październik 05, 2024

Rezultaty wyszukiwania dla: Akcja

środa, 07 marzec 2018 09:25

Demon Luster

Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać powieść Martyny Raduchowskiej „Szamanka od umarlaków”, która okazała się bardzo przyjemnym i sprawnie napisanym urban fantasy, ale jednocześnie wydawała się zaledwie spokojnym wstępem do większego cyklu. Kontynuacja – „Demon luster” – pozwoli sprawdzić, czy rytm pierwszego tomu miał na celu uśpienie czytelnika, czy to cecha charakterystyczna powieści Raduchowskiej.

Na pierwszy rzut oka uwagę przykuwa okładka, utrzymana w podobnej stylistyce co oprawa graficzna pierwszej części, a jednocześnie unikająca powtarzalności. O ile „Szamanka od umarlaków” była zielona, to „Demon luster” razi agresywną czerwienią. Ciekawe, na ile kolor okładki jest związany z dynamiką przedstawionych w utworze wydarzeń...

Na samym początku powieści znów spotykamy znaną z pierwszej części Idę Brzezińską, szamankę od umarlaków, czyli „kogoś między medium a banshee” odpowiedzialną za duszę osoby, której śmierć przepowie. Ida zdążyła się pogodzić ze swoją rolą i z faktem, że przyjdzie jej się parać magią zamiast studiować wymarzoną psychologię. Po zdarzeniach z poprzedniego tomu, częściowo nie z własnej woli bohaterka, dołącza do zespołu Wydziału Opętań i Nawiedzeń, w skrócie WON, gdzie poznaje całą galerię specyficznych umagicznionych agentów, w tym obdarzonego skomplikowaną przeszłością łowcę demonów Kruchego, wiedźmę Rudą oraz właścicielkę jeziora i poniekąd alternatywnego wymiaru, Kornelię. Wspólnie z nowymi kolegami z pracy oraz niezastąpioną Teklą, Idzie przyjdzie rozwiązać sprawę Kusiciela zwanego Demonem Luster – potężnej istoty opętującej i mordującej kobiety o określonym wyglądzie. Magiczne śledztwo wykazuje, że sprawa jest nie tylko skomplikowana, ale i wyjątkowo niebezpieczna – jednak skoro już Ida postanowiła pomóc, nie zamierza się wycofywać.

Przy pierwszym tomie zdarzało mi się narzekać na brak dynamiki i ciągnącą się akcję. Z perspektywy „Demona luster” mogę z całą pewnością przyznać, że poprawiło się. I to bardzo. Można odnieść wrażenie, że cała „Szamanka od umarlaków” była zaledwie długą ekspozycją, a od „Demona luster” zaczyna się akcja właściwa. Drugi tom cyklu to pełnokrwisty kryminał urban fantasy z masą barwnych charakterów, wydarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Chociaż cały czas coś się dzieje i nie sposób się nudzić, nie cierpią na tym bohaterowie – Raduchowska sprawnie wplata w fabułę osobowość i historie postaci drugoplanowych, tak że czytelnik dostaje o nich naprawdę dużo informacji, a jednocześnie nie traci z oczu głównego wątku: polowania na Kusiciela. Także Ida rozwija się jako bohaterka – nie jest już tą sfrustrowaną i przytłoczoną swoją nową rolą młodą dziewczyną. Bycie szamanką nadal nie wzbudza w niej entuzjazmu, ale stara się pokojowo koegzystować z magią, rozwija także empatię wobec otaczających ją osób i żywo interesuje się ich losami. Postać Brzezińskiej to przykład bohaterki w bardzo sympatyczny sposób dorastającej na kartach cyklu.
Uwagę zwraca też, co podkreślałam przy poprzedniej części, język powieści. „Demon luster” został napisany prosto i przystępnie, a jednocześnie nie prostackim językiem. Raduchowska przykłada wielką wagę do stylu, umie samym doborem słów wzbudzić śmiech lub strach, kreśli niezwykle sugestywne obrazy w partiach snów Idy. Ci spośród czytelników, których interesują nie tylko wydarzenia czy bohaterowie, ale też język powieści, powinni czuć się usatysfakcjonowani.

„Szamanka od umarlaków” Raduchowskiej była tekstem dobrym – „Demon luster” jest za to bardzo dobry. To naprawdę przyjemne i świetnie napisane urban fantasy. Polecam nie tylko miłośnikom gatunku.

