Rezultaty wyszukiwania dla: Tajemnice
Błękit szafiru
„I po raz drugi moje serce - tym razem w drugiej wersji, proteza serca, która odżyła pod wpływem czystej nadziei - stoczyło się z krawędzi i roztrzaskało na dnie wąwozu na tysiące maleńkich odłamków.”*
Po tym, jak twoje życie zostało przewrócone do góry nogami, starasz się je jakoś uporządkować. Nie jest to jednak łatwe, bo nie jesteś przygotowana na nic, co ma się za chwilę wydarzyć. Tajemnice i wieczny brak odpowiedzi na pytania, które zadajesz, w ogóle ci nie pomagają.
Gwendolyn jakiś czas temu dowiedziała się, że to ona jest podróżniczką w czasie, a nie jej kuzynka Charlotta. Z racji tego, że nie była do tego przygotowywana od dziecka, ma trudności z odnalezieniem się w zaistniałej sytuacji. Wraz z Gedeonem ma pewne zadanie do wykonania, ale brak wiedzy jej wszystko utrudnia. Nie wie, jak ma się zachować w danym roku, nie zna języków obcych, nie potrafi śpiewać czy tańczyć. To wszystko musi opanować w krótkim czasie. Niby ma względne pojęcie o tym, w czym bierze, ale i tak nie wszystko rozumie, a nikt nie chce jej nic wyjaśnić. Gwen nie do końca wie, po której ze stron się opowiedzieć - próbuje na własną rękę uzyskać jakieś informacje. Jakby dziewczyna miała mało na głowie, jej serce zaczyna szybciej bić na widok pewnego aroganckiego młodzieńca. Do czego doprowadzą ją nadchodzące zdarzenia? I co takiego odkryje wraz z przyjaciółmi?
Po tym, jak w czerwcu odświeżyłam sobie „Czerwień rubinu” w nowym wydaniu wiedziałam, że niecierpliwie będę wyczekiwała kontynuacji Trylogii Czasu. Pierwsza część ponownie z miejsca mnie porwała i najchętniej zaraz po jej zakończeniu zabrałabym się za „Błękit szafiru”, ale stwierdziłam, że poczekam na wznowienie. I w końcu się doczekałam.
„Błękit szafiru” zaczyna się w momencie zakończenia części pierwszej i szczerze mówiąc, bardzo mi to odpowiadało, za równo za pierwszym razem, jak i teraz. Czułam, jakbym tylko na chwilę odłożyła lekturę i właśnie do niej wróciła. Powieściopisarka w dalszym ciągu serwuje nam wszystko, co najlepsze. Ciekawa fabuła, wartka i – nadal - zaskakująca akcja. Ciągłe tajemnice, podejrzenia i zagrożenie życia powoduje brak tchu i niecierpliwe przewracanie stron. Dodajmy do tego różnobarwne postacie oraz dialogi, które nie raz doprowadzały do niekontrolowanego śmiechu. Tutaj wszystko dzieje się w zastraszającym tempie, ale bez problemu się w tym odnajdujemy. Nie wiadomo komu ufać i kto tak naprawdę ma rację. Niespodziewane zwroty akcji powodują, że nic nie jest przewidywalne. No ja, pomimo tego, że znam już całą trylogię, czułam zaskoczenie w pewnych momentach i bardzo, bardzo mi się to podobało.
Wystarczył mi niecały dzień na ponowne zapoznanie się z tą pozycją. W trakcie czytania straciłam kontakt z rzeczywistością i nic do mnie nie docierało. Mało kiedy tak się wczuwam w to, co obecnie czytam, zwłaszcza, jeśli jest to powtórna lektura, ale lubię takie stany rzeczy. „Błękit szafiru” wciąga niemal od pierwszych zdań i wzbudza masę przeróżnych emocji. Bez problemu wczułam się w sytuację Gwen i czułam niepewność, złość, rozczarowanie i konsternacje. Razem z nią bałam się i śmiałam. Odbywałyśmy podróże w czasie i uczyłyśmy się manier i zachowania. Razem próbowałyśmy rozgryźć Gideona i jego wieczne zmiany zachowania. Kłócili się i godzili tyle razy, że zgubiłam rachubę gdzieś w połowie. Są jak ogień i woda. Ich uczucie sprawiło, że książka stała się tylko ciekawsza. I tak jak ją tak i mnie hrabia Germain przyprawiał o dreszcze. To niesamowite, jak bardzo można zżyć się z bohaterami i to z każdym powrotem do lektury.
