kwiecień 19, 2025

Rezultaty wyszukiwania dla: Bis

piątek, 17 maj 2019 21:56

Królestwo Popiołów. Część I

Czasami zapominała o tym, kim jest. Niekiedy nie wiedziała, dlaczego ciemność ją pochłania. Nie ufała wspomnieniom. Pokazywały jej świat, za którym tak bardzo tęskniła. Cisza ją ogłuszała. Ciemność przerażała. Chciała się wydostać. Pragnęła wrócić do tych, których twarze zaczęła powoli zapominać. Nie wiedziała, ile czasu spędziła w tym miejscu. Mogły minąć wieki, ale równie dobrze godziny. Powoli zapominała o wszystkim. Cierpiała. Pokazywali jej różne scenariusze. Tego, jak może wyglądać świat, jeśli im zaufa. Obrazy, które ukazywali, były piękne. Czasami chciała się poddać. Łudzili ją fałszywymi wspomnieniami. Obiecywali, że zabiorą całe zło. Jawili się jako anioły, by za chwilę skazywać ją na bestialskie tortury. Niekiedy byli blisko. Czasami otwierała usta, aby wyjawić tajemnicę, którą tak bardzo starali się odkryć. Wpatrywali się w nią wtedy w zachwycie, ale za nim z jej ust padło choć jedno słowo, pewien głos kazał jej zamilknąć. Nie pamiętała, skąd go zna, ale czuła, że musi go posłuchać. Ten cichy szept ciągle powtarzał: ,,Nie masz prawa się poddać", więc go słuchała i opierała się wszelkim okrucieństwom...
 
Na twórczość pani Maas trafiłam przypadkiem kilka lat temu. Przeglądałam powieści w księgarni, kiedy mój wzrok przyciągnął biały grzbiet i czerwony napis. ,,Szklany tron" skradł moje serce w chwili, gdy wraz z Chaolem zobaczyłam brudną, pobitą młodą kobietę, która choć znajdowała się w tragicznym położeniu, zafascynowała mnie swoim hartem ducha. Od tego się zaczęło. Na każdy kolejny tom przygód Celaeny Sardothien czekałam z zapartym tchem. Gdy pojawiła się nowa seria Sarah, wzięłam dwa dni wolnego w szkole, aby zapoznać się z pierwszym tomem. ,,Szklany tron" towarzyszy mi odkąd zaczęłam uczęszczać do technikum. Dziś, po czterech latach, nadszedł czas mojego pożegnania się ze szkołą, a zarazem z serią opowiadającą o przygodach Aelin. Ten rok pełen jej wzruszeń i pożegnań. Zawsze będę miała sentyment do tej niesamowitej, cudownej historii. Czy finał okazał się idealnym dopełnieniem serii? Zapraszam was do zapoznania się z recenzją I części ,,Królestwa Popiołów"!
 
,,Dawno, dawno temu w pewnej krainie już dawno zrównanej z ziemią żyła sobie księżniczka, która bardzo kochała swe królestwo..."
 
Aelin Galathynius, zabójczyni, która sięgnęła po własne dziedzictwo, by poprowadzić swój lud do zwycięstwa i wypowiedzieć wojnę siłom ciemności, spoczywa w specjalnej trumnie, zakuta w żelazo od stóp do głów, jako zakładnik Maeve. Królowa Fae żąda od niej hołdu i przysięgi krwi, by na wieki związać ją ze sobą. Dzień w dzień oprawcy łamią wolę Aelin wymyślnymi torturami, lecz nie tak łatwo zgasić ogień w jej sercu. Przykazała bliskim, by wszystkie siły skupili na wojnie z Erawanem i jego Valgami. Tymczasem Rowan, któremu przykazano bronić królestwa ze wszelką cenę, wyrusza, by odnaleźć i uwolnić swoją ukochaną. Czy zdąży, zanim zgaśnie ostatni płomień, a Erilea na zawsze pogrąży się w ciemności?
 
,,Aelin rąbnęła dłonią w wieko.
Cairn urwał.
Aelin uderzyła raz jeszcze. I ponownie.
,,Nie masz prawa się poddać".
I raz jeszcze. I jeszcze."
 
Finał serii opowiadającej o królowej - zabójczyni oraz jej towarzyszach został podzielony na dwie części ze względu na zbyt dużą objętość. Czytałam wiele negatywnych komentarzy na temat decyzji wydawnictwa, ale osobiście cieszę się, że ,,Królestwo Popiołów" będzie wydane w dwóch tomach - część 1 jest wystarczająco ,,gruba". Okładka, jak zawsze zachwyca. Słyszałam, że Uroboros ma zamiar wydać póki co pierwszy tom w twardej oprawie, więc nie mogę się doczekać, aż trafi w moje ręce. Z uzależnieniem nie można wygrać!
 
,,Aelin rzuciła się do ucieczki. Cóż, przynajmniej spróbowała. Jej nogi krępowały łańcuchy, przez co ledwo była w stanie chodzić, ale mimo to ruszyła naprzód, zataczając się i wiedząc, że jej oprawca już się odwraca, już się podnosi..."
 
