Rezultaty wyszukiwania dla: 2
Mortalista
Żadna praca nie hańbi, prawda stara jak świat. Również Honoriusz Mond, specjalista od śmierci jak możemy go pokrótce nazwać, żyje zgodnie z tą zasadą. Były kierownik katedry mortalistyki obecnie pracuje w małej (bo tylko dwuosobowej) firmie mającej za zadanie porządkowanie miejsc zbrodni. I gdy po śmierci emerytowanego nauczyciela wraz z szefową mają posprzątać jego dom, instynkt daje mu znać, że coś jest nie tak. Okazuje się, że pod budynkiem kryje się sieć tuneli, a w nich upozowane ciała dzieci.
Seryjny morderca, a może niczego nieświadomy starzec?
Honoriusz nie ma zbyt wiele czasu do zastanawiania się nad osobowością zmarłego nauczyciela, gdyż zostaje porwana kolejna osoba. W wyścigu z czasem tylko jeden może zostać zwycięzcą i Mond ma nadzieję, że to właśnie on nim będzie.
Nowa seria autorstwa Maxa Czornyja to zarówno gratka dla jego fanów, jak i czytelnicza ciekawostka dla tych, którzy w literaturze poszukują czegoś nowego. W końcu ile powstało książek o specjalistach od śmierci? Osobiście nie kojarzę żadnej, choć może przez lata w natłoku lektur coś po prostu mi umknęło. Niemniej jednak czułam, że czeka mnie ciekawa, czytelnicza przygoda.
Choć w zupełnie innym zakresie, lecz nadal w bliskim kontakcie ze śmiercią - tak można określić nowe zajęcie Honoriusza Monda. Początkowo dziwi fakt, że tak uznany specjalista mortalistyki postanawia zmienić „specjalizację”, aczkolwiek czytelnik ma świadomość, że za tym musi stać jakaś grubsza - zapewne prywatna - sprawa. Jako że jest to tom rozpoczynający serię, wiem, że ułamki odpowiedzi pojawią się w kolejnej części. Czym nasz główny bohater przyciąga do siebie uwagę? Stoi za tym nie tylko jego intrygujące zamiłowanie do tematyki śmierci, lecz również jego osoba. Honoriusza Monda możemy określić jako swego rodzaju człowieka starej daty, co widać po jego zamiłowaniu do antyków, nienoszonych obecnie strojów i zachowania. Dżentelmen w pełnej krasie. Inteligencja, spryt i szybkie kojarzenie faktów to cechy, które w większości charakteryzują wszystkich bohaterów Czornyja, nie inaczej jest też w przypadku speca od śmierci. I może dlatego tak przyciąga naszą uwagę.
Sieć tuneli, a w nich upozowane ciała dzieci... okruch informacji z okładki, który przyciąga uwagę wszystkich zafascynowanych mrocznymi tajemnicami. To kolejny aspekt historii tworzonych przez autora, dzięki któremu grono fanów jego twórczości wciąż się powiększa. Max Czornyj nie stawia na proste, nieskomplikowane historie - a nawet jeśli jakaś taka jest, to wówczas wybija się innym szczegółem. W przypadku „Mortalisty” to nie tylko ciekawa tematyka śmierci i człowieka, który jest z nią za pan brat, lecz tajemnica sieci tunelów. A dokładniej tego, co się w nich kryje. Czy upozowanie ciał dzieci to tylko kolejny przejaw szaleństwa, a może sprawca miał w tym jakiś cel? Szczerze powiedziawszy, podjęłam próbę rozwiązania tej zagadki, ale szybko poległam - żaden sensowny (w mniemaniu zabójcy oczywiście) motyw nie przychodził mi do głowy. I dlatego też ta książka jest tak ciekawa - ocieramy się tutaj o legendy, dawne wierzenia. Jednak szczegółów musicie szukać już w „Mortaliście".
Książki Maxa Czornyja bronią się same. Sięgając po nie, wiemy, że możemy spodziewać się wszystkiego, co najlepsze. Nawet jeżeli dana historia nie do końca trafia w nasze gusta, to styl pisania autora sprawia, że tak czy tak wciągamy się w historię. Do tego dochodzą intrygujące postacie - pisarz uwielbia tworzyć takie, które w jakiś sposób zapadną nam w pamięć, dzięki czemu z łatwością możemy rozróżnić poszczególne osoby wśród całkiem sporej już grupy bohaterów powstających spod jego pióra.
