Rezultaty wyszukiwania dla: Jakub Stern
Foresta Umbra
W małej miejscowości Rowy, niedaleko Lwowa, dochodzi do brutalnych morderstw na młodych letniczkach- ktoś zabija je w bestialski sposób, dodatkowo podkuwając je. Nie wiadomo, kim jest "Kowal z lasu", nie padają żadne podejrzenia. Na miejsce zbrodni zostaje oddelegowany Jakub Stern, najpopularniejszy dziennikarz lwowskiego "Kuriera". Wraz z przydzielonym mu stażystą, Adamem Brodackim, opisuje tragiczne wydarzenia, jednocześnie szukając winnego. Foresta Umbra, ochrzczony tym mianem okoliczny las, ma jednak więcej tajemnic, niż mężczyzna mógłby się spodziewać...
Ta historia -patrząc po opisie- miała potencjał; nie ma nic lepszego, niż amatorskie śledztwo, tajemniczy morderca, a może i elementy nie z tego świata. Do tego prywatne problemy dziennikarskiej gwiazdy, przez co zakończenie również miało swój charakter. Ale do rzeczy.
Moim zdaniem pan Paweł Jaszczuk nie do końca wykorzystał potencjał historii, jaką miał w rękach. Brakowało mi typowego śledztwa, pełnego prób i błędów, mniejszych lub większych sukcesów. Nam, czytelnikom, nie dano do ręki żadnych poszlak,dzięki którym moglibyśmy się poczuć częścią sprawy i samodzielnie wskazać -błędnie lub nie- sprawcę. Owszem, towarzyszymy dziennikarskiemu duetowi w ich podróży do Rowów, słuchamy rozmów z okolicznymi mieszkańcami, ale to za mało. Nie padają żadne oskarżenia, a gdy odnajdują ciało zbiegłego więźnia, ukręcają śledztwu łeb. Po prostu- to na pewno on, więc nie musimy dalej szukać. Wszystko, co związane ze śledztwem jest bardzo oszczędnie opisane. Wątek tytułowego Foresta Umbra jest, ale także znikomy, pełen niedopowiedzień, luk. A przecież mógł stanowić niezłe oparcie dla całej historii.
O wiele bardziej skupiono się w tym rozpoczynającym serię tomie na postaci Jakuba Sterna. Oczywiście, to dobrze- skoro to pierwsza część, warto poznać jegomościa, z którym będziemy się spotykać przez kolejne tomy. Jednak tym samym zabrakło już miejsca na właściwą, główną historię. Szczerze, Jakub Stern nie należy do moich ulubionych postaci literackich. Za bardzo skupia się na karierze, poświęcając rodzinne szczęście. Może to również tłumaczy kierowane w jego stronę złośliwości, których nadawcą jest jego druga żona, Anna. Kobieta miała prawo poczuć się ignorowaną.
Ze Sternem to jest trochę tak, jakby liczył się nie wynik śledztwa i zamknięcie właściwego zbrodniarza, lecz posiadanie informacji, nadających się na krzykliwe nagłówki. Za to oczywiście plus, gdyż pan Jaszczuk ukazał tego bohatera w całej, dziennikarskiej okazałości (w końcu tak się myśli o reprezentantach owego zawodu, prawda?). Z drugiej jednak strony przedstawienie mężczyzny czytelnikowi niejako przesłoniło całość lektury.
Motyw tajemniczego lasu skusił mnie do sięgnięcia po ów thriller. Po części jestem zadowolona, gdyż spotykamy się tutaj z wątkiem nie do końca realnym, skłaniającym nas do myślenia, że może istnieją na tym świecie siły, o których nie mamy pojęcia. I których lepiej nie budzić! Z drugiej strony byłam żądna większej ilości szczegółów, uczestnictwa w śledztwie, wyjaśnienia, dlaczego akurat tak ochrzczono ów las. Niestety, nie do końca się to udało, aczkolwiek nie skreślam całkowicie tej serii.
Dla miłośników dziennikarskiego fachu książka będzie idealna; ci, którzy chcieliby się w domowym zaciszu pobawić w detektywów- amatorów, już trochę mniej.
