Rezultaty wyszukiwania dla: MAG
Zapowiedź: Magowie
Witajcie w szkole magii! Będziemy gotować wywary, wróżyć z wosku i robić amulety z makaronu! Naturalnie jeśli ktoś nie chce, to nie trzeba. Można zostać na zewnątrz - poleżeć w trawie, pobawić się z pieskiem.
Zapowiedź: Czerń nie zapomina. Teatr węży. Tom 5
Piąty tom cyklu dark fantasy „Teatr węży”
Znów wkraczacie w świat Zmroczy – przesycony magią, posępny i fascynujący.
Papierowy Mag
Ceony Twill uczy się bardzo dobrze i pragnie zostać Wytapiaczem, czyli magiem specjalizującym się w magii metalu. Niestety, dostaje przydział do papierowego maga, dodatkowo do dziwacznego Emery’ego Thane. I choć papier zaczyna ją fascynować, nie przestaje marzyć o innej magii.
Papierowy mag to specyficzne fantasy. Jest w nim telegram, świece, ale pojawia się też lodówka. Dość nietypowy świat, ale nowi w zasadzie tylko tło do głównych wydarzeń, więc w niczym to nie przeszkadza, raczej jest ciekawostką. Bardzo ciekawe za to i sprawiające, że książka jest ciekawa jest zupełnie inne podejście do magii. Nie ma, lub ja się nie spotkałam, w innych książkach magii związanej z materiałami, które może wytworzyć człowiek. Tutaj jest i o ile magia papieru, czy plastiku nie wydaje się szkodliwa, a Ceony nawet zdaje się okropnie nudna i mało spektakularna, to istnieje też magia ciała. Stoją za nią Wycinacze, którzy ukuli teorie mówiącą o tym, że człowiek też jest niejako dziełem innych ludzi, można go więc wykorzystać do tworzenia silnej magii. Gorzej, bo jest to magia zabójcza, okrutna i okropna. I właśnie z taką magią postanawia zmierzyć się dziewczyna, ratując swojego świeżo poznanego nauczyciela. Rzucone zaklęcie zamyka ją w pewnym miejscu, z którego musi wyjść, by uratować Emery’ego. Pomysł chwilami makabryczny, ale szalenie działający na wyobraźnię.
Papierowy mag otwiera trylogię i robi to w bardzo ciekawy sposób. Powstaje mnóstwo pytań, choćby o psa na dnie kanionu, o przyszłość przepowiadaną po części sobie i o dalsze losy Ceony, której marzenia zostały gdzieś w tyle, ale o nich nie zapomniała i pragnie zmieniać rzeczywistość, w której kazano jej żyć. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą dobrym rozwinięciem, bo początek ma naprawdę spory potencjał. Liczę, że autor mnie zaskoczy, zrobi coś spektakularnego ,a jednocześnie nie zgubi pewnego stylu i świeżości.
Spotkamy w książce specyficzne przedstawienie bohatera. To poznawania kogoś na wskroś, bez jego upiększeń, wrażeń i emocji. Obnażenie ludzkiej duszy, jednej konkretnej i oplecenie wokół tego fabuły tak, by widziane zdarzenia z przeszłości tłumaczyły przeszłość bardzo przypadło mi do gustu. Szczególnie, że rodzi nowe pytania i zdarzenia.
To książka o marzeniach, które się nie spełniły, a mimo to otworzyły drogę do czegoś innego. Opowiada o poszukiwaniu sprawiedliwości, odwadze, lękach i bólu, o zakazanej magii, która niszczy i o niby nic nieznaczącej, która ratuje. Polecam na letnie dni, kiedy czas płynie leniwie, a lektura ma odprężyć i sprawić przyjemność.
