru. Bardzo polecam.
Zapowiedź: Cyberpunk Girls. Opowiadania
Cyberpunk Girls. Opowiadania" to zbiór opowiadań cyberpunkowych polskich autorek. I tych znanych, i docenionych, i tych jeszcze nieodkrytych. Poznaj zawiłe ścieżki wyobraźni cyberpunk girls i wybierz świat dla siebie.
Nowa seria Sarah J. Maas już niedługo w Polsce!
Bryce Quinlan kocha swoje życie. W dzień pracuje w galerii z antykami, sprzedając nie do końca legalne magiczne artefakty, a nocą imprezuje razem z przyjaciółmi, delektując się każdą przyjemnością, jaką Lunathion, znane również jako Księżycowe Miasto, ma do zaoferowania. Gdy dochodzi do bezwzględnego morderstwa, wszystko zaczyna się rozpadać – również jej świat. Mimo że oskarżony ląduje za kratami, zbrodnie zaczynają się na nowo, a Bryce trafia w centrum dochodzenia. Zrobi wszystko, aby pomścić śmierć przyjaciół.