czerwiec 19, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Rea

czwartek, 27 październik 2016 00:12

Tam, gdzie ciepło

„Lodowa cytadela” zbiegła się w zeszłym roku w czasie z początkiem chłodnej pory roku. Doskonale złośliwy był to zbieg okoliczności – w mieszkaniu wysiadły mi grzejniki i owijałam się kocem w szczelny kokon, a i okładka piątej powieści Pawła Kornewa z cyklu „Przygranicze”, i zawartość tomu bynajmniej nie działały rozgrzewająco. Podobnych bodźców spodziewałam się po kolejnej odsłonie cyklu. Tymczasem najpierw okazało się, że jej tytuł to „Tam, gdzie ciepło”; następnie, że postać na okładce jest już jakaś mniej okutana, a na sam koniec – podczas lektury – że faktycznie całość wypada jakoś tak cieplej. Ale czy cieplej oznacza gorzej?

Jak wspomniałam wyżej: w sferze wrażeń po spotkaniu z graficzną stroną tomu, zaszły pewne zmiany. Mężczyzna z okładki niezmiennie wygląda męsko i niepokojąco – tak, jak może wyglądać jedynie brodacz w żołnierskim, zimowym mundurze; z karabinkiem maszynowym w garści i petem wystającym z ust – niemniej wydaje się, że otaczający go krajobraz stracił nieco boleśnie mroźnej werwy. Otoczenie zbira kojarzy się raczej z kwietniowymi kaprysami natury i roztopami połączonymi z opadami śniegu niż z postapokaliptyczną/dystopijną zimą. Zdziwienie goni zdziwienie.

Prawdziwy szok przychodzi jednak dopiero z chwilą poznania fabuły. Jewgienij Maksymowicz Apostoł, nie tak dawno szanowany za swoje niezwykłe umiejętności marketingowe, teraz jest obywatelem drugiej kategorii. Z powodu decyzji podjętych w „Lodowej cytadeli” zmuszony jest korzystać z pomocy dobrodziejów i ukrywać się w jakiejś piwnicy, dochodząc do zdrowia. Jego ukochany Fort przestał być bezpieczny (jak gdyby kiedykolwiek tak naprawdę był). Wkrótce okazuje się, że pomocni ochroniarze nie działają bezinteresownie. Jewgienij otrzymuje od nich misję, która jednocześnie daje mu szansę na nowe, normalne życie z dala od Fortu oraz zwiększa szansę na ukrócenie jego egzystencji. Zwłaszcza, gdy okazuje się, że podróżujący z nim do Siewierorieczeńska towarzysze mają swoje, bardzo niebezpieczne sekrety…

Tak, jak poprzedni tom kipiał od akcji, tak „Tam, gdzie ciepło” chwilami nieco się wlecze. Wciąż oczywiście mnóstwo się dzieje – są strzelaniny, demoniczne cienie, niespodziewane ataki, lejący się alkohol, magiczne burze i cała masa innych atrakcji – jednak kolejne dynamiczne punkty spajają fragmenty niemrawe i rozwlekłe. Ma to swoje uzasadnienie w logice fabuły i doświadczeniach bohatera, ale przy prawie sześciusetstronicowej powieści robi się nieco nużące. Zwłaszcza, że – powiedzmy to sobie szczerze – nikt nie sięga po teksty z serii np. Fabrycznej Zony, żeby obcować ze skomplikowanymi eksperymentami narracyjnymi. Kiedy idę na blockbuster oczekuję efektowanych wybuchów i amerykańskich dolarów znikających w płomieniach padających wieżowców, a nie drobiazgowej analizy psychologicznej drugoplanowych postaci i mariażu stanów psychicznych postaci z warstwą wizualną i sposobem kadrowania. Chcę się bawić! Tymczasem podczas czytania „Tam, gdzie ciepło” chwilami miałam wrażenie pracy w kamieniołomach.

