listopad 16, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Rea

piątek, 04 październik 2019 08:17

Nasi przyjaciele z Frolixa - nowość

Nasi przyjaciele z Frolixa to kolejna książka Phlipia K. Dicka wydana w „dickowskiej” serii z obrazami i rysunkami Wojtka Siudmaka. Powieść trafiła do księgarń 24 września.

Ludzie w szponach władzy, która może poznać każdą ich myśl… Czym telepatyczne Wielkie Ucho różni się od smartfonów w naszych kieszeniach?

Gdybym w latach osiemdziesiątych XX wieku, mając lat trzynaście–szesnaście, przeczytał Naszych przyjaciół z Frolixa 8, tylko bym się utwierdził w przekonaniu, że Dick znów napisał książkę o rzeczywistości, w której żyję. - z przedmowy Pawła Majki.

Willis Gram jest despotycznym oligarchą w świecie rządzonym przez zmutowanych jajogłowych. Nick Appleton to uległy robotnik, którego życie jest serią niekończących się frustracji. Do czasu, gdy obaj zakochują się w Charlotte Boyer, przebojowej kolporterce wywrotowej literatury. Wydaje się, że Nick ze swoją świeżo nabytą śmiałością nie wyjdzie z tych konkurów żywy, sprawy jednak przybierają nieoczekiwany obrót. Zaginiony przed laty przywódca rebeliantów wraca z międzygalaktycznej odysei z dziewięćdziesięciotonowym ładunkiem protoplazmy gotowej zaprowadzić nowy ład na Ziemi…

W tej wartkiej opowieści Philip K. Dick podejmuje poważne problemy społeczne, ale też zdradza coś, o co wielu nigdy by go nie podejrzewało – zaawansowany zmysł komediowy.

Philip K. Dick urodził się w 1928 r. w Chicago, lecz większą część życia spędził w Kalifornii. Krótko był studentem Uniwersytetu Kalifornijskiego. Prowadził sklep z płytami i stację radiową. Przeszedł też doświadczenia z narkotykami, które wykorzystywał w swej twórczości. Zmarł w 1982 r. Wydał kilkadziesiąt powieści, z których wiele weszło na stałe do kanonu literatury SF. Był też autorem kilku powieści realistycznych, osadzonych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. O większości jego rówieśników uhonorowanych Nagrodą Pulitzera czy literacką Nagrodą Nobla niewielu już pamięta, on zaś ma coraz liczniejsze grono wielbicieli, a o jego książkach pisze się doktoraty…

Dział: Książki
środa, 02 październik 2019 18:27

W złotej klatce

Im dalej w nowy XX wiek, tym głośniej kobiety upominają się o swoje prawa. Czas, gdy były tylko żonami, ozdobami u boku swych mężów, powoli mija. Można się z tym nie zgadzać, można bulwersować, ale jedno jest pewne; zmiana ta jest nieunikniona. Brzmi to szumnie i dumnie, niemniej jednak, zanim kobiety przejmą stery, minie jeszcze trochę czasu. Póki co ważny jest fakt, że coraz więcej się o tym mówi i że kobiety decydują się o siebie zawalczyć.


W ciekawym i obfitującym w przygody życiu Molly Murphy także zza horyzontu nieśmiało wyglądają zmiany. Jednak sama bohaterka nie wie, czy chciałaby je wcielić w życie czy nie. Mowa rzecz jasna o Danielu Sullivanie, kapitanie policji. Ten ostatni po chwilowych niepowodzeniach, wrócił do pracy i nie ma czasu dla narzeczonej. Twierdzi, że oszczędza na dom, do którego wprowadzi Molly jako swoją żonę. Piękne to plany, ale czy tego właśnie chce nasza bohaterka? Zostanie żoną kapitana policji sprowadzi ją do roli pani domu i prawdopodobnie matki, a co z pracą detektywa i samodzielnością, do której kobieta już zdążyła przywyknąć?


Póki co jednak oświadczyn nie było, a Molly, po powrocie do zdrowia, dostaje do rozwiązania kilka spraw, które spędzają jej sen z powiek.
Po spontanicznym udziale w kobiecej paradzie młodych aktywistek, Molly poznaje kobiety, które na studiach miały wiele planów i marzeń, a gdy zostały żonami, musiały z tych marzeń zrezygnować. To właśnie w tej grupie Molly zyskuje kolejne klientki. Jedna z kobiet prosi o odnalezienie informacji o zmarłych w Chinach rodzicach misjonarzach. Druga natomiast chce sprawdzić, czy mąż ją zdradza. Niespodziewanie sprawy przybierają dramatyczny obrót. Oczywiście czujemy podskórnie, że te sprawy mają ze sobą coś wspólnego, jednak długo nie mamy pewności.