„Mortalista” tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że warto sięgać po książki Maxa Czornyja. Jest mrocznie, intrygująco, a i poniekąd możemy poszerzyć swoją wiedzę o otaczającym nas świecie. Z niecierpliwością wyczekuję kontynuacji, zastanawiając się, czym tym razem mnie zaskoczy.
Zapowiedź: Dom nad błękitnym morzem
Linus Barker pracuje w Wydziale Nadzoru nad Magicznymi Nieletnimi. Ma czterdzieści lat, mieszka w małym domku z wrednym kotem i kolekcją starych płyt gramofonowych, bardzo poważnie traktuje swoją pracę i wiedzie spokojne, chwilami wręcz nudnawe życie. Do czasu.
Zapowiedź: Księga zaginionych opowieści. Historia Śródziemia
"Księga zaginionych opowieści to tom pierwszy Historii Śródziemia, najbardziej oczekiwanego przez fanów na całym świecie (w całości ukazała się tylko po angielsku, wybrane tomy natomiast opublikowano po francusku, niemiecku, szwedzku, hiszpańsku, węgiersku i rosyjsku) dwunastotomowego cyklu książek wydanych przez Christophera Tolkiena na podstawie zapisków i notatek, które pozostawił jego ojciec. Polskie wydanie zatem będzie pierwszą pełną edycją zagraniczną Tolkienowskiego oryginału.
Premiera: Grzechy ojców
Gdy mrok domaga się ofiar, nie szukaj schronienia w cieniu. Las Śpiących ponownie przemówił. Złożone w nim niegdyś przysięgi nabrały nowej mocy i raz jeszcze wprowadziły chaos w życie potomków Starych Rodów. Jaka tajemnica łączy zwaśnione tuath Wartów i Arminów z Ziarnami Relenvel?
Znajdź mnie
Benjamin Fisher, seryjny morderca, od 30 lat odsiaduje wyrok w więzieniu. Jego ofiarami były kobiety, wabione przez niego za sprawą okrutnego i chytrego planu, w którym bez skrupułów wykorzystywał swoją malutką córeczkę Reni.
Po latach mężczyzna postanawia w końcu pójść na kompromis z policją — wskaże miejsca, gdzie ukrył ciała swoich ofiar, ale tylko wtedy, gdy będzie miał możliwość spotkać się ze swoją córką, z którą po wyroku sądu, stracił całkowicie kontakt.
Ostatnie życzenie, o jakim może marzyć Reni, to konfrontacja z bezwzględnym ojcem. Kobieta, mimo upływu wielu lat od tragicznych wydarzeń, wciąż nosi w sobie ogromne poczucie winy — czuje się współodpowiedzialna za dokonane zbrodnie. Dziewczyna postanawia jednak spotkać się z Fisherem - ma bowiem nadzieję, że odkrycie miejsca zwłok zamordowanych, choć w niewielkim stopniu zmniejszy jej poczucie winy. Reni podejmując tę decyzję, nie spodziewa się, jak cała sytuacja mocno wymknie się spod kontroli, przyjmując całkowicie nieoczekiwany obrót.
Ostatnimi czasy pochłaniam z największą przyjemnością powieści sensacyjne i thrillery. Z zainteresowaniem sięgnęłam więc po powieść Anne Frasier „Znajdź mnie”, która stanowi dopiero wstęp do całej serii.
Autorka dużą część powieści poświęciła warstwie psychologicznej: przede wszystkim obserwujemy Reni i jej codzienne zmagania ze wciąż wracającą do niej przeszłością. Wspomnienia z domu, gdzie wizerunek jej ojca przedstawiony jest jako portret dobrego i troskliwego rodzica, mieszają się z obrazem bezlitosnego i wyrachowanego mordercy. Czytelnik, razem z bohaterką, kluczy między tymi dwoma rysami osobowości Fishera, próbując znaleźć uzasadnienie dla jego zwyrodniałych czynów.
