Rezultaty wyszukiwania dla: Inni
Lucky Luke. Tortilla dla Daltonów. Tom 31
A to niespodzianka!
Bracia Daltonowie zostali porwani. Dziki Zachód mógłby odetchnąć z ulgą, gdyby nie fakt, że za Rio Grande dotarła wątpliwa sława braci i nawet tam ich sobie nie życzą. Ten feralny incydent może doprowadzić do zerwania stosunków dyplomatycznych między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem. Z zaistniałą sytuacją musi się zmierzyć najlepszy człowiek, a mianowicie Lucky Luke. Ma on przywrócić Daltonów na łono Ameryki.
A co porabiają Daltonowie na przymusowych wakacjach w Meksyku. Po pierwsze kombinują jak nie dać się zabić Emilowi Espualesowi, po drugie robią to, co zazwyczaj, czyli próbują obrabować bank i po trzecie unikają ekstradycji z ręki Luke Lucke'a.
„Tortilla dla Daltonów” to trzydziesty pierwszy album z serii o Lucky Luke'u, który swoją osobą towarzyszy polskim czytelnikom od prawie 57 lat, choć szerszej publiczności znany jest tak naprawdę od lat dziewięćdziesiątych. Dla mnie Lucky Luke dotąd istniał wyłącznie, jako postać kreskówki, a ten album jest dla mnie pierwszym, z którym mam przyjemność się zapoznać. Przyjemność z góry wiadoma, jakby mogło by być inaczej, gdy scenariusz napisał niezrównany René Goscinny, którego współpraca z pomysłodawcą i rysownikiem Morrisem (właść. Maurice de Bevere) przebiegała idealnie.
„Tortilla dla Daltonów” jest w rzeczy samej przewrotna. Oto wszyscy pozbyli się Daltonów i powinni radować się wolnym od nich Dzikim Zachodem. Niestety sława wyprzedza gang i na propozycje rządu amerykańskiego, by przyznać obywatelstwo meksykańskie krnąbrnym braciom, ambasador Meksyku nie ma zamiaru przystać. Jest to jeden z niewielu komiksów, w którym czarne charaktery bardziej przemawiają do mnie, niż szlachetny kowboj. Przyczyna jest prosta. Postać Lucky Luke'a, bohatera małomównego jak Gary Cooper i dystyngowanego, jak Clarke Gable, nie ma możliwości zachowywać się tak komicznie, jak wybuchowy Joe, spolegliwi Jack i William, a przede wszystkim, jak niezwykle głupi Avrell. Przykro przyznać ale relacje Jolly Jumpera, wiernego wierzchowca Luky Luke'a, z poczciwie głupim Bzikiem, dostarczają o wiele więcej emocji, niż główny bohater. Oczywiście tak miało być i tylko dzięki tym opozycjom, ten komiks od wielu lat cieszy się takim powodzeniem.
Trzydziesty pierwszy album przygód Lucky Luke'a jest zabawny i przewrotny. Dostarcza czytelnikowi odpowiednią dawkę dobrego, co ważniejsze, inteligentnego humoru. Polecam serdecznie, a sama z przyjemnością sięgnę po inne tytuły tegoż udanego duetu Morris & Goscinny.
Niegodziwość
“Niegodziwość” to piąty i ostatni tom fenomenalnej serii “Przeczucia” Amy A. Bartol, która z pewnością spodoba się miłośnikom “Zmierzchu” Stephenie Meyer czy “Darów anioła” Cassandry Clare. To opowieść o mrocznych tajemnicach, przeznaczeniu i wielkiej miłości, która przezwycięża największe przeciwności.
Zakończenie tej niezwykłej serii (choć nie można powiedzieć, by była to literatura szczególnie ambitna) obfituje w ogrom informacji i wydarzeń. Autorka stara się pozamykać wszystkie wątki, wyjaśnić wszelkie wątpliwości, odpowiedzieć na nasuwające się pytania. Często czytelnik może się przez to czuć odrobinę skołowany, jednak to nagromadzenie wszystkich wiadomości jest jak najbardziej uzasadnione. W końcu jest to zamknięcie dość skomplikowanej historii z wieloma wątkami pobocznymi, z których każdy ma ogromne znaczenie dla części odbiorców.
Amy A. Bartol nadal posługuje się prostym językiem pozbawionym homeryckich porównań i epickich wypowiedzi, jednak dzięki temu jej książki są tak dobrze przyswajalne i czyta się je błyskawicznie. Jest w tym wszystkim bardzo prawdziwa, a wykreowane przez Amerykankę postaci głęboko zapadają w pamięć.
Niezmiennie jednym z najważniejszych wątków pozostaje wielka miłość i choć często to nadmierne zaciekawienie płci przeciwnej osobą głównej bohaterki może drażnić, tak historii tej nie można odmówić uroku. Evie to postać w którą nastolatki (i nie tylko one) chciałyby się wcielić choć na chwilę, dzięki czemu seria “Przeczucia” to fantastyczny sposób na oderwanie się od szarej i smutnej codzienności. To jedna z tych skrajnie słodkich - często wręcz przesłodzonych - powieści, których większość kobiet potrzebuje od czasu do czasu, by przeżyć osobliwą przygodę, by poczuć się inaczej.
Zakończenie pozostawia lekki niedosyt. Bartol nie wyjaśniła kilku kwestii, nie do końca klarownie zobrazowała czytelnikom dalsze losy bohaterów, jednak dzięki temu autorka pozostawiła wolną drogę wyobraźni fanów tej historii. Tego typu zakończenie może sugerować, że “Niegodziwość” wcale nie jest ostatnim tomem opowieści o przygodach Evie, Reeda, Russela, Buns i Brownie, jednak jak poinformowała sama Amy A. Bartol - nie ma żadnych perspektyw na kontynuowanie tej serii. Czytelnicy powinni być jednak z tego faktu zadowoleni - bowiem skoro sama autorka woli rozstać się z wykreowanymi przez siebie bohaterami, nic dobrego nie wyszłoby z ciągnięcia na siłę omawianej opowieści.
Moc srebra - zapowiedź
„Cudowna, wielowątkowa i magiczna. Książka, w której chciałbyś zamieszkać na zawsze”. - „Publishers Weekly”
Naomi Novik zaprasza do świata tajemnych mocy, bogactwa i panicznego strachu!
Mirjem, doprowadzona do ostateczności chorobą matki, postanawia przejąć nieudolnie prowadzony przez ojca rodzinny interes. Stanowcza i zimna jak lód, skutecznie egzekwuje wszelkie należności od pożyczkobiorców. A kiedy dziadek przekazuje jej pięć kopiejek w srebrze, Mirjem oddaje mu dług w złocie. W okolicy rozchodzi się wieść o młodej lichwiarce, która potrafi zamieniać srebro w złoto. Dla Mirjem jednak ta sława okazuje się przekleństwem. Zaczyna się bowiem nią interesować król Starzyków – obdarzonych nadnaturalnymi mocami, tajemniczych lodowatych istot, które wzbudzają trwogę wśród zwykłych śmiertelników.
Świeża i pełna wyobraźni opowieść oparta na motywach baśni braci Grimm.
Dynia i Jemioła
Aneta Jadowska jest jedną z najbardziej popularnych autorek urben fantasy w Polsce. Prócz uczestnictwa w kilku dobrych antologiach stworzyła niezwykle rozbudowany świat Thornu, na który, w tej chwili, składa się kilanaście książek. Posiada olbrzymią rzeszę fanów, z płcią piękną na czele. Tym razem na zbliżające się święta dostajemy jej pierwszy własny zbiór opowiadań - Dynia i Jemioła. Jest to gratka dla fanów Thornu, gdyż antologia zawiera dość zabawne, lekkie i ciekawe opowiastki, które tyczą się właśnie bohaterów jej znakomitej serii!
Świąteczny koniec roku, okres od Halloween do sylwestra . Oto magiczny czas między dynią a jemiołą
Dora Wilk, Nikita, Witkacy, Karma, Malina, Roman, Baal i inni przybywają z nowymi historiami. Burzliwe przygody i ciepłe opowieści – wszystko, czego trzeba, by przegonić zimową chandrę. Słodkie i ostre, romantyczne i całkowicie nieprzewidywalne. Opowiadania ze świata Thornu są jak czekoladki w doskonałej bombonierce. Nie poprzestaniesz na jednym!
Jedenaście opowiadań, którymi częstuje nas Aneta Jadowska to w większości krótkie, fajne opowieści, którym zawsze towarzyszy mniej bądź bardziej widoczny klimat zbliżającej się zimy, a co za tym idzie - Halloween oraz Bożego Narodzenia. Jeśli chodzi o święto zmarłych, jest to doskonałe tło to tworzenia klimatu tajemnicy i grozy, co autorce wyszło rzecz jasna bardzo fajnie. Mamy też licznych Mikołajów, choinkę i zapach pierników w tle. Wszystko to okraszone jest lekkim humorem i dystansem do rzeczywistości. Większość tekstów zostaje opowiedziana z perspektywy twardych, charakternych kobiet - czyli generalnie nic nowego, bo Pani Aneta już przyzywczaiła swoich czytelników do takiejgo punktu widzenia. Jest to jak najbardziej atut całości i niekoniecznie oznacza, że dzieło skierowane jest własnie do płci przeciwnej!
W aktualnym okresie pojawia się sporo książek o tematyce świątecznej. Ludzie szukają czytadeł na dłuższe wieczory, Święta sprzyjają zaś aurze zadumy i chwili wytchnienia nad lekturą. Książka Anety Jadowskiej pt. Dynia i Jemioła to kwintesencja świątecznego kliamatu, czasami wręcz ociekająca patosem, aczkolwiek podana w sposób bardzo rozrywkowy, lekki i humorystyczny. W dodatku to w jakiś sposób część jej świetnego i lubianego uniwersum, co powinno być ostatecznym argumentem dla fanów twórczosci autorki. Polecam.
Wezwanie do zemsty
Trzeci tom „Kronik Manticore”, serii Davida Webera i Timothy’ego Zahna, osadzonej w realiach świata Honor Harrington. Jeśli chcecie wiedzieć, co się działo przed erą słynnej bohaterki, sięgnijcie po tę książkę!
Royal Manticoran Navy przeżywa poważny kryzys po ataku najemników na królestwo. Nie wiadomo, kto stał za próbą najazdu i co chciał osiągnąć, na dodatek różne frakcje w parlamencie i rządzie starają się zdyskredytować marynarkę wojenną i osłabić ją dla własnych zysków politycznych.
Oficerowie, tacy jak Travis Long i Lisa Donnelly, na których spoczywa ostateczny ciężar ochrony Gwiezdnego Królestwa Manticore, muszą zmierzyć się ze wszystkimi tymi przeciwnościami. Staje się to szczególnie trudne, gdy dochodzi do tragedii, która dotyka panujący ród Wintonów. Teraz wszystko zależy od wewnętrznej równowagi sił i rozsądku tych, którzy mogą jeszcze coś zdziałać.
Dynia i jemioła. Nietypowe historie świąteczne
Najpyszniejsze opowiadania tej zimy!
Świąteczny koniec roku, okres od Halloween do sylwestra. Magiczny czas między dynią a jemiołą.
Dora Wilk, Nikita, Witkacy, Karma, Malina, Roman, Baal i inni przybywają z nowymi historiami. Burzliwe przygody i ciepłe opowieści to wszystko, czego trzeba, by przegonić zimową chandrę.
Ludzie Północy. Saga islandzka
Najazdy wikingów są kojarzone głównie z terenami Skandynawii i Wielkiej Brytanii, znacznie mniej miejsca literatura poświęca podbojowi mniej przyjaznych obszarów jak Islandia czy Wyspy Owcze. Z tym większą przyjemnością sięgnęłam po drugi tom Ludzi Północy, który ukazał się kilka tygodni temu nakładem Wydawnictwa Egmont.
Pierwszy tom, w którym zostało zebranych pięć niezależnych historii mających miejsce w Anglii i Irlandii, okazał się więcej niż dobry. Dobrze przemyślane scenariusze autorstwa Briana Wooda świetnie komponowały się z ilustracjami takich artystów jak Dean Ormston, Danijel Žeželj czy Davide Gianfelice. Nic więc dziwnego, że poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko. Czy drugi tom spełnił pokładane w nim nadzieje? Całkowicie! Saga islandzka to bardzo dobra kontynuacja, trzymająca dokładnie ten sam wysoki poziom co opowieści anglo-saskie.
Tym razem mamy do czynienia z czterema historiami – trzema nieco krótszymi oraz jedną obszerną tak, że zajmuje połowę całego tomu.
Akcja Morskiego szlaku toczy się najwcześniej ze wszystkich historii. Przedstawia losy pewnej załogi, której kapitan postanawia przejść do historii, żeglując na północny-zachód, daleko poza tereny znane wówczas Europejczykom.
Swen Nieśmiertelny to przyjemna niespodzianka i powrót do bohaterów znanych z jednej opowieści z poprzedniego tomu. Aby za bardzo nie spoilerować, zdradzę tylko, że pokazuje interesujące zestawienie młodzieńczej buty z doświadczeniem i determinacją.
Dziewczyna w lodzie jest najbardziej przejmującą i poruszającą z zawartych tu historii. Opowiada o pewnym starym człowieku, który odnajduje zamarznięte ciało młodej dziewczyny i postanawia odkryć, jak zginęła.
Trylogia islandzka to z kolei historia dwóch wpływowych islandzkich rodów, które rywalizują ze sobą od czasów pierwszych islandzkich osadników. Rodowa waśń przekracza granice rozsądku i wpływa na wszystkich mieszkańców wyspy.
Każda z zawartych tu opowieści jest mroczna i czasem do bólu wręcz realna. Morskie wyprawy to nie kilkudniowe machanie wiosłami, lecz wykańczająca, pozbawiająca zmysłów harówka. Spotkania z nowymi ludami bywają dalekie od przyjacielskich, a w ciężkich czasach z ludzi wychodzi zwykle to co najgorsze. Niewiele jest tu postaci w pełni pozytywnych, zdecydowana większość ma w sobie twardość, bez której by nie przetrwali. Inni to z kolei zwykli nikczemnicy.
Od strony technicznej komiks też prezentuje się świetnie. Twarda oprawa, wygodny, ale duży format oraz dobrej jakości papier to duży plus. Jeszcze większym jest strona graficzna i ilustracje autorstwa Fiony Staples, Becky Cloonan, Danijela Žeželja, Davide Gianfelice, Declana Shalveya i Paula Azaceta. Mimo że poszczególne historie różnią się stylem i klimatem, jest w nich moc i mocno przemawiają do wyobraźni.
Mówiąc krótko, gorąco polecam wszystkim fanom nordyckich klimatów!
Nowy dom na Wyrębach 2
Druga część Nowego domu na Wyrębach po raz kolejny przenosi czytelnika do mrocznych, kryjących liczne tajemnice Wyrębów. Dwa pierwsze spotkania z niewytłumaczalnymi zjawiskami, przed którymi po zmroku chroni jedynie poświęcona świeca, były bardzo udane. Jak więc wypadło trzecie i ostatnie?
Książka stanowi bezpośrednią kontynuację poprzedniej części. Dotąd sceptyczny Hubert Kosmala przekonuje się, że w Wyrębach działają moce, których natury nie jest w stanie racjonalnie wyjaśnić. Co gorsze, nawet po powrocie do własnego domu, wiele kilometrów od przeklętego domu, który odziedziczył, nadal dręczą go koszmarne sny. I to takie, które wydają się wyjątkowo realne, a przez to naprawdę niebezpieczne.
Obok relacji Kosmali nadal możemy też śledzić historię Ewy Firlej, a to za sprawą prowadzonego przez nią dziennika. Dziewczyna jest przerażona ostatnim spotkaniem z Mikołajem, z którym planowała ułożyć sobie dalsze życie, a którego ciemnego oblicza do tej pory nie poznała. A to również za sprawą domu, który połączył losy wszystkich bohaterów.
Charakterystyczną cechą twórczości Dardy staje się dosyć leniwie prowadzona narracja, co w zależności od podejścia czytelnika może być zarówno zaletą, jak i wadą powieści. Przez pierwszą połowę książki właściwie niewiele się dzieje – głównego bohatera dręczą sny i wątpliwości, Ewa radzi sobie z traumą, a w Wyrębach i okolicy nadal gromadzi się zło, jednak niejako obok najważniejszych postaci, a nie w bezpośrednim związku z nimi. Dopiero potem wydarzenia nabierają tempa, które utrzymuje się aż do ostatniej strony. I to już jest naprawdę dobre.
Przy okazji recenzji pierwszej części Nowego domu... pochwaliłam autora za to, że na bazie pomysłu z pierwszego tomu, w kolejnym stworzył właściwie nowy horror. Teraz sukcesywnie rozwija świeży pomysł, tworząc historię, która wciąga, lecz jednocześnie niewiele ma wspólnego z jego debiutancką książką. Nie bez pewnego żalu muszę przyznać, że chociaż Nowy dom... jest naprawdę niezłą powieścią grozy, to jednak nie ma w niej tego specyficznego klimatu pierwszego Domu na Wyrębach. Są za to elementy, które z pewnością przypadną do gustu miłośnikom słowiańskich klimatów.
Mówiąc krótko, powieść stanowi udane zakończenie całej historii, a fani pisarza powinni być usatysfakcjonowani. Polska groza ma się całkiem przyzwoicie.
Epoka Antychrysta
“Epoka Antychrysta” Pawła Lisickiego bardzo mnie zaskoczyła. Głównie tym, że spodziewałam się względnie lekkiej powieści o tym, jak na Tron Piotrowy wstępuje Antychryst i zaczyna się koniec świata, jak to Apokalipsa opisuje. Nic bardziej błędnego.
“Epoka Antychrysta” to stylizowana na reportaż historia wstąpienia na tron papieski papieża Judasza. Z tym, że Judasz niczym specjalnym już nie jest w stanie błysnąć w świecie, w którym skutki poprawności politycznej z XXI wieku ewoluowały do zachowań tak skrajnych, że aż patologicznych. Judasz ze swoją misją zniszczenia chrześcijaństwa i odsunięcia ludzi od Boga nawet nie musi się specjalnie wysilać. Szczęśliwie w tym całym “nowoczesnym ideologicznie” świecie trafiają się jednostki myślące tradycyjnie i tradycyjnych wartości broniące. Co z tego wyniknie? Nie będę spojlerować.
Lisicki opisuje rzeczywistość powieści w taki sposób, że początkowo odbierałam ją jako absurd totalny, aż zniechęcający do doczytania jej do końca. Ta niechęć powoli zmieniała się w strach, że to jednak naprawdę może się ziścić, o ile obecna poprawność polityczna w tłumaczeniu prawem do różnorodności pewnych zachowań nie wyhamuje, póki jeszcze nie jest za późno. A życia w świecie aż tak pozbawionym sacrum, aż tak relatywizującym moralność, nie chciałabym doczekać. Nie chciałabym doczekać czasów, kiedy to celebryci będą głosem sumienia społeczeństwa, kiedy wyznawanie takich wartości jak życie rodzinne, szacunek do własnej płci, czy kult osób zmarłych będzie uznawanym za niebezpieczne wynaturzenia. Przesłanie Lisieckiego jest bowiem proste: koniec świata to nie wojna atomowa i pożary. To ten moment, w którym moralność, prawa naturalne (dla wierzących jednoznaczne z prawami boskimi) przestaną mieć znaczenie, a ludzie kierujący się nimi zostaną uznani za odszczepieńców. To krzyk, że obecnie wypracowane normy moralne, szanujące inność wynikającą z wolnej woli bądź genów są optymalne, by zachować społeczeństwo jako zdrowo funkcjonującą, niezdegenerowaną grupę.
Mam też wrażenie, że tak powiastka apokaliptyczna o czasach ostatecznych, jak pisze o niej sam autor, to również ukryta przestroga dla samego Kościoła Katolickiego. Przestroga przed każdą skrajnością, w jaką ta instytucja może popaść. I zapowiedź ciężkich czasów dla kolejnych papieży, którzy z jednej strony powinni iść z duchem czasu, prowadząc kościół z uwzględnieniem przemian społecznych - naturalengo procesu rozwoju ludzkości, ale też nigdy nie stracić z oczu wartości dla wiary chrześcijańskiej fundamentalnych. Że są pola, na których Kościół ustąpić pola nie może, a jednym z tych pól jest nauczanie o Bogu - miłosiernym i sprawiedliwym, o Kościele, który przyjmie na swe łono rozwodnika, homoseksualistę, czy transseksualistę, natomiast nigdy nie pozwoli na to, by całe pokolenia wychowywać w przymusie doświadczeń seksualnych, które nie wynikają z ich natury. To tylko przykłady tego, co pod płaszczykiem powiastki serwuje nam autor. I wbrew pozorom nie jest to lekka lektura. Przeciwnie - po zakończeniu powieści jest o czym myśleć przez długi czas.
Bogowie pustyni
Jeden lud, jedna rada, jedna władza. Jeden władca?
Zahred powrócił. W innych czasach, innym miejscu i od pierwszych stron z mocnym uderzeniem. Stary król zostaje obalony, a władza przechodzi w ręce ludu. Buntowników zaś prowadzi do walki nie kto inny, jak Zahred właśnie. Pierwszy w bojowym szyku. Pierwszy do zadania królobójczego ciosu, którego inni nie są w stanie zadać. Pierwszy, by rzucić wyzwanie bogom i splunąć im prosto w kamienną i niewzruszoną twarz.
Bogowie pustyni to drugi tom Siedmioksięgu grzechu, który - jeśli utrzyma dotychczasowy poziom – może się okazać najlepszym z cykli w dorobku autora. Historia Zahreda zapowiada się o tyle interesująco, że każda powieść toczy się w innych czasach i stanowi niezależną, zamkniętą opowieść. Spiżowy gniew opowiadał o epoce brązu i dawnych królestwach. W Bogach pustyni mamy z kolei do czynienia ze starożytnym Egiptem u zarania jego powstania. Nie oznacza to jednak, że można sięgać po nie w przypadkowej kolejności, zdecydowanie warto zacząć od pierwszego, by w pełni zrozumieć, co kieruje głównym bohaterem. Bez znajomości wydarzeń ze Spiżowego gniewu, jego postępowanie w Bogach pustyni może wydać się co najmniej niezrozumiałe.
Zahred to postać o tyle tragiczna, co mocno dwuznaczna i trudna do łatwego zaszufladkowania. Jest wyrachowany, gotowy na wszystko, by osiągnąć swój cel. Ludzie są dla niego jedynie pionkami, dzięki którym może prowadzić własną grę. Bez wahania jest w stanie wysłać oddane mu tysiące wojowników na pewną śmierć, czy w jednej chwili porzucić tych, którzy mają go nawet nie tyle za sprzymierzeńca, co za przyjaciela. Odniosłam jednak przy tym wrażenie, że w drugim tomie zyskał mimo wszystko znacznie bardziej ludzki wymiar niż w pierwszym.
Tak jak w niemal każdej powieści Gołkowskiego akcja mknie do przodu niczym torpeda. Jak przystało na brutalne czasy, nie brak też krwawych wojen, bitew i potyczek. Mało tego, wydaje się, że stanowią one co najmniej połowę tej historii. Jakie czasy, taki człowiek, więc i twardych, pozbawionych skrupułów ludzi jest tu dostatek. Nie ma też większej różnicy, czy mamy do czynienia z kobietą, czy mężczyzną – niemal każdy po prostu chce przetrwać, a przy okazji ugrać coś dla siebie. Niewiele jest postaci szlachetnych, czy po prostu po ludzku dobrych. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Gołkowski wydobywa z każdego to, co najgorsze, czy też najniższe. Czy to źle? Gdy mowa o powieściach, oczywiście absolutnie nie. Szczególnie mocno dostaje się tu kapłanom, co właściwie znając stosunek autora do religii nie powinno dziwić.
Podsumowując, Bogowie pustyni to historia zupełnie inna od Spiżowego gniewu, nadal jednak bardzo dobrze poprowadzona, wciągająca i zwyczajnie rozbudzająca ochotę na więcej. Chwała niech będzie autorowi za tempo pisania, obyśmy jak najszybciej doczekali Świątyni na bagnach.