Przygody Molly jak zwykle czyta się świetnie, sama uporałam się z nimi w jeden wieczór. Urokliwy klimat początków wieku, obyczajowość zupełnie inna od nam współczesnej, interesujące detale oraz sprawne osadzenie historii w realiach epoki, wszystko to sprawia, że lektura jest przyjemna i mija nad wyraz szybko. A szkoda. Bo nabrałam wielkiej ochoty na kolejną część. Bardzo jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Molly i Daniela oraz jak ułoży się ich wspólne życie. Bycie detektywem dla Molly to już styl życia. Czy i ją dopadnie w końcu tytułowa złota klatka? A może jest szansa pogodzić te dwa życia ze sobą? Och, oby kolejna część pojawiła się jak najszybciej.


Polecam lekturę przygód panny Murphy. To jedyna taka pozycja książkowa na naszym rynku i każdy miłośnik kryminałów retro powinien się z nią zapoznać.

Dział: Książki
wtorek, 01 październik 2019 10:55

Rubinowy Książę

Cieszę się, że w moje ręce wpadł Rubinowy książę Beaty Worobiec. Ta książka zasługuje na wielki rozgłos i sławę. Fani powinni ustawiać się w kolejce i błagać autorkę o kolejną część (i oficjalnie zapisuje się do grona zakochanych w tej powieści i proszę bardzo ładnie autorkę, aby pisała szybciej drugi tom). Beata Worobiec z impetem wdarła się na listę moich ulubionych autorów i na długo tam zostanie.

Gdy mgielny wilk porywa duszę Mili do Otchłani, czwórka śmiałków postanawia wyruszyć na bohaterską misję… Wróć. Sephora, siostra porwanej, rubinowa dziedziczka bogini Lucyfere oraz ukochany Mili, heterochrom, wyrzutek społeczeństwa, podejmują się tej misji dobrowolnie. Kapitan karatorów Ollin oraz Czerwona Salamandra, legendarna złodziejka, zostają w misję ratunkową wplątani przypadkiem. Czwórka śmiałków musi stawić czoła niebezpieczeństwom i odnaleźć Rubinowego Księcia, który może im pomóc. Dodatkowo,śledzi ich Yotam Szorstkopalcy, który nie ma zamiaru się z uciekinierami cackać, a najbardziej zależy mu na schwytaniu Czerwonej Salamandry.

Ta książka jest wspaniała. Beata Worobiec stworzyła świat tak doskonały, tak dopracowany w każdym najmniejszym aspekcie, że niektórzy autorzy powinni się od niej uczyć. Żywa Ziemia, ze wszystkimi swoimi mankamentami, mitologią, historią, mieszkańcami, dziwnymi postaciami i całą tą fantastyczną otoczką zachwyca. Pomimo że nie jest to idealne miejsce do życia, to chętnie bym tam przez jakiś czas pomieszkała. Może okazałoby się, że jestem kamiennokrwistą? Beata Worobiec zdradzając po kawałku swój zamysł, odsłaniając ten przedziwny świat, zachwycała mnie coraz bardziej. Żywa Ziemia nie jest idealna, raczej jest ciężkim miejscem do życia, ale czy jest gdzieś idealnie? Jednak wszystkie elementy tego świata zasługują na poznanie i mam wielką nadzieję, że w następnej części autorka jeszcze więcej zdradzi,

Akcja w Rubinowym księciu nawet na chwilę nie zwalnia. W tej książce wciąż coś się dzieje. Zwroty akcji, nowi bohaterowie, spiski, zamachy, przebrania, romanse. Beata Worobiec tak miesza i mąci, że każda kolejna strona jest jedną, wielką, niewiadomą. Zakończenia nie sposób się domyślić, a napięcie towarzyszy czytelnikowi w czasie lektury cały czas. Bohaterowie non stop wpadają w kolejne tarapaty. Los ich nie oszczędza. Autorka nie ma litości – weźmy pod uwagę fakt, że z głównych bohaterów uczyniła wyrzutków, z licznymi wadami. Złodziejka, wiecznie zasmarkany niezdarny kapitan karatorów oraz heterochrom, który jest wyrzutkiem społeczeństwa, a ludzie boją się go nawet dotknąć. Cóż, dream team. Czytając o ich przygodach nie mogłam się nadziwić, że wciąż żyją. Nie myślcie sobie, że Rubinowy książę to powieść, gdzie pomimo wszystkich problemów, nie ma trupów. Oj, Beata Worobiec niczym George Martin zabija tych, których śmierci się nie spodziewamy i nie chcemy.

