Rezultaty wyszukiwania dla: Literackie
Pisarka
Laura Ruta na pytanie o inspirację, za każdym razem odpowiadała, że dana historia sama do niej przyszła - mógł być to wycinek w gazecie sprzed lat, zasłyszany gdzieś w tłumie strzępek informacji dotyczący jakichś wydarzeń czy... sen. Jakby bohaterowie tych historii chcieli żyć dalej, utrwaleni w jej kolejnych thrillerach. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko wspięła się na szczyt listy bestsellerów. Sława ma jednak zarówno blaski, jak i cienie. W zeszłym roku ktoś wysłał jej anonimową wiadomość. W tym roku sytuacja znowu się powtarza... po czym poczytna autorka znika. Może to chwyt marketingowy, mający jeszcze bardziej rozsławić jej najnowszą książkę? A co, jeżeli życiu Laury naprawdę grozi niebezpieczeństwo?
Mówi się, że trzeba trzymać blisko przyjaciół, a jeszcze bliżej wrogów. Nigdy nie wiadomo, czy osoba, z którą przebywasz na co dzień, nie chce cię skrzywdzić. A chęć zemsty nie umiera nigdy.
Każdy czytelnik ma w swoim gronie ulubionych pisarzy takie osoby, po których książki sięga w ciemno. I choćby autor zaserwował mu tzw. odgrzewanego kotleta, to i tak z zachwytem w oczach przerzucałby kolejne strony nowej powieści. Dla mnie jedną z takich autorek jest Magda Stachula. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zawieść na jej książkach, a „Pisarka” tylko podtrzymuje wysoki poziom jej twórczości.
Główna bohaterka, Laura Ruta, pozornie wiedzie życie dalekie od trosk - przynajmniej tak to widzi jedna z jej stałych czytelniczek, kobieta, która również chciałaby rozpocząć karierę pisarską, lecz jej powieść była już kilkakrotnie odrzucana przez wydawców. Jednak jeżeli sądzicie, że jest to historia o stalkingu, to grubo się mylicie. Ktoś bowiem w opisanej przez nią książce odnalazł opowieść o wydarzeniach sprzed lat, które dotknęły go personalnie. I nie spocznie, póki się nie zemści.
Laura Ruta przez większość czasu przebywa w swoim własnym świecie. Jeżeli zabiera się do tworzenia nowej historii, to „siedzi” w niej całą sobą. Nie ważne są wówczas dla niej sprawy codzienne, mąż, spotkania autorskie. Myślami ciągle jest przy literackiej pajęczynie, którą powoli tworzy tak, by oddać pełnię opowiadanych przez nią wydarzeń. Nie dziwi więc fakt, że jej bliscy mogą czuć się nieco zaniedbani. Tak na dobrą sprawę ciężko napisać o niej cokolwiek więcej, gdyż zdawała się jednocześnie główną postacią, a zarazem kimś, kto przebywa gdzieś w tle. Tym razem wydarzenia same w sobie przejęły pałeczkę pierwszeństwa i to one rządziły całą książką. Laura była tylko ich mimowolnym uczestnikiem.
To, jak nasza polska autorka potrafi mieszać w głowach czytelnikom, naprawdę zasługuje na duże brawa. W „Pisarce” intryga goni intrygę, a my nie jesteśmy w stanie obstawić winowajcy, gdyż każdy trop prowadzi nas donikąd. Przy bliższym przyjrzeniu się występującym w książce postaciom zdaje nam się, że przejrzeliśmy je na wylot i znamy wszystkie ich motywy, ale to tylko miraż. Człowiek aż zaczyna się zastanawiać, ile takich osób ma w swoim otoczeniu - takich, które niby są przyjaciółmi, a tak naprawdę skrywają jakieś głębsze urazy. Ostatecznie nigdy nie poznamy kogoś do końca, całkowicie. Nawet tych, którzy są nam najbliżsi.
Czytanie najnowszego thrillera Magdy Stachuli to jak jazda bez trzymanki, bez żadnego zabezpieczenia. Jak już wspomniałam, intryg jest wiele, a tym samym „poszkodowanych” przez główną bohaterkę osób. Z zapartym tchem przerzucałam kolejne kartki; z jednej strony chciałam dotrzeć jak najszybciej do końca, by poznać sprawcę, z drugiej pragnęłam, by lektura się nie kończyła. Minęło całkiem sporo czasu od momentu, w którym trafiłam na tak dobrą oraz wciągającą pozycję. Myślę, że i Wam najnowsza propozycja przypadnie do gustu, szczególnie jeżeli od dawna śledzicie twórczość autorki. Polecam!