W tej części poznajemy dwie nowe postacie, które okazują się bardzo pomocne w poszukiwaniach i równie ciekawe jak te, które znamy z poprzedniego tomu. Każda z nich odgrywa tu ważną rolę, ale niektóre postacie zostały trochę pominięte. Szkoda, bo są niezwykle ciekawe i z pewnością dodałyby książce jeszcze więcej smaczka. W dalszym ciągu intrygują mnie Lucy i Paul. Strasznie mało ich w tej historii. Co do Gwen nie zmieniła się za bardzo i bardzo dobrze. Nadal jest wesoła i lekko zdystansowana do siebie. Tym razem stała się trochę pewniejsza siebie i bardziej uparta. Brak wiedzy nadrabia sprytem. Kolejną ciekawą postacią jest Leslie, przyjaciółka Gwendolyn. Pełna energii, pomysłowa i kreatywna. Ona jedyna jest całym sercem za przyjaciółką i robi wszystko, by jej to ułatwić. Jest jeszcze Xemerius, który przysparza naszej bohaterce nie mało problemów, ale i jest bardzo pomocny. Do tego jest przyczyną wielu zabawnych sytuacji. Co do Gideona... Chłopak jednocześnie niesamowicie działa mi na nerwy i sprawia, że serce zaczyna za szybko bić, a wzrok robi się maślany. Jest nie do przewidzenia. Nigdy nie wiadomo, jaki ma obecnie humor. No i hrabia de Saint Germain, który wyzwala we mnie same negatywne emocje. Najchętniej bym mu dokopała za to, jaki jest. Dwulicowy i bezwzględny typ.
„Błękit Szafiru” to bardzo udana kontynuacja. Wciąga tak samo, jak część pierwsza i sprawia, że chce się więcej i więcej. Dosłownie wszystko w tej książce sprawia, że pochłania się ją w ekspresowym tempie. Mam jednak nadzieję, że zachęciłam tych, co jeszcze nie czytali trylogii do sięgnięcia po nią. Osobiście nadal zaliczam ją do jednej z ulubionych serii i szczerze polecam, a sama niecierpliwie czekam na „Zieleń szmaragdu”.
Mroczne zakamarki
Sięgając po książki z gatunku kryminału czy thrillera, jakoś szczególnie upatrzyłam sobie te, które niejako są związane z niewielkimi miasteczkami, gdzie istotną rolę odgrywa cała społeczność. Tak było chociażby w powieściach „Margo” czy „Zabójczy spokój”, stąd też chwytając za dzisiaj omawiany tytuł liczyłam na to, że i tam poznam tajemnicze miasteczko, którego mieszkańcy skrywają wiele sekretów.
Tessa jeszcze w dzieciństwie wyjechała z rodzinnego miasta. Zamieszkała z babcią w Atlancie, gdzie próbowała zapomnieć o tym, że wraz ze swoją przyjaciółką Callie była świadkiem zbrodni. To one pomogły schwytać mordercę, lecz Tessa wie, że w swoich zeznaniach nie powiedziała. Od tego czasu nie utrzymuje kontaktu ani z ojcem, który siedzi w więzieniu, ani z matką, która ją zostawiła, ani ze starszą siostrą, która odeszła bez słowa. Teraz po latach wraca do Fayette, a tam będzie musiała zmierzyć się z przeszłością. Jej skrywana tajemnica z dzieciństwa może rzucić nowe światło na sprawę sprzed dziewięciu lat. Jednak nie tylko ona coś ukrywa...
Chciałabym móc powiedzieć, że akcja rozkręca się już od pierwszych stron, ale nie do końca jest to prawda. Owszem, nie brakuje tu licznych wydarzeń oraz kilku faktów z przeszłości, które pozwalają nam rozeznać się sytuacji, jednak brakuje tu pewnej dynamiczności, która pozwoliłaby wczuć się w akcję. Tak przez połowę książki nie potrafiłam wkręcić się tę historię, na szczęście w pewnym momencie trybiki zaskoczyły i dalej poszło już płynnie. Pojawiły się nowe fakty, których zupełnie się nie spodziewałam i do końca czytałam już z ogromną dawką ciekawości.
