Rezultaty wyszukiwania dla: J.
Berło światła
Gdy chodziłam do szkoły, moim ulubionym przedmiotem była historia. Lubiłam czytać zwłaszcza o starożytnym Egipcie, swego czasu marzyła mi się nawet praca archeologa. Co prawda obecnie zajmuję się czymś zupełnie innym, ale zamiłowanie do historii zostało. Dlatego, gdy tylko zobaczyłam najnowszą książkę wydawnictwa Jaguar „Berło światła”, od razu wiedziałam, że to coś dla mnie.
Nefretari de Vesci od lat zajmuje się odnajdywaniem skradzionych skarbów. Robi to razem ze śmiertelnie chorym bratem. Nefretari zrobiłaby dla niego wszystko, więc gdy pojawia się arogancki anioł Azreal, który żąda od niej odnalezienia berła światła – insygnium mocy, które zostało uratowane z Atlantydy, z początku ma ochotę mu odmówić. Składa on jednak obietnice Taris. Jeśli uda się jej w wyznaczonym czasie odnaleźć berło, to nie zabierze on duszy jej brata do królestwa umarłych.
O Marah Woolf słyszałam dużo dobrego, chwalona jest zwłaszcza jej trylogia „Trzy czarownice”, ale do tej pory nie miałam jakoś okazji, żeby sięgnąć po którąś z jej książek. Jednak już teraz wiem, że będę chciała przeczytać jej wszystkie poprzednie książki, bo „Berło światła” mogę określić jednym słowem: rewelacja.
W tej książce podobało mi się absolutnie wszystko. Dobrze wykreowani bohaterowie, polubiłam dosłownie wszystkich.
Świetnie wymyślona tajemnica. Widać, że autorka poświęciła bardzo dużo czasu na przygotowania. W „Berle światła” łączy się chrześcijaństwo z islamem, różne mitologie przeplatają się ze sobą. Żeby nie pogubić się w chronologii, na końcu książki jest przedstawiona oś czasu oraz spis najważniejszych postaci.
Jest też i rozbudowany wątek romantyczny. Dosłownie z każdej strony czuć chemię między Nefretari, a Azrealem. Jest też zapowiedź związku między Horusem, a Kimmy (przynajmniej mam nadzieję, że coś z tego będzie).
Autorka na koniec postanowiła poznęcać się nad czytelnikiem, ponieważ tak zakończyła książkę, że kolejny tom chciałabym na wczoraj.
Podczas czytania zauważyłam kilka literówek, ale zupełnie nie przeszkadza to w czytaniu, raz jedna pomyłka wywołała nawet mój uśmiech.
Podsumowując, „Berło światła” polecam każdemu, kto lubi połączenie zagadki, przygody, fantastyki i romansu.
Nowa Gwinea
Gra bardzo się nam spodobała, uwielbiamy rozwiązywanie logicznych zagadek, a im więcej ich wariantów, tym lepiej. Z niektórymi wyzwaniami łatwo było się uporać, jednak wiele, zwłaszcza w zaawansowanej opcji, okazywało się trudnymi. Jednak w końcu na tym polega najlepsza zabawa dla mózgu, stawiać przed nim zadania i niech myśli intensywnie jak sobie dać z nimi radę.
Zawzięcie walczyliśmy o zdobywanie punktów, ćwiczyliśmy szybkie znajdywanie rozwiązania, wściekaliśmy się, kiedy udało się je chwycić bokami zamiast narożnikami, albo nie połączyć ze sobą. Rundy błyskawicznie przebiegały. Byłam pełna podziwu dla moich panów, którzy natychmiast chwycili rytm gry i nie mogli doczekać się startów w budowaniu nowych wiosek w odległej Nowej Gwinei. Radziłam sobie gorzej, ale po kilku rundach i ja odnalazłam się w systemie prowadzącym ku wygranej. Dzięki mocno rozgrzanym szarym komórkom i ekscytującej praktyce.
Po sto dziewięćdziesiąt zwykłych i trudnych plansz zatem nie ma opcji, aby gra nie wciągnęła na maksa, czy przyczyniła się do powstania wrażenia powtarzalności. Czterdzieści osiem kafelków chat, przypominających tetrisowe klocki, mocno popularne kiedyś, ale i dziś mające szerokie grono zwolenników logicznych szarad. Gra pomyślana dla od jednego do czterech uczestników. Do dyspozycji pionki, kostka z symbolami zwierząt totemicznych i tor punktacji.
