listopad 24, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: MAG

piątek, 02 luty 2018 13:42

Zadra

Kamień węgielny polskiego steampunku, nominowana do wielu literackich nagród Zadra, powraca po latach w nowym, rozszerzonym, jednotomowym wydaniu.

Odkryj początki epoki Etheru w powieści poprzedzającej książkę Czterdzieści i cztery, która przyniosła Krzysztofowi Piskorskiemu uznanie krytyków i fanów oraz najważniejsze w dziedzinie polskiej fantastyki nagrody – im. Janusza A. Zajdla oraz Jerzego Żuławskiego.

Dział: Książki
środa, 31 styczeń 2018 14:04

Frogi

Nakładem wydawnictwa Granna ukazała się logiczna i familijna gra „Frogi”. Jest to nowa, odświeżona odsłona znanej gry Adama Kałuży „Hooop!”.  Niestety nie miałem okazji zagrać w pierwowzór, dlatego do pozycji tej, podejdę jak do całkiem nowego tytułu na rynku.

Głównymi bohaterami tego tytułu są żabki, które wiodą spokojne życie w głębokim i gęsto porośniętym stawie. W przerwach między spokojnym kumkaniem i rechotaniem organizują sobie wyścigi, skacząc po dużych liściach lilii wodnych. Ta dobra zabawa niesie ze sobą nie tylko wiele niespodzianek, ale również niebezpieczeństw czyhających w głębinach stawu.

Celem graczy jest przeprowadzenie swojej żabiej rodziny ze startowego pola na pola startowe pozostałych uczestników zabawy. Gra przeznaczona jest dla 2 do 4 graczy w wieku od 7 lat, a średni czas jednej partii trwa około 20 minut.

Strona wizualna

W tekturowym pudełku znajdziemy: 12 kolorowych, plastikowych żabek, 46 kafelków terenu oraz 32 kafelki akcji. Figurki żabek są bardzo ładne i szczegółowo odwzorowują te zwierzęta. Moja córka jest nimi zachwycona i co chwile wypożycza je i wykorzystuje również do zabawy poza grą. Kafelki zaś zostały solidnie wykonane z grubej tektury. Oczywiście w pudełku nie zabrakło instrukcji, która w jasny i czytelny sposób wyjaśnia wszelkie zasady oraz prezentuje graficznie przykładowe ruchy i różne początkowe ustawienia planszy.

0000888 frogi

Przebieg rozgrywki

Zabawę we „Frogi” rozpoczynamy od odpowiedniego ułożenia planszy z kafelków. Instrukcja przedstawia kilka przykładowych układów uzależnionych od liczby graczy. Z czasem możemy wymyślać swoje mniej lub bardziej skomplikowane ustawienia. Kafelki planszy dzielą się na trzy rodzaje: startowe z kwiatami – z nich będą wyruszały nasze żabki, terenu z liśćmi lilii wodnej – po drugiej stronie z wodą, specjalne – kafelki ze znakiem zapytania z jednej strony – skrywają dodatkowe akcje lub niebezpieczeństwa.

Przed rozpoczęciem rozgrywki, każdy gracz losuje dodatkowo cztery spośród ośmiu kafelków akcji. Trzyma je w zakryciu przed pozostałymi graczami. Będzie mógł je użyć podczas swojej tury zamiast standardowych ruchów.

Zasady przemieszczania żabek są bardzo proste. W trakcie swojej tury gracz może wykonać tylko jedną z trzech czynności:

- przeniesienie żabki na sąsiedni kafelek z liściem lilii wodnej,

- odwrócenie zatopionego kafelka,

- skorzystanie ze specjalnego kafelka akcji.

Ruch żabki związany jest z kilkoma zasadami. Po pierwsze wykonujemy go po linii prostej w poziomie lub pionie. Po drugie, jeśli kafelek, na który skaczemy jest już zajęty przez inną żabkę, spychamy ją na wybrany przez nas sąsiedni. W przypadku, kiedy zepchnięcie żabki na sąsiednie pole jest niemożliwe, nie możemy wykonać takiego ruchu. Po trzecie, zatapiamy (odwracamy na drugą stronę) kafelek z liściem, z którego zeskakujemy.