Dział: Książki
niedziela, 04 marzec 2018 11:57

Niedoskonali

W moim odczuciu książki będące uzupełnieniem właściwej historii, powinno się czytać na samym początku przed rozpoczęciem przygody z danym cyklem. Mam oczywiście świadomość, że z różnych względów nie zawsze jest to możliwe. W moim przypadku zadziałał czas. Pamiętam i wiem, że Trylogia Klątwy bardzo mi się podobała. Żyłam intrygami prowadzonymi w społeczności Trolli, do których wkradł się ludzki czynnik w postaci zaradnej i przekornej Cecile. Naprawdę czytałam serię z drżeniem serca i zastanawiałam się, jakie zakończenie można by dać bohaterom, aby poczynić w ich świecie jak najmniejsze szkody. Niemniej jednak to było już dość dawno. Zapomina się o szczegółach, a pozostaje jedynie ulotne wrażenie, że było to fajne. Dlatego ten czynnik zadziałał poniekąd niekorzystnie na mój odbiór powieści, choć rzecz jasna, walorów jej odmówić nie można.

W napisanej po powstaniu Trylogii Klątwy powieści Niedoskonali autorka jeszcze raz zabiera czytelnika do ukrytego pod górą świata Trolli, istot obdarzonych potężną magią, tyle okrutnych, co i pięknych. Nieświadomy czekającego go epickiego romansu z Cecile, Tristan knuje spisek, przeciwko królowi, własnemu ojcu zresztą. Ale to nie Tristan jest głównym bohaterem.

Powieść Niedoskonali, jak wyznaje sama autorka w posłowiu, powstała, by wypełnić pewną lukę, dopowiedzieć sprawy, na które nie było miejsca i czasu w trylogii właściwej. Aktywnym twórcą spisku jest tutaj Marc, kuzyn i prawa ręka Tristana i to jemu poświęcona jest ta książka.

Cudowny, lojalny i mądry Marc, jest tytułowym Niedoskonałym, mimo pięknej postawy, siły fizycznej i urody, nie jest idealny i ukrywa zdeformowaną część twarzy pod kapturem płaszcza. Utalentowana i dobra Penelope, mimo wielu zalet, także jest niedoskonała. Skaza znajduje się w jej krwi i z czasem doprowadzi ją do śmierci, gdyż na to nie ma tu lekarstwa. Co więcej swoją chorobą Penelope pozbawiła swoją siostrę Anais szansy na zostanie królową, żaden bowiem szanujący się ród nie zaryzykuje mariażu, wiedząc, że skazę może odziedziczyć też potomstwo.

Marc i Penelope od dawna są w sobie zakochani. Stoją jednak po przeciwnych stronach spisku. Ojciec dziewczyny, okrutny książę Angouleme, nakazuje jej, by uwiodła Marca i tym samym zdobyła dowody na to, kto jest przywódcą spisku.

Bohaterowie znajdą się w bardzo trudnej sytuacji; jak tu nie zdradzić za dużo, żeby nie zaszkodzić spiskowcom i ich sprawie, ale zdradzić wystarczająco dużo, by ojciec Penelope był zadowolony z postępów córki jako szpiega.

Czytelnicy, którzy znają Trylogię Klątwy, wiedzą dobrze jak zakończy się ta historia. Jednak autorce udało się coś, co rzadko udaje się podczas tworzenia historii epizodycznych, uzupełniających. Mianowicie, cały czas ma się nadzieję, że może jednak się uda i że bohaterowie ujdą cało z niebezpieczeństwa. Każda ze stron tak naprawdę prowadzi tu swoją grę i nawet książę Angouleme potrafił mnie zaskoczyć. Pięknie i bardzo urokliwie jest pokazana miłość między Markiem a Penelope, ich wzajemne przywiązanie i to, że kocha się kogoś za to jaki jest, a nie za to jak wygląda.

Bez dalszego zdradzania treści powiem, że powieść Niedoskonali mogą bez obaw przeczytać miłośnicy Trylogii Klątwy i na pewno będą zadowoleni. Historia jest dobrym uzupełnieniem tego, o czym w trylogii właściwej się tylko napomykało. Akcja toczy się szybko, czytelnik co rusz jest zaskakiwany niespodziewanymi zwrotami akcji, a przy okazji uroni też łzę.

Przyjemnie jeszcze raz wrócić do magicznego świata Trolii. Polecam.

Dział: Książki
czwartek, 01 marzec 2018 12:54

Ach śpij kochanie

“Ach śpij kochanie” to polski kryminał inspirowany autentyczną historią. Jego akcja toczy się w Krakowie w 1955 r. Młody śledczy Karski postanawia wyjaśnić sprawę seryjnego mordercy, który na przestrzeni lat zamordował strzałem w głowę 67 osób. Problem polega jednakowoż na tym, że przecież w socjalistycznej Polsce seryjnych morderców nie ma. Z tego właśnie powodu Karski zmaga się nie tylko z samym mordercą i tym, by udowodnić mu winę, ale także kolegami z pracy, prokuraturą i SB. Powoli odkrywa, że nic nie jest takie, jak się pierwotnie zdawało, zaś w historię zbrodni uwikłani są ludzie, po których relacji z mordercą wcale by się nie spodziewał.