Mocno zaangażowaliśmy się w dopasowywanie budynków, zakrywanie źródeł wody, krzewów owocowych, wylosowanych zwierząt totemicznych, tak aby zdobyć, jak najwięcej punktów. Koniec rundy następował po zakryciu pięciu oczek wodnych i okrzyku "Gwinea!". Mankamentem gry była miniaturyzacja totemów, moi rodzice mieli problem, aby mimo okularów odróżnić grafikę. Na szczęście na zewnętrznej stronie pudełka są powiększenia niektórych. Pod względem jakości wykonania kartoników nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń, spokojnie znosiły wielokrotne powroty do gry, a tych z pewnością będzie jeszcze wiele w naszym rodzinnym gronie.
Instrukcja przejrzyście i przyjaźnie opracowana, szybko chwytaliśmy reguły, uszczegółowienia i warianty. Wyjaśnienia wzbogacały przykłady prawidłowe i wymykające się zasadom. Stańcie się zapalonymi architektami egzotycznych wiosek, poczujcie smak plemiennego życia w dżungli i wakacyjnego ducha miłej rywalizacji. A ile się przy tym sympatycznie nagłówkujecie, i to w różnych kombinacjach, to czysty zysk i wyśmienita zabawa. Już rozglądamy się za poprzednimi grami Grzegorza Reichmana, przed nami rozrywka z "Ubungo" i "Papuą", będzie się działo.
Zapowiedź: Księga zaginionych opowieści. Historia Śródziemia
"Księga zaginionych opowieści to tom pierwszy Historii Śródziemia, najbardziej oczekiwanego przez fanów na całym świecie (w całości ukazała się tylko po angielsku, wybrane tomy natomiast opublikowano po francusku, niemiecku, szwedzku, hiszpańsku, węgiersku i rosyjsku) dwunastotomowego cyklu książek wydanych przez Christophera Tolkiena na podstawie zapisków i notatek, które pozostawił jego ojciec. Polskie wydanie zatem będzie pierwszą pełną edycją zagraniczną Tolkienowskiego oryginału.
Czerwona tygrysica
„Dziedzictwo krwi” Amelie Wen Zhao to jedna z lepszych książek, jaką miałam przyjemność przeczytać w zeszłym roku. Dlatego, gdy tylko drugi tom trylogii wpadł w moje ręce, od razu zabrałam się za czytanie. Jak tym razem oceniam dążenia Any do objęcia tronu?
Ana bez rodziny, pozbawiona tytułu i sojuszników musi znaleźć sposób, aby odzyskać tron i uniknąć zemsty ze strony okrutnej cesarzowej. Morgiana, aby dopiąć swego, nie będzie miała skrupułów dla nikogo, będzie przelewała krew zarówno powinowatych, jak i niepowinowatych.
Ana, by zwiększyć swoje szanse na powodzenie, postanawia zawiązać sojusz z Ramsonem Złotoustym. Jednak Ramson nigdy nie robi niczego bezinteresownie. We współpracy z Ana widzi, też korzyść dla siebie, nie będzie miał też oporów przed porzuceniem Any, gdy tylko sytuacja zrobi się niebezpieczna.
Zło rośnie w siłę, czy rewolucja przyniesie upragniony pokój?
„Czerwona tygrysica” to książka pełna intryg i akcji. Od początku jest się wrzuconym w wir wydarzeń, dlatego z początku brakowało mi kilku zdań przypomnienia, co działo się w poprzednim tomie. Między wydaniem tomu pierwszego i drugiego jest kilka miesięcy różnicy i chociaż wiedziałam, że „Dziedzictwo krwi” bardzo mi się podobało i mniej więcej kojarzyłam wątki, to nie wszystko tak dobrze pamiętałam. Na szczęście autorka w trakcie książki przypomina niektóre wydarzenia.
Tym razem Ana i jej sojusznicy wyruszają za morze, do ojczyzny Ramsona. Tam okazuje się, że nie wszystko jest tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka. Dawni przyjaciele już nimi nie są, natomiast okazuje się, że wrogowie nie są do końca źli. Nie wiadomo już komu ufać, a komu nie.