Premiera: Dzieci prawdy i zemsty. Tom 2
Magia wróciła do Oriszy. Ale to nie koniec walki o władzę. Wojna dopiero się rozpoczęła!,
Zélie i Amari zdołały przywrócić Oriszy magię, nie spodziewały się jednak, że potężny rytuał obudzi uśpione moce zarówno w magach, jak i wśród części arystokracji. Zélie staje przed trudnym zadaniem: aby utorować Amari drogę do tronu, musi zjednoczyć magów w obliczu wroga równie potężnego jak oni. Nad królestwem zawisa widmo wojny domowej. Czy Zélie znajdzie sposób na pojednanie zwaśnionych stron? Od tego zależy przetrwanie Oriszy i jej mieszkańców…
Ja cię kocham, a ty miau
Strach ma wielkie oczy. Ale kot ma większe!
Katarzyna Berenika Miszczuk to pisarka, która już niejednokrotnie zaskakiwała mnie swoimi pomysłami. Doskonale czuje się w każdym gatunku, od fantastyki, poprzez thrillery i romanse, aż po kryminały. Takiej jednak książki jak „Ja cię kocham, a ty miau” w życiu bym się nie spodziewała.
Zarys fabuły
Lord jest kotem, a konkretnie wielkim kocurem. Mieszka ze swoją ukochaną właścicielką Alą. Kobieta jest artystką, która swoimi akwarelami ozdabia książeczki dla najmłodszych. Gdy jej wieloletni chłopak oznajmia, że wyjeżdża do Niemiec i nie zamierza jej ze sobą zabierać, Ala decyduje się na desperacki krok. Zamierza wziąć udział w konkursie dla artystów, w którym stawką jest milionowy spadek ekscentrycznego konesera sztuki. Kiedy jednak chodzi o duże pieniądze, można się spodziewać, że prędzej czy później padną trupy. Problem w tym, że jedynym świadkiem zdarzeń jest… Lord.
Moja opinia i przemyślenia
Przyznam, że na początku lektury myślałam sobie tak: „co to do licha ma być?”. Szybko jednak wciągnęłam się w fabułę (mniej więcej wtedy, kiedy jako czytelniczka dowiedziałam się o konkursie). Jeszcze chwilę później zupełnie przepadłam i nie odłożyłam książki, aż nie skończyłam czytać. Bawiłam się doskonale. Wygląda na to, że niezależnie od tego, co napisze Katarzyna Berenika Miszczuk, każda jej książka będzie miała w sobie magię. Pisarka ma też wyborne poczucie humoru.
„Ja cię kocham, a ty miau” to kryminalna komedia w całości przedstawiona z punktu widzenia kota. Mimo że w książce gęsto ścielą się trupy, to podchodzimy do nich z zupełnie zimną krwią, bo przecież co mogą interesować one kota? Lord dba wyłącznie o interesy własne i swojej ukochanej właścicielki. Nadaje to powieści niezwykle interesujący klimat i wprawia czytelnika w nietypowy nastrój. Jest zabawnie, pojawia się szczypta romantyzmu zaś niektóre elementy mrożą krew w żyłach. Książka zdecydowanie przez cały czas trzyma czytelnika w napięciu.
Podsumowanie
Lekturę tytułu „Ja cię kocham, a ty miau” polecam z całego serca. Przy powieści można bardzo przyjemnie spędzić czas, zupełnie zapominając o zwykłej codzienności. Uwielbiam książki spod pióra Katarzyny Bereniki Miszczuk, a ta nie należy do wyjątków. Zdecydowanie warto poznać przygody Lorda i jego właścicielki Ali. Myślę, że każdy czytelnik bez trudu się z nimi zaprzyjaźni. Za to Lord z pewnością w jednym względzie ma stuprocentową rację - nie sposób go nie polubić. „Ja cię kocham, a ty miau” to powieść, po którą zdecydowanie warto sięgnąć.
Świeża krew w Thornverse!
Dora Wilk, Nikita i Witkacy radzą sobie z wyzwaniami, jakie stawia przed nimi magia i zbrodnia. Z rodzicielstwem i opieką nad dziećmi idzie im… różnie.