,,Królestwo popiołów" zaczyna się od chwili poszukiwań Aelin zabranej przez złą królową Maeve. Widzimy chaotyczne próby wyśledzenia Ognistego Serca przez jej partnera Rowana oraz jego towarzyszy, którzy już w poprzednim tomie skradli moje serce - Nieprzeniknionego Lorcana, sprytną Elide oraz dostojnego Gavriela. Później przenosimy się na wojenne obozowisko dowodzone przez Aediona oraz chronione przez Lysandrę, aby przeskoczyć do okrutnych Żelaznozębnych i Doriana próbujących odnaleźć Crochan i kolejny klucz Wyrda, aż docieramy na statek, gdzie Chaol i Yrene szykują się na bitwy. Autorka pokazuje nam w 1 części finału wszystkich bohaterów i ich przeżycia, co pozwala lepiej zrozumieć miliony zdarzeń rozgrywających się w powieści. Kilkakrotnie wywołuje u czytelników mały zawał serca, przerażając krytycznymi sytuacjami, w których wplątuje naszych ukochanych bohaterów. Dawno nie przeżywałam tak żadnej historii. Przy każdym uderzeniu mieczem zamykałam na chwilę oczy, aby wyprosić o przeżycie postaci, które skradły moje serce.
 
,,We krwi i w kościach słyszała ciągły szum. Moc, którą wciąż spychała w głąb siebie, nie dawała o sobie zapomnieć. Będzie walczyć. Po raz ostatni ruszy do walki."
 
,,Królestwo Popiołów" zabiera czytelników w niebezpieczną, ale jakże fascynującą podróż po mroczny jaskiniach pełnych pradawnych istot, przerażających górach zwiastujących rychłą śmierć, wrogich obozach, gdzie wszystko może się zdarzyć. I część finału historii Aelin to istny rollercoaster emocji, który na długo pozostaje w pamięci. Sarah J. Maas trzyma czytelników w ciągłym napięciu, nie pozwala, choć na chwilę odłożyć powieści na bok. Sądzę, że ,,Królestwo Popiołów" będzie najlepszą powieścią wydaną w 2019 roku. Jeżeli jesteście ciekawi czy Ogniste Serce uciekła z wrogich objęć bezlitosnej królowej, sięgnijcie po tę powieść. Nie zawiedziecie się!
Dział: Książki
wtorek, 14 maj 2019 13:42

Kwiaty dla Algernona

„Kwiaty dla Algernona” to opowieść krótka. Zawiera się w niecałych trzystu stronach, podzielonych na siedemnaście dzienników – swoistych rozdziałów. Żadna inna książka, niezależnie od poruszanych problemów, nie przyprawiła mnie o takiego „kaca czytelniczego”, nie zmusiła do tak głębokiej refleksji na temat życia, znaczenia inteligencji i szczęścia. A spodziewałam się jedynie interesującej fantastyki naukowej, a otrzymałam – no cóż – fenomenalną opowieść, być może najlepszą przeczytaną przeze mnie w życiu…

Powieść to swoiste zapiski Charlie Gordona, które spisuje swoje myśli z polecenia naukowców. Mężczyzna jest obiektem eksperymentu, bowiem jego iloraz inteligencji jest... bardzo niski. Z tego też względu pierwsze rozdziały książki pełne są błędów ortograficznych i literówek, a myślenie bohatera bywa zadziwiająco nietypowe i głupiutkie. Z początku wydawało mi się to nawet zabawne i niezwykle pocieszne, jednakże wraz z rozwojem powieści moje odczucia się zmieniły. Poddany operacji, która wcześniej przyniosła zadowalające efekty na myszy o imieniu Algernon, Charlie przechodzi przemianę. Coraz lepiej zaczyna rozumieć otaczający go świat, znikają błędy i prosty wydźwięk wypowiedzi. Mężczyzna stopniowo zaczyna analizować swoje dotychczasowe życie i wraz z nim dochodzimy do smutnych i przygnębiających wniosków na temat człowieczeństwa, inteligencji, samotności i szczęścia.

„Kwiaty dla Algernona” naprawdę dały mi w kość – szczególnie emocjonalnie. Lektura sprowokowała mnie do licznych refleksji oraz… łez. Charlie z upośledzonego wesołka przemienia się w najprawdziwszego geniusza, ale jego życie nie ulega poprawie. Wręcz przeciwnie – mężczyzna staje się nieszczęśliwy. Ludzie odwracają się od niego – boją się tej zmiany lub zwyczajnie wstydzą się, że wcześniej wyśmiewali nierozumnego mężczyznę. I nawet, jeśli część traktowała go z pobłażliwością, drwili z niego, upokarzali to… bohater tego nie zauważał. Dopadają go również traumy z dzieciństwa, m.in. separacja od młodszej siostry. Inteligencja działa na niego destrukcyjnie i jest druzgocąca nie tylko dla Charliego, ale i dla… czytelnika.

Daniel Keyes stworzył prawdziwe arcydzieło, które prowadzi nas w głąb ludzkiej psychiki oraz stosunku ludzi do osób umysłowo chorych. To nietuzinkowa podróż po człowieczym umyśle, etyczno-filozoficzna uczta. Forma pierwszoosobowego dziennika oraz stopniowa ewolucja bohatera sprawiają, że całość zdaje się być niesamowicie realistyczna, a co za tym idzie – jeszcze bardziej poruszająca. Polecam tę powieść absolutnie każdemu, nie tylko miłośnikom literatury science fiction i cyklu „Wehikuł czasu”. Szokuje, wzrusza i pozostaje w pamięci na długo – ze mną zdecydowanie zostanie na zawsze.