Pojawiają się też nowi bohaterowie, niestety głównie ci negatywni. Siostra Ramsona, Sorsha, jeśli dobrze przewiduję, może w zakończeniu trylogii mocno namieszać.
W tej części podobało mi się to, że bohaterowie sporo dorastają. Ana zaczyna panować nad swoim darem. Uzmysławia sobie, że może nim zdziałać dużo dobrego, niestety dochodzi do tego, gdy jest już za późno. Sporą przemianę przechodzi również Linn oraz Kais, nawet Ramson, staje się mniej samolubny.
W tomie pierwszym zabrakło mi trochę romansu, niestety w tej części również nie ma go zbyt dużo. Co prawda jest go więcej niż poprzednio, ale dalej, jak dla mnie za mało. Może zmieni się to w zakończeniu.
Żałuję, że o tej trylogii tak mało się mówi, ponieważ naprawdę warto po nią sięgnąć. Jest w niej akcja, nieoczekiwane zwroty wydarzeń i dobrze wykreowani bohaterowie.
Tajemnice Fleat House
Tam, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością, a ściany skrywają mroczne tajemnice, nie ma miejsca na całkowity spokój. Możemy chodzić korytarzami, śmiać się i robić wszystko, by zapomnieć, a jednak nadejdzie czas, gdy prawda ujrzy światło dzienne. Tylko, co zrobić, gdy będą przez to cierpieć niewinni?
Zarys fabuły
W jednej z prestiżowych prywatnych londyńskich szkół dochodzi do morderstwa. Ginie uczeń, pochodził z bogatej rodziny, szczycącej się tradycjami, ale nie był on zbytnio lubiany. Lubił znęcać się nad słabszymi i za nic miał jakiekolwiek granice. Tylko czy to powód, by go zabić? Sprawę prowadzi detektyw Jazz Hunter, która sama zmaga się z osobistymi problemami. Stara się jednak myśleć tylko o śledztwie, co nie jest takie trudne, bo szybko dochodzi do kolejnego morderstwa, a co gorsza, ze szkoły znika inny uczeń. Jakie tajemnice skrywają mury Fleat House?
O twórczości Lucindy Riley słyszał chyba każdy. Osobiście co chwilę natykam się na jej cykl Siedem sióstr, ale dopiero Tajemnice Fleat House sprawiły, że sięgnęłam po książkę jej autorstwa. Czy było warto dać szansę temu kryminałowi?
Moje wrażenia
Nie da się ukryć, że Lucinda Riley potrafiła zbudować w Tajemnice Fleat House niesamowity klimat. Trochę jakby gotycki, duszny, tajemniczy i niepokojący. Czytelnik nieświadomie zostaje nim otoczony i daje się pochłonąć kolejnym stronom. Powieść jest pełna tajemnic, co sprawia, że trudno rozgryźć, kim jest morderca. Z żalem przyznaję, że brakowało mi trochę opisów dochodzenia do konkretnych wniosków i odkrytych poszlak. Wyglądało to trochę tak, że na jednej stronie nic nie było, a na drugiej nagle detektywi mieli podejrzanego lub czegoś się dowiedzieli. Jednak pomimo tego powieść jest naprawdę dobrze napisana. Autorka tworzy kilka wątków, które początkowo niczym do siebie nie pasują, ale z czasem widać, jak mocno są ze sobą połączone. Skupia się tutaj na emocjach i relacjach międzyludzkich. Pokazuje, że prawda zawsze wychodzi na jaw, a konsekwencje naszych czynów mogą być straszne.
Słów kilka o bohaterach
Trudno mi tutaj wyróżnić którąś z postaci. Chociaż każda inna, bo dzieli ich niemalże wszystko, od wyglądu zaczynając, przez charakter, aż po maski skrywające ich prawdziwe oblicza. Wszyscy mają swoją przeszłość, są pełni wad oraz zalet. Za każdym razem potrafią zaskoczyć i mocno namieszać. Tak wiele historii, ludzkich błędów, nadziei oraz tragedii. I chociaż jest tego sporo, to łatwo było mi odnaleźć się w tym, kto jest kim.
