Rezultaty wyszukiwania dla: Rea
Wygraj: Podwieczność. Tom 3. Wieczna prawda
Długo wyczekiwane zakończenie bestsellerowej trylogii autorstwa Brodi Ashton, która podbiła serca czytelników na całym świecie dwoma poprzednimi tomami – "Podwieczność" oraz "Podwieczność. Wieczna więź".
Stacja Centralna
W odległej przyszłości świat mocno poszedł do przodu. Właściwie spełniło się wszystko, to o czym S. Lem czy P. Dick mogli tylko marzyć. Świat, właściwie wszechświat, stał się wielką, globalną wioską, której spoiwem jest strumień danych, przenikających wszystko. Nie ma już konieczności męczenia się z życiem w realu: teraz można cały czas spędzać w wirtualnej rzeczywistości, niemal gnijąc w kapsule, jak to oglądaliśmy w filmie Matrix czy innych wizjach przyszłości tego typu. Człowiek może być po części cyborgiem, a robot mieć ludzkie uczucia. Zaś najbardziej pożądaną rzeczą przez wampira, obecnie nie jest już krew, a dane, miliony danych. Taki oto świat wykreował w swojej powieści Lavie Tidhar, pisarz izraelskiego pochodzenia, obecnie mieszkający w Londynie.
Akcja nominowanej do nagrody Locus oraz nagrodzonej Campbellem powieści Stacja Centralna toczy się na pograniczu Izraela i Arabii w mieście przyszłości. Tradycja zderza się tu z nowoczesnością, bogactwo i bieda są wręcz skrajne, a dookoła króluje cyfrowa świadomość Innych.
Boris Chong, lekarz z przeszłością wraca po latach do Tel Awiwu z Marsa. To, co tu zastaje wygląda teraz zupełnie inaczej niż wtedy, gdy kilkanaście lat temu wyjeżdżał. Była kochanka prowadzi miejscowy bar i wychowuje chłopca, który jest, delikatnie mówiąc, dziwny. Kuzynka potajemnie spotyka się z robotnikiem cyborgiem, uzależnionym od narkotyków, a inny kuzyn wdał się w romans z kobietą wampirem, łasą na dane. Czy w takim świecie jest jeszcze szansa na normalność?
Stacja Centralna jest książką urokliwą, która wciąga nawet jeśli nie przepada się za klimatami science fiction. Z fascynacją czyta się o robocie, pełniącym rolę duchowego pasterza swojej trzódki, czy też świadomej windy, która marzy, by w kolejnym życiu być robotem kuchennym. Takich smaczków jest tu mnóstwo i łapiemy je na każdym kroku.
Kolejne rozdziały przedstawiają perspektywę innego bohatera, dlatego początkowo książkę czyta się jak zbiór opowiadań. Dopiero z czasem wątki i postacie zaczynają się łączyć i czytelnik otrzymuje szerszy obraz całości.
Wbrew naszym oczekiwaniom nie dostajemy finalnego zakończenia, ale może to i dobrze. W końcu życie jest strumieniem drobnych wydarzeń i nie ustaje nagle, tylko dlatego, że przewracamy ostatnią stronę. Ono toczy się dalej i tylko w gestii naszej wyobraźni jest domyślić się, co też może jeszcze się wydarzyć. Jedno jest pewne: czy to na Ziemi czy w kosmosie każda istota marzy o miłości i o tym, by kogoś kochać. To się nie zmienia nawet w scenerii science fiction.
Powtórka
Debiutankcka powieść Marcela Woźniaka zabiera nas do Torunia, miasta słodkiego od pierników, lecz także gorzkiego od tajemnic i niewyjaśnionych zbrodni sprzed lat.
Leon Brodzki to przykład detektywa - gliny idealnego. Przystojny, osiągający ogromne sukcesy w policji, myślący nieszablonowo, ale także zmęczony okrucieństwem ludzi i swoją pracą. Dlatego gdy nadchodzi pierwszy dzień jego emerytury, ma nadzieję odpocząć i naprawić wątłe stosunki z dorosłą już córką. Niestety, nie jest mu dany spokój. Morderstwo popełnione w samym centrum miasta do złudzenia przypomina to sprzed lat, którego pozytywny finał był zasługą Leona. Zostaje zmuszony do powrotu na komendę. Czeka go powtórka z dawno już zamkniętej sprawy – dotychczas najtrudniejszej w jego karierze.