Dział: Książki
niedziela, 12 maj 2019 12:50

Astralker

W czasie sesji (szczególnie podczas trudnego egzaminu) każdy student marzy o jakimkolwiek zrządzeniu losu, które pomogłoby mu z wysoką notą przeboleć sprawdzanie jego wiedzy. Tego dnia Dawid Kowalczyński był do egzaminu w miarę przygotowany, a jednak z przyczyn niezależnych od siebie nie dotarł na niego. Akurat w słowniku tego profesora nie istnieje słowo "litość", a wyłącznie "poprawka". Dawid nie chce z tak błahego powodu jak zaspanie stracić kolejnego roku, więc gdy jego kolega ze studiów zgłasza się do niego z dość ryzykownym pomysłem, zgadza się. Tej nocy mają zakraść się do domu profesora, podłożyć mu arkusze z własnymi odpowiedziami i wyjść. Od początku jednak plan nie idzie po ich myśli; najpierw mężczyzna wraca za szybko do domu, a później... dzieją się rzeczy, o jakich żaden z nich nigdy by nie pomyślał. W taki właśnie sposób Kowalczyński trafia do miejsca szkolącego ludzi na astralkerów- specyficznych żołnierzy, mogących opętać daną osobę, a także opuszczających ciała, by w niematerialnej wersji siebie chronić obrane obiekty. Początkowo "nowy zawód" jawi się jako spełnienie marzeń- dobra płaca, ciekawe zajęcia, praktycznie zero ryzyka. Ale ostatecznie ujawnia się druga strona medalu...

Chyba każdy z nas choć raz zamarzył sobie o umiejętności teleportacji w dane miejsce, o czytaniu w myślach drugiej osoby albo o byciu niewidzialnym; niestety, ludzkie możliwości jak dotąd nie rozwinęły się aż tak, by było to możliwe. Pozostaje nam jedynie sfera wyobraźni. Zaciekawiło mnie, jak pan Tomasz Sobiesiek przedstawi swoją wizję dotyczącą opuszczania własnego ciała i astralnego przemieszczania się. Czy skupi się jedynie na opisywaniu kolejnych ćwiczeń, a może zaserwuje nam do tego jakąś akcję? Stało się i tak, i tak. 

Dawid Kowalczyński jest chłopakiem jakich wielu; pochodzi z małego miasteczka, pomieszkując w mieście, w którym studiuje informatykę. Do tej pory nic nie wskazywało na to, żeby posiadał jakieś nadnaturalne zdolności; zresztą, nigdy specjalnie się nad tym nie zastanawiał, skupiony na tu i teraz. Skok w nowe życie po części wynikał z przymusu (wolał to niż natychmiastową śmierć- usuwanie świadków), z drugiej zaś strony bohater był ciekawy, czy właśnie trafił na sektę pełną szaleńców, czy rzeczywiście coś takiego jest możliwe. Czy żałował swojej decyzji? Zapewne nie raz.

Początkowo akcja toczy się powoli. Autor przygotowuje nie tylko swojego bohatera, ale i nas do podjęcia nowych wyzwań. Szeregi wykładów pozwalają nam zagłębić się w tajniki przemieszczania się duszy oraz innych tematów, do tej pory nam nieznanych. Przyznam, że była to bardzo interesująca lekcja (choć czytelnik raczej nie zastosuje jej w życiu realnym). Dopiero gdzieś w połowie lektury, gdy Dawid podejmuje pierwsze zadanie praktyczne, zaczyna się coś dziać. To, co jawiło się jako dar, łatwo zmieniło się w przekleństwo. Ale odwrotu nie ma, a różni ludzie czyhają na najmniejsze potknięcie. Każdy chciałby mieć w swoim oddziale astralkera, mogącego donosić o kolejnych krokach danej osoby. Astralker jest swego rodzaju żołnierzem od zadań specjalnych, chroniącym ważne osobistości. A jednak w trakcie wykonywania czynności granica między tym, co dobre, a tym, co właściwe, bardzo szybko się zaciera. Służba państwu właściwie w każdym wymiarze zawsze budziła pewne... wątpliwości.

Dawid nie jest posłuszną marionetką, która z góry zgadza się ze wszystkim, co rozkażą zwierzchnicy. Wiele spraw budziło jego zainteresowanie, rodziło jeszcze więcej pytań o słuszność tego, co robią astralkerzy. Sam proces rekrutacji na owo "stanowisko" jest dość agresywny, przez co tak naprawdę niewielu może wejść w szeregi owych żołnierzy. Bohater wciąż ma przed oczyma to, co stało się z jego kompanem od włamu do domu profesora; nie chce skończyć jak kolega, a jednocześnie burzy się w nim krew na tak jawną niesprawiedliwość. Zakładam, że pan Sobiesiek stworzy całą serię książek o tej tematyce (choć na razie nigdzie nie ma żadnych informacji na ten temat) i będziemy mogli śledzić dalsze losy głównego bohatera i to, jakie zachodzą w nim zmiany. Uważam, że to może być całkiem dobra seria, a Dawid z tomu na tom jedynie ewoluuje (w dobrym tego słowa znaczeniu). Już teraz dajcie szansę Astralkerowi, gdyż ukazuje ona jeszcze inne odłamy rzeczywistości niż inne lektury fantastyczne.