Na zakończenie
Tajemnice Fleat House nie są idealną powieścią kryminalną, nawet byłabym skłonna stwierdzić, że to nieco mroczniejsza powieść z wątkiem kryminalnym. Bo dochodzenie toczyło się jakby obok, a ja co jakiś czas byłam informowana o jego efektach. A w głównym wątku toczyła się cała reszta, czyli odkrywanie przeszłości, skupianie się na relacjach między bohaterami i emocjach im towarzyszących. Nie twierdzę, że to zła książka, bo mimo wszystko miło spędziłam z nią czas, wciągnęłam się w wir wydarzeń, pochłaniał mnie ten klimat gotyckiego Londynu i byłam ciekawa tego, kto zabijał i jaki miał powód. Uważny czytelnik wyłapie to szybciej, niż zdradzi sama autorka.
Czy polecam Tajemnice Fleat House? Myślę, że każdy fan pióra Lucindy Riley sam prędzej czy później sięgnie po ten tytuł. Fani kryminałów mogą być jednak zawiedzeni brakiem dokładniejszego toku śledztwa. Jednak ci, co skupiają się bardziej na charakterystyce postaci, tym jak napisano powieść oraz zawartych w nich emocjach, nie powinni być rozczarowani. Pod tym względem ta książka jest rewelacyjna.
Garfield, tłusty koci trójpak tom 12
Potrójna porcja klasycznego Garfieldowego humoru
Paski komiksowe, na których główną rolę odgrywa kot Garfield uwielbiam właściwie od kiedy sięgam pamięcią. Zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój i pomagają oderwać się od rzeczywistości. Ku mojej ogromnej radości od paru lat nakładem wydawnictwa Egmont ukazuje się seria „Tłustych kocich trójpaków”, z których każdy zawiera po trzy oryginalne, anglojęzyczne zeszyty autorstwa Jim’a Davis’a.
O komiksie słów kilka
Dwunasty tom Garfielda mieści w sobie tytuły: „Garfield żyje pełnią”, „Garfield karmi kota” i „Garfield maska żarłocznej śmierci”. Jest w nim sporo pasków o pająkach, myszach i życiu uczuciowym (a raczej jego braku) Johna. Sam Garfield natomiast kończy już 20 lat! Komiks został wydany w twardej oprawie, na doskonałej jakości papierze i w pełnym kolorze. Cudownie prezentuje się na półce z pozostałymi tomami. Wszystkie oczywiście utrzymane są w jednej konwencji graficznej.
Moja opinia i przemyślenia
Jestem wierną fanką kota Garfielda, ale szczerze przyznam, że nie lubię jego nowej, animowanej wersji. Ma pewien urok, ale odnoszę wrażenie, że twórcy nie do końca wyłapali klimat komiksów. Garfield jest w animacji lekkim pozerem i ukrytym altruistą. Komiksowy kot natomiast to egoista i narcyz w czystej postaci. Dlatego też jego przygody tak bardzo nas bawią.
Ogromnie cieszy mnie, że wreszcie powoli kompletuję wszystkie wydane paski. Uwielbiam do nich wracać, szczególnie że na dobrą sprawę nie da się wszystkich spamiętać, jest ich tak wiele. To rozrywka na długie lata i wszystkie gorsze chwile. Podziwiam Jim’a Davis’a nie tylko za stworzenie kultowej postaci, ale również za jego niesamowitą wyobraźnię i nigdy niekończące się, rewelacyjne pomysły.
Podsumowanie
„Garfield. Tłusty koci trójpak” tom 12, to cudowny relaks dla zmęczonego codziennymi troskami umysłu. Podejście Garfielda do życia bywa wbrew pozorom ogromnie inspirujące i zwiera mnóstwo bezcennych rad na temat tego, jak sobie chociaż odrobinę odpuścić i pofolgować. Każdy dzięki niemu dowie się, że dobra drzemka nie jest zła, że kto rano wstaje ten jest niewyspany. Życie jest zbyt krótkie na niesmaczne jedzenie i zawsze należy mieć kogoś, kogo można wykorzystywać, kogo można tłuc i komu można się zwierzyć, choć do takich relacji z innymi, mało kto ma odwagę się przyznać. Lekturę serdecznie polecam! Kocie mądrości bywają na wagę złota, natomiast poprawa humoru jest zagwarantowana w zestawie.
Daredevil. Mark Waid. Tom 1
Pierwszy tom przygód Daredevila ze scenariuszem Mark Waida.
Jednym z ciekawszych Marvelowych bohaterów, którzy nie dysponują super mocami jest niewidomy prawnik Matt Murdock, który w walce ze złem działa pod pseudonimem Daredevil. Co jednak stałoby się, gdyby świat poznał jego prawdziwą tożsamość?
Zarys fabuły
Matt Murdock wraca do Nowego Jorku z wielkim hukiem, przerywając uroczystość ślubu jednego ze swoich wrogów. W domu planuje wznowić działalność prawniczą. Jednak mieszkańcy miasta zaczęli domyślać się jego prawdziwej tożsamości, co stanowi nie lada problem. Postanawia więc, że wyszkoli swoich klientów, by sami bronili się w sądzie. Wszystko idzie gładko, do czasu, aż nie trafia przypadkiem na grubszą sprawę, w którą zamieszany jest niewidomy pracownik, superkomputer i kilka międzynarodowych organizacji przestępczych.
Moja opinia i przemyślenia
Album zawiera zeszyty „Daredevil” #1–10 i 10.1 oraz „Amazing Spider-Man” #677.” Dlaczego w ten sposób? Ponieważ uniwersum Marvela jest bardzo chaotyczne, a jednak spójnie ze sobą połączone i jedne wydarzenia, wynikają z innych, czasami również takie, w których bohater pojawił się dosłownie na chwilę podczas przygód innej postaci. Dlatego taki zabieg jest konieczny, by jako czytelnik móc poskładać wszystkie elementy układanki.
Komiks wydany jest w twardej oprawie i ma niewielki, wygodny format. Wydrukowany został w pełnym kolorze, na doskonałej jakości papierze. To taka publikacja, która będzie idealnym dopełnieniem kolekcji komiksów ze świata Marvela.
Nowe przygody Daredevila nie są niczym wydumanym, to dokładnie to, co fajni bohatera lubią najbardziej. Klasyczne historie w starym stylu, pisane z humorem i bez ogródek. Nie niosą ze sobą żadnych ideologii, nie mają też drugiego dna. Komiks jest czystą, niczym nieskalaną rozrywką, dokładnie taką, jakiej potrzebujemy po ciężkim dniu w pracy, żeby oderwać się od własnej rzeczywistości, odpocząć i nabrać sił na nowy dzień.
Podsumowanie
Z lektury nowego komiksu „Daredevil” jestem bardzo zadowolona. Otrzymałam dokładnie to, czego po nim oczekiwałam. To doskonale rysowana, ciekawa przygoda, duża dawka akcji, spraw kryminalnych, bijatyk i nieco czarnego humoru. Niecierpliwie czekam na kolejne zeszyty pisane w dobrym, starym stylu. „Daredevil” Marka Waida dał mi to, co w komiksach o superbohaterach lubię najbardziej i czego od dawna bardzo potrzebowałam. Zdecydowanie polecam! Warto przeczytać.
Zapowiedź: Pielęgniarka
Doskonale skonstruowany thriller psychologiczny, w którym medyczne kwestie są pretekstem do zarysowania skomplikowanej intrygi, pełnej kłamstw, zawiedzionych nadziei i miłości. Szokujący zwrot akcji.
Zapowiedź: Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a. Scenariusz oryginalny
Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a – trzecia część czarodziejskiego cyklu książek dla młodzieży autorstwa J.K. Rowling i Steve’a Klovesa, którego akcja rozgrywa się w magicznym uniwersum Wizarding World.
Zapowiedź: Baśniowa opowieść
Siedemnastolatek otrzymuje w spadku niezwykłe dziedzictwo – klucz do równoległego wymiaru, w którym toczy się wojna między dobrem i złem; walka o najwyższą stawkę: przetrwanie zarówno tamtego świata, jak i tego, który znamy.
Historia klasyczna jak baśń czy mit. Zaskakująca i świeża, lecz jednocześnie pełna motywów, które w twórczości Stephena Kinga lubimy najbardziej. Być może wszyscy tę opowieść znamy, lecz wciąż chcemy ją czytać, gdy opowiadana jest na nowo, przez pisarzy tej rangi, co Stephen King.