Przyznaję szczerze – to co mnie skłoniło do sięgnięcia po tą książkę to to, że jej akcja toczy się w moim rodzinnym mieście. Byłam niezwykle ciekawa, jak to będzie móc przeżywać akcję powieści w miejscach i na ulicach, które znam od dziecka. Nie zastanawiałam się zbytnio nad tym, że to kryminał, do tego zapowiadający się dość mrocznie i interesująco. Dlatego w fabułę wpadłam jak kamień w wodę – przepadłam.
Chciałoby się rzec, że trup ściele się gęsto, ale niestety. Trup jest jeden (przynajmniej przez większość opowieści), do tego po dość krótkim czasie traci na znaczeniu. Ważniejsza w fabule jest tytułowa powtórka – powrót do głośniej na całą Polskę zbrodni sprzed lat. Łączenie wątków, odnajdywanie powiązań, nowe dowody do starej sprawy kryminalnej stanowią główną oś fabuły. Do tego dochodzi wewnętrzna walka Leona, który po spędzeniu całego życia w policji jest zmęczony, lecz nadal zdziwiony poziomem ludzkiego okrucieństwa. Jego problemy osobiste także nie pomagają mu w rozwiązaniu sprawy mimo, że jej finał oznaczałby dla niego zasłużoną emeryturę.
Sama akcja książki początkowo jest dość spokojna. Rozkręca się powoli, autor dba o to, aby nie przekazać czytelnikowi zbyt wielu faktów naraz. Jest oszczędny w poszlakach, nowych dowodach, wyjaśnieniach spraw sprzed lat. Trochę gra na nosie czytelnikowi, podrzucając mu niby to i owo, jednak w żaden sposób niczego nie wyjaśniając. Przeciwnie – mistrzowsko komplikuje fabułę i zaciemnia obraz. Sam Brodzki jakby idzie tym tropem – gubi się, kluczy, nie rozumie co się dzieje, robi jeden krok w przód i dwa w tył. Morderca za to nie ułatwia mu sprawy i mimo stopniowego odkrywania nowych poszlak, staje się coraz bardziej tajemniczy, bawiąc się zagubieniem Leona.
Z czasem fabuła nabiera tempa, rozpędza się, wszystko zaczyna składać się w spójną i logiczną całość. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom! Rozwiązanie sprawy i namierzenie mordercy, a także jego motyw są tak zaskakujące, że naprawdę ciężko na nie wpaść samemu. Akcja kluczy, gmatwa się, teraźniejszość miesza się z przeszłością, a demony nie śpią i są gotowe w każdej chwili zaatakować ze zdwojoną siłą. Są pościgi, tajemnice, zdrady, a krew wsiąka w brukowane toruńskie uliczki Starówki.
Pan Woźniak, jako absolwent toruńskiego Uniwersytetu i człowiek od lat blisko z Toruniem związany, potrafił w bardzo trafny sposób scharakteryzować poszczególne miejsca w tym mieście. Opisując je wielokrotnie uraczył mnie ciekawostkami na temat poszczególnych miejsc czy budynków, wspomniał wielokrotnie o kultorych postaciach toruńskiej społeczności, co – nie przeczę – sprawiło mi ogromną przyjemność. Jednak spieszę z wyjaśnieniami – pod względem umiejscowienia fabuły będzie to lektura miła nie tylko dla mieszkańców Grodu Kopernika. Każdy znajdzie tu wiele interesujących faktów na temat tego miasta, mistrzowsko wplecionych w fabułę. Sprawia to, że książka nabiera trochę lekkości i mimo mrocznego klimatu całej powieści, nie przytłacza. Ironiczne poczucie humoru autora oraz umiejętność stopniowania napięcia i zaskakiwania czytelnika sprawia, że od książki trudno jest się oderwać.
Same postacie w książce są ciekawe, realistyczne i stworzone z niezwykłą precyzją. Interakcje między nimi są naturalne, a znajomość ludzkiej psychiki dodaje, szczególnie Brodzkiemu, autentyczności. Wiedza autora na temat realiów policyjnego śledztwa oraz atmosfery komisariatów sprawia, że cała książka nabiera niezwykłej wiarygodności i profesjonalizmu. Zakończenie natomiast wbija w fotel i pozostawia czytelnika z poczuciem niedopowiedzenia oraz budzi ogromny apetyt na poznanie dalszych losów Leona.