Historia stworzona przez Karę Thomas miała potencjał. Może nie było to takie małe miasteczko, gdzie każdy skrywał tajemnicę, jednak widać było ten klimat, który nadawał powieści aurę tajemniczości. To tylko podsycało moją ciekawość, by w końcu poznać całą prawdę. Niestety autorka chcąc stworzyć szereg wydarzeń, które następując po sobie, odebrała tej książkę cząstką autentyczności, a całość wyszła nieco naiwnie. W końcu w życiu mało kiedy coś układa się idealnie, a do kłębka rzadko idziemy po nitce nie napotykając żadnych przeciwności. A tu wszystko toczyło się niemal idealnie.
Od takiej literatury chciałabym otrzymać określone emocje – poczuć strach i lęk, a nie tylko ciekawość. Tu natomiast nic nie odczuwałam. Czytałam bez jakiegokolwiek napięcia czy niepokoju, a przecież czytając o tak nieprzyjemnych, a nawet strasznych rzeczach chciałabym, by lektura mnie poruszyła.
Co do samych bohaterów – są wykreowani całkiem dobrze, ale też i prosto. Każdy ma określony charakter, da się go odróżnić od innych, czymś się wyróżnia. Patrząc jednak na całokształt są to postacie, które znajdziemy również w innych książkach, pod tym względem brak im oryginalności.
To, co lubię w powieściach kryminalnych to możliwość rozwiązywania zagadki wraz z bohaterem. Tu również badamy sprawę wraz z Tessą i choć jak wcześniej wspomniałam, jej rozwiązanie jest zbyt naiwnie poprowadzone, to jednak fakt, że poznajemy wszystko równocześnie z nią pozwala zaangażować się bardziej w powieść. Sami zaczynamy snuć domysły i odkryć sekrety – czasem bardziej lub mniej trafnie.
Pomimo kilku wad całość nie wypada źle. W moich oczach jest to książka ze zmarnowanym potencjałem. Autorka miała dobry, nawet bym powiedziała, że bardzo dobry pomysł, ale gorzej wyszło z wykonaniem. Brakowało emocji, a tempo pojawiło się dopiero w połowie. Kara Thomas momentami nieco przekombinowała, ale przypuszczam, że znajdzie się grupa osób, dla którym ta pozycja przypadnie do gustu.
Harry Potter i Więzień Azkabanu
Już dziś światowa premiera ilustrowanej edycji trzeciej części sagi o nastoletnim czarodzieju od Media Rodzina.
Jima Kaya nie trzeba już pottermonaniakom przedstawiać – po znakomicie przyjętych dwóch pierwszych częściach cyklu o młodym czarodzieju przyszedł czas na kolejny tom z ilustracjami brytyjskiego grafika.
"Ja. Dobra. Zła" - Ali Land
Międzynarodowy bestseller. Jak daleko pada jabłko od jabłoni?
Matka Annie jest seryjną morderczynią dzieci. Sposobem na przerwanie tych krwawych łowów jest oddanie jej w ręce policji. I czyni to jedyna osoba, która o tym wie – Annie.
"Unicestwienie"
W lutym na ekrany kin na świecie, a w Polsce w marcu, wejdzie ekranizacja ksiązki "Unicestwienie" Jeffa VanderMeera.
Wczoraj Paramount Pictures zaprezentowało zwiastun do adaptacji filmowej książki Jeffa VanderMerra "Unicestwienie". Książka w Polsce wydana została w 2014 roku nakładem Wydawnictwa Otwarte.
"Władca cieni" - Cassandra Clare
Dzisiejsza premiera od Wydawnictwa Mag, czyli Księga Druga Mrocznych Intryg.
Czy oddałbyś bratnią duszę... za swoją prawdziwą duszę?
Życie Nocnego Łowcy to życie w pętach powinności. W więzach honoru. Świat Nocnego Łowcy to świat uroczystych przysiąg, a nie ma ślubów świętszych niż te łączące parabatai – wojowników-partnerów, którzy mają razem walczyć i razem ginąć, lecz nigdy, przenigdy nie wolno im się zakochać.
Moja Lady Jane
Podobno śmiech to zdrowie. Nic więc dziwnego, że od czasu do czasu sięgamy po książki komediowe. Jednym z takich tytułów jest „Moja Lady Jane” spod pióra aż trzech autorek: Cynthia Hand, Brodi Ashton, Jodi Meadows.