Wspomnę o najlepszym aspekcie – o klimacie i języku. Słowa, które autorka wkłada w usta bohaterów to złoto. Chichrałam się nad tą lekturą niemal cały czas. Czerwona Salamandra to mistrz ciętej riposty, a wyznania miłości, które w innych lekturach wywołują łzy? W Rubinowym księciu były tak przerysowane i dramatyczne, że owszem, pojawiły się łzy, ale śmiechu. Beata Worobiec sparodiowała i nadała nowego znaczenia scenom, które możemy znać z innych, fantastycznych książek.

Rubinowy książę jest wspaniałą lekturą, bardzo oryginalną w natłoku podobnych, które zalewają rynek czytelniczy. Mam do Was jeden apel: czytajcie, czytajcie, czytajcie! Warto, bo ta książka przeniesie Was do takiego świata, o którym nie da się zapomnieć. Jeszcze nie jedno usłyszymy o Beacie Worobiec i aż drżę na myśl o tym, co szykuje nam w kolejnej części.

Dział: Książki
poniedziałek, 30 wrzesień 2019 23:09

Pani Dymu

Gdy osiągasz dno przeciwnik zaczyna powoli odpuszczać i wycofywać wszystkie siły. To twoja przewaga. Nagle odnajdujesz w sobie siłę, którą latami tłamszono, ale ucieczka spod władzy to dopiero początek trudnej drogi ku wyzwoleniu. Był popiół, jednak teraz wyraźnie widać dym. Gotowi, by odkryć siłę drzemiącą w Pani Dymu?

Theodosia jest prawowitą władczynią Astrei, która niegdyś była krainą spokojną i pełną magii pochodzącej z przepięknych klejnotów. Jako sześciolatka była świadkiem brutalnej śmierci swojej matki z rąk Kalovaxianów, by kolejne lata spędzić w niewoli z mianem Księżniczki popiołów. Musiała patrzeć na cierpienie swojego ludu, wtedy poprzysięgła, że zmieni ich los. Teraz gdy jest daleko od własnej ojczyzny musi stworzyć armię, z której pomocą uwolni Astreianów. Porwanie Prinza Sorena i ucieczka to początek trudnej drogi do wolności, którą według ciotki dziewczyny osiągnąć można tylko zawierając sojusz przez małżeństwo. Komu zaufać? Utracić siebie w zamian za niepewny sukces? Czy ożenek jest potrzebny?

Pani Dymu nadchodzi, a wraz z nią recenzja. Czy historia poznana w poprzednim tomie pochłonęła mnie i tym razem?

Laura Sebastian stworzyła powieść pełną dworskich intryg, niebezpieczeństwa i przygód, w których księżniczki nie potrzebują siły męskiego ramienia, by walczyć o dobro ludu. Nasza bohaterka nabiera barw z każdym porywem wiatru smagającym jej włosy. Tworzenie armii, szukanie rozwiązań, które będą najlepszym z możliwych rozwiązań, a nie jedynym, jakie posiada. Tak, ten tom mocno skupia się na postaci Theo, jej przemianie i woli walki o swoich ludzi.

Pani Dymu odznacza się świetnie skonstruowaną fabułą i napięciem, które autorka buduje od pierwszych stron. Zmienia się trochę nastrój, czuć w powietrzu nadchodzące zmiany, ale i zaciętość w dążeniu do nich. Bez problemu powracamy do wydarzeń, które urwały się wraz z końcem poprzedniego tomu. Wiemy, kto jest kim i czego możemy się spodziewać. Do czasu, aż na scenie pojawiają się kolejne postaci, które nieźle namieszają w głowach i planach.

To jedna z takich powieści, których stajemy się częścią. Obdarzamy bohaterów sympatią i liczymy na rozwiązania, które pokryją się z naszym wyobrażeniem historii. Laura Sebastian nie pozwala na chwilę oddechu. Akcja nabiera rozpędu, wydarzenia kolorów, a bohaterowie głębi, jakiej czasem brakowało mi podczas pierwszego spotkania z nimi. Pierwszoosobowa narracja podkreśla nagromadzenie emocji i otwiera nas na bohaterkę. Powieść przesycona jest intrygami, miłością i kłamstwem. Theodosia dosięga dna, by na nowo odnaleźć w sobie siłę do działania. Uczy się siebie, równocześnie walcząc o innych.

Kreacja bohaterów świetnie wpisuje się w tematykę powieści. Każdy odgrywa inną rolę, ma do zaoferowania inny charakter i jest naturalny, ale i nieprzewidywalny. To sprawia, że przez powieść się płynie, a każda postać tworzy spójną całość i daje mnóstwo przyjemności.

Jesteś miłośnikiem mocnych, charakternych kobiet? Stawiasz akcje ponad romantyzm, a może lubisz połączenie obu wątków? Pani Dymu świetnie wpisuje się w twoje gusta porywając cię w podróż, której koniec jeszcze nas zaskoczy.

