Rezultaty wyszukiwania dla: Tajemnice
Konkurs: Kossakowie. Biały mazur
Podczas Świąt Bożego narodzenia, dokładnie 25 grudnia, portal Secretum.pl obchodził swoje 10 urodziny. Z tej okazji przygotowaliśmy dla Was wielkie pakiety przeróżych nagród, które można było wygrać na naszym fanpage. To jednak nie wszystko. Dla tych, którzy się nie załapali lub wolą brać udział w konkursach publikowanych na stronie, mamy całą masę konkursów książkowych. Zapraszamy!
Kroniki Jaaru. Megapolis - zapowiedź
Przez uchyloną zasłonę czasu do świata Jaaru przenikają duchy. Jaka siła zdołała wezwać Strażników i obalić wszelkie prawa magii? Jakie mroczne tajemnice skrywa przeszłość braci Charmlingów? Duchy przemówiły – czy jednak warto ich słuchać? Piąty tom bestsellerowej serii „Kroniki Jaaru” to jeszcze więcej magii w najlepszym wydaniu!
Nie odpuszczaj
Echa przeszłości są ledwo słyszalne, ale nigdy do końca nie milkną.
Noc może skrywać wiele tajemnic. Ukryte gdzieś w mroku przerażają, kuszą i nagle tracą na wyrazistości. Po latach jednak mogą wypełznąć z ukrycia i na jawie niszczyć to, co latami próbowałeś zbudować. Czy warto odkrywać każdą tajemnicę, szukać przyczyn zdarzeń sprzed lat, sprawdzać hipotezy, które zaprowadzą nas wprost w środek niebezpieczeństwa?
Detektyw Napoleon „Nap” Dumas jeszcze w czasach szkoły średniej stracił brata. Leo i jego dziewczyna Diana zostali znalezieni na torach kolejowych. Ta sama noc zaowocowała również zaginięciem Maury, którą Nap uważał za miłość swego życia. Gdy po latach od tych wydarzeń śledczy w samochodzie podejrzanego o morderstwo odnajdują odciski palców zaginionej Maury, Napoleon rozpoczyna gorączkowe śledztwo, które przynosi mu nowe niewiadome, nie rozjaśniając dotychczasowych tajemnic. Jedyne czego detektyw może być pewien to brak wiedzy zarówno na temat swojej ukochanej sprzed lat, jak i własnego brata i jego dziewczyny. Jakie tajemnice skrywa przeszłość Napoleona? Co wspólnego ze śmiercią jego brata ma opuszczona baza wojskowa, znajdująca się niedaleko jego rodzinnego domu? Czy jest gotowy na prawdę, która jest o wiele mroczniejsza i nieprzewidywalna niż można przypuszczać?
Choć może to kogoś oburzać, życie toczy się dalej, tak jak powinno. Kiedy obchodzi się żałobę, wiadomo przynajmniej, czego się trzymać. Co zostaje, kiedy żałoba mija? Trzeba się pogodzić z faktami, a ja nie chciałem się z nimi pogodzić.
Kiedy przychodzi czas na to, by się bać, szukam książek, które od pierwszych stron wciągną mnie w wir wydarzeń i pozwolą na przeżywanie całej gamy emocji bez przerwy, aż po ostatnią kropkę. Jeśli decyduje się na thriller, bardzo często mój wybór pada na Harlana Cobena, który swymi powieściami nigdy mnie nie zawiódł. Jak jest tym razem?
Wpadłam, w bezbrzeżną dziurę i bez ostrzeżenia. Nie pomyślałam, żeby poznać opis, sprawdzić opinię i tak oto poznałam kolejne oblicze mistrza thrillerów. Nie odpuszczaj od pierwszych stron dostarcza nam jedno uczucie, niepokój. Krok po kroku odkrywamy elementy układanki, która dostarcza nam nie lada wrażeń. To pełna tajemnic, podwójnych tożsamości, niewyjaśnionych zaginięć i rodzinnych sekretów powieść na wysokim poziomie. Idealnie trafiłam z jej lekturą, dostając mrożącą i niesamowicie wciągającą powieść, którą pochłonęłam w kilka godzin.