„Powtórka” to niezwykłe dzieło, świetnie napisany kryminał z akcją prowadzoną w sposób skomplikowany, z ciekawymi postaciami i mistrzowskimi zwrotami akcji.
Goście, goście… - Polcon 2017
Goście, goście...
Do Polconu 2017 pozostało już mniej niż miesiąc, czas najwyższy zatem na przypomnienie, że podczas imprezy zostaną przyznane „Zajdle”, oraz na krótkie podsumowanie dotychczasowych informacji na temat gości Polconu.
Bardzo miło nam przypomnieć, że w tym roku do Lublina zawita Jadwiga Zajdel, której obecność uświetni uroczystość wręczenia nagrody na najlepszą polską powieść i opowiadanie fantastyczne. Warto również pamiętać, że organizatorzy Polconu 2017 dali możliwość wzięcia udziału w głosowaniu tym wszystkim, którzy nie mogą się osobiście zjawić w Lublinie w ostatni weekend sierpnia. Aby wziąć udział w głosowaniu korespondencyjnym, wystarczy wykupić akredytację wspierającą.
Tajemnica wyspy Flatey
Tajemnicza księga, mroczne opowieści, pradawne rytuały, okrutne zabójstwa - to wszystko stanowi elementy wielkiej spirali nakręconej wiele lat temu. Czy we współczesnym świecie nadal możemy poczuć wpływ dawnych legend? Ile razy w swoim całym życiu mogliśmy spotkać się ze starożytnymi historiami? Czy mogą one nas czegoś nauczyć? Dawno, dawno temu na pewnym statku pewien mężczyzna stworzył zagadkę, którą odgadnąć może tylko największy znawca tajemniczej księgi ,,Flateyjarbók" opisującej pradawne bitwy, wojny, intrygi wikingów. Mężczyzna stworzył coś, co na wiele wieków zajęło umysły najwybitniejszych geniuszy. Nikt nie potrafił rozwiązać tej zagadki. ,,Flateyjarbók" po wielu latach trafiło tam, gdzie jego miejsce - na malutką wyspę Flatey, gdzie czas płynie jednostajnym rytmem. Nikt tu się nie śpieszy, życie każdego mieszkańca to codzienna rutyna. Wydawałoby się, że nic nie może wyrwać osób zamieszkujących wyspę z ich urokliwego otępienia, ale wtedy na pobliskiej wysepce zostają odkryte zwłoki. Kim jest tajemniczy mężczyzna, który najwyraźniej spędził zimę w zapomnianym przez wszystkich miejscu? Co wspólnego z jego śmiercią ma tajemnicza księga?
Kochani, zapraszam was na recenzję książki, co do której mam mieszane uczucia. Spodziewałam się niesamowitego, świetnie skonstruowanego kryminału, gdy wciągnie mnie od samego początku, a historia opisana w "Tajemnicy wyspy Flatey" zaczęła rozkręcać się dopiero po 100 stronach, choć cała powieść ma ich tylko 255. Viktor Arnar Ingólfsson miał bardzo ciekawy zamysł, ale nie wykorzystał go w pełni. Pomijając te wady, "Tajemnica wyspy Flatey" potrafi zaskoczyć. Zapraszam was do zapoznania się z całą recenzją!
Islandzka wiosna. Zapach morza, krzyk ptaków, foki, ryby, przenikliwy wiatr. Wśród burzliwych wód zatoki Brei∂afjör∂ur, wśród skał i tysięcy małych wysepek znajduje się Flatey. Na wyspie Flatey wieki temu wybudowano maleńką osadę. Odniesiesz wrażenie, że czas tu zwolnił biegu. Z dala od zgiełku wielkiej cywilizacji mieszkańcy żyją tu w spokoju, w ciszy, bez pośpiechu i w zgodzie z rytmem natury. Małomiasteczkowej sielanki osady nic nie zakłóca. Aż do chwili znalezienia zwłok na morskim wybrzeżu.
Już wkrótce Kjartan, którego zadaniem jest wyjaśnienie tej śmierci, uświadamia sobie, że nie ma do czynienia z ofiarą wypadku. Szybko okazuje się, że mieszkańcy wyspy mają swoje głęboko skrywane tajemnice, które w zadziwiający sposób łączą się z mroczną przeszłością. Kluczem do rozwiązania zagadki jest średniowieczny manuskrypt: księga Flateyjarbók, zbiór sag i eposów o starożytnych władcach Wikingów. Aby znaleźć przyczajonego zabójcę, Kjarten musi zejść do ciemnego, niebezpiecznego świata starożytnych legend, symboli i tajnych stowarzyszeń.