Dział: Książki
czwartek, 09 maj 2019 13:36

Oczy Uroczne

Nazwisko Marty Kisiel jest dobrze znane wśród miłośników luźnej, rozrywkowej fantastyki. Siła Niższa czy Dożywocie zyskały olbrzymią sympatię wśród czytelników. Jednakże śledząc opinię na różnorakich forach internetowych zauważalny jest pewien trend. Trzeba bowiem być świadomym, że Ci czytelnicy Marty Kisiel dzielą się na dwie grupy: zagorzałych fanów oraz osoby, które biorą owe ksiażki za grafomanię i klapę, których zwyczajnie aŁtorka nie kupiła. Ja osobiście stoje gdzieś pośrodku, aczkolwiek za każdym razem jestem ciekaw twórczości Pani Marty i spoglądam na książki z olbrzymią nadzieją na dobrą zabawę, humor i rozrywkę. Jak wypadają zatem Oczy Uroczne?

Książka to kolejna część uniwersum, które poznaliśmy już w Dożywociu oraz Sile Niższej, lecz fabularnie jest całkowicie niezależna od poprzedniczek. Opowiada historię Ody Kręciszewskiej, która kupuje na allegro kawałek działki w środku lasu po okazyjnej cenie. Jej marzeniem jest dom z dala od miejskiego gwaru, internetu i innych ludzi. Kobieta nie wie jednak, że jej marzenie stanie na gruzach Lichotki, którą przecież kryła w sobie magiczne, psotnicze sekrety. Możemy się tylko domyślać, co czeka bohaterkę, a gwarantuje, że fabuła przerosła moje wszelkie domysły!

Jeśli macie możliwość sięgnięcia przed lekturą Oczu Urocznych do krótkiego opowiadania Szaławiła, które autorła wypuściła w świat jakiś czas temu, to zdecydowanie polecam. Jest to swoiste preludium do losów Ody i bardzo pomaga w zrozumieniu całości, aczkolwiek nie mówię, że to konieczność - jeśli Wam nie po drodzę z Szaławiłą, też śmiało możecie zacząć czytać.Tak jak w poprzednich książkach Pani Marty, kluczem do sukcesu powieści jest w moim odczuciu głowny bohater. W tym wpadku Oda - chodząca w różowych glanach dziewczyna z jednej strony jest typem wrażliwca i ciamajdy, ale z drugiej na przykład potrafi profesjonalnie posługiwać się narzędziami typu łopata, młotek, śrubokręt. Takie zestawienie dwóch rożnych osobowości w jednym ciele musi gwarantować dobrą zabawę i tak właśnie jest w tym przypadku. Jak już wspomniałem na wstępie, mam dość mieszane uczucia co do twórczości Marty Kisiel. Miejscami mnie zachwyca, czasami jednak też nudzi. Tutaj jednak wszystko jak dla mnie zagrało: było luźno i sympatycznie, było trochę strachu o bohaterkę i ciekawość jej poczynań. Była fascynacja jej marzeniami, delikatne zauroczenie i mnóstwo humoru.

Mimo powiązań z poprzednimi książkami, to własnie jej bardzo spora odrębność od cyklu, jest dla mnie plusem. Nie chcę mówić tutaj o stylu pisarskim, narracji czy szybkości prowadzenia akcji. Wszystko to stoi na równym poziomie w zestawieniu z całą twórczością autorki. Ten więc, kto ją zna, będzie czuł się... jak w domu. Polecam osobom, które zraziły się do autorki, w jej Oczach Urocznych mogą zobaczyć coś całkowicie świeżego...

Dział: Książki
wtorek, 07 maj 2019 22:39

Aleja Potępienia - zapowiedź

Klasyka literatury postapo. Kultowa powieść wielokrotnego zdobywcy nagród Hugo i Nebula
Wojna nuklearna spustoszyła świat. W Ameryce Północnej ocalali ludzie usiłują przetrwać w niewielkich enklawach, pozostałościach dawnych stanów. Hell Tanner, brutalny członek gangu motocyklowego, otrzymuje szansę odkupienia swych win. Na wschodzie wybuchła epidemia i ktoś musi dostarczyć szczepionkę z Los Angeles do Bostonu. Tanner rusza Aleją Potępienia, by mierzyć się z promieniowaniem, gniewem natury, zmutowanymi zwierzętami i jeszcze gorszymi niż one ludźmi.

Dział: Książki
poniedziałek, 06 maj 2019 14:59

Assassin's Creed Odyssey

Chociaż często słyszy się, że powieści, które powstają na bazie gier komputerowych, są czystym niewypałem, to ja jednak staram się nie zniechęcać tego typu opiniami. Faktycznie, kilka razy trafiłam na tego typu książkę, która była dla mnie męczarnią i zdecydowanie jej lektura nie sprawiła mi przyjemności, ale jeżeli chodzi o tematykę asasynów, to do tej pory nigdy nie poczułam się rozczarowana. A „Assassin’s Creed. Odyssey” mogę wręcz uznać za naprawdę wciągającą historię, która mnie ogromnie zaciekawiła!

