Rezultaty wyszukiwania dla: Szklany Tron
Fragmenty: "Dwór mgieł i furii"
Już w środę, 11 stycznia, w salonach Empik rusza sprzedaż najnowszej książki kultowej pisarki Sarah J. Maas, "Dwór mgieł i furii".
Jest to kontynuacja fantastycznie przyjętego "Dworu cierni i róż", inspirowanego baśnią o "Pięknej i Bestii".
Poznaj fragmenty powieści!
Kamienne anioły
Po książkę Kamienne anioły sięgnęłam z ogromną przyjemnością. Po dwóch pierwszych tomach serii, Szklanych dzieciach i Srebrnym chłopcu, miałam wręcz pewność, że trzeci będzie równie dobry. I nie zawiodłam się.
Bohaterką wiodącą książki tym razem jest Simona, przyjaciółka Billie. Dziewczynka przyjeżdża do Ahus, by spędzić ferie wielkanocne z ukochaną babcią. Jednak nie wszystko idzie tak, jak sobie dziewczynka zaplanowała. Babcia jest dziwnie smutna i zamyślona, a w niezamieszkanych pokojach słychać dziwne odgłosy. W dodatku stojące w ogrodzie kamienne posągi nieznacznie się poruszają! Zaniepokojona dziewczynka prosi o pomoc przyjaciół Billie i Aladina. Młodzi detektywi amatorzy staną w obliczu wyzwania, jakim jest zagadka wielkich posągów oraz stara historia miłosna sprzed wielu, wielu lat.
Z przyjemnością mogę powiedzieć, że trzecia część cyklu trzyma poziom swoich poprzedniczek. Zaściankowe Ahus, mimo że małe, kryje w sobie wiele tajemnic, czekających tylko, by ktoś dociekliwy i wścibski je odkrył.
Fabuła Kamiennych aniołów skupia się na przeszłości położonego nad morzem domu, w którym mieszka babcia Simony. Kiedyś był to luksusowy pensjonat, dziś większość pomieszczeń stoi pusta. Simona i jej przyjaciele przekonują się, że dom kryje w sobie wiele sekretów. Czy posągi w ogrodzie faktycznie się przemieszczają? Dlaczego stary magnetofon na zmianę się psuje i działa? Kim była Majken? I czego oczekują głosy z Pokoju Westchnień? Tajemnic jest sporo i nasi bohaterowie będą mieli ręce pełne roboty. To pierwszy wątek powieści utrzymany w nieco gotyckim klimacie.
Drugi, poważniejszy, dotyczy babci Simony i jej choroby. Każdy z głównych bohaterów stracił bliską osobę. Billie długo zmagała się ze śmiercią ukochanego taty, Aladinowi umarł dziadek, a teraz Bilie i jej rodzina muszą zmierzyć się z chorobą babci Małgorzaty. W wielu książkach dla dzieci zazwyczaj wszystko, czasem w cudowny sposób, kończy dobrze. Tymczasem w serii Szklane dzieci, autorka nie oszczędza uczuć bohaterów. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest wobec nich okrutna, ale pilnuje, by w jej opowieściach panowały realizm i zasada prawdopodobieństwa, ucząc w ten sposób młodego czytelnika, że jeśli ktoś jest chory, to może umrzeć, albo jeśli rodzina ma kłopoty, to może udać się za chlebem tam, gdzie niechybnie go znajdzie. Bardzo podoba mi się takie ujmowanie tematu.
Wspólne rozwiązywanie zagadki Kamiennych aniołów było dla mnie wielką przyjemnością. Co prawda nieco już wyrosłam z tej kategorii wiekowej, do której książka jest skierowana, ale co tam.
Polecam lekturę trzeciej części Szklanych dzieci amatorom prostych zagadek detektywistycznych oraz szukającym dla siebie lekkiej, ale mądrej historii na jesienne, wietrzne popołudnie.
"Dwór cierni i róż" już niebawem!
Autorka bestsellerowej serii "Szklany tron" powraca z porywającą opowieścią o miłości, która jest w stanie pokonać nienawiść i uprzedzenia!
Idealna lektura dla fanów George. R.R. Martina! Co może powstać z połączenia baśni o Pięknej i Bestii oraz legend o czarodziejskich istotach? Gdy Feyre zabija wilka, w jej domu zjawia się bestia, żądająca zadośćuczynienia. Zmuszona do zamieszkania w groźnej i pełnej magii krainie dziewczyna odkrywa, że jej prześladowca, Tamlin, nie jest zwierzęciem, a potomkiem starożytnej rasy, która niegdyś rządziła światem...
Zapowiedź: "Łabędzi śpiew", ks. I i II, Robert McCammon
Już 17 lutego do księgarń trafi wznowienie fenomenalnej dwuksięgowej powieści Łabędzi śpiew Roberta McCammona!