Nie odpuszczaj to powieść w stylu Cobena, pełna napięcia, tajemnic i lekkości słowa, jakim została spisana. Autor z gracją rysuje przed nami intrygę, mąci i plącze, poddając co rusz błędne wskazówki, by na samym końcu udowodnić czytelnikowi, że obrał zły kierunek. Jego powieści zawsze kojarzyły mi się z grą ciepło-zimno, czytelnik musi zmierzyć się z pozornie prostym zadaniem, które ostatecznie tłamsi go swoją nieprzewidywalnością.
Tacy są ludzie. Chcą poznać szczegóły nie tylko z upiornej ciekawości - choć ona też odgrywa pewną rolę - ale przede wszystkim, by się upewnić, że im się to nie przydarzy.
Bardzo przypadła mi do gustu postać detektywa Dumasa, który czasami trochę chaotycznie zabierał się do rzeczy, jednak zwalam to na karb życiowych doświadczeń. Całość napisana jest z pazurem i niezwykłą lekkością, która pozwala naiwnie wierzyć, że rozwiązanie zagadki jest niezwykle banalne. Cóż nie jest tak, ale zabawa w odnajdywanie poszlak i szukanie ukrytego sensu jest przednia. Coben serwuje nam ciekawy scenariusz, dając bardzo dużo akcji i niewiele rozwiązań. Nie ma nic lepszego niż napięcie, chaos i z niczego pojawiające się możliwości.
Na kilka ciepłych słów zasługuje również sama konstrukcja thrillera, w której autor łączy ze sobą wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości, nie powodując u czytelnika zamętu czy uczucia zagubienia się w zbyt dużej ilości wydarzeń. Pomimo niewielkich niedociągnięć powieść przeczytałam jednym tchem i czekam na więcej Cobena. Dla kogo jest ta powieść? Myślę, że fani pióra pisarza będą zadowoleni z kolejnej odsłony jego twórczości, a i zyska on szersze grono zwolenników. Na pewno mogę ją polecić fanom thrillerów i powieści z wątkiem kryminalnym i masą tajemnic.
Grzechy Imperium
Każdy, kto czytał “Trylogię Magów prochowych” z cała pewnością powinien sięgnąć po “Grzechy Imperium”. Jest to bowiem kolejny cykl, kontynuacja ze świata, w którym najsilniejszym orężem jest proch i magia.
W Fatraście wrze, a w samym środku wydarzeń pojawiają się starzy znajomi - Vlora zwana Krzemień i Szalony Ben Styke. Ich losy krzyżują się w sposób nawet dla nich zaskakujący, tylko po to, by oboje przekonali się, że tak naprawdę są marionetkami w rękach innych. I to nie jednej a kilku osób. W tle powieści zaś przewijają się wykopaliska archeologiczne, to co wykopano bowiem, jest pożądane przez władców krain tak bardzo, że znów swymi umiejętnościami w walce będą mieli okazję wykazać się nie tylko magowie prochowi, ale też Uprzywilejowani. Na scenę zdarzeń zza kurtyny wychodzą kolejne znane z pierwszego cyklu postaci, zaś historia kończy się w sposób, który u czytelnika powoduje nerwowe dreptanie w miejscu w oczekiwaniu na kolejny tom.
Brian McClellan ma ten dar, że potrafi w liczącej ponad siedemset stron powieści nie umieścić jednego zbędnego, nudnego czy zbyt długiego opisu lub wątku. Pomimo mnogości postaci historia toczy się gładko, wydarzenia następujące po sobie mają swój logiczny ciąg, chociaż - nie ukrywam - pewnie miałabym problemy ze zrozumieniem niektórych kwestii, czy zależności między bohaterami, gdybym już wcześniej nie poznała historii Taniela Dwa Strzały. Dlatego uważam, że akurat w przypadku tych cykli, kolejność ich czytania ma znaczenie i to ogromne.
