kwiecień 20, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Forma

Tolkien wiele lat pracował nad "Dziećmi Húrina". Niestety nie dane było mu dokończyć opowieści. Podjął się tego jego syn, Christopher Tolkien, który ułożył tekst z istniejących materiałów. Całości dopełniają ilustracje Alana Lee.

Prawie sześć i pół tysiąca lat przed wydarzeniami opisanymi we "Władcy Pierścieni" Śródziemie leży w cieniu Czarnego Władcy. Najwięksi wojownicy wśród elfów i ludzi zginęli. Wszystko pogrąża się w ciemności i rozpaczy. Nowy, śmiertelnie niebezpieczny przywódca, Túrin, syn Húrina, razem z bandą banitów przeciwstawia się Czarnemu Władcy i zmaga się z nałożoną przez niego klątwą.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:34

To, co najlepsze. Tom 2

Stylem Harlana Ellisona zachwycają się miliony czytelników na świecie, w tym sam Stephen King, który w "Danse macabre" wspomina, że "styl prozy Ellisona fascynuje [...] uczucie grozy wyrasta z wizji jaskrawej niesprawiedliwości, a antidotum na nią okazuje się najczęściej ludzka zdolność bohaterów do przezwyciężania niesprzyjających okoliczności albo, w najgorszym razie, godzenia się z nimi”. Jednak w Polsce Ellison pozostaje mniej znany.

Dział: Książki
wtorek, 28 sierpień 2018 10:19

Kompendium i Atlas Świata Dysku

Niewidoczny Uniwersytet z dumą prezentuje najpełniejszą z istniejących dotąd mapę i przewodnik po świecie Dysku.

To niezwykłe dzieło wykorzystuje ciężko zdobytą wiedzę licznych wybitnych i nieuchronnie martwych odkrywców. Na szczegółowych planach naszego świata czytelnik może znaleźć legendarne ziemie Wysp Sośniczych, prześledzić bieg Knecku, który w równej obfitości roznosi na oba brzegi żyzny ił i konflikty graniczne, czy kontemplować ogromne pustynie Klatchu i Howondalandu - kształcący przykład zagrożeń braku dozoru nad pasącymi się kozami.

Dział: Książki
środa, 22 sierpień 2018 11:20

Najpierw mnie pocałuj

Leila od zawsze żyła gdzieś na granicy towarzyskiej, ale miała przecież matkę; jednak gdy kobieta po długiej chorobie umiera, bohaterka musi stanąć na nogi o własnych siłach. Pomaga jej w tym specyficzne forum -Czerwona Pigułka- gdzie użytkownicy mogą swobodnie porozmawiać na wszelkie nurtujące ich tematy. Tam poznaje Adriana, założyciela, a potem... Tess. Kobietę, która chciałaby się "wymeldować", lecz nie chce tym samym sprawiać przykrości najbliższym. Leila dostaje więc zadanie- ma wcielić się w wirtualne życie dopiero co poznanej kobiety na tyle dobrze, by nikt nie odkrył, iż z Tess dzieje się coś złego. Czy Leila, nie nawykła do innych ludzi, poradzi sobie z zadaniem... ?

Gdybym trafiła na tę pozycję w bibliotece, zapewne odrzuciłabym ją po jednym spojrzeniu na okładkę. Front kojarzy mi się ze screenem z jakiejś gry, nie jest zbyt przyciągający. Wiem, wiem- okładka nie musi być piękna, żeby treść wciągnęła w fabułę. Nierzadko zdarza się przecież, że piękne fronty kryją w sobie dość marną historię. W tym przypadku nie mogę powiedzieć, że tak było. Mam bowiem mieszane uczucia co do Najpierw mnie pocałuj.

Na świat patrzymy oczami Leili, poniekąd samotnicy z wyboru. Jej codzienność stanowiła opieka nad chorą matką oraz przesiadywanie przy komputerze. Po śmierci rodzicielki niewiele się zmieniło- dziewczyna musiała znaleźć pracę, lecz i ona wiązała się z pracą przed elektronicznym pudełkiem. Zero bliskich przyjaciół, zero kontaktów z kimkolwiek "w realu". Tylko ona i komputer. Dlatego tak łatwo wciągnęła się w Czerwoną Pigułkę, forum, gdzie użytkownicy mogli snuć przeróżne refleksje do woli. Pewnie i dlatego tak łatwo przystała na propozycję Adriana, moderatora oraz założyciela, który był dla niej swoistym idolem. 