Gracz, który jako pierwszy umieści swoje trzy żabki na polach startowych współgraczy, wygrywa partię.

Wrażenia

Mimo prostej mechaniki, gra jest bardzo dynamiczna i daje wiele sposobów na opracowanie różnych taktyk. Wiążą się z tym przepychanki i efekt domina, jaki możemy wywołać, wypychając przeciwnika na sąsiednie pole. Mianowicie jeśli wypychamy żabkę na kafelek obok, na którym również jest żabka (nasza lub przeciwnika), to teraz tamta zostaje wypchnięta. Związane to jest z zasadą, iż na jednym liściu nie mogą przebywać dwie żabki. W ten sposób, przy odpowiednim ułożeniu pionków na planszy, możemy doprowadzić do lawinowego przepychania kilku żabek z rzędu.

Dużo fajnej interakcji wprowadzają kafelki akcji. Dzięki nim możemy np. wykonać ruch żabką przeciwnika, zablokować przepychankę czy zamienić miejscami dwa pionki. Dodatkowo akcje ułatwiają nam poruszanie się po planszy, gdyż dzięki nim możemy wykonać podwójny skok czy odtopić lub zatopić wybrane kafelki.

Sporo graczy na pewno ucieszy znikomy element losowości. Od naszego szczęścia zależy tylko losowanie kart akcji.

Gra niesie ze sobą sporo emocji, szczególnie w wariancie 3 lub 4-osobowym. Wymaga od graczy analizy sytuacji oraz przewidywania ruchów niczym w warcabach. W trybie dwuosobowym niestety zabawa ogranicza się tylko do zwykłego wyścigu. Kto pierwszy ten lepszy. Ciężko o interakcję z przeciwnikiem, gdyż mamy za dużo wolnego miejsca na planszy.

Podsumowanie

Gra „Frogi” dzięki ciekawej tematyce, ładnej oprawie graficznej i prostym zasadom przyciągnie do siebie na pewno dzieci. Starsi gracze docenią fajną interakcję, stosowanie strategii, ciekawą mechanikę i zminimalizowanie elementu losowości. Szczególnie polecam rozgrywki w gronie 3 lub 4-osobowym. W rodzinnym gronie idealna zabawa będzie gwarantowana.

Dział: Gry bez prądu
wtorek, 30 styczeń 2018 21:34

Trup na plaży i inne sekrety rodzinne

Przyjemnie jest od czasu do czasu zmienić klimat, prawda? Nie dziwi więc, że osoby mieszkające nad morzem chętnie jadą w góry, a mieszkańców gór wabią morskie widoki (mieszkając u wrót Bramy na Bieszczady, ciągnie mnie niesamowicie w kierunku morza i szczerze się do tego przyznaję). Dlatego też z niezwykłym entuzjazmem zareagowałam na wiadomość, że Aneta Jadowska pisze nadmorski kryminał i nie mogłam się doczekać, kiedy wpadnie mi w ręce. Warto było uzbroić się w cierpliwość, bo Trup na plaży okazał się książką urzekającą i to pod każdym względem.

Powroty bywają trudne, ale przecież nikt nie mówił, że życie jest proste i usłane różami. Wie coś o tym Magdalena Garstka, która na prośbę babci, decyduje się wrócić do swoich korzeni i po dziesięciu latach nieobecności pojawia się w Ustce. Od razu budzą się w niej dawno zapomniane odczucia, a początkowy sceptycyzm zamienia się powoli w dziecięcą radość z odzyskania swojego miejsca na zmieni. Jej spokój burzy przypadkowe natrafienie na topielca, który okazuje się zaginionym klientem babcinego pensjonatu. Dlaczego zginął? Nie lubiąca niedopowiedzeń Garstka rozpoczyna prywatne dochodzenie, w trakcie którego odkryje nie tylko przeszłość denata, ale również rodzinne tajemnice. Pytanie tylko, czy Magda jest na to wszystko gotowa?