Dorastanie nie jest łatwe, nawet kiedy jesteś normalnym człowiekiem. Jako magiczne dzieciaki Wiktoria, Salomea czy Michaś muszą zaś zmierzyć się z dodatkowymi wyzwaniami. Bo nic nie jest takie zwyczajne, gdy komunikujesz się z duchami, w nerwach stajesz w ogniu albo zmieniasz się w rysia…
Mag bitewny: Księga I
Co z człowieka czyni bohatera? Jakie cechy są potrzebne by, stać się tym, którego wielbią tłumy, a jego czyny wysławiane są na cały świat? Życie ma na to swój plan, a miano bohatera trafia nie tam, gdzie chcemy. Nieoczywisty wybór wszak sprawia, że przyszłe czyny zostaną ocenione przez historię, a przez to będzie sprawiedliwie.
Królestwo Furii zalewa armia nieumarłych pod wodzą demona. Potęga wroga zbiera ogromne żniwo, a kolejne armie uginają się pod jego nieprzemożną siłą. Zwykli ludzie zmieniają się w opętanych i zabijają swoje rodziny. Czas opętania naznaczony jest przerażeniem i mrokiem. Jedyna nadzieja spoczywa w rękach magów bojowych, którzy walczą ze smokami u swojego boku. Jest ich coraz mniej, a odwaga, by ich przywołać, maleje równolegle do nadziei.
Falko Dante, niemal całe życie spędził trawiony chorobą w Caer Dour. Jego ojciec był potężnym magiem bitewnym, dopóki nie stał się ofiarą opętania i nie został zabity przez swojego przyjaciela. Chłopak musi żyć z brzemieniem czynów ojca i swojej choroby. W obliczu nadchodzącego zagrożenia robi jednak coś głupiego, a może jest to jedyna słuszna i nieunikniona decyzja?
Mag bitewny trafił w me ręce i sprawił coś niesamowitego. 600 stron, które rozpoczynają niesamowitą przygodę, zabrało mnie w podróż, z której nie chce wracać za żadne skarby. Świetna kreacja bohaterów, nietuzinkowa fabuła, a może po prostu smoki? Co przekonało mnie do księgi pierwszej?
Peter A. Flannery od pierwszych spisanych słów ujął mnie wizją przedstawianego świata, w którym miesza się ze sobą mnóstwo emocji, które wybuchają ze zdwojoną siłą w momentach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Świetnie zbudowane tło powieści połączył zgrabnie z fabułą, która pochłania czytelnika bez ostrzeżenia. Powitana magią przewracałam karty powieści niestrudzenie. Poznałam nieznane krainy, echa bohaterskich czynów, smoki i mrok, który nadciąga z ogromną siłą.
Jednak Mag bitewny to nie tylko pełna akcji opowieść o walkach, magii i smokach. To także bohaterowie, których kreacja zaskakuje i zachwyca przez całą historię. Magowie słynący z siły i odwagi, smoki siejące postrach i On, z piętnem opętanego ojca i ciałem, które latami trawione przez chorobę niczym nie przypomina tężyzny śmiałka. Kto jednak powiedział, że wątły i niepozorny Falko nie może stać się magiem bitewnym jak jego ojciec?
Autor w niesamowity sposób wplótł tę niepozorność i nieoczywisty wygląd postaci, ukazując jak łatwo zmylić może tężyzna i myślenie schematami. Tu, wśród obłędu, strachu i niepewności liczą się inne wartości, a ilość mięśni nie wyznacza życiowej drogi. Bez problemu obdarzamy Falko sympatią bez cienia współczucia. Od samego początku wierzymy w obraną przez niego ścieżkę i z niecierpliwością wypatrujemy przeszkód, które z pewnością ten niepozorny chłopak jest w stanie pokonać.
A podobno w świecie fantasy było już wszystko...
