Rezultaty wyszukiwania dla: Egmont
Śledztwa Enoli Holmes: Sprawa lady Alistair
Na podstawie serii powieści Nancy Springer.
Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się drugi tom komiksowej adaptacji przygód nastoletniej Enoli Holmes, młodszej siostry sławnego Sherlocka Holmesa. Co stanie się z dziewczynką, która w niezwykle nieprzyjaznych dla kobiet czasach, w Wiktoriańskiej Anglii, postanowiła uciec z domu? Jak Enola sobie poradzi i czy odnajdzie swoje powołanie (którym z pewnością nie jest pensja dla grzecznych dziewcząt i przyszłych żon)?
Enola wynajmuje biuro i mianuje się samozwańczo asystentką nieistniejącego doktora Ragostina, który według opisu jest specjalistą do odnajdowania osób zaginionych. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu, ze sprawą przychodzi do niej niejaki doktor Watson, doskonale wszystkim znany asystent Sherlocka Holmesa. Za plecami słynnego detektywa próbuje Enoli zlecić sprawę odnalezienia… samej siebie. Ona jednak oczywiście ma ciekawsze rzeczy do roboty, takie jak odnalezienie zaginionej w tajemniczych okolicznościach lady Cecily. Nigdy jednak nie zamyka się na przypływ nowych informacji i bezwzględnie wodzi doktora Watsona oraz swoich starszych braci za nos.
Komiks został wydany w twardej oprawie, pełnym kolorze i formacie A4. Pod względem graficznym świetnie oddaje klimat całej historii. Ilustracje wydrukowane zostały na grubym papierze, a całość prezentuje się naprawdę okazale. To jeden z tych komiksów, które z przyjemnością stawia się na półce, by były niebanalną ozdobą naszych biblioteczek.
Myślę, że pani Maria Mosiewicz doskonale i niezwykle literacko poradziła sobie z przekładem, który bardzo bolał mnie na przykład w komiksach z serii Agathy Christie. Przez historię zawartą w komiksowej adaptacji przygód Enoli Holmes po prostu płynie się wraz z nurtem, a zawdzięczamy to nie tylko świetnym ilustracjom pani Sereny Blasco, ale też doskonale przetłumaczonym z francuskiego słowom.
Jestem już po lekturze trzech książek spod pióra Nancy Springer, dwóch komiksów z serii i po obejrzeniu jednej adaptacji filmowej. Przyznam szczerze, że nie mogę doczekać się ciągu dalszego przygód młodej Enoli. Jej postać bez trudu przykuła moją uwagę i mam nadzieję, że jeszcze w wieku przygodach będę mogła jej towarzyszyć.
Komiksy Sereny Blasco to bardzo udana adaptacja graficzna. Warto do nich zajrzeć, szczególnie gdy po lekturze książek czujemy pewien niedosyt. Polecam! Fani serii na pewno nie poczują się zawiedzeni.
Śledztwa Enoli Holmes. Sprawa dwóch zaginięć.
Sherlocka Holmesa zna każde dziecko. Mało kto jednak wie, że miał on również młodszą siostrę o imieniu Enola. To właśnie ona stała się główną bohaterką serii powieści autorstwa Nancy Springer, która swoją premierę na świecie miała w 2006 roku. Na podstawie książek powstała adaptacja graficzna autorstwa Sereny Blasco, a niedawno również premierę miała na Netflixie ekranizacja. Enola Holmes w krótkim czasie została rozsławiona na cały świat. Poniższy tekst poświęcony będzie pierwszemu tomowi komiksu noszącego tytuł „Śledztwa Enoli Holmes: Sprawa dwóch zaginięć”.
Koniec XIX wieku, wiktoriańska Anglia. W dniu czternastych urodzin Enoli okazuje się, że jej matka zniknęła. Po prostu bez słowa wyszła z domu, zabierając ze sobą jedynie spacerową parasolkę. Zostawiła jednak dziewczynce prezent, a wraz z nim kilka cennych wskazówek. Sprawą zaczynają się interesować starsi bracia Enoli, Sherlock i Mycroft Holmes. Ten drugi, ku wielkiemu niezadowoleniu Enoli, ma zamiar umieścić ją w żeńskiej szkole z internatem, gdzie nauczyłaby się, jak być prawdziwą damą. Dziewczynka nie ma wyjścia. Opracowuje plan i wyrusza w podróż z wiejskiej posiadłości do Londynu, by tam odnaleźć zaginioną mamę.
