listopad 25, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: J.

poniedziałek, 27 lipiec 2020 08:00

Deadpool #06: Deadpool w czasach zarazy

Czas na kolejny, szósty już tom przygód naszego ulubionego najemnika. Na wstępie okładka albumu informuje, iż będziemy mieć do czynienia z powrotem największego w tej serii antagonisty Deadpoola – Madcapem.

Zanim jednak przejdziemy do głównego wątku, zaczynamy od one-shota, który otwiera ten album. Jest to niewielka, ale jakże pouczająca historia, w której Wade Wilson przypadkowo trafia na dziewczynę planującą popełnić samobójstwo poprzez skok z dachu. Z jednej strony opowieść ta jest pełna charakterystycznego dla Dedpoola czarnego humoru lub licznych odniesień do popkultury czy innych bohaterów Marvela (np. namawianie na skok z siedziby Parker Industries). Z drugiej strony ukazuje nam drugą, mniej znaną stronę bohatera, pełną empatii i zrozumienia. Udowadnia nam, że nawet najbardziej nietypowa i ekstremalna terapia, nadal jest terapią i potrafi przynieść pozytywne efekty. Nieważne czy prowadzi ją psycholog, psychiatra czy samozwańczy terapeuta w czerwono-czarnym stroju.

Następnie przechodzimy do głównego wątku, który jest bezpośrednią kontynuacją fabuły z poprzedniego tomu. Madcap znalazł świeżego nosiciela i opracował nowy plan zemsty na Deadpoolu. Wiedząc, że nie pozbawi najemnika życia, postanowił mu je jednak uprzykrzyć, zabijając wszystkich, których on kocha. Zrobił to w bardzo perfidny sposób, czyniąc z Wilsona nieświadomego nosiciela śmiertelnego wirusa i podstępem zwabiając go na świąteczną kolację u Preston. Rozpoczyna się wyścig z czasem, a Wade wraz z agentką przekraczają wszelkie granice, aby uratować umierających bliskich. Deadpool ostatecznie zmuszony zostaje sięgnąć po ostatnią deskę ratunku i zawiązuje śmiertelny pakt ze starym znajomym z przyszłości.

Ostatni zeszyt albumu to tradycyjnie opowieść z przyszłości, czyli przygody Deadpoola w 2099 roku. Wilson wraz z córką Ellie  oraz z pomocą Holo-Preston i Iron Fista ostatecznie mierzą się z Wardą, jego córką ze Shiklią. Wcześniejsze odsłony tego wątku krytykowałem m.in. za chaotyczność. Finał tej rodzinnej bitwy wyszedł jednak bardzo dobrze, a zaskakujący koniec zamknął (choć na razie) ten rozdział w życiu najemnika.

„Deadpool w czasach zarazy” to kolejny tom z rzędu, który udowadnia fakt, iż Garry Duggan złapał w końcu wiatr w żagle. Czuć wreszcie progres w tej serii i z zeszytu na zeszyt jest coraz lepiej. Scenarzysta pozbył się niepotrzebnych, pobocznych wątków, a w prostej historii dostarczył czytelnikowi jednocześnie dramaturgię i charakterystyczny styl Deadpoola. Mamy dynamiczną, pełną zwrotów akcję. Mamy cięty język Najemnika z nawijką, choć tym razem żarty są bardziej stonowane, ale jednocześnie bardziej trafione. Zapewne ma to związek z powagą sytuacji, w jakiej znalazł się tym razem Wade. Nie mogło również zabraknąć tradycyjnych żartów ze Spider-Mana. Duggan dopracował każdy szczegół i ku zaskoczeniu stworzył z kimś takim jak Madcap naprawdę ciekawą fabułę. Chyba pierwszy raz w tej serii nie ma do czego się przyczepić.

Za oprawę wizualną kolejny raz w głównej mierze odpowiadał Matteo Lolli, a część w 2099 roku to tradycyjnie robota Scotta Koblisha. Rysownik z Włoch kolejny raz (po historii z Sabretoothem) udowodnił nam, że potrafi tworzyć sceny pełne dynamiki oraz sporej ilości detali. Lubuje się w dużych kadrach, których w tym albumie jest sporo i  w jego wykonaniu wypadają świetnie.

Podsumowując, szósty tom przygód Deadpoola na tle wcześniejszych prezentuje się najlepiej. Nadal jednak skierowany jest on przede wszystkim do stałych i zagorzałych fanów tego bohatera, gdyż wymaga znajomości poprzednich zeszytów. Dla chcących rozpocząć swoją przygodę z najemnikiem tradycyjnie proponuje zapoznanie się najpierw z serią „Deadpool Classic”, która również ukazuje się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Egmont. Tymczasem czekam na dalsze przygody Wilsona, w których będzie „leciał Szekspirem”.