Trup na plaży i inne sekrety rodzinne nie jest typowym kryminałem (i chwała mu za to), co mnie osobiście bardzo odpowiadało. Owszem, pojawiają się zwłoki, jest śledztwo i policjanci w stylu Kojaka (co prawda nie łysi, a wąsaci), ale czytelnik dostaje oprócz tego do rozwiązania rodzinną zagadkę, jest świadkiem odbudowywania więzi rodzinnych i dzielnego stawiania czoła przeszłości. Poza tym naprawdę miło jest przenieść się do wakacyjnej Ustki w środku zimy i choć przez chwilę dać się porwać letniemu przyciąganiu.

Jeśli chodzi o samych bohaterów książki – nie sposób się z nimi nie zaprzyjaźnić. Magda ze swoją intuicją, oddaniem sprawie, upartością i iście dziewczęcym wdziękiem jest idealną osobą do tego, by kraść z nią przysłowiowe konie. Ale przecież nie tylko ona stanowi o wartości historii. Również Monika ze swoją przebojowością, babcia Maria – skrytością i pewnego rodzaju melancholią czy misiowaty wujek Marek będący uosobieniem stróża prawa o gołębim serduchu sprawiają, że chciałoby się wejść do tej szalonej rodzinki i zostać z nimi na dłużej.

Należy również podkreślić, że Trup na plaży to powieść bardzo emocjonalna. Odbiorca uświadczy tutaj nie tylko humoru sytuacyjnego, ale również wielu wzruszeń czy refleksji. Kto powiedział, że w kryminale krew musi lać się strumieniami, a trup ścielić się często i gęsto? Przecież to nie są Morderstwa w Midsomer (chociaż wujkowi Markowi bliżej do Toma Barnaby'ego niż Maca Taylora czy Horatio Caine'a).

Miałam niesamowitą frajdę dając się porwać śledztwu prowadzonemu przez małą Garstkę i już nie mogę doczekać się kolejnych części jej przygód. Książkę szczerze polecam i to nie tylko wielbicielom bezpardonowych kryminałów czy fanom Anety Jadowskiej. Autorka potrafi zaskoczyć, więc może warto dać jej szansę?

Dział: Książki
wtorek, 30 styczeń 2018 11:46

Idiota skończony

Z antologiami opowiadań jest tak, że albo bardzo się je lubi, albo nie lubi się ich wcale. Zwolennicy tej drugiej opcji nie przepadają za gwałtownymi zmianami klimatu, fabuły, za krótką formą ogółem. A miłośnicy antologii? Sama do nich należę: uważam, że zbiory opowiadań, zwłaszcza różnych autorów, to świetna okazja, żeby zapoznać się ze stylem różnych pisarzy i wzbogacić swoją listę „do przeczytania” o książki konkretnego twórcy. Tego też oczekuję od antologii „Idiota skończony” – chcę poznać sposób pisania autorów, których dotąd nie miałam okazji czytać, ale także dobrze się bawić przy opowiadaniach tych, których twórczość już poznałam.

Pierwsze, co trzeba powiedzieć o tym zbiorze – ma intrygujący tytuł. Z blurba możemy się dowiedzieć, że nieprzypadkowy: historie ma łączyć głupota bohaterów. Jestem zdania, że błądzić to rzecz ludzka, a bohaterowie literaccy mają do tego takie samo prawo, jak realnie istniejący ludzie, toteż z chęcią zagłębię się w świat mniej lub bardziej fatalnych omyłek.

Fabryka Słów proponuje antologię tekstów dwunastu autorów, z których większość ma już niezły dorobek twórczy. W każdym razie – nie są to nazwiska przeciętnemu czytelnikowi fantastyki nieznane. Szkoda tylko, że w tej stawce są zaledwie dwie kobiety, ponieważ kobieca fantastyka w Polsce ma się dobrze i warto z tego skorzystać. Przystępuję do lektury z nadzieją, że chociaż płeć męska dominuje, to nie zdominuje mnie wyzierający z kart maczyzm.