Dział: Książki
czwartek, 26 wrzesień 2019 20:20

Kandydatka

Nogi się pode mną ugięły i ześlizgnęłam się na podłogę, przyciskając kolana do piersi. Moja skóra była lepka i trzęsły mi się ręce, gdy wzięłam od Blayne’a buteleczkę. Nie mogłam przestać wyobrażać sobie sześcioletniego Darrena w kałuży własnej krwi, kopanego, bitego i smaganego biczem z ostrzami przez człowieka, którego nazywał ojcem. Mały chłopiec próbował uratować brata.

Zabierając się za „Kandydatkę” autorstwa Rachel E. Carter byłam pełna sceptycyzmu. Drugi tom serii „Czarny Mag” zawiódł mnie odrobinę tym, że więcej w nim było romansu i ślepego miotania się głównej bohaterki, niż samej fantastyki. Muszę jednak przyznać, że trzeci tom mnie zaskoczył i to pozytywnie. Bo ta część, moi mili, jest pełna intryg, walki o władze i szukania powodów przez Koronę do wszczęcia wojny. Sama główna bohaterka Ryiah, gdzieś pomiędzy drugim, a trzecim tomem przeszła niewyobrażalną przemianę i z dziewczyny strzelającej oczami za księciem, stała się prawdziwą maginią bojową, która nie boi się wyrażać swojego zdania, i która dzielnie walczy o to by pokazać, że nie jest tylko książęcą ozdobą.

Ale od początku. „Kandydatka” zaczyna się kiedy paczka naszych przyjaciół rozdziela się – każdy jedzie do fortu, który wybrał po egzaminach. Ryiah wybrała fort wysunięty najbardziej na północ – Ferren Keep, podczas gdy jej narzeczony Darren musiał został w pałacu. Główna bohaterka nie została zbyt dobrze przyjęta przez współtowarzyszy, którzy uważali, że swój tytuł i pozycję zdobyła tylko i wyłącznie dzięki narzeczeństwu z księciem. Motywem przewodnim całej książki jest przygotowanie się przez magów i maginie do naboru Kandydatów, czyli turnieju który ma wyłonić nowego Czarnego Maga oraz magów frakcji Uzdrawiania i Alchemii. W tle głównej fabuły rozwija się również wątek zbliżającej się wojny z Caltoth’em oraz szukaniem sojuszy, które mogłyby dać zwycięstwo Jerar’owi.

Muszę przyznać, że czytając ten tom serii odczuwałam dużo większą satysfakcję i przyjemność z tego. Autorka postawiła na rozwijanie intryg, szlifowanie talentu głównej bohaterki oraz pokazaniu jej bardziej z tej walecznej strony. Natomiast sam romans między Ryiah i Darrenem stał się wątkiem pobocznym, drugoplanowym, który nadawał tylko całości smaczku, co jak dla mnie, jest ogromnym plusem. Niestety, autorka dalej stosuje straszne przeskoki czasowe, przez co czasem trudno jest poznać czym bohaterzy zajmują się w poszczególnych momentach książki.

Co do kreacji bohaterów. Tak jak mówiłam – rozwój Ryiah jak najbardziej na plus. Z nastolatki z burzą hormonów i rozchwianym sercem stała się kobietą, gotową bronić swojego kraju, nawet za cenę osobistych poświęceń. Natomiast odniosłam wrażenie, że drugi główny bohater – Darren - został strasznie spłycony i potraktowany trochę jako taka postać dodatkowa, która niewiele wnosi do fabuły. Brakowało mi również postaci drugoplanowych, którzy byli obecni w drugim tomie – Alex’a i Elli – jednak rozumiem, że nie dało się dać im „więcej czasu antenowego”. Z czystym sercem jednak mogę powiedzieć, że nienawidzę postaci Króla Luciusa i jego pierworodnego syna Blayne’a. Tak złych postaci, dla których dobro królestwa jest tak właściwie nie ważne, dawno nie widziałam. Ale dzięki temu mamy naprawdę świetnych antagonistów.

Czy Ryiah uzyskała tytuł Czarnego Maga? I czy wybuchła wojna między Jerarem i Caltoth’em? Tego nie zdradzę, żeby nie zabierać radości z czytania. Czy polecam „Kandydatkę”? Oczywiście, ale na pewno najpierw trzeba przebrnąć przez dwa poprzednie tomy. Bo potem jest już tylko lepiej. I mam nadzieję, że ta tendencja zostanie zachowania i czwarta część będzie już totalnym majstersztykiem, na który czekam ze zniecierpliwieniem.