Czytając, ciągle miałam wrażenie, że Leilato  przez brak własnego życia prywatnego tak łatwo wcieliła się w Tess. Co więcej, bohaterka w swych działaniach jest niezwykle metodyczna, ani razu nie wahając się nad moralnością przydzielonego jej zadania. Po prostu zbierała informacje od kobiety po drugiej stronie szklanego ekranu, a gdy przyszedł czas, wykorzystywała je. Wiedziała, co i w jaki sposób napisać do konkretnej osoby, jak stworzyć całą otoczkę realności wokół "projektu". Czy to jednak tak do końca źle o niej świadczy... ? Nie była mózgiem całej tej operacji "wymeldowania się", a jedynie pionkiem w chorej grze Adriana- bo jeżeli jemu dałaś znak, że chcesz się zabić, nie było już odwrotu. 

Moim zdaniem nie jest to tak do końca thriller psychologiczny; nie ma tego charakterystycznego uczucia napięcia pod tytułem "co dalej zrobi bohaterka?". Podczas lektury raczej czułam się tak, jakbym czytała pamiętnik Leili lub brała udział w swoistym procesie wydostawania się dziewczyny z jej skorupy. Tak, jakby wcielenie się w inną, bardziej rozrywkową kobietę, w jakiś tajemniczy sposób wpłynęło na zamkniętą w sobie Leilę. Jakby łatwiej jej było być kimś innym, niż nią samą.

Mam wrażenie, że cała "nagabująca" działalność Adriana jest troszeczkę mało rozwinięta, wręcz odsunięta na boczny tor. A przecież to od niego wszystko się zaczęło i chętnie poczytałabym coś więcej na ten temat. Czytelnik nie ma szansy wczuć się w pełni w sytuację- ani z perspektywy osoby, która ponoć marzy o śmierci, ani tym bardziej z wcielającego się. Leila działa niczym zaprogramowany robot, a emocje związane z -bądź co bądź- bardzo poważną decyzją, są nikłe. Ot, dzień jak co dzień. Tak jakby główna bohaterka cały czas wcielała się w osobę pragnącą popełnić samobójstwo, a jedyny stres wiązał się z mailem od osoby, o której "wymeldowująca się" kompanka nigdy nie wspomniała.

Stąd też moje mieszane uczucia co do książki Najpierw mnie pocałuj. Jeżeli sami chcecie się przekonać, jak to jest z "robotyzmem" Leili, zachęcam do lektury. 

Dział: Książki
sobota, 18 sierpień 2018 22:19

Kłamstwo doskonałe

Pozory mogą mylić – o prawdziwości tego przysłowia mogliśmy się już wielokrotnie przekonać. Nie chcemy widzieć zła w ludziach, nie chcemy od razu podejrzewać wszystkich o niecne zamiary, dlatego też tak łatwo nas zwieść omamić, oszukać. Często też nasz mózg wybiera drogę na skróty, doszukując się w wydarzeniach znanych schematów czy też w ludziach – podstawowych typów osobowości. Są jednak tacy, którzy doskonale znają te prawidłowości, którzy wiedzą, jaką maskę włożyć, by wzbudzić zaufanie, doskonale wiedzą, jak się zachować, aby otrzymać od innych to, na czym im zależy.

Jeśli chodzi o przywdziewanie maski i pozory, to Chris Brennan zasłużył na tytuł mistrza. Udało mu się zmylić wszystkich – dyrekcję, nauczycieli, uczniów, a także ich rodziców. Ubiegając się o pracę nauczyciela w szkole średniej w Central Valley skłamał na każdy możliwy temat, żadna z informacji w jego dokumentach aplikacyjnych nawet nie zbliżyła się do prawdy. Starania o posadę wykładowcy wiedzy o społeczeństwie, a także o prowadzenie zajęć z ekonomii oraz o stanowisko asystenta trenera szkolnej drużyny baseballowej, kończą się sukcesem. Wydawać by się mogło, że szkoła w Central Valley zdobyła prawdziwy skarb – wykładowcę zaangażowanego, kochającego młodzież, atrakcyjnego dla kobiet, który nie tylko chce osiąść w miasteczku, ale i założyć tu rodzinę. Co jednak taki mężczyzna robi na końcu świata? Dlaczego ten przebojowy kawaler pragnie zatrzymać się właśnie w miejscu, które nie daje mu szans rozwoju, które przypomina przysłowiowy koniec świata?