Trzymasz w dłoni świetny kryminał łączący w sobie elementy klasyki literatury zbrodni i thrillera. Drobiazgowo odmalowane tło historyczne i kulturowe powoduje, że opowieść staje się niezwykle realistyczna i już po pierwszych kilkunastu stronach nie można się od niej oderwać. Wiernie oddana atmosfera maleńkiej wyspiarskiej osady, gdzie teraźniejszość przenika się ze światem legend i krwawych mitów, intrygująca, tajemnicza księga sprzed wieków, umiejętnie dozowany humor i hipnotyzujące, wciągające czytelnika napięcie — tym jest „Tajemnica wyspy Flatey”!
Nie zgasisz lampki nocnej, póki Kjartan nie złamie odwiecznej tajemnicy...
Islandia to jedno z najbardziej tajemniczych terenów na świecie. Skrywa ona wiele tajemnic. Piękne, skaliste wybrzeża, spokojne miasteczka, wiele maleńkich wysp. Nadchodzi wiosna. Natura w końcu może ukazać swoje piękno. Silny, porywisty wiatr, tysiące gatunków zwierząt, które tylko czekają na odkrycie i ONA - maleńka wyspa Flatey. Parę domów na krzyż, żadnego dostępu do większych miast. Wydawałoby się, że nic się tam nie dzieje. Mieszkańcy żyją we własnym rytmie, każdy zna każdego. Nic nie mogłoby zakłócić ich spokoju. Do czasu...
Kjartan zostaje wysłany przez prefekta do zbadania sprawy tajemniczych zwłok znalezionych na niezamieszkałej przez nikogo, maleńkiej wysepce. Jedyną jego nadzieją na wyjaśnienie śmierci i ustalenie tożsamości trupa jest podróż na Flatey. Miejsce, w którym każdy zna każdego, a znalezienie zwłok zaburza codzienną rutynę mieszkańców. Kjartan korzystając z gościnności miejscowych, próbuje rozwikłać tajemniczą zagadkę i zrozumieć przebieg wydarzeń, które doprowadziły do śmierci niezidentyfikowanej osoby. Tajemnicza kartka znaleziona w ubraniach nieżywego mężczyzny może być jedyną wskazówką, na jaką może liczyć przedstawiciel prefekta. Wszystko wskazuje na to, że aby odkryć zagadkę śmierci mężczyzny, Kjartan musi zapoznać się z tajemniczą księgą ,,Flateyjarbók", która opisuje pradawne losy wikingów. Z czasem na wyspie dochodzi do kolejnego przestępstwa. Czas nie ubłagalnie pędzi do przodu, a sprawca pozostaje na wolności. Co przydarzyło się ofiarom? Jaki związek z ich śmiercią ma "Flateyjarbók"?
"Tajemnica wyspy Flatey" to kunsztownie skonstruowana powieść, w której akcja zagęszcza się bardzo powoli - praktycznie przez połowę książki autor buduje napięcie, zarzuca na czytelnika sieć niedomówień, przeplata teraźniejszą historię z fragmentami ,,Flateyjarbók", która opowiada wszelkie losy nieustraszonych wikingów. Głównym tematem w tej pozycji nie jest wcale znalezienie sprawcy tajemniczych śmierci podróżników, którzy zawitali na wyspę, a raczej rozwiązanie zagadki stworzonej przez pewnego badacza tajemniczej księgi wiele lat temu. Odkąd zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach wydawnictwa, poczułam, że muszę ją przeczytać. Choć rzadko czytam kryminały, to naprawdę je cenię. Uwielbiam wraz z bohaterami poszukiwać coraz to kolejnych tropów, rozwiązywać mroczne zagadki. Jak zapewne wywnioskowaliście ze wstępu mojej recenzji, poczułam się zawiedziona. Spodziewałam się czegoś całkowicie innego. Książkę, która ma raptem 260 stron, czytałam ponad tydzień. Przebrnięcie przez pierwszą połowę tej powieści nie było wcale łatwe. Choć starałam się, jak mogłam, nie potrafiłam zainteresować się tym, co działo się na pierwszych stronach. Nie zauważyłam żadnego szybszego bicia serca, ciarek na rękach. Miałam wrażenie, że autor za bardzo skupił się na ukazaniu czytelnikowi losów wikingów i nie potrafił odnaleźć żadnej równowagi, która zapewniłaby mu zainteresowanie osoby, która sięgnęła po jego powieść. Dopiero w połowie książki zaczęło się coś dziać. Akcja się zagęściła, bohaterowie w końcu zaczęli tak naprawdę badać przyczyny tajemniczych śmierci, a fabuła w końcu nabrała tempa. Przyznam szczerze, że koniec był naprawdę zaskakujący - nie spodziewałam się, że tak wszystko się potoczy i właśnie za to należy się duży plus dla autora!