Sezon duchów. Osiem upiornych opowieści na długie zimowe noce
„Sezon duchów. Osiem upiornych opowieści na długie zimowe noce" to antologia, która przenosi czytelnika w zimowy, wiktoriański świat pełen tajemnic i dreszczy emocji. Zbiór ten, zawierający dzieła ośmiu współczesnych mistrzów makabry, jest godnym spadkobiercą tradycji literackiej zapoczątkowanej przez takich autorów jak Charles Dickens czy Henry James.
O czym jest książka
Opowieści, choć różnorodne, łączy wspólny motyw: tajemnicze i niepokojące wydarzenia, które wprawiają w osłupienie i przerażają. W „Domu w czerni i bieli” czytelnik śledzi historię Mortona, zafascynowanego nietuzinkowym domem, który okaże się czymś więcej niż tylko budynkiem. „Lokator Thwaite’a" opowiada o Lucindzie, szukającej schronienia w rodowym domu, nieświadomej mrocznych tajemnic, które ten skrywa. Każde z opowiadań jest unikalną historią, pełną zaskakujących zwrotów akcji i mrożących krew w żyłach momentów.
Moja opinia i przemyślenia
Antologia składa się z ośmiu różnorodnych opowiadań, z których każde wnosi unikalny wkład w gatunek literatury grozy. Od historii rozgrywających się w mroźnych angielskich wsiach, przez nawiedzone posiadłości, po tętniące życiem londyńskie jarmarki bożonarodzeniowe, każde opowiadanie to fascynująca podróż w nieznane. Dodatkowo całość zamknięta została w twardej oprawie z obwolutą i idealnie prezentuje się na półce w towarzystwie innych tomów z serii, bo od jakiegoś czasu wydawnictwo Zysk i S-ka taką antologię układa na wiele różnych okazji.
Antologia „Sezon duchów” to prawdziwa uczta dla miłośników gatunku. Autorzy zręcznie operują językiem, tworząc atmosferę pełną napięcia i grozy. Szczególnie wyróżniają się opowiadania „Lily Wilt” i „Fotel Chillinghamów”, które z powodzeniem łączą elementy makabry z głęboko ludzkimi emocjami. Jednak nawet mniej straszne historie przyciągają uwagę swoją atmosferą tajemnicy i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Podsumowanie
„Sezon duchów” to wyjątkowy zbiór, który z pewnością przyciągnie uwagę fanów literatury grozy. Każde z opowiadań ma coś wyjątkowego do zaoferowania, a różnorodność tematów i stylów pisarskich sprawia, że każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. To idealna lektura na długie, zimowe wieczory, kiedy za oknem szaleje wichura, a my, otuleni kocem, oddajemy się lekturze, która nie pozwoli nam zasnąć.
Wróżda
Wyrusz w niezwykłą literacką podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej psychiki. Poznaj emocjonujący thriller „Wróżda” autorstwa Agaty Kunderman. Ta książka to nie tylko opowieść, to prawdziwa wyprawa przez gęsty labirynt niewiadomych, gdzie każda strona to kolejny krok w nieznane, a każde zdanie skrywa zapierające dech w piersiach tajemnice.
Agata Kunderman „Wróżda”
Fabuła książka Agaty Kunderman przenosi nas w świat, w którym jedna krótka wiadomość potrafi zburzyć nie tylko spokój, ale również wszelkie dotychczasowe przekonania. W tej pełnej napięcia opowieści śledzimy losy Joanny, matki walczącej z traumą po śmierci jedynej córki, Tosi, a także zmagającej się z ciężką depresją. Kobieta jest rozdarta, zrozpaczona i nie wie, co ma dalej począć. Jej życie diametralnie się zmienia, gdy niespodziewanie otrzymuje tajemniczy telefon od mężczyzny, który twierdzi, że jej córeczka żyje. Rozmówca na dowód swoich słów przesyła zdjęcie dziecka, które wydaje się bliźniaczo podobne do Tosi. Oczywiście to zaledwie wstęp do spirali wydarzeń, która zaczyna się rozwijać, unosząc się na fali niepewności i nieznanych prawd.