Film w reżyserii Krzysztofa Lana ma obsadę wręcz fenomenalną. W roli Karskiego Tomasz Schuchardt, który wycisnął swą postać do ostatniej emocji. Jego Karski, to milicjant prawy, gotowy do poświęceń dla sprawy, ale jednocześnie nie wpadający w nurt bohatera romantycznego - cierpiącego za miliony, co nie da się ukryć jest częstą bolączką w polskich filmach. W roli Mazurkiewcza - mordercy - Andrzej Chyra. Tu również nie ma zaskoczenia. Andrzej Chyra jak zwykle bezbłędny. Sposób w jaki przedstawił postać z jednej strony budzi do niej uzasadniony wstręt, z drugiej drga w człowieku nuta, że skoro mu pozwolili, to wykorzystywał sytuację. Ciężko sobie wręcz wyobrazić, że jakikolwiek polski aktor mógł tą rolę zagrać lepiej.
W rolach drugoplanowych także wielkie polskie nazwiska - Bogusław Linda (z jego nieśmiertelną manierą pod tytułem “co ty wiesz o zabijaniu?”), Andrzej Grabowski - genialnie odtwarzający rolę prokuratora, co dla tych wszystkich kojarzących go jedynie z rolą Ferdka może być nie lada zaskoczeniem, Arkadiusz Jakubik - jak zwykle fenomenalny, jego Pajek - milicjant - pijaczyna, nie budzi odrazy, a raczej litość, że obcując z ludzką patologią, nawet najlepszy człowiek może się stoczyć.

W epizodach zobaczymy Katarzynę Figurę, Izabelę Kunę, Tomasza Schimscheinera, Krzysztofa Globisza oraz Jerzego Trelę.

Słabym punktem niestety są postaci kobiece. Z przykrością stwierdzam, iż ani Katarzyna Warnke, ani tym bardziej Karolina Gruszka nie podołały swym postaciom. A szkoda, bo jak to często bywa, kwestie damsko - męskie wcale nie są bez znaczenia dla całości tej historii. Obie panie są w swych rolach bardzo nijakie, wręcz irytujące. Katarzyna Figura pojawiająca się na ekranie może przez 3 minuty zaćmiewa je całkowicie.

Historia inspirowana prawdą powinna porywać, tego spodziewałam się po kinowym trailerze. Niestety tak nie jest. Pomimo niezaprzeczalnie świetnej gry aktorskiej panów Schuchardta i Chyry, film jest przewidywalny. Komuś, kto ogląda dużo kryminałów, podrzucane od pierwszych minut wskazówki wręcz psują zabawę. Bo co to za frajda już po dziesięciu minutach wiedzieć, kto kryje tego złego. I nie chodzi tu wcale o konstrukcję, że od razu wiadomo, że zabija Mazurkiewicz, historia dotyczy nie poszukiwania zabójcy, ale zdobywania dowodów, by zbrodnie mu udowodnić. Scenarzysta jednak spłycił całą opowieść bazując na utartych schematach spisków esbecko - prokuratorskich. Można to było przedstawić subtelniej, pokusić się o pewną grę intelektualną z oglądającym, a nie wyłożyć wręcz na tacy i to zaraz na początku.

Osobną kwestią jest muzyka. Męczy, irytuje, odciąga uwagę od filmu zamiast stanowić jego dopełnienie. Kilka razy zdarzyło mi się, że zamiast skupiać się na wydarzeniach na ekranie łapałam się na tym, że czekam kiedy muzykę zastąpią dialogi. Michał Lorenz wprawdzie ciekawie pisze o procesie tworzenia w załączonej do płyty książce, z mojej jednak perspektywy lepiej się o tej muzyce czyta, niż jej słucha. Rzewne, momentami wręcz żałobne nuty nie pasują nawet do tej - skądinąd mrocznej - opowieści.

Plusem z kolei są kostiumy. Tu ukłon ogromny dla Elżbiety Radke oraz scenograf Ewy Skoczkowskiej, dokonały one bowiem bardzo ciekawego i ostatecznie udanego zabiegu wrzucenia w szarą rzeczywistość socrealistycznej Polski kolorowych punktów, takich jak np. fioletowy płaszcz Mazurkiewicza. Ten zabieg zwraca uwagę. Myślę, że w tej kategorii jakaś filmowa nagroda nie byłaby wcale przesadą.

Ogólnie wrażenia mam mieszane. Film nie jest zły, nie jest nawet kiepski, ale po tym co obiecano w trailerze rozczarowuje. Całość pozostawia niedosyt, poczucie, że można było tę historię opowiedzieć lepiej, że widz został potraktowany trochę jak dziecko, któremu trzeba wyłożyć przysłowiową “kawę na ławę”, bo inaczej nie zrozumie. Niestety ciągle jeszcze brakuje naszym twórcom tej hollywoodzkiej umiejętności przekładania prawdziwych zdarzeń na ekran. A szkoda, bo Polska naprawdę fantastycznymi historiami stoi.