Komiks został wydany w twardej oprawie, formacie A4 i pełnej kolorystyce. Szczegółowe ilustracje Sereny Blasco wydrukowane zostały na grubym, doskonałej jakości papierze. Pod względem oprawy graficznej komiks jest ciekawy i dopracowany, ale niezmiennie śmieszy mnie wizerunek Sherlocka, który stworzyła artystka. Zupełnie nie zgadza się z wszelkimi innymi wizjami tej postaci. Enola za to moim zdaniem stworzona została na medal.
Historia pod względem fabuły nie do końca zgadza się z tą opisaną w książce, choć zarys oczywiście jest ten sam. Enola jednak wydaje się znacznie bardziej zagubiona i mniej zaradna. Książkowa bohaterka miała znacznie więcej wiary w siebie, swoje umiejętności i siły. Znała też granice swoich możliwości. Odnoszę wrażenie, że Warner Bros (we współpracy z Legendary Entertainment) w swojej ekranizacji ujął to nieco lepiej (choć również miejscami odbiegała od oryginału). Oczywiście nie znaczy to, że nie warto zwrócić uwagi na powieść graficzną. Z pewnością ma swój urok i wiele elementów, które przyciągają uwagę czytelnika.
„Śledztwa Enoli Holmes: Sprawa dwóch zaginięć” to elegancko narysowana powieść graficzna i całkiem udana adaptacja książki. Z pewnością spodoba się wszystkim fanom Enoli, a kto wie, możne ktoś pozna jej przygody właśnie dzięki temu komiksowi.
Kaczor Donald i inne komiksy
Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont zaczęła ukazywać się seria komiksowa o najpopularniejszych, tych zupełnie pierwotnych bohaterach Walta Disneya, czyli Kaczorze Donaldzie, Myszce Mickey i ich kompanach. Do tej pory w serii ukazały się następujące tytuły: „Niefortunne przypadki młodej kaczki”; „Koszmarna formuła” i „Podwójny przekręt”.
Niefortunne przypadki młodej kaczki
Dwunastoletni Kaczor Donald marzy o tym, by iść do szkoły z bilbordowych reklam. Niestety w gospodarstwie babci nie dzieje się najlepiej i nie mogą sobie pozwolić na takie wydatki. Na jaki szalony pomysł wpadnie sprytny nastolatek, by rozwiązać swoje problemy i zrealizować marzenia?
Ilustracje: Jay P. Fosgitt
Tekst: Jimmy Gownley
Koszmarna formuła
Znani wszystkim doskonale siostrzeńcy Kaczora Donalda (Hyzio, Dyzio i Zysio) jadą na wymianę uczniowską do Berlina. Nie spodziewają się jednak, że może tam na nich czekać tak wielkie niebezpieczeństwo. Czy niesforne rodzeństwo pozwoli się porwać przygodzie i jak uda im się wybrnąć z nowych tarapatów?
Ilustracje: Elisa Ferrari
Tekst: Tommy Greenwald
Podwójny przekręt
Myszka Minnie i kaczka Daisy rozpoczynają naukę na wymarzonym uniwersytecie. Wszystko idzie po ich myśli, przynajmniej do czasu, gdy zostają zamieszane w pewną pełną niebezpieczeństw, kryminalną sprawę.
Ilustracje: Kawaii Creative Studio
Tekst: Jen Petro-Roy
O wydaniu słów kilka
Historie graficzne wydane zostały w formacie książek. Mają po około dwieście stron. W środku znajdują się kolorowe ilustracje, zwyczajny tekst, ale w różny sposób wyróżniony oraz oczywiście typowe dymki komiksowe. Książeczki mają różnych autorów i ilustratorów, ale wszystkie utrzymane są w podobnej konwencji graficznej i nie brakuje im spójności. Sądzę, że seria jest projektem godnym podziwu, udała się znakomicie.