Chris Brennan już pierwszego dnia dokładnie analizuje listy uczniów, biorąc na cel trzech młodych chłopców – Evana Kostisa, Jordana Larkina i Michaela „Raza” Sematova. Ten pierwszy jest dość popularny wśród kolegów, pochodzi z zamożnego domu, jego ojciec zaś pracuje jako lekarz. Jordan mieszka tylko z matką, która z trudem utrzymuje dom, chłopak robi zatem wszystko, by otrzymać stypendium sportowe. Michael natomiast jest dzieckiem dobrym i utalentowanym sportowo, ale nadpobudliwym. Dodatkowo nie może poradzić sobie z niedawną stratą ojca, podobnie zresztą jak jego brat, który przytłoczony śmiercią rodzica, porzucił studia. Chris stawia na Jordana, jako najsłabsze ogniowo, widzi w nim chłopaka, który pomoże mu zrealizować pewien plan. Niewiele czasu zajmuje mu skłócenie najlepszych przyjaciół, czyli Jordana i Michaela, a każde jego posunięcie jest starannie zaplanowane i nakierowane na sukces.

Jaki plan ma Chris i do czego tak naprawdę potrzebuje tych młodych baseballistów? Dlaczego kłamie w najbardziej błahych sprawach? Czy jeden z nauczycieli rzeczywiście popełnił samobójstwo, czy tez ktoś pomógł mu dostać się na tamten świat? Co wspólnego z Chrisem ma zamach bombowy w Oklahoma City o jego ewentualna, krwawa rocznica? Czy w okolicy grasują domorośli terroryści, testujący broń w terenie? Na te wszystkie pytania będziemy szukać odpowiedzi w interesującej powieści „Kłamstwo doskonałe”.

Opublikowana nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka książka autorstwa Lisy Scottoline to całkiem sprawnie napisana powieść, która kryje w sobie wiele podtekstów, która nie tylko prezentuje nam świat dorastających młodych ludzi, ale i pokusy, które na nich czyhają, a także uświadamia, że życie rodziny za zamkniętymi drzwiami domu wygląda zupełnie inaczej, niż byśmy sądzili. Powieść nie porywa, ale zaciekawia szczególnie, że tak naprawdę dzięki pierwszej części budujemy sobie fałszywy obraz rzeczywistości. Szkoda, że tak szybko orientujemy się w którym kierunku zmierza akcja, zaś wiedza ta odbiera nam ten dreszczyk emocji, towarzyszący podczas lektury pierwszych stron. Mimo tego po powieść warto sięgnąć, bowiem dostarcza ona kilku godzin niesłabnących emocji, pokazuje również, jak łatwo jest manipulować człowiekiem, opierając się wyłącznie na znajomości ludzkich zachowań i schematów, które wybieramy...

Dział: Książki
środa, 08 sierpień 2018 14:09

Wieża świtu

Nie poznawał samego siebie. Niegdyś dumny, silny kapitan Gwardii Królewskiej, obecnie złamany, niemogący pogodzić się z przeszłością mężczyzna. Wszelkie dni od czasu ataku na jego osobę przez zamordowanego króla Adarlanu, zlewały się w jedno. Nie odróżniał pór dnia. Nic nie miało dla niego znaczenia. Czuł się, jakby przebywał w wielkiej bańce, gdzie jego tak wcześniej świetnie wyszkolone i silne ciało dryfowało. Unosił się ponad wszystkimi i wszystkim. Próbowali mu pomóc. Pocieszali. Starali się dać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś wstanie o własnych siłach. To, co zdarzyło się w trakcie uwalniania magii, zniszczyło całe jego życie. Uraz kręgosłupa okazał się tak bardzo rozległy, że żaden uzdrowiciel i żadna moc nie mogły mu pomóc. Nie wiedział, kim jest. Nie poznawał samego siebie. Nie miał nadziei. Nie potrafił przemóc się i znów wznieść oczy na świat. Wolał zagłębić się w swym wózku i przestać czuć. Niestety, niedany był mu spokój. Ostateczna bitwa zbliżała się nieubłaganie. Nie mógł pomóc przyjaciołom w walce, ale mógł zrobić jedno. Wyjechać do kraju uzdrowicieli i zrobić wszystko, aby ponownie wstać. Musiał zdobyć uznanie króla i nakłonić go do wzięcia udziału w walce, ale aby to zrobić musiał odzyskać nadzieję na to, że jeszcze kiedyś ponownie stanie się sobą...