Dział: Filmy
wtorek, 27 luty 2018 21:16

Elryk. T.3. Biały Wilk

Trzeci tom czteroczęściowej serii dark fantasy od Taurus Media. Akcja komiksów oparta jest na kultowej serii fantasy Michaela Moorcocka "Elryk z Melnibone".

Minął rok, odkąd Elryk opuścił tron Imrryru, porzucając w swym pałacu głęboko zranioną i oszalałą z rozpaczy Cymoril. Od roku przemierza Młode Królestwa, bacznie lecz z dystansu obserwowany przez Ariocha, swego obrońcę. Od roku sprzedaje swoje talenty jako czarownik, walcząc po stronie tego, kto zapłaci najwięcej, w każdej bitwie wykuwając legendę o wojowniku albinosie, którego Czarny Miecz noszony u boku przyprawia o strach najmężniejszych. Dziś nie jest już Elrykiem z Melniboné, czterysta dwudziestym ósmym cesarzem ludu R'lin K'ren A'a. Dziś Młode Królestwa znają go jako Białego Wilka.

Dział: Komiksy
niedziela, 25 luty 2018 10:09

Wieża

Droga Ty, Twoje ciało należało kiedyś do mnie.
Ciało, w którym się znalazłaś, może zapewnić ci bogactwo, władze i wiedzę, o których normalnym ludziom się nie śniło.
Możesz dowiedzieć się, dlaczego zostałaś zdradzona.
Życzę ci wszystkiego, co najlepsze. Cokolwiek postanowisz bądź ostrożna...

Czy trzęsąc się na deszczu w parku, stojąc pośrodku porozrzucanych, nieprzytomnych ciał, nie pamiętając swego imienia, można oprzeć się tak kusicielskim obietnicom, jak bogactwo, władza i wiedza? Gdy nie wiadomo, czego się spodziewać po swoim „nowym” życiu, należy zrobić wszystko, aby utrzymać się na powierzchni i działać według instrukcji, którą pozostawiła poprzednia właścicielka ciała – Myfanwy Thomas. Jedyna nadzieja w fioletowym segregatorze, obfitym koncie bankowym i strachu, który dzięki władzy wzbudza Myfanwy w swoich współpracownikach w tajnej brytyjskiej agencji Checkquy. A i moce, wspomniałam o mocach, dzięki którym specjalistka od zarządzania tajnymi operacjami i finansami, może obezwładnić każdego, przejmując kontrolę nad jego systemem nerwowym.

Myfanwy Thomas, traci pamięć, więcej, traci tożsamość, a więc całe swoje dotychczasowe życie. W przeciwieństwie do bohaterek wielu melodramatycznych powieści dla kobiet, została o tym uprzedzona, dlatego dla następczyni swego ciała przygotowuje plan awaryjny: koperty, które mają pomóc w pierwszych dniach po amnezji, fioletowy segregator z najważniejszymi informacjami oraz bezpieczne lokum. Potem wszystko zależy od tej drugiej.

Obie, choć w jednym ciele i nie jednocześnie, Myfanwy mieszkają w Londynie, pracują w tajnej agencji Checkquy, która strzeże Królestwo Brytyjskie przed odmiennymi istotami i niewyjaśnionymi zjawiskami. Przed „nową” Mayfanwy stoi wielkie wyzwanie po pierwsze nie dać się zdemaskować, po drugie nie zginąć, po trzecie nie dać się zdemaskować (hmm, to już było), po czwarte odkryć kto stoi za utratą tożsamości, po piąte prowadzić tajną agencję, co nie jest proste, biorąc pod uwagę fakt, że współpracuje się z piekielnie niebezpieczną Figurą posiadającą cztery ciała, a jeden umysł, po szóste nie dać się zabić (hmm, to już było), po siódme zapobiec inwazji Hodowców i jeszcze raz nie dać się zabić i ponownie nie dać sobie odebrać pamięci (to coś nowego). Dodajmy, że wszystko jest zaskakujące tytuł Biskupa nosi kilkusetletni wampir, Przechowalnia Więźniów mieści się na plebani, a Miffy w domu trzyma Wolfganga i jest to... króliś.

