Rezultaty wyszukiwania dla: Czarne
Co się stało z Mirandą Huff?
„Małżeństwo jest jak scenariusz. Liczy się każdy dialog”.
Fantastycznie spędziłam czas z książką, mocno zaangażowałam się, nie podejrzewałam, że będzie to aż tak wyśmienita przygoda. Jakże musiałam rozruszać szare komórki, aby próbować podchwycić prawdę i dotrzeć do jej sedna. Jakże musiałam uruchomić pokłady empatii, aby zrozumieć, co działo się w duszach i sercach bohaterów. Jakże musiałam się otrząsać, aby nie dać się omamić manipulacji i iluzji. Javier Castiloo zachwycił pomysłem na fabułę, nieoczywistą, wymykającą się schematyczności, momentami cierpką aż do bólu, trudną do przyswojenia w aspekcie motywów i zachować bohaterów. Tu nic nie było takim, jakim na pierwszy, drugi, czy nawet trzeci, rzut oka się wydawało. Im głębiej wchodziłam w intrygę, tym bardziej doceniałam jej złożoność, wielowarstwowość i krętość. Czarne nagle zmieniało się w białe i odwrotnie, biel coraz intensywniej przyjmowała odcienie czerni.
Postaci wymykały się interpretacji, co zaskakujące, obdarzałam się je zarówno sympatią, jak i antypatią. Do końca nie mogłam być pewna ich losów. Autor wyjątkowo sprytnie podsuwał materiał do zabawy w domysły i przypuszczenia, dostarczał dowodów do wydania wyroku na bohaterach, ale za chwilę całkowicie zmieniał obraz sytuacji, podsuwał tropy do moralnych i etycznych ocen, aby za jakiś czas całkowicie skołować czytelnika. Dostrzegałam niekiedy powierzchowne brzmienie akcji, lecz absolutnie nie odmówiłam jej logiczności, powiązania z całością, a nawet realności. Dlatego zupełnie nie przeszkadzało, wyśmienicie wpisywało się w klimat całości, ciężki, duszny i mroczny. Nie było idealizowania, przypisywania sztucznych cech, a odwoływanie się do najbardziej mrocznej i obrzydliwej sfery ludzkiej natury. Zewnętrzne wizerunki kłóciły się z wewnętrznymi, lecz to sprawiało, że z uwagą i entuzjazmem wnikałam w pobudki i postawy. Fantastycznie zrelaksowałam się przy tej powieści, wybornie przemyślana, pozytywnie zakręcona, nieunikająca niewygodnej prawdy o człowieku i daleko idących konsekwencjach nawet najdrobniejszych czynów. Finałowa odsłona wpisała się w pazur bezwzględności i niewzruszoności, co mnie bardzo odpowiadało.
Ryan i Miranda byli małżeństwem przeżywającym kryzys, zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym jako scenarzyści. Wydawało się, że już nic nie mogło ocalić ich związku, jedyną szansą pozostawała terapia i weekendowy wyjazd we dwójkę. Jednak, kiedy mężczyzna dotarł do odludnej leśnej chatki, zamiast żony trafił na ślady przemocy. Miranda zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. W sprawę poszukiwań włączyła się policja, a Ryan natychmiast stał się pierwszym podejrzanym. Następnego dnia śledczy odnaleźli, niedaleko miasteczka Hidden Springs, zwłoki młodej kobiety. Od tej chwili podążałam dwoma ścieżkami narracji, tym, co działo się obecnie, i tym, co miało miejsce czterdzieści lat wcześniej. Wszystko kręciło się wokół filmu „Wspaniałe wczorajsze życie”, w reżyserii ekscentrycznego Jamesa Blacka, stojącego na szczycie sławy i uznania w filmowym środowisku, mentora i przyjaciela Ryana. Koniecznie muszę spotkać się z innymi książkami Javiera Castillo, odpowiadał mi typ pazura pisarskiego, szczególny klimat i nieprzejednanie wobec bohaterów.
Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza
Od obieżyświata do milionera!
„Dzioby w górę, zgodnym chórem Kaczki! Raz na wozie, raz pod wozem Kaczki!” — pamiętasz tekst tej piosenki? Czy „Kacze opowieści” wciąż wzbudzają u ciebie nostalgię? Chcesz, żeby poznały i polubiły je twoje dzieci? Niedawno nakładem wydawnictwa Egmont ukazał się komiks „Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza”, który opowiada o tym, jak zaczęły się te wszystkie przygody.