Dział: Książki
poniedziałek, 23 wrzesień 2019 22:08

Deadly Class. T. 2: 1988 Dzieci Czarnej Dziury

Tom pierwszy „Deadly Class” był prawdziwą bombą. Tak przynajmniej myślałam do momentu, w którym zakończyłam kontynuację historii o zaburzonych nastolatkach-zabójcach. „Deadly Class, tom 2: Dzieci czarnej dziury” to stos lasek dynamitu, które stopniowo są odpalane i niespodziewanie wybuchają, raz za razem, zaskakując czytelnika i budząc w nim pełną gamę emocji – od uśmiechu rozbawienia, po poruszenie, aż do obrzydzenia i strachu…

Drugi tom „Deadly Class” jest taki fenomenalny z kilku względów. Wątki z pierwszego tomu są przemyślanie rozwijane, a jednocześnie lepiej poznajemy przeszłość bohaterów – tutaj szczególnie głównego protagonisty Marcusa i Marii. Dostajemy również sporo gratisów w postaci myśli innych bohaterów, jak choćby cynicznej Sayi, która – co tu dużo pisać – jest zdecydowanie najbardziej tajemniczą postacią serii i jednocześnie moją ulubioną bohaterką. Nie można również zapomnieć o popkulturowych smaczkach z lat 80., które wręcz wylewają się z treści. Uwielbiam takie klimaty i myślę, że każdy miłośnik takich elementów, się zakocha w tej serii – szczególnie, jeśli ma ochotę na znacznie mroczniejszą odsłonę społeczności widzianej w serialu „Stranger Things”, czy też ekranizacji „To” Stephena Kinga. W „Deadly Class” nie brakuje psychopatów oraz krwi, ale jest i miejsce na dramat, problemy nastolatków (również te zwyczajniejsze jak depresja) oraz… humor. Całkiem sporo humoru, choć miejscami dość obrzydliwego. Największą zaletą „Deadly Class” jest jednak jej dziwaczna autentyczność, która pomiędzy całą tą makabrą, przyprawioną narkotykami i tragediami, tańczy przed czytelnikiem…

Kapitalne są również ilustracje Wesa Craiga, w których jestem równie zakochana, jak w postaci Sayi. Twarze bohaterów przepełnione są prawdziwymi uczuciami, a jednocześnie kryje się w nich mnóstwo sekretów – myślę, że właśnie te kreacje bohaterów mają równie ogromny wpływ na swoistą naturalność cyklu. Tło także jest fenomenalne – w klatkach można wyłapać trendy z lat 80., rodem z amerykańskich filmów. Muszę również tutaj dodać, że polskie wydanie tutaj również w kwestii tła się popisało, bo np. napis na pewnej paczce jest ładnie napisany w naszym języku. Takie dopracowanie to dla mnie po prostu kosmos! Kosmiczne są również barwy, które wspaniale dopełniają całości i dodając jeszcze więcej mocy treści, rysunkom i ogólnie całej serii.

Przy lekturze „Deadly Class, tom 2: Dzieci czarnej dziury” nie można narzekać na nudę. Wiele się tutaj dzieje, wiele poznajemy i… wiele dalibyśmy, aby otrzymać jeszcze więcej treści. Komiks urywa się w jednym z najciekawszych momentów, co jest zarówno koszmarnym zagraniem (do diabła z Wami, autorzy!), jak i fantastyczną zapowiedzią kolejnego tomu. Pierwsza część była bombą, druga to stos dynamitu, a trzecia – no cóż – zapowiada się na prawdziwą atomówkę. Polecam z całego serducha.

P.S. Pnownie na końcu opublikowano warianty okładek oraz plakatów do serii. Non Stop Comics, apeluję w swoim i czytelników imieniu, by został wydany jakiś plakatowy dodatek do serii!

Dział: Komiksy
poniedziałek, 16 wrzesień 2019 21:30

Grass Kings. T. 3

Niekiedy wydarzenia z przeszłości stają się zapalnikiem dla zdarzeń mających dopiero nadejść. Gdy zło zaczyna krążyć w krwiobiegu małej społeczności, sprawia, że nakręca się spirala pochłaniająca wszystko na swej drodze. By ocalić siebie i swoje miejsce na ziemi trzeba podjąć radykalne środki, tylko czy zraniona duma pozwoli ci prosić o pomoc? Tom trzeci Grass kings zwiastuje finał, czy równie wyrazisty i klimatyczny, co cała seria?