Trzeba przyznać, że Wydawnictwo Papierowy Księżyc ma rękę do książek, które kocha się czytać. „Wieża” to, o dziwo, debiut literacki Australijczyka, Daniela O’Malleya, który zasłużył sobie tym tytułem na Aurealis Award w kategorii najlepsza książka science-fiction roku 2012. Napisałam, o dziwo, ponieważ powieść napisana została całkiem przyzwoicie i w sposób przemyślany, jest naprawdę niewiele elementów, do których można by mieć zastrzeżenia. Owszem sam początek jest troszkę toporny i trudno było mi przez niego przebrnąć, co raczej wynikało z moich uprzedzeń i lęku przed tym, co mnie czeka, ale który idealnie oddawał nastrój osoby zagubionej po utracie osobowości. Odrobinę naiwnie przedstawione jest również stanowisko Wieży, koordynatorki wszystkich działań agentów na Wielką Brytanię, taka nadprzyrodzona M z Jamesa Bonda, ale całokształt powieści wypada nadzwyczaj pozytywnie. Fabuła wciąga, postać pierwszoplanowej Miffy przestaje być z czasem tak niedorzecznie infantylna, wielobarwne postacie drugoplanowe intrygują, a wartka akcja, nie pozwala oderwać się od lektury. Autor skupił całą fabułę wokół głównej bohaterki i spisku, dlatego zabrakło mi troszkę szerszego tła, wytłumaczenia dlaczego jedne niewytłumaczalne zjawiska są likwidowane, a inne nie, dlaczego z syrenami zatoki można się porozumieć i na jakich zasadach, albo dlaczego dzieci z nadprzyrodzonymi zdolnościami zwalczają innych z nadprzyrodzonymi zdolnościami?

„Wieża” Daniela O’Malleya zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i z czystym sercem polecam to każdemu i w każdym wieku. Jest to przede wszystkim świetna lektura, która dostarcza pełną gamę wrażeń. Poza tym, kto nie lubi silnych bohaterek, powieści pełnej akcji i humoru, w tle z wampirami, agentami rodem z MARVELA skrzyżowanymi z Ghostbusters i Facetami w Czerni? Mam nadzieję na szybkie tłumaczenie tomu drugiego „Stiletto”, jestem bardzo ciekawa, jak będzie rozwijała się dalsza kariera Wieży Thomas w strukturach Checkquy.

Dział: Książki
czwartek, 22 luty 2018 12:31

Tajemnica nawiedzonego lasu

Każdy nastolatek lubi wyrwać się z domu, szczególnie w lecie. Wtedy kuszą wszelakie jeziora, mogące ochłodzić rozgrzane upałem ciała, kolonie, gdzie młodzież może poznać wielu nowych kolegów oraz przeżyć masę przygód. Jednak Nina Pankowicz od pamiętnych wakacji w Markotach jest innego zdania... To wówczas dowiedziała się, że Anioły tak naprawdę nie są wysłannikami Boga, lecz istotami poszukującymi Wybrańca- kogoś, kto ma ocalić ich przed Bestią. Teraz, dwa miesiące po mrocznych wydarzeniach, dziewczyna wierzy, że ONI zgubili jej trop, a mury domostwa są w stanie ochronić ją przed największym złem. W końcu po zmarłym Wybrańcu -jak kilku jej towarzyszy- otrzymała cząstkę mocy... Jest jednak w ogromnym błędzie. Wraz z innymi nastolatkami, pośród których odnalazła dawnych kompanów z Markotów, trafia do zamkniętego budynku- Totenwald. Otoczone przez las mury mają uniemożliwić młodzieży ucieczkę, a tym samym ułatwić badania nad nimi. Nikt nie wie, co ich czeka...

Co jako pierwsze decyduje o tym, że skłaniamy się ku jakiejś książce? Możemy tu wymieniać m.in. opinie blogerów, dobrą promocję, ulubiony gatunek. Dla mnie "miłość" do jakiejś lektury rozpoczyna się od okładki, a jeżeli treść jest równie dobra, to pozostaję w owym "stanie zakochania". Tym razem było podobnie; z drugiej strony intrygowało mnie to, jak pani Kańtoch poradziła sobie z umiejscowieniem -bądź co bądź- postaci młodszych ode mnie w mrocznej rzeczywistości. A o tym, że poradziła sobie znakomicie, świadczy wysoka ocena. 

Pierwszego tomu nie czytałam, i jak to w takich sytuacjach bywa, lekko się obawiałam, że nie nadążę za wydarzeniami. Że tom poprzedzający zawierał jakies informacje, niezbędne do zrozumienia następcy. Tak się jednak nie stało; autorka nawiązuje do poprzednich wydarzeń, wprowadza w nie czytelnika, nie marnując czasu na streszczanie całości części pierwszej. I tyle było mi trzeba.