Nieważne, ile faktów przeczy tej teorii, Joanna postanawia zaufać swojej intuicji i rozpoczyna prywatne śledztwo. Rozpoczyna się lawina wydarzeń, która ujawnia złożoną sieć związków między śmiercią dziewcząt z różnych zakątków Polski. Historia przekształca się w labirynt, w którym każde nowo odkryte tajemnice rodzą kolejne pytania. W miarę jak Joanna zagłębia się w dochodzenie, odkrywa, że jej życie było tkane z kłamstw i przemilczanych faktów. Stare fotografie, związki z innymi postaciami, a także ukryte demony z przeszłości wypływają na światło dzienne. Czy córka Joanny naprawdę żyje? A może to wszystko jest jedynie mistyfikacją? To pytanie jest niesamowicie nurtujące, co sprawia, że powieść trzyma w napięciu do ostatniej strony, szczególnie gdy fabuła rozwija się w nieprzewidywalnym kierunku.
Psychologiczna opowieść
Agata Kunderman nie tylko prezentuje intrygujący thriller, ale również wypełnia go głęboką psychologiczną opowieścią o bólu, nadziei i konfrontacji z własnymi demonami. To literackie doświadczenie, które wciąga i trzyma w napięciu, zdolne poruszyć najgłębsze struny emocjonalne niejednego czytelnika. Motyw zemsty wplata się w całą narrację, gdy zdesperowany rodzic pragnie sprawiedliwości za krzywdę swojej rodziny. Zemsta staje się potężnym impulsem, napędzającym bohaterów do działania, co jeszcze bardziej intensyfikuje emocjonalną atmosferę książki. W trakcie śledztwa Joanna napotyka różnych ludzi, którzy albo pomagają, albo sabotują jej poszukiwania. To podróż przez labirynt ludzkich emocji, gdzie każde odkrycie odsłania nowe warstwy tajemnicy. Wątki zemsty, prawdy i bólu splatają się, tworząc opowieść, która trzyma czytelnika w niepewności aż do samego finału.
Recenzja książki „Wróżda” Agaty Kunderman
„Wróżda” Agaty Kunderman wyróżnia się zawiłymi wątkami, nieoczekiwanymi zwrotami akcji i głębokimi psychologicznymi aspektami, które sprawiają, że staje się niezapomnianym przeżyciem literackim. Agata Kunderman mistrzowsko komponuje historię, pozostawiając czytelnika z mieszanką emocji i pragnieniem odkrycia prawdy. „Wróżda” to nie tylko thriller; to również fascynująca podróż przez ludzkie cienie i światy, które pozostają ukryte przed naszym wzrokiem. Zachęcam do lektury tej książki z zaciekawieniem, a także gotowością na nieprzewidywalną podróż przez strony tej niezwykłej powieści. Wciągająca, zaskakująca i dająca do myślenia. Gorąco polecam!
Amerykańskie księżniczki
Zarys fabuły
Moja opinia i przemyślenia
Podsumowanie
Zapowiedź: Doskonała próżnia
Stanisław Lem jako krytyk literacki… nigdy nienapisanych książek!
Nowe wydanie jednego z najważniejszych dzieł publicystycznych wybitnego myśliciela i twórcy literatury science fiction.
FANTASTYCZNY FESTIWAL WYOBRAŹNI STARFEST 2023
FANTASTYCZNY FESTIWAL WYOBRAŹNI STARFEST 2023
LUBLIN, 20-22 października 2023 r.
Organizatorzy:
Fundacja Po Innej Stronie Mocy i Targi Lublin S.A.
Taka piękna śmierć
Rano po prostu się nie obudziła. Znaleźli ją w łóżku. Taki opis pasuje do starszej osoby, która zasnęła na wieki po długim życiu, ale nie do dziewiętnastolatki! Tego samego zdania jest Michał Góralski, który wbrew prawie wszystkim pragnie wyjaśnić zagadkową śmierć, a nie wrzucić ją do jednego kosza z samobójcami.