Fragment: Stop prawa - B. Sanderson
W dniu dzisiejszym (13 stycznia) swoją premierę ma drugie wydanie książki Stop prawa - Brandona Sandersona i z tej okazji zapraszamy do przeczytania prologu.
Wywiad z Jakubem Ćwiekiem
Na spotkanie autorskie z Jakubem Ćwiekiem w Empiku w łódzkiej Manufakturze przychodzę niemal spóźniona. Poza brakiem wolnych krzeseł nie mam się jednak czym martwić, bo – jak pocieszają mnie zebrani, kiedy w panice próbuję wydostać się z szalika – „Kuba zawsze się spóźnia". Chwilę później żartuje już z tego także prowadzący. Przytulam się do skrawka miejsca między filarem a regałem i czekam. Ludzi wciąż przybywa.
Ostatni Pielgrzym
Jako że nie jestem wielką fanką kryminałów, abym się zabrała do czytania takiego gatunku, coś musi mnie skusić już na etapie opisu treści. Tak właśnie było z powieścią Ostatni Pielgrzym. Może chodziło o dwie płaszczyzny czasowe, a może o wątek związany z norweskim ruchem oporu w czasie II wojny światowej. To wystarczyło, aby po książkę sięgnąć i nie żałuję, że poświeciłam na nią czas.
Powieść Ostatni Pielgrzym zabiera czytelnika do chłodnej, a przez to trochę tajemniczej Norwegii, którą poznajemy w dwóch odsłonach. Pierwsza z nich to czasy okupacji kraju przez Niemcy, lato i jesień roku 1942. Druga to współczesne Oslo, rok 2003.
Głównym bohaterem powieści, otwierającej serię, jest norweski policjant Tommy Bergmann. Początkowo trudno o nim powiedzieć coś więcej. Po pierwsze wydaje się zupełnie przeciętny, po drugie gołym okiem widać, że ma kłopoty natury emocjonalnej. Żyje sam, nie ma bliższej rodziny, zresztą sam niewiele wie o swoim wczesnym dzieciństwie.
W Nordmarce trójka studentów, biwakując w lesie, przypadkowo trafia na ludzkie kości. Kilka tygodni później w okrutny sposób zostaje zamordowany Carl Oscar Krough, członek norweskiego ruchu oporu. Pozornie tych wydarzeń nic ze sobą nie łączy. Kiedy jednak Bergmann zaczyna sprawę zgłębiać, dowiaduje się, że zamordowany Krough był bliskim współpracownikiem legendy norweskiego podziemia kapitana Kaja Holta. Ponieważ od czasów okupacji minęło już 60 lat, śledztwo nie należy do prostych. Ostatni żyjący uczestnicy tamtych wydarzeń albo już nie żyją, albo są pogrążeni w ciężkiej chorobie i trudno o kontakt z nimi. Pewne niejasności nie dają jednak głównemu bohaterowi spokoju i zmuszają go do kolejnych poszukiwań, które każą mu odwiedzić Szwecję, a nawet Niemcy.
Zadanie czytelnika jest łatwiejsze, gdyż w zrozumieniu sprawy pomaga nam druga płaszczyzna czasowa. Jest połowa roku 1942. Oczami młodej Agnes Gerner obserwujemy trudną rzeczywistość okupacyjną. Społeczeństwo jest wyraźnie podzielone. Jedna grupa to lojaliści, zwolennicy polityki Hitlera, nie tylko uwiedzeni głoszonymi przez niego ideami, ale też widzący w tym interes i spore korzyści finansowe.
Druga grupa to kształtujące się podziemie, ruch oporu, którego założycielem jest kapitan Kaj Holt. Zwerbowana przez podziemie Agnes, z racji swojej wyjątkowej urody, ma za zadanie zbliżyć się do ważnych niemieckich oficerów i mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Zadanie to, pozornie proste, okazuje się dla Agnes czymś, co zadecyduje o jej dalszym życiu. Trudno bowiem, obcując z ludźmi, patrzeć na nich tylko od strony ich pracy. Prywatnie mają oni przecież rodziny, dzieci, pragnienia i lęki. Uwikłana w związek z dwoma mężczyznami, Agnes przeżywa coraz większe rozterki, a lęk o własne życie i wyrzuty sumienia, przywodzą ją w końcu na skraj mentalnej przepaści.
Początkowo trudno mi było zorientować się w gąszczu powiązań i obco brzmiących nazwisk. Z czasem stało się to prostsze i z przyjemnością śledziłam, jak dwie płaszczyzny łączą się w jeden wyraźną całość. Bardzo spodobał mi się także główny bohater. Jest dociekliwy i zawzięty, jeśli idzie o odkrywanie prawdy. Potrafi łączyć ze sobą fakty, ale nie dzieje się to nagle i z niczego, jak to mamy w niektórych serialach. Po drugie Tommy ma swoją ciemną stronę i przeszłość, która nie jest powodem do chluby. Bohater jest tego świadomy i, choć chciałby to zmienić, nie bardzo wie jak miałby to zrobić. Póki co więc drepcze trochę w miejscu. Czy zdoła wyjść z życiowego impasu, mam nadzieję, dowiemy się w kolejnych częściach cyklu.