Akcja bardzo wciąga, niemal nie można się od lektury oderwać. Problemem także nie okazał się wiek bohaterów- jak wspominałam, są to nastolatkowie, a Nina ma zaledwie trzynaście lat. Nie miałam jednak poczucia, że tak ważna misja spoczywa w rękach dzieci, a wręcz przeciwnie. Bohaterowie wykazywali się bowiem odwagą oraz sprytem, których niejeden dorosły mógłby im pozazdrościć. Czytelnik skupia się znacznie bardziej nad tajemniczym lasem otaczającym Totenwald, kryjącym mroczną tajemnicę- wymarłą wieś oraz przepołowiony kościół. Jeden z opiekunów o kryptonimie Lis szczególnie interesuje się tamtym miejscem. A że nina posiada dar bystrości, postanawia podrzucać jej kolejne wskazówki do rozwiązania dawnego sekretu- czy naprawdę jego rodzinę wymordował starszy brat? W odnalezieniu odpowiedzi na coraz więcej pytań pomagają głównej bohaterce dawni przyjaciele, poznani w Markotach- odważna Tamara, chojrak Hubert oraz Jacek, który po zmarłym Wybrańcu otrzymał dar zręczności. 

W środku można znaleźć kilka ilustracji, co dodaje lekturze smaku. Historia sama w sobie jest ciekawa, nietuzinkowa i gdyby takowy gatunkowy odłam istniał, określiłabym ją jako powieść grozy dla młodzieży. I co najważniejsze- każdy czytelnik, niezależnie od wieku, spędzi z ową książką fantastyczny czas. Teraz moim obowiązkiem staje się odszukanie tomu pierwszego, a także oczekiwanie na pojawienie się kolejnych. 

Tajemnicę nawiedzonego lasu polecam przede wszystkim tym, którzy lubią to delikatne poczucie grozy, bez rozlewu krwi. Ta lektura bardziej zmusza naszą wyobraźnię do działania, niż niejeden światowej sławy horror.

Dział: Książki
czwartek, 22 luty 2018 12:05

Wilcze kobiety

Komisarze: Daniel Laszczak i Roman Then prowadzą sprawę przeciwko Adrianowi Sieradzkiemu, trzęsącemu lokalnym półświatkiem. Jak bywa w przypadkach ustawionych osób, brakuje im solidnych dowodów i pewności, że ci, którzy obiecali zeznawać, rzeczywiście to zrobią. Niespodziewanie na progu komisariatu staje Unisława Sarat, była kochanka Pastora, zdecydowana dorzucić brakujące zeznania. Jednak... ktoś nieustannie podąża tropem kobiety, a ona sama po kilku dniach znika. Policja z kolei odnajduje zmasakrowane zwłoki młodszego z Sieradzkich- Artura, na czas pobytu brata w więzieniu trzymającego pieczę nad jego interesem. Wszystkie tropy prowadzą do Uny, jako tej, która miała wiele powodów, aby zemścić się na owej rodzinie...

Gdzie zaczyna się prawda, a kończy kłamstwo? I czy Unisława naprawdę jest ofiarą? A może tylko chce odciągnąć od siebie uwagę śledczych... ?

Należało od razu przywołać maskę, za którą Una przez tyle lat się chroniła. Tępa, bezmyślna, pusta. Una wiedziała, że ludzie tak o niej myślą, i cieszyła się z tego. Oznaczało, że dobrze grała swoją rolę. Nie okazuj, że cię zraniono, że czujesz się upokorzona. Nie zdradź się z bólem, rozpaczą, a nawet rozbawieniem. Wtedy cię nie dosięgną.

Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest magnetyczna okładka. Chyba nic bardziej nie przyciąga wzroku niż połączenie zimowego krajobrazu, pięknej kobiety oraz równie majestatycznego stworzenia- wilka. Do tego dodajmy tylko intrygujący tytuł i już mamy połowę sukcesu. A czy pod tym pięknym frontem kryła się równie dobra treść? Owszem.

Kiedy rozpoczęłam swoją przygodę z lekturą, lekko obawiałam się, że zdecydowałam się na coś, co nie należy do kręgu moich zainteresowań. Po opisie można wywnioskować, iż to historia krążąca wokół gangsterów, narkotyków, prostytucji, etc. I owszem, po części tak jest, jednak owa tematyka nie zdominowała fabuły. Ważniejszym stało się rozwiązanie sprawy morderstwa młodszego Sieradzkiego, i -oczywiście- odnalezienia Uny. Całej i zdrowej. 

Ogromny plus dla pani Greń za stworzone postacie. Bohaterowie jawią nam się niczym ludzie z krwi i kości, a rozmowy prowadzone między sobą jedynie tego dowodzą. W odpowiednich sytuacjach pozwalają sobie na luźną wymianę zdań, często wywołując tym samym uśmiech na twarzy czytelnika (szczególnie, gdy riposta jest celna), w innych zaś zachowują odpowiednią powagę. Pełen profesjonalizm. Emocje są rzeczywiste, nie papierowe, dzięki czemu dużo łatwiej wczuć się zarówno w śledztwo, jak i inne, toczące się na kartach książki wydarzenia. 