Dużą rolę w tej powieści przypisuje się również dzikiej pustyni, na której osiadła zmęczona życiem Reni. Jest ona niejako jednym z kluczowych bohaterów. Reni zrezygnowała z pracy w policji, by w odosobnieniu i ciszy tworzyć różnorodne wyroby z gliny. Nieokiełznana pustynia dodaje całej historii mroku i tajemnicy, a niebezpieczeństwa czające się za cieniem pustynnych roślin, dopełniają klimatu grozy.
Podsumowując, „Znajdź mnie” to wciągający i ciekawy thriller, który jest zapowiedzią wartej uwagi nowej serii. Plastyczne opisy, niepokojący i mroczny klimat oraz bogata warstwa psychologiczna — to główne atuty powieści, które finalnie sprawiają, że książka wyróżnia się spośród innych tytułów.
Czerwona tygrysica
„Dziedzictwo krwi” Amelie Wen Zhao to jedna z lepszych książek, jaką miałam przyjemność przeczytać w zeszłym roku. Dlatego, gdy tylko drugi tom trylogii wpadł w moje ręce, od razu zabrałam się za czytanie. Jak tym razem oceniam dążenia Any do objęcia tronu?
Ana bez rodziny, pozbawiona tytułu i sojuszników musi znaleźć sposób, aby odzyskać tron i uniknąć zemsty ze strony okrutnej cesarzowej. Morgiana, aby dopiąć swego, nie będzie miała skrupułów dla nikogo, będzie przelewała krew zarówno powinowatych, jak i niepowinowatych.
Ana, by zwiększyć swoje szanse na powodzenie, postanawia zawiązać sojusz z Ramsonem Złotoustym. Jednak Ramson nigdy nie robi niczego bezinteresownie. We współpracy z Ana widzi, też korzyść dla siebie, nie będzie miał też oporów przed porzuceniem Any, gdy tylko sytuacja zrobi się niebezpieczna.
Zło rośnie w siłę, czy rewolucja przyniesie upragniony pokój?
„Czerwona tygrysica” to książka pełna intryg i akcji. Od początku jest się wrzuconym w wir wydarzeń, dlatego z początku brakowało mi kilku zdań przypomnienia, co działo się w poprzednim tomie. Między wydaniem tomu pierwszego i drugiego jest kilka miesięcy różnicy i chociaż wiedziałam, że „Dziedzictwo krwi” bardzo mi się podobało i mniej więcej kojarzyłam wątki, to nie wszystko tak dobrze pamiętałam. Na szczęście autorka w trakcie książki przypomina niektóre wydarzenia.
Tym razem Ana i jej sojusznicy wyruszają za morze, do ojczyzny Ramsona. Tam okazuje się, że nie wszystko jest tym, czym wydaje się na pierwszy rzut oka. Dawni przyjaciele już nimi nie są, natomiast okazuje się, że wrogowie nie są do końca źli. Nie wiadomo już komu ufać, a komu nie.
Pojawiają się też nowi bohaterowie, niestety głównie ci negatywni. Siostra Ramsona, Sorsha, jeśli dobrze przewiduję, może w zakończeniu trylogii mocno namieszać.
W tej części podobało mi się to, że bohaterowie sporo dorastają. Ana zaczyna panować nad swoim darem. Uzmysławia sobie, że może nim zdziałać dużo dobrego, niestety dochodzi do tego, gdy jest już za późno. Sporą przemianę przechodzi również Linn oraz Kais, nawet Ramson, staje się mniej samolubny.
W tomie pierwszym zabrakło mi trochę romansu, niestety w tej części również nie ma go zbyt dużo. Co prawda jest go więcej niż poprzednio, ale dalej, jak dla mnie za mało. Może zmieni się to w zakończeniu.
Żałuję, że o tej trylogii tak mało się mówi, ponieważ naprawdę warto po nią sięgnąć. Jest w niej akcja, nieoczekiwane zwroty wydarzeń i dobrze wykreowani bohaterowie.
Tajemnice Fleat House
Tam, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością, a ściany skrywają mroczne tajemnice, nie ma miejsca na całkowity spokój. Możemy chodzić korytarzami, śmiać się i robić wszystko, by zapomnieć, a jednak nadejdzie czas, gdy prawda ujrzy światło dzienne. Tylko, co zrobić, gdy będą przez to cierpieć niewinni?