Dział: Komiksy
niedziela, 19 lipiec 2020 13:26

Zapowiedź: Krew Kamienia

Najgłębsza ciemność drzemie w nas

Koniec wielkiej wojny nie oznacza końca rozlewu krwi. Gdy cichnie bitewny zgiełk dawni towarzysze broni stają się nowymi wrogami, a zemsta sensem istnienia. Nira, zwiadowczyni z korpusu ekspedycyjnego armii Maeid i weteranka brutalnego konfliktu, zostaje zdradzona przez najbliższych jej ludzi. Od śmierci ratuje ją Harlan - skazaniec, który na obliczu nosi symbole wszystkich popełnionych zbrodni. Razem ruszają szlakiem krwawej zemsty, która zaprowadzi ich do starożytnego królestwa, a nawet dalej - głęboko pod jego powierzchnię. Tylko w głębokim mroku znajdą światło i ukojenie.

Dział: Książki
wtorek, 14 lipiec 2020 09:41

Małgosia i Jaś

Baśń nie dla dzieci. 

Wszyscy znają historię Jasia i Małgosi, porzuconych w lesie przez własnego ojca i zwabionych przez wiedźmę do piernikowej chatki, w której miał się dokonać ich los. Jeśli przyjrzeć się jej bliżej, to jedna z najmroczniejszych opowieści zgromadzonych przez braci Grimm, wykorzystująca motyw zabójstwa i kanibalizmu. I to w odniesieniu do tych najbardziej bezbronnych – dzieci. 

Mogłoby się wydawać, że z doskonale znanej opowieści nie da się wycisnąć nic więcej. Oz Perkins, znany głównie z filmu Zło we mnie, doszedł do wniosku, że podejmie to wyzwanie i pokaże historię rodzeństwa w nowym świetle. Czy udało mu się to? I tak, i nie. Małgosia i Jaś dość luźno bazują na znanej baśni, sam film pozostawia jednak wrażenie niedosytu. 

Opowieść rozpoczyna się naprawdę dobrze. Nastoletnia Małgosia i kilkuletni Jaś są zmuszeni do opuszczenia rodzinnego domu. Nie mają ojca, matka zaś popada w coraz większy obłęd, przez co staje się dla własnych dzieci zagrożeniem równie poważnym, co pustosząca kraj klęska głodu. Rodzeństwo rusza więc w drogę, która wiedzie ich przez mroczny las, zdający się skrywać własne tajemnice. Wreszcie docierają do samotnego domostwa. Spotykają w nim starszą kobietę, która w zamian za przejęcie części obowiązków domowych, oferuje im gościnę. 

Pierwszych kilkanaście minut wprowadza widza w nastrój nie do końca wypowiedzianej grozy. Świetne ujęcia, oprawa muzyczna i budowany dopiero zarys opowieści zapowiadają rasowy horror. Niestety, wraz z wprowadzeniem na scenę wiedźmy Holdy dobrze zapowiadająca się historia traci impet, zdaje się też skręcać ze ścieżki grozy w kierunku mrocznego fantasy. Nie oznacza to, że sama Holda została przedstawiona lub zagrana źle, absolutnie nie – kreacja Alice Krige jest świetna. Winą raczej należy obarczyć scenariusz. Można odnieść wrażenie, że całą historię dałoby się z lepszym rezultatem opowiedzieć w dwa razy krótszym czasie, tymczasem rozciąganie jej do blisko półtorej godziny nie przynosi nic dobrego. 

Film nie do końca potrafi więc obronić się fabułą, co nie oznacza, że jest zły. Niedostatki w samej historii nadrabia niesamowicie klimatyczną, wspomnianą już przeze mnie, oprawą dźwiękową i scenografią. Duszny klimat mrocznej puszczy z miejsca udziela się widzowi. Wędrując wraz z bohaterami po chatce wiedźmy odczuwamy dyskomfort i niepokój, czy spowijają ją cienie nie skrywają tajemnic, których nie chcielibyśmy odkrywać. Wreszcie, należy pochwalić obsadę, zwłaszcza młodziutką Sophie Lilis (znaną również z ekranizacji powieści Stephena Kinga To) oraz Alice Krige 

Znamienna jest zmiana kolejności imion głównych bohaterów, jaka od razu rzuca się w tytule. To Małgosia plasuje się na pierwszym miejscu, ponieważ to ona gra tu pierwsze skrzypce. To opowieść o jej dorastaniu i mierzeniu się z własnym przeznaczeniem. Młodszy brat stanowi jedynie element tła, chociaż trzeba przyznać, że w pewnym momencie jego postać staje się kluczowa do przemiany protagonistki. 