Bardzo lubię książki Magdaleny Majcher oparte na faktach, ale ta jest zdecydowanie moją ulubioną. Odkrywanie krok po kroku, razem z policją, kolejnych części układanki, wchodzenie do głowy ofiary, jej otoczenia i ciągłe domysły poruszyły nie tylko emocje, ale też głowę i wyobraźnię. Pozostawiły w głowie mnóstwo pytań o relacje między dorosłymi już dziećmi, a ich rodzicami, o kruchość psychiki i jak bardzo można nie zauważyć objawów depresji u kogoś, kogo ma się na wyciągnięcie ręki. Bo to głównie o tym jest ta książka, o samotności w tłumie, gdy serce krzyczy, a twarz się uśmiecha. O byciu niewidzialnym nie tylko dla otoczenia, ale też dla rodziców, którzy sami grają własną farsę zwaną szczęśliwym małżeństwem, które tak naprawdę jest zgniłe od środka od bardzo dawna i już nawet pozory tego nie trzymają w kupie. To bardzo mądra, empatyczna książka o depresji, o tym cichym zabójcy i o ludziach chorych na tę chorobę. Jak bardzo są podatni, jak bardzo łakną skrawka uwagi i zrozumienia, jak łatwo ich oszukać i omotać.
To również książka o policyjnej pasji, o wierze w służbę i przysięgę złożoną krajowi. Historia Michała bardzo mnie poruszyła, to jest kolejna rzecz, którą lubię w książkach autorki – nie boi się pisać o prawdziwym życiu policji, o blaskach, cieniach, dumie i lęku. Pisze o codziennym życiu, które może złamać niejednego twardziela, co tak pięknie koresponduje z historią Pauliny. Bo nigdy nie wiemy, co dla kogo będzie tym kamyczkiem wywołującym lawinę. Z ogromną ciekawością chłonęłam każdy fragment o Michale, o jego żonie i dziecku. To dzięki temu ta książka jest jeszcze bardziej realna, choć jest nawiązaniem do pewnej sprawy i ukazuje istniejący problem na nieistniejących bohaterach. Czy aby na pewno?
Koniec rozczarowuje, pozostawia czytelnika w złości i niezgodzie. Tylko nie od strony literackiej. Tu wszystko jest w porządku, otwarte zakończenia dla mnie nie stanowią problemu. Rozczarowanie dotyczy tego, że choć tyle mówi się o depresji, to nadal są takie osoby, jak Paulina, pozostawione same sobie, szukające pomocy w sieci, wśród nieznajomych. I znajdujące pustkę. Albo śmierć.
Harlan Coben: „Śladem tajemnic”
Rodzinne sekrety… Misterna sieć intryg… Fałszywe tropy… Zaskakujące zakończenia. Nie ma chyba na świecie wielbiciela thrillerów, który nie słyszałby o Harlanie Cobenie i nie przeczytał choć jednej z jego powieści. Jako pierwszy współczesny autor Coben zdobył trzy najbardziej prestiżowe nagrody literackie przyznawane w kategorii powieści kryminalnej, w tym najważniejszą – Edgar Allan Poe Award.
Z ogniem we krwi
Trafiam na różne książki - dobre, trochę gorsze wybitne, złe i obojętne. Chociaż staram się dobierać lektury podług moich zainteresowań i te nieprawidłowe wybory zdarzają się już coraz rzadziej, to czasami pewniak bardzo mnie zawiedzie. Jednak najbardziej bolą mnie książki, które mają ogromnie zmarnowany potencjał; gdzie autor lub autorka pisali, co im ślina na język przyniesie, bez pogłębionej refleksji czy też zastanowienia nad wydarzeniami, czy bohaterami, którzy pojawiają się na tej literackiej scenie. W jeden wieczór przeczytałam „Z ogniem we krwi”, ale to dlatego, że irytowała mnie ta lektura i niestety, nie znalazłam w niej nic dobrego. Co więcej, to książka, która zalicza się do tej ostatniej kategorii - powieści z ogromnym, ale zmarnowanym potencjałem.
Lilly opuszcza Stany Zjednoczone, aby wraz z ojcem przenieść się do włoskiego, małego miasteczka Castello, gdzie Jack zająć się ma zainstalowaniem sieci WiFi i reorganizacją systemu elektryczności. Mała mieścina wydaje się odcięta od świata, a stare mury widziały niejedno. Lilly już pierwszego dnia w szkole jest zszokowana zachowaniem uczniów, a także dziwną kontrolą. Nowi znajomi dziewczyny są strasznie tajemniczy. Lilly jest atrakcją w Castello, nową, a w związku z tym, nie wie wszystkiego i nie zna historii tego miasta. Jakie tajemnice skrywają mury? Kim jest tajemniczy Generał, który pogodził dwa olbrzymie rody Marconich i Paradisów, którzy od stuleci walczyli o władzę nad miastem?