Postaci w powieści ewoluowały, dorosły. Zmieniło ich życie, doświadczenie, często niesprawiedliwy los. Chociaż same nie potrafią się pogodzić z upływającym czasem, McClellan bez litości wplątuje je w sytuacje, które boleśnie ten upływ czasu im uświadamiają. Z tej perspektywy patrząc największy podziw, ale i żal budzi Szalony Ben Styke, któremu los, poza dolą żołnierza dołożył koleją - ojca dla nieswojego dziecka. I to na dodatek dziewczynki poniewieranej przez życie nie mniej niż jej opiekun. Stąd może ta więź, która tych dwoje połączyła.
Mamy tu romans, brutalną i krwawą wojnę, polityczne intrygi, rodzinne tajemnice. Wszystko wyważone, podane w proporcjach tak idealnych, że nie sposób się od powieści oderwać. Mamy też motto, tak bardzo życiowe, chociaż z kart powieści fantastycznej: “Dwie rzeczy jednoczą ludzi, strach i wspólny cel”
Amelka Kieł i Władcy Jednorożców - zapowiedź
Druga część przygód uroczej wampirki!
Do Amelki, Dyńki, Florki i Kostka dołączą tym razem rozpieszczony, ale w sumie dobroduszny następca tronu, książę Tadżin oraz jego ojciec – już nie tak straszny - król Vladimir. Ta upiorrrrna drużyna podejmie się zadania, które przyprawiłoby o dreszcze niejednego mieszkańca Nokturnii – wyprawy do Królestwa Światła...
Krwawe żniwa
Sharon Bolton znam już długo i darzę jej twórczość ogromną sympatią. Każda praca pisarki jest zawsze przeze mnie wyczekiwana. Jako że znamy się, od kiedy w moje ręce wpadły fantastyczne „Ulubione rzeczy”, moje wymagania są zwykle dość wysokie. Czy „Krwawe żniwa” spełniły moje oczekiwania?
„Harry wziął głęboki oddech i przekonał się, że śmierć ma zapach ścieków, mokrej ziemi i grubego plastiku”.
Zaczynamy mocnym uderzeniem. Początek jest mglisty, nie wiemy dokładnie, co się dzieje. Sytuacja jest niejasna i myląca, ale zarazem zaciekawia czytelnika. Po chwili orientujemy się, o co chodzi. Wrzosowiska, ulewa, i zwłoki. Liczba mnoga. Na dodatek zwłoki małych dzieci. Ogólnie, przyznacie, sceneria jest średnio optymistyczna. Po chwili przenosimy się 9 tygodni wstecz, aby powoli dotrzeć do tych wydarzeń.
Poznajemy rodzinę Fletcherów, którzy postawili swój wymarzony dom w spokojnym miasteczku, niedaleko wrzosowisk. Tylko że, jak to lubią żartować dziesięcioletni Tom i sześcioletni Joe, mają najspokojniejszych z możliwych sąsiadów. Mur ogródka Fletcherów jest też murem miejskiego cmentarza. Mało tego, nikomu z rodziny to nie przeszkadza, a chłopcy bawią się na nim w najlepsze, niczym na własnym placu zabaw. Raczej niepokojące.
Rodzina czuje się w Heptonclough trochę nieswojo, tak samo, jak nowy, niezbyt konwencjonalny, młody pastor Harry, który próbuje wznowić działalność kościoła w miasteczku. Poza Harrym i nową rodziną wszyscy znają prawdziwy powód zamknięcia kościoła. Pastor i Fletcherowie jeszcze nie wiedzą, z czym przyszło im się zmierzyć.
Podczas lektury poznajemy jeszcze szereg innych bohaterów, mniej lub bardziej istotnych dla fabuły. Na przykład tajemniczą małą dziewczynkę. Czy jest ona tylko tworem wyobraźni Toma? Duchem imitującym głosy? Jest też młoda kobieta, zniszczona ogromem bólu po utracie dziecka. Jak się okazuje, nie jest jedyną kobietą w Heptonclough, która zmaga się z tym samym problemem. Miasteczko nie jest bezpiecznym miejscem dla małych dziewczynek, a Fletcherowie mają jeszcze córeczkę...