Trudno pokrótce opowiedzieć o wszystkim, z czym spotka się czytelnik w „Idiocie skończonym”. Będzie trochę science fiction, nieco postapo, sporo urban fantasy i fantastyka trudna do sklasyfikowania. Jeżeli sięgniecie po tę pozycję, poznacie nietypowe skrzaty domowe, gniew młodej, uczuciowej wiedźmy, czy ponury los żołnierzy zmuszonych nieustannie walczyć o niepodległość. Zobaczycie przyszłość ponurą i... jeszcze bardziej ponurą? I trochę przeszłości. Dowiecie się też, jak twórczo wykorzystać spuściznę Cesarstwa Rzymskiego oraz jakich błędów żołnierzom się nie wybacza.

Jak w każdej antologii, poziom nie jest równy. Przeczytałam opowiadania zachwycające i opowiadania, których fabułę wkrótce zapomnę. Na pewno zachwyciła mnie twórczość żeńskiej części stawki. Otwierający zbiór tekst Anety Jadowskiej, od którego antologia zaczerpnęła swój tytuł, to urocza wariacja na temat funkcjonowania magii i czarownic we współczesnych realiach. Główna bohaterka popada w nieliche tarapaty z powodu swojego artystycznego talentu i zalotów młodego czarodzieja parającego się magią roślinną. Brak tu rzewnych, czy banalnych scen. Jadowska postawiła na humor i dynamiczną akcję. Wyszedł tekst, który skończył się zdecydowanie za szybko – chętnie przeczytałabym całą powieść z tymi bohaterami.

„Garażowy” Ewy Białołęckiej to także urban fantasy, tylko że związane ze słowiańską demonologią i wiarą w opiekuńcze duchy domów, obór, łaźni i innych miejsc, w których człowiek potrzebuje wykwalifikowanej pomocy magicznej. Folklorystyczny motyw został ograny w bardzo nieoczekiwany sposób, a Świeca vel Chopper na stałe wejdzie do grupy moich ulubionych postaci literackich. I zapewne nie tylko moich.

Podobał mi się też tekst Tomasza Kołodziejczaka "Zmierzch nad Weroną". Został oparty na bardzo interesującym, logicznym i niezbyt jeszcze w polskiej literaturze eksploatowanym pomyśle. Współczesna Europa zmuszona jest wrócić do czasów Cesarstwa Rzymskiego, ale już nie jako ośrodka potęgi, lecz własnej karykatury i swoistego parku rozrywki dla turystów nacji rządzącej. Co to za nacja? Przeczytajcie sami. Warto dla pomysłu, nawet jeśli fabularnie opowiadanie nieco kuleje.

Ciekawego pomysłu nie można też odmówić "Wyklętym" Michała Gołkowskiego oraz "Nocy na Dużej Ziemi" Bartka Biedrzyckiego. Nieprzypadkowo wspominam o tych tekstach razem – chociaż są pomysłowe i dobrze poprowadzone fabularnie, drażni mnie w nich – w różnym stopniu – ta sama rzecz. Zaznaczanie rosyjskości przez spolszczenie rosyjskich słów i konstrukcji, co wychodzi nieco karykaturalnie. Rusycyści niech nie czytają, cała reszta pewnie uzna tę stylizację za ciekawą.

Wspomnę też o "Głębi. Ciałaku" Marcina Podlewskiego. Science fiction to bodaj jedyny gatunek, którego autentycznie nie lubię – ale mimo że to opowiadanie było hard sf, zostało mi w głowie. Przypomina – w dobrym sensie! – radziecką science fiction lat sześćdziesiątych, ze sporą ilością technicznych detali, ale i zwrotem w stronę człowieka i tego, co to znaczy „być człowiekiem”. Jako niefanka gatunku mogę powiedzieć, że dla mnie to kawał dobrej roboty.