Główną bohaterką jest Kasandra, młoda kobieta, która przez ponad dwadzieścia lat próbowała zapomnieć o tragicznych wydarzeniach ze swojego dzieciństwa. Jej ojciec Nikolaos strącił ją w przepaść po tym, jak próbowała ona ratować swojego brata – teoretycznie sprzeciwiając się tym samym woli bogów. Mimo wszystko dziewczynce udało się uciec – od tamtej pory żyła w przekonaniu, że straciła całą swoją rodzinę. Brat umarł, matka popełniła samobójstwo, a o ojcu słuch wszelki zaginął. Gdy jednak okazuje się, że Kasandra otrzymuje od tajemniczego przybysza obietnicę otrzymania niewyobrażalnego bogactwa w zamian za zabicie słynnego wodza zwanego Wilkiem, wszystko przybiera nieoczekiwany obrót – kobieta odkrywa, że przez wiele lat żyła w kłamstwie.

Nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad tym, czym wyróżniają się tak zwane „oficjalne powieści gry”. W tym przypadku jednak rzucił mi się w oczy pewien schemat – niejednokrotnie Kasandra miała do wykonania pewne zadania, które z kolei prowadziły ją do kolejnych i kolejnych. To taka typowa zagrywka – wykonaj quest, tutaj pojawi się zadanie poboczne, tutaj docierasz do celu, ale okazuje się, że nie odnalazłeś tego, co było obiecane, więc stajesz w obliczu kolejnego zadania. Jak w typowej grze. Z łatwością mogłam sobie wyobrazić, jak to mniej więcej mogłoby wyglądać, gdybym faktycznie skusiła się na dzieło Ubisoftu. Czy jest to wada tej powieści? W moim odczuciu nie – takie nieoczekiwane zwroty akcji i rozbudzanie ciekawości czytelnika poprzez kolejne zadania do wykonania jest jak najbardziej czymś pozytywnym.

Gordon Doherty zdecydowanie urzekł mnie tym, że znakomicie opisał rozgrywające się tutaj wydarzenia, zadbał o odpowiednie stopniowanie napięcia, o zachowanie pewnych tajemnic do samego końca, których wyjaśnienie chwilami było naprawdę niesamowite, ale przede wszystkim urzekł mnie cudowny klimat starożytnej Grecji! Czy uwierzycie, że możecie tutaj spotkać słynnych filozofów czy mężów stanu? Tak, pojawia się nawet sam Sokrates! Atmosfera tej powieści jest genialna, a realia starożytności całkiem nieźle przedstawione. Chociaż teoretycznie nie do pomyślenia jest kwestia tego, że kobieta mogłaby faktycznie w tym okresie zostać wojownikiem, to mimo wszystko nastrój jest nieziemski!

Wartka akcja i jej zaskakujące zwroty zdecydowanie zachęcają do lektury. Dodatkowo Kasandra to ten typ postaci, który uwielbiam. Silna, pewna siebie kobieta, która realizuje się w walce, ale pragnie także odkryć prawdę o swoim pochodzeniu – a nie jest to takie łatwe. Autor stopniowo wprowadza nowe wątki, gdzie jednym z ciekawszych jest zdecydowanie kwestia Kultu Kosmosu. To tajemnicze stowarzyszenie, które bardzo miesza w wojnie pomiędzy Spartą i Atenami, a na ich czele stoi mistrz, który sprawia wrażenie typowego czarnego charakteru. Kult Kosmosu w tym przypadku reprezentuje jakby Templariuszy, a ród Kassandry prekursorów Asasynów. Intrygi, spiski, wojna – oto typowe elementy tej powieści.

Przyznam szczerze, że ta powieść naprawdę mnie wciągnęła i przypadła mi do gustu. Świetnie się przy niej bawiłam i nie ukrywam, że chętnie sięgnęłabym po dalsze losy głównej bohaterki, chociaż raczej nie zapowiada się na to, żeby miały takowe powstać. Zakończenie wydało mi się być nieco otwarte, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż jest to oficjalna powieść gry, to niekoniecznie musi to iść w parze z powstaniem kontynuacji. Mimo wszystko jest to naprawdę przyjemna pozycja!

Dział: Książki
sobota, 04 maj 2019 11:48

Epidemia

Już od lat wiadomo, że by wywołać panikę, a nawet zniszczyć ludzkość, wcale nie jest potrzebna bomba atomowa. Od kiedy bowiem trwają pracę nad bronią biologiczna wiadomo jest, że to ona nie tylko podstępnie zabija, ale też sieje panikę i sprawia, że ludzie zaczynają zachowywać się w irracjonalny sposób. Wszelkiego rodzaju wirusy i bakterie przerażają, wystarczy tylko przypomnieć sobie atmosferę strachu i niepewności, która panowała całkiem niedawno przy epidemii ptasiej grypy. Nie mówiąc już nawet o przypadkach chorób, które mają szczególnie wysoką śmiertelność, które zaledwie w kilka dni potrafią zniszczyć organizm, doprowadzić do śmierci i … na które nie ma lekarstwa.