Sarah J. Maas od chwili, gdy przeczytałam kilka rozdziałów historii Celaeny Sardothien, należy do grona moich ulubionych pisarzy. Za każdym razem, gdy sięgam po powieść wychodzącą spod jej magicznego pióra, przenoszę się do fantastycznego, zapierającego dech w piersiach świata, który zawsze (bez najmniejszego wyjątku) skrada moje serce. Po twórczość tej pani sięgam z zamkniętymi oczami. Nie czytam opisów. Nie sprawdzam opinii. Dlaczego? Wiem, że historie stworzone przez Sarah J. Maas nigdy mnie nie zawiodą. ,,Wieża świtu" od pierwszych stron, całkowicie oderwała mnie od rzeczywistości. Wszystko przestało istnieć, a prawie 850 stron pochłonęłam w ciągu dwóch dni. Próbowałam dawkować sobie historię Chaola - przysięgam! Niestety, okazałam się zbyt słaba, aby móc się jej oprzeć. Co takiego mnie w niej zauroczyło? Dlaczego po przeczytaniu tej pozycji, przez kilkanaście dni, przeżywałam kaca książkowego i nie potrafiłam przemóc się, aby sięgnąć po inną książkę? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji!

,,Trudno darzyć się nawzajem miłością, gdy wiesz, że pewnego dnia staniecie przeciwko sobie. Nie ma mowy o miłości, kiedy nie towarzyszy jej zaufanie."

Chaol Westfall i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do starego i pięknego miasta Antica. Były kapitan Gwardii Królewskiej ma nadzieję, że któraś ze słynnych uzdrowicielek z Torre Cesme przywróci mu władzę w nogach. Uleczenie to jednak tylko część planu. Oto na tronie zasiada wszechpotężny kagan, którego Chaol ma za zadanie nakłonić do wzięcia udziału w wojnie.

Jednak to, co czeka Chaola i obecną kapitan Gwardii Królewskiej Nesryn, przekroczy ich najśmielsze oczekiwania. Kluczem do powodzenia misji może okazać się niepozorna uzdrowicielka Yrene i informacje, które bohaterowie zdobędą podczas pobytu w pałacu.

,,- Spodnie też? Wiedział, że powinien być uprzejmy i błagać ją o pomoc, a mimo to...

- Musiałbym chyba najpierw trochę wypić. - odparła Yerne i spojrzała na speszoną nieco Nesryn. - Przykro mi - rzekła, choć jad sączył się w jej głosie.

- Dlaczego jej to mówisz?

- Przypuszczam, że ostatnimi czasy miała pecha dzielić z Tobą łóżko."

Chaol Westfall nawet w najgorszych koszmarach nie potrafił wyobrazić sobie tego, co go spotkało. Nękany magicznymi mocami, potworami i śmiercią najbliższych, nigdy nie pomyślałby, że w czasie, w którym jego rodzina przygotowuje się do ostatecznej bitwy z najgorszym złem, on będziecie zmuszony odejść z linii frontu i zagrzebać się w wózku dla inwalidów, ponieważ jego kręgosłupa po ataku byłego króla Adarlanu, nie można naprawić. Dumny mężczyzna choć przybity, nie ma zamiaru się poddać. Wie, że na nic nie przyda się swojemu najlepszemu przyjacielowi w stanie, w którym się obecnie znajduje. Musi odzyskać dawną sprawność fizyczną, ale aby było to możliwe, były kapitan Gwardii Królewskiej zmuszony jest udać się do pradawnego miasta na obcym kontynencie, aby z pomocą uzdrowicieli z Anticy ponownie stanąć na nogi.