Pozostałe opowiadania z różnych względów nie zostaną na długo w mojej pamięci, ale może akurat wam się spodobają. Po tę antologię warto sięgnąć zwłaszcza po to, żeby poznać ciekawych i różnorodnych polskich autorów fantastyki. Polecam szczególnie osobom, które zarzekają się, że nie lubią tego, jak piszą Polacy – a nuż zmienicie zdanie?

Dział: Książki
poniedziałek, 29 styczeń 2018 14:39

Wypalić Chrom

Po długiej przerwie, książką Williama Gibsona Wydawnictwo Mag, powraca z serią Artefakty.

William Gibson zyskał powszechną sławę, jako czołowy przedstawiciel nowej odmiany science fiction, przenoszącej współczesną technologię (w szczególności technikę komputerową) w przyszłość rozpadu miast zdegenerowanej obyczajowości pokoleń postpunkowych.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 styczeń 2018 14:32

Kroniki drugiego kręgu. Naznaczeni błękitem

Nowe pokolenie młodych czytelników ma okazję poznać cykl „Kroniki Drugiego Kręgu” Ewy Białołęckiej, pierwszej damy polskiej fantasy dla młodzieży, a Secretum objęło patronatem nowe wydanie, które ukaże się nakładem Wydawnictwa Jaguar.

Jeszcze w tym roku wznowienia dwóch kolejnych części oraz długo wyczekiwany ostatni tom serii!

Ewa Białołęcka ‒ najbardziej utytułowana polska pisarka fantasy. Była ośmiokrotnie nominowana do Nagrody Zajdla ‒ trzy razy za powieści, pięć za opowiadania. Statuetkę zdobyła dwukrotnie, za opowiadania Tkacz Iluzji i Błękit maga.

Dział: Patronaty
poniedziałek, 29 styczeń 2018 11:15

Otchłań. Księga I

Z “Cyklem demonicznym” Petera V. Bretta zetknęłam się przypadkowo i nawet nie sądziłam, że opowieści o Arlenie mogą mi się tak bardzo spodobać. Chyba popełniłam największy grzech bibliofila i oceniłam książkę po okładce. Okazuje się, że czasem warto zgrzeszyć. Sama nie wiem kiedy przeczytałam dostępne cztery tomy powieści (rozłożone na osiem książek) i z niecierpliwością czekałam na tom kolejny.

Oto nadszedł i on - “Otchłań. Księga I”.

W tym cyklu jest moc, świadcząca o niesamowitym kunszcie literackim autora. Trzeba bowiem ogromnego talentu, by snuć opowieść w dziewiątej już księdze (a każda o zacnej ponad pięciusetstronnicowej grubości) i ciągle utrzymywać to napięcie, jakie towarzyszyło czytelnikowi przy lekturze pierwszego tomu. Brett robi coś więcej. Każda kolejna część jest lepsza od poprzedniej, a już sama “Otchłań” to istny majstersztyk powieści fantastycznej.

Akcja pierwszej części “Otchłani” to przygotowania do Sharak Ka w ich końcowej fazie. Arlen i Jardir zjednoczyli siły, by wyruszyć do Otchłani, celem zniszczenia demonów, zanim one przyniosą ludzkości zagładę. To współpraca dla wyższych celów, choć nasycona wzajemnym brakiem zaufania, jest klasycznym przykładem szorstkiej męskiej przyjaźni, pełnej rywalizacji i skrzętnie skrywanej niechęci dawnych przyjaciół. Dla Arlena to także czas próby, musi zdecydować, co jest dla niego ważne, co jest w stanie zaryzykować; prywatne szczęście, dobro najbliższych, tytuł Wybawiciela, a jest to o tym trudniejsze, że Renna wcale nie ułatwia mu zadania. Jardir zmaga się zaś nie tylko z mocą, jaką otrzymał od Arlena, ale też z problemami na własnym dworze, gdzie spadkobiercy przekonani o jego śmierci, toczą ze sobą bratobójcze walki, nie zauważając na nadciągające zagrożenie. W Zakątku, Lesha zostaje matką i hrabiną. I chociaż póki co udaje jej się godzić opiekę nad noworodkiem z obowiązkami przywódczyni, to wie, że stan ten długo może nie potrwać, ze względu na ojca swego dziecka. Na scenę wydarzeń wkracza Briar, postać dotąd sprawiająca wrażenie drugo- może nawet trzecioplanowej, gdy tymczasem jego rola z każdą stroną, na której się pojawia, zwiększa się. A demony stają się coraz mądrzejsze, zaczynają działać jak zdyscyplinowana armia...