Takim właśnie wirusem jest Ebola – najbardziej śmiertelny, wśród wszystkich znanych wirusów, który zabiera ponad dziewięćdziesiąt procent zarażonych nim osób. Jego epidemia, co jakiś czas wybucha w różnych stronach świata, wciąż jednak nie udaje się znaleźć na tę chorobę szczepionki. Zwykle pozostaje nam tylko modlić się, byśmy nie znaleźli się w „polu rażenia” wirusa, byśmy nie zetknęli się z kimś, kto został nim zarażony. Niestety te modlitwy nie pomogły ludziom w Los Angeles, w Phoenix czy w Filadelfii. Tak naprawdę w zminimalizowaniu ofiar epidemii pomóc może tylko Marissa Blumenthal, młoda lekarka, inspektor wywiadowczej służby epidemiologicznej z Centrum Kontroli Epidemiologicznej w Atlancie. Tajemnicze zachorowania stwierdzone w Los Angeles są pierwszą jej sprawą, odkąd została zatrudniona. Małe doświadczenie nadrabia jednak zaangażowaniem, dla wielu jest też jedyną szansą, by powstrzymać kolejne zarażenia.

Okazuje się, że pierwszym przypadkiem chorobowym był znakomity lekarz okulista, założyciel prywatnej kliniki Richtera. Niestety zaraził on kilku swoich pacjentów, którzy zarazili kolejne osoby. U wszystkich stwierdzono te same objawy, wskazujące na … wirusa Ebola. Mimo starań Blumenthal nie udaje się wykryć sposobu, w jaki mógł zarazić się lekarz. Kilka tygodni wcześniej uczestniczył on co prawda w konferencji medycznej w San Diego, przebywał także poza granicami kraju, został ponadto ugryziony przez małpę, nic jednak nie wskazuje, by którekolwiek z tych zdarzeń zapoczątkowało chorobę. Marissie pozostaje jedynie podjąć szybkie kroki zmierzające do izolacji chorych, dzięki czemu minimalizuje zakres wystąpienia epidemii.

Kiedy jednak kilka tygodni później, w innym mieście kolejny chory ma objawy wskazujące na wirusa Ebola, sprawa robi się poważna. Tym bardziej, że osoba, która najprawdopodobniej zaraziła kolejne, również była lekarzem i także uczestniczyła w konferencji medycznej. I znów jedyne, co kobieta może zrobić, to podjąć środki zapobiegające większej ilości przypadków śmiertelnych, Jednocześnie jednak w kolejnych przypadkach – bo takie pojawiają się w innych miastach – zaczyna doszukiwać się pewnego prawdopodobieństwa. Wszystkie osoby, które stały się pierwszymi nosicielami choroby, zostały na około tydzień przed wystąpieniem objawów napadnięte. W jej myślach rodzi się przerażająca teoria, którą przełożeni odrzucają zdecydowanie, na nią zaś ściąga prawdziwe niebezpieczeństwo. Szczególnie, że pomimo odsunięcia od sprawy Eboli, Blumenthal nie przestaje poszukiwać prawdy, odkrywając coraz bardziej wstrząsające fakty.

Czy to możliwe, żeby do wybuchu tych epidemii doszło w wyniku celowego działania ludzi? Kto mógłby dopuścić się takiej podłości i w jakim celu? Odpowiedź jest bliżej, niż myśli, jest też znacznie bardziej przerażająca, niż mogłoby nam się wydawać. Te wszystkie emocje możemy przeżywać dzięki opublikowanej nakładem Wydawnictwa Rebis książce pt. „Epidemia”, śmiało można stwierdzić, że klasyce thrillera medycznego, autorstwa Robina Cooka. Pisarz, jak nikt inny, potrafi nie tylko zasiać w nas ziarno niepewności, ale tez wzbudzić prawdziwą panikę, jednocześnie odsłaniając kulisy działań lekarzy, organizacji zajmujących się rzekomo ochroną zdrowia i szeroko rozumianego świata związanego z ochrona zdrowia. To sprawia, że po książkę „Epidemia” mogą sięgnąć tylko czytelnicy o mocnych nerwach, którzy lubią spiskowe teorie dziejów, szczególnie iż część z nich … może okazać się prawdziwa.

Dział: Książki
środa, 01 maj 2019 11:05

Dzieło przypadku

Na lekturę książki pt. Dzieło przypadku zdecydowałam się, gdy okazało się, że jest to zbiór opowiadań. Lubię czasem sięgnąć po ten gatunek, po części, by odpocząć od powieści, a po części dlatego, by sprawdzić, co to za autor. Nie miałam do tej pory do czynienia z twórczością tego pisarza. Gdy patrzy się na jego biografię, odczuwa się coś w rodzaju podziwu.

Jeffrey Archer jest Anglikiem i ma arystokratyczne pochodzenie. Na przełomie lat 70. i 80. pełnił ważne funkcje w rządzie, typowano go nawet na następcę Żelaznej Damy. Jego pisarska kariera zaczęła się w latach 70 książką Co do grosza. Obecny nakład wszystkich książek Archera przekroczył 100 milionów egzemplarzy i na stałe ugruntował jego pozycję we współczesnej literaturze.