Mag bitewny udowadnia, że to stwierdzenie jest bardzo nietrafione. Historia kusi świeżością i doskonałością wykonania. Bohaterowie są nietuzinkowi, a ich charaktery podkreślają nie tylko pochodzenie, ale i podejście do życia oraz poziom przerażenia. Całość czyta się szybko, co z pewnością jest zasługą techniki i malowniczego stylu autora. Słowem jest w stanie wyczarować niemal wszystko i kupić czytelnika na długo przed rozwojem wydarzeń.
Brak górnolotnego języka sprzyja lekkości, jaką Mag bitewny z pewnością posiada. Autor postawił na klasyczny wymiar fantastyki i jego powieść w nurcie magii i miecza ma się świetnie. Nutka strachu i obłędu czyhającego na bohaterów z pewnością napędza akcje i tworzy historię niezwykle płynną i nieprzewidywalną. Nie pozostaje więc nic innego jak czekać na kolejny tom z przygodami Falko wprost z królestwa Furii.
Hitman. Tom 1
Dostajemy tu świat inny niż mamy w życiu realnym, pełen przerażających podobnych do ludzi kreatur, supermocy i złoczyńców. To właśnie Gotham City. Tym razem komiks w nim osadzony zdaje się być produktem tak wypaczonym i dziwnym, że jego stworzenie wydaje się równie dziwaczne jak impet, dzięki któremu Hitman stał się obecnym sobą.
Początkowo nasz bohater nie daje się lubić. Tommy Monaghan to płatny zabójca, który akurat czeka na swój cel. Dziwnym zbiegiem okoliczności niczym Spiderman zostaje ukąszony i tak samo jak on właśnie dzięki temu zdobywa swoje moce: rentgen w oczach i telepatię. To nie Hitman znany z gry komputerowej o tym samym tytule, lecz jego pierwowzór: mężczyzna z charakterystycznym płaszczu, ciężkich butach, szerokich barach, spluwą w każdej dłoni, papierosem w zębach i ciemnych okularach na oczach. Ma zwariowanych kumpli, niecodzienne poczucie humoru i kodeks moralny, który zabrania mordowania dobroczyńców, co powoduje kolejne dziwne rezygnacje z już zaklepanych zleceń. Oczywiście takie zachowanie przysparza mu nie przyjaciół, a wrogów. Teraz sam staje się celem.
Hitman jednak też jest (albo bywa) człowiekiem. Chce kochać, chce wychodzić na piwko i wspominać wojnę w Wietnamie, pożartować sobie. Jednak nie może już być tym samym Tommym. Przymus noszenia okularów sprawia, że nie może nawet spojrzeć swojej dziewczynie w oczy, a żarty z Batmanem raczej nie są na miejscu. Cóż więc zostaje naszemu rewolwerowi? Tylko narzekanie w samotności i wystrzelania całego magazynku w swe cele. Cóż, Hitman bardziej przypomina antybohatera.
Projekty postaci są często przesadzone w celu uzyskania efektu, a styl wymaga nieco przyzwyczajenia się, ale działa to na opowiadaną historię, a użycie cienia w celu zwiększenia napięcia i atmosfery jest dobrym rozwiązaniem.
Ennis wymyślił nowe i pomysłowe sposoby opowiadania dobrej historii, jednak ma liczne wady w prowadzeniu narracji choćby. Towarzyszy im dziwny brak przejść, bardziej nieobecnych niż istniejących, sama narracja jest wstrząsającym doświadczeniem niczym jakiś eksperyment. Nie zrozumcie mnie źle - „Hitman” jest naprawdę dającym rozrywkę komiksem i jest to niezwykle zabawne. Ale ogólnie jest też wyjątkowo miernym produktem. Ze względu na swoją wartość czysto historyczną, w najlepszym wypadku utorował drogę przyszłym przełomowym pracom Ennisa, na przykład „Kaznodziei”. Jako taki „Hitman” jest jedynie punktem orientacyjnym, który może tylko skierować cię w dobrym kierunku. Mimo to uważam komiks za zabawną lekturę dla fanów Ennisa i superbohaterów.