Podsumowując, Małgosia i Jaś to dość interesująca wariacja na temat znanej baśni, nie do końca jednak spełniająca pokładane w niej oczekiwania. Zapowiada się jak horror, ale okazuje się opowieścią fantasy z mrocznym, dusznym klimatem. Nie wbija w fotel, ale można obejrzeć. 

Dział: Filmy
poniedziałek, 13 lipiec 2020 01:31

Rozpocznij przygodę z uniwersum DC Comics!

DC Comics to jeden z gigantów branży komiksowej w Stanach Zjednoczonych, a superbohaterowie DC to prawdziwe ikony popkultury. Pojawiają się w filmach, serialach i grach, jednak najciekawsze opowieści znajdziecie w komiksach, na których wychowały się całe generacje fanów. Dziedzictwo jest naprawdę olbrzymie, bo przecież pierwsze historie o zamaskowanych herosach pojawiły się jeszcze przed II wojną światową. To prawdziwy skarbiec dla fanów złożony z tysięcy przygód, a nowych tytułów przybywa każdego roku. 

Dział: Komiksy
czwartek, 09 lipiec 2020 01:14

Zapowiedź: Brahms: The Boy II na DVD

Katie Holmes („Batman - Początek”, „Nie bój się ciemności”, „Telefon”) w filmie specjalisty od naszych najbardziej mrocznych koszmarów. Przerażający nowy rozdział opowieści o tym, że prawdziwe zło ma niewinne oblicze.  

Dział: DVD
środa, 08 lipiec 2020 13:51

1633

„1632” był jedną z ciekawszych książek o przenoszeniu się w czasie. „1633” to drugi ton serii Erica Flinta i tym razem pisany jest w duecie z Davidem Weberem. Udało im się obudzić nadzieję na lepsze jutro w ciemnych czasach wojny 30-letniej i cud rajdu politycznego, a jednocześnie wyrazić lęk i niejasną sytuację geopolityczną XVII wieku.

W książce łatwo można wyłapać dwugłosowość, którą powoduje podwójne autorstwo. Weber i Flint w posłowiu zwracają uwagę, że nie było im łatwo pisać wspólnie przez wielokrotne przesyłanie i redagowanie nawzajem tekstów drogą mailową. Jednak mieli już na koncie współpracę, a praca nad książką przyniosła taką satysfakcję, że nie będzie to ich ostatnie wspólne dzieło. 

Co czeka czytelnika w 1633 roku i czymże on będzie różnił się od roku poprzedniego i poprzedniego tomu? Mieszkańcy Grantville i nowych Stanów Zjednoczonych już dobrze rozgościli się w XVII-wiecznej Europie. Podobnie jak w 1632 r. większość postaci wciąż jest dość stereotypowa, jednak widać ich rozwój, zwłaszcza dzierżących władzę, na których tym razem się bardziej skupimy. „1632” była książką kobiet, silnych kobiet, tym razem mamy raczej starcie silnych męskich charakterów: Amerykanów Mike’a, Simpsona i Jesse, Francuza Richelieu, Holendra Fryderyka Henryka, Anglika Cromwella, odrobinkę mniej Szweda Gustawa Adolfa. Ciekawą postacią w przyszłości może być jego córka, Krystyna, która tu gra epizodyczną, ale bardzo charakterystyczną rolę małej przyszłej władczyni. Podnoszenie profilu już wprowadzonych postaci, a nie wprowadzanie garnizonu nowych postaci było jedną z zalet tej książki. Ponieważ mają już pewne interakcje i własne historie, są bardziej dopracowane i złożone niż jakakolwiek nowa postać. To przeszło długą drogę do naprawienia największej wady pierwszej części – rzucenia czytelnika w naprawdę sporą grupę świeżych bohaterów, z których nie wiedzieliśmy który będzie tym kluczowym, a którego można zapomnieć.