"Tajemnica wyspy Flatey" to pozycja dla wytrwałych czytelników. Może na początku zniechęcić swoją powolnością, która sprawia, że ta historia naprawdę wiele traci, ale jeśli już ktoś wytrzyma, może poczuć się na końcu mile zaskoczony i zaintrygowany tym, jak potoczyła się ta historia. Viktor Arnar Ingólfsson miał naprawdę ciekawy pomysł, który mam wrażenie, po prostu źle poprowadził. Czy żałuję, że zapoznałam się z tą powieścią? Nie, ponieważ na końcu poczułam się usatysfakcjonowana. Nie mogę wam z ręką na sercu polecić tej powieści - sami powinniście wyrobić sobie o niej opinię. Uważam, że warto spróbować i zapoznać się z tajemnicami małej islandzkiej wysepki, która kryje wiele tajemnic. Kto wie, może wciągnie was od pierwszej strony, a być może tak, jak mnie zaintryguje dopiero od połowy?
Skrzywiona litera
„(...) Był znów mężczyzną, którego świat nadal był pełen niewiadomych, ale z rysującą się przed nim przyszłością z wieloma możliwościami” – ile osób tak może powiedzieć? Ile osób może być pewnym, że zostawili przeszłość za sobą i że mają przed sobą przyszłość? Niestety dla wielu z nas błędy popełnione w przyszłości albo nie są bodźcem do analizy i wyciągania wniosków albo też pogrążamy się w ich rozpamiętywaniu, choć nie idzie za tym żadne działanie.
Silas Jones, nazywany „32”, jedyny stróż prawa w dusznym, dość klaustrofobicznym miasteczku w Mississippi, należy do tej pierwszej kategorii osób, choć refleksja przyszła dopiero po latach. Kiedy przed laty zaszczuto jego przyjaciela Larry’ego, on nie zrobił nic, by go wesprzeć. Po tym, jak wyjechał z miasteczka nigdy też nie podejmował prób kontaktu, mimo iż Larry dawał kilkakrotnie wyraz temu, iż chciałby porozmawiać. Teraz może nie być już ku temu okazji – mężczyzna leży bowiem z raną postrzałową, która prawdopodobnie jest wyrazem jego desperacji po porywaniu młodej studentki.
Jedynie Silas nie wierzy w próbę samobójczą podjętą przez Larry'ego, zaś zdarzenie to staje się pretekstem, by powrócić wspomnieniami do przeszłości, do czasów, kiedy się jako dzieci przyjaźnili. O trudnej relacji chłopców o różnych kolorach skóry, o nieprzyjaznym klimacie Mississippi i małomiasteczkowych problemach oraz dulszczyźnie, o niewyjaśnionym zaginięciu dwóch kobiet i zaszczutym chłopcu, czytamy w zapadającej w pamięć powieści „Skrzywiona litera”. Książka autorstwa Toma Franklina, opublikowana nakładem Wydawnictwa Papierowy Księżyc, porównywana jest do znanej powieści „Zabić Drozda”. I choć porównane to jest mocno przesadzone, choć powieści Franklina daleko jest do kunsztu pisarki Harper Lee, to jednak koło książki nie sposób jest przejść obojętnie. Mogą po nią sięgnąć czytelnicy, którzy w lekturze cenią sobie doskonałą konstrukcję i dobrze rozbudowaną sferę emocjonalną, nie znajdą w niej natomiast wartko toczącej się akcji czy porywających jej zwrotów.