Chaos, mrok, agresja. Każde z tych słów jest w stanie opisać to, co dzieje się zarówno w Królestwie Traw, jak i przylegających miasteczkach. Tyle lat minęło od pierwszego znalezionego ciała, śledztwo wciąż tkwi w martwym punkcie, choć ciał przybywa, a świadomość, że gdzieś wśród mieszkańców ukrywa się seryjny morderca, zaczyna ciążyć niczym najcięższy kamień u szyi. Walka trwa na dwóch frontach. Pójście na wojnę z federalnymi i wewnętrzne konflikty zbliżają nas do finału, ale jest to droga wybrukowana agresją i złem. Bracia muszą znaleźć wspólny język, by wygrać ostateczną bitwę o swój azyl i spokój ducha.

Czy im się to uda? Kto zginie, a kto dotrwa do rozwikłania zagadki? Czy chcemy wiedzieć, kim jest morderca?

Grass kings urzekło mnie kreską i fabułą, które połączone w zaskakującą całość dawały mi czytelniczą przyjemność już dwukrotnie. Trzeci tom serii niesie za sobą smutek i żal końca, ale i rozwiązanie zagadki, która spędzała sen z powiek zarówno mi, jak i mieszkańcom Królestwa traw. Czy finał dał mi to, czego oczekiwałam?

Trzeci tom Grass kings to chyba najlepsza część całej trzytomowej serii, która choć krótka, to bardzo intensywna. Dzieło Matta Kindt'a i Taylora Jenkinsa to kwintesencja tego, jak wiele można przekazać powieścią graficzną. Czytelnik od pierwszych chwil wyczuwa klimat niewielkiej społeczności i małomiasteczkowość, jaką odznacz. Bez problemu możemy zżyć się z bohaterami, poczuć ich rozterki i zrozumieć postępowanie. Z ciekawością przesuwamy wzrokiem po pojedynczych obrazkach, które spójnie tworzą nietuzinkową całość.

Kreska nakreślająca trzeci tom niewiele różni się od poprzednich odsłon, poza tym, że przez wzgląd na kierunek, w jakim kroczy nieubłaganie fabuła, jest ona nieco mroczniejsza, grubsza i bardziej podkreśla przemiany zachodzące w miasteczku i jego mieszkańcach.

Mroczność widoczna w kresce, która nabrała nowego wymiaru, widoczna jest również w kreacji bohaterów. Przez to, z czym przyjdzie się im zmierzyć, poddają się oni zmianom, które nie pozostaną obojętne dla czytelnika. Matt Kindt zadbałby smutek, jaki można odczuwać z powodu finału serii, został zagłuszony świetnym finałem, który nie tylko zaskakuje, ale i trzyma w napięciu do samego końca.

Niepewność miesza się z ciekawością, realizm z małomiasteczkowością. Kreacja bohaterów przyciąga na myśl pełną dramatyzmu i mrocznej aury serialową otoczkę, która jest na najwyższym poziomie i z radością przyjęłabym jej zekranizowanie. Jeśli, choć przez chwile w poprzednich tomach coś mi nie grało, to trzeci tom nie pozwala na żadne, ale. To czysta przyjemność dla każdego czytelnika, który doceni wartość graficzną i fabularną. Grass kings to finalny produkt, który spowalnia czas i daje ogromną satysfakcję z dreszczykiem w tle.

Dział: Komiksy

"Baśń" jest próbą stworzenia na nowo mitologii Galicji. Nie jest powieścią historyczną, i choć napisana z dużym szacunkiem dla ówczesnych realiów społecznych, obyczajowych i politycznych, to zawieszona pozostaje między historią a mitem. Wyrasta z legend, w które obrosła postać chłopskiego przywódcy – tych prawdziwych i tych stworzonych przez Radka Raka.

Śledzimy losy młodego Kóby Szeli, wzrusza nas miłość, jaką obdarzyła go Żydówka Chana, czujemy razy pańskiego bata, przeżywamy zauroczenie zmysłową Malwą, wędrujemy przez krainę baśni, żeby zamieszkać we dworze i poczuć zapach krwi rabacji 1846 roku.

Radek Rak napisał powieść o dobru i złu, które czają się w każdym z nas, o nierównych szansach, o Galicji i o Polsce. Powieść pełną rozbuchanego erotyzmu, ironii i humoru, nakarmioną mrokiem ludzkich serc.

Autor: Rak Radek
Wydawnictwo: Wydawnictwo Powergraph
Język wydania: polski
Język oryginału: polski
Numer wydania: I
Data premiery: 2019-09-18

Dział: Książki
czwartek, 05 wrzesień 2019 00:30

Cienie: Amsterdam

Gra w której wszystko dzieje się w czasie rzeczywistym, a do komunikacji między graczami używa się jedynie ilustracji. 