Moja opinia i podsumowanie
Pamiętam, że w dzieciństwie uwielbiałam komiksy z Kaczorem Donaldem. Zaczytywałam się nimi tak bardzo, że w domu gromadziłam prawdziwe stosy czasopism. Dlatego seria, która ukazuje się obecnie nakładem wydawnictwa Egmont, jest dla mnie prawdziwą gratką. Jest to jednocześnie powrót do miłych wspomnień z dzieciństwa, jak i doskonały powód, by do lektury nakłonić moje własne dzieciaki. Szczególnie że w książeczkach ilość ilustracji i tekstu jest bardzo wyważona.
Opowieści komiksowe z serii Disneya przedstawiają ciekawe, pełne humoru i dobrze przemyślane historie. Myślę, że spodobają się wszystkim dorastającym dzieciom, a i w rodzicach obudzą miłe wspomnienia z własnego dzieciństwa.
Nieważne, kto przegra, zło zawsze zwycięży!
Jak przeżyć niesamowitą przygodę w świecie DC Comics i pokonać Superbohaterów? Wystarczy wcielić się w LEXA LUTHORA™, SINESTRO™ lub innego Superłotra. Już 7 października premiera gry „Wieczne zło”, kolejnej propozycji z serii DC Deck Buliding Game, która pozwoli stanąć do pojedynku z największymi Superbohaterami DC. Tego samego dnia ukaże się też dodatek crossover „Łotrzy”.
Batman Noir. Batman Black & White
Muminki: Szukaj i znajdź
Poniższy tekst dotyczy dwóch książeczek z serii "Szukaj i znajdź": "Muminki w lesie" oraz "Muminki i morze".
Muminki to jedna z pierwszych fantastycznych serii, które poznają młodzi czytelnicy. Są to fikcyjne istoty, zamieszkujące pewną dolinę gdzieś w Finlandii, bohaterowie cyklu dziewięciu książek i dwudziestu dwóch komiksów fińskiej autorki Tove Jansson, oraz pięćdziesięciu dwóch komiksów brata Tove Larsa Janssona. Przypuszczalnie są one odmianą trolli. Stworzona te i ich historie rozsławiły się na cały świat, nic więc dziwnego, że z ich udziałem powstaje również wiele innych publikacji. Niedawno na polskim rynku ukazały się dwa tytuły z serii zabaw dla dzieci „Szukaj i znajdź”. Są to „Muminki w lesie” oraz „Muminki i morze”. Co znajduje się w środku i czy warto w te tytuły zaopatrzyć biblioteczkę swojego dziecka?
Szukaj i znajdź to jedna z ciekawszych form książeczkowych zabaw dla najmłodszych czytelników. Autorzy na swoich ilustracjach w różnych miejscach ukrywają przedmioty, zwierzęta i postacie, a zadaniem dziecka jest ich odnalezienie. Dzięki takiej zabawie dziecko ćwiczy spostrzegawczość, umiejętność liczenia, czy znajomość kolorów i kształtów. Dodatkowo zadania bardzo wciągają i potrafią zająć żądne zagadek maluchy na kilka dłuższych chwil.
Tym razem w książeczkach pojawiły się oczywiście ilustracje z Doliny Muminków. Na ich kartach można spotkać doskonale nam znane postacie. Każda strona to inna, krótka historyjka i nowe zadanie do wykonania. Książeczki mają sztywne, tekturowe strony i format A4. Z tyłu każdej z nich umieszczone zostały także rozwiązania zagadek, gdyby okazały się potrzebne. Autorem ilustracji tym razem jest Paivi Arenius. Mimo że zostały zachowane w swoim zwyczajowym stylu, to jednak zarys i kolorystyka w jakiś sposób je wyróżniają. To cechy, które znanym rysunkom nadał nowy autor.
Jeżeli Twoje dziecko chodzi już do przedszkola, a nie zna jeszcze przygód z Doliny Muminków, to myślę, że najwyższy czas by już je poznało. Jeżeli żywisz obawy w stosunku do oryginalnych historii, które bywają niezwykle smutne i nostalgiczne, to powstało też wiele bardziej przystosowanych do młodego wieku wersji. Na pewno warto, gdyż to już od dawna klasyka fantastyki.