Zarys fabuły
Sknerus McKwacz urodził się w ubogiej rodzinie, a fortuny dorobił się poprzez lata ciężkiej pracy i niebezpiecznych przygód. Po drodze do bogactwa jednak utracił najcenniejsze wartości życiowe. „Pamiętniki Sknerusa McKwacza” opowiadają o początkach jego przygód, podróży do Ameryki i uczestnictwie w historycznej gorączce złota. Sławny kaczor będzie ciężko pracował, pomagał innym i mierzył się z podążającymi jego tropem czarnymi charakterami. Szkocja, Egipt, Klondike? Jak wyglądała droga, która zaprowadziła Sknerusa do Kaczogrodu?
Moja opinia i przemyślenia
Komiks jest ładnie wydany, ma twardą oprawę i świetne ilustracje fińskiego rysownika Kari Korhonena. Jest przejrzysty i łatwy do ogarnięcia. Jego akcja toczy się wartko, a przygody zostały ciekawie opisane i oczywiście narysowane. Tym razem poznajemy Sknerusa McKwacza z zupełnie innej strony. W ciekawy sposób udało się w tej historii ocieplić jego wizerunek.
Tak naprawdę wydaje mi się, że w komiksie spełnia się tak zwany amerykański sen, o tym, by ciężką pracą czegoś się dorobić, co niestety w dzisiejszych czasach wydaje się po prostu niemożliwe. Przynajmniej nie bez konkretnych umiejętności i solidnych podstaw. Historia jest zabawna i wciągająca. Zarówno fabułą, jak i kreską idealnie wpasowuje się w klimat starszych, Disney’owskich produkcji. To przyjemna lektura dla osób, które chcą lepiej zrozumieć postać, która przecież niejednokrotnie obsadzana była w roli czarnego charakteru.
Podsumowanie
„Wujek Sknerus. Pamiętniki Sknerusa McKwacza” to interesująca, pełna dobrego humoru i wartkiej akcji lektura, która przeniosła mnie do czasów dzieciństwa, gdy w każdy weekend oglądałam ulubioną animację. To również historia, która przynosi ze sobą powiew świeżości i wnosi coś nowego do wiedzy czytelnika na temat kaczego uniwersum. Przyznam szczerze, że tej strony Sknerusa McKwacza jeszcze nigdy nie miałam okazji poznać.
Zapowiedź: Czarne słońce
Bóg powróci
Gdy ziemia i niebo spotkają się
Pod czarnym słońcem
W świętym mieście Tova zimowe przesilenie jest zwykle czasem świętowania i odnowy, lecz w tym roku zbiega się ono z zaćmieniem słońca, rzadkim zjawiskiem, które zdaniem Kapłanki Słońca zaburza równowagę świata.
Cud Miód Malina
Bo wiek to tylko liczba, a jeśli coś nas zgubi, to grawitacja i skleroza!*
Chociaż czasami bardzo by się chciało, nie możemy wybrać sobie rodziny. Trzeba przyjąć swoją z tym wszystkim, co nas raduje i przeraża. Wiadomo, że fajnie jest, gdy mamy na kogo liczyć i gdy są ludzie gotowi ruszyć za nami nawet w ogień. Jednak niezwykle trudno jest też żyć z kimś, kto sprawia, że każdy dzień jest wielką niewiadomą i może doprowadzić do załamania nerwowego.
Zarys fabuły
Wraz z Maliną i jej szaloną rodziną składającą się w większości z kobiet wybieramy się do Zielonego Jaru. To tam obok siebie żyją zwykli ludzie oraz wiedźmy i od bardzo dawna wszystkim to pasuje. Chociaż Koźlaczki znają się na czarach, nawet niektóre zasmakowały w czarnej magii, to rodzina jest dla nich najważniejsza. Co prawda ich wywołuje wśród jej członków osobliwe emocje, to zgodnie muszą przyznać, że nuda im niestraszna. Czasem pojawi się trup, ktoś kogoś zamieni w kozę, komuś będzie zależało na uratowaniu dręczonych dzieci i ich mamy, a jeszcze komuś przyjdzie zdecydować, kto jest prawowitym opiekunem pewnej uroczej dziewczynki.