Sporo tu dłużyzn i nie każdemu opisy historycznych niuansów, konotacji, zaszłości może wydawać się nudne, jednak dzięki temu możemy bardziej poczuć klimat roku 1633 w Europie. To, co naprawdę sprawia, że ta książka jest dobra, to sposób, w jaki autorzy radzą sobie z polityką i stosunkami zagranicznymi. Oto dobrzy ludzie zostają rzuceni w nieznany im świat i pod wpływem stresu, a czasem przypadku, pokonują tych „złych”. Takie historie zwykle kończą się bez żadnych szczegółów na temat tego, co dzieje się później. Jak wygląda następny dzień? Flint i Weber czerpią wydarzenia z poprzedniej książki i zaczynają pokazywać, dlaczego współczesna demokracja i wolności osobiste miałyby trudności z integracją z polityką opartą na 1600 monarchiach. Tym bardziej, że i wśród nowoczesnych, demokratycznych Amerykanów też zdarzają się zgrzyty, a nawet… rasizm. Z powodu całego upolitycznienia nie jest to książka typowo przygodowa. W rzeczywistości akcję stanowi ledwo końcowa, bardzo dobrze zaaranżowana bitwa.

Ta książka naprawdę wywyższyła swojego poprzednika i stworzyła złożony świat z wieloma możliwościami do dalszego rozwoju. Nic więc dziwnego, że autorzy zapowiadają już kolejne cztery części.
Dział: Książki
piątek, 03 lipiec 2020 14:45

Fragment: Minas Warsaw

"Radujcie się, mieszkańcy! Wielki mag wybrał wasz gród na swą siedzibę. Zostaliście zaszczyceni!" 

Dział: Książki
piątek, 03 lipiec 2020 14:42

Zapowiedź: Minas Warsaw

"Radujcie się, mieszkańcy! Wielki mag wybrał wasz gród na swą siedzibę. Zostaliście zaszczyceni!" 

Pewnego pięknego, a właściwie całkiem pochmurnego dnia, nad Warszawą przetoczył się grom. A potem oczom mieszkańców i przyjezdnych ukazał się smok. I mag. Ale naprawdę dziwnie zrobiło się dopiero chwilę później...

Dział: Patronaty
środa, 01 lipiec 2020 18:24

Bordertown. Lalkarz

"Zderzenie z najbrzydszą stroną ludzkiej natury jest jak ekspozycja na promieniowanie radioaktywne."

Niewątpliwym atutem powieści jest frapująca kreacja głównego bohatera serii, nietuzinkowa postać, pozornie przeciętna, a jednak zawierająca pierwiastek ciekawej tajemnicy. Mocno zaangażowana w eliminowanie przestępczości, wyczulona na wszelką krzywdę i niesprawiedliwość, jednocześnie nie do końca radząca sobie z okazywaniem uczuć w życiu prywatnym. Dychotomiczna skaza czyni ją wyjątkowo intrygującą i nieodgadnioną, jednocześnie barwną i interesującą. Sympatyzujemy z nią, kibicujemy w zręcznym rozwiązywaniu detektywistycznej zagadki, z serdecznym uśmiechem podchodzimy do nieudolności okazywanej w kontaktach z ludźmi.

Kari Sorjonen to mężczyzna czterdzieści plus. Przeprowadził się z żoną i córką z wypełnionych przemocą Helsinek do Lappeenranty, miasta w południowo-wschodniej Finlandii, usytuowanego nad jeziorem Saimaa, trzydzieści kilometrów od Rosji. Liczy, że w siedemdziesięciotysięcznym skupisku ludności, rozpocznie spokojniejszy rozdział życia, że nie będzie musiał uczestniczyć w wyjaśnianiu wyjątkowo brutalnych i widowiskowych zbrodni, których rozpracowywanie doskwierało mu w stolicy. Jednak los działa w przewrotny sposób, nowo utworzona elitarna jednostka policji natychmiast staje przed wyzwaniem grzebania w śmietnikach człowieczeństwa w poszukiwaniu prawdy i sprawiedliwości. Intryga kryminalna nie prezentuje się jako złożona i skomplikowana, właściwe tropy nie są głęboko ukryte, dość wcześnie można wpaść na tożsamość zabójcy i jego pomocników. Bardziej liczy się zrozumienie szaleństwa, nawiązanie do zwyrodniałych umysłów, choć dłuższe spoglądanie w ciemność częściowo gasi też i światło obserwatora.

Tragiczna śmierć młodej kobiety, a za chwilę zgon handlarza samochodami, pierwotnie sprawiają wrażenie niepowiązanych spraw. Podążanie ścieżką okrucieństwa doprowadza do zatrważającej postaci Lalkarza, wcielenia zła, czarnej mroczności, lodowego oddechu strachu. Kari sięga po ulubioną przez siebie mnemotechnikę, medytację mindfullness, aby zbliżyć się do prawidłowego rozwiązania. Nieoficjalnie pomaga mu Lena Jaakkola, matka zaginionej dziewczyny, agentka rosyjskich służb specjalnych, słynąca z nieszablonowych pomysłów. Czy karelskie lasy zdradzą, co tak naprawdę dzieje się w letniskowych domkach? Jak bardzo okażą się to historie mrożące krew w żyłach? Książkę dobrze mi się czytało, w zasadzie zapoznałam się z nią na jedno posiedzenie czytelnicze, polubiłam kluczową postać, jej niezwykłą intuicję, ale i uczuciową niezdarność. Zapowiada się ciekawa i zajmująca seria, z chęcią sięgnę po kolejne tomy, licząc jednak, że będzie w nich więcej niż w pierwszym tomie napięcia i emocjonujących zwrotów akcji.