Zarys fabuły
W jednej z prestiżowych prywatnych londyńskich szkół dochodzi do morderstwa. Ginie uczeń, pochodził z bogatej rodziny, szczycącej się tradycjami, ale nie był on zbytnio lubiany. Lubił znęcać się nad słabszymi i za nic miał jakiekolwiek granice. Tylko czy to powód, by go zabić? Sprawę prowadzi detektyw Jazz Hunter, która sama zmaga się z osobistymi problemami. Stara się jednak myśleć tylko o śledztwie, co nie jest takie trudne, bo szybko dochodzi do kolejnego morderstwa, a co gorsza, ze szkoły znika inny uczeń. Jakie tajemnice skrywają mury Fleat House?
O twórczości Lucindy Riley słyszał chyba każdy. Osobiście co chwilę natykam się na jej cykl Siedem sióstr, ale dopiero Tajemnice Fleat House sprawiły, że sięgnęłam po książkę jej autorstwa. Czy było warto dać szansę temu kryminałowi?
Moje wrażenia
Nie da się ukryć, że Lucinda Riley potrafiła zbudować w Tajemnice Fleat House niesamowity klimat. Trochę jakby gotycki, duszny, tajemniczy i niepokojący. Czytelnik nieświadomie zostaje nim otoczony i daje się pochłonąć kolejnym stronom. Powieść jest pełna tajemnic, co sprawia, że trudno rozgryźć, kim jest morderca. Z żalem przyznaję, że brakowało mi trochę opisów dochodzenia do konkretnych wniosków i odkrytych poszlak. Wyglądało to trochę tak, że na jednej stronie nic nie było, a na drugiej nagle detektywi mieli podejrzanego lub czegoś się dowiedzieli. Jednak pomimo tego powieść jest naprawdę dobrze napisana. Autorka tworzy kilka wątków, które początkowo niczym do siebie nie pasują, ale z czasem widać, jak mocno są ze sobą połączone. Skupia się tutaj na emocjach i relacjach międzyludzkich. Pokazuje, że prawda zawsze wychodzi na jaw, a konsekwencje naszych czynów mogą być straszne.
Słów kilka o bohaterach
Trudno mi tutaj wyróżnić którąś z postaci. Chociaż każda inna, bo dzieli ich niemalże wszystko, od wyglądu zaczynając, przez charakter, aż po maski skrywające ich prawdziwe oblicza. Wszyscy mają swoją przeszłość, są pełni wad oraz zalet. Za każdym razem potrafią zaskoczyć i mocno namieszać. Tak wiele historii, ludzkich błędów, nadziei oraz tragedii. I chociaż jest tego sporo, to łatwo było mi odnaleźć się w tym, kto jest kim.
Na zakończenie
Tajemnice Fleat House nie są idealną powieścią kryminalną, nawet byłabym skłonna stwierdzić, że to nieco mroczniejsza powieść z wątkiem kryminalnym. Bo dochodzenie toczyło się jakby obok, a ja co jakiś czas byłam informowana o jego efektach. A w głównym wątku toczyła się cała reszta, czyli odkrywanie przeszłości, skupianie się na relacjach między bohaterami i emocjach im towarzyszących. Nie twierdzę, że to zła książka, bo mimo wszystko miło spędziłam z nią czas, wciągnęłam się w wir wydarzeń, pochłaniał mnie ten klimat gotyckiego Londynu i byłam ciekawa tego, kto zabijał i jaki miał powód. Uważny czytelnik wyłapie to szybciej, niż zdradzi sama autorka.
Czy polecam Tajemnice Fleat House? Myślę, że każdy fan pióra Lucindy Riley sam prędzej czy później sięgnie po ten tytuł. Fani kryminałów mogą być jednak zawiedzeni brakiem dokładniejszego toku śledztwa. Jednak ci, co skupiają się bardziej na charakterystyce postaci, tym jak napisano powieść oraz zawartych w nich emocjach, nie powinni być rozczarowani. Pod tym względem ta książka jest rewelacyjna.
Baśń o Wilczej Dolinie
Baśni istniejących na świecie nie da się zliczyć. Są te spisane, przekazywane z ust do ust i te praktycznie zapomniane, majaczące w głowach zaledwie garstki ludzi. Fascynują nas i wciągają w swój świat bajkowym klimatem, niesamowitymi wydarzeniami i tym, że nigdy nie da się przewidzieć, dokąd nas zaprowadzą.