Główne wątki serwowane są fragmentami, na przemian, co zwiększa napięcie i wyczekiwanie na finał. W miasteczku ciągle dzieją się dziwne rzeczy. Społeczność Heptonclough jest trochę hermetyczna, pełna dziwnych, niepokojących tradycji. Klimat jest ciężki, miasto skrywa nie jedną tajemnicę, a wśród ludzi panuje zmowa milczenia. Zakończenie jest zaskakujące, ujawniające okropności, których w ogóle nie podejrzewałam.
Zawsze mam spore oczekiwania co do Bolton. Mimo że historia czasem się trochę dłużyła, muszę przyznać, trzyma poziom. Z każdym czytanym rozdziałem coraz bardziej zastanawiałam się, jak to się wszystko skończy. To, co lubię u autorki – oszukuje nas trochę przez cały czas, podpowiada mylne tropy, tak, że sami już we wszystko wątpimy. Dla mnie bomba.
Wśród nocnych cisz
„(...) Nic nie jest takie, jakie się wydaje” – prawdziwość tych słów każdy z nas mógł wielokrotnie zweryfikować w swoim życiu. Niekiedy chcemy być okłamywani, niekiedy to ktoś nami manipuluje, a niekiedy to nasz mózg wykorzystuje drogę na skróty i podpowiada nam najprostsze rozwiązanie, które stanowi jednak zafałszowanie rzeczywistości. Nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażamy sobie jednak, że złudzenie może wiązać się ze śmiercią bliskiej osoby, że wiadomość o odejściu może wprawić nas w konsternację, że możemy zastanawiać się, co jest prawdą, a co nie, i czy naprawdę mamy do czynienia ze śmiercią czy może po prostu makabrycznym żartem.
Niezależnie od naszej odpowiedzi na to pytanie, z poszukiwaniem prawdy zmierzyć musi się też Dagmara Klusik, mieszkanka Poznania, która pewnego dnia odkrywa, że tak naprawdę nie wie nic o swoim mężu. Przez wiele lat przykładnego małżeństwa żyła w przekonaniu, że Paweł jest – tak jak ona – jedynakiem, że również wychowywał się w Poznaniu. Co więcej, mężczyzna pokazywał jej nawet blok, w którym dorastał, podwórko, na którym się bawił. I mimo, iż od utraty córeczki coraz mniej ze sobą rozmawiali, a on poświęcił się pracy w swojej firmie informatycznej, świadczącej usługi dla branży finansowej, to jednak była przekonana, że może Pawłowi ufać, że nigdy by jej nie okłamał.
Tym większe zdumienie budzi telefon od czaplineckiej policji i informacja, o znalezieniu zwłok mężczyzny, który prawdopodobnie jest jej mężem. Ponoć przebywający w swoim rodzinnym domu w ciszach mężczyzna wybrał się na ryby, a rozgrzewając się alkoholem, przez nieuwagę wpadł do wody i utonął. I taka wersja zdarzeń byłaby nawet prawdopodobna, gdyby nie fakt, iż Paweł nie dorastał przecież w zapadłej wsi, nie lubił łowić ryb i, jako fanatyk zdrowego stylu życia, stronił od alkoholu. Czy to możliwe, że po rozstaniu z nią, aż tak bardzo się w niedługim czasie zmienił? I co miał znaczyć list poprzedzający telefon od policji, jakoby wszystko było inne, niż się wydaje?
Taką właśnie zagadkę rozwiązywać będziemy wraz Dagmarą w miejscowości Cisze, w pobliżu Czaplinka. Kobieta nie tylko jedzie zidentyfikować zwłoki męża, ale również odkryć jego tajemnice i dowiedzieć się na przykład, że Paweł miał dwóch braci, w tym jednego intelektualnie niepełnosprawnego. Zatrzymuje się w domu rodzinnym męża i z okruchów informacji stara się poskładać najbardziej prawdopodobną wersję zdarzeń, ale i poznać człowieka, z którym tyle lat była. Czy uda jej się rozwiązać tajemnicę, czy przy okazji nie trafi na prawdziwie dramatyczne opowieści, które wstrząsną i jej światem?