Na nudę nie można tu narzekać; akcja toczy się wartko, a w każdym kolejnym rozdziale czeka na czytelnika nowe zaskoczenie. Tajemnice rozwiązywane są powoli, lecz systematycznie. Autorka nie nuży odbiorcy zbyt długimi opisami otoczenia czy kolejnych, wchodzących na scenę postaci. Wszystko dzieje się we własnym rytmie. Zakończenie było dla mnie ogromnym szokiem; może nie tyle sam finał, co raczej... rodzaj relacji, jaka połączyła ostatecznie braci. Jako że Wilcze kobiety to już czwarty tom cyklu, można by się obawiać, że ciężko będzie wbić się w całą, toczoną już wcześniej opowieść. Nic bardziej mylnego- odnoszę wrażenie, że książki można czytać bez połączenia "tom po tomie", a mimo to żadna równowaga nie zostanie zachwiana. I ostatecznie uzyskujemy odpowiedź, dlaczego pani Greń wybrała akurat taki tytuł dla kolejnej części- wilcze kobiety. Kobiety, które walczą o swoje dobro. Które chronią "młode" przed brutalnym światem. Kobiety, które poświęcają się w całości.

Teraz już wiem, że warto sięgnąć po poprzednie części Wiślańskiego cyklu, i z pewnością to zrobię. Hanna Greń udowodniła, że o "męskich sprawach" kobieta może pisać równie dobrze, o ile nie lepiej. A lepszej zachęty nie trzeba, prawda?

Dział: Książki
środa, 21 luty 2018 14:18

Martwa jesteś piękna

“Martwa jesteś piękna” to fenomenalny thriller autorstwa Belindy Bauer, który trzyma w przyjemnym napięciu od pierwszej, aż do ostatniej strony. To historia dziennikarki Eve Singer, która w ciągłej pogoni za gorącymi tematami trafia na mordercę-artystę. Popełniane zbrodnie są dla niego swego rodzaju widowiskiem, prezentacją piękna, którą zwykli ludzie mogą cieszyć swoje oczy. Na nieszczęście dziennikarki tajemniczy zabójca ma jeszcze jedną obsesję. Jej obiektem jest pewna dziewczyna, a nazywa się... Eve Singer.

“Martwa jesteś piękna” to powieść, która ma w sobie wszystko, co jest potrzebne, by przyciągnąć czytelnika i nie wypuścić ze swoich szponów aż do końca. To książka, od której nie można oderwać się nawet na moment i zarówno rozpoczynający przygodę z tym gatunkiem, jak i koneserzy thrillerów będą oczarowani.

Największą zaletą tej książki jest nieprzewidywalność. Autorka postawiła na niesamowicie oryginalne rozwiązania, wcieliła w życie niebanalne pomysły, a to wszystko połączyło niezwykle lekkie i przyjemne pióro. Belinda Bauer raczy czytelnika subtelnymi smaczkami ekstrawagancji, które sprawiają, że o wielu sytuacjach aż chce się komuś opowiedzieć. Bohaterowie są niezwykle zaradni, lecz przy tym bardzo wiarygodni i każda przedstawiona tu sytuacja, nawet ta na pozór najbardziej absurdalna, może zdarzyć się w rzeczywistości.

Dzieło Belindy Bauer to opowieść niezwykle urokliwa, choć przy tym i brutalna. Zbrodnie przedstawione są tu jako przejaw artyzmu, jako swego rodzaju sztuka. Najpiękniejsza i ostateczna. Morderca jest natomiast artystą, nie rzemieślnikiem, lecz kimś, kto powołany jest do wyższych celów. Autorka poprzez tajemniczego jegomościa wciąż podkreśla podobieństwo “fachu” zabójcy z zawodem dziennikarza śledczego. Eve Springer, podobnie jak on sam, wciąż goni za zbrodniami i w zasadzie właśnie to umożliwia jej spełnianie się i zarabianie pieniędzy. Może brzmi to dość absurdalnie, jednak Belinda Bauer ma niewiarygodny dar przekonywania czytelnika.

Nie jest to lektura przepełniona niewiarygodnymi zwrotami akcji, jednak niepozbawiona jest elementu zaskoczenia, który to objawia się dość często.

Na szczególną uwagę zasługuje jednak kreacja bohaterów, ponieważ autorka nie postawiła na oczywistości i każdemu z nich nadała niezwykle oryginalne cechy, które to dla fabuły będą miały ogromne znaczenie.

“Martwa jesteś piękna” to książka, która jeżeli nawet posiada jakiekolwiek wady, to po prostu się ich nie zauważa. Akcja toczy się w idealnym tempie, bohaterowie są świetnie wykreowani, a do tego genialny humor jeszcze bardziej uprzyjemnia lekturę. Nie jest to grzeczny thriller pełen eufemizmów To rasowa powieść, która przyprawi o szybsze bicie serca i kilka wybuchów głośnego śmiechu.