Zarys fabuły
W pewnym królestwie Pomiar walczy z sułtanem, którego wojskami dowodzi wilkarska księżniczka Wolin – córka Czcirada, osobnika na wskroś złego, knującego nieustannie i niszczącego życie wszystkich napotkanych na swojej drodze. Tych dwoje, chociaż walczy po przeciwnej stronie, darzy się szacunkiem. Gdy napotykają umarlaków, obie strony są przerażone, bo czują, że nadchodzi coś, czego nie rozumieją. Nie wiedzą też, że od tej chwili ich losy zostaną na zawsze ze sobą złączone. Tymczasem gdzieś w górach mała osada celebruje lato i przygotowuje się do Nocy Kupały. W ich pobliżu znajduje się wyspa, gdzie są pochowani umarli, śpiący spokojnie, dzięki złotu znajdującemu się przy nich. Kilku młodych barwnych chłopców za nic ma przestrogi starszych i udaje się tam w celu wzbogacenia. Po drodze napotykają utopki, atakujące przy pełni i nocami. Czy mieszkańcom osady uda się ochronić przed tym, co nadchodzi? I jaki związek mają z tym dwie przeciwne strony walczące w dalekim królestwie?
Chociaż to całkowicie moje klimaty, to gdyby nie #booktourubatorego zapewne nigdy nie sięgnęłabym po Baśń o Wilczej Dolinie. Wcześniej nigdy o niej nie słyszałam. Czy było warto zmierzyć się z tym tytułem?
Moje wrażenia
Agata Kasiak wykonała kawał porządnej roboty podczas tworzenia tej książki. Widać to od pierwszego do ostatniego zdania. Tutaj nie tylko świat został stworzony od podstaw, ale dosłownie wszystko. Dobrze przedstawiona przeszłość oraz teraźniejszość, wszystko ma swoje wyjaśnienie i bierze się z wcześniejszego elementu. To piękne puzzle z tysiącem elementów, które stopniowo się układa i tworzy przepiękny obraz. Nie można zapomnieć również o tym, że powieść składa się z wielu wątków, a te główne toczą się obok pobocznych, czasami się ze sobą splatając, a niekiedy dzieją równolegle obok. I mimo tego łatwo się we wszystkim odnaleźć, łączyć te wszystkie niewiadome, zachwycać złożonością fabuły, czuć ukryte w słowach emocje i czekać na kolejne zwroty akcji. Na uwagę zasługuje także język, w jakim została napisana cała książka jak trochę poetycki, archaizowany. Myślę, że śmiało można porównać go do średniowiecznych podań.
Słów kilka o bohaterach
Postacie. O nich można byłoby napisać osobne teksty. Każdy z bohaterów ma do odegrania swoją rolę i gdyby kogoś zabrakło, to jakby zgubić element puzzli. Mamy tutaj złe i dobre charaktery, ale w każdym z nich tkwi cząstka światła lub ciemności. Rewelacyjne jest to, że nawet pomniejsi bohaterowie mają swoje charaktery, wiemy, co myślą, robią, jak się ubierają, mówią i ruszają. Nikt w tej historii nie został pominięty. Każdy jest inny i wyróżnia się na tle pozostałych. Osobiście uwielbiam Olche, Krzesąda, Wolin oraz Pomira.
Na zakończenie
Baśń o Wilczej Dolinie najlepiej zacząć czytać, gdy ma się więcej wolnego czasu. To dość obszerna powieść, z językiem, z którym trzeba się oswoić. Przez ten styl pisania książkę czyta się wolniej i w dużym skupieniu. Niestety nie miałam tego komfortu i musiałam podczytywać powieść po parę stron, przez to minęło trochę czasu, zanim dałam się pochłonąć tej historii. Jednak już od pierwszych stron byłam zachwycona tym baśniowym klimatem, każdym detalem, emocjami i legendami. Im więcej stron było za mną, tym większą fascynację czułam i rosnącą ciekawość. Chciałam jak najszybciej odkryć prawdę i dowiedzieć się co los przygotował dla moich ulubieńców. Ciekawił mnie też motyw wilkarów oraz Białego Wilka i muszę przyznać, że jestem zadowolona, z tego, co na ich temat zostało napisane. Jestem zachwycona, oczarowana i z pewnością długo nie zapomnę tej książki. Ba, ja nawet z radością przyjęłabym kilkadziesiąt dodatkowych stron.