Książeczki z serii „Szukaj i znajdź” dostarczą dzieciom kilku chwil doskonałej zabawy, rozwiną ich umiejętności i spostrzegawczość. Zostały ładnie wydane i dobrze pomyślane. Dobrze jest mieć je na półce w swojej domowej biblioteczce, szczególnie gdy nasza pociecha lubi słuchać o przygodach Muminków.
Lucky Luke W cieniu wież wiertniczych
Morris i Gościnny stworzyli ponadczasową postać, która uczy, bawi i jest rozpoznawalna na całym świecie. Lucky Luke, samotny kowboj ze swoim rumakiem w kolejnej części przygód opuszczają Dziki Zachód. W cieniu wież wiertniczych nie znajdziemy Daltonów, ale będziemy się równie dobrze bawić. Luke musi stawić czoła gorączce złota i wszelkiej maści oszustom i przestępcom, którzy wyrastają przy szybach wiertniczych, niczym grzyby po deszczu.
Mój sześcioletni syn kocha kowboja miłością wielką i niezmienną i choć wysłuchał z przyjemnością, bo każda przygoda ulubionego bohatera jest jego ukochaną, to jednak bawił się mniej, niż przy innych opowieściach i lekko odetchnął na koniec. Wynika to z tego, że ten tom jest bardziej skupiony na przywarach ludzkich, bardziej uczy o chciwości, nieuczciwości, kłamstwach i oszustwach, niż inne. Dla niego również historia ropy naftowej jest dość odległa i mimo wyjaśnień, nie poczuł jej na tyle, by opowieść go całkowicie porwała. Jestem jednak przekonana, że starszy czytelnik będzie bardziej zadowolony, bo zwyczajnie więcej zrozumie. Młodszy będzie miał przyjemność ze słuchania, bo historia Bingla jest szalenie zabawna, ale nie wyciągnie z historii wniosków na przyszłość, element nauki będzie mizerny.
Wszystko to, o czym wspomniałam zrewanżują rysunki. Pełne wyrazu twarze, ruch widoczny w każdej postaci, emocje do bezbłędnego odgadnięcia stanowią ogromny plus tych komiksów. Tu nie ma miejsca na niedomówienia, wszystko jest od razu widoczne i nie ma konieczności wyjaśniania wszystkiego w tekście. Dzięki temu czyta się szybko, a wszystko jest klarowne. Rysunki stanowią świetne tło do dialogów i razem tworzą świetną całość.
W tym tomie jeszcze widzimy Luke’a z nieodłącznym papierosem w ustach, więc zdecydowanie nie wpisuje się we współczesny trend, jednak jakoś bardziej do mnie przemawia, bo kowboj z mojej młodości zawsze żuł peta. Jeżeli kogoś jednak to razi, to zapewniam, że całość historii i jej przekaz przyćmi ten defekt. Ja byłam zachwycona edukacyjną wartością tej części przygód, bo zawsze dla mnie Lucky Luke był bardziej śmieszny, niż czegokolwiek uczący, a tu takie zaskoczenie. Fanom kowboja i jego rumaka polecać nie trzeba. Innym, którzy dopiero zaczynają przygodę z tym bohaterem, polecam zacząć od innej części, bo ta jest bardzo mało „Luke’i Lukowa”. Chyba, ze ktoś ma ochotę na historię ropy z przymrużeniem oka, z trochę innej perspektywy, to na pewno się nie zawiedzie. A dzielny kowboj, pilnujący porządku i stojący na straży prawa, choć czasem posługujący się specyficznymi metodami, na pewno będzie miłym dodatkiem.