Brakuje Rojera. Bardzo brakuje, tęskno mi za tą postacią, aczkolwiek okazuje się, że on swą rolę już spełnił, że tak naprawdę raczej cieżko byłoby znaleźć dla niego miejsce w tej opowieści. Ten barwny ptak pojawia się na kartach we wspomnieniach przyjaciół i muzyce. Opłakany przez pozostałych przy życiu bohaterów, zrobił miejsce dla Briara. Gdy czytelnik opłacze już Rojera, może swą troskę przenieść na Abbana, któremu po raz pierwszy zdarzyło się wpaść w sytuację zdaje się bez wyjścia. Brett ten wątek pozostawia w momencie, w którym nie sposób domyślić się, co się stane z tym przebiegłym khafit.

“Otchłań” zachwyca opisami. Wszelkimi. Przyrody, scen walki, potyczek dyplomatycznych. Więcej w niej, niż w dotychczasowych tomach, scen przemocy, czy seksu, ale są to sceny uzasadnione, wynikają z nich przyczynki do dalszego rozwoju akcji. Wątki prowadzone są równo, nie sposób znaleźć jednego, który mogłabym uznać za zbędny, napisany po to, by książka była grubsza i ładniej prezentowałaby się na półce. Autor wie, ku jakiemu końcowi opowieść zmierza, prowadzi jednak swą historię tak, że czytelnik niczego pewny być nie może. Z chwilą zakończenia znów pozostaje to znane uczucie niedosytu i oczekiwania na Księgę II. 

A idealną wisienką wieńczącą ten literacki tort jest szata graficzna. Ilustracje rzadko kiedy stanowią dla mnie element oceny, wręcz wolę książkę “bez obrazków”. Tu jednak zachwycają. Precyzją detali, kreską. Dominik Broniek nawet demony uczynił pięknymi w ich grozie, a taka umiejętność to sztuka.

Dział: Książki
sobota, 27 styczeń 2018 13:31

Marzyciel

Marcowa propozycja od Wydawnictwa SQN, czyli początek nowego cyklu Strange The Dreamer.

To marzenie wybiera marzyciela, a nie odwrotnie.

Lazlo Strange od zawsze marzył, aby poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie zaproponowali wyprawy... komuś innemu. Tu liczy się czas i każda podjęta decyzja. Przed Strange’em pojawią się wybory, których nie sposób dokonać, żal, którego nie da się wyleczyć, oraz magia tak prawdziwa, jakby istniała naprawdę.

Dział: Książki
sobota, 27 styczeń 2018 10:35

Komornik 3. Kant

Nie należę specjalnie do fanatycznych wielbicieli postapo, choć nawet mam przygotowaną drogę ewakuacji na wypadek apokalipsy zombie, to zdecydowanie nie jest to gatunek, po który sięgam chętnie i często. Ale moi drodzy jest jeden wyjątek. Wydarzył się cud nad cudy i jest nim „Komornik” Gołkowskiego, którego pierwszy tom mnie - co tu owijać w bawełnę – zmiażdżył, drugi przeżuł i wypluł... a trzeci? Trzeci po prostu wyKantował. Przyznaję się, że pierwszą część Komornika przesłuchałam, drugą pożarłam, a trzeciej aż nie mogłam się doczekać. Sama wizja - jakże przerażająca - nieudana apokalipsa i szczątki ludzkości starającej sobie jakoś radzić. Mityczne stwory, krwiożerczy aniołowie... a to nie tak to miało być i nie tego wszyscy się spodziewaliśmy.