Ostatni Pielgrzym jest debiutem powieściowym Garda Sveena. Książka została bardzo dobrze przyjęta w ojczyźnie autora, czego dowodem są zdobyte przez nią prestiżowe nagrody w kategorii kryminału i debiutu powieściowego: Szklany Klucz, Nagroda Rivertona oraz Nagroda Mauritsa Hansena. Taki początek stawia wysoką poprzeczkę kolejnym powieściom z tej serii, dlatego niecierpliwie czekam na Otwarte Piekło.
Polecam Ostatniego Pielgrzyma miłośnikom zimnych, skandynawskich klimatów, a także tym, którzy lubią kryminały, zbudowane na solidnej podstawie, z zagadką, która trzyma czytelnika do końca w napięciu i niepewności. Lektura godna uwagi.
Gregor i przepowiednia zagłady
„Gregor i przepowiednia zagłady" to drugi tom „Kronik Podziemia" spod pióra autorki „Igrzysk śmierci" Suzanne Collins. Pisarka opowiada pełne akcji, fantastyczne historie dla młodych czytelników. Od kart jej powieści nie sposób się oderwać.
W pierwszej części „Gregor i niedokończona przepowiednia" okazało się, że w pralni Gregora znajduje się tajemnicze przejście do niezwykłej, przerażającej i śmiertelnie niebezpiecznej, podziemnej krainy. Jego młodsza siostra nazywana przez wszystkich Botką została w jakiś sposób porwana w dół, a on pospieszył jej na ratunek. Szybko okazało się, że to tam, wiele miesięcy wcześniej, zaginął ich ojciec. Gregor postanowił za wszelką cenę go odnaleźć.
Po powrocie do domu i wypełnieniu przepowiedni młody bohater ma nadzieję, że już nigdy nie będzie musiał wrócić do Podziemia. Los jednak chodzi własnymi drogami, pojawia się kolejne proroctwo. Ogromne szczury polują na Botkę, bo uważają, że dzięki jej śmierci zdobędą władzę. Gregor nie ma wyboru i ponownie musi udać się w niebezpieczną podróż by i tym razem uratować swoją rodzinę.
Suzanne Collins pisze w sposób brutalny. Nie ubiera wydarzeń w otoczkę różowego puchu. Jej bohaterowie giną, przeżywają mrożące krew w żyłach przygody, są niesłusznie oskarżani, a los rzuca im kłody pod nogi. Dzięki temu historie, które tworzy są niezwykle wciągające, a przygody bohaterów tak bardzo ciekawe.
Seria „Kroniki Podziemia" zdecydowanie bardziej przypomina „Harrego Pottera" niż „Tęczowe Misie" i to bardzo się jej chwali. Młodzi czytelnicy nie są głupi. Dzieci nie należy zamykać w szklanych bańkach. To właśnie dzięki takim powieścią jak ta o przygodach Gregora, gdy dorosną, będą potrafiły radzić sobie w życiu, nawet w trudnych sytuacjach, rozumiejąc, że nie wolno się poddawać.
Książka napisana została w świetnym stylu. Suzanne Collins, używając prostych słów, tworzy niezwykle spójną, wciągającą historię, która jednocześnie nie zatraca walorów literackich. Myślę, że to prawdziwa sztuka pogodzić łatwy do zrozumienia, przemawiający do dzieci język z wymogami powieści stojącej na wysokim poziomie. W tym wypadku jak najbardziej się to udało.
„Kroniki Podziemia" to cykl, który serdecznie polecam nie tylko młodym czytelnikom. Przygody Gregora są oryginalne, pomysłowe i niezwykle wciągające. Już wkrótce pojawi się również trzecia część, nosząca tytuł „Gregor i klątwa stałocieplnych". Szczerze przyznam, że nie mogę się jej doczekać.
Przygody TinTina #5 - Tom pomarańczowy
Ostatnio w swojej recenzji przedstawiłem Wam co nie co o przygodach Tintina z tomu czerwonego, dziś czas na tom pomarańczowy. W nim kolejna porcja niezwykłych, ciekawych wyzwań, przed którymi stanie detektyw-amator Tintin z przyjaciółmi. O całej serii przygód, tego belgijskiego bohatera, oraz geniuszu Herge'a napisałem kilka słów przy poprzedniej recenzji.