„Z ogniem we krwi” zaczęło się dość ciekawie i po kilku stronach wciągnęłam się w lekturę. Niestety, już po pewnym krótkim czasie zaczęłam odczuwać lekką irytację, która nasilała się z każdą kolejną sceną, którą obserwowałam. Zacznijmy może od wielkiego, ogromnego wręcz chaosu, nad którym autorka nie umiała zapanować. Castello już od pierwszych chwil wydaje się naszej bohaterce dziwne i tajemnicze. Gdy przybywa na lekcje i uczestniczy w kontroli, nikt nie chce jej wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi, kim są Święci i dlaczego mieszkańcy się ich pozbyli. Zdobywa skrawki informacji od swoich nowych kolegów i koleżanek, ale nikt nigdy nie przedstawił tej historii od początku do końca. Ja sama musiałam złożyć to sobie w całość, a i tak pojawiło się wiele luk i niepodpowiedzeń, których autorka nie uzupełniła, a na pewno pomógłby zrozumieć całą tę magię miasta. Dodam, że ten chaos niesamowicie potęguje to, że autorka porzuca pomysły czy bohaterów – zapomina o nich albo ich uśmierca, zmienia ich zachowania bez racjonalnego wytłumaczenia – bez żadnych, konkretnych powodów. Ot, taki zabieg pasował jej do fabuły i bach, mamy zmianę, która nie pasuje do akcji, jaka się toczy na kartach tej powieści.
Kolejnym wielkim minusem jest kreacja bohaterów. Chociaż narracja została poprowadzona w pierwszej osobie, to o Lilly nie mogę powiedzieć nic szczególnego. Zachowywała się dziwnie, jej wypowiedzi były sztuczne i nienaturalne, a dodatkowo została typową bohaterką młodzieżowego fantasty, która w przeciągu kilku dni opanowuje moce. Ba, ona odkrywa, że jest Świętą, po czym wchodzi do umysłu innego bohatera, bez żadnych ćwiczeń i grzebie w nim tam jak ludzie w koszach na wielkich promocjach w dyskontach. Było to niesmaczne (ze względu na poszanowanie czyjegoś zdania, ale nasza bohaterka nie liczy się z nikim) i dziwne. Można by to było wytłumaczyć, gdyby w Castello żyli inni Święci, którzy jakoś wtajemniczyliby bohaterkę w posiadaną przez nią moc, ale nie, wszyscy zginęli dwadzieścia lat temu na stosach. Pozostali bohaterowie również są płascy, tuzinkowi, nudni i momentami dziwni. Nie wyróżniają się niczym. Oprócz Lilly istotną rolę odgrywają Lizzy, Christian, Alex i Niko, a także Veronica Marconi. Gdzieś w tle majaczy Generał oraz ojciec dziewczyny, a także kilka innych postaci, które rzadko się odzywają.
Nie mogę nie wspomnieć o wątku miłosnym. Lill czuje coś do Lizzy, a Alex do Christiana. I wydaje się, że coś między nimi jest. Jednak gdy Lily staje się Świętą, to ciągnie ją coś do Christiana i to coś więcej niż przyjaźń. Dodać muszę że na scenie pojawia się Niko, którego do naszej heroiny przyciąga coś niezwykłego. Nawet to rozrysowałam. Bardziej szamotać się nie dało. Nie wiem kogo Lilly lubi, kogo darzy większymi uczuciami. SPOILER Po śmierci Lizzy, która ginie z rąk Generała, a którą Lilly niby kochała i nawet się z nią całowała, niemal dzień później wchodzi w romantyczną relację z Christianem.KONIEC SPOILERA.
Spodziewałam się, że pamiętniki matki Lilly, która popełniła samobójstwo, a które trzymał ojciec dziewczyny, wniosą coś więcej. Jednak nasza bohaterka, zamiast wykraść je, to wybiega sobie z domu, podejmuje głupie decyzje i zachowuje się, jakby postradała rozum. W jej ruchach brak logiczności i takiego rozsądnego postępowania. Postać ojca pojawia się i znika. Autorka chciała pokazać, jaką to tragiczną przeszłość ma Lilly, a zabijając jej matkę, musiała pozostawić przy życiu ojca. Jednak ten już po przybyciu do Castello staje się zbędny. Nie ma go w domu prawie wcale. Oczywiście, jest scena konfrontacji, jednak pozbawiona polotu i adrenaliny.