Lucky Luke Prorok
Lucky Luke'a chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Każdy choć raz słyszał o dzielnym kowboju przemierzającym Dziki Zachód, by szerzyć ład i porządek. I łapać Daltonów. W Proroku akcja zaczyna się od tego, że sławni bracia już są w więzieniu i przebywają w nim razem z szalonym, aczkolwiek bardzo natchnionym prorokiem Dunkle'm, który ma ogromny wpływ na Averell'a i... Bzika. Zarówno jeden z braci, jak i pies patrzą w niego, jak zaczarowani i nie pomaga przekonywanie reszty Daltonów, ani Lucky Luke'a. To samo w sobie wróży świetną zabawę, ale potem jest tylko lepiej. Bracia, wraz z prorokiem, trafiają do maksymalnie uczciwej społeczności, gdzie nie ma przestępstw, przemocy, szeryfa i pieniędzy. Panuje tu jedynie handel wymienny, pije się zioła i każdy jest dobry. I o ile początkowo trzem braciom, bo Averell nadal pozostaje pod wpływem proroka i nowe życie szalenie mu się podoba, podoba się taki układ, bo nikt ich nie potępia, to na dłuższą metą nie mogą wytrzymać i postanawiają ucywilizować społeczność i podarować jej i saloon, i bank. Na ratunek, w zasadzie wszystkim uczestnikom tej kabały, wyrusza Lucky Luke z nieodłącznym rumakiem.
Lucky Luke to niezmienna, prosta forma rysunków. Dość ostra, wyrazista kreska nie pozwala pomylić tej serii z żadną inną. I choć w tym tomie nie rysuje już Gościnny, to nadal czuć ducha kowboja, nic w zasadzie się nie zmienia, mam jedynie wrażenie, że Luke ma ciut bardziej okrągły nos. To jednak jest absolutnie minimalny szczegół, który nie wpływa na całościowy odbiór. Rysunki oszczędne, nie odwracają uwagi od treści, jedynie ją uzupełniają.
To jedna z lepszych części opowieści o Samotnym Kowboje. Bardzo zabawna, bawi prawie do łez, mój sześciolatek się zaśmiewał, a przez to jego siostra, otwarcie mówiąca, że Luke nie jest jej ulubioną postacią wzięła komiks do ręki i czytała mi co zabawniejsze fragmenty, bawiąc się przy tym śmiesznie. Oczywiście wszystko to dzięki Bzikowi, który ma w tej części swą rolę życia, a że jest straszni głupi, to jest też prześmieszny, oraz dzięki Daltonom, którzy zawsze dają radę. I choć mało tu dzielnego rumaka, to jego puenta też bawi.
Jeśli ktoś ma w domu fana Daltonów i Lucky Luke, powinien sięgnąć po tę część przygód kowboja. Starsi czytelnicy zapewne zauważą sarkazm i ironię w wypowiedziach i całe przesłanie ogłupiania przez fałszywych proroków. Młodsi dostrzegą głupotę idącą za takim postępowaniem i komizm wielu sytuacji. Dorosły dostrzeże to wszystko, a każdy z czytelników będzie się świetnie bawił.
Zapowiedź: Globalne pasmo
Amerykańska miniseria science fiction osadzona w teraźniejszości, składająca się z pojedynczych niezależnych historii, w 2004 roku nominowana do Nagrody Eisnera.
Globalne Pasmo jest agencją ratunkową o światowym zasięgu, interweniującą w przypadku kryzysów, które z powodu swojej nietypowości albo poziomu ryzyka przerastają konwencjonalne służby. W skład tej założonej i finansowanej przez tajemniczą Mirandę Zero zagadkowej organizacji wchodzi tysiąc jeden agentów będących specjalistami w wielu różnych dziedzinach: od broni biologicznej po parkour.
Deadpool #06: Deadpool w czasach zarazy
Czas na kolejny, szósty już tom przygód naszego ulubionego najemnika. Na wstępie okładka albumu informuje, iż będziemy mieć do czynienia z powrotem największego w tej serii antagonisty Deadpoola – Madcapem.