Na szczęście nie zawsze. Zdarzały się i momenty, w których Kornew znany mi z „Lodowej cytadeli” objawiał swoją autorską obecność w „Tam, gdzie ciepło”. Działo się to głównie w chwilach pozbawionych dramaturgicznego napięcia, gdy bohaterowie prowadzili luźne, humorystyczne pogadanki. Ich docinki i żarty były jak miły gest więziennego strażnika, który widząc otarcia na skórze skazańca, zdejmuje mu na chwilę kajdany (w realnym życiu byłoby to dość niebezpieczne, ale… nie o tym przecież miałam…). Niestety i tutaj „Tam, gdzie ciepło” ustępuje miejsca poziomowi „Lodowej cytadeli”. Humor bowiem humorowi nie jest równy – szósta część „Przygranicza” posiada fragmentów z gagami i żartami (czy raczej ich udanymi przykładami) zdecydowanie mniej niż piąta.

W poprzedniej recenzji pisałam, że chętnie przyjrzałabym się bliżej postaci Napalma. Niestety, najnowsza powieść Pawła Kornewa ochłodziła moje zainteresowanie w tym względzie. Tak naprawdę żaden z bohaterów nie obudził we mnie szczególnej ciekawości (zwłaszcza Apostoł). Gdybym musiała wybierać, zdecydowałabym się na Igora, który to pojawia się jednak dopiero pod sam koniec tomu. Wybór ten nie byłby jednak podyktowany niezwykłością samej postaci, a tym jaki aspekt świata przedstawionego – podróży między rzeczywistościami wykreowanymi w powieści – reprezentuje. Wielka szkoda, że Kornew nie pociągnął dalej tego wątku. Zwłaszcza, że to, co fascynuje w „Przygraniczu” najbardziej to właśnie koncepcja samego świata, jego zasad i narodzin.

Przyznaję, że jestem zawiedziona. „Tam, gdzie ciepło” nie sprostało moim oczekiwaniom. Finalny twist i rozwiązanie intrygi okazało się bez wyrazu – głównie, dlatego że oba elementy były niespodziewanie nad wyraz przewidywalne. Bohaterowie nieszczególnie mnie do siebie przekonali, a sama akcja momentami wlokła się niemiłosiernie. Nie zrekompensowały mi tego nawet potyczki i, zdecydowanie rzadsze niż w „Lodowej cytadeli”, elementy humorystyczne. Z przykrością muszę stwierdzić, że moje zainteresowanie tym cyklem znacząco osłabło.

Dział: Książki
poniedziałek, 24 październik 2016 11:05

"Za niebieskimi drzwiami" - zobacz pierwszy trailer

Film w reżyserii Mariusza Paleja zabiera widzów w niezwykłą podróż. Jest w nim wszystko, co kochają dzieci: ciekawi bohaterowie, tajemnicze potwory i nowi przyjaciele – magiczne, kolorowe ptaki. Zobacz najnowszy zwiastun „Za niebieskimi drzwiami”.

Dział: Kino
piątek, 21 październik 2016 18:30

Paradoks marionetki: Sprawa Klary B.

Debiutancka książka Anny Karnickiej jest pomysłowa i nie poddaje się schematom, a to zdecydowanie duży plus dla początkującego pisarza. Wykonanie jednak pozostawia trochę do życzenia...

Anna Karnicka — rocznik ’89. Fizycznie spod Łodzi, duszą i sercem z Krakowa. Studiowała na Uniwersytecie Łódzkim. Tłumacz języka angielskiego. Pasjonatka literatury, szczególnie fantastyki, a zwłaszcza Tolkiena oraz powieści dla młodzieży. Lubi się bać. Fascynuje się miejskimi legendami i strasznymi opowieściami krążącymi po Internecie. Uwielbia podróżować, zwłaszcza jeździć pociągiem. Zbiera klucze.

Drogi Martinie,
witamy w progach Kolegium Iluzji i Manipulacji! Nigdy o nas nie słyszałeś? Bardzo dobrze! Nie lubimy przyciągać uwagi. Od wieków sprawujemy władzę zarówno nad waszym światem, jak i nad przylegającymi do niego krainami pogranicza.
Dołącz do nas, a nauczymy Cię kontrolować wszystko i wszystkich. Poznaj naszych adeptów — młodych, zdolnych i bezwzględnych. Poznaj wykładowców — podstępnych, pogrążonych w ponurych knowaniach, uczestniczących w trwających do wieków spiskach.
Stań się jednym z nas! Dołącz do prawdziwych władców!
Erika Ekhart

