kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Historia

sobota, 14 marzec 2020 22:59

Rotmistrz Polonia

Historia lubi zataczać koło. Dzięki temu możemy cieszyć się czymś, co dawniej radość sprawiało naszym przodkom. Można zastanawiać się, czy dawne zwyczaje i sposób myślenia lub postrzegania czegoś sprawdzi się teraz. Warto jednak działać i spróbować połączyć stare z nowym. Czy Rotmistrz Polonia odnajdzie się w nowej rzeczywistości?

Kiedyś był legendą. Jego siły obawiał się każdy, kto choć raz miał styczność z opowieściami o wyczynach rotmistrza. Złamało go życie, a z najlepszego żołnierza stał się pijakiem, który na nowo musi odnaleźć w sobie siłę, która była kwintesencją jego dawnych działań. Nadchodzą Reptilianie, a czasu, by odkryć, kto jest w szeregach wroga, jest niewiele. Jego legenda przygasa, a ojczyzna wzywa na kolejną bitwę. Pora na sukces dawnych zdolności, a może koniec pewnej epoki?

Postać, jego historia i cała układanka składająca się na świat, w którym całość zdawać się będzie na rzeczywistą. Tak rozpoczyna się niemal każda przygoda z tworzeniem historii, którą potem czytają tysiące, a nawet miliony. A gdyby tak zamieszać im w głowach i zrobić wszystko, by uwierzyli, że bohater już istniał, a oni patrzą na odświeżone przygody?

Takim sposobem narodził się Rotmistrz Polonia, który jest świetnie spreparowanym żartem, mogącym zmylić niemalże każdego. Artykuł o samej postaci i jego domniemanym twórcy- Janie Marwickim to początek niezwykle dokładnie spreparowanej całości. Autor zachwyca i balansuje na krawędzi między żartem a śmiesznością. Całość pełna jest szczegółów uwierzytelniających przedsięwzięcie.

Tło historyczne, prawdopodobne losy bohatera dawnych lat i ilustracje, które różnią się stylem, wskazującym na faktyczne datowanie w latach, których miały dotyczyć. Niemalże wszystko pasowało jak ulał, a czytelnik czuł klimat miejsc, wydarzeń i potrafił się utożsamić z rotmistrzem. Kogóż nie ruszyłaby historia, która powstała z miłości do postaci z dzieciństwa? Jakież było więc moje zaskoczenie, gdy prawda okazała się bardziej złożona.

Nie zmienia to jednak faktu, że niczym urzeczona przyglądałam się każdej kresce i fascynowałam mnogością szczegółów. Kupiła mnie historia i sposób, w jaki została stworzona. Trzeba przyznać twórcom, że znają się na rzeczy i mają niezwykłe wyczucie w tworzeniu słowem i obrazem. Album z pewnością zainteresuje każdego fana powieści graficznych oraz miłośników historii. Świetnie sprawdza się jako tło przygód dla niejednego bohatera o silnym charakterze.

Dział: Komiksy
czwartek, 12 marzec 2020 00:34

Zapowiedź: Dziesięć tysięcy drzwi

W tej zniewalającej, pełnej liryzmu debiutanckiej powieści, której akcja rozgrywa się  na początku XX wieku, młoda kobieta odnajduje tajemniczą księgę i wyrusza w fantastyczną podróż ku samopoznaniu.

Dział: Książki
środa, 11 marzec 2020 00:36

Wszystko, co wiemy o UFO

Mick Jagger, Will Smith, Victoria Beckham, Tom Cruise, Robbie Williams. Co łączy te nazwiska? Otóż oni wszyscy wierzą w UFO!

Dział: Książki
środa, 11 marzec 2020 00:24

Szczypta magii

 

Trzy siostry, rodzinna klątwa i…

Baśnie pokochałam we wczesnym dzieciństwie, a miłość do nich rosła i kształtowała się z upływem czasu, wraz ze mną. Mimo że jestem już dorosła i mam własne dzieci, to w dalszym ciągu z ogromną przyjemnością sięgam po takie tytuły jak „Szczypta magii” spod pióra Michelle Harrison.

Zarys fabuły

Na niewielkich rozmiarów wyspie, w cieniu przerażającego więzienia, pod opieką prowadzącej karczmę babci, mieszkają trzy siostry. Dziewczynki wiodą całkiem zwyczajne życie, nie mają jednak pojęcia, czemu nie wolno im odwiedzać sąsiednich wysp ani zobaczyć upragnionego lądu. Podczas Halloween jednak średnia z nich, Betty, twardo postanawia się nie poddawać i próbuje uciec z domu, by wziąć udział w festynie organizowanym przez sąsiednie miasteczko. Po tym wydarzeniu siostry dowiadują się o rzuconej na ich rodzinę klątwę. Jeżeli którakolwiek z nich opuści wyspy Wronoskału, umrze. Czy uda im się zdjąć klątwę i jaki będzie dalszy ciąg tej historii?

Moja opinia i przemyślenia

Ułożona przez Michelle Harrison historia jest piękna i niezwykle wciągająca. Nie ma w niej elementów o smaku waty cukrowej, jest wiele mroku i szczypta okrucieństwa, ale pojawia się również wiele miłości, dobroci i ciepła. Główną bohaterką, Betty, średnią z sióstr Wspacznych, kieruje chęć poznania świata i przeżywania niesamowitych przygód. Prawdziwą determinacją jednak napełnia ją dopiero chęć pomocy siostrom, gdy te znajdują się w potrzebie. 

Książka jest doskonale napisana. Pojawia się w niej wiele plastycznych opisów i prostolinijna, ale oryginalna fabuła. To jedna z tych niesamowitych, porywających historii, które czyta się z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej strony. Ostatnio niestety nie trafiam na zbyt wiele takich tytułów, dlatego spotkanie ze „Szczyptą magii” sprawiło mi tym większą radość. Na uwagę zasługuje także doskonałe tłumaczenie Łukasza Małeckiego, który dziwaczne autorskie nazwy miejsc przekształcił w taki sposób, że doskonale komponują się z językiem polskim, a jednocześnie zachowują swój niepowtarzalny klimat i oryginalność. 

W moje ręce trafił egzemplarz przedpremierowy, ale podejrzewam, że wydawnictwo Literackie zadba również o doskonałą oprawę wizualną książki. To wydawca znany z tego, że jego publikacje są nie tylko doskonałe pod względem warsztatu, ale również i jakości oraz uroku wydań, które zaspakajają wszystkie potrzeby estetyczne czytelników. 

Podsumowanie

„Szczypta magii” to jeden z tych tytułów, które w 2020 roku koniecznie trzeba przeczytać. To przepiękna opowieść o magii, siostrzanej miłości, klątwie i żądzy przygód. To świetnie napisana, doskonale ułożona historia, która zostanie w mojej biblioteczce na półce wśród ulubionych tytułów i będzie cierpliwie czekała, aż moje dzieci dorosną na tyle, bym mogła się z nimi podzielić tą cudną opowieścią. 

 

Dział: Książki
poniedziałek, 09 marzec 2020 11:07

Maria Skłodowska-Curie, Juliusz Verne

Świat pełen jest kawałków tworzących większą całość. Jedne znane od wieków, inne ukryte przed niemalże każdym. By odkryć, co skrywa się za osłoną tajemnicy, niewiedzy, wystarczy otworzyć się na otaczające nas życie.

Tak wiele ukrytych miejsc. Substancji, które czekają, by ktoś odkrył ich działanie. Może i wiele już odkryto, dokonano wielkich rzeczy, ale czy warto poddać się, gdy los daje nam tyle możliwości? Pęd do wiedzy, miliony zadanych pytań i on, twój brzdąc ciekawy świata. Niezależnie od wieku, nasze pociechy potrzebują pewności, że stworzone są do wielkich rzeczy, że mogą wszystko i tylko oni sami są swoim ograniczeniem.

Bez względu, jaką wybiorą drogę, potrzebne im będą cechy, które posiadali bohaterowie, odkrywcy, wielcy tego świata. Co takiego może nauczyć się dziecko od Marii Skłodowskiej-Curie? Jakie rady skrywa życie Juliusza Verne'a? Na te i wiele innych pytań odpowiedzieć może seria książek Moi bohaterowie.

Każdy tom to pięknie zilustrowana i zamknięta w twardej oprawie historia jednej z wielkich postaci. Tak jak dużo jest dziedzin życia, tak i bohaterskich postaci jest sporo. Dzieci będą mogły dowiedzieć się, jak wyglądało życie poszczególnych postaci, z jakimi przeciwnościami losu musieli się mierzyć, by zostać wielkimi swoich czasów.

Każda historia to piękne i niezwykle barwne ilustracje o lekkiej i niezwykle plastycznej kresce, która podkreśla rodzaj literatury, uwydatniając równocześnie wygląd postaci. Maria w swoich czasach nie miała lekko. Musiała zmierzyć się z poniżaniem ze względu na płeć i umniejszaniem jej zasług. Długie lata nie miała sprzętu, pieniędzy czy możliwości choćby na podobnym poziomie, co równi wiedzą mężczyźni. Jej hart ducha i wiara w siłę potrzebną do pokonania przeciwności postawiła na jej drodze mężczyznę, który wspierał każdą jej myśl.

Czy potrzeba więcej słów, gdy patrzysz na jej poszczególne dokonania spisane na osi czasu od narodzin, aż po śmierć i wszystkie dokonania?

Historia Marii nie tylko uczy siły i wiary w siebie. To opowieść o miłości, poświęceniu i nauce, która nie wybiera między płcią. Wytrwałość i głód wiedzy już czekają na nasze maluchy.

Poza tymi cechami ważna, jeśli nie najważniejsza jest wyobraźnia. Od nas zależy czy dziecko będzie rozwijać tę sferę swojego umysłu i dumnie korzystać z tego, co skrywa świat wyobraźni. Najlepszym przykładem na siłę fantazji jest życie Juliusza Verne'a, który stworzył wiele powieści zabierających nas w dalekie podróże. Musiał się on zmierzyć z brakiem funduszy, nielubianą pracą. Na szczęście nie poddał się i dawał upust swoim pomysłom, pisząc.

To dzięki opowieściom z dzieciństwa snutych przez matkę młody Verne wiedział, co chce robić w życiu. Czasy, w których żył nie były łatwe dla ludzi chcących pisać. Jemu udało się pójść za głosem serca i tworzyć historię, których znakiem rozpoznawczym była dalekowzroczność. Pozwalał swoim bohaterom odkrywać co nieznane i niemożliwe do realizacji. Tak za sprawą niespożytej fantazji nakreślał przyszłe wynalazki i możliwości ludzi, które mieli zdobyć dopiero w przyszłości.

Skłodowska dokonała znaczących odkryć i zapisała się w historii jako silna i znacząca kobieta. Verne wyprzedził wyobraźnią kilka wieków. Działając zgodnie ze sobą, pomagali innym, a historia z wdzięcznością o nich pamięta.

Chcecie dowiedzieć się więcej? Wystarczy sięgnąć po serię Moi Bohaterowie, którą można kupić w salonach prasowych w całej Polsce. Co miesiąc pojawia się kolejny pakiet dwóch bohaterów. Kto będzie następny?

Każda książka zawiera odrębną historię postaci, która odegrała znaczącą rolę w swoich czasach. Na końcu na dociekliwych czeka oś czasu, z oznaczeniami znaczących momentów w historii. Dla chcących się sprawdzić twórcy przygotowali mały test na spostrzegawczość. Jesteś gotowy sprawdzić swoją spostrzegawczość i pamięć? Kto wie, może to właśnie takie ćwiczenie będzie jednym z kroków ku wielkim odkryciom.

Dział: Książki
piątek, 06 marzec 2020 14:22

Skorumpowany

Kiedy Londyn wygrał organizację Igrzysk Olimpijskich, od początku wiedziano, że serce tych igrzysk będzie we wschodniej części miasta. Miało to tchnąć nowe życie we wschodni Londyn, bowiem to najmniej rozwinięta i najbiedniejsza część miasta. Tam gdzie planowano postawić stadion, inne obiekty sportowe i całą infrastrukturę, wcześniej stały opuszczone budynki starych fabryk i nieliczne warsztaty. Zanim rozpoczęto budowę trzeba było nawet oczyścić teren z przemysłowych zanieczyszczeń, a wszystko po to, by wszystkie powstające budowle wykorzystać również po igrzyskach, chociażby na cele mieszkalne.

Nic zatem dziwnego, że skupujący ziemię w tamtych rejonach Komitet Olimpijski płacił duże pieniądze po to, by przejąć cały teren i nie dopuścić do pozostania pojedynczych działek w rękach prywatnych. Organizacja igrzysk wymagała ogromnych środków finansowych, ale też stwarzała okazję do ponadprzeciętnych zarobków. Znaleźli się i tacy, który chcieli zrobić na sporcie złoty interes, potajemnie skupując ziemię, jeszcze zanim odkupywać zaczął ją od właścicieli Komitet. Tym mężczyzną był rzutki biznesmen, Clifford Cullen (w tej roli rewelacyjny Timothy Spall), który – by się stać właścicielem terenów – nie wahał się przed sięgnięciem po ostateczne rozwiązania …

W chwili, kiedy w 2002 roku mały Liam i Sean McDonagh udali się do warsztatu ojca, nie wiedzieli jeszcze, że to, co tam zastaną, determinować będzie ich przyszłość. Samobójstwo ojca położyło się cieniem na ich dorastaniu, obaj wdali się w nieuczciwe interesy, zaś Liam (Sam Claflin) zapłacił za to wieloletnią odsiadką i rozłąką z ukochanym synem. Kiedy wychodzi z więzienia, po dziewięciu latach z czternastu zasadzonych wyrokiem za napad z bronią w ręku, pragnie tylko jednego – zacząć uczciwe życie i odzyskać rodzinę. Nie będzie to jednak takie łatwe, bo nikt nie chce zatrudnić byłego więźnia. Kiedy podczas treningu boksu spotyka Cullena, który pomaga w organizacji baru charytatywnego, a ten proponuje mu walkę dla rozrywki, Liam tylko przez chwilę ma wątpliwości. Jeszcze nie wie, z kim tak naprawdę ma do czynienia…

Jednocześnie, pod jednym z londyńskich mostów. Policja znajduje poćwiartowane zwłoki mężczyzny. Wszystko wskazuje na mafijne porachunki i Rosjan, jako sprawców morderstwa, a właściwie egzekucji. Na miejscu zbrodni zjawia się policjant, Beckett (Noel Clarke) wraz ze swoją partnerką, ale sprawa szybko zostaje im odebrana. Równie szybko zostaje znaleziony sprawca morderstwa, podrzędny przemytnik papierosów, zaś ślady DNA ofiary na jego ubraniu stają się niepodwarzalnym dowodem. Fakt, że aresztowany wiesza się w swojej celi również jest bardzo wygodny, oznacza bowiem bezproblemowe zakończenie sprawy. Jest jednak ktoś, kto zauważył subtelną nić powiązań pomiędzy różnymi osobami w kraju oraz faktami – to dziennikarz Nayan, który swoimi podejrzeniami dzieli się z Beckettem. Rozpoczyna się swego rodzaju wojna podjazdowa, która odsłania prawdziwe oblicze miasta.

Z każdą kolejną sceną przekonujemy się, że korupcja sięga szczytów władzy, nie ominęła także policyjnych szeregów, co jest zrozumiałe, bowiem tylko w ten sposób pewne rzeczy mogą być „zamiecione pod dywan”. Niestety okazuje się też, że brat Liama (w roli Seana wystąpił Joe Claflin) siedzi w tym bagnie, za co przyjdzie mu zresztą słono zapłacić. Jest świadomy, że pragnąc się zrehabilitować (również w oczach brata) i zostając informatorem Becketta ściąga na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo, dlatego przygotowuje przesyłkę dla Liama, zawierającą nie tylko duże pieniądze, ale i dowody przeciwko Cullenowi i współpracującym z nim ludźmi z różnych kręgów. Tym samym wydaje również wyrok na Liama i jego rodzinę …

Jak zakończy się ta historia, oparta zresztą na prawdziwych wydarzeniach, przez co jeszcze bardziej emocjonująca? Przekonamy się o tym dzięki filmowi „Skorumpowany” w reżyserii Rona Scalpello. Scenariusz do filmu stworzył Nick Moorcroft, niemal w pełni wykorzystując potencjał tkwiący w opowiadanej historii. Sam fakt korupcji na szczytach władzy elektryzuje, ale też nie jest niczym zaskakującym. Tu jednak wszystkie te powiązania możemy oglądać niejako od wewnątrz, dzięki czemu odsłonięte zostało prawdziwe oblicze władzy, a także policji. Utrata zaufania do przedstawicieli wszystkich służb i polityków, to efekt uboczny obejrzenia filmu.

Mimo iż można odnieść wrażenie, że akcja filmu toczy się leniwie (ten brytyjski spokój…), to w rzeczywistości wiele się dzieje. Mamy brawurowe pościgi, trup ściele się gęsto, mamy wreszcie atmosferę luksusu i wystawne kolacje eleganckich mężczyzn, którzy bez wahania wydają wyroki śmierci. I choć fabuła jest dość schematyczna, to w żaden sposób nie umniejsza to wrażenia, które film na nas robi. A że po obejrzeniu pozostaje pewien niedosyt … cóż, musimy pogodzić się z tym, że życie nie jest doskonałe i nie każdy płaci za swoje winy.

 

Dział: Filmy
wtorek, 25 luty 2020 16:30

Wilcze dzieci tom 3

Mamie wydawało się, jakby w ciągu tej jednej nocy cały świat narodził się na nowo.

Jestem już po lekturze trzeciego, a zarazem ostatniego tomu serii „Wilcze dzieci” i jest mi ogromnie przykro, że ta piękna historia już się skończyła. Chętnie poznałabym dalsze losy wilczego rodzeństwa. 

Zarys fabuły

Yuki postanowiła, że będzie człowiekiem, natomiast Ame nie pragnie niczego innego, jak bycie wilkiem i opiekowanie się innymi zwierzętami. Ich drogi się rozeszły, a rodzeństwo musiało się rozstać. Ame wyruszył w góry, natomiast Yuki pojechała uczyć się w gimnazjum. Jak rozłąkę zniesie ich mama, która przecież już tak wiele do tej pory w życiu straciła...

Moja opinia i przemyślenia

„Wilcze dzieci” to mądra, ciepła i poruszająca opowieść, jak również bardzo ładnie narysowana manga. Gdy skończyłam czytać trzeci tom, poczułam ogromny smutek. Seria pozostawiła po sobie wiele niedomówień i miejsca na domysły, ale również i żalu, bo przecież kiedyś również i moje dzieci dorosną, a potem wyfruną z gniazda. Na szczęście będę miała na oswojenie się z takim stanem rzeczy trochę więcej czasu niż wilcza mama. 

Historia przedstawiona w mandze jest wielowarstwowa, a ja wciąż pozostaję pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób Autorowi udało się połączyć powieść obyczajową z nutami fantastyki. To takie okruchy życia, okraszone lekkim humorem i wilczymi dodatkami. Poważne tematy otoczone nutką niezwykłości. Rzecz nietypowa, która jednak okazała się strzałem w dziesiątkę i udała się po prostu wspaniale.

Zastanawiam się, jak to się stało, że dopiero teraz, pięć lat po wydaniu mangi w Polsce, udało mi się sięgnąć po „Wilcze dzieci”. Ogromnie cieszę się, że ostatecznie trafiłam na ten tytuł i miałam możliwość przeżycia wspaniałej przygody. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko obejrzeć anime, na którym wzorowana jest manga. 

Podsumowanie

„Wilcze dzieci” to piękna, wzruszająca historia, którą serdecznie wszystkim polecam. Myślę, że każdy odnajdzie w niej coś dla siebie. Niezależnie od tego, czy lubi fantastykę, czy wcale za nią nie przepada. Polecam z całego serca, zdecydowanie warto zagłębić się w tak wartościową lekturę. 

Dział: Komiksy
wtorek, 25 luty 2020 16:27

Wilcze dzieci tom 2

Ōkami kodomo no Ame to Yuki

Zazwyczaj dzieje się tak, że na podstawie książek powstają ekranizacje (w wypadku mang, na ich podstawie powstają anime lub dramy). Tym razem było jednak inaczej. „Wilcze dzieci” to manga narysowana na podstawie filmu o tym samym tytule. Wydana została po jego niewątpliwym sukcesie (film ten zarobił ponad 4 miliardy jenów, tym samym, zajmując piąte miejsce na liście najlepiej zarabiających filmów w Japonii w 2012 roku). 

Zarys fabuły

Yuki prosi mamę, by, tak jak inne dzieci, mogła iść do szkoły. Hana niechętnie godzi się postać tam córkę, upominając ją jednak, by nigdy nikomu nie pokazywała swojej wilczej postaci. Pomóc ma jej w tym dziecięca rymowanka. Yuki szybko odnalazła się w szkolnym towarzystwie, gdy jednak nadchodzi kolej jej brata, on czuje się tam zupełnie zagubiony. Wie, że wśród ludzi nie ma dla niego miejsca. Życie rodziny płynęłoby dalej, zupełnie spokojnym nurtem, gdyby nie pojawienie się w szkole nowego kolegi, który nie potrafi pogodzić się z tym, że Yuki z jakiegoś powodu go unika. Jak potoczy się ich wspólna historia?

Moja opinia i przemyślenia

Przyznam, że po przeczytaniu mangi mam ogromną ochotę na obejrzenie anime. Historia jest tak wciągająca i nietypowa, że wcale nie dziwi mnie jej sukces. Powiem szczerze, że po raz pierwszy spotykam się z obyczajową fantastyką. Ten gatunek był mi do tej pory obcy i wciąż zadziwia mnie, że można było umieścić w nim tak interesującą fabułę. 

Kreska komiksu jest prosta, ale pełna uroku i drobnych szczegółów. Przyjemnie obserwuje się, jak bardzo z biegiem lat, z tomu na tom, zmieniły się tytułowe Wilcze Dzieci. Yuki z drugiego tomu to śliczna, młoda panienka, która przestała być chodzącą kulką z uszami. Ame natomiast wyrósł na prawdziwego słodziaka, pozbywając się roli ciamajdy z pierwszego tomu. Jestem ogromnie ciekawa, jak rodzeństwo prezentowało się będzie w trzeciej (ostatniej) części. 

„Wilcze dzieci” to jednak nie tylko czysto rozrywkowa historia. To również opowieść o sile matczynej miłości,  ludzkiej dobroci i bezinteresownej życzliwości. Hana poradziła sobie na nowej drodze życia tylko dzięki pomocy swoich nieocenionych sąsiadów, którzy postanowili zadbać o nią i jej pełne energii dzieci. 

Podsumowanie

„Wilcze dzieci” to śliczna, ponadczasowa historia, którą zinterpretować można na wiele różnych sposobów. To wciągająca, a zarazem wartościowa lektura. Ogromnie cieszę się, mogąc zabrać się za czytanie trzeciego, niestety ostatniego już tomu. Tytuł z całego serca polecam i to nie tylko miłośnikom mang. 

Dział: Komiksy
wtorek, 25 luty 2020 16:23

Wilcze dzieci tom 1

Ja i mój brat, Ame… mieliśmy sekret, którego nie mogliśmy nikomu zdradzić. 

„Wilcze dzieci” to jedna z tych mang, które chciałam przeczytać od dłuższego już czasu. Gdy więc nadarzyła się okazja, z przyjemnością zagłębiłam się w lekturę pierwszego tomu. 

Zarys fabuły

Młoda studentka Hana zakochała się w tajemniczym nieznajomym. Okazało się, że mężczyzna ma swój sekret i potrafił przemieniać się w wilka. Hany to jednak nie wystraszyło i wspólnie stworzyli cudowny, pełen miłości związek, z którego urodziła się dwójka zdrowych dzieci. Maluchy jednak odziedziczyły umiejętności po tacie i wychowanie ich okazało się trudniejsze niż w przypadku zwyczajnych dzieci. Życie rodziny płynęło szczęśliwie, do czasu tragicznego wypadku. Co wydarzyło się później? O tym już przeczytacie w mandze. 

Strona wizualna

Manga rysowana jest nieco uproszczoną, ale pełną uroku kreską. Pierwsze trzy strony narysowane są w kolorze, pozostałe natomiast zostały czarnobiałe. Tom zdobi obwoluta, pod którą okładka jest jasnoniebieska (sama zawsze zdejmuję obwolutę do czytania, żeby się nie zniszczyła). Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to wizja maluchów na czterech łapach, która znalazła się na tylnej stronie okładki. Uznajmy jednak, że to aspekt komediowy, bo cała historia to właśnie taki komedio-dramat. 

Moja opinia i przemyślenia

Nad mangą „Wilcze dzieci” pracowały trzy osoby. Za scenariusz odpowiada Mamoru Hosoda, za ilustracje Yu, a za projekt postaci Yoshiyuki Sadamoto. Wyraźnie widać, że trójka Autorów tworzy naprawdę zgrany zespół i wszystkie szczegóły doskonale ze sobą współgrają. Podoba mi się też tłumaczenie Waneko, za które odpowiada Monika Sekular. Nadało polskiej wersji językowej przyjemnej i niewymuszonej lekkości. Historię doskonale się czyta.  

Fabuła mangi należy do tych nietypowych. Jest w niej odrobina fantastyki, dramatu i szczypta komedii. Wszystkiego znalazło się tam po trochu. Główna bohatera jest sympatyczna i pracowita, a jej dzieci to urocze rozrabiaki. Ich perypetie tak bardzo wciągają, że nawet nie zauważyłam, kiedy znalazłam się na ostatniej stronie. 

Podsumowanie

„Wilcze dzieci” to doskonały, pełen ciepła tytuł, który z pewnością umili chłodniejszy wieczór. Przyznam szczerze, że jestem nim zachwycona i ogromnie cieszę się, że już teraz, zaraz, mogę sięgnąć po kolejny tom. Mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno. Polecam, szczególnie osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z mangami. 

Dział: Komiksy
czwartek, 20 luty 2020 12:37

Mord na zimnych wodach

Jak przyciągnąć czytelnika, aby sięgnął po naszą książkę? Właściwie są trzy proste sposoby – wyrobić sobie markę, jaką np. ma w naszym kraju Andrzej Sapkowski, odpowiednio się wypromować np. kampanią na wspieram.to, lub zaprojektować interesującą okładkę. Książka „Mord na Zimnych Wodach” debiutującej Małgorzaty Grosman zdecydowanie przyciąga wzrok. To właśnie za sprawą intrygującej okładki postanowiłem sięgnąć po jej książkę i zanurzyć się w tajemnice Bydgoszczy. Co więc wyszło z mojej przygody z prozą debiutującej autorki? Zapraszam na poniższą recenzję – sami się przekonacie.

Jest rok 1926 – na pobliskiej wysepce zwanej Zimnymi Wodami znaleziono ciało młodej kobiety. Aspirant Fąferek stara się za pomocą dostępnych w tamtych czasach metod rozwiązać tę przerażającą zagadkę. Krok po kroku policja wpada na trop seryjnego zabójcy, który niczym Kuba Rozpruwacz upatrzył sobie młode kobiety. Trwa wyścig z czasem, giną kolejne ofiary – a morderca bawi się z policją kotka i myszkę otaczając ciała ofiar żołędziami. Dlaczego ofiarami stały się jedynie kobiety i co to ma wspólnego z tym, co działo się 3 lata wcześniej w Bydgoszczy?

Z samego opisu fabuły można wywnioskować, że mamy do czynienia z kryminałem historycznym, i tak rzeczywiście jest. Autorka realistycznie stara się oddać rzeczywistość, w której dzieje się książka, zresztą sam Andrzej Fąferek jest postacią historyczną. W książce znajdziemy adresy zaczerpnięte z „Adresów Miasta Bydgoszczy”, nieco gwary, o której pamiętają tylko najstarsi obywatele- to wszystko daje fajnego smaczku tej opowieści. Te opisy oraz staranność o zachowanie realiów to największa zaleta tej książki. Fabuła powieści jak dla mnie jest trochę niedopracowana, taka rozwleczona. Niby coś się tu dzieje, a trzeba przyznać, że temat chwytliwy, ale jakoś tak za wolno, nie ma tu tej dynamiki. Autorka bardziej skupiła się na dopracowywaniu realiów niż na samym klimacie kryminału- co ją trochę zgubiło. Jako historyk czytałem książkę z nieskrywanym zaciekawieniem, ale po drodze zdarzało mi się zapominać, że tutaj przecież chodzi o poważne śledztwo.

Mogę wręcz podejrzewać, że, dla osób mało zainteresowanych historią ta książka po prostu będzie się niezmiernie dłużyć. Powolne opisy miasta, sklepów i uliczek mogą fana rasowego kryminału doprowadzić do szewskiej pasji. Zdecydowanie rozczarowało mnie też zakończenie, które nagle urwało cały wątek i nie wyjaśniło nam wszystkiego do końca.

Czy warto więc sięgać po ten tytuł? Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć, biorąc pod uwagę, że to dopiero debiut, to całkiem udana pozycja. Fani przedwojennej polski poczują się tu jak ryby w wodzie. Jednak jak na kryminał historyczny za dużo tu historii za mało kryminału. Gdyby autorka położyła nacisk na sam wątek śledztwa i głównego antagonisty – mogłaby być to naprawdę rewelacyjna pozycja- a tak to po prostu miły średniak do kawy.

Dział: Książki