Dział: Książki
środa, 21 luty 2018 13:44

Wieczna prawda

Jak zwykle, kiedy już usłyszałam, że w serię mocno wplątana jest mitologia to już nic więcej nie sprawdzałam. Nie znałam gatunku, nie byłam przygotowana na nic, z drugiej strony nic też sobie nie obiecywałam. Czy to dobrze, czy to źle? W teorii nie miałam prawa być zawiedzioną. W praktyce... cóż, nie ma rzeczy niemożliwych. Żeby nie było - przed recenzją trzeciej części, oczywiście przeczytałam dwie poprzednie, jednak zrobiłam to z biegu, więc wstępu innego nie wymyślę. Jednocześnie podkreślam - recenzja jest bez spoilerów z poprzednich tomów.

Trzecia i już ostatnia, choć nadal nie umiem w to uwierzyć.

Perypetie Nikki, Jacka i Cole'a dalej się jawią bardzo intrygująco. Co ciekawe, cała historia nie jest do końca spójna, więc myślę, że można czytać jeden tom bez znania wiadomości z poprzednich, na spokojnie dałoby się zorientować.Tym razem główna bohaterka obrała sobie za cel zniszczenie całej Podwieczności - czyli tego miejsca, z którego pochodzi Cole i wszyscy inni Wieczni, tam też odbywało się Karmienie... Najpierw trzeba jednak dowiedzieć się, czy coś takiego jest w ogóle możliwe. Potem wymyślić plan i znaleźć popleczników. Później... Uch, czeka ich sporo pracy.

Cole - jeden z głównych bohaterów jednocześnie został dotknięty amnezją. Mówiąc szczerze, jak czytając wcześniejsze tomy byłam nim zaintrygowana, tak teraz już mnie całkowicie do siebie przekonał. Mieliśmy już okazję poznać jego mroczną stronę, upierdliwość i zaangażowanie, a teraz poznajemy go bez bariery wspomnień, jako chłopaka, którym kiedyś był - jest miły, dobry, uczynny i wierzy w prawdomówność.
Cóż za zmiana!

Finał jest naprawdę zajmujący. Dzieje się w nim wiele, cały czas jest akcja i często jej zwroty są bardzo zaskakujące. Samą amnezją da się zachwycić, a co dopiero jej następstwami. Cała ta książka bardzo mnie przekonała do siebie, chociaż prawda jest taka, że nie umiem jednoznacznie określić, czy jestem bardziej zakochana w finale, czy też mocniej go nienawidzę. Wydaje mi się, że autorka chciała trochę na siłę zadowolić wszystkich popleczników tej książki - nieważne, którego bohatera wolą dla Nikki, czy jaką akcję i gdzie najbardziej jej pragną. Autorka miała plan na zadowolenie każdego i dzielnie go realizowała, byśmy my mogli być trochę zadowoleni, jednak mający zawsze jakieś "ale".

Sięgając po finał miałam wiele nadziei, choć jednocześnie starłam się pamiętać o tym, że książka to literatura młodzieżowa bez żadnego przesłania, skupiająca się całkowicie na przygodzie, odkładająca wątki poboczne na daleki plan. Co mi to akurat przeszkadzało, ponieważ nadal nie pojmuję całej idei "zniszczenia Podwieczności", a przez to raczej moje plany o poświęceniu uwagi Cole'owi oraz olaniu całej reszty, spaliły na panewce.

Podsumowując, książka, jak i cała seria nie była zła, jednak była dość wybrakowana. Nie niesie ze sobą żadnej nauki, mało czasu poświęca się wątkom pobocznym, przez co wydaje się być niedoszlifowana, więc wiele osób z całą pewnością będzie oczekiwać po niej czegoś więcej. Wydaje mi się, że trzeci tom będzie wydawał się cudownym jedynie prawdziwym fanom serii, którzy całym sercem pokochali poprzednie. Jeśli więc dany czytelnik był temu obojętny, to raczej nie zostanie zachwycony. Cieszę się, że dokończyłam serię, jednak raczej nigdy do niej nie powrócę.

Dział: Książki
środa, 21 luty 2018 12:26

Księga mieczy

26 marca ukaże sie nakładem Zysku i S-ka antologia premierowych opowiadań z gatunku epickiego fantasy  –  w tym Synowie smoka, nigdy dotąd nieopublikowane opowiadanie George’a R.R. Martina ze świata Gry o tron!

Literatura fantasy stworzyła wielu niezapomnianych bohaterów, zaliczanych do najsławniejszych w całej literaturze: Conana Barbarzyńcę Roberta E. Howarda, Elryka z Melniboné Michaela Moorcocka, Fafryda i Szarego Kocura Fritza Leibera. Klasyczne postacie tego typu dały literaturze miecza i magii szaloną popularność i uczyniły ją podstawą całego fantasy. Stały się też inspiracją dla nowego pokolenia pisarzy, tworzących własne ekstrawaganckie opowieści o magii i przygodach.

Dział: Książki