Zamiast tego jest senne miasteczko, w którym rzadko dochodzi do zbrodni, częściej do incydentów związanych z nadużywaniem alkoholu. Podobnie było przed laty, dlatego też zaginięcie uczennicy, Cindy Walker, wstrząsnęło wszystkimi. Szczególnie, iż nie wróciła ona do domu po randce z dziwnym chłopakiem, zafascynowanym światem horrorów outsiderem, Larry'm. Nawet złożone przez chłopaka zeznania, który twierdził, że prosiła go ona o zapewnienie alibi na czas spotkania ze swoim chłopakiem, nie powstrzymuje społeczności, przed wydaniem na niego wyroku. Również Silas zwrócił się przeciwko niemu, podobnie jak całe miasteczko.
Larry dorastał z piętnem gwałciciela i mordercy, choć oficjalnie nigdy nie został oskarżony o przestępstwo. Po śmierci ojca przejął prowadzenie małego warsztatu, do którego nikt nie zagląda, zaś na równi z obejściem czy warsztatem, podupada jego życie. I kiedy wieczorami siada na ganku, marzy tylko o jednym – o przyjacielu. Być może musiało dojść do kolejnej tragedii, by Silas odkrył okrucieństwo swojego postępowania w stosunku do starego przyjaciela. Ginie bowiem kolejna dziewczyna, Tina Rutherford, dziewiętnastoletnia studentka, która wyruszyła z miasteczka do studenckiego akademika, ale nigdy tam nie dotarła. Nie ma żadnych śladów, które mogłyby doprowadzić do jej odnalezienia, nie ma też ciała, zaś sprawa przypomina dokładnie zaginięcie sprzed lat. I tym razem wydaje się, że wyrok został wydany...
Jak zakończy się ta opowieść? Czy czterdziestojednoletni Larry to zwyrodniały morderca, gwałciciel czy może człowiek pokrzywdzony przez los i opuszczony przez wszystkich? Na te pytania odpowiedź możemy uzyskać dzięki lekturze niezwykle zajmującej powieści, która zwraca uwagę zarówno konstrukcją, jak i sylwetkami bohaterów oraz niezwykle realistycznym opisem atmosfery małego miasteczka, które pod pozornie spokojną powierzchnią aż kipi od emocji frustracji i rozgoryczenia. Doskonale objawia się tu talent autora do obserwacji, do zanurzania się w emocjach, do przedstawienia ciemnej strony ludzkiej natury. Tom Franklin z pewnością zasłużył sobie tą pozycją na nasze zainteresowanie, choć powieści daleko jest do dzieła wybitnego, jakim została okrzyknięta.
Zdrada
Giordano Bruno jest filozofem o niemałym talencie do wykrywania kłamstw; jako Włoch musi znosić nieprzychylne komentarze ludzi, mimo że tak jak oni służy Anglii. Do tego dochodzi również fakt, iż dla wielu pozostaje heretykiem od chwili, gdy postanowił zrzucić z siebie habit. Tym razem doktor Bruno zostaje uwikłany przez przyjaciela, sir Philippa Sidney'a, w sprawę tajemniczej -ponoć samobójczej- śmierci Roberta Dunne'a na statku sławnego na świecie sir Francisa Drake'a. Kapitan chce jak najszybciej rozwikłać sprawę, aby ruszyć w kolejną, pełną przygód i niebezpieczeństw podróż do Hiszpanii. Bruno nie zdaje sobie jednak sprawy z jeszcze jednej ważnej rzeczy- na statku, w posiadaniu Drake'a, znajduje się bardzo cenna księga, mogąca zatrząsnąć Kościołem w posadach. Nie wie, iż jej tropem ruszył jego zaciekły wróg, pewien księgarz bez uszu...
I nie wracaj do mnie, dopóki nie będziesz moja.
Thriller historyczny to -jak dla mnie- połączenie idealne. Zawsze intrygowało mnie, w jaki sposób, bez cudów współczesnej techniki, radzono sobie z wykrywaniem sprawców przeróżnych wykroczeń. Dlatego też nie zastanawiałam się długo nad wyborem owej lektury i mówiąc całkowicie szczerze, nie żałuję ani sekundy spędzonej ze Zdradą.