Jakbyście zareagowali na podobną wiadomość? Dziewiętnastoletni Martin ponad wszystko pragnie pracować w teatrze lalkowym. Zaproszenie na egzamin wstępny do prestiżowej Praskiej Szkoły Lalkarzy wydaje mu się spełnieniem najgorętszych marzeń. Chłopak nie zdaje sobie jednak sprawy, że kiedy tylko osiągnie swój cel, Praga, jego rodzinne miasto, odkryje przed nim swoje mroczne i przerażające oblicze. Spełnienie marzeń nie zawsze jest tym, czym się wydaje…

Książka zaczyna się bardzo ciekawie, muszę przyznać że pierwsze strony naprawdę rozbudziły moją ciekawość, pozytywnie zaskoczyły i bardzo zachęciły do lektury dalszej części. Autorce udało się zbudować nieco mroczny klimat, lekko baśniowy ale jednak realistyczny i wpasowujący się w ramy teraźniejszych czasów. Bohaterowie także zapowiadają się dobrze, są nakreśleni w sposób równie tajemniczy co fabularny początek, mają swoje za kołnierzem, charakterystyczne dla nich cechy i oryginalne zainteresowania — to wszystko na plus. Później niestety powieść nieco traci tej magicznej aury i z każdą stroną notowałem malutki spadek formy.

Anna Karnicka jak dla mnie nieco zbacza z torów fabuły, która jakoś nakreśliła mi w głowie osobisty plan wydarzeń, po pierwszych stronach. Paradoks Marionetki jest tomem pierwszym jakiejś większej całości, więc inne wątki są jak najbardziej wskazane jeśli pani Anna chce kontynuować swoje dzieło, niemniej mi osobiście średnio podoba się reszta. Mimo bardzo fajnej próby zbudowania klimatu, czasami brakuje pisarce zdań czy słów, które czyniłyby to bardziej realistycznie. Mamy mało opisów, mało uczuć, jakimi są targani bohaterowie. To chyba główny powód spadku formy, a książka licząca nieco ponad 250 stron aż prosi się o rozbudowania właśnie w taką stronę.

Podsumowując, książka nie jest zła. Ma swoje mocniejsze i słabsze strony, warsztat wymaga na pewno szlifu, ale widać, że autorka ma bardzo oryginalne pomysły i bogatą fantazję. Mam szczerą nadzieję, że następne dzieła będą nieco bardziej opisowe, budowanie klimatu jest dla czytelnika, według mnie, naprawdę ważnym czynnikiem. Ocena? 6/10

Dział: Książki
sobota, 15 październik 2016 15:16

Kamienne anioły

Po książkę Kamienne anioły sięgnęłam z ogromną przyjemnością. Po dwóch pierwszych tomach serii, Szklanych dzieciach i Srebrnym chłopcu, miałam wręcz pewność, że trzeci będzie równie dobry. I nie zawiodłam się.

Bohaterką wiodącą książki tym razem jest Simona, przyjaciółka Billie. Dziewczynka przyjeżdża do Ahus, by spędzić ferie wielkanocne z ukochaną babcią. Jednak nie wszystko idzie tak, jak sobie dziewczynka zaplanowała. Babcia jest dziwnie smutna i zamyślona, a w niezamieszkanych pokojach słychać dziwne odgłosy. W dodatku stojące w ogrodzie kamienne posągi nieznacznie się poruszają! Zaniepokojona dziewczynka prosi o pomoc przyjaciół Billie i Aladina. Młodzi detektywi amatorzy staną w obliczu wyzwania, jakim jest zagadka wielkich posągów oraz stara historia miłosna sprzed wielu, wielu lat.

Z przyjemnością mogę powiedzieć, że trzecia część cyklu trzyma poziom swoich poprzedniczek. Zaściankowe Ahus, mimo że małe, kryje w sobie wiele tajemnic, czekających tylko, by ktoś dociekliwy i wścibski je odkrył.

Fabuła Kamiennych aniołów skupia się na przeszłości położonego nad morzem domu, w którym mieszka babcia Simony. Kiedyś był to luksusowy pensjonat, dziś większość pomieszczeń stoi pusta. Simona i jej przyjaciele przekonują się, że dom kryje w sobie wiele sekretów. Czy posągi w ogrodzie faktycznie się przemieszczają? Dlaczego stary magnetofon na zmianę się psuje i działa? Kim była Majken? I czego oczekują głosy z Pokoju Westchnień? Tajemnic jest sporo i nasi bohaterowie będą mieli ręce pełne roboty. To pierwszy wątek powieści utrzymany w nieco gotyckim klimacie.