Dzieło przypadku, jak już wcześniej wspomniałam, jest zbiorem opowiadań i trzeba pisarzowi przyznać, że bardzo udanym. Nie są to długie teksty; ich objętość, z wyjątkiem jednego czy dwóch, nie przekracza kilkunastu stron, dzięki czemu czyta się szybko i sprawnie. Nie ma tu niepotrzepanych dłużyzn czy odwlekania zakończenia. Jednak najlepsze w tych historiach jest to, że wspomniane wcześniej zakończenie, trudno przewidzieć. Bywa, że niekiedy autor tworzy kilka alternatywnych wersji zakończenia, pozwalając czytelnikowi wybrać to najlepiej pasujące. Akcja opowiadań toczy się współcześnie, choć zdarza się, że cofa się do lat II wojny światowej i przeważnie dzieje się na terenie Wielkiej Brytanii, choć czasami też przeskakuje do Włoch.

Tematyka opowiadań jest różnoraka. Oto czterej przyjaciele od pokera czynią tytułową Spowiedź z całego życia, nie mając tym samym pojęcia, że to ostatnia szansa na zmianę. Dlaczego młody dziedzic rodzinnego majątku nagle decyduje się wstąpić do seminarium duchownego? Przyznam, że tekst Droga do Damaszku nie tylko mnie najbardziej zaskoczył, ale też i poruszył. Zapamiętam go na długo. Równie pomysłowym i wartym uwagi okazało się opowiadanie Pierwszy zastępca dyrektora banku, bardzo przyjemnie się je czytało i zabawna oraz przemyślana była cała jego koncepcja.

Jefrrey Archer nie pomija żadnego z popularnych motywów. Mamy tu więc zabójstwo, nieuczciwe wzbogacenie się, kosztem cudzej krzywdy, niespodziewane spotkanie z pisarskim idolem, a nawet zdradę i romans. Autor, rasowy gawędziarz, naprawdę potrafi ciekawie opowiadać i chce się go czytać.

Zbiór Dzieło przypadku to lektura dobra dla czytelników mających niewiele czasu na czytanie. Ot, jedno, dwa opowiadania przed snem. Wystarczająco, żeby coś przeczytać i żeby się za bardzo nie zmęczyć. To mądre i pomysłowe teksty, które rozbawią, wzruszą, pozostawią w głębokiej refleksji. Polecam. Dobra pozycja, nie tylko dla fanów autora.

Dział: Książki
poniedziałek, 29 kwiecień 2019 19:23

Assassin's Creed: Odyssey

Grecja, V wiek przed naszą erą.

Kasandra, potomkini rodu potężnego króla Leonidasa, przez dwadzieścia lat usiłowała zapomnieć o upokorzeniu: jej ojciec Nikolaos strącił ją w przepaść po tym, jak próbując ratować brata, przeciwstawiła się woli bogów. Gdy cudem przeżyła, musiała uciekać ze Sparty.

Na spokojnej nadmorskiej prowincji, którą Kasandra – obecnie najemniczka – uczyniła swoim domem, pojawia się tajemniczy przybysz. Obiecuje jej niewyobrażalne bogactwa, które na zawsze mają odmienić jej życie. Żeby je zdobyć, Kasandra musi wyprawić się przez Morze Śródziemne i rzucić w wir wojny, która rozgorzała między Atenami a Spartą. Jej zadaniem będzie zgładzenie Wilka, jak nazywają Nikolaosa ze Sparty – jej ojca, któremu nigdy nie wybaczyła…

Powieść na motywach bestsellerowej serii gier firmy Ubisoft – Assassin’s Creed.

NAGRODA W KONKURSIE
1 x „Assassin's Creed: Odyssey”

ZADANIE KONKURSOWE

Czy nienawiść to skuteczny bodziec do wykonania powierzonego zadania?

REGULAMIN
1. Konkurs przeznaczony jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników Secretum, z adresem korespondencyjnym na terenie Polski.
2. Każdy użytkownik może wysłać tylko jedno zgłoszenie.
3. Zgłoszenia należy przesyłać na adres: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. w temacie pisząc: ODYSSEY
4. W zgłoszeniu należy podać: odpowiedź na zadanie konkursowe i login użytkownika.
5. Na odpowiedzi czekamy do 6 maja 2019 r., do godziny 23:59.
6. Wyniki oraz lista zwycięzców zostaną podane w ciągu 10 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrody zostaną wysyłane w ciągu 2 tygodni od otrzymania danych adresowych zwycięzców. W przypadku, gdy nie podadzą ich w ciągu dwóch tygodni, nagroda przepada.
8. Wysłanie zgłoszenia konkursowego wiąże się z akceptacją warunków przetwarzania danych osobowych określonych w polityce prywatności.

Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Insignis
Życzymy powodzenia!


 Nagrodę otrzymuje: Aveel, serdecznie gratulujemy!