Przekonamy się o tym dzięki thrillerowi Małgorzaty Hayles, która zabiera nas nie tylko w podróż do malowniczej miejscowości, stanowiącej scenerię zbrodni, ale i w głąb mrocznej, ludzkiej psychiki. Powieść pt. „Wśród nocnych cisz”, to doskonała lektura dla wszystkich miłośników trzymających w napięciu historii, zarówno tych, którzy z twórczością autorki mieli już do czynienia, jak i dla tych, którzy o książkę autorki sięgają po raz pierwszy. Doskonałe zakończenie nie tylko zaskakuje, wytrąca nas z równowagi, ale i daje dowód na wielki talent autorki i stanowi zachętę do lektury jej poprzednich powieści!
Atlas mitów
Od dziecka zaczytywałam się w mitach i legendach. Ten nieprzenikniony świat pełen tajemnic tak różniący się w wielu zakątkach świata od zawsze przyciągał. Wraz z wiekiem nie straciłam zamiłowania, a moja wiedza i fascynacja mitologią zaowocowała miłością do powieści fantastycznych. Im więcej mitycznych stworzeń, bogów i legend, tym lepiej. Zawsze wiedziałam, że wprowadzę w ten niezwykły świat moje dzieci. Tylko jak ogarnąć tyle mitologii i nie pozwolić dziecku się zagubić?
Z pomocą przychodzi Nasza Księgarnia i wydany niedawno Atlas mitów. Książka ta zawiera cały wachlarz występujących na świecie mitologii, nazwy bogów, ciekawostki dotyczące każdej z nich, a także stworzenia, które przewijają się przez wszystkie dwanaście mitologii.
Atlas mitów zabierze nas w podróż po mitologiach: egipskiej, nordyckiej, azteckiej, japońskiej, polinezyjskiej, słowiańskiej, greckiej, rdzennych Amerykanów, irlandzkiej, hinduistycznej, plemienia Janomamów i ludu Joruba.
Z tym tytułem nie będzie czasu na nudę, dzieci odnajdą pasje i wiedzę, a rodzice powrót do czasów, gdy sami poznawali tajemnice greków, egipcjan czy słowian. Sama wiedza w przypadku dzieci to jednak nie wszystko. Z doświadczenia wiem, że to oprawa danej książki gra dużą rolę w zachęceniu potomstwa do zagłębiania się w literaturze.
Tu mogę wyróżnić kilka plusów na korzyść tego tytułu. Poza fascynującymi informacjami, które same w sobie są głównym powodem sięgnięcia po tę pozycję, Atlas mitów zachwyca ilustracjami, które niemal namacalnie otaczają czytelnika aurą mitycznych miejsc, stworzeń i tajemnic. Niezwykle kolorowa i czytelna oprawa graficzna przykuje uwagę dzieci na dłużej. Twarda oprawa, jak zawsze niezawodnie przedłuży żywotność książki, a jej format idealnie dopasuje się do każdych rąk, nawet tych mniejszych.
Atlas mitów to źródło ciekawostek i wiedzy, która przyda się w szkole i zachęci do poznawania wielu kultur. Ilustracje rozbudzą wyobraźnie i pozwolą na szersze zrozumienie zawartej na nich wiedzy, a czas z tym tytułem będzie zabawny, pouczający i interesujący. U nas chwilowo skupiamy się na obrazkowej części książki, jednak dla mnie całość zachwyca jakością i treścią, dzięki czemu czas spędzony na poznawaniu Atlasu był w pełni wartościowy. Polecam dzieciom i rodzicom, na wspólne przygody, przygotowanie do szkoły i zdobywanie nowej wiedzy.