Apokalipsa przyszła, trwała i nie wyszła jak było to przepowiedziane i opisane. Niedobitki ludzkości nadal żyją na gruzach cywilizacji, a wśród nich krążą komornicy, którzy na polecenie Góry, po kolei wykańczają pojedyncze jednostki, aż do czasu, kiedy nie zostanie już nikt żywy - tyle w ramach wstępu. Znana z poprzedniego tomu Maryan porodziła, ale córkę - a to Mesjasz, który nie do końca spełniał warunki kontraktu i nie został zaakceptowany odGórnie. Sam ten fakt z powodu płci dziecka przeszedł jakoś bez echa, ale Ezekiel Siódmy, niczym biblijny Józef, próbuje znaleźć jakieś w miarę bezpieczne miejsce dla swoich dziewczyn. Sielanka jednak nie trwa długo, Zek jest tak naprawdę bez wyjścia i postanawia przyjąć propozycję, którą tak lekko odrzucił poprzednio... a potem to już się tylko dzieje i dzieje... i dzieje i dzieje. Bardzo mnie jednak zdziwiło to, że autor nie wykorzystał jakoś bardziej i pełniej wątku Maryan i Aurory. Te dwie postacie pojawiają się w tym tomie już bardzo marginalnie, jakby trochę zabrakło na nie pomysłu, albo po prostu miejsca. Bo i my i Zek nie możemy za to narzekać na nudę, bo nasz bohater przez praktycznie całą książkę pomyka z jednego końca mapy na drugi bez chwili wytchnienia. Trudno nawet zliczyć ilość sytuacji, z których ledwo ledwo wychodzi z życiem, a wszystko po to, by ludzie mogli na sam koniec w pięknym, ale co tu dużo ukrywać i bezsensownym, choć spektakularnym stylu postawić przysłowiową kropkę nad i. A co z tego wynika? Ja przyznam, że czuję pewien niedosyt i jestem rozżalona. W „Kancie” dzieje się wiele i chyba aż za wiele. Gdzieś zniknęła prześmiewczość i bluźnierczość, która tak zachwycała w poprzednich tomach na rzecz nieprzerwanej akcji, ucieczek, pościgów i „zabili go i uciekł”. Zek, typowy antybohater, gdzieś w tym całym biegu, stracił dla mnie swój zgorzkniały urok Brudnego Harrego, z postaci o jakże cudownie ironicznym poczuciu humoru z talentem do trafnych przemyśleń, zmienił się w takiego strusia pędziwiatra. Ewidentnie widać, że autor dotarł do miejsca, do którego zamierzał. Niestety już w połowie tomu uważny czytelnik będzie wiedział, dokąd go autor prowadzi i jaką drogą. Innymi słowy, tak proszę Państwa - zakończenie było mniej więcej takie jak się spodziewałam od samego początku.

Gdy “Komornik 1” ściskał za gardło, podnosił jakieś 50 cm od podłogi, i dawał dwa szybkie... ... To trójka jest takimi Szybkimi Wściekłymi 6. Niby wszystko ok, ale tego czaru i magii już brak. Trzeba jednak przyznać, że zakończenie trzyma fason i jednak jako finisz całej historii wpisuje się w konwencję. Jeśli przeczytaliście tomy pierwszy i drugi to na pewno i tak sięgniecie po trójkę i namawiać Was do tego nie muszę.

Dział: Książki
środa, 24 styczeń 2018 11:49

FENIX 1-2/2018

FENIX ANTOLOGIA to antologia polskich opowiadań fantastycznych, w założeniu cykliczna, wzbogacona o komiksy oraz publicystykę i krytykę fantastyki jako zjawiska obejmującego całość popkultury.

Dział: Książki