Pierwsza historyjka nosi tytuł "afera Lakmusa".Tintin z kapitanem Baryłką są świadkami dziwnych wydarzeń, mało tego- spotykają równie dziwnych ludzi. Każdy element szklany, czy to lustro, czy szklanka pęka bez użycia jakiejkolwiek siły ludzkiej. Przyjaciele wpadają na trop związku profesora Lakmusa z całą sprawą. Akcja przenosi się do Genewy. Bohaterowie spotykają się z licznymi czekającymi niebezpieczeństwami, wychodząc cało i zdrowo z opresji. Wszystkie dziwne zdarzenia ze szkłem miały związek z ultradźwiękami- z bronią skonstruowaną jeszcze przez III Rzeszę. Śledztwo zmusiło Tintina i kapitana do podróży na drugi kraniec Europy. Finału nie zdradzę. ;-) "Koks w ładowni" to drugi tom przygód naszych komiksowych bohaterów.Tintin i kapitan Baryłka wracając z kina spotykają generała Alcazara, któremu podczas rozmowy wypadł portfel. Bohaterowie chcą odnaleźć generała i oddać zgubę. Dość tajemniczo wygląda postać i intencje Alcazara, tym bardziej, że sprawą zajmują się od pewnego czasu Tajniak z Jawniakiem. W tym tomie Tintin z kapitanem lądują w Arabii, mając co czynienia z międzynarodową szajką handlującą bronią a nawet niewolnikami.
Jak sam tytuł 3 tomu brzmi, Tintin z Baryłką ruszają w podróż do Tybetu. W wypadku samolotowym zaginął przyjaciel naszych bohaterów. Jednogłośnie postanawiają go odszukać. Na przeszkodzie, oprócz wielkiego śniegu i zimna staje Yeti, który za nic w świecie nie chce wypuścić zaginionego.
Tak rysują się w streszczeniu przygody Tintina z tomu pomarańczowego. Wydanie to kolejna ciekawa propozycja spędzenia wolnego czasu przy komiksie. Szczerze polecam całą serię. Przejmująca fabuła, zwroty akcji, sympatyczne rysunki i humor kapitana Baryłki- to kilka dobrych, mocnych stron komiksu.
Patryk Warchoł - Dróżnik
Chudy mężczyzna, z gęstymi brązowymi włosami i wyraźnymi, zatroskanymi rysami twarzy, wbijał beznamiętnie wzrok w stalowe szyny. Cała trasa liczyła około dwustu pięćdziesięciu kilometrów i tylko jedną stację kolejową pomiędzy dwiema innymi. Wysiadający pasażerowie (a było ich niewielu) mogli z łatwością zauważyć, że w promieniu kilkuset metrów, nie znajdują się żadne inne zabudowania, prócz dawno nieremontowanego budynku stacji kolejowej, gdzie swoją służbę pełnili dróżnicy.
Człowiek przed czterdziestką gładził się mimowolnie po zapuszczonej brodzie. Z dawnego dżentelmena i osoby o tak zwanym wyższym statusie społecznym dzisiaj pozostała jedynie namiastka. Niektórzy nawet brali go za bezdomnego. Teraz, wciąż nie odwracał wzroku od torów, które były lekko porośnięte trawą, ale i tak w nie najgorszym stanie. Nieraz myślał o tym, aby skoczyć z tego betonowego podwyższenia i znaleźć się naprzeciwko nadjeżdżającego pociągu, lecz w głębi duszy wiedział, że nie może tego zrobić. Jeszcze nie teraz – powtarzał sobie. Nie mógł odejść niespełniony. Musiał osiągnąć swój cel, aby mieć pewność, że nie ma już innych argumentów do życia.
- Dawid! – Zawołał ochryple tęgi mężczyzna. – Chodź tu szybko!
- Już. – Odpowiedział bez entuzjazmu.
- Tak? – Spytał od razu, gdy przekroczył próg obskurnego pomieszczenia.
- Weźmiesz jutro za mnie zmianę?
Dawid przypomniał sobie jutrzejszą datę. Dwudziesty drugi stycznia.
- Mhm – pokiwał bezwiednie głową. - Kto jeszcze będzie? – W oczach mężczyzny zatliła się iskra nadziei.
- Adam.
- Zgoda. – Powiedział od razu.
- Dzięki. – Rzucił szybko tęgi człowiek do odchodzącego kolegi.