Bratobójca
Poprzedni tom „Wojny lotosowej”, „Tancerze burzy”, ogromnie mnie się podobał. Może nie jest to literatura wysokich lotów, ale dość przyjemna książka. „Bratobójcę” natomiast czytałam parę miesięcy. I bynajmniej powodem tego stanu rzeczy nie jest liczba stron.
Fakt zabicia Shoguna nie skończył cierpień mieszkańców i nie taki był cel. Aby naprawić to, co człowiek zniszczył, potrzebna jest wojna domowa. Jej ogień ma oczyścić i dać szansę na nowe, lepsze cesarstwo. Buntownicy liczą, że Tancerka Burzy poprowadzi ich do zwycięstwa.
Inaczej niż w pierwszej części tutaj na pierwszy plan wysuwa się nowa postać – Nikt. Dziewczyna jest na samym dnie w hierarchii w społeczeństwie. Jej zadaniem jest opróżnianie pałacowych nocników oraz codzienna walka o przetrwanie. Jej życie nauczyło ją, jak być niewidzialną, a jej praca pozwalała na swobodne poruszanie się po pałacu, dlatego też była idealna jako buntowniczka. A ona miała w końcu poczucie, że jej życie coś znaczy.
Gdzie się podziali Yukiko i Buruu? Niby większość czasu byli obecni, ale jednak ich przygody kompletnie nic nie wnosiły do historii. Zbiegiem okoliczności Tancerka Burzy i Tygrys Gromu znaleźli się dość daleko Shimy (nie jestem pewna, czy pada nazwa miejsca, w którym w teorii główna bohaterka się znalazła) i dość daleko od siebie. Oboje w śmiertelnym niebezpieczeństwie.
Tylko wiecie, co z tego? Seria miała być niby o wojnie domowej, a tutaj przez większość czasu nie jesteśmy nawet w cesarstwie. Gdyby to była osobna historia, a ta książka była powieścią, a nie częścią trylogii, to może i by mi się podobało. Jednakże w tej części niewiele zdarzeń popychało główny wątek do przodu. Miałam wrażenie, że „Bratobójca” jest wypełniony po brzegi zapychaczami czasu, aby tylko było więcej znaków.
Choć całkowicie rozumiem zmianę ciężaru i wprowadzenie nowej głównej bohaterki. Nawet lubię ten zabieg. Gdyby tylko to nie była kopia Yukiko. Ma dokładnie taką samą „moc” i okazuje się, że jest jeszcze bardziej niezwykła i nie tylko czytanie w umysłach zwierząt ją wyróżnia spośród szarego tłumu. Do tego wychowywała się w domu alkoholika. Naprawdę autor nie umiał wymyślić nowej postaci?
Poprzednio zachwycałam się rozbudowanym światem przedstawionym, szerokim wachlarzem postaci oraz idealnym opisem Cesarstwa Shimy. Tutaj tego nie ma. Ja rozumiem, że ten świat już znamy i dokładne opisy potrzebne aż tak nie są, jednakże jak na mój gust autor poskąpił ich nam za bardzo.
Jednak największą wadą dla mnie było właśnie przeniesienie wydarzeń poza Shimę. Jestem ogromnie ciekawa, czy te wydarzenia spoza cesarstwa będą miały jakikolwiek wpływ na fabułę i wojnę, której wyczekuję. Bo poza jakimiś dworskimi utarczkami słownymi i małą walką z Kage nie było za dużo. Bo jeśli okaże się, że tom drugi nie jest konieczny dla podążania za fabułą i można od razu przejść do tomu trzeciego, to będę zdenerwowana.
Tutaj dostajemy jeszcze kolejny trójkąt miłosny (jak ja ich nie znoszę), który wniósł do historii... niepotrzebny romans (bo znów – nie widzę żadnego sensu pojawienia się tej postaci), tajemnicę Buruu, która cały czas się przewija w tle, ale tak naprawdę nie dowiadujemy się, o co w tym chodzi do końca, oraz kolejny nic niewnoszący romans.