Zanim jednak przejdziemy do głównego wątku, zaczynamy od one-shota, który otwiera ten album. Jest to niewielka, ale jakże pouczająca historia, w której Wade Wilson przypadkowo trafia na dziewczynę planującą popełnić samobójstwo poprzez skok z dachu. Z jednej strony opowieść ta jest pełna charakterystycznego dla Dedpoola czarnego humoru lub licznych odniesień do popkultury czy innych bohaterów Marvela (np. namawianie na skok z siedziby Parker Industries). Z drugiej strony ukazuje nam drugą, mniej znaną stronę bohatera, pełną empatii i zrozumienia. Udowadnia nam, że nawet najbardziej nietypowa i ekstremalna terapia, nadal jest terapią i potrafi przynieść pozytywne efekty. Nieważne czy prowadzi ją psycholog, psychiatra czy samozwańczy terapeuta w czerwono-czarnym stroju.
Następnie przechodzimy do głównego wątku, który jest bezpośrednią kontynuacją fabuły z poprzedniego tomu. Madcap znalazł świeżego nosiciela i opracował nowy plan zemsty na Deadpoolu. Wiedząc, że nie pozbawi najemnika życia, postanowił mu je jednak uprzykrzyć, zabijając wszystkich, których on kocha. Zrobił to w bardzo perfidny sposób, czyniąc z Wilsona nieświadomego nosiciela śmiertelnego wirusa i podstępem zwabiając go na świąteczną kolację u Preston. Rozpoczyna się wyścig z czasem, a Wade wraz z agentką przekraczają wszelkie granice, aby uratować umierających bliskich. Deadpool ostatecznie zmuszony zostaje sięgnąć po ostatnią deskę ratunku i zawiązuje śmiertelny pakt ze starym znajomym z przyszłości.
Ostatni zeszyt albumu to tradycyjnie opowieść z przyszłości, czyli przygody Deadpoola w 2099 roku. Wilson wraz z córką Ellie oraz z pomocą Holo-Preston i Iron Fista ostatecznie mierzą się z Wardą, jego córką ze Shiklią. Wcześniejsze odsłony tego wątku krytykowałem m.in. za chaotyczność. Finał tej rodzinnej bitwy wyszedł jednak bardzo dobrze, a zaskakujący koniec zamknął (choć na razie) ten rozdział w życiu najemnika.
„Deadpool w czasach zarazy” to kolejny tom z rzędu, który udowadnia fakt, iż Garry Duggan złapał w końcu wiatr w żagle. Czuć wreszcie progres w tej serii i z zeszytu na zeszyt jest coraz lepiej. Scenarzysta pozbył się niepotrzebnych, pobocznych wątków, a w prostej historii dostarczył czytelnikowi jednocześnie dramaturgię i charakterystyczny styl Deadpoola. Mamy dynamiczną, pełną zwrotów akcję. Mamy cięty język Najemnika z nawijką, choć tym razem żarty są bardziej stonowane, ale jednocześnie bardziej trafione. Zapewne ma to związek z powagą sytuacji, w jakiej znalazł się tym razem Wade. Nie mogło również zabraknąć tradycyjnych żartów ze Spider-Mana. Duggan dopracował każdy szczegół i ku zaskoczeniu stworzył z kimś takim jak Madcap naprawdę ciekawą fabułę. Chyba pierwszy raz w tej serii nie ma do czego się przyczepić.
Za oprawę wizualną kolejny raz w głównej mierze odpowiadał Matteo Lolli, a część w 2099 roku to tradycyjnie robota Scotta Koblisha. Rysownik z Włoch kolejny raz (po historii z Sabretoothem) udowodnił nam, że potrafi tworzyć sceny pełne dynamiki oraz sporej ilości detali. Lubuje się w dużych kadrach, których w tym albumie jest sporo i w jego wykonaniu wypadają świetnie.
Podsumowując, szósty tom przygód Deadpoola na tle wcześniejszych prezentuje się najlepiej. Nadal jednak skierowany jest on przede wszystkim do stałych i zagorzałych fanów tego bohatera, gdyż wymaga znajomości poprzednich zeszytów. Dla chcących rozpocząć swoją przygodę z najemnikiem tradycyjnie proponuje zapoznanie się najpierw z serią „Deadpool Classic”, która również ukazuje się na naszym rynku nakładem wydawnictwa Egmont. Tymczasem czekam na dalsze przygody Wilsona, w których będzie „leciał Szekspirem”.