Drugi, poważniejszy, dotyczy babci Simony i jej choroby. Każdy z głównych bohaterów stracił bliską osobę. Billie długo zmagała się ze śmiercią ukochanego taty, Aladinowi umarł dziadek, a teraz Bilie i jej rodzina muszą zmierzyć się z chorobą babci Małgorzaty. W wielu książkach dla dzieci zazwyczaj wszystko, czasem w cudowny sposób, kończy dobrze. Tymczasem w serii Szklane dzieci, autorka nie oszczędza uczuć bohaterów. Nie chcę przez to powiedzieć, że jest wobec nich okrutna, ale pilnuje, by w jej opowieściach panowały realizm i zasada prawdopodobieństwa, ucząc w ten sposób młodego czytelnika, że jeśli ktoś jest chory, to może umrzeć, albo jeśli rodzina ma kłopoty, to może udać się za chlebem tam, gdzie niechybnie go znajdzie. Bardzo podoba mi się takie ujmowanie tematu.

Wspólne rozwiązywanie zagadki Kamiennych aniołów było dla mnie wielką przyjemnością. Co prawda nieco już wyrosłam z tej kategorii wiekowej, do której książka jest skierowana, ale co tam.

Polecam lekturę trzeciej części Szklanych dzieci amatorom prostych zagadek detektywistycznych oraz szukającym dla siebie lekkiej, ale mądrej historii na jesienne, wietrzne popołudnie.

Dział: Książki
piątek, 14 październik 2016 19:11

Rewers

„Rewers to podróż po mrocznej stronie polskich ulic, zaułków i dzielnic” jak głosi napis z tyłu okładki. Wydawnictwo Czwarta Strona wpadło na pomysł stworzenia antologii opowiadań, której autorami są najpopularniejsi w Polsce pisarze thrillerów i kryminałów.

Po zbiór opowiadań zdecydowałam się sięgnąć z bardzo prostej przyczyny - chciałam poznać twórczość popularnych, ale nieznanych mi dotąd pisarzy i dowiedzieć się z kim warto zapoznać się bliżej. Dlatego uważam, że tego typu antologie są niezwykle przydatnym elementem rynku wydawniczego. Jeżeli natomiast ktoś dostrzegł na okładce dobrze znane i lubiane nazwiska tym lepiej - będzie miał okazję przeczytać opowiadania, które powstały spod pióra ulubionych pisarzy, a być może jako nagrodę niespodziankę pozna również jakieś nowe nazwiska i dowie się po czyją twórczość warto sięgnąć w następnej kolejności.

W tytule „Rewers” poznajemy jedenaście polskich miast, a każde z nich od tej mrocznej, ukrytej strony. Są to porządne, długie, niekiedy przerażające historie (na przykład „Niedzielne popołudnie” Gai Grzegorzewskiej). Napisane zostały w przeróżnym stylu, niestety bardzo odbiegają od siebie jakościowo. Niektóre wciągnęły mnie niesamowicie, inne kompletnie znudziły i zniechęciły do czytania zbioru. Mimo wszystko cieszę się, że miałam okazję je poznać, ponieważ, choć naprawdę dużo czytam, była to moja pierwsza styczność z autorami opowiadań w zbiorze.

Podoba mi się dobór tekstów - są od siebie zupełnie różne i to nie tylko pod względem sposobu pisania. Indywidualni bohaterowie, odmienne realia, pomysłowe zbrodnie - wszystko to tworzy niezwykle intrygujący misz-masz, na którym opiera się cała idea „Rewersu”. Dodatkowo miejsca o których czytamy nie są jakimiś abstrakcyjnymi kreacjami - wręcz przeciwnie, to doskonale znane nam, polskie miasta takie jak Toruń czy Kraków. Sam ten fakt dodaje smaku tego typu literaturze.

Czy mogę polecić lekturę „Rewersu”? Powiem szczerze - i tak i nie. W zbiorze pojawia się kilka opowiadań, które naprawdę warto przeczytać, ale są tam również takie, które zmuszą do ziewania i utulą do snu. Osobom, które mają ochotę poszukać nowych, interesujących nazwisk i tym, które chcą poznać krótkie formy stworzone przez ulubionych pisarzy zbiór jak najbardziej powinien przypaść do gustu. Czytelnikom spragnionym pasjonującej lektury od pierwszej do ostatniej strony książki, antologia ma jednak pełne prawo w ogóle się nie spodobać.