Dawid wrócił na poprzednie miejsce. Nie odczuwał nawet dokuczliwego chłodu posadzki. Przed jego oczami znów stanęło ośmioletnie dziecko błagające o pomoc. To było dokładnie tutaj – mruknął pod nosem, zawsze tak robił. Mała dziewczynka nie mogła wydostać się z mniej więcej metrowego dołu. Ugrzęzła na dobre. Nikt nie przechodził, żadna żywa dusza nie spieszyła na pociąg. „Obecny" był jedynie dróżnik, jak zwykle zasiadający w wygodnym fotelu, który jednak niczego nie dostrzegł ani nie usłyszał. Była mroźna zima, a drzwi i okna zamknięte. O godzinie czternastej dwadzieścia przejechał drugi tego dnia pociąg. Maszynista niczego nie zauważył. O wszystkim dowiedział się dopiero po kilku godzinach. Jak się później okazało, mała dziewczynka chciała tylko odwiedzić babcię. Poszła na skróty i... przypadkowo znalazła się w niewłaściwym miejscu. Jej rozczłonkowane ciało walało się jeszcze przez niecałe pół godziny na opustoszałych torach. Niektóre części były oddalone od siebie nawet o kilka metrów. Od samego patrzenia robiło się niedobrze. Wtedy przebył jej ojciec. Dawid patrzył bez wyrazu na ciało córki. Na początku nie płakał. Później również mało kiedy mu się to zdarzało. Pragnął zemsty. Jego żona Agnieszka nie poradziła sobie z nasilającą się chorobą męża, którą i tak z początku ignorowała. W końcu odeszła, pozostawiając swoją drugą córkę i partnera. Zgarbiony mężczyzna nadal jednak powraca w to miejsce. Od śmierci ukochanej Kamili minęło pięć lat, a cztery od momentu, kiedy dobrze płatną pracę zamienił na zawód dróżnika, do którego nie były mu już potrzebne studia prawnicze. Lubił patrzeć w ten dół. Najpierw przychodziły bolesne wspomnienia dziecka, ale były one tylko wstępem do tego, co powracało do niego jak bumerang. Wyobrażał sobie Adama – dróżnika pełniącego tamtego dnia obowiązki – i jego zdziwienie w chwili, gdy wyjawia mu całą prawdę i motywy swojego zatrudnienia. W swoim wyimaginowanym świecie stał naprzeciw niego, trzymając ostry nóż rzeźnicki w ręce. W tej chwili znowu to przyszło. Po raz kolejny uśmiechnął się szyderczo sam do siebie, nie zwracając uwagi, czy ktoś go obserwuje.
* * *
Ewa jak zwykle wstała rano za dwadzieścia siódma. Jeszcze przez kilkanaście minut nie podnosiła się z łóżka. Nie lubiła z niego wychodzić; opuszczać swojego pokoju, w którym czuła się całkowicie bezpieczna, a szczególnie, gdy w domu przebywał ojciec. Owszem, kiedyś... dawno temu był inny. Kiedyś w jej pojmowaniu czasu, oznaczało przed śmiercią siostry. Potem się zmienił nieodwracalnie. Z dnia na dzień. Zamknął się w sobie, podobnie jak ona sama.
Nastolatka przeczesała ciemne blond włosy, ubrała niebieskie jeansy i pomarańczową koszulkę. Stanęła przed niedużym prostokątnym lustrem. Zauważała u siebie same wady. Dawno straciła pewność siebie, która odeszła w zapomnienie. Nie dbała o swój wygląd, ponieważ uważała, że i tak nie ma komu się podobać. Czuła się przez wszystkich spychana na margines.
Dziewczyna zmierzyła się z nieco wyższymi od niej drzwiami. Miała metr sześćdziesiąt wzrostu. Drgającą ręką dotknęła klamki. Najpierw zastanawiała się chwilę. Niepewnie uchyliła lekko drzwi. Nie bała się ojca, ale za nim nie przepadała, czego oboje w stosunku do siebie nie ukrywali. Ruszyła podłużnym korytarzem do przestronnej kuchni z uchylonym oknem. Do środka wpadało świeże, poranne powietrze. Spojrzała z ukosa w zimne oczy Dawida. Nic z nich nie wyczytała, poza nieustającym wstrętem do jej osoby. Domyślała się, że jak za dwa lata będzie obchodzić osiemnaste urodziny, dzień po tym wyrzuci ją za próg. Ich konwersacje były na poziomie wczesnej ewolucji człowieka i ograniczały się do zdań typu: „Gdzie jest ten okrągły garnek do gotowania makaronu?".
Ewa otworzyła starą szafkę, z której wyciągnęła dżem truskawkowy i resztki przedwczorajszego chleba. Ojciec znowu nie zrobił zakupów, pomyślała. Siadła przy okrągłym stole. Starała się usiąść jak najdalej od tej niepożądanej osoby. Właśnie – dla niej – zaczynała się gehenna, którą będzie musiała przetrwać, a pod tym wyrazem kryło się tylko i wyłącznie przebywanie z tym osobnikiem, którego już w żaden sposób nie tolerowała.
- Dzisiaj dwudziesty drugi stycznia – zauważył sucho Dawid, gdy Ewa usiadła przy stole.