Dział: Książki
wtorek, 30 czerwiec 2020 10:29

Mrok we krwi

Prawowity, uświęcony król umarł, nie zostawiając dziedzica przez co wojna domowa jeszcze bardziej się pogłębia, a wszelkie zakusy możnych na władzę stają się coraz bardziej ostre. Skra marzy o byciu wielkim magiem, ale nawet w marzeniach nie sądziła, że spotka ją aż tak wielkie wyróżnienie. Natomiast Noran pragnąłby się nie wyróżniać i też nie bardzo mu to wychodzi. A ważące się losy świata będą właśnie od nich zależeć.

Zazwyczaj nie czytam selfów, ale do tego zostałam przekonana, nie tylko słownie, okładka też miała spory udział w kuszeniu. Dałam szansę i przepadłam, od samego wstępu, jeśli mam być szczera. „O rany, to jest napisane, jak dobry scenariusz RPG” – pomyślałam na początku i choć potem jest już gorzej, to było już po mnie, a i to „gorzej” nie oznacza wcale źle. Otóż potem pojawiają się bohaterowie, dialogi i różne zwroty akcji, a każdy, kto kiedyś grał w RPG wie, że nawet najlepszy scenariusz bohaterowie mogą odwrócić do góry nogami.

A teraz poważnie. Historia znana i sprawdzona od lat. Światu grozi zagłada, trzeba go ratować i tylko kilku śmiałków ma do tego predyspozycje. Los chciał, że tutaj jest to świeżo upieczona szamanka i zabójca. Oboje ruszają w trasę i choć ich ścieżki na razie biegną innym torem, jestem pewna, że kiedyś się skrzyżują i będzie jeszcze ciekawiej. Mamy tu kilkoro kompletnie nieprzypadkowych zdarzeń i bohaterów, których pojawienie się odkrywa zdolności i charakter Skry, po zaprzysiężeniu Winei oraz Norana. Tu nic nie jest przypadkowe, każda karczma zostawia pewien element do układanki, która jednak nadal ma tyle pustych pól, że na próżno snuć domysły. Jest tu też sporo polityki, układów i intryg, które motają akcję, nie pozwalają ani na chwilę stracić skupienia i stawiają jeszcze więcej pytań. Całość toczy się niespiesznie, choć nie brakuje też dramatycznych momentów, ale dzięki temu sieć niedomówień, pytań i wątpliwości jeszcze bardziej się plecie tworząc interesującą fabułę. W chwili, gdy pojawia się drugi męski bohater, czyli Kar, wszystko się odwraca, wszelkie moje teorie poddałam w wątpliwość, a ugruntowane podejście bohaterów przestało być tak oczywiste.

Bardzo ciekawi są wszyscy bohaterowie. Począwszy od Winei, która ma jasno wyznaczoną rolę i absolutnie nie umie się w nią wpasować, tworzy nowe sytuacje, zmienia ludzi i świat samą swą obecnością, przez pełnego tajemnic Najstarszego po Norana, który też nie jest do końca czarno biały. I choć chwilami przy jego opisach staje mi przed oczami Wiedźmin, to jednak ma swój styl, a przede wszystkim tajemnicę, która go odróżnia od znanego bohatera.

Mrok we krwi to przede wszystkim dobra książka o ratowaniu świata, pełna bohaterskich czynów, patosu i akcji. Ale jest to też opowieść o tym, że ukrywając coś, udając, że tego nie ma, wcale nie sprawimy, że to coś zniknie. Powieść mówi o walce z samym sobą, z wpojonymi przez lata zasadami i o wyborze pomiędzy tym, co się opłaca, a co warto. Nie spodziewałam się, że tak bardzo wciągnie mnie Dwuświat. Tym bardziej się cieszę, że autor zapowiada drugą część. Natomiast kawałek natury gracza, który jeszcze we mnie siedzi śledzi też informacje o powstającej grze na podstawie tego uniwersum. Dla każdego coś miłego, polecam więc zarówno wielbicielom gier planszowych, przygodowych opowieści o ratowaniu świata i niebanalnych rozwiązań w dążeniu do tego celu.

Dział: Książki