Baśń o Wilczej Dolinie zachwyci każdego fana powieści fantastycznych, baśniowych klimatów i długich historii spisanych wręcz poetyckim językiem. To opowieść o przeklętej krainie, niezwykle trudnej miłości oraz konsekwencji podjętych decyzji. Baśń ta pokazuje, że warto podejmować trudne decyzje, mieć nadzieję i walczyć o swoje i nie przeciwstawiać się przeznaczeniu. Bywa brutalna, przerażająco smutna, ale równie magiczna, dająca nadzieję i pełna miłości łamiącej wszelkie przeszkody. Niesamowita i warta każdej poświęconej jej sekundy.
Zapowiedź: Supersi. Mała gwiazda tuż pod Tsih. Tom 1
Lili, Mat i Benji nie są zwykłymi ludźmi. W dramatycznych okolicznościach tracą rodziców i uciekają na Ziemię ze swojej kosmicznej stacji umieszczonej na orbicie małej planety w gwiazdozbiorze Kasjopei. Ziemianie nie przyjmują uciekinierów z otwartymi ramionami. Rodzeństwo na każdym kroku zderza się z murem obojętności, a nawet wrogości.
Garfield, tłusty koci trójpak tom 12
Potrójna porcja klasycznego Garfieldowego humoru
Paski komiksowe, na których główną rolę odgrywa kot Garfield uwielbiam właściwie od kiedy sięgam pamięcią. Zawsze wprawiają mnie w dobry nastrój i pomagają oderwać się od rzeczywistości. Ku mojej ogromnej radości od paru lat nakładem wydawnictwa Egmont ukazuje się seria „Tłustych kocich trójpaków”, z których każdy zawiera po trzy oryginalne, anglojęzyczne zeszyty autorstwa Jim’a Davis’a.
O komiksie słów kilka
Dwunasty tom Garfielda mieści w sobie tytuły: „Garfield żyje pełnią”, „Garfield karmi kota” i „Garfield maska żarłocznej śmierci”. Jest w nim sporo pasków o pająkach, myszach i życiu uczuciowym (a raczej jego braku) Johna. Sam Garfield natomiast kończy już 20 lat! Komiks został wydany w twardej oprawie, na doskonałej jakości papierze i w pełnym kolorze. Cudownie prezentuje się na półce z pozostałymi tomami. Wszystkie oczywiście utrzymane są w jednej konwencji graficznej.
Moja opinia i przemyślenia
Jestem wierną fanką kota Garfielda, ale szczerze przyznam, że nie lubię jego nowej, animowanej wersji. Ma pewien urok, ale odnoszę wrażenie, że twórcy nie do końca wyłapali klimat komiksów. Garfield jest w animacji lekkim pozerem i ukrytym altruistą. Komiksowy kot natomiast to egoista i narcyz w czystej postaci. Dlatego też jego przygody tak bardzo nas bawią.
Ogromnie cieszy mnie, że wreszcie powoli kompletuję wszystkie wydane paski. Uwielbiam do nich wracać, szczególnie że na dobrą sprawę nie da się wszystkich spamiętać, jest ich tak wiele. To rozrywka na długie lata i wszystkie gorsze chwile. Podziwiam Jim’a Davis’a nie tylko za stworzenie kultowej postaci, ale również za jego niesamowitą wyobraźnię i nigdy niekończące się, rewelacyjne pomysły.
Podsumowanie
„Garfield. Tłusty koci trójpak” tom 12, to cudowny relaks dla zmęczonego codziennymi troskami umysłu. Podejście Garfielda do życia bywa wbrew pozorom ogromnie inspirujące i zwiera mnóstwo bezcennych rad na temat tego, jak sobie chociaż odrobinę odpuścić i pofolgować. Każdy dzięki niemu dowie się, że dobra drzemka nie jest zła, że kto rano wstaje ten jest niewyspany. Życie jest zbyt krótkie na niesmaczne jedzenie i zawsze należy mieć kogoś, kogo można wykorzystywać, kogo można tłuc i komu można się zwierzyć, choć do takich relacji z innymi, mało kto ma odwagę się przyznać. Lekturę serdecznie polecam! Kocie mądrości bywają na wagę złota, natomiast poprawa humoru jest zagwarantowana w zestawie.