Tak, to dzisiaj – przypomniała sobie w myślach – to ten... ten pieprzony dzień, którego zarazem nienawidziła i pragnęła, bo wtedy właśnie przemawiał jej ojciec.
- I? – Spytała szorstko. Przerabiali to co roku. Kwestie znali na pamięć.
- Wiesz, co powinnaś zrobić? – To było pytanie retoryczne, przynajmniej dla Dawida.
- Wiem, co ty byś chciał, abym zrobiła – powiedziała szczerze. – Ale nie licz na to. Na pewno nie.
Jego, do tej pory skamieniała twarz, zaczęła się czerwienić. Nabrała pewnego grymasu, który próbował ukazać niezadowolenie dziecka z powodu tego, że jego rodzic nie kupił mu upragnionego lizaka.
- Powinnaś tam pójść.
- Ty tak myślisz, nie ja.- Jadła ciągle spokojnie, jakby nic ją to nie obchodziło. I może rzeczywiście po części tak było.
Mężczyzna uderzył wyniośle ręką w blat stołu.
- Pójdziesz, czy tego chcesz, czy nie! To twój obowiązek!
- Nie, to jest twoje marzenie. Od dawna nie umiesz żyć w rzeczywistości. Jesteś oderwany od świata i dobrze o tym wiesz. Szkoda tylko, że nie chcesz tego zmienić...
Pragnął jej przerwać, ale nie potrafił. Nie umiał znaleźć właściwego sposobu. Zdania, które raz na zawsze, by to ukróciło.
- ... I wiesz co? – Zatrzymała się na chwilę i przełknęła głośno ślinę. – Mnie też jest tak dobrze. – Odchrząknęła, zniżyła głos. – A wiesz dlaczego? ... Bo mnie kurwa już nic nie obchodzisz.
Nic nie powiedział, nie był w stanie. Po części zadziwiało go, jak już dorosła. Wzbudzało to w nim podziw. Może... kiedyś wyrośnie na kogoś normalnego – mruknął cicho pod nosem tak, że ona tego nie usłyszała. W końcu stwierdził jednak, że jego to też „kurwa nic nie obchodzi".
Ewa odeszła i zamknęła się w pokoju. Płakała, zrezygnowała ze wszystkich planów, jakie miała na dzisiejszy dzień. Cieszyła się, że mu wszystko wygarnęła. Czuła się jakby uwolniona; rozkuta z niewolniczych kajdanków. Zmusiła się do stłumienia płaczu. Czekała na ojca. Nie mogła okazać słabości. Od niego też, nie oczekiwała żadnej namiastki współczucia ani litości. On jednak się nie zjawił. Pojechał odwiedzić ukochaną córkę.
* * *
Niewielki cmentarz na ulicy Orłowicza znajdował się zaledwie niecałe dwa kilometry od domu Dawida. Lubił przechadzać się tą ścieżką, gdzie najczęściej nie jeździły żadne samochody i przetaczali się nieliczni piesi. Myślał wtedy; wspominał zmarłe dziecko. Można powiedzieć, że to było jego ulubione zajęcie. Ciągle czekał, aż nastanie odpowiedni dzień, aby to zrobić – dzień zemsty, której łaknął jak wampir żądny krwi. Skręcił w niewielką aleję, obrośniętą pojedynczymi lipami. Odtąd, do punktu docelowego, brakowało tylko dwustu metrów, a małe, ceglane mury już były w zasięgu wzroku mężczyzny.
W końcu znalazł się na miejscu. Pomnik był wykonany z wielkiej marmurowej płyty, która była doskonale wypolerowana. Na samym środku nagrobka, leżał niewielki, świeży wieniec kwiatów, a po jego obydwu stronach paliły się świeczki. Usiadł na dwuosobowej ławeczce wykonanej z porządnego dębowego drewna, przemalowanego na czarny odcień. Czasami – w wolne dni – kiedy miał dużo czasu, spędzał tu długie godziny. Tym samym znacznie poprawiał sobie nastrój. Gdy nikt nie patrzył, mówił na głos. Uważał, że rozmawia ze zmarłą córką.
Teraz zaczął wyklinać wszystkich, którzy mieli coś wspólnego z – jak to on określał – zabójstwem, za które nie została wymierzona żadna kara. Poczuł na swojej głowie kilka kropel wody. Niedługo zacznie padać, stwierdził, mówiąc do siebie. Pasowało mu to. Jakiekolwiek zjawiska przyrodnicze oznaczały, że wszelkie inne żywe istoty – oprócz niego i córki – odejdą stąd jak najszybciej.
Splótł mocno zimne dłonie. Za chwilę poczuł, jak jego palce powoli zaczynają drętwieć.
W tym samym czasie Ewa wyszła ze swojego pokoju. Wiedziała, że go nie ma. Miała ukryty cel, który za wszelką cenę musiała spełnić. Weszła do niewielkiego, przyciemnionego nieco salonu. Na niebieskiej ścianie, nad telewizorem, wisiały dwie reprodukcje obrazów Moneta ze sztucznie pozłacanymi ramami. Jednak to nie miało dla niej znaczenia. Obeszła kanapę i jeden fotel, obok którego stał mały stolik ze szklanym blatem, a na nim leżał szary notes. Właśnie to ją interesowało. Otworzyła go niepewnie, ze strachem w oczach. Nasłuchiwała, czy nie wraca ojciec. Przesunęła szybko kilkanaście kartek i znalazła zakładkę DYŻURY. Czuła, jak do jej policzków zaczyna napływać krew. Przesunęła palcem po kilkunastu datach, aż w końcu zatrzymała się na dzisiejszej. Nic nie było wpisane. W jednej chwili poczuła ulgę, a w drugiej gorycz z tego powodu. Miała już go zamykać, gdy nagle zauważyła niebieską kreskę. Przejechała po niej wzrokiem i ujrzała napis ZAMIANA. Następnie przesunęła wzrok na rozkład jazdy. Tej nocy miały przejeżdżać dwa pociągi. Pasowało jej to. Zdecydowała się na ten pierwszy
Wiedziała już, że nie ma odwrotu. To najwłaściwszy moment. Najlepszy dzień, aby to zrobić.
Oboje tak uważali.
* * *
Noc była chłodna. Twarz mężczyzny szczypał nieprzyjemny mróz, ale nawet na to nie zwracał uwagi. Miał co innego na głowie. W dużej kieszeni czarnego płaszcza, umieścił równej długości nóż rzeźnicki. Zaopatrzył się w niego odpowiednio wcześniej, a w drugiej znalazło się opakowanie tabletek nasennych, które przepisał mu znajomy lekarz. Szedł z uśmiechem na twarzy, nie myśląc o niczym innym oprócz zemsty. Gdyby odwrócił się choć na chwilę, zauważyłby Ewę, która wyglądała na niego przez okno w kuchni. Zawsze tak robiła, gdy była mała. Tym razem z jej oczu spływały niechciane krople łez, których wstydziła się przed samą sobą. Nie jestem słaba, nie jestem - powtarzała bezustannie.
Po niespełna pięćdziesięciu minutach był na miejscu. Szybciej niż zwykle. Miał powód.
Stanął naprzeciw starego budynku kolei państwowych. Nie czekał na nic. Wszedł pewny siebie do środka, nie odwracając wzroku od niewielkiej, chudej postaci o czarnych włosach, siedzącej przy drewnianym biurku, które oświetlała czerwona lampka, dająca jednak bardzo niewiele światła. Wypełniał jakieś dokumenty.
Dawid z impetem zamknął za sobą ciężkie drzwi. Nie odezwał się. Starczył sam wzrok i zagubienie młodego człowieka, tego samego, który – według niego – był winny śmierci jego córki.
On już wie – stwierdził w swojej głowie. Cieszyło go to tak samo, jak ojca, który nie musi uświadamiać swojego dziecka. Mimowolnie uśmiechnął się szyderczo. Patrzył na zakłopotane spojrzenie mężczyzny. Gdy uświadomił sobie, że za chwilę te dwie czarne kropki zamkną się na dobre, zaczął śmiać się na cały głos jak małe dziecko. I tak nikt nie mógł ich słyszeć. Było o wiele za daleko do najbliższych domów, aby ktokolwiek usłyszał jakikolwiek dźwięk. On nie uciekał. Poddał się. Stał jak wryty i przyglądał się narzędziu zbrodni. Nic nie mówił, ale z pewnością miał nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej. Mylił się.
Zaczęło się od oczu. Najlepsza śmierć, to powolna śmierć. Nadal się nie bronił, bo nie miał gdzie i jak uciekać, tylko wymachiwał z bólu rękoma i wrzeszczał wbrew swojej woli. Później przyszedł czas na palce. Wszystko; cokolwiek mogło zadać temu człowiekowi cierpienie, ale nie zabić go. Jeszcze nie.
Krew płynęła strumieniami. Teraz przyszedł czas na ostateczny cios. I tak za chwilę by się wykrwawił. Dawid, spojrzał przelotnie na jego szyję. Był ledwo przytomny. Otrzymał osiem ciosów.
Mężczyzna usiadł spokojnie, jakby się nic nie stało, na staromodnym krześle. Z ran ofiary wypływały ostatnie krople gęstej, czerwonej substancji; krwi, która utworzyła już kilkanaście różnej wielkości kałuż.
- I co teraz? – Powiedział na głos, nie oczekując odpowiedzi.
Spojrzał na wiszący na ścianie rozkład jazdy pociągów. Pierwszy będzie za dziesięć minut - stwierdził. Jeśli nikt nie wysiądzie – a raczej na pewno nie – to zaczekam jeszcze dwie godziny z tabletkami.
Z bluzy zabitego dróżnika wyjął jego portfel. Nie interesowały go pieniądze. W zaświatach na pewno nie będą mu potrzebne. Spojrzał na zdjęcia: żony, syna i córki. Dziewczynka wyglądała, na trochę starszą od Kamili, ale to w niczym nie przeszkadzało – i tak będzie cierpieć. Wszyscy muszą cierpieć, tylko każdy w innym momencie...
Wyszedł na zewnątrz. Tam już czekała Ewa. Nie spodziewał się jej, ale nie zrobił też zaskoczonej miny.
- Śledziłaś mnie? – Spytał, zapalając przedostatniego papierosa z paczki. – Widziałaś to?
Tak, widziała. Po co się kurwa jeszcze pytasz? Wprawdzie szyby od dawna były niemyte, ale na pewno to, jak dźgałeś tego skurwysyna, nie uszło jej uwadze.– powiedział do siebie w myślach.
Potwierdziła skinieniem głowy.
Dotarło do niego, że w każdym momencie mogła uciec, a on by tego nie zauważył. Co więcej, wezwałaby pomoc.
- Czego chcesz?
- A jak myślisz? – Odparła szybko. – Chcę... chcę... – ledwo przechodziło jej to przez gardło. – Nie wiem. Może mam złudną nadzieję... może jestem naiwna – zaczęła płakać. Przypominała mu rozkapryszoną dwunastolatkę. – Ale już dłużej nie mogę! Nie wytrzymam tego!
Dawid przybliżył się o dwa kroki, a ona w tej samej chwili oddaliła się, stając nad krawędzią.
- Nie zbliżaj się, bo skoczę na tory. – To zabrzmiało jak prośba. – Zostaw mnie, odejdź. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Już nie mogę, nie potrafię. To jedyne wyjście...
Stał nieruchomo, był niepewny. Po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuł, że zrobił coś źle, niewłaściwie, co trzeba naprawić. Robił to cały czas.
- Co chcesz zrobić? – Zniżył głos do granic możliwości.
- A jak myślisz? – Popatrzyła na niego czerwonymi od płaczu oczami, od których biła bezradność. – Mam ci coś jeszcze do powiedzenia: wiesz kto zabił Kamilę? Wiesz, kogo cały czas szukałeś, ale nie mogłeś znaleźć? – Spojrzał na nią z ukosa. – To ja. – Na jego twarzy malowało się wyraźne zdziwienie. – To ja.- Powtórzyła jeszcze głośniej i bardziej donośnie. Te dwa słowa oznaczały dla nich tysiąc innych wypowiedzianych bez potrzeby. Były rozwiązaniem zagadki. – Ja kazałam jej wtedy iść tamtędy, na skróty. Posłuchała się mnie.
W tej chwili poczuł, że zabił niewłaściwą osobę. Najchętniej, wszedłby jeszcze na chwilę do środka, po swój nóż rzeźnicki i wrócił tu w pełni przygotowany.
Powoli było słychać nadjeżdżający pociąg. Jego jasne światła, kuły w oczy ich obojga.
- Żegnaj. – Powiedziała zupełnie beznamiętnie, nie chcąc nadać temu wyrazowi żadnych emocji. To było jej ostatnie słowo. Ewa zrobiła krok w tył i skoczyła pod nadjeżdżającą lokomotywę ciągnącą kilka wagonów wypełnionych po brzegi węglem.
On stał nadal, nie dowierzając swoim oczom. Liczył na to, że to tylko złudzenie, sen, który zaraz przeminie.
Tak się jednak nie stało. W jego głowie bezustannie dudniło ostatnie słowo Ewy, zanim skoczyła na pewną śmierć.
Do czasu.
* * *
Tego dnia Dawid nie popełnił samobójstwa. Zrobił to znacznie później, kilka godzin przed pierwszą rozprawą sądową, na której miał rozpocząć się jego proces w związku z zabójstwem dróżnika. Najpierw musiał poukładać sobie wszystko w głowie. Zrozumieć wydarzenia, które miały miejsce w ostatnim czasie. Nie wierzył w raj, czyściec czy piekło lub cokolwiek innego związanego z tak zwanym życiem pozagrobowym. Widział tylko nicość. Wszechobecną, długotrwałą, pustą nicość. Bał się śmierci, ale jeszcze większy lęk odczuwał przed życiem, co by oznaczało pozostanie tu na ziemi. Znaleziono go w małej, śmierdzącej celi numer siedemnaście. Powiesił się na krótkiej linie, przywiązanej do haka, na którym była zawieszona – wcześniej usunięta - żarówka.
* opowiadanie bierze udział w konkursie http://secretum.pl/konkursy/item/282-konkurs-na-fantastyczne-opowiadanie