Król Edward skończył szesnaście lat i nigdy jeszcze nie miał okazji, żeby pocałować dziewczynę, a jednak, mimo młodego wieku, umiera. Lekarz wyraził się bardzo jasno, choroba, na którą zapadł młody król, jest nieuleczalna. Za namową doradcy, żeby nie zostawić państwa w chaosie, Edward wyznacza na następczynie tronu swoją oczytaną i inteligentną kuzynkę Jane, która ma jednak przed objęciem tronu poślubić syna królewskiego doradcy. Dodatkowo ów syn o imieniu Gifford, za dnia jest koniem, a postać człowieka przyjmuje wraz z zachodem słońca.
Jak wielki jest dworski spisek i kto tak naprawdę padł jego ofiarą?
„Moja Lady Jane” to alternatywna historia Anglii, objętej czymś na kształt wojny domowej. Walczą w niej nieskalani i zmiennokształtni, pragnąc wytępić się nawzajem. Fantastyczna historia jednak (chociaż niewątpliwie może poszczycić się wciągającą i rozbudowaną fabułą) nie jest traktowana na poważnie. Muszę przyznać, że dawno nie czytałam tak cudownie zabawnej książki! Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakuje mi takiego szczerego, niewymuszonego śmiechu.
Narracja powieści jest trzecioosobowa, ale autorki snują nić fabularną niczym gawędziarki, a nie obserwatorki. Wielokrotnie wtrącają swoje przemyślenia lub zwracają uwagę czytelnika na pewne (mniej lub bardziej istotne) sprawy. Losy bohaterów poznajemy z punktu widzenia Edwarda, Gifforda i Jane. Każde z nich ma swoje własne obawy, marzenia i oczywiście tajemnice. Postacie w książce nie są wyidealizowane, mają zarówno zalety, jak i wady. Za to z pewnością mają interesujące osobowości oraz poglądy na różne sprawy. Przykładowo z biegiem fabuły król Edward przestał być szowinistą, a Jane dowiedziała się, że istnieją rzeczy ważniejsze od książek.
„Moja Lady Jane” to lektura idealna na ponure, deszczowe dni. Poprawi humor, pocieszy, odsunie od czytelnika widmo jesiennej depresji. Momentami historia jest pełna akcji, innym razem opisuje zabawne relacje, które nawiązują się między bohaterami, jeszcze kiedy indziej wręcz ocieka absurdem. Szczerze przyznam - jestem zachwycona. Myślę, że tego właśnie potrzebowałam. „Moja Lady Jane” zapewni sporą dawkę dobrego humoru. Podczas czytania niejednokrotnie płakałam ze śmiechu. Polecam wszystkim, którzy lubią dobrze się bawić!
W lesie
Gdy zobaczyłam propozycję przeczytania „W lesie”, postanowiłam skorzystać z okazji. Zawsze chciałam przeczytać książkę z serii „Gorzka czekolada”, ale jakoś, no powiedzmy, nie było nam po drodze. Nie wiedziałam, jak autorka pisze, że to ósma część serii, oraz tego, że ma ona 700 stron!
Nie zrozumcie mnie źle. Czytywałam i większe tomiska, żaden format mi nie straszny, jeśli w środku jest coś, co lubię. Miałam jednak jasne stanowisko odnośnie do grubych kryminałów. Było to „nie”. Zazwyczaj, gdy sięgałam po takową powieść, mnogość wątków i bohaterów zazwyczaj zabijała napięcie i mnie rozpraszała. Zobaczmy czy zmieniłam zdanie.
Jak pisałam, nie miałam pojęcia, że powieść stanowi ósmą część serii. Nie przeszkodziło mi to jednak w czerpaniu przyjemności z lektury. Autorka bezboleśnie wplatała w treść informacje o bohaterach. Głównymi bohaterami całej serii są Olivier – zmęczony pracą policjant oraz Pia młodsza, ambitna, lecz słabo wierząca w siebie partnerka. Wiem, co myślicie. Nie. Żadnego romansu między nimi (przynajmniej tutaj) na szczęście nie ma.
Głównym wątkiem powieści są trzy morderstwa. Skrajnie różne, lecz zdaje się, że coś je łączy. Pierwsza ofiara ginie w pożarze, niedługo potem zostaje zamordowana pacjentka hospicjum (która notabene pożyłaby najwyżej parę tygodni), emerytowany ksiądz zostaje powieszony. Komu zależy na milczeniu tych osób? Co sprawca próbuje ukryć? Dlaczego sprawa sprzed ponad czterdziestu lat zdaje się mieć z tym wszystkim związek?