Czasami wpadamy na doskonałe pomysły, jednak boimy się ich realizacji. Tak było w przypadku twórcy gry „Cienie: Amsterdam”, którego dopiero przyjaciel zmusił do przedstawienia i późniejszej realizacji projektu. W ten sposób powstała doskonała gra, w którą już dzisiaj możecie zagrać z rodziną lub przyjaciółmi.  

Wiek: 10+

Czas gry: około 30 minut

Liczba graczy: 2 do 8 osób

Cel i fabuła gry

Wraz z przyjaciółmi wcielacie się w role prywatnych detektywów, by wspólnie rozwikłać skomplikowaną zagadkę. Celem gry jest przeczesanie miasta, by znaleźć trzy dowody, zanim drużyna przeciwnika zrobi to jako pierwsza. Zadanie jednak nie będzie łatwe! 

Strona wizualna

Gra została wykonana bardzo porządnie i jest przyjemna pod względem graficznym. Została tak bardzo dopracowana, że przypomina mi nieco niektóre z gier na Play Station. Dla młodszych graczy (chociaż nie tylko) to na pewno bardzo pozytywny aspekt. Dołączona do gry instrukcja jest przejrzysta, a dzięki jej pomocy bez problemu można się we wszystkim połapać. 

Przygotowanie 

Gracze dzielą się na dwie drużyny. W każdym zespole jeden z zawodników zostaje mianowany oficerem, a pozostali uczestnicy detektywami. Oficerowie z obydwu drużyn siadają po jednej stronie stołu, zaś detektywi po drugiej. Dzięki kolorowym zasłonkom nie będzie można podejrzeć ich działań. Następnie układamy planszę zgodnie z wytycznymi z instrukcji. Każdy zespół otrzymuje trzy znaczniki dowodów w swoim kolorze i jeden tor zatrzymań. Żetony policji kładziemy obok planszy. Natomiast zakryty stos zaszyfrowanych wiadomości pomiędzy oficerami. W kolejnym kroku dobieramy z niego dziesięć kart i kładziemy je odkryte w pobliżu oficerów. Obok każdego z oficerów kładziemy stos kart map w kolorze jego zespołu. Następnie jeden z nich losowo wybiera kartę ze swojego stosu i pokazuje jej numer oficerowi z przeciwnej drużyny, a później obydwaj wyszukują w swoich stosach kartę o tym samym numerze. Oficerowie umieszczają swoje karty map za zasłonką. Detektywi stawiają pionki na polu startowym.

Przebieg rozgrywki

Zdaniem każdej z drużyn będzie zdobycie trzech dowodów w przynależnym jej kolorze. Gdy im się to uda, przemieszczają figurkę na pole z klientem. Położenie dowodów wskazane jest na kartach map, którymi opiekują się oficerowie. Ich zadaniem jest naprowadzanie graczy na właściwy trop przy wykorzystaniu kart zaszyfrowanych wiadomości. Oficer wybiera jedną lub dwie karty, przekazuje swojemu zespołowi detektywów, a potem uzupełnia puste miejsca z leżącego przy nim stosu. Przekazanie jednej karty pozwala przemieścić figurkę o jedno pole. Jeżeli detektywowi udało się wejść na pole, które na mapie oficera odpowiada kolorowi drużyny lub jest dwukolorowe, należy na planszy umieścić w tym miejscu znacznik dowodu. Jeżeli jednak figurka trafi na pole oznaczone czerwonym krzyżykiem, drużyna umieszcza znacznik na torze zatrzymań. Przy trzech znacznikach drużyna automatycznie przegrywa. Gdy gracze trafią na pole klienta, a mają zdobyte trzy dowody, wygrywają rundę. Gra toczy się do dwóch zwycięstw. Drużyny poruszają się równocześnie. W grze nie ma tur. 

Wrażenia

Gra wygląda na dość skomplikowaną, ale to tylko takie wrażenie spowodowane mnogością działań podczas przygotowania rozgrywki. Szczególnie że karty map o numerach od 1 do 6 zapewniają nieco łatwiejszą rozgrywkę, by nie pogubić się już na samym początku. Myślę, że bardzo ciekawym pomysłem było stworzenie gry jednocześnie kooperacyjnej i z rywalizacją. Działa to doskonale. 

Podsumowanie 

"Cienie: Amsterdam” to szybka gra dedukcyjna odpowiednia zarówno dla osób, które dopiero pojawiają się w świecie planszówek, jak i dla zaawansowanych graczy. Jeżeli kiedykolwiek marzyłeś o zabawie w detektywa, to gra będzie dla Ciebie idealna. To świetna propozycja familijna, w której trzeba odrobinę pomyśleć i zastanowić się nad sposobem dedukcji współpracujących z Tobą graczy. Udowodni Wam, jak dobrze się znacie i czy Wasze myśli wędrują tym samym torem. Grę serdecznie polecam! Można z nią spędzić kilka niezwykle przyjemnych chwil. To świetna rozrywka! 