Lekcja martwej mowy
Dwadzieścia dziewięć lat temu pracowali wspólnie nad "mającym wszystko zmienić" artykułem, po którego opublikowaniu miało spaść kilka sławnych głów. W jego wydaniu przeszkodziła im wojna. Dziś spotykają się ponownie, lecz nie przypadkiem... ktoś bardzo dobrze przygotował się do swojego zdania, zapraszając tak, aby nikt z zainteresowanych nie wiedział o obecności drugiej osoby. Do czasu. Jakub Stern i Wilga de Brie otrzymali zaproszenie do Lwowa, siedziby ich dawnej redakcji. Jak się jednak okazuje na miejscu, zapraszający ich mężczyzna dzień wcześniej uległ poważnemu wypadkowi. Nie wiadomo, w którym z lwowskich szpitali obecnie przebywa, nie wiadomo, po co wezwał dawnych znajomych. Mimo tego ich śladem podąża ktoś, kto za ich każdy sekret... i słabości. I pragnie, aby wykonali pewne zadanie.
Z twórczością pana Pawła Jaszczuka miałam do czynienia kilka lat temu; kojarzyłam nazwisko, ale dla pewności musiałam sprawdzić, czy mowa o tym samym autorze. Jak się okazuje, czytałam wówczas jeden tom z serii o Jakubie Sternie. i z tego, co pamiętam, lektura nie do końca trafiła w moje gusta. Tym bardziej byłam ciekawa tego, jakie okażą się pozostałe części serii.
Rzecz dzieje się we Lwowie, w roku 1968. Główny bohater, choć od wielu lat nie postawił stopy w owym mieście, na zaproszenie dawnego znajomego z redakcji postanawia ruszyć w podróż. Kierowany dziennikarską ciekawością nie wie, skąd to nagłe zainteresowanie jego osobą. Sprawa ma jednak o wiele głębsze, drugie dno. A głównym celem pewnych osób jest odkrycie, o czym miał być artykuł, który ostatecznie nie ukazał się. I jak wiele osób zna jego treść...
Cała sprawa jest mocno poplątana, ponieważ dobrzy mieszają się ze złymi, a źli z dobrymi. Nie wiadomo, komu ufać, a kto chce zrobić bohaterom krzywdę. Wilga de Brie, dawna współautorka wspomnianego artykułu, przyjeżdża do Lwowa aż z Francji, gdzie obecnie mieszka z córką i mężem. Tylko wrogowie znają jej problem. I nie zamierzają trzymać go w tajemnicy, chyba że kobieta zgodzi się na współpracę. Bohaterka jest tutaj słabszym ogniwem, łatwiejszym do manipulacji, choć walczy twardo.
Lekcja martwej mowy cechuje się historycznym tłem, dzięki któremu czytelnik może się bardzo wiele dowiedzieć. W tej kwestii jestem zupełna ignorantką, a historię toleruję jedynie w literaturze tego typu. Najbardziej intrygowały mnie raporty niejakiej Wandy, podstawionej towarzyszki znanego pisarza. Ona również miała swego rodzaju związek z dwójką głównych bohaterów, choć jest to relacja raczej drugoplanowa. Całość skupia się na próbach ucieczki Sterna i de Brie, na śledzących ich osobach i tym, czego tak naprawdę od nich żądają. Bo mimo upływu lat ani Jakub, ani Wilga nie zapomnieli ani jednego słowa z artykułu. I za żadne skarby nie chcą przekazać go w ręce wroga...
Motywy polityczne w literaturze nie do końca trafiają w moje gusta; Lekcję martwej mowy ratuje fakt, iż posiada ona bardzo wartką akcję. Nie sposób się przy niej nudzić, a już na pewno nie można odłożyć na chwilę książki- grozi to jeszcze większym poplątaniem wątków. Dzięki temu lekturę czyta się w trybie natychmiastowym. Nie zapominajmy jeszcze o tym, iż nie wiadomo, kto przyjaciel, a kto wróg. Elementy zaskoczenia również na dobrym poziomie.
Reasumując, Lekcja martwej mowy to książka dobra, aczkolwiek ten cały polityczny pościg to nie moja bajka. Dla osób, które lubią tło historyczne i różnego rodzaju polityczne akcje czy zagrywki lektura będzie idealną do spędzenia czasu.