Dział: Książki
piątek, 07 październik 2016 18:09

Zgnilizna

„Zgnilizna” to druga część serii Krucze Pierścienie autortwa Siri Pettersen. Czy jest równie dobra jak pierwsza?

Krucze Pierścienie to seria przygód Hirki – kilkunastoletniej dziewczyny, której odmienność i tajemnicze pochodzenie jest katalizatorem rewolucyjnych zmian w jej świecie. Po wielu przejściach, trafia ona w „Zgniliźnie” do obcego, umierającego świata. Bez jakiejkolwiek wiedzy o nim, bez map, pieniędzy, przyjaciół musi nauczyć się w nim nie tylko żyć, ale przetrwać, walcząc jednocześnie z tęsknotą do ukochanego Rimiego i świata, w którym się wychowała. Jedyne co ją łączy z poprzednim życiem to 3 krwawe kamienie, nie mające jakiejkolwiek wartości w nowym świecie, notatnik oraz kruk Kuro. I to właśnie ten ostatni staje się przyczyną zrujnowania jej w miarę stabilnego życia u księdza Brody’ego. Hirka powoli odkrywa kim jest, o co toczy się walka między światami i zdaje sobie sprawę, że jej odejście z Ym wywołało skutek inny od zamierzonego. Teraz, zupełnie zagubiona, będąca nadal dla innych dziwadłem i odmieńcem, zostawiając za sobą tylko śmierć i zniszczenie staje się pionkiem w grze o przetrwanie nie tylko swojego świata, ale także wielu innych.

Pierwsza część serii – „Dziecko Odyna”, wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Z jedej strony fascynująca historia, z drugiej – kiepska językowo książka. Dlatego z niemałą ciekawością i nadzieją sięgnęłam po drugą część. Przyznaję, że zostałam bardzo mile zaskoczona. Pani Pettersen wysłuchała moich próśb i wzięła lekcje pisania. Książkę czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Opisy nie są nudne i nie dłużą się, słownictwo jest zrozumiałe i przyjemne, a styl pisania Pani Siri nienachalny i fantazyjny. Muszę zauważyć, że widać ogromną różnicę w jakości pisania i jest to dobra zmiana. Nawet krótkie, urywane zdania i kiepskiej jakości porównania, które w pierwszej części bardzo mnie drażniły, teraz jakby nabrały lekkości, jest ich mniej i są dużo lepiej wplecione w narrację.

Nowe postaci pojawiające się w książce są równie charakterystyczne, jak te z pierwszej części. Wzbudzają wiele emocji, są prawdziwe i naturalne co sprawia, że nie trudno nam uwierzyć w ich istnienie. Fabuła za to bardzo zaskakuje. Przyznaję, że wielokrotnie otwierałam szeroko usta ze zdziwienia. Nie raz musiałam przerwać na chwilę czytanie, aby móc przyswoić sobie nowe elementy historii. Raz nawet zmuszona byłam odłożyć książkę ze zdenerwowania, gdyż ciężko mi było zaakceptować to, co Pani Pettersen w niej przedstawiła. Świat, do którego trafia Hirka był mi bliski, jednak spojrzałam na niego z zupełnie innej perspektywy. Wydało mi się dziwne, że wcześniej nie potrafiłam dostrzec pewnych, jakże oczywistych po lekturze „Zgnilizny”, rzeczy i faktów. Prawdziwość przedstawionego świata i postaci sprawia, że cała ta historia zaczyna nam się wydawać prawdopodobna, zaczynamy zastanawiać się nad tym, czy wszystko to co się w niej zdarza, mogłoby być realne. Bo tak właściwie, czemu nie?