Zmyślenie
"Łatwo jest patrzeć na sytuację z zewnątrz i wydawać sądy na temat życia innych ludzi."
Thriller przyjemnie wypełnił wieczór, chętnie przebywałam w jego świecie, dałam się wciągnąć w niepokojące nuty klimatu. Jess Ryder zgrabnie wytwarza atmosferę niepewności i uczuciowych zawirowań. Wprowadza główną bohaterkę w stan odbiegający od spokojnej codzienności, wystawia na niebezpieczną próbę, zmusza do osobliwych zachowań. Autorka umiejętnie podgrzewa napięcie i niecierpliwość poznawania kolejnych stron. Dobrze bawiłam się zwłaszcza podczas docierania do sekretów i tajemnic, których w powieści nie brakuje. Każda postać wnosi elementy kłamstwa i niedomówień, ukrywa coś przed światem i bliskimi, stara się ponownie poskładać własne życie. Ryder potrafi zaskoczyć obrotem spraw, sprawić, że białe staje się czarnym, zaś czarne ukazuje wiele odcieni szarości. Nie wszystkie składowe scenariusza zdarzeń w pełni przekonały, podobnie jak momentami naiwne zachowania Stelli, ale przy tego typu rozrywce liczymy właśnie na coś mniej realnego, a nawet irracjonalnego. Wolałabym też otrzymać bardziej prawdopodobne zak
ończenie, bo to zaproponowane nadaje jedynie na fikcyjnych falach, ale i ono wpasowuje się w klimat powieści. Sporo drobnych nieścisłości, jakby naciągnięć na siłę, wymykania się prawu i zdrowemu rozsądkowi, jednak w całościowym spojrzeniu, wszystko zręcznie się ze sobą łączy, trzyma jednolity ton i nie razi nielogicznościami.
Nevansey, podstarzały nadmorski kurort, przyciągnął dwójkę młodych Londyńczyków. Wybrali nieruchomość Westhill House jako nową rodzinną siedzibę. Budynek jest jednak w opłakanym stanie i wymaga generalnego remontu. Jess Ryder ciekawie ukazuje, jak mocno spokojne życie uzależnione jest od dobrze zorganizowanej przestrzeni codzienności. Wydaje się, że bałagan związany z adoptowaniem pomieszczeń do zamieszkania w pewien sposób przekłada się też na chaos w relacjach kobiety i mężczyzny. W zasadzie wszystko wokół i w nich nosi znamiona tykającej bomby, która za sprawą lekkiego dotknięcia może wybuchnąć, a skutki jej rażenia będą ogromne. Najpierw spodziewałam się zogniskowania na kontaktach Stelli i Jacka, ale szybko przekonałam się, że to nie w tym kierunku przebiegać będzie akcja. Dochodzą nowe osoby, których obecność diametralnie zmienia barwy powieści, zaś przeszłe zdarzenia domagają się odkrycia, wyjaśnienia i interpretacji. Fascynujące, że autorka nie uwalnia postaci od aury tajemnic, a jedynie pozwala się im z nimi zmierzyć, jednocześnie jakby podkreśla, że sekrety potrafią się mnożyć i ewoluować w dynamicznych i nieoczekiwanych kierunkach.
Premiera II księgi „Maga bitewnego” autorstwa Petera Flannery’ego!
„Ludzie od zawsze boją się tego, czego nie rozumieją. Będą szeptać za twoimi plecami. Śmiechy i pieśni będą cichnąć, gdy znajdziesz się obok. Ale bądź pewien, że gdy zetkniecie się z Opętanymi, każdy mężczyzna i każda kobieta w armii będzie szukać wsparcia u ciebie.”