Dział: Gry bez prądu
wtorek, 03 wrzesień 2019 07:01

Imperium ciszy

"Wiedza jest matką głupich. Największą częścią mądrości człowieka jest poznanie swojej ignorancji."

Sięgając po tę książkę przygotujcie się na porcję mocno rozbudowanej przygody. Christopher Ruocchio dołożył wszelkich starań, aby czytelnik nie tylko przeniósł się wyobraźnią do atrakcyjnego świata głównego bohatera, w zasadzie licznych światów, ale także całkowicie został przez nie pochłonięty, dbając o każdy szczegół, wzbudza u czytelnika pragnienie odkrywania kolejnych skrawków kosmosu. Odpowiadał mi ten przepych objaśnień, charakterystyk i portretów, doskonale wyczuwałam, że przedstawiona rzeczywistość ma znamiona realności i prawdopodobieństwa, oczywiście z domieszką zajmującej  i ekscytującej fantastyki. Wkraczałam w nią z uwagą, zaciekawieniem i przyjemnością, jednocześnie lękiem i niepokojem. Narracja bazuje na relacjonowaniu wspomnień i podsuwaniu aluzji, a czytelnik towarzyszy kluczowej postaci na każdym etapie życia. Na koniec jednak pozostaje wrażenie, że nie wszystko jeszcze zostało przesądzone w dziejach świata.

Hadriana Marlowe to młodzieniec, wyśmienicie wykształcony w różnych naukach i sztukach walki, ale wciąż mało wiedzący o realiach otaczającego świata, a zwłaszcza mrocznej stronie gatunku ludzkiego. Obserwujemy jak za sprawą bolesnych rozczarowań, stopniowo zmienia się jego podejście do bliskich, wpajanych mu wartości i przypisanych funkcji. Jedna mało rozważna decyzja, choć pochodząca z głębi serca, doprowadza do przykrej konfrontacji i kończy się spektakularną ucieczką. Hadrian nie podporządkowuje się woli ojca, lorda o ogromnych wpływach, najbogatszego człowieka na Delos, zarządzającego cennymi złożami uranu, i zamiast wstąpić w szeregi Zakonu, marzy o pozostaniu scholastykiem, posiadaniu ukrytej wiedzy i mocy panowania nad rzeczami tajemnymi, nawet kosztem utraty przywilejów wynikających z członkostwa w palatyńskiej arystokracji. Nawet w najśmielszych snach młodzieniec nie przewidział tego, co przygotował los, z czym przyjdzie mu się zmierzyć i jakie koszty poniesie z tytułu sprzeciwu woli rodziny. Zaczynają się niezwykłe przygody, rzucające bohatera z jednej skrajności w drugą, przynoszące ujmę i chwałę, wciągające w spiski, szpiegowskie akcje, walki i bitwy.

Wyczekiwałam lekkich ujawnień, co dalej skrywa scenariusz burzliwych zdarzeń. Były one mocno tajemnicze i zamglone, tak aby podsycać ciekawość odbiorcy, ale nie zdradzać zbyt wiele. Słowa płynnie składały się w zdania, zgrabnie niosły opowieść, potrafiły nadać jej kolorytu i brzmienia. Autor przygotował sporo nagłych zwrotów akcji i nieoczekiwanych zamian ról. Wszystko ze sobą współgrało, tworzyło logiczną całość, przejrzystą mapę wydarzeń i portretów bohaterów. Liczyłam na intensywniejsze przygody, położenie nacisku na dynamikę akcji, większy wir intrygi, a jednak nie mogę napisać, że czuję się w tym ujęciu zawiedziona. Po spotkaniu z książką uświadomiłam sobie, że pierwsza odsłona serii, będąca niejako wprowadzeniem, w dużym stopniu, tak powinna się zaprezentować.

Wyobraźnia autora uwzględniła wszelkie współczesne obawy w związku z konsekwencjami genetycznego modyfikowania organizmów, wytwarzania sztucznego jedzenia, połączenia człowieka i maszyny, używania zaawansowanej broni, dokonywania kolonialnej ekspansji w różnych systemach planetarnych, manipulowania postrzeganiem czasu i lat świetlnych w lodowatym kosmosie. Na to nakładają się różnice klasowe, dostęp do władzy, środków finansowych i mocy pertraktacji.

Śmierć Starej Ziemi, jej dzieje i historia, wybrzmiewają w dalekiej przyszłości jedynie jako niewyraźne echa, resztki dziedzictwa kulturowego, coś co staje się przedmiotem badań.

Polecam tę wielopoziomową powieść, będącą preludium do większej kosmicznej epopei.

Dział: Książki