„Z ogniem we krwi” to książka, która miała naprawdę ciekaw potencjał. Tajemnicze miasto z mocą, ludzie, którzy mogą zrobić więcej... Jednak autorka zdecydowała się na chaos i zagrania, które skreślają książkę z listy tych dobrych. Mam wręcz wrażenie, że zabrakło tutaj dobrego redaktora, który wytknąłby ten brak logiczności. I rozumiem to, że jestem już poza targetem. Wiek nastoletni zakończyłam już dawno, ale nadal lubię takie historie. I chcę się przy nich dobrze bawić. I wiele powieści mi się podobało i nie znalazłam w nich nic, co by mnie zirytowało. Jednak w powieści Kat Delacorte zabrakło głębi i większych emocji. Nie ma tutaj budowania tajemnicy, kreacji skomplikowanych bohaterów, a główny antagonista jest nudny i mdły jak przysłowiowe flaki z olejem. Nie czuć od niego charyzmy, która porwała mieszkańców Castello. Młodsi czytelnicy, którzy rozpoczynają swoją przygodę z młodzieżową fantastyką, będą się dobrze bawić przy tej historii. Jednak ja na pewno nie zdecyduje się na sięgnięcie po kolejne tomy, a samą historię postaram się jak najszybciej wymazać z pamięci.
Bolesław Chrobry. Szło nowe
„Szło nowe” to drugi tom powieści Gołubiewa o Bolesławie Chrobrym i początkach państwa polskiego. Powieści wyjątkowej, bardzo rozbudowanej, szczegółowej, rozpisanej z drobiazgową dbałością o fakty. Również w warstwie językowej usiłującej oddać rzeczywistość opisywaną. Tak też powieść ta, poprzez zabiegi literackie i historyczną dokładność nie jest lekka w lekturze, niemniej znajduje od lat odbiorców doceniających jej walory tak literackie, jak i historyczne. W drugim tomie Gołubiew ukazuje duży krok w stronę rozwijania państwa polskiego, zestawiając ją z czasami sprzed panowania Bolesława Chrobrego.
„Szło nowe” jest pod pewnymi względami ciekawszym tomem niż „Puszcza”. Wprawdzie w części pierwszej jest jakby więcej wrażeń zmysłowych, puszcza wdziera się tam bardzo intensywnie na karty powieści i to ma swój niewątpliwy walor. W „Szło nowe” puszcza musi ustąpić przed rozwojem, jednak Gołubiew nie głuchnie tu na przyrodę, nieco zmienia się tylko krajobraz. Ponadto tom drugi wchodzi w okres bardziej intensywny na pewnych polach – owszem, opartych w dużej mierze na wydarzeniach z tomu pierwszego, jednak tutaj rozwój państwa polskiego nabiera intensywności. Po kraju krąży Święty Wojciech, niosąc nowe postrzeganie przestrzeni duchowej i moralnej, co przypłaca życiem. Otton III przybywa na Zjazd Gnieźnieński. Suche fakty z kart podręczników historii ożywają w niesamowity sposób.
Rzeczywistość przedstawiona jest ze szczegółowością pozwalającą na wejście w opisywany czas. Poprzez opisy wielkich wydarzeń, ale też drobne sprawy i sytuacje codzienności Gołubiew odmalowuje obraz bardzo wyrazisty. Z równą pieczołowitością pochyla się nad opisem wiejskiej chaty i przyrody, co nad rozbudowywaniem infrastruktury. Zwykły wieśniak i król są niemal równie żywi w swych portretach. Tak też ze słów Gołubiewa wypływa dość pełny opis warstw społecznych sprzed tysiąclecia i ich małych światów. Chętnie wierzę, że opis ten jest możliwie zgodny z prawdą.
Swoją monumentalną powieść Gołubiew rozpisał na siedem tomów. Z pozoru wydaje się to dużo jak na opowieść o jednym królu, jednak tutaj mamy coś więcej – cały świat tego króla ukazany nie tylko w wydarzeniach, ale i w opisie rzeczywistości, w stopniowym dojrzewaniu całego księstwa, kształtowaniu się go w silne państwo. Odnoszę wrażenie, iż tom „Szło nowe” jest zapowiedzią również kolejnych tomów, bo poniekąd wychodzimy tu z przeszłości, z dawnej przestrzeni, wchodzimy w inny porządek rzeczywistości.