Jeśli chodzi o książki Anety Jadowskiej, biorę w ciemno wszystko, co wyjdzie spod jej palców. Nawet jeśli są to opowiadania, czyli formy nadal do mnie zbyt mocno nieprzemawiające. Po Cud Miód Malina sięgnęłam jednak bez obaw, bo kto jak kto, ale ta autorka potrafi w krótkie treści rewelacyjnie.
Moje wrażenia
Cud Miód Malina to zbiór ośmiu opowiadań, ich narratorem jest głównie Malina, ale przykładowo w jednym cofamy się również do młodości Narcyzy. Każdy z tekstów, to osobne historie, ale czuć, że łączy je duża rodzina. Na wskroś wyjątkowa i niemożliwa do podrobienia. Ich losy bawią do łez, wzruszają, a nawet trochę uczą. Autorka nie boi się poruszać po różnych tematach, tych błahych, tych składających się na prozę życia, a nawet chwytających za serce. Wszystko podane tak, by zadowolić najbardziej wymagającego czytelnika - z dużą dawką emocji oraz wrażeń.
Słów kilka o bohaterach
Panie Koźlaczek, to tak indywidualne i różnorodne osobowości, że trudno napisać o nich w zaledwie kilku słowach. Chociaż są rodziną, mają wspólne geny i pewne cechy, to jednocześnie nie przeszkadza im to w byciu sobą. Co też sprawia, że poprzez to, jak wyglądają, mówią, czy czym się zajmują łatwo odgadnąć, kto kim jest. Trudno nie polubić Maliny, Narcyzy i całej reszty. Mają wady, potrafią irytować (głównie Malinę), ale są szalenie pozytywne i niezawodne.
Na zakończenie
Dawkowałam sobie te opowiadania, bo były tak dobre, że szkoda mi było rozstawać się z Koźlaczkami. Chyba nie potrafię wybrać jednego ulubionego opowiadania, każde miało w sobie coś wyjątkowego. Śmiałam się tak często, że nie jestem w stanie tego zliczyć. Aneta Jadowska idealnie łączy magię z rzeczywistością, doprawia to garścią wyborowego humoru i dużą chochlą emocji. Strasznie lubię u autorki, że nawet w krótkich formach potrafi przekazać wszystko, co trzeba i nie mam poczucia, że brakuje mi czegoś istotnego. Cud Miód Malina nie zawiodła mnie niczym, no może tym, że miała tak mało stron i zbyt szybko musiałam się pożegnać z Zielonym Jarem.
Jestem pewna, że Cud Miód Malina przypadnie niemalże każdemu miłośnikowi wiedźm oraz sporej dawki poczucia humoru. Dodajmy do tego magię, dość specyficzną rodzinę oraz moc kobiecej siły. Taka mieszanka rozproszy każde smutki i zapewni sporo niezapomnianych wrażeń.
Sprawy kryminalne Filipiny Lomar. Bracia szantażyści
Nazywam się Lomar. Filipina Lomar. Mam trzynaście i pół roku i już zajmuję się tym, czym chciałabym trudnić się w przyszłości: jestem prywatną detektywką.
Po lekturze doskonałych powieści graficznych z Enolą Holmes w roli głównej, nie spodziewałam się, żeby jakikolwiek inny komiks kryminalny dla młodych czytelników mógł wywrzeć na mnie pozytywne wrażenie. Tak było, zanim trafiłam na „Sprawy kryminalne Filipiny Lomar”, które mimo że dzieją się w czasach współczesnych, bez trudu wciągnęły mnie od pierwszej, do ostatniej strony.
Zarys fabuły
Mała Swong potrzebuje pomocy. Jej rodzice, którzy prowadzą chińską restaurację, są szantażowani przez miejscowych zbirów. Niedługo po tym, gdy odmawiają zapłaty haraczu, ojciec dziewczynki zostaje potrącony przez samochód. Nastoletnia Filipina Lomar ma jednak pomysł, jak im pomóc. Czuje się bezpieczna jednak tylko dzięki swoim dobrym znajomym, którymi są drobny przestępca i pracujący na złomowisku przyszywany wujek. To jednak nie jedyna sprawa kryminalna, którą dziewczynka ma zamiar rozwiązać. Czy uda się jej wyciągnąć rodzinę Swong z tarapatów i samej wyjść z tego cało?