Giordano Bruno to mężczyzna spokojny, rozważny oraz niezwykle inteligentny. Jednak przez wzgląd na przyjaźń z młodszym od niego sir Sidney'em, który wprost uwielbia pakować się w nieciekawe historie (mające oczywiście przekonać cały świat o jego męstwie), równie często co kompan wpada w kłopoty. Sprawa zgonu Roberta Dunne'a także należała do jednej z takich historii. Sidney, mając nadzieję na wyrwanie się spod domowej kurateli, przekonuje przyjaciela, aby towarzyszył mu w podróży na statek sir Francisa Drake'a, a gdy już znajdują się na miejscu okazuje się, że miał w tym swój ukryty cel. Otóż załoga z przerażeniem myśli o podróży statkiem, na pokładzie którego jeden z nich popełnił samobójstwo- źle to wróży owej wędrówce. Kapitan Drake zauważył jednak pewne nieścisłości w całej sprawie, a żeby móc zamknąć śledztwo, potrzebuje kogoś, kto odnajdzie dla niego sprawcę. I tak wybór pada na Giordano Bruno, oczywiście w towarzystwie Sidney'a.
Początkowo akcja raczkuje, opowieść rozwija się dość powoli. Poznajemy statek, jak również jego załogę. Zauważamy, kto mniej lub bardziej jest przychylny gościom (szczególnie doktorowi Bruno, w końcu jest Włochem). Główni bohaterowie rozglądają się uważnie, badają każdy kąt, dyskretnie -albo i przy pomocy dźwięczących monet- przepytują ludzi. Rozpoczynając przygodę, nie mogłam się wczuć w całą tę opowieść; jednak im więcej stron przeczytałam, im dalej towarzyszyłam w śledztwie mężczyznom, tym ciekawiej się robiło. Teraz, po zakończeniu mojej kilkaset stronicowej przygody, czuję się, jakbym sama dopiero co zeskoczyła z pokładu na stały ląd. Bardzo, bardzo ciekawa podróż w przeszłość!
Pani Parris doskonale oddała klimat tamtych lat, jak również wyraziście zarysowała tło epoki. Metody, jakie stosował Bruno, także świetnie wpasowały się w ówczesny okres, dając nam możliwość lepszego poznania epoki.
Na pochwałę zasługują także stworzone postacie. Różnice między Brunem a Sidney'em są aż nadto widoczne. Czytelnik zastanawia się, co jeszcze -kolokwialnie mówiąc- zmaluje Sidney, aby osiągnąć upragniony cel. Ale, ale! Nie myślcie, że to Giordano Bruno jest w tym "związku" głosem rozsądku- może po części, jednak pod tą rozważną powłoką kryje się gorące serce, ale i ostry jak brzytwa umysł. Warto także wspomnieć o umiejętnościach do walki, które niejednokrotnie ratowały jego włoskie życie.
Podsumowując, Zdrada to historia jakich mało. Z każdą kolejną stroną robi się coraz ciekawiej, zaczynamy oddychać tamtejszym powietrzem, wciągając do płuc mniej lub bardziej przyjemne zapachy. Wy też, razem z Giordanem i Sidney'em, ruszcie tropem mordercy!
2017 World Fantasy Award
26 lipca ogłoszono finalistów do nagrody World Fantasy Award.
World Fantasy Award to nagroda za wybitne osiągnięcia na polu fantasy, przyznawana corocznie od 1975 roku na World Fantasy Convention. Nagrodę przyznaje, zmieniające się corocznie, jury. Zwyciężcy ogłaszani są podczas zjazdu. W tym roku World Fantasy Convention odbędzie się od 2 do 5 listopada w Wyndham Riverwalk w San Antonio w Teksasie. Nagroda za życiowe osiągnięcie (Lifetime Achievement Awards), przyznawana corocznie osobom, które wykazały się wyjątkowymi osiągnięciami w dziedzinie fantasy, przekazana zostanie Terry'emu Brooksowi i Marinie Warner.
"Nowa Fantastyka" 08/17 już w sprzedaży
W dniu dzisiejszym - 25 lipca 2017 - trafił do sprzedaży najnowszy numer "Nowej Fantastyki", a w nim:
Łukasz M. Wiśniewski
ŚWIAT, KTÓRY POSZEDŁ NAPRZÓD
Zwiastun "Player One"
Na Comic-Conie w San Diego zaprezentowano teaser do Ready Player One Ernesta Cline'a w reżyserii Stevena Spielberga.
"Player One" to powieśc wydana w Polsce w 2012 roku przez Wydawnictwo Amber. Książka opowiada oświecie z roku 2044, w którym kryzys zrujnował największe mocarstwa. W Ameryce ludzie głodują i zamarzają na ulicach. Miasta zamieniły się w osiedla slumsów i przyczep kampingowych.