Dział: Zakończone
poniedziałek, 29 kwiecień 2019 15:06

Deadpool #02: Koniec błędu

Po lekturze pierwszego tomu nowych przygód Deadpoola czuć było pewien niedosyt. Przypomnę, iż nasz bohater z nawijką został ukazany w całkiem nowym świetle i nowej roli. Po Tajnych Wojnach Wade Wilson został jednym z najbardziej rozpoznawalnych superbohaterów na świecie. Wraz ze sławą przyszły bardzo duże pieniądze, którymi to finansował działalność drużyny Avengers. Jego życie w większości kręciło się teraz wokół imprez, balów i czy innej maści bankietów. Zleceń przybywało, ale jednocześnie brakowało czasu na ich podjęcie. W tym celu Deadpool założył grupę „Bohaterów do wynajęcia”, w skład której wchodzili sami pokręceni i dziwaczni byli najemnicy i zaczął działać na całym świecie. W sumie tom ten skupił się bardziej na poczynaniach tego zwariowanego zespołu, niż na Wilsonie, który przydział garnitur i przestał rzucać żartami.

Drugi tom Gerry Duggan rozpoczyna tak jak niegdyś. Mamy powrót starego, dobrego Deadpoola. Wątkiem przewodnim tej historii jest podróż Wilsona, jak to sam ładnie ujął, „wycieczka śladami tragedii”. Próbuje on odnaleźć wszystkie osoby, które kiedyś w jakikolwiek sposób mu dopiekły. Jest moc, jest akcja, no i co najważniejsze, jest charakterystyczny dla głównej postaci humor. Gościnnie pojawia się Iron Fist czy Shiklah – żona Deadpoola. Jednak kiedy już opowieść ma się rozkręcić, po pierwszych 20 stronach czytelnik otrzymuje typowy cliffhanger. Ciąg dalszy nastąpi w następnym tomie… Wszystko po to, aby przejść do kolejnej części tego albumu, w której to „Deadpool z dumą przedstawia opowieści o najemnikach do wzięcia”. Tak, tak. Jeśli wydawało Wam się, że tylko pierwszy tom skupił się na członkach „Bohaterów do wynajęcia”, wyprowadzę Was z tego błędu.

deadpool vol. 4

Dalsza część albumu „Koniec błędu” to zbiór luźnych opowiadań stworzonych w sumie przez siedmiu scenarzystów, które prezentują nam pomocników Wilsona. Poznajemy historie: Warrora - starożytnego wojownika, Slapsticka – bohatera przemienionego w kreskówkową postać, Foolkillera – wrażliwego najemnika, Stingray’a – naukowca od badań podmorskich, Solo – byłego członka sił specjalnych ze zdolnością teleportacji, czy Masacre – księdza natchnionego przez Deadpoola do walki ze złem za pomocą maczet. Ten ostatni otrzymał również osobną, większa historię opublikowaną w zeszycie „Deadpool: Masacre #1”, którą również zawiera ten album.

Na koniec czytelników czeka prawdziwa wisienka na torcie – opowiadanie „Deadpool 2099”. Dowiecie się w nim kim jest wygadana najemniczka z przyszłości i co wiąże ją z Deadpoolem naszych czasów.

Powyższe historie w dużym stopniu przybliżają nam z pozoru dziwnych i nieokiełznanych członków drużyny Wilsona. W pierwszym tomie z ich powodu panował chaos fabularny. Czytelnik praktycznie był wrzucony w wir wydarzeń z ich udziałem. Teraz możemy lepiej ich poznać i w pewnym stopniu dowiedzieć się, co skłoniło ich do dołączenia do zespołu Najemnika z Nawijką.  Szkoda, że te opowiadania nie pojawiły się na samym początku poprzedniego tomu.

Czas na oprawę graficzną, a jest ona naprawdę zróżnicowana. Autorem pierwszej części z udziałem Deadpoola jest Scott Koblish, który współpracował z Dugganem przy zeszytach z poprzedniej serii. Jego kadry charakteryzują się sporą dynamiką i dużym stopniem detali. Osobiście lubię jego sposób prezentowania Deadpoola. Bardzo fajnie również wygląda 2-stronna plansza z izometrycznym planem domu Wilsona i zadaniem, aby znaleźć broń naszego bohatera. Pozostała część albumu to już dzieło kilku różnych grafików. Z tego powodu każda historia o najemnikach do wynajęcia to inny styl, inne kolory czy różne rodzaje kreski. Jest klasycznie, jak również eksperymentalnie i oryginalnie. Ogólnie wszystkie bardzo ładnie prezentują się wizualnie.

Podsumowując „Koniec błędu” to powrót naszego pyskatego bohatera z ciętym językiem. Nawet w dodatkowych historiach o członkach drużyny Deadpoola mamy tak lubiane przez fanów tej postaci poczucie humoru, nawiązania do popkultury czy puszczanie oka do czytelnika. Jeśli więc po lekturze pierwszego tomu czuliście podobnie jak ja niedosyt, a nawet mieliście ochotę darować sobie tę całą serię i rzucić ją w diabły, to powiem Wam szczerze – warto zapoznać się z tym tomem. Powiem więcej, widać duże światło w tunelu i nie jest to nadjeżdżający pociąg. Mam nadzieję, że jest to jeszcze większa dawki rozrywki, jaką zaserwuje nam Duggan w kolejnym tomie. W końcu czeka nas pojedynek Deadpool kontra Sabretooth.

Dział: Komiksy