Zrozumiałabym, gdyby to była powieść kierowana do nastolatek, ale chyba trzeba zrewidować grupę wiekową. Bo z jednej strony mamy infantylną fabułę, z „nastolatkowym” romansem w tle, z drugiej strony sceny tortur są... dość obrazowe. Chociażby pojawiają się dwie sceny wyrywania oka. No wiecie, jak dla mnie jest to zbyt brutalne w romantycznej powieści o obalaniu tyranii przez młodą dziewczynę z magicznymi zdolnościami.
Podsumowując, nie była to dobra przygoda. Mam wrażenie, że godziny (tygodnie właściwie) z nią były całkowicie daremne i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że dla całej historii te wydarzenia nie są aż tak kluczowe dla fabuły, aby poświęcać mi cały tak obszerny tom. Oczywiście, że sięgnę po kolejny tom, ale teraz bardziej, aby się przekonać, czy moje cierpienia były daremne.
Choć zdaję sobie sprawę, że wielu wielbicieli serii się podoba ta część, co potwierdzają liczne pozytywne opinie, także radzę samemu się przekonać.
Najwyższe fantazje
Gdy świat zmusza nas do zaakceptowania zmian, nie mamy innego wyboru, niż próbować się w nim odnaleźć. Najlepszym sposobem na szybką integrację jest powrót do tego, co wychodzi nam najlepiej w miejscu, które wciąż chcemy nazywać domem.
Powrót „szczurzych królowych” przypieczętowano zakrapianą imprezą, której cień wciąż spowija podwórze morzem ciał. Nie ma jednak czasu na rozpamiętywanie poprzedniego dnia i powodu, dla którego półnagie ciała pijanych ludzi się ta znalazły, bowiem przed dziewczynami misja, której wykonanie da im zastrzyk gotówki. Królowe będą musiały odkryć tajemnice tajemniczych morderstw trawiących okolice, zmierzyć się z grupą najemników będącą ich męskim odpowiednikiem, nie dać się przekonać sekcie działającej na ich terenie i nie zginąć z rąk tajemniczego chóru. Czy im się uda?
Rat Queens to lekka i pełna humoru odsłona komiksu, który nadaje się zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Co do wieku czytelnika tez granice się zacierają, bowiem historia przypadnie do gustu młodzieży, ale i takie trzydziestoletnie wapno, jak ja odnajdzie się w tym klimacie. Czy dałam się porwać „szczurzym królowym"?
Świat dziki i niemalże niczym nieograniczony, grupa jakże różnych i charakternych kobiet oraz przygoda czekająca na każdym rogu. To wszystko odnajdziecie w czwartej już odsłonie przygód tej barwnej grupy najemniczek. Dajcie się wciągnąć w niezwykle lekką i zabawną fabułę, która, choć momentami naznaczona wulgarnością zyskuje dzięki wyrazistości bohaterów i świetnej kresce.
Główne bohaterki są różne, lecz łączy je przyjaźń i specyficzne poczucie humoru. Każda z nich ma swoje za uszami, za czymś tęskni i czegoś nie lubi. To niezwykłe połączenie charakterów sprawia, że czytelnik nie wie czego się spodziewać. Może być jednak pewny niekontrolowanych salw śmiechu i chwil grozy.
Rat Queens to idealna historia graficzna, dla fanów mocnej kreski, wyrazistych bohaterów i na wskroś fantastycznych widoków. Magia, krew i humor to podstawa tej historii, w której to kobiety wiodą prym i sięgają po swoje zarówno siłą, jak i urokiem osobistym. Ilustracje przykuwają uwagę i idealnie wpisują się w bieg historii. Wyraziste i konkretne kreski wprowadzają klimat i umilają poznawanie historii.
Komu mogę polecić ten tytuł? Chyba każdemu miłośnikowi wyrazistych komiksów, który nie zrazi się brutalnością i wulgarnością królowych. Fanom serii i tym, którzy przypadkiem trafią na ten tom, a później zapragną zdobyć poprzednie. Bez względu na wiek i płeć, ta lekka i barwna historia niegrzesząca może wybitnością odnajdzie swoją grupę docelową, w której znalazłam się i ja.