Moja opinia i przemyślenia
Filipina to zaradna, nastoletnia dziewczynka, która postanowiła nie czekać aż dorośnie i od razu realizować swoje plany. Jest wychowywaną przez samotną matkę jedynaczką, ale otacza ją krąg wiernych, bardzo nietypowych przyjaciół, którzy są gotowi w razie potrzeby pospieszyć jej z pomocą.
Fabuła komiksu jest ciekawa i dobrze pomyślana. To historia, w którą zarówno scenarzysta Dominique Zay, jak i rysownik Greg Blondin, włożyli wiele serca. Komiks ma świetną kreskę i całą masę doskonałego, czarnego humoru. Już teraz jestem bardzo ciekawa, co na nastoletnią bohaterkę czeka w kolejnym zeszycie.
Podsumowanie
Gdybym miała polecić komuś skierowany do młodszej młodzieży współczesny komiks, na mojej liście znalazłyby się obecnie trzy tytuły, a byłyby nimi: „Enola Holmes”, „Louca” i właśnie wspomniane wyżej „Sprawy kryminalne Filipiny Lomar”. Przygody młodej bohaterki bardzo mnie wciągnęły, a otaczająca ją szata graficzna zauroczyła. Dominique Zay udało się stworzyć odrobinę zwariowaną, sympatyczną historię, która z pewnością zachęci do lektury komiksu nie jednego młodego czytelnika. Polecam! Po pierwszy zeszyt przygód Filipiny Lomar, noszący tytuł „Bracia Szantażyści” zdecydowanie warto sięgnąć!
Apostata
Kim jest Łukasz Czarnecki? Z pewnością literackim debiutantem, ale prócz tego możemy przeczytać, że to między innymi miłośnik historii, badacz Azji Wschodniej, kultury popularnej oraz wielbiciel zielonej herbaty. Z fantastyką styka się na co dzień, pracuje bowiem w redakcji Nowej Fantastyki, czyli jednego z największych czasopism promującej ten nurt w Polsce. Jego książka „Apostata” to pięknie wydana powieść łącząca w sobie kryminał, grozę oraz sporadyczną dozę humoru. Jesteście ciekawi, jak wypada?
Od ponad wieku jedyny Kontynent Ekumeny dzieli na pół linia okopów. W tym frontowym pasie Nieludzkiej Ziemi skażonej magią bojową wojska demokratycznej Republiki ścierają się ze sfanatyzowanymi wojownikami teokratycznego Cesarstwa Yoryckiego. Tymczasem z dala od zgiełku pól bitewnych toczy się zupełnie inna walka, może nawet ważniejsza dla losów cywilizacji: niekończąca się batalia przeciwko mrocznym kultom, które oddają cześć złowrogim bytom zrodzonym u zarania czasu. Wyznawcy demonów nie spoczną, póki nie uwolnią swych panów z więżącej ich Otchłani, by ci mogli pochłonąć ludzkość, tak jak czynili to z innymi rasami zasiedlającymi Ekumenę przez miliony lat.
Podróż, w jaką zabiera nas autor, jest zdecydowanie warta uwagi, mamy tutaj do czynienia z bardzo intrygującym uniwersum, które pod każdym względem było dla mnie czymś nowym w fantastyce. Podczas lektury czułem świeżość pomysłu, zdecydowanie Czarnecki zasługuje na słowa uznania za swoją niebanalną fantazję - zbudowanie aktualnie czegoś nowego, niepowielanie schematów to moim zdaniem już literacki sukces. Niemniej prócz pomysłu, książka specjalnie mnie nie porwała. Napisana jest poprawnie, nie licząc jakiś małych potknięć w korekcie. Cała historia jest dla mnie nieco... posklejana w całość. Nie wiem, czy dobrze mnie zrozumiecie, ale to jakby zlepek różnych elementów literackich, z których autor próbuje zrobić wartościowe, pełne dzieło, ale nie do końca mu wychodzi. Pojawiaj się trochę elementów niepasujących do opisywanego świata, powrót do przeszłości bohaterów jest w moim odczuciu zbyt częsty, przez co fabuła staje się czasami nudnawa - można by retrospekcje zastąpić odpowiednią narracją. Nie znalazłem w książce budowania napięcia, haczyka, za który czytelnik może się złapać i brnąć dalej z ciekawością.