Uzdrowicielki ze słynnego Torre Cesme jako jedyną posiadają moc, mogącą go wyleczyć. Chaol wraz z Nesryn Faliq wyruszają na Południowy Kontynent, aby uzyskać pomoc od kobiet obdarzonych mocą pradawnej bogini oraz przekonać wszechpotężnego kagana, aby pomógł armii stworzonej przez Aelin i Doriana zwyciężyć raz na zawsze Valgów.

Chaol i Nesryn nie byli przygotowani na to, co zastało ich w Antice. Kagan i jego dziedzice nie są przychylnie planom przedstawionym przez wysłanników Adarlanu, a wizja pomocy szybko rozpływa się w dawnych marzeniach. Ponadto, jedyną nadzieję Chaola na wyzdrowienie jest pomoc Yrene - dziewczyny, która z jakiegoś powodu go nienawidzi. Czy uda mu się uzdrowić dawne rany w sercu uzdrowicieli? Jakie są szanse na to, aby Chaol stanął na nogi? Czy zbliżająca się wojna z Valgami skazana jest na porażkę?

,,- Wpatrywanie się w horyzont wcale nie przyspieszy podróży- mruknął, wtulony w jej szyję.- Dokuczanie żonie z tego powodu również nic nie da.
[...]
- A cóż innego pozostało mi do roboty podczas tej niekończącej się podróży? Dokuczanie ci to moja jedyna rozrywka, lady Westfall."

,,Wieża świtu" to pozycja, na którą czekałam wiele długich miesięcy. Choć przez większość czasu usychałam z tęsknoty za bohaterami ,,Szklanego tronu" i pragnęłam, jak najszybciej poznać historię Chaola Westfalla - postaci, którą najpierw pokochałam, później znienawidziłam, a następnie przypomniałam sobie, że jednak mimo niektórych momentów, moje zdradzieckie serce zawsze było lojalne temu irytującemu, ale jakże pięknemu mężczyźnie - to niekiedy miałam ochotę udusić panią Maas za to, że najpierw postanowiła wydać jego historię i kazała czekać mi tak długo na zakończenie niesamowitej serii ,,Szklany tron". Wszelkie moje złe myśli odeszły, gdy tylko książka wpadła w moje ręce. Zapierająca dech w piersiach, (przepraszam za słowo, ale nie mogę znaleźć bardziej oddającego niezwykłość historii Chaola) cholernie wzruszająca, piękna i magiczna, brutalna i delikatna zarazem. ,,Wieża świtu" skradła mi serce, obrobiła mnie ze wszystkich chęci do czytania innych powieści, zniszczyła spokój, z którym się za nią zabierałam i wrzuciła w sam środek mrocznej, tajemniczej burzy, w której czasie bałam się wypłynąć na powierzchnię, aby znów wrócić do realnego świata. W czasie walki Chaola z samym sobą, w trakcie jego żmudnego i niezwykle trudnego powrotu do zdrowia, w chwilach, gdy nienawiść uzdrowicielki noszącej imię Yrene powoli zmieniała się w akceptację, kilkakrotnie roniła łzy. Sarah J. Maas po raz kolejny udowodniła, że nie ma sobie równych. ,,Wieża świtu" to najlepsza powieść tego roku!

,,- Czy spełniasz się podczas zbliżeń? Chaol zacisnął zęby.
- To naprawdę ważne?
W jaki sposób doszła do tego, co łączyło go z Nesryn?
Yerne, miast odpowiadać, zapisała coś na swoim arkuszu.
- Co ty piszesz? - spytał ostro [...]
- Właśnie zapisałam odpowiedź na twoje pytanie. Wielkie "nie". - odpowiedziała i podkreśliła ostatnie słowo."

,,Wieża świtu" zabierze was w sam środek pięknego i niezwykle potężnego królestwa Południowego Kontynentu, do stolicy uzdrowicieli i władców, artystów i żołnierzy, czyli legendarnej Anticy - miejsca, gdzie wszystko jest możliwe, abyście mogli towarzyszyć Chaolowi Westfallowi w trudnej drodze do odzyskania sprawności fizycznej i prawdziwej naprawy jego serca. Ponadto wraz z tym zranionym, ale jakże pragnącym uzdrowienia mężczyzną i kapitan Nesryn Faliqwejdziecie w świat dworskich intryg, okrucieństwa kryjącego się w pięknych murach i prawdziwej dobroci kryjącej się pod postacią zła. Wciągająca do granic możliwości, cudowna w swej przebiegłości i niszcząca wszelkie przeszkody, które stają jej na drodze historia, o której nie będziecie potrafili zapomnieć, zabierze was tam w miejsce, gdzie przygotujecie się do ostatniej bitwy. Polecam!