Przyjemność z lektury „Zgnilizny” jest niewątpliwa, szczególnie dla tych, którzy zachwylici się pierwszą częścią. Chciałabym tylko ostrzec, że ze względu na inny świat, w którym toczy się historia, również sama ksiażka bardzo się różni od swojej poprzedniczki. W „Dziecku Odyna” były momenty, gdy wszystko wydawało nam się piękne, sielskie i takie nierzeczywiste. „Zgnilizna” łapie nas mocno za nogi i ściąga na trwadą, zimną ziemię, do świata brutalnego, rządzonego przez pieniądze, zemstę i nałóg. Cała historia jest ponura, momentami przytłaczająca. Nie ma w niej romantyzmu, miłości ani piękna. Szybko zmieniająca się akcja jest naznaczona cieprieniem Hirki i brakiem zaufania do kogokolwiek. Widać natomiast jak sama Hirka dojrzewa emocjonalnie. Zmienia się stopniowo,ewoluuje, będąc jednak nadal wierna swoim przekonaniom. Myślę, że wielu czytelników mogłoby się z nią w pewnych momentach utożsamić, a przynajmniej brać z niej przykład.

W fabule niczego nie brakowało. Było widać, że autorka dokładnie wie co i jak chce napisać. Żadne ze zdarzeń nie było przypadkowe, naciągane, wszystko łączyło się w zgrabną i spójną całość. Dlatego po lekturze „Zgnilizny” czuję się spokojna o jakość kolejnej części. Widać, że autorka dojrzewa literacko, mając nadal pomysł na niesamowitą historię. Książka zostawiła wiele niewyjaśnionych zdarzeń, mnóstwo niedopowiedzeń i tajemnic. Czekam zatem ze zniecierpliwieniem na kontynuację przygód Hirki.

Dział: Książki
czwartek, 06 październik 2016 22:46

Wedle zasług

Zona jest strefą powstałą w wyniku wybuchu elektrowni atomowej w Czarnobylu. Różnorodne, drapieżne mutanty i anomalie przyrodnicze są w niej codziennością. Warunki, które w niej panują przywracają ludziom ich pierwotne instynkty, uczą prawdziwej walki o przetrwanie. Myśliwi codziennie stawiają czoła zmutowanym zwierzętom, zarówno tym, które zdążyli już dobrze poznać jak i tym całkowicie nowym, pojawiającym się nie wiadomo skąd.

Podczas jednego z polowań Rybin i Jusupow doświadczają nietypowej emisji, której skutki okazują się poważniejsze niż mogliby się spodziewać. Wszyscy wokół giną lub mutują, pojazdy przestają działać, a posiłki zamiast pomóc próbują ich zabić. Myśliwi zostają zdani tylko i wyłącznie na siebie w środku Zony, która nie jest ich sprzymierzeńcem.

„Wedle zasług” to moja pierwsza styczność z uniwersum S.T.A.L.K.E.R., ale na pewno nie ostatnia! Książka jest pisana bardzo przyjemnie, szybko się ją czyta, a z każdą przeczytaną stroną coraz trudniej jest się od niej oderwać. Powieść wciąga już od pierwszych stron. Wszyscy, którzy lubią wartką, ale przemyślaną akcję na pewno będą zadowoleni. Ta książką jest nią przepełniona aż po brzegi! Postacie są wykreowane na bardzo ludzkie. Nikt nie jest wyidealizowany, wszystko jest pokazane bardzo realistycznie i bez żadnych zbędnych upiększeń. Książka jest pisana z różnych punktów widzenia, przez co możemy dokładniej poznać jej historię i spojrzeć na nią przez pryzmat różnych wydarzeń i uczuć, jakie towarzyszyły bohaterom.

Opis Zony jest równie dopracowany. Sławomir Nieściur doskonale przedstawił realia jakie mogłyby w niej panować. Strefa jest pełna śmiercionośnych niebezpieczeństw, ale jest przy tym bardzo różnorodna. Na każdym kroku pojawia się coś całkiem nowego, co idealnie wpasowuje się w klimat panujący w Zonie, a wszystko to bez zbędnego koloryzowania. To brutalny świat pełen drapieżników czyhających na swoje ofiary, w którym bardzo łatwo przejść z roli myśliwego do roli ofiary.

Właściwie w „Wedle zasług” nie mam się zbytnio do czego przyczepić, jedyne co nie do końca mi odpowiada to ilustracje. Do tej powieści wybrałabym albo w pełni realny wygląd, albo całkowicie nierealny, ale w żadnym stopniu nie wpływa to na czytanie czy ogólnie wrażenie o książce.