Okrzyknięcie w marcu(!) książki Czarneckiego debiutem roku 2022, jest dla mnie nieco na wyrost i nie na miejscu. Książka jest poprawnie napisana, ale średnio ciekawa. Widzę jednak w autorze potencjał, talent to światotwórstwa i fantazja, jaka w nim drzemie, dają mi pozytywne nadzieje na kolejną, dużo lepszą książkę.
Louca. Oby się udało. Tom 3
Niedawno swoją premierę miał trzeci tom przygód młodego, niezdarnego piłkarza o imieniu Louca. W jakie tym razem kłopoty wpakował się chłopak i czy duchowi, który się z nim zaprzyjaźnił, Nathanowi, uda się go z nich wyciągnąć?
Zarys fabuły
Toczy się mecz o istnienie klubu piłkarskiego. Jeżeli chłopcy z drużyny Loucy przegrają, klub zostanie rozwiązany. Wygląda jednak na to, że tym razem Nathan nie wspomoże przyjaciela, bo mecz będą grali na terenie innej szkoły, a duch nie może opuścić murów swojego liceum. Gdy okazuje się jednak, że istnieje taka możliwość, Nathan przestaje być zainteresowany wspieraniem Loucy i pędzi do domu, w którym mieszkał za życia, by choć przez chwilę zobaczyć swoją rodzinę. Jak wiele zmieniło się od czasów jego śmierci?
Moja opinia i przemyślenia
Akcja komiksu z tomu na tom staje się coraz ciekawsza. Oczywiście tematem przewodnim zeszytów jest piłka nożna, ale fabuła robi się poważniejsza. Nathan powoli zaczyna sobie przypominać jak zginął i wychodzi na to, że nie był to żaden nieszczęśliwy wypadek, a w niebezpieczeństwie może być także dziewczyna, w której zakochał się Louca, Julia. Bohaterowie mają wiele różnych problemów i traum, co mocno kontrastuje z dużą ilością nieco czarnego humoru. Myślę jednak, że to właśnie sprawia, że komiks autorstwa Bruna Dequiera jest tak wyjątkowy.
Seria „Louca” jest wydawana jako cienkie zeszyty w formacie A4. Dzięki temu ich cena nie jest wygórowana, ale przyznam szczerze, że znacznie bardziej lubię, gdy Egmont robi wydania zbiorcze, w twardych oprawach i nieszczególnie dużym formacie. Rozumiem jednak, że taka forma w przypadku historii dla nieco młodszych czytelników zwyczajnie mogłaby się nie sprawdzić. Każdy rodzic chętnie kupi dziecku co parę miesięcy tani komiks z serii, a niekoniecznie już eleganckie wydanie kolekcjonerskie.
Podsumowanie
„Louca. Oby się udało!” to sympatyczny, ładnie narysowany komiks, który zaskakuje i zachęca do lektury. Historia bardzo przypadła mi do gustu i będę czytała ją wspólnie z dziećmi, które mam nadzieję, już niedługo, zabiorą się za samodzielne czytanie. Podoba mi się pomysł na wrzucenie elementów fantasy do zwyczajnego, szkolnego życia w tak delikatny i nienachalny sposób. Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie w późniejszych tomach i niecierpliwie czekam na, to kiedy ukaże się czwarta część, którą na pewno również przeczytam. Komiks serdecznie polecam! Jest świetny!
Zapowiedź: Lucyfer. Dziki gon. Tom 3
Trzeci tom serii rozgrywającej się w wymyślonym przez Neila Gaimana uniwersum Sandmana. Tytułowy Lucyfer bawi się w dom. Na swoją nową przystań wybiera spokojną wioskę w Yorkshire, gdzie od czasu do czasu chce zapraszać na obiad martwych i potępionych.
Nowość: Bullet Train. Zabójczy pociąg
Mroczny thriller najpopularniejszego obecnie japońskiego autora, w którym sieć krzyżujących się spisków trzyma w napięciu do ostatniej stacji
Akcja toczy się równie szybko, jak szybko jedzie japoński pociąg Shinkansen, do którego wsiadło dziewięciu zawodowych morderców i jeden amator. Profesjonaliści zyskują twarze zwykłych, z pozoru niewyróżniających się ludzi, a amator, który jest jeszcze uczniem gimnazjum, planuje skomplikowaną intrygę z piekła rodem…
Królestwa i chaos
Po raz pierwszy Rezkin zostawił za plecami żyjących wrogów. Była to pomyłka, ale musiał ją popełnić, jeśli zamierzał zachować honor przyjaciół. I ich szacunek.