Znana polska autorka kryminałów w rekomendacji zaznacza, że powieść ją tak przeraziła, iż rezygnuje ze spacerów do lasów co najmniej przez rok. Piramidalna bzdura. Głównym zagrożeniem tutaj nie jest las, lecz ludzie i ich tajemnice. Gdy jedno wydarzenie, jeden błąd powoduje lawinę szantażu, kłamstw i morderstw. Gdy jedna tragedia pociąga za sobą kolejną. Gdy człowiek zaplątuje się tak bardzo, że nie może się wydostać. Gdy prawdziwym zagrożeniem są osoby, które znamy od dzieciństwa: sąsiedzi, rodzice, koledzy ze szkolnej ławki.
„Czasami jeden kamyk wystarczy, by ruszyła lawina.”
Rzecz dzieje się w malutkim, niemieckim miasteczku, jakich pełno na całym świecie, ze zżytą społecznością, ze „swoimi”, którzy mieszkają od pokoleń i nowymi, „obcymi”. W tak zamkniętej społeczności dba się głównie o pozory, bo jedna plotka, czy fałszywe oskarżenie może zniszczyć całą rodzinę. Autor się tam wychował, zdaje się, że powinien być traktowany „jak swój”, jednak ma wrażenie, że wokół niego wszyscy kłamią mu w żywe oczy.
W powieści pojawia się mnóstwo wątków pobocznych: historia alkoholiczki, pilnującej dobytku siostry, narkomana ukrywającego się przed policją i jego nieletniej, ciężarnej dziewczyny, romansu wolontariuszki i młodego policjanta... opowiadane także są historie mieszkańców miasteczka, dawnych znajomych bohatera. Czy to przeszkadza? Mnie nie, uważam, że autorka zgrabnie to wszystko poskładała w logiczną, spójną całość. Każde wydarzenie i każda postać ma swoje miejsce, czas i powód, aby pojawić się na kartach powieści. Chociaż jestem w stanie uwierzyć, że znajda się osoby, których mnogość poruszonych tematów może zwyczajnie rozpraszać.
Spodobały mi się postacie, których spotkałam. Wielu z nich miała kilka twarzy, policjanci musieli włożyć sporo wysiłku, w to, aby odróżnić prawdę od kłamstwa, same główne postacie moim zdaniem były dopracowane, wielowymiarowe. Każdy z nich był inny, unikalny. A to nie jest łatwe przy takiej ilości postaci. Nie wiem, jak wyglądały poprzednie części, ale tutaj głównie zajmujemy się Olivierem. Poznajemy jego dzieciństwo. Czy to jest wisienka dla fanów? Wszak od początku wiemy, że ten bohater udaje się na dłuższy urlop. W następnej powieści może go nie być.
Na plus także jest sposób przedstawiania akcji w powieści. Nie ma grozy, rozkładających się ciał, wędrujących larw i ucieczki przed mordercą. Znam powieści, gdy masa obrzydliwości przykrywała brak pomysłu na intrygę i fabułę. Nele Neuhaus nie potrzebuje takich sztuczek. Wie jak przykuć uwagę czytelnika. Podpowiem, że pomimo dużej ilości zwłok, można bez problemu czytać przy jedzeniu.
Ta książka nie wciągnęła od początku, choć było całkiem przyjemnie. Rzekłabym, że przyjemność była porównywalna do czytania powieści obyczajowej. Tutaj ktoś zginął, tutaj śledczy pracują, niby coś się dzieje, byłam zainteresowana, ale jakoś napięcia było niewiele. Nie wiem, kiedy nawet powieść mnie wciągnęła tak, że odłożyłam ją o piątej nad razem, a przeczytanie całości zajęło mi jeden dzień. Także polecam. Ja sama mam zamiar nadrobić poprzednie tomy i wyczekuję kolejnych.
Sylwia Zientek - spotkanie autorskie
Wydawnictwo W.A.B. i BookBook Księgarnia zapraszają na spotkanie autorskie z Sylwią Zientek.
Czas: 28 września w godzinach 18:00 - 19:00
Miejsce: BookBook Księgarnia Hoża, ul Hoża 29/31, Warszawa
Wydawnictwo W.A.B.zaprasza na spotkanie z Sylwią Zientek na temat jej książki "Hotel Varsovie". Spotkanie poprowadzi Karolina Głowacka.
"Za tobą" - Kelly Luce
27 września będzie miała premierę książka Kelly Luce od Wydawnictwa W.A.B.
Życie w cieniu sławnego ojca, zbrodnia i tajemnice ukryte w cieniach przeszłości. Powieść psychologiczna z Japonią w tle.