Początkowo trochę obawiałam się tej pozycji, nie byłam pewna czy nie okaże się nudną i ciężką do przeczytania. Tak bardzo bym się pomyliła. Gorąco polecam tą powieść wszystkim fanom przygód, myślistwa, dynamicznej akcji i oczywiście samego uniwersum S.T.A.L.K.E.R. Jestem przekonana, że nie będą rozczarowani, wręcz przeciwnie, spodoba im się tak samo jak mi. Książka jest bardzo dobra, szczególnie, że jest to debiutancka powieść Sławomira Nieściura. Oby jak najwięcej tak dobrych debiutów wśród polskich autorów.

Dział: Książki
wtorek, 04 październik 2016 13:37

Copernicon, czyli pierniki i supermani

Copernicon to młody i stosunkowo niewielki konwent gier i fantastyki, odbywający się co roku w Toruniu. W tym roku do grodu Kopernika przyjechało ponad 3 tysiące osób!

Dział: Konwenty

Opowieść o polskim miasteczku, któremu nawet zastępy piekielne nie dają rady.

Piekło świeci pustkami. Zygmunt, szeregowy pracownik, przybywa do Wyplut, miasteczka na prowincji Polski, by tam wdrażać projekt Mefisto 2.0, błyskotliwą strategię zarządu na pogrążenie ludzkości w grzechach. Cyniczny i przystojny diabeł nie przewidział jednak, że przyjdzie mu mierzyć się z ludźmi, którym Piekło może co najwyżej czyścić buty.

Dział: Książki
poniedziałek, 03 październik 2016 11:47

Dziewczyna z Dzielnicy Cudów

Nakładem wydawnictwa Fabryka Słów od jakiegoś czasu ukazuje się cykl spod pióra Anety Jadowskiej opowiadający o przygodach czarownicy - Dory Wilk, mieszkającej w alternatywnym, magiczny Toruniu. Książki zyskały niesamowitą wręcz popularność. Tera fani twórczości pisarki mogą poznać nową serię, której pierwszy tom 14 września ukazał się nakładem wydawnictwa SQN. Czego czytelnicy mogą się po nim spodziewać?

Nikita jest córką przełożonej zakonu zabójców i szalonego ojca, który nie zawaha się przed porwaniem i torturowaniem Nikity (właściwie to już mu się zdarzały takie wybryki). Mimo że wolałaby nie iść w ślady matki, tak właśnie się stało i teraz żyje jako „likwidatorka zagrożeń”, wykonująca zlecenia dla Zakonu Cieni. Dodatkowo życie wiedzie na pograniczu magicznego i realnego świata, otoczona ogromnym kręgiem zarówno wrogów jak i przyjaciół. Gdy pewnego dnia otrzymuje w przydziale nowego partnera, zastanawia się czy nie powinna go zabić, tak jak pozostałych. Ostatecznie jednak go oszczędza - na złość matce. Poza tym Robin w dziwaczny sposób nie pasuje do jej świata. Jest miły i naiwny, a ona nie potrafi przejrzeć jego maski. Czy jest taki naprawdę czy też zasłania się kurtyną doskonałej gry aktorskiej?

Świat wykreowany w powieści, osoby i wydarzenia są zbyt złożone i zagmatwane by napisać o nich w prostych słowach. Tym razem, zamiast magicznego Torunia pojawiają się Wars i Sawa, ale realia fantastycznego świata pozostają bez zmian (jedynie wzbogacone o nowe elementy). W książce pojawia się również ten sam, nieodłączny czarny humor. Fabuła jednak wydaje się być znacznie bardziej dopracowana - nie opisuje skoku na głęboką wodę i czekania na rozwój wydarzeń jak to się działo w przypadku Dory Wilk.

I tym razem Aneta Jadowska stworzyła fajną, surrealistyczną bohaterkę, o której przygodach pisze z humorem i dystansem. Mimo wszystko jednak wiele elementów łączy „Dziewczynę z Dzielnicy Cudów” z pierwszymi książkami przygód Dory Wilk. Bliźniaczo podobne jest chociażby wprowadzenie do magicznego świata. Same bohaterki również, choć z opisu inne, to jednak mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego.

„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” to lekka, nieco mroczna, czysto rozrywkowa fantastyka. Nieco magii, jeszcze więcej pop kultury, zwyczajny świat, który przenika się z tym nierzeczywistym. Książka zawiera niesamowicie wciągający misz-masz, który pochłania czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.

Dział: Książki