Dział: Książki
środa, 08 sierpień 2018 13:27

Kto to zrobił?

Moja papuga jest niewinna!
Założę się, że to królik narozrabiał!
Jako dumny właściciel małego, uroczego króliczka musisz szybko oczyścić go z zarzutów i zrzucić winę na innego zwierzaka.
Musisz wykazać się dobrą pamięcią i refleksem, bo jeśli obwinisz zwierzaka, który już udowodnił swoją niewinność, to będziesz samodzielnie sprzątać ten cały bałagan!

Pierwsze wrażenie...

Z grą Kto ro zrobił? miałam przyjemność zapoznać się na Festiwalu Gramy 2018 edycja wiosenna w Gdyni, dzięki jednemu panu z Rebela, który całą moją rodzinę zachęcił do przetestowania tej niepozornej gry. Wtedy występowała ona jeszcze pod nazwą Who do it? i mając pod swymi skrzydłami dwie jedenastolatki, mocno powątpiewałam w powodzenie tej rozgrywki. Pozory jednak mylą, a z drugiej strony wielkie ukłony dla naprawdę świetnego rozgrywającego, ponieważ gra dostarczyła nam dobrej zabawy, pełnej śmiechu.

Pierwsze wrażenie: małe pudełeczko, niepozorne, z kartami jak do Piotrusia. Oczywiście, jak zawsze u Rebela wszystko solidnie i kolorowo wydane, aczkolwiek, tak jak wspomniałam, z pozoru nic nadzwyczajnego.

Podstawowe informacje:

Liczba graczy: 3-6 osób
Wiek: od 6 lat
Czas gry: ok. 15 minut
Wydawca: Rebel / blue orange
Autor gry: Jonathan Favre-Godal
Ilustracje: Steeve Augier

Cel gry:

Kto ma zwierzątka, ten wie, że czasem zdarzają się wypadki. Pojawia się kupa. Każdy dumny właściciel swoich sześciu zwierzaków chce udowodnić ich niewinność, pozbywając się wszystkich kart z ręki.

Rozgrywka:

Grę rozpoczyna najmłodszy z graczy. Na środku kładzie kartę wybranego zwierzaka i mówi na przykład:

- To nie mój kotek zostawił tę śmierdzącą kupkę, on jest taki czysty i pachnący, to na pewno był jakiś żółw.

Pozostali gracze próbują jak najszybciej zrzucić swoją kartę żółwia. Temu, komu się uda znaleźć i zrzucić kartę żółwia, jako pierwszemu, udowodni, że jego żółwik jest niewinny i teraz może pójść za przykładem poprzednika i próbować udowodnić, że to inne zwierzątko zawiniło.

Zasady przewidują sytuację, w której obwinia się tego samego zwierzaka, który właśnie został uniewinniony. A także przewidują, że osoba, która pozbędzie się kart po prostu nie bierze udziału w dalszej rozgrywce.

Runda kończy się, gdy jeden ze zwierzaków okaże się winny, gdy zostaje jeden gracz z kartami lub gdy gracz oskarża zwierzaka, ale żaden z pozostałych graczy nie ma w ręku karty tego zwierzątka. Ta druga sytuacja jest najczęstsza i w takim przypadku wina spada na pupila z ostatniej zagranej karty, a właściciel karty otrzymuje żeton kupy. Trudno, trzeba schować czasem dumę do kieszeni i posprzątać po swoim podopiecznym.

Gra toczy się aż jeden z graczy uzbiera aż trzy śmierdzące kupki swoich zwierzątek.

Warianty
Po jakimś czasie można rozwinąć wyobraźnię i zmienić tematykę, ileż można zbierać kup po swoich źle wychowanych pupilach. Instrukcja podpowiada pytania, np. Kto puścił bąka? Kto zwędził pieczeń?, ale można być jeszcze bardziej kreatywnym i żetony kup zastąpić kawałkami sera lub cukierkami, może wtedy przegrana nie będzie aż tak bolesna? :)


Dla kogo jest ta gra?

Dla wszystkich, jeśli tylko potrafią dobrze się bawić. W tej grze liczą się spostrzegawczość, dobra pamięć, refleks i poczucie humoru.

Końcowe wrażenie...

Kto to zrobił? to niepozorna gra karciana na dobrą pamięć, spostrzegawczość i refleks. Dzięki rozgrywce przeprowadzonej podczas Festiwalu Gramy, odkryłam, że może ona być również źródłem świetnej zabawy, pełnej śmiechu. Niektóre gry tracą, gdy nie dodamy do nich, czegoś od siebie.

Rozgrywka trwa krótko, a niewielkie rozmiary gry, nadają jej kieszonkowego charakteru, który sprawdzi się idealnie podczas wakacji i innych wyjazdów. Zasady są proste, więc dla rozleniwionych upałem umysłów, nie sprawią kłopotu, a wspólna rywalizacja o wymiganie się od sprzątania, pobudzi trochę do życia towarzystwo.

Dział: Gry bez prądu
poniedziałek, 06 sierpień 2018 20:44

Mała zła książka

Ostatnio na polskim rynku popularne stały się tak zwane komiksy paragrafowe. „Mała zła książka” bardzo je swoją formą przypomina. Rozmawia z czytelnikiem, wysyła go na konkretne strony, stawia przed nim różne wyzwania. Jest to jednak również zwyczajna, pospolita książka, dzięki której czytelnik może poznać kilka przerażających historii.

„Mała zła książka” to tytuł skierowany do dzieci ze szkoły podstawowej (moim zdaniem w wieku około 9 lat). Historia rozpoczyna się w momencie, gdy po prostu Mała książka postanawia stać się Małą złą książką i już ma plan, ale nie do końca wie jak się za niego zabrać. Dlatego właśnie potrzebuje pomocy kogoś, kto oceni jej działania. I tu zaczyna się rola młodego czytelnika. Podąża za wskazówkami, czyta mroczne, pełne czarnego humoru historie, wędruje od strony do strony, aż ostatecznie uda mu się (lub nie) dobrnąć do końca.

Książka ma ponad sto stron, wydana została w twardej oprawie i zdobią ją klimatyczne ilustracje Thomasa Hussunga. Tym razem nie będę umieszczała zdjęć, ponieważ uważam, że mogłyby przyszłemu czytelnikowi zepsuć zabawę, ale możecie mi wierzyć na słowo - warto zajrzeć do środka.

Bardzo spodobał mi się pomysł rozumnej książki. Mała zła książka na każdej stronie rozmawia z czytelnikiem, oprowadza go po znajdujących się wewnątrz niej miejscach i przedstawia swoich lokatorów. Przez cały czas mówi z perspektywy zdobywającego nową wiedzę i doświadczenia, pragnącego osiągnąć jakiś konkretny cel, dziecka. Myślę, że młody czytelnik bez trudu będzie mógł się z nią porozumieć, a może nawet zaprzyjaźnić.

Dlaczego taką formę zabawy uważam za niezwykle pozytywną? Jest ciekawa, przemawia do dziecka i odciąga go od komputera, telefonu czy tabletu. Stanowi miłą odmianę od typowych, staromodnych książek, do których z jakiejś przyczyny wiele dzieci czuje niechęć. Pozwala też nie o odsapnąć rodzicom, ponieważ najlepiej sprawdzi się podczas samodzielnego czytania.

„Mała zła książka” to tytuł idealny dla odważnych dzieci. Znaleźć w niej można świetne ilustracje, kilka pouczających historyjek (mówiących też o tym, że nie zawsze trzeba być nieskazitelnie grzecznym), zagadki i zadania. Myślę, że to świetny pomysł na deszczowe popołudnie. Z pewnością dziecko nie będzie się z Małą złą książką nudziło, a i ja, muszę przyznać, bawiłam się z nią całkiem fajnie. Polecam - to naprawdę ciekawy tytuł.

Dział: Książki
sobota, 04 sierpień 2018 13:48

Magia krwawi

 

Żyjemy w niebezpiecznym świecie. Jeśli ujrzysz szansę na szczęście, walcz o nie,żebyś potem nie zalewała. *

Rodziny się nie wybiera, nie poradzimy nic na to, z kim nas łączą więzy krwi. Możemy jednak zdecydować czy chcemy być tacy jak oni, czy też pójdziemy własną drogą, nieraz trudniejszą, ale zgodną z naszymi poglądami. Nie pochodzenie o nas świadczy, a czyny. Co jednak gdy nie chcą o tobie zapomnieć dać odejść, a wręcz pragną twojej śmierci?

Zbyt piękne byłoby, gdyby Kate długo miała spokój. Na Atlantę spada siedem plag. Jad, Potop, Huragan, Wstrząs, Bestia, Pożoga i Mrok zesłane przez boginie chorób pustoszą miasto, ale ich działanie ma też inny cel. Oprócz siania paniki pragną zdobyć władzę, a Kate robi wszystko, by do tego nie doszło. Tylko czy wygra z silniejszą przedstawicielką swojej rodziny? Czy fakt, że zaczęła mieć przyjaciół i w ogóle przestała być samotna nie okaże się jej słabym punktem, porażką?

Jeśli miałabym wskazać swoją ulubioną serię z gatunku urban fantasy, to bez chwili wahania wymieniłabym między innymi Kate Daniels. Przed chwilą zamknęłam czwarty tom serii - Magia krwawi i... cóż, ponownie się nie zawiodłam na Ilonie Andrews.

Mogłoby się wydawać, że kolejne tomy powinny być słabsze i często tak jest, ale ten duet pisarski pokazuje, że z każdą kolejną częścią może być tylko lepiej. Magia krwawi to jeszcze więcej akcji, walki, krwi, mitologii oraz poczucia humoru. Ilona Andrews dba, by niczego nie było ani za dużo, ani za mało, miesza ze sobą wszystko i oddaje w ręce czytelników powieść, która bawi, fascynuje i nie pozwala o sobie zapomnieć. Mitologiczne postacie, magia, nadnaturalne istoty, walka dobra ze złem, zacierające się granice - wszystko to sprawia, że nie da się narzekać na brak wydarzeń, niepewność oraz nagłe zwroty akcji. Co ważniejsze w tym tytule wiele wątków nabiera rozpędu i ujawniają się nowe informacje, jest co analizować i myśleć nad tym, jak poukładać to w całość.

Co się tyczy postaci, to z każdą częścią pojawiają się nowi bohaterowie, którzy nie tylko wnoszą coś do historii, ale i plączą. Niemniej nie można odmówić Ilonie Andrews, że każda postać ma swoją osobowość i potrafi zaskoczyć nie jeden raz. Nie da się ich nie lubić i im nie kibicować. Niezwykle realni i pełnowymiarowi, z wadami i zaletami. Uwielbiam Kate i Jego Futrzastość, ale muszę przyznać, że na początku irytowali mnie swoim dziecinnym zachowaniem i boję się kolejnych dramacików miłosnych, chociaż w dalszej części książki odzyskali rozum i mam nadzieję, że to się utrzyma.

Dobry tydzień zajęło mi czytanie, ale nie dlatego, że Magia krwawi była nudna czy coś innego. Gdybym tylko mogła, pochłonęłabym ją na raz. Książka wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca, dostarcza wielu wrażeń i zachwyca wielowątkowością, wplecioną mitologią oraz przedstawionym światem, gdzie technika i magia toczą ze sobą boje. Nie zliczę, ile razy śmiałam się, zgrzytałam zębami i z zapartym tchem obserwowałam bieg wydarzeń. Poza tym małym minusem, jakim było zachowanie Kate i Currana nie mam do czego się przyczepić i jeszcze nie raz będę wracać do tego tomu, jak i całej serii.

Magia krwawi trzyma poziom swoich poprzedniczek i daje pewność, że to jeszcze nie koniec. Jeśli znacie poprzednie tomy, to ten was nie zawiedzie. Z kolei jeśli macie serię przed sobą, a lubicie dobre urban fantasy, to możecie być pewni, że Kate Daniels jest odpowiednim wyborem.

Dział: Książki
czwartek, 02 sierpień 2018 10:29

Lore: Potworne istoty

Fascynująca podróż po świecie pełnym  przerażających monstrów  z legend i